- Opowiadanie: Ariz aka Zindir - Królestwo Erdalli - Prolog

Królestwo Erdalli - Prolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Królestwo Erdalli - Prolog

Jak można wywnioskować z tytułu jest to prolog do większej powieści. Tekst ostatecznie nie został jeszcze przeze mnie zredagowany więc zapewne natkniecie się na kilka błędów w składni i interpunkcji. Proszę się nie zrażać. Liczę na konstruktywną krytykę i rady odnośnie błędów, jakie popełniłem.

 

Prolog

 

A cała historia zaczęła się czternaście lat temu, kiedy to z gór Vinri zeszła niepowstrzymaną falą, horda Lorda Greya. Tysiące dzikich popleczników Lorda, szkolonych jedynie w tym jak mają zabijać i grabić, zajmowała miasto po mieście, a wsie i mniejsze osady zazwyczaj palono. Od strony gór niebo zdobiły ciężkie wstęgi unoszącego się dymu ze zgliszczy, które pozostawili za sobą dzicy. Wszystko to wyglądało bardzo kiepsko i nie zapowiadało usianej różami przyszłości…

 

***

 

Szybkie kroki rozbrzmiały na posadzce wykonanej z marmuru i niechybnie z każdą chwilą stawały się co raz wyraźniejsze. Arges westchnął i wstał wpatrując się w drzwi, które po chwili się otworzyły. W progu stanął gwardzista o popielatych włosach i bystrym spojrzeniu. Skłonił się pełen szacunku co przez chwilę pozwoliło Argesowi dostrzec kolejnego gwardzistę czekającego na korytarzu. Wcale mu się to nie podobało, zwłaszcza że czasy były niespokojne, a królowi zdarzało się z tego powodu oskarżać bogom winnych mieszkańców dworu o zdradę i udział w spisku ukartowanego na rzecz jego zguby.

– Dowódco Gwardii Królewskiej. Jego wysokość pragnie Cię widzieć w swojej prywatnej komnacie.

W każdym razie nie mogło chodzić o podejrzenia, które mogły być skierowane pod jego adresem. W takim wypadku został by wezwany do komnaty audiencyjnej, lub od razu na plac egzekucji. Arges skinął sztywno głową i zabrał miecz schowany w pochwie, który stał oparty o kamienną ścianę. Zamocował ostrze przy pasie i wyminął bez słowa gwardzistę wychodząc na korytarz. Jego eskorta szła krok w krok za nim w całkowitym milczeniu. Był przyzwyczajony do takich sytuacji, jeżeli chodziło o spotkanie z królem regulamin mówił jasno, że nikomu nie można się doń zbliżać samemu w obliczu zagrożenia. Kiedy po kilku minutach stanął przed drzwiami do prywatnych pokoi króla, gwardziści ustawili się po obu jego stronach. Dowódca zapukał i poczekał, aż usłyszy pozwolenie na przekroczenie progu. Wszedł do środka, zamknął drzwi za sobą i przyklęknął na jedno kolano, wbijając przy tym wzrok w podłogę przykrytą drogimi dywanami z najlepszej jakości materiału.

– Powstań przyjacielu. – Głos Króla był spokojny, jednak Arges nie mógł nie doszukać się w nim czegoś w rodzaju żalu. Wyprostował się powoli i podszedł do długiego stołu, na którym rozłożona była mapa królestwa z zaznaczonymi pozycjami wrogich jednostek, które przedzierały się w głąb kraju. – Nasi zwiadowcy właśnie poinformowali mnie że Grisholm padł. Wszyscy popadają w panikę i co raz więcej osób zaczyna wątpić w nasze możliwości zwycięstwa. – Król westchnął ciężko i oparł obie dłonie na blacie stołu przymykając jednocześnie powieki, jakby myśl o ciągłym zagrożeniu nie pozbawiała go sił. Gdy w końcu otworzył powieki i podniósł spojrzenie błękitnych oczu na Argesa wyglądał na zrezygnowanego. – Powiedz mi jak wyglądają przygotowania do decydującego starcia.

– Wszystko gotowe, wasza wysokość. Jutro o świcie nasze oddziały znajdą się na pozycjach. – Podszedł do mapy i wskazał ręką na punkty strategiczne, które właśnie wojska wierne królowi zajmowały i gdzie miały się przyczaić na wroga. – W północnych lasach stacjonuje obecnie dwadzieścia tysięcy elfich łuczników, cztery tysiące ciężko zbrojnych centaurów i prawie czterdzieści tysięcy doborowej piechoty złożonej z ludzi, krasnoludów i minotaurów. Setki driad zamieszkujących te tereny zobowiązało się udzielić nam pomocy. Nie ma siły by przedarli się właśnie tędy.

– Dobrze. A pustynia Elen-Dal? Czy poczyniłeś odpowiednie przygotowania by zażegnać zagrożenie, również z tej strony?

Arges zmarszczył brwi i przesunął palcem po mapie zatrzymując je w innym miejscu i przesuwał w nim w miarę jak odpowiadał na pytanie.

– W wąwozie zbrojnym stacjonuje obecnie osiem tysięcy łuczników i dwadzieścia trzy tysiące piechoty. Wojska uzurpatora nie znajdują się jeszcze w zasięgu wzroku z fortu, ale informacje zwiadowców donoszą że mamy tam znaczną przewagę i nie powinniśmy mieć problemów z odparciem frontalnego ataku. Teren nam sprzyja wasza wysokość, wygramy.

– Oby tak było przyjacielu, oby tak było. – Król westchnął chociaż było widać, że jest zadowolony z poczynionych przygotowań. Po chwili milczenia ponownie spojrzał na swojego dowódcę i uśmiechnął się lekko, w żadnym razie nie był to przekonujący uśmiech. – Możesz odejść.

Arges skłonił się i wyszedł z komnat należących do króla. Gwardziści, którzy nadal trzymali straż przy wejściu, zachowali kamienne wyrazy twarzy i zdawali się żywymi posągami. Nawet nie mrugnęli kiedy ich dowódca przeszedł obok i udał się samotnie na spacer kamiennym korytarzem pogrążony w myślach. Zastanawiał się dlaczego król nie zapytał go jak przygotowany jest zamek, na wypadek ewentualnego napadu. Prawdą było, że zamek osłaniały potężne mury a w garnizonie stacjonowało trzy tysiące łuczników i dwanaście tysięcy elitarnej piechoty. Do tego cztery tysiące ciężkiej jazdy i oczywiście królewska gwardia składająca się z ponad trzystu mistrzów fechtunku. Taka siła powinna pozwolić na utrzymanie zamku i zwyciężenie wroga jeżeli udało by mu się przebić i dojść aż pod mury. Arges zrobił wszystko co w jego mocy by zapewnić zwycięstwo oddziałom królewskim, mimo to gnębiły go wątpliwości. Zazwyczaj pogodna i gładka twarz teraz była naznaczona głębokimi zmarszczkami, które nie schodziły z niej nawet na chwilę. Do jego uszu doszły pogłoski, że wysłane nieprzyjacielskie oddziały są tylko czołowymi jednostkami zwiadowczymi, a za nimi schodzi z gór o wiele liczniejsza armia. Arges nie chciał w to wierzyć, nie mógł sobie wyobrazić aż takiej potęgi, ale jeżeli okazałoby się, że to wszystko prawda, jedynie cud mógłby ocalić ich od niechybnej zguby…

 

***

 

– Piki w dół! – Ryknął dowódca piechoty przejeżdżając w pełnym galopie przed linią swojego oddziału. Wszyscy w jednej chwili opuścili groty włóczni i wbili jej trzony w ziemię. W odległości kilkuset metrów widać było olbrzymią chmurę pyłu. To wroga kawaleria rozpoczynała natarcie. – Założyć strzały na cięciwę! – Pikinierzy w napięciu nasłuchiwali za swoimi plecami odgłosu napinanych łuków. – Przygotować się do strzału! – Kolejny krzyk i setki strzał przemknęło nad ich głowami by ze straszliwą szybkością opaść na pierwsze widoczne jednostki wroga. W tej właśnie chwili zapanował totalny chaos. Pole bitwy stanowił jedynie zamęt i krzyk umierających istot. Łucznikom udało się oddać jeszcze kilka strzałów, lecz morze wrogich jednostek zdawało się nie mieć końca. Setki ciał spoczywało teraz na ziemi, barwiąc ją na szkarłatny kolor. W pewnym momencie pierwsza linia obrony załamała się i pierwsze oddziały zwarły się w zajadłej walce. Szczęk broni podobno było słychać w promieniu kilkunastu mil. Podobno ci, którym nie wytrzymały nerwy zdezerterowali i zaczęli nieść w głąb kraju wieść o porażce mimo, że walka nadal trwała, a obie armie nie posunęły się do przodu nawet o krok.

Koniec

Komentarze

Pierwsza moja uwaga jest taka - prezentuj test gotowy albo w ogóle go nie pokazuj. Tertio non datur.
Druga - po co zamieszczasz fragment, gdzie nic się nie dzieje. Jakieś wyliczenia wojsk, trzy zdania bitwa, jeden drewniany dialog. Brak wyraźnego wątku. Wydawałoby się, że okazanie publiczności fragmentu ma na celu reklamę i przyciągnięcie czytelników. Wydawałoby się...
I trzecia - obrona państwa to sytuacja, która powinna wzbudzić jakieś emocje. Jak mam się bać, że zniszczone zostanie coś, co składa się z iluś tam tysięcy papierowych piechurów, zamku i króla? Ostatecznie każda bajka zawiera takie elementy.
I jeszcze czwarta -- poprawnie jest ODNOŚNIE DO.
*
Podsumowując, na stronie tekstu nie da się przedstawić świata, bohaterów i jeszcze zarzewia konfliktu. Można wyliczyć skład armii, ale bez szerszego kontekstu czytelnik i tak nie wie, co te jednostki znaczą. Im większy rozmach, tym więcej stron. Wniosek a contrario wyciągnij sobie sam.
pozdrawiam

I po co to było?

Po przeczytaniu powyższego prologu mam bardzo pobobne odczucia co mój przedmówca. Dobry prolog powinien rzucać na kolana, powinienen kipieć od emocji i dramatycznych wydarzeń. Jeśli tak nie jest, czytelnik ziewnie rzewnie i więcej do tekstu nie wróci. 

Wszyscy popadają w panikę... 
- w panikę się wpada, popada się w obłęd.
 
 Pozdrawiam

Zgadzam się z przedmówcą. Za krótkie by powiedzieć coś dobrego, a pewnymi niedociągnięciami sprawia raczej kiepskie wrażenie. Zaimków osobowych nie pisze się dużą literą, miejscami też z dialogami problem. Jednak może to być ciekawy pomysł, gdybyś wrzucił coś więcej, więcej można by na jego temat powiedzieć.
Pozdrawiam

Chciałbym zwrócić uwagę na inny szczegół. Czy potrafisz przedstawić sobie plastycznie armię ponad sześćdziesięciu tysięcy wojów, stojących obozem w leśnej gęstwinie? Wszyscy oni potrzebują jeść, pić, przemieszczać się i, hm... przynajmniej raz dziennie odwiedzić obozową latrynę. Wszystko to wygląda bardzo ładnie, dopóki nie przedstawimy sobie całej sytuacji w rzeczywistości. Swego czasu Feliks W. Kres wpadł w podobną pułapkę, obrazując ślicznie manewry ciężkiej konnicy. :)

całość wygląda jak próba literackiego zapisu scenariusza gry fantasy. mamy średniowieczne rekwizyty, mamy tę całą fantastyczną menażerię. wyliczenia jednostek również wydają się być elementem jakiegoś systemu gry.
ja nawet lubię tego typu klimaty. np. bitwa o helmowy jar,  ale nie dlatego że ścierające się armie robią dużo hałasu!
reasumując mamy pewne przetasowanie motywów i schematów ale nic ponadto.
wiele do życzenie pozostawia też styl, np. zmarszczki, które (skubane) nie chcą zejść z twarzy smutnego króla

w sumie to z prologu nie wiadomo co się tak naprawde tam dzieje, poza tym że jest wojna i radzą się król i ten drugi - prolog powinien zawierać coś takiego. np 

miejsce akcji - pogranicze, pierwsze miejsce natarcia hordy
czas akcji - brzask, albo noc, wczesne lato po roztopach, gdy jest sucho - albo przeciwnie zimna, wiosna gdy są roztopy (co samo w sobie skaze hordy na niepowodzenie kampani przez trudne warunku)
obiekt akcji - jakiś bohater który ujdzie z zyciem z całej masakry, wpadnie w niewolę, etc.. albo nawet posłaniec, który czztował na terenech pogranicza i kilka dni wcześniej dowiedział się o nadciągającej hordzie, ale w jakis sposob umarł w czasie jazdy ku ostrzeżenia królestwa (zboje go zaciupali, niedźwiedź co tam chcesz) i przez to zgineła wiocha

może nawet króla zabili - pomyśl nad czymś orginalnym, zwykła narada jest nudna, a powinna być orginalna, ma decydować o życiu i śmierci, poświęceniu tysięcy ludzi aby inni mogli życ, musi być coś takiego 

wg mnie, powinieneś nie przerywać pisania. a nawet jeśli tego nie ukończysz, to pisz następne i tak w kółko, aż dojdziesz do czegoś co ma ręce i nogi. inteligencja, zdolności pisarskie, wyobraźnia nie przychodzą od tak sobie tylko dlatego że zaczeło się pisać, trzeba je rozwijać, podobnie jak mądrość.. ale dobry pisarz potrzebuje czegoś więcej, natchnienia - i to nie z książek, filmów, tylko z życia.
 i o to cała filozofia

a i każda akcja wywołuje reakcję, 
decyzje królów mogą wpłynąc na reakcje społeczeństwa, buntym rodzenie się bohaterów.
np. bohater będzie miał za złe królowi to że ten wycofał wojska z jego osady, gdy horda miała natrzeć i poprzysiągł zemstę - wiem, to nie jest zbyt wyszukane, ani orginalne, ale coś takiego mi się podoba, w swej 0prostocie, tylko cała sztuka polega na tym jak zrobić z takiego motywu coś tajemniczego, misternego, wyjątokowego, swoją drogą wojnę też można tak przekształcić - pomysł nie jest ważny, tylko to jak go zrealizujesz 

Podzielam zdanie przedmówców.
Mimo starania o bogatość opisu, utrudnia to tylko czytanie. Powinno czytać się płynnie, a ja wciąż powracałam do początku zdania by je lepiej zrozumieć. W ten sposób straciłam możliwość zatopienia się w klimat.
żeby nie być gołosłowną:

"A cała historia zaczęła się" - bez "A" po co?

"jeżeli chodziło o spotkanie z królem regulamin mówił jasno, że nikomu nie można się doń zbliżać samemu w obliczu zagrożenia." - kompletnie nie zrozumiałe dla mnie zdanie. A tak nawiasem: zdanie zrozumiałe ma do 16 wyrazów. Im mniej, tym się lepiej czyta. 

 "Gdy w końcu otworzył powieki i podniósł spojrzenie błękitnych oczu"- powieki się powtarzają, z poprzedniej linijki, spojrzenie oczu? masło maślane trochę.

"Założyć strzały na cięciwę!" - no to na cięciwy

itd. Mniej szczegółowości więcej płynności.

 

no tak. Ciut błędów masz. A co do płytkości fabuły to się nie zgodzę. Król w depresjii a śmiertelne zagrożenie nad krajem? Nie wróży to niczego dobrego. Nudna wyliczanka armii? no tak, całe doliny są zasłane namiotami pośpiesznie rozbitych namiotów ale i tak horda przebiła się przez to wszystko. nie wiem jak wy ale ja nie widzę zbyt świetlano dalszej historii królestwa. No, o ile Kapitan Gwardii Królewskiej czegoś nie zrobi.(Ja bym tam obalił nim króla w sytuacji kryzysowej lub chociarz sprytnie manipulowł władcą, ale to tylko moje pomysły na dalszy rozwój fabuły) Czekam na dalszy ciąg.

Moim skromnym zdaniem ten prolog jakiś taki nijaki. Nie mam pojęcia jak ma wygladać prolog, jednak jestem pewien, że nie tak. Nijacy bohaterowie( bo króla też liczę) i ta wyliczanka wojsk. Na dodatek łucznicy w lesie, kawaleria w lesie... Jak tu się bić. No i sama scena bitwy marna. Wcześniej wymieniasz oddziały liczące po kilka tysięcy łuczników a w tej bitwie to jest ich kilkuset. Poza tym poczytaj trochę jak wyglądała średniowieczna bitwa. Bo tu wygląda to tak jakby łucznicy wystrzelili co mają wystrzelić a potem już żadnej taktyki. Nic.
Błędów też jest sporo.

Pozdrawiam. Pisz dalej. Czytaj.

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Cóż, prolog trochę nudnawy. Zgadzam się z przedmówcami, co do tego, że powininen on stanowić coś w rodzaju reklamy, dlatego też warto by było, żeby był tajemniczy i z wartką akcją. Niby jest bitwa, ale więcej tu wyliczania poszczególnych jednostek niż samej akcji. Co do osoby króla, to jest on jakiś taki... bezbarwny, podobnie, jak Arges (imię tego bohatera nasuwa mi od razu skojarzenie z jedną z powieść wampirycznych i nijak nie mogę odciąć się od skojarzeń). O Argesie (choć ja bym tu użyła "e" ruchomego, ale to już sprawa wyczucia autora) wiemy jedynie, że ma popielate włosy i bystry wzrok - trochę mało, bo można się domyślić, że skoro jest dowódcą wojsk to pełni jakąś ważną rolę, czy też może nawet jest głównym bohaterem? Przydałby się dokładniejszy opis, np. ubiór, sylwetka, znaki szczególne itp.

Błędów też trochę jest, ale nie jest tragicznie. Wystarczyłoby pewnie, żeby dokładnie sprawdzić tekst ze dwa razy przed opublikowaniem.

W każdym razie, nie zrażaj się, tylko pisz dalej.

Nowa Fantastyka