- Opowiadanie: susak - Wojownik Północy (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Wojownik Północy (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wojownik Północy (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Kapitan Elizabeth wspinała się po wiszącej drabinie, wchodząc na pokład statku latającego. Obcisły kostium wykonany z niezwykle wytrzymałego tworzywa doskonale podkreślał jej wdzięki. Wchodzący tuż za nią kapitan Nicholas wstrzymywał oddech patrząc ukradkiem na napinające się, jędrne pośladki. Kobieta jego marzeń znajdowała się tak blisko. Zawrzało w nim na samą myśl o tej bliskości. Większa jednak ogarniała go złość na myśl o tym, że nie kontroluje swoich reakcji. Nie chciał w ten sposób postrzegać kobiety, która mu towarzyszyła. Jeszcze niedawno była jego wrogiem. Powinien bardziej się kontrolować. Wystarczająco dużo pięknych kobiet znajduje się w jego królestwie. Tej jednej nie powinien darzyć żadnymi przychylnymi uczuciami. Zawarli chwilowy sojusz – to wszystko, co ich teraz łączy.

Gdy już znaleźli się na pokładzie Elizabeth otrzepała z siebie kosmiczny kurz. Posłańcy wciągnęli drabinę i wrota statku zamknęły się.

 

– Musimy się śpieszyć – rzekł Nicholas podążając za dzikim, walecznym spojrzeniem swej towarzyszki.

– Nasz lud jest zagrożony. – Skinęła głową Elizabeth.

 

Statek gwałtownie wystartował.

 

Nicholas zastanawiał się, jak do tego doszło, że on i ta niebywale piękna kobieta zdecydowali się zjednoczyć swoje siły. Gdy planetę napadli Wenancjanie nikt nie spodziewał się, że sprawa stanie się aż tak poważna. On, waleczny rycerz przestworzy miałby sobie nie poradzić z jakąś podrasą? Pfff… Przez długi czas nie brał takiej możliwości pod uwagę. Wczoraj jednak zmuszony był podjąć drastyczne środki. Wenancjanie wdarli się do głównej siedziby jego ojca i zagrozili, że wybiją wszystkich, jeśli Nicholas się nie podda. Cóż miał robić w takiej sytuacji? Wojska były już poważnie osłabione nieustannie toczącą się walką. Kierowany przymusem zwrócił się o pomoc do władczyni sąsiedniej planety. Aż ciężko uwierzyć, że ta niedoświadczona, młoda dziewczyna zdecydowała się osobiście towarzyszyć wojskom w czasie odbijania twierdzy jego ojca.

 

– Kiedy Wenancjanie po raz pierwszy napadli na naszą planetę, nie byliśmy na to gotowi – rzekła Elizabeth.

 

Nicholas z uwagą śledził ruchy jej drobnych ust.

 

– Zabili mojego ojca – wyszeptała. – Zabijali wszystkich: kobiety, dzieci, starców. Oni nie znają pojęcia litość. – Elizabeth odwróciła twarz, aby ukryć spływająca po policzku łzę.

 

Nicholas poczuł, że wpakował się w niemałe tarapaty. Jeszcze wczoraj królestwo, którym włada ta dama było na liście obszarów, które zamierza podbić. Teraz on sam siedzi tutaj, a całe jego ciało buntuje się przeciwko niemu. Zacisnął zęby w gniewie. Za wszelką cenę nie może ujawnić jaką reakcję wywołuje w nim jej bliskość. Jak ona zamierza zadbać o swoje bezpieczeństwo podczas bitwy? Nicholas odpiął gwałtownie pasy zabezpieczające i wstając ze swojego miejsca bez słowa udał się do kabiny pilota. Nie zabawił tam jednak długo.

 

– Wszyscy do górnego sektora!

– Co się dzieję? – zapytała Elizabeth.

– Zostań tutaj. – Nicholas zagrodził dziewczynie drogę. Szybkim ruchem wyciągnął miecz z pochwy. – Portal przestworzy został otwarty. Wenancjanie wdarli się na statek.

 

Elizabeth wstrzymała powietrze. Zostali napadnięci. Jeśli zginą w tej zasadzce cały lud znajdzie się w niewoli Wenancjan. Bez chwili zastanowienia pochwyciła dwa sztylety ukryte przy cholewce butów.

 

– Nie wygłupiaj się, dziewczyno! – wykrzyknął Nicholas.

– Zejdź mi z drogi. Pomszczę swojego ojca i cierpienia mojego ludu.

 

Nicholas dobrze wiedział, że ta uparta istota zrobi dokładnie to, co sobie postanowi. Nie posłucha jego rad.

 

– Kapitanie! Żołnierze potrzebują przywódcy! Potrzebujemy cię w górnym sektorze! – Jeden z doradców Nicholasa zawrócił z pola bitwy, aby go wezwać.

 

Rozwścieczony Nicholas wydał z siebie głuchy okrzyk. Skrzyżowanymi rękoma naparł z całej siły na drobną postać swej towarzyski. Elizabeth stała unieruchomiona pomiędzy zimną konstrukcją statku a silnymi ramionami kapitana.

 

– Zachowujesz się jak dziecko – wycedził przez zaciśnięte zęby zbliżając twarz do jej policzka.

– Kapitanie! Nalegam! – Paul przypomniał po raz kolejny o powinności prowadzenia wojowników do walki.

 

Nicholas poluźnił ucisk. Piersi Elizabeth rozprężyły się. Oddychała niespokojnie.

 

– Niech twój lud ma z ciebie jakiś pożytek – rzekł kapitan. – Jeśli tam zginiesz, nawet tego mieć nie będzie. – Posłał Elizabeth ostatnie spojrzenie, po czym ruszył do górnego sektora.

 

Walka była zacięta. Wenancjanie jako lud prymitywny nie znali litości ani strachu. Choć wojska Nicholasa miały lepsze wyposażenie, ciężko było im mierzyć się z taką ilością barbarzyńców. Dzielni rycerze Północy byli strudzeni i mniej liczni. Nicholas ruszył do ataku. Gdy tylko wojownicy ujrzeli z jakim zapałem walczy ich wódz, odzyskali swoje siły. Wenancjanie źaś rozpoznali kapitana i ruszyli z podwójna zaciekłością, aby go zabić. Ogromny smoczy posłaniec zaatakował Nicholasa powalając go na ziemię.

 

– Królestwo Północy należeć będzie do naszego mistrza – wysyczała smocza bestia, emitując w kierunku Nicholasa palący oddech.

– Nigdy! – wykrzyknął kapitan.

 

Zbierając w sobie siły odepchnął atak bestii. Potężny smok trzasnął ogonem. Gotowy był do zadania śmiertelnego ciosu. Miecz kapitana zabłysnął, przecinając ze świstem powietrze. O ułamek sekundy wyprzedził pancerny smoczy ogon. Klinga przeszyła bestię. Nicholas otarł pot z czoła. Pociągnął za rękojeść miecza, by wydrzeć go z ciała wielkiej jaszczurkii. Ostrze jednak zaklinowało się. W tym czasie jeden z Wenancjan ruszył od tyłu w stronę kapitana. Barbarzyńca gotów był rozszarpać go gołymi rękoma. Już zbierał się do uderzenia w potylicę gdy wirujący metal dosięgnął jego skroni. To sztylet Elizabeth pozbawił go życia. Ciało Wenancjanina runęło na ziemię. Nicholas spojrzał na swoją wybawczynię. Gdyby nie ta drobna istota, to on leżałby teraz martwy.

 

Wojownicy zachwiali się na nogach. Statkiem wstrząsnęło potężne uderzenie. Gdy sklepienie wehikułu zaczęło się sypać przerażeni Wenancjanie rzucili się do portalu przestworzy. Rozpoczął się odwrót. Jeden po drugim zaczęli znikać w kosmicznych wrotach. Nicholas pochwycił delikatną postać swojej towarzyszki. Własnym ciałem ochraniał ją przed sypiącą się konstrukcją.

 

– Co się dzieje!? – krzyknął jeden z rycerzy Północy.

 

Nie dostał żadnej odpowiedzi. Statek zadrżał ponownie. Dopiero gdy ostatni Wenancjanin zniknął w portalu grzmoty ucichły. Wszyscy znieruchomieli. Cóż miała oznaczać ta cisza?

 

– Portal został zamknięty – rzekł Paul. – Twoje wojska o pani – tu ukłonił się w stronę Elizabeth – napadły na statek matkę naszych wrogów. Przywódca Wenancjan leży martwy, oni sami zaś znaleźli się w pułapce.

 

Elizabeth wyprostowała się dumnie.

 

– Blask męstwa dzielnych wojowników oślepił dziś naszego wroga – rzekła. – Szala zwycięstwa przechyla się na naszą stronę. Lećmy do twierdzy twego ojca Nicholasie. Niech Wenancjanie wracają tam skąd przyszli.

 

Nicholas opuścił plac bitwy i udał się do kwatery kapitana. Zrozumiał, iż zawdzięcza Elizabeth więcej, niż komukolwiek innemu. Ocaliła jego życie, jej wojska pokonały wrogą armię. Teraz lecą razem, by odbić fortecę jego ojca z rąk nieprzyjaciela. Zrozumiał, iż popełnił ogromy błąd. Źle ocenił tą dzielną kobietę. Chciał siłą zniewolić jej lud. W zamian za to ona podarowała mu wolność. Czuł się podle, myśląc o tym, jaką krzywdę chciał jej wyrządzić. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dobrze znanego mu głosu.

 

– Nicholasie.

 

Odwrócił się w stronę swojego sprzymierzeńca. Bał się, aby nie zdradzić w tej chwili zbyt wielu uczuć.

 

– Źle cię oceniłem, Elizabeth – wyrzucił z siebie. Silnymi dłońmi ujął drobne dłonie Elizabeth. – Jeśli zdecydujesz się wybaczyć mi mój błąd obiecuję, że odkupię swoje winy.

 

Elizabeth nie kryła swojego zdziwienia. Podejrzewała wcześniej, że władcy Północy chcą najechać jej krainę. Liczyła na to, że sojusz, który teraz zawarli umożliwi jej utrzymanie dobrych stosunków z sąsiadami. Nie spodziewała się jednak takiej reakcji Nicholasa.

 

– Nicholasie – wyszeptała ponownie. Jej usta rozwarły się, a ciało zastygło.

 

Nicholas przywarł do niej swoim ciałem i mocno pochwycił ją za ramiona. Wzajemnie zatopieni w swoich spojrzeniach zdawali się wyczuwać swoje myśli. Elizabeth zmrużyła oczy. Gdy poczuła ciepło zbliżających się do niej ust cała zadrżała. Oboje, przeszyci dreszczem rozkoszy zapomnieli się w pocałunku, który uwolnił spalające ich od środka pragnienie.

Koniec

Komentarze

Kiczowate, że aż boli. czyli dobrze :)

To, co rzuciło mi się w oczy: raz psizesz Pólnocy, a kiedy indziej północy. Więcej konsekwencji :) Zawsze powtarzam, że opek powinien przelezeć z dzień, a potem nalezy go przeczytać raz pod kątem błędów technicznych, a potem na głos w celu wyłapania głupio brzmiących zdań.

podobają i się patetyczne imiona bohaterów - to, że cały zca spojawiają się w formie pełnej, a nie zdrobniałej i że brzmi to tak... harlequinowsko :P

Przepraszam za literówki, z emocji za szybko pisałam :)
I jeszcze pare rzeczy:
a) "Źle cię oceniłem Elizabeth" - coś tu nie gra interpunkcyjnie. Powinno być albo "Źle cię oceniłem, Elisabeth" bądź (chyba najlepiej) "Elisabeth, źle cię oceniłem".
b) jakie znowu opuścił PLAC bitwy? Nie polę czasem?
c) "Nie wygłupiaj się dziewczyno!" - też jakby brakowało przecinka, ale o tej godzinie nie jestem pewna :)

P.S. Nie ma to jak smoki w kosmosie ;>

Dziękuję za cenne uwagi. Rzeczywiście znalazłam zabłąkane "północy" z małej litery.
Wydaje mi się, że zarówno w zdaniu a, jak i w zdaniu c może być przecinek lub też może go nie być - zależy od kontekstu. Pewna nie jestem, bo ortografia i interpunkcja to mój odcisk na pięcie.
Myślę, że 'plac bitwy' jest tu ok, ponieważ bitwa rozgrywa się na statku kosmicznym :D

Poza tym niezmiernie cieszę się, że się spodobało jako kiczowate. Nie łatwo było to wyprodukować :)

Oj, i w a), i w c) przecinek być musi. Przed wołaczem przecinek się stawia.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Susak, myślę, że jednak powinno być "pole" bitwy, ponieważ kilka zdań wcześniej też użyłaś sformułowania "pole" bitwy.

Oj, zapamiętam teraz właściwości interpunkcyjne wołacza!

Będzie plac, będzie pole, od różnorodności głowa bardziej rozboli ;)

OK, do konkursu.

Wspaniałe! Aż zęby bolą. :)

Mocne! Mocne! Lepsze niż Paulo Coelho!

Straszne, te patetyczne odzywki i oczywiście miłość na końcu.
No i ten "kosmiczny kurz" :) 

Dla Was zstąpie nawet do piekieł niefrasobliwych miłostek :D (lub też polecę tam na smoczych skrzydłach) ;)

Nowa Fantastyka