- Opowiadanie: Jarrec - Tajemnicza misja w kosmosie [FANTASTYCZNY KICZ 2011]

Tajemnicza misja w kosmosie [FANTASTYCZNY KICZ 2011]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tajemnicza misja w kosmosie [FANTASTYCZNY KICZ 2011]

W hołdzie dla Wielkiego Wojownika Kina – Edwarda Wooda jr.

 

Był rok 2000. Robot XY-011Z jechał powoli taśmociągiem na statku kosmicznym ZYREX. Antenka na jego głowie pulsowała i wydawała elektroniczne odgłosy. Za chwilę robot miał przekazać raport kosmicznym pilotom statku.

ZYREX zbliżał się powoli do Marsa, ciągnąc za sobą smugę ognia. Kapitanem statku kosmicznego był dzielny John Smith. Dzięki swoim udanym misjom zyskał wiele medali, na przykład Złotą Odznakę Kosmicznego Zdobywcy, Złotą Odznakę Żołnierza Przestrzeni i Platynowy Medal Obrońcy Kosmosu. Tym razem jednak otrzymał wyjątkowo odpowiedzialne zadanie. Celem misji ZYREXa było zbadanie, czy na Marsie istnieją inteligentne formy życia.

– Od powodzenia pańskiej misji zależy cała przyszłość Ziemi i wszystkich narodów – powiedział Johnowi Smithowi prezydent Stanów Zjednoczonych przed startem z przylądka Cannaveral.

– Tak jest, Sir – odpowiedział mu kapitan John Smith.

Tymczasem na statku kosmicznym ZYREX przesuwane drzwi otworzyły się z sykiem. Zamigały czerwone, niebieskie i zielone lampki. Robot XY-011Z zatrzymał się w kabinie pilotów. John Smith, ubrany w skafander z wielkim, kulistym hełmem, odwrócił się do robota. Maszyna zaczęła drukować raport na długim zwoju perforowanego papieru. John Smith w błyskawicznym tempie odczytał rzędy zer i jedynek. Nie ulegało wątpliwości: z pierwszych badań, przeprowadzonych przez czujniki statku kosmicznego, wynikało, że na Marsie istnieją inteligentne formy życia!

– Coś nieprawdopodobnego! Na Marsie jest życie! – oznajmił John Smith pozostałym pilotom.

– A więc nie jesteśmy sami w kosmosie! – odpowiedzieli piloci.

Statek kosmiczny ZYREX zaczął podchodzić do lądowania. Doskonałym lądowiskiem okazał się jeden z marsjańskich, płytkich kraterów. Przed lądowaniem część kosmonautów wydostała się przez właz na zewnątrz i zaczęła orbitować w przestrzeni kosmicznej. Statek, wydając z siebie elektroniczne pikanie, w huku i obłokach białego dymu, wylądował na środku krateru. Po chwili kosmonauci znaleźli się na powierzchni planety i zaczęli wykonywać pierwsze, ciężkie kroki w swoich potężnych kombinezonach. Prowadził ich dzielny kapitan John Smith.

Idąc pośród marsjańskich, czerwonych skał, dzielni kosmonauci ze statku ZYREX usłyszeli nagle przerażający ryk. Gdy wyszli zza skały, ich oczom ukazał się przerażający widok. Tuż przed nimi stał Marsjanin – straszliwy potwór. Miał osiem głów, a na każdej z nich kilkanaścioro oczu i czułków. Długi, oślizły, zielony tułów przypominał połączenie dżdżownicy i ogromnej jaszczurki. Z tyłu każdej głowy pulsował seledynowy mózg. Wszystkie osiem paszcz otworzyło się jak na zawołanie, a w każdej z nich ukazały się sześćdziesiąt cztery ostre zęby, gotowe, by pożreć dzielną ekipę z Ziemi.

– Potwór! Ratujmy się! – krzyknęli kosmiczni wędrowcy.

– Dzielni kosmonauci! Brońcie się! – wydał komendę John Smith.

Potwór nie czekał – natarł od razu na dzielnych kosmonautów. Jednym kłapnięciem paszczy odgryzł głowę pierwszemu z nich. Krew chlusnęła na czerwone, marsjańskie skały. Kilku innym kosmonautom potwór błyskawicznie odgryzł kończyny. Pozostali członkowie załogi statku kosmicznego ZYREX rozpierzchli się po okolicznych jaskiniach. Wydawało się, że nic już im nie pomoże, że skazani są na nieuchronną zagładę. A jednak dowódca kosmicznej wyprawy miał plan.

Kapitan statku kosmicznego ZYREX, John Smith, ukryty w skalnej rozpadlinie, jednym szybkim ruchem wyciągnął z plastikowej kabury najnowocześniejszy laser bojowy E-9485. Wycelował prosto między oczy potwora i wcisnął spust. Z lasera w stronę kosmity poleciała błyszcząca, czerwona wiązka światła. Po chwili potwór leżał martwy w kałuży ciemnozielonego płynu. Kosmonauci, którzy przeżyli krwawą bitwę, zaczęli zbliżać się powoli w stronę marsjańskiego monstrum.

– Ten potwór to chyba nie jest ta inteligentna forma życia, którą wykryła nasza aparatura – powiedział do kapitana jeden z kosmonautów, profesor Henry Johnson, który przewodził oddziałowi naukowców na statku kosmicznym ZYREX.

– Tak, to chyba nie jest ta inteligentna forma życia, którą wykryła aparatura naszego statku kosmicznego – odpowiedział kapitan po długim zastanowieniu, po czym cała ekipa kontynuowała swoją podróż przez Czerwoną Planetę.

Kosmonauci przemierzali dalej powierzchnię Marsa. Po chwili ujrzeli na horyzoncie dziwne miasto, złożone z półkolistych budowli, błyszczących i migających różnymi kolorami. Niestety, po chwili wokół załogi statku ZYREX zaczął unosić się dziwny obłok gazu. Wkrótce wszyscy kosmonauci stracili przytomność.

Kiedy John Smith obudził się, był przywiązany do czegoś w rodzaju stołu operacyjnego. Nad stołem pochylały się dwie przedziwne postaci. Tylko trochę przypominały swoim wyglądem człowieka. Każdy z humanoidów miał zieloną skórę, wielkie, okrągłe oczy i około sto centymetrów wzrostu. Na ich głowach wznosiły się antenki. Obcy posługiwali się bardzo dziwnym językiem.

Kapitan John Smith jak przez mgłę przypomniał sobie, co zobaczył po wylądowaniu na Marsie. Daleko na horyzoncie ujrzał wtedy niezwykłe latające obiekty. Nie przypominały one ziemskich samolotów, ani rakiet kosmicznych. Ich wygląd był podobny do dwóch złożonych ze sobą spodków.

„A więc to były właśnie pojazdy Obcych", pomyślał dzielny John Smith.

Dwóch kosmitów podniosło na Johna Smitha instrumenty przypominające skalpele. Odważny kosmonauta nie dał się jednak łatwo pokonać. Wytężył, jak to tylko możliwe, swoje potężne muskuły i z ogromną siłą rozerwał więzy, którymi był przywiązany do stołu operacyjnego. Kosmici natarli na kapitana ze skalpelami. Ten jednak cofnął się i po chwili powalił kosmitów kilkoma ciosami karate.

– A macie, potwory! Nauka u mistrza Lee nie poszła na marne! – rzekł John Smith.

Po chwili kapitan uwolnił kilku innych kosmonautów, którzy także byli przywiązani do stołów operacyjnych. Był wśród nich profesor Henry Johnson.

– Panie kapitanie! Ci kosmici stanowią zagrożenie dla nas, Ziemian, i dla pokoju na całym świecie! – rzekł Henry Johnson.

– Ma pan rację, panie profesorze! Musimy zlikwidować to zagrożenie! – powiedział kapitan.

Kapitan John Smith wyciągnął z kieszeni bombę z opóźnionym zapłonem. Po chwili zainstalował ją w laboratorium kosmitów. Uratowani kosmonauci na komendę kapitana opuścili laboratorium, a potem miasto. Gdy wszyscy byli już bezpieczni, kapitan John Smith odpalił bombę. Potężny wybuch zmiótł z powierzchni planety miasto kosmitów. Kosmonauci wsiedli do statku kosmicznego ZYREX i powrócili na Ziemię.

Za udział w misji, dzielny kapitan John Smith został odznaczony przez prezydenta Stanów Zjednoczonych orderem Złotego Wojownika Kosmosu. Podczas ceremonii wręczania orderu, prezydent powiedział:

– Pańska misja, kapitanie, uratowała Ziemię od wielkiego zagrożenia! Dzięki panu na Ziemi i w przestrzeni kosmicznej będzie panował pokój!

– Tak jest, Sir. Ku chwale Ojczyzny… i ku chwale całej przestrzeni kosmicznej! – odpowiedział kapitan.

Koniec

Komentarze

Sam nie wiem co o tym mysleć. No fakt, kiczowate toto strasznie. I chyba przy tej opini pozostanę.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Kicz aż cieknie po zdaniach tego tekstu. Ale w tym wypadku to dosyć "prosty" rodzaj kiczu: wyliczenia i ozdobniki. Nimniej skuteczny :)

Miał osiem głów a wystarczyło zastrzelić jedną żeby zdechł? I ilu jest w końcu tych kosmonautów? Ale zabawne. 

OK, do konkursu.

@wiedźmin - ależ już udzielam wyjaśnień!

ad 1 (głowy). Otóż kapitan John Smith wycelował swoim najnowocześniejszym laserem prosto w tułów maszkary, a dzięki superinnowacyjnemu wizjerowi na podczerwień udało mu się zlokalizować serce potwora. Wiązka laserowa trafiła podłego wroga prosto w serce, nie dając mu żadnych szans!

ad 2(kosmonauci). Przecież to jasne, że było ich wystarczająco wielu! Prezydent Stanów Zjednoczonych wiedział, kogo wysyła. To skromny człowiek, z byle g....m nie wyskoczy!

PS Jeszcze ad 1). To, że wycelował między oczy potwora, to oczywiście nie ma znaczenia, gdyż supernowoczesny wizjer i system celowania nakierował go automatycznie na potworze serce.

Widzisz musiałeś udzielić aż dwóch odpowiedzi czyli coś jest nie tak nie wynika z tekstu. Ale zabawne po raz drugi.

Cóż, filmy Wielkiego Mistrza, Wojownika Kina, któremu w hołdzie napisałem to opowiadanie, cechowały się podobną konsekwencją ;)

To zacznij robić filmy.

Nowa Fantastyka