- Opowiadanie: meksico - Cena jednego dnia

Cena jednego dnia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Cena jednego dnia

Kobieta, którą Zygmunt zobaczył nad brzegiem spowitego we mgle jeziora, wydała się mu najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek miał okazję oglądać. Być może sam fakt, że była nagusieńka, przyczynił się do takiej oceny. W jaskrawym świetle poranka, wilgotne ciało młodej nieznajomej, sprawiało wrażenie ulotnego, tak jakby za chwilę, miało się rozpłynąć przy najmniejszym podmuchu wiatru. Mężczyzna, stojąc kilkanaście metrów od brzegu, wypuścił z ręki wędkę. Nie takiej ryby się spodziewał. Czarne, długie włosy niewiasty, mokrymi falami przylegały do ramion i szyi. Z przodu sięgały jędrnych piersi. Zygmunta zamurowało. To może być piękny dzień. Pomyślał. Męska wyobraźnia podsunęła mu obrazy, których w normalnych okolicznościach, zwyczajnie by się wstydził. Lecz nie teraz, nie w tej sytuacji.

Kobieta patrzyła na niego. Wyciągnęła dłoń i gestem przywołała mężczyznę do siebie. Nie przejął się tym jak sam wygląda. W brązowych gumowcach i spodniach na szelkach nie prezentował się najlepiej. Podszedł wolnym krokiem. Wielkie orzechowe oczy, przyglądały się mu dokładnie. Poczuł mrowienie na karku. Tak jakby ktoś czytał w jego myślach, pragnieniach. Nie chciał tego. To co siedziało mu w głowie chciał zachować tylko dla siebie. Przecież, ma prawo do sekretów. Nikt nie może zaglądać w głąb jego duszy. Zaraz jednak odrzucił te pomysły. Zaliczył je do gatunku bzdur i niemożliwości. Naga kobieta jest tylko nagą kobietą. Może taki widok nie jest częsty ale się zdarza. I akurat padło na niego. Zamiast doszukiwać się dziury w całym powinien wykorzystać okazję. Przecież wie po co ona tu jest. Kobieta uśmiechnęła się do niego. Odpowiedział niezdarnym uśmiechem. O tak. Ona też tego chciała.

– Jesteś dobrym człowiekiem? – Spytała nadal wpatrując się w mężczyznę.

– Zaraz się przekonasz moja malutka jak bardzo. – Zaśmiał się.

– To mi wystarczy. – A potem szepnęła. – Idę do ciebie kochany… Idę…– Chwyciła go za rękę.

Kobieta, którą Zygmunt zobaczył nad brzegiem spowitego we mgle jeziora, wydała się mu najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek miał okazję oglądać. Nawet gdy wciągała go w spokojną, choć przerażającą toń jeziora nie przestał tak myśleć. Jakąś cześcią swojego ciała bronił się przed tym. Lecz wysiłki spełzły na niczym. Jak zahipnotyzowany dał się prowadzić młodej pani. Oglądał jej plecy i kształtne pośladki. Lecz z każdą chwilą było mniej do oglądania. Już po chwili z nad lustra wody wystawała tylko jej głowa.

Odwróciła się do niego przodem. Długie czarne włosy unosiły się na wodzie na wysokości ramion. Niczym macki ośmiornicy falowały delikatnie. Kobieta powtórzyła pytanie.

– Jesteś dobrym człowiekiem?

Nie potrafił wykrztusić nawet słowa. Stracił całą pewność siebie. Wystraszonymi oczyma patrzył na tajemniczą kobietę z jeziora.

– Nie musisz odpowiadać.– Spuściła wzrok. Na długich rzęsach osiadły kropelki wody. – Zaraz dowiesz się wszystkiego.

Gwałtownym ruchem szarpnęła go za rękę. Nie zdążył nawet zaczerpnąć powietrza. Lecz nie zdało by mu sie to na wiele. Ściągała go coraz niżej. Na samo dno jeziora. Woda którą mimowolnie pił rozrywała mu płuca. Lecz zanim wpłynęli do niewielkiej jaskini już nie czuł bólu. Uwolniona dusza była w miejscu gdzie nie istniały tajemnice.

Kobieta zwolniła uścisk. Bezwładne ciało opadało coraz niżej. Niczym przyciągane tajemniczą siłą. W dziwnej pozycji przylgnęło do kamienistego dna. Głuchy pomruk obwieścił początek uczty. Dno jaskini zdawało się falować. Kamienie tarły o siebie w dziwnym tańcu. Trup zatonął w skalnych okruchach. Trwało to jeszcze chwilę. Na sam koniec dno, jakby wypluło niestrawione resztki. Poszrpane gumowce, spodnie na szelkach, strzępy bielizny, tani zegarek wzleciały pod sklepienie jaskini wypełnionej wodą. Niesione prądem opadły na wielką stertę ubrań, usypaną na niewielkiej skalnej półce. Kobieta nie mogła czekać dłużej. Poczuła, że brakuje jej powietrza. To cudowne uczucie. Doświadczała go bardzo rzadko. Znów żyła. Czym prędzej wypłynęła na powierzchnię.

 

Kobieta miała na sobie starą, zniszczoną suknię. Na rękach trzymała kilkumiesiecznego chłopca. Tak bardzo go kochała. Siedząc na skórzanym fotelu zerkała za okno. Ściemniało się. Młody mężczyzna odebrał od niej niemowlaka. Pocałował ją w czoło.

– Wiem kochanie. – Szepnęła ze smutkiem. – Czas się kończy.

– Ale wrócisz.

Skinęła głową. Tak wróci. Coś, co mieszkało w jaskini na dnie jeziora, pozwoli jej na to. Domaga się ofiary. Lecz to nie wielka cena.

 

 

koniec

Koniec

Komentarze

Nadmiar przecinków niekiedy. Niedomiar niekiedy. Trochę przeszkadza w czytaniu.
Jak dla mnie niezbyt odkrywcze i trochę błędnie zapisane.
Z poważaniem
Lassar

Męska wyobraźnia podsunęła mu obrazy, których w normalnych okolicznościach, zwyczjnie by się wstydził. - literówka w słowie zwyczajnie.

Kobieta, którą Zygmunt zobaczył nad brzegiem spowitego we mglę jeziora - litrówka w słowie mgle.

Tekst nieciekawy, moim zdaniem. Zgadzam się z Lassarem, co do przecinków. Postawiłeś je chyba w wyniku losowania?. Podrawiam.

Mastiff

Dzięki za komentarze:D
Faktycznie mam problem z przecinkami:(
Mimo wszysto dziękuję za przeczytanie tego potworka:D
pozdrawiam

http://tatanafroncie.wordpress.com/

No interpunkcja rzuca się na czytelnika z pięściami. Do tego stosujesz tak krótkie zdania, że ma sie wrażenie jazdy ze świerzo upieczonym kierowcą, który w obawie przed soiągnięciem prędkości 20 km/h hamuje co trzy sekundy.

Co do treści: taka wariacja na temat Świtezianki. Niestety średnio udana. Zbyt banalna. Poszedłeś na łatwiznę.  

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ostatnio uparcie piszę "świeżo" przez "rz", przepraszam strasznie za tego byka ;)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dzięki za komenta Suzuki M. :D
no chyba masz rację... poszedłem na łatwiznę:D
może to dlatego, że teraz pisze powieść w kimacie podobnym do mojego pierwszego opowiadania na NF "i wszystko zniknie". Jest tak, że gdy już tamta powieść mnie męczy, nie mam siły(może weny) to odpoczywam sobie przy czymś prostym... może nie powinienem tego wrzucać ale uwagi i komentarze bardzo mi pomogą... jeśli nie przy tym opowiadaniu to przy następnych...
dzięki i pozdrawiam:D
a co do "świeżo" to uważam, że od czasu do czasu taki byk sie przyda:D

http://tatanafroncie.wordpress.com/

A mnie się podobało, taki sympatyczny szorcik z fajnym klimatem. Faktycznie nic odkrywczego, ale też nie odrzuca. Do przeczytania w wolnej chwili.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Fasoletti dziękuję:D sympatyczny szorcik to doskonałe stwierdzenie:D bo to nie miało być nic wielkiego:D
pozdrawiam:D

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Lecz to nie wielka cena. - to się pisze razem.

Shorcik taki sobie. Można przeczytać bez bólu, ale temat dość oklepany. W przedstawionym ujęciu nie ma nic nowego.

Pozdrawiam.

Witam
Mi się nawet podobało. pokazanie ludzkich żądz, które pchają nas w granice ryzyka. Zazwyczaj po fakcie stawiamy sobie pytanie czy było warto?
niby banał ale o takich rzeczach należy przypominac.
pozdrowionka

@Eferelin Rand - dzięki:D Jak już pisałem wyżej, ten tekst był dla mnie chwilą odpoczynku, odskocznią od tego nad czym teraz pracuję... Jeśli dało się przeczytać to i tak się cieszę:D

@masztalski - nie wiem co mam napisać:D komentarz na plus(choćby to tylko plusik) mile widziany... dziękuję...

pozdrawiam

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Banalna treść, straszna interpunkcja (jako zmora większości Polaków w tym również moja - do wybaczenia) i te krótkie zdania trafnie zobrazowane przez Suzuki M. Od pierwszych zdań wiadomo czym to się skończy, więc każda następna linijka nuży coraz bardziej. Nie ma się nad czym podniecać, nawet gdybyś dopracował ten tekst, nie uniknąłbyś najważniejszego błędu: oklepanego motywu. Pisz dalej.

Drogi JRWW wierz mi, nie o podniecenie mi chodziło:D Dzięki za komenta:D fakt, Ameryki to ja nie odkryłem:D Ale czasem pisze się dla samego pisania... Jak się ma blokadę przy innym tekście to dobrą metodą jest napisać coś prostego, lekkiego...Że nie wyszło z tego arcydzieło nie będę płakał:D
pozdrawiam serdecznie

http://tatanafroncie.wordpress.com/

A ja się muszę podpisać pod Fasem.
Przecież to jest całkiem niezłe.
A gdyby nie kilka sztampowych przymiotników i zwrotów, byłoby jeszcze lepsze. 
Zakończyłabym na "wypłynęła na powierzchnię". Reszta wydaje się niepotrzebna. 

Nowa Fantastyka