- Opowiadanie: gamemen3 - Parcie na Tarcie

Parcie na Tarcie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Parcie na Tarcie

"Parcie na Tarcie" – Część 1 (Prolog)

 

"W ciemną, oczywiście burzliwą, noc w barze „Pod krzywym kapeluszem” gawędziły sobie dwie czarno odziane postacie. Sala była mała i raczej nie szczelna, gdyż deski z których została zbudowana, swoją młodość miały już dawno za sobą. Także stoliki, najzwyklejsze na świecie blaty z drewnianymi nogami nie prezentowały się urokliwie. O dziwo, podłoga prawie nie skrzypiała, zapewne dlatego, że zbyt wiele osób po niej nie chodziło. Przynajmniej przez ostatnie dziesięć lat. Lada Barmana miała swój klimat – tego nikt by jej nie odmówił. Lekko zaplamioną świeżą krwią z domieszką najtańszych i najgorszych trunków (lepszego określenia nie można znaleźć). Długością nie przekraczała czterech metrów. Cała sala miała banalnie prosty układ – wejście znajdowało się z naprzeciwko lady, a wokół leżały, przepraszam, stały stoliki wraz z małymi stołeczkami. Lecz wróćmy do naszych dwóch zakapturzonych gości. Obydwaj byli raczej wątłych kształtów. W półmroku świec nie można było dostrzec twarzy, ale zapewne do pięknych oni nie należeli. Usytuowali się w samym koncie baru.

– Słuchaj Thorgal… Ja naprawdę nie uważam, że jesteś szalony, ale nawet jeśli ktoś Ci uwierzy to i tak Ci nie uwierzy i każe ściąć. I skończy raczyć się Malzeriańską zupą ze świerzych kości.

– Wiesz, to nie ma większego sensu, ale dobra. On musi mi uwierzyć, to tam jest, a oni dobrze o tym wiedzą. – postać, zapewne o imieniu Thorgal, lekko przesunęła się na swoim zniszczonym stołku, coś wisiało w powietrzu. Mógł bo być smród ostatniej powodzi, ale nigdy nic nie wiadomo.

– Mimo to…

– Słuchaj… Oni wiedzą, że to tam jest. Ja wiem za to, gdzie znajduje się dokładnie.

Przez małe skrzypiące drzwi wtargnął do baru człowiek. Odziany w dostojne szaty wojownika, z obowiązkowym kapturem, który przesłaniał całą twarz. Jednak nie będzie miał on zbyt wielkiego znaczenia w fabule, gdyż zginie za jakieś 10 minut. Usytuował się przy ladzie i zamówił Whasky. To odmiana napoju alkoholowego. Produkują go tylko gremliny z północnej równiny Lorg’Dan. Nikt nie wie jak powstaje – każdy wie jak działa.

– Barman! – głos tajemniczego wojownika był mocny i głęboki. Typowy głos bohatera, który w dzieciństwie stracił rodzinę i poprzysiągł zemstę.

– Czego? – barman widocznie nie miał zbyt dobrego nastroju, co prawda zdarzały się mu lepsze dni, ale ostatni był wczoraj, więc roczny limit został wyczerpany.

– Jeszcze jedną kolejkę. – oparł swoją rękę o ladę, a na niej położył swoją delikatną głowę.

Wróćmy jednak to naszych dwóch głównych postaci. Rozmowa między nimi rozgorzała. Zaczęły się typowe gestykulacje i co mocniejsze słowa.

– Rinwoxsie! Ja zginę! Nie możesz tego pojąć. A niech Cię R’kzal pochłonie.

– Nie mogę wziąć na siebie takiej odpowiedzialności. Jak zapewne wiesz, mam niebywały talent do pakowania się w różnego rodzaju kłopoty. Więc może zrobimy tak, ja stąd wyjdę i udam, że nigdy się nie spotkaliśmy, wrócę do miasta i postaram upić się najtańszym winem! Przy odrobinie szczęścia uda mi się nie wplątać w kolejne kłopoty.

– Ale mnie powieszą!

– Powieszą to pojęcie względne. Uznaj to za… test liny.

– Ale to mnie udusi i zabije!

– Każdy test wymaga poświęceń. – Rinwox zaczął gorączkowo spoglądać za siebie, czuł zbliżający się przypływ wrażeń, a ten w jego przypadku nigdy nie kończył się dobrze.

– Myślałem, że uda mi się to zrobić po dobroci, ale chyba się myliłem…

Thorgal wstał, z jego oczu strzeliły małe snopy światła. Po chwili jednak zgasły i zaczęły ciemnieć. Jego krzesło nagle upadło z hukiem. W pomieszczeniu czuć było lekkie podmuchy wiatru. Wyciągnął swoją prawą dłoń, pochylił się i położył na głowie towarzysza. Trzymał ją przez parę sekund, następnie cofnął ją i padł na ziemie. Rinwox wyglądał na wystraszonego. Czuł jakby ktoś zrobił mu tunel w głowie, do które wpuścił pędzący pociąg, który zaraz ma się wykoleić. Przy czym pociągiem były informacje. I to informacje, które mogły zagrozić porządkowi świata. Ba! Nawet wszechświata. Może nie w rękach takiego nieudacznika, ale jeśli przez przypadek wyszły by one na jaw… Bohater padł na podłogę. Po paru chwilach jednak wstał, kurczowo trzymając rękoma stół i zobaczył, że Thorgala nie ma. Jednak w miejscu gdzie konał została karteczka. Rinwox podszedł, schylił się, a następnie podniósł kartkę. Napisane było na niej

 

„Witaj Rinwox

Jak zapewne zauważyłeś – nie ma mnie tu. Jestem w innym wymiarze, nie próbuj mnie szukać, nie masz wystarczających umiejętności by przenieść się między wymiarami. Nigdy nie uważałeś na lekcjach, a teraz… O czym ja to? A tak. Wracając do rzeczy. Dzięki zaklęciu Altreg posiadłeś tajemną wiedzą na temat miejsca spoczynku artefaktu, wiesz jakie szkody może on spowodować. Musisz się teraz pilnie strzec. Tylko ty wiesz gdzie on się znajduje i tylko ty możesz go zniszczyć. Taką też dostajesz ode mnie misje. Zapewne pytasz się – „dlaczego ja!?”. Cóż, prawdę mówiąc tylko to byłeś w pobliżu… Inaczej wybrałbym kogoś z większymi kompetencjami. Nikomu nie zdradzaj informacji. Wróć do miasta i odwiedź mój dom. Klucz znajdziesz pod wycieraczką. Staraj się nie wyróżniać z tłumu. Następnie zdobądź jakichś towarzyszy, zapewne los podsunie Ci jakichś zacnych mężów. Pisana Ci jest wielka przyszłość, dlatego uważaj na siebie.

Żegnaj i powodzenia”

 

Z oka Rinwoxa uroniła się łza, gdy przeczytał ostatnie zdanie o tym, że pisana jest mu wielka przyszłość… On zdecydowanie wolał małą i szarą przyszłość, najlepiej nie obfitującą w nic przyprawiającego o szybsze bicie serca. Kartka nagle zniknęła, rozpłynęła się. Uderzył grom. W oddali słychać było tętent kopyt, ktoś się zbliżał. Wiedzieli już co tu się wydarzyło, a ważna była dla nich tylko jedna osoba… Rinwox. Jednak co doprowadziło do takiego obrotu zdarzeń? By się tego dowiedzieć, musimy cofnąć się o tydzień wstecz."

 

Pozdrawiam

 

PS. W założeniach ma to być pastisz/parodia fantasty ; ).

Koniec

Komentarze

Niezłe, ale trochę za krótkie, żeby możnabyło powiedzieć więcej.
Więc pozostaje mi czekać na następną część:)

To dopiero prolog ;). Chcę tylko sprawdzić czy ogólny pomysł się podoba.

Pozdrawiam

Dla mnie to jest mocno nieczytliwe. Raz - źle zapisujesz dialogi (słynny poradnik Mortycjana do znalezienia na stronie), dwa - wbrew temu, co możesz sobie myśleć, pomysł z tego rodzaju kpieniem z fantasy jest tak oklepany, że stał się już kanoniczny. Nic oryginalnego. Trzy - gawędziarski styl Ci nie wychodzi. Pewnie to kwestia ćwiczeń. Cztery - jak na razie opisy leżą na całej długości (Lada Barmana miała swój klimat, Z oka Rinwoxa uroniła się łza, Usytuowali się w samym koncie baru). Co do opisów jeszcze - kolejność opisywania jest zbyt chaotyczna. Ćwiczenia. 

Pozdrawiam 

Hej. Wiem, że pomysł jest oklepany :]. Ale w tym świecie wszystko jest oklepane. To jak kotlet z przedwczoraj - nie ważne, że stary, ważne że ładnie wygląda ;). Nie próbuję być gawędziarski i nie wiem jak styl może nie wychodzić, ale to tylko moja niedomyślność : p. Nie rozumiem dlaczego opisy leżą, mógłbyś wytłumaczyć? Ja widzę w nich sens :x. A do poradnika Mortycjana zajrzę : ].

Pozdrawiam i dzięki za uwagi.

nie ważne, że stary, ważne że ładnie wygląda
Problem w tym, że nie smakuje.

nie wiem jak styl może nie wychodzić
Normalnie. Próbujesz, niby jest fajnie, a jednak nie jest. Nie wychodzi. Można próbować skakać o tyczce, można próbować pisać. Jeśli się wcześniej nie przygotowałeś - coś nie wyjdzie. W skoku o tyczce prawdopodobnie po prostu nie wyskoczysz, a tutaj leży Ci niewyrobiony styl. Poćwiczysz, będzie lepiej. 

Nie rozumiem dlaczego opisy leżą
Bo są kiepskie. 

(...) gawędziły sobie dwie czarno odziane postacie. Sala była mała i raczej nie szczelna (...)
Przejście jest kompletnie z, przepraszam, dupy. Piszesz o postaciach, a zaraz sala. 

zapewne dlatego, że zbyt wiele osób po niej nie chodziło
Im bardziej się coś używa, tym szybciej się to zużywa.

Lekko zaplamioną świeżą krwią z domieszką najtańszych i najgorszych trunków (lepszego określenia nie można znaleźć).
Co to w ogóle za zdanie jest? Przeczytaj to sobie na głos i znajdź w tym sens.

Długością nie przekraczała czterech metrów.
To świetne, że w wyobraźni mam linijkę!

Cała sala miała banalnie prosty układ - wejście znajdowało się z naprzeciwko lady, a wokół leżały (...)
Znów kompletnie znikąd wtrącony opis ogólny.

I tak dalej. Masa tego. W opisach trzeba sobie przyjąć jakąś zasadę: normalnie opisuje się od ogółu do szczegółu, w odpowiedniej kolejności (podobnej do kolejności postrzegania). Idzie to jakoś tak: światło, ruch, kolor, kształt, detale. Dźwięki przed zapachami. Nie pamiętam dokładnie, ale z pewnością Achika mnie poprawi, jesli to przeczyta. 
Taka kolejność wynika ze sposobu postrzegania i wyobrażania, jest najbardziej naturalna dla człowieka. Przykład: jeśli opisujesz człowieka i świetnie opiszesz jego strój i wygląd, a na koniec dodasz, że biegnie... No, mnie by to zdenerwowało, bo burzy mi całe wyobrażenie danej sceny, bo zacząłem sobie wyobrażać stojącego człowieka. Dlatego najpierw dajesz znać, że biegnie, a potem dopiero lecisz dalej z opisem. Proste. To tak na początek opisywania.

Pozdrawiam 

"Nie rozumiem dlaczego opisy leżą
Bo są kiepskie." - ;]

Mówiać o tych kotletach, to nie mówiłem o swoim tylko ogólnie : P.

Miałbym jeszcze parę uwag i zastrzeżeń, ale już jest późno. Z większośćią uwag jednak się zgadzam.

Pozdrawiam

Jeśli nie zauważyłeś, to podpowiem Ci, że w poście wyżej masz dość dokładne wyjaśnienie kilku największych błędów, które popełniasz podczas opisywania. Zaraz pod tym, co raczyłeś zacytować. Wyjaśnienie ciągnie się aż do słowa "pozdrawiam".

Pozdrawiam 

Masakra ortograficzna.

Sala była mała i raczej nie szczelna
Po pierwsze, nieszczelna, a po drugie, nieszczelne to mogą być ściany, ale raczej nie sala. Sale z reguły szczelne nie są (no, chyba, że sale konferencyjne na statku kosmicznym), bo mają drzwi i okna, które rzadko kiedy są hermetyczne.

gdyż deski PRZECINEK z których została zbudowana, swoją młodość miały już dawno za sobą.

Pomijając młodość desek (powiedzmy, że podpada pod humorystyczność stylu), to na pewno nie "swoja", bo przecież nie można mieć za sobą młodości cudzej, prawda? To się nazywa nadzaimkoza i źle świadczy o opanowaniu języka.

 Także stoliki, najzwyklejsze na świecie blaty z drewnianymi nogami PRZECINEK nie prezentowały się urokliwie.
  Lada Barmana
Barman to imię?

Lekko zaplamioną świeżą krwią z domieszką najtańszych i najgorszych trunków (lepszego określenia nie można znaleźć).
Zaplamiona.

Cała sala miała banalnie prosty układ - wejście znajdowało się z naprzeciwko lady,
Bez "z".

 Obydwaj byli raczej wątłych kształtów.
Bardziej po polsku byłoby "wątłej postury".

 W półmroku świec nie można było dostrzec twarzy, ale zapewne do pięknych oni nie należeli.
A po co to "oni"?
No i świece nie wytwarzają półmroku. :-)

Usytuowali się w samym koncie baru.
Rety, bar miał rachunek bankowy?!

Ja naprawdę nie uważam, że jesteś szalony, ale nawet jeśli ktoś Ci uwierzy to i tak Ci nie uwierzy i każe ściąć. I skończy raczyć się Malzeriańską zupą ze świerzych kości.
1) zaimki wielką literą tylko w korespondencji
2) przymiotniki małą ilterą
3) świeŻych!

Wszystko zostało już powiedziane. A ten poradnik to TU jest, jeśli go szukasz.

kiepsko ci to wyszło kolego.
pozdrawiam

Nowa Fantastyka