- Opowiadanie: brumsztyk - Tajemniczy intruz

Tajemniczy intruz

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tajemniczy intruz

 

 

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwunasta. Słońce paliło mnie niemiłosiernie i miałem dość tego siedzenia na plaży. Nie widziałem nikogo znajomego, więc postanowiłem iść do domu. Nie zastanawiałem się nawet dlaczego tutaj przyszedłem. Popatrzeć na zgrabne dziewczyny? Pooglądać krajobraz? Nie wiem. Coś mnie w to miejsce ciągnęło. W domu powiedziałem, że wychodzę do kumpla, a przyszedłem tutaj.

Umyłem twarz w wodzie i polałem plecy, ręce wytarłem w koszulę.

Jezioro w naszej miejscowości jest bardzo duże. Z jednej strony otacza je długa plaża, z drugiej zaś bagna i las. Ktoś kto dobrze nie zna terenu, może godzinami chodzić w kółko i nie znaleźć drogi powrotnej. Ale ja znałem wszystkie ścieżki jak własną kieszeń.

Dziś dosyć już miałem słońca. Postanowiłem iść do domu, ale okrężną drogą, przez brzozowy lasek. Między drzewami zresztą było odrobinę chłodniej, poza tym chciałem uzbierać trochę poziomek i malin, które rosły w tamtym rejonie.

Minąłem już drugi duży krzew malin, i ten też był oberwany z owoców. Ktoś musiał tędy przede mną przechodzić i nieźle sobie pojeść. Trawa była pognieciona wokoło całego krzewu. Niewielka ścieżka, prowadząca w stronę jeziora, którą zresztą sam wydeptałem, miała wyraźne ślady czyichś stóp. Byłem trochę wkurzony, że ktoś wlazł do mojej samotni. Dojście było tu nieciekawe, prowadziło przez zalaną łąkę, dalej było podmokłe torfowisko, a i samo miejsce nie było nadzwyczajne. Pomiędzy dwoma zwalonymi drzewami położyłem trzy grube deski i zrobiłem coś w rodzaju pomostu. Nieźle się wtedy nadźwigałem. Łowiłem tam czasami ryby i chodziłem na wagary. Gdyby nie te deski, byłoby to najbardziej ponure miejsce nad jeziorem. Nawet wędkarze nie przychodzili tu, pomimo, iż widzieli jak łowię ryby. Kiedyś jeden z nich, mówił mi, że to miejsce odwiedza od niedawna jakiś dziwny, duży zwierzak. W nocy podobno strasznie piszczy. Pewnie to bajki. Nigdy nikt mi tu nie przeszkadzał, widocznie facet chciał mnie nastraszyć. Postanowiłem najść intruza i opieprzyć, że zajął moje miejsce.

Najciszej jak mogłem, skradałem się między drzewami, brodząc po wodzie po kolana. Adidasy, które zawiesiłem na plecach trochę mi przeszkadzały, bo zawadzały o gałęzie drzew, ale dotarłem w dogodne miejsce do obserwacji. Stałem w wodzie schowany za drzewa i rozejrzałem się. Na deskach, które miały mniej więcej trzy metry na pół, coś zauważyłem. Podszedłem bliżej. Tak, to było ubranie. Leżało zmięte i nie mogłem w pierwszej chwili rozróżnić części garderoby. To były dżinsy i jakaś biała bluzka. Tuż obok nich stał zielony but na wysokim obcasie. Drugi był chyba zasłonięty spodniami.

– O, kur.., to dziewczyna – zdziwiłem się. Byłem przygotowany na chłopaka. Dziewczyny rzadko same włóczą się po lesie. A jeśli nie była sama? Raczej nie. Obok tamtego leżałoby drugie ubranie.

Gdzieś z daleka dobiegł mnie miarowy plusk wody. A więc pływa. Ciekawe jak jest daleko? Może by tak schować jej ubranie? Oduczy się tutaj przychodzić nieproszona. Zresztą kogo miałaby pytać o pozwolenie? Przecież nie napisałem tu żadnej tabliczki z napisem: „PRYWATNE”. Nieważne. I tak jej zabiorę ubranie. Zrobiłem kilka kroków do przodu, ale zaraz cofnąłem się z powrotem. Dziewczyna była bliżej niż się spodziewałem. Płynęła w moją stronę. Kilka wyrzutów ramion i była już przy deskach. Schwyciła za brzeg desek i zwinnie podskoczyła do góry. Teraz mogłem ją zobaczyć w całej okazałości.

Wiek – około dwudziestu lat. Blond włosy sięgające ramion. Super zgrabna. Była nago. Jej małe, zgrabne piersi sterczały niczym dwie babki z piasku.

Dziewczyna położyła się na plecach. Lewą rękę podłożyła pod głowę, za to prawą zaczęła przesuwać wokół piersi. Wiatr chłodził jej ciało, a mi robiło się coraz bardziej gorąco z wrażenia. Nie minęła chwila, a bawiła się już sutkami. Przesunęła rękę niżej. Na chwilę zatrzymała się na pępku. Palce kreśliły jakieś kółka i kreski, by przesunąć się niżej. Już nie mogłem wytrzymać dłużej. Chciałem rzucić się na nią, ale opanowałem się w ostatniej chwili.

Dotarła do włosów łonowych, by po chwili zanurzyć palce … wiadomo gdzie. Językiem oblizałem wyschnięte wargi. Rozejrzałem się nerwowo dookoła. Pusto. Tylko ona i ja. Znów spojrzałem na nią. Już prawie cała wyschła. Rękę ciągle trzymała między udami, za chwilę i lewa powędrowała do prawej, a dziewczyna podniosła trochę biodra i zacisnęła uda. Głowę odrzuciła do tyłu i zastygła tak na kilkanaście sekund. Potem znów położyła się na deskach. Przeciągnęła się i znieruchomiała.

Dobrze że już przestała, bo bym zaraz eksplodował.

Przyjrzałem jej się dokładniej. Miała mały i zadarty do góry nos, dość niskie czoło, włosy proste i zaczesane do tyłu, usta wąskie, ale wyraźnie zaznaczone. Zaczęła mi się podobać.

W chwilę potem usiadła, odwróciła się w moją stronę i zsunęła nogi do wody. Przed zwalonymi drzewami, od strony ścieżki jezioro było płytsze. Zsunęła się do wody, która w tym miejscu sięgała jej do połowy ud. Zrobiła kilka kroków w moim kierunku i stanęła w rozkroku. Potem podniosła ręce do góry i znów się przeciągnęła. Tu musiałem zrobić jakiś nieuważny ruch, bo na twarzy dziewczyny zobaczyłem zdziwienie, a potem uśmiech.

– Co ty tu robisz? – spytała – Długo tu jesteś? Pewnie mnie podglądałeś? – Dziewczyna wcale nie zasłaniała piersi i łona, jak to robią na filmach nagie kobiety, ale oparła ręce na biodrach.

– Podejdź tu – powiedziała.

Co miałem robić? Przecież nie zwieję. Wyszedłem zza drzew i poszedłem do niej. Była o pół głowy niższa ode mnie.

– Podglądałeś? – spytała ponownie.

– Niechcący, zresztą to moje miejsce. Te deski sam tu przyniosłem.

– Wygodne. Ile masz lat?

– Piętnaście.

– Robiłeś to już kiedyś?

– Co?

– Nie udawaj głupiego. Kochałeś się z dziewczyną?

Zaskoczyła mnie tym pytaniem.

– Prawdę mówiąc… to jeszcze nie – byłem cholernie onieśmielony.

– Chodź, pokażę ci jak to się robi.

Usiedliśmy na deskach.

– Zdejmij spodenki.

Zdjąłem.

– Jak masz na imię ?

– Paul.

– A ja Ursula.

Nachyliła się i zaczęła mnie całować. Pachniała jeziorem i rybami. Położyłem się na plecach. Ursula muskała ustami moje ciało. Okrakiem weszła na mnie i posuwistymi ruchami w górę i w dół balansowała swoim ciałem. Żar ogarniał mnie coraz bardziej. To było cudowne. Na jej twarzy zobaczyłem wyraz zadowolenia. Nastała chwila bezruchu i … Zeszła ze mnie, klęknęła i spytała:

– I jak ?

– Co, już? Tak krótko?

– Chcesz jeszcze raz?

– Jasne.

Kiedy było już po wszystkim położyłem się obok niej.

– Byłeś wspaniały – pochwaliła mnie.

Umówiliśmy się na drugi dzień.

Chciałem ją odprowadzić, ale była temu przeciwna. Miałem zamiar za nią iść, ale ona jakby czytała w moich myślach.

– Tylko nie próbuj mnie śledzić, bo jutro nie przyjdę na spotkanie.

– W porządku. Nie bądź taka drażliwa, wcale nie miałem zamiaru iść za tobą.

W nocy nie mogłem zasnąć. Kiedy zaś usnąłem, śniła mi się Ursula. Oczywiście nago.

Wakacje to wspaniała sprawa. Będę mógł się spotykać z Ursulą co dzień. A jeśli nie będzie miała czasu? To nic. Muszę porozmawiać z nią o tym.

Prawie biegłem na spotkanie. Zziajany dobiegłem do miejsca, gdzie wchodziło się w las. Wydawało mi się, że słyszę plusk wody. Przeszedłem przez zalaną łąkę i torfowisko. Już z daleka widziałem jej ubranie na deskach. A więc przyszła wcześniej i czekała na minie. Wszedłem na deski i rozebrałem się do naga. Wskoczyłem do wody.

Dopiero po niecałej godzinie wyszliśmy z wody. Ursula od razu zaczęła całować mnie po ciele. Kazała mi położyć się na plecach i nie ruszać …

– I jak było? – spytała po kwadransie.

– Wspaniale.

Leżeliśmy dość długo w milczeniu.

– Gdzie mieszkasz? Nie jesteś chyba stąd?

– Czy to ważne?

– Dla mnie tak.

– Nie pytaj, i tak ci nie powiem – odparła trochę zagadkowo.

– Kiedy się spotkamy ?

– Jutro o tej samej porze. Odpowiada ci?

– Pewnie.

Ubrałem się i pocałowałem ją na pożegnanie.

– Nie idziesz? – byłem zaskoczony, że jeszcze się nie ubiera.

– Za chwilę.

– Może cię odprowadzić ?

– Mówiłam ci już chyba coś na ten temat? – Ursula stała się nagle nerwowa.

– No dobrze, w porządku. Nie wkurzaj się. Cześć. Do jutra.

– Do jutra.

Byłem bardzo ciekawy gdzie mieszka. To, że była przyjezdną, wiedziałem od początku, bo znam prawie wszystkie dziewczyny w naszej małej miejscowości. Do kogo przyjechała? Dlaczego nie chce się ze mną pokazywać? Wstydzi się tego, że jestem młodszy? Nie wiem? Ja także nie wiedziałem, że już jutro rozwiążę tą zagadkę.

Postanowiłem ją śledzić. Czekałem schowany prawie godzinę przy ścieżce, ale nie nadchodziła. Cicho wróciłem. Ursuli nie było. Czyżby odpłynęła? Nie. Jej ubranie wciąż leżało na deskach. Może się utopiła? Nie chciałem dopuścić tej wiadomości do siebie. Wszedłem na pomost i zacząłem się rozglądać. Nigdzie jej nie było.

Dwa metry ode mnie wypłynęła Ursula. Było to tak nagle, że aż się przestraszyłem. To dziwne, jezioro było spokojne, lekko falowało, aż tu nagle na wolnej przestrzeni wypływa Ursula. Wyglądało to tak, jakby była pod wodą dobrych kilka minut, ale zapewne siedziała gdzieś w krzakach i zobaczywszy mnie zanurkowała i podpłynęła do mnie. Ale dlaczego nie idzie do domu, zamiast chować się po krzakach?

– Co ty tu robisz? – warknęła na na mnie.

– Zgubiłem gdzieś portfel, nie widziałaś go? – skłamałem. Wyglądała ja-

koś inaczej, obco. Już nie chciałem pytać dlaczego tu ciągle siedzi, zamiast iść do domu.

– Nie, nie widziałam.

– Do jutra.

– Do jutra.

Poszedłem do domu nękany jakimś złym przeczuciem. W nocy śniły mi jakieś koszmary. Wstałem późno i na dodatek niewyspany. Postanowiłem na spotkanie iść wcześniej. Może zobaczę chociaż z jakiego kierunku nadchodzi. Na miejsce dotarłem godzinę wcześniej. Ursuli nie było, ale zamiast niej na deskach leżało jej ubranie. Zostało nietknięte, bo leżało w tym samym położeniu co wczoraj i było wilgotne od porannej rosy.

– Utopiła się – powiedziałem na głos.

I nagle, tak samo jak wczoraj Ursula, wyskoczyło blisko desek coś podobne do człowieka, ze skręconymi w kołtun włosami o zielono-niebieskim odcieniu. Serce załomotało mi w piersi.

Krzyknąłem ze strachu i próbowałem uciec, ale stwór był szybszy. Wyskoczył z wody niczym z procy i rzucił się na mnie. Upadliśmy na deski. Teraz dopiero zobaczyłem, że na plecach miał coś, co przypominało skrzydła nietoperza i kilka rzędów łuskowatych narośli, a zamiast stóp jakby płetwy. Stwór uśmiechnął się dziko i pokazał dwa rzędy ostrych i małych zębów. Na piersiach zauważyłem duże, równo ułożone łuski. Ta twarz o sino bladym wyglądzie była mi skądś znajoma.

– Ratun… – nie dokończyłem, bo dłoń z błoną między palcami zasłoniła mi usta. W tym dotyku czułem śluz na ręku napastnika, którym był przesiąknięty. W nozdrza drażnił mnie zapach jeziora i ryb. Stwór był nadzwyczaj silny. Podtrzymywał mnie jedną ręką, drugą zaś rozpinał mi rozporek.

– Kochaj się ze mną – powiedziała nachylając się nade mną. Stworzenie było chyba samicą. Raczej na pewno.

Miała chrapliwy, nieprzyjemny głos. Chciałem się szarpnąć, ale mocno mnie trzymała. Zamknąłem oczy i próbowałem odwrócić głowę od jej twarzy. Nic z tego. Poczułem jej usta na swoich wargach.

– Kocham cię Paul.

Uniosłem powieki. Nad moją głową klęczała Ursula. Bez ostrych zębów, rozczochranych zielono-niebieskich włosów, łusek i skrzydeł na plecach. Była znów moja Ursulą.

– Kim ty jesteś? – odsunąłem się od niej najdalej ja tylko mogłem.

– Paul, jestem strzygą wodną. Żywię się topielcami i zdechłymi rybami, ale czasami sama poluję. Potrzeba mi niekiedy świeżego mięsa. Widziałam ciebie tutaj kilka razy, więc przypuszczałam, że niedługo przyjdziesz.

– A co z malinami? – spytałem, by zyskać na czasie i rozejrzałem się nerwowo za jakąś deską ratunku.

– Maliny też lubię… Ja cię naprawdę kocham, dlatego zwlekałam z tym… Chcę byś mi przebaczył to, co za chwilę zrobię. To jest silniejsze ode mnie.

– Nieee !!! – mój głos rozniósł się echem po całym jeziorze. Rzuciłem się desperacki do wody i zacząłem płynąć przed siebie. Ursula skoczyła za mną. Złapała mnie za nogę i pociągnęła do dna. Próbowałem się bronić, ale nie dało to dużego rezultatu. Zmieniła swą postać i znów stała się strzygą. Złapała zębami za moje udo i wbiła je aż do kości. Ryknąłem z bólu, ale pod wodą był to tylko bulgot. Woda dostała mi się do płuc, zachłysnąłem się. Brakowało mi powietrza. Następny, przeraźliwy ból poczułem w okolicach żołądka. Wgryzła się tam bez żadnych kłopotów. Gdy wcisnęła w powstała ranę rękę i wyszarpnęła mi jelita na wierzch, ja zapadałem się już w czarną otchłań. Nie czułem nic i nie widziałem już tego, że strzyga wolno i z apetytem przeżuwa moje wnętrzności.

Koniec

Komentarze

Bezlik powtórzeń, aż mi się nie chciało wypisywać.
Fabułado kitu, gimnazjalne porno, dodatkowo strasznie przewidywalne.
Sceny erotyczne są trudne, poważnie. Może spróbuj innych historii. I przeczytaj przed wrzuceniem.

Nic nie mówię.
(skoro już nie widział to jak mógł o tym powiedzieć?)

Skąd ta szóstka??

Nie jest tak żle. Pamiętam poprzednie teksty brumsztyka i postęp jest widoczny:). Co do szóstki, o której wspomniała Nitra, to rzeczywiście bardzo wysoka ocena. Cóż, każdy ma prawo głosować, na co tylko chce.  Demokracja. Pozdrawiam.

Mastiff

Faktycznie opowiadanie jest na poziomie gimnazjalnym.  Z tymi malinami to przesada. A i jeszcze jej miłość do Paula... Jeśli by kochała, to by go nie zjadła... Chociaż by się zawahała...

A więc przyszła wcześniej i czekała na minie. - :) Literówka, która trochę zmienia sens zdania. A nawet bardzo. I nie jest to jedyny błąd. Niestety zgadzam się z a.k.j. - powtórzenia, błędy, przewidywalne. A co do porno to takie sobie. Niby odważny tekst, a tu zdania typu: Dotarła do włosów łonowych, by po chwili zanurzyć palce ... wiadomo gdzie. Albo Kazała mi położyć się na plecach i nie ruszać ...
- I jak było? - spytała po kwadransie.

Nie żebym była jakąś niewyżytą erotycznie maniaczką, ale chciałabym przeczytać test, który będzie mówił o "tych sprawach" bez zbytniej pruderii ale i bez popadania w hard porno (a było tu takie opowiadanie), w którym zarazem erotyka nie będzie głównym tematem (nie lubię mieć wrażenia, że autor strasznie dyszał podczas pisania niektórych akapitów), tylko elementem świata. Ale może za dużo bym chciała :P

Ta scena masturbacyjna to typowy przykład erotyki typu IKEA (znów jadę Tv Tropes, ale co tam), czyli opisanej z taką bezdusznością, jak instrukcja składania mebla. Ale ostatnia scena to coś absolutnie nowego, IKEA gore. Bo opisu bycia zatapianym, gryzionym i wybebeszanym, i to jeszcze w pierwszej osobie, to tak beznamiętnego i wycofanego jeszcze nie widziałem.

A bez złośliwości, tak prosty, przewidywalny and trywialny kawałek fabuły możnaby jeszcze ograć, jeśli sceny spotkania ze strzygą wodną (notabene, wracając do złośliwości, to też jest ciekawy wynalazek bestiariuszowy. Może miało to być oryginalne, ale jak już się przedstawia wodnego demona z mitologiczną nazwą, to może wypadałoby, żeby był to demon właśnie wodny. Bo strzyga to z przeciwnej bajki, latająco-semiwampiryczny. Taka kwestia spójności. Inna sprawa, że nie za bardzo wiadomo, co demon słowiański robi w krainie, gdzie dzieci zwą się Paul i Ursula... ach, ten bolesny postmodernizm), w obu postaciach, wywoływały w bohaterze jakieś wyczuwalne emocje, oprócz "fajno, bo goła" i "śniło mii się coś".

Wypadałoby też zmienić styl na mniej suchy i raportowy, coby nadać chociażby trochę uczucia tajemniczości. Przydałoby się, zwłaszcza, że już początek zdradza wszystko co nastąpi. Dokładnie od tego zdania
Kiedyś jeden z nich, mówił mi, że to miejsce odwiedza od niedawna jakiś dziwny, duży zwierzak. W nocy podobno strasznie piszczy. Pewnie to bajki.

Nie warto potem nawet budować przeświadczenia, że bohater spotkał normalną dziewczynę. Mogłaby od razu go zjeść.

Swoją drogą, mam alternatywny, chwytliwszy tytuł - "Zgwałcił mnie Potwór z Czarnej Laguny". Bo tak mi się skojarzyła bestia w pełnej krasie.

Ogólnie, miejsce tego opowiadania jest w szufladzie, w kategorii "wczesne próby".

Złapała zębami za moje udo i wbiła je aż do kości.

Ponieważ zaimek zwykle odnosi się do najbliższego rzecznownika w pasujacym gramatycznie rodzaju, ze zdania wynika, że wbiła udo aż do kości...

Wszystkim dziękuję za komentarze i opinie moich tekstów. Chciałbym jednak nadmienić, że nie każdy jest pisarzem i ma prawo do błędów. Pozdrawiam.

Tekst nie jest zły.
Tylko powiedz mi, z łaski swojej, co znaczy "że nie każdy jest pisarzem i ma prawo do błędów.". Bo ja to odczytałem, że nie każdy jest pisarzem, a tylko pisarz ma prawo do błędów.

Słabe, stać cię na więcej.

Źle wyszło mi zdanie, Lassar. Nie każdy jest pisarzem, a reszta ma prawo do błędów. Fajnie, że podobało Ci się opowiadanie. Pozdrawiam.

*****************************************************************************************

Skąd skąposzczed wiesz że stać mnie na więcej? Dotarłeś do mojego archiwum?;)

@Brumsztyk
Poczytaj sobie jego teksty. Grafoman strony:P.

Właśnie stamtąd wracam. Brrr.

hmm

Nowa Fantastyka