- Opowiadanie: lakeholmen - Miejsce dla inwalidy (opowiadanie, cz.1/2)

Miejsce dla inwalidy (opowiadanie, cz.1/2)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Miejsce dla inwalidy (opowiadanie, cz.1/2)

Treść czasowo usunięta – na prośbę autora.

Redakcja

Koniec

Komentarze

"Wszystko" zaczęło się od litery "w"... Nie lubię być złośliwy ale czasem opowiadanie aż się prosi...

"Wszystko" zaczyna się od litery 'W', ale wszystko już niekoniecznie :) A o co się prosi, bo jak rozumiem, nie o część drugą? 

Konkretnie proszą się niezgrabności językowe wszelkiej maści. Już tu gdzieś komuś przypominałem, że oprócz treści istnieje także forma... To zanczy, powinna istnieć...
"Treść mi umyka, bo o zdania się wciąż potykam" - to to chyba ująłem.

Nie jestem zwolennikiem wojen na złośliwości, ale mam wrażenie, że pan Adrian zwraca na formę tak dużo uwagi, że nie starcza mu jej na treść. Co więcej, przeglądając opowiadania, które zamieścił, można dojść do wniosku, że preferuje jeden konkretny, barokowo-rekurencyjny styl, który choć w niektórych dziełach się sprawdza, w innych zupełnie nie.

Możliwe, że się mylę, ale nikt chyba spodziewał się , że kandydaci na autorów będą tu umieszczali swoje sztandarowe dzieła, wyszlifowane do granic? Zresztą wystarczy spojrzeć na niektóre opowiadania dodane przed pierwszym kwietnia, żeby dostrzec całą gamę błędów: od interpunkcyjnych, poniekąd najmniej ważnych, przez logiczne, na kompozycyjnych kończąc. Trudno chyba traktować to inaczej, niż dawanie przykładu czy wskazywanie drogi.

Moje opowiadania są bez znaczenia. Napisałem - wydałem i niech zostanie dla dzieci. "Agresywność - zero". Nikt nie musi pisać jak ja, nie w tym rzecz. Po prostu językowa niedbałość (nie tylko w tym przypadku oczywiście) odstrasza mnie od lektury, a w najlepszym wypadku bardzo ją utrudnia. Co nie oznacza, że tak nie można - wszyscy znamy przykłady książek, które właśnie robią niesamowitą karierę, choć literacko jest to katastrofa. Moja córka, lat 18 wzięla do ręki coś tam pani Meyer, przeczytała dwie strony i stwierdziła, że jest to język "niedorozwiniętego analfabety". Zgadzam się z nią, co nie zmienia postaci rzeczy - milionom, milionom, milionom... czytelników to zupełenie ale to zupełnie przeszkadza :). Nie chcę przez to powiedzieć, że autor tegoż tu... dyskutowanego opowiadania pisze podobnie to wspomnianej autorki... aż tak źle nie jest.

Tak się składa, że wcale nie miałem na myśli opublikowanych opowiadań pana Adriana, ani ich formy - raczej wpadł mi w oko jego żart o dwóch drabach, ten sowizdrzalski. Z pewnością nie jest to wyszlifowane do granic opowiadanie do pozostawienia dzieciom, chyba, że się mylę?
 
Nie ma sensu urządzać na opowiadanku wiwisekcji, bo to nie warsztaty literackie, ale występuje w nim dokładnie ten problem, na który z takim uporem zwraca uwagę pan Adrian - forma. Forma, która odstręcza od treści, tyle że od drugiej strony, można by rzec - jest jej tak dużo, że treść spoza niej ledwo wystaje. Podobnie, w ramach ćwiczeń moglibyśmy poszukać (i znaleźć) w tamtym tekście błędów językowych czy kompozycyjnych. Lekarzu, lecz się sam?


Czy może zabrakło, podobnie jak w opowiadaniu, które jest pretekstem do tej rozmowy, odpowiedniej ilości pokory i samokrytycyzmu? No i czasu, w którym opowiadanie powinno nieco poleżakować i wyparować z głowy autora, żeby mógł spojrzeć na nie z dystansem, jak każdy dobrze wie :)
Łatwo jest, niewątpliwie, dystansować się od cudzej twórczości, ale dużo trudniej od swojej.

Poprawioną, po nabraniu pewnego dystansu, wersję opowiadania  zamieściłem pod nowym tytułem "Miejsce dla starszej osoby". Nie jestem niestety pewien, czy nabrała wystarczająco dużo formy i czy dostrzegłem wszystkie niezgrabności językowe, które wytknął pan Adrian. 

Nowa Fantastyka