- Opowiadanie: Jedi Nadiru Radena - Wszystkie końce świata

Wszystkie końce świata

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wszystkie końce świata

W czasie, gdy cały świat z przerażeniem wznosił oczy ku niebu, Susan D. Sheridan, niespełna trzydziestoletnia kobieta, która w tych samych oczach mogłaby uchodzić za wzór piękna, zacierała ręce. Nie chodziło o to, że genialna pani naukowiec nie przejmowała się losem miliardów ludzi, którzy za pięćdziesiąt dwie godziny najprawdopodobniej zginą w wyniku uderzenia w Ziemię piętnastokilometrowej komety. Nie chodziło też o to, że zamknęła się w jakimś supertajnym i superbezpiecznym bunkrze, sto metrów pod powierzchnią ziemi. Nic z tych rzeczy.

Susan D. Sheridan piała z zachwytu, gdyż zdążyła na czas sprząc ze sobą swoje dwa cudowne wynalazki – Okno oraz Portal. Nazwy te mówiły niewiele, ale Susan nie widziała potrzeby wymyślania efektownych określeń dla rzeczy służących tylko jej.

Radość radością, lecz badaczka musiała jeszcze przeprowadzić jeden test, by upewnić się, że cała ta maszyneria rzeczywiście działa. Szybko pstryknęła wszystkimi przełącznikami, nasyciła oczy zielenią świateł sygnalizujących gotowość podzespołów, wprowadziła za pomocą klawiatury koordynaty, po czym włączyła Okno.

Na ciekłokrystalicznym ekranie zwykłego monitora nagle wyświetlił się ziarnisty, bardzo niewyraźny obraz, który na dokładkę lekko podskakiwał. Pani Sheridan z uśmiechem wyregulowała przekaz i już po chwili patrzyła na nieco zamazany na obrzeżach świat, widziany oczami jakiegoś obcego człowieka. Człowiek ów podążał zwyczajną miejską ulicą, niespecjalnie przejmując się swoim otoczeniem.

Susan pokiwała głową, podeszła do niewielkiej klatki stojącej na sąsiednim stoliku i wyciągnęła z niej zwyczajną, laboratoryjną mysz. Choć kobieta brzydziła się stosowaniem zwierząt w eksperymentach, w tej sytuacji nie miała szczególnie dużego wyboru.

– Ktoś musi być tym pierwszym – mruknęła. Nie zastanawiając się dłużej, położyła mysz w samym środku Portalu, gdzie już czekał na nią smakołyk. Pani Sheridan upewniła się jeszcze, że wszystkie lampki są zielone, zanim z powrotem zasiadła przed monitorem. Zaczekała na właściwy moment, a gdy ten nadszedł, wcisnęła klawisz aktywujący.

Proces trwał najwyżej sekundę i nie towarzyszyły mu żadne tajemnicze błyski ani dźwięki, jedynie krótkie buczenie wyższego pobór mocy.

Ten sam gryzoń, który przed momentem delektował się serem w objęciach Portalu, teraz zajadał się przysmakiem na oczach nieznajomego mężczyzny, siedzącego spokojnie – to jest, do nagłego zmaterializowania się zwierzątka – w wagonie pędzącego metra.

Susan wyrzuciła ręce w górę i wydała z siebie radosny okrzyk.

Mysz właśnie stała się pierwszą żywą istotą, która przeżyła podróż do alternatywnej rzeczywistości.

 

Trzydzieści siedem godzin później.

 

Sheridan przez pięć lat konstruowała Okno po to, by móc podejrzeć, jak będzie wyglądała przyszłość ludzkości. To miało być Okno Na Przyszłość, jednak przypadek sprawił, że aparatura wyginała czasoprzestrzeń w zupełnie innym kierunku, tworząc tym samym Okno Na Światy Alternatywne. Nieoczekiwane odkrycie okazało się wspanialsze niż sądziła, tym bardziej, że umożliwiało podgląd z tysięcy oczu ludzi rozsianych na całym globie.

To, co nie udało się Susan D. Sheridan osiągnąć ze swoim światem, zrealizowała jednak w równoległych uniwersach. Mogła spojrzeć na ich przyszłość nawet kilkadziesiąt lat w przód.

W rezultacie dołączyła dziś do 99% populacji Ziemi, która drżała przed zagładą z kosmosu. Dlaczego? Odpowiedź znajdowała się na wymiętej, gęsto zapisanej kartce, uzupełnianej przez kobietę od dwudziestu godzin.

 

Al. Rze. Nr. 1 – zmiana biegunów w 2021 r.

Al. Rze. Nr. 2 – globalna pandemia w 2025 r. wg naszego kal.

Al. Rze. Nr. 3 – erupcja superwulkanu i seria hiperhuraganów w 2016 r.

Al. Rze. Nr. 4 – wojna nuklearna w 1987 r. wg ich kal.

Al. Rze. Nr. 5 – zabójczy rozbłysk prom. gamma w 2029 r.

Al. Rze. Nr. 6 – nieznana zagłada; nagły brak sygnału w 2018 r.

Al. Rze. Nr. 7 – wojna nuklearna w 1966 r. wg naszego kal.

Al. Rze. Nr. 8 – sztuczne wytworzenie czarnej dziury w 2030 r.

 

Lista liczyła w sumie siedemnaście pozycji. Każdy świat równoległy, jaki Susan zobaczyła przez Okno, kończył się zagładą lub ogromnym przetrzebieniem ludzkości.

Za cztery godziny rozpoczynała się wielka międzynarodowa akcja ratowania planety. W ruch miały pójść rakiety kosmiczne wypełnione głowicami atomowymi. Pani Sheridan po raz pierwszy od dawna czuła gęsią skórkę na myśl o ewentualnych konsekwencjach porażki gwiezdnej misji. Otrząsnęła się jednak z tych ponurych deliberacji, zaparzyła sobie kolejną mocną kawę i wróciła do przeglądania przyszłości następnych alternatywnych światów.

 

Osiem godzin później.

 

Błękitna Planeta pogrążyła się w chaosie. Ostatnia nadzieja ludzkości zgasła wraz z awarią zapłonu rakiety Ariane 5 i jej spektakularną eksplozją w momencie startu. W odwodzie nie pozostała ani jedna maszyna zdolna wynieść jakikolwiek ładunek poza atmosferę ziemską. Jedni spędzali ostatnie godziny życia, czerpiąc z niego wszystkie możliwe uciechy, drudzy szprycowali się oszałamiającymi dawkami narkotyków, inni popełniali zbiorowe samobójstwa, a jeszcze inni wpadali w niemożliwą do opisania apatię.

Susan D. Sheridan nie należała do żadnej z tych grup. Od około pięciu minut nie odstępował od jej ust szeroki, szczęśliwy uśmiech. Ziemia umierała, sześć i pół miliarda ludzi miało wkrótce przestać istnieć, lecz ona tylko machała na to ręką. Dla niej ta Ziemia była tylko jedną z dziesiątek Ziem, które prędzej czy później dokonają swojego żywota. Gdyby się zamartwiała jedną, musiałaby się zamartwiać resztą – tylko po co?

Uśmiechała się z jednego powody. Wreszcie miała za sobą alternatywne Ziemie pogrążone w ogniu destrukcji – oto natknęła się na świat równoległy, którego co najmniej do roku 2060 nie nawiedzi żadna gigantyczna katastrofa. Świat ten kwitł aż miło, udało mu się nawet założyć dwie pokaźne pozaplanetarne kolonie na Księżycu i Marsie.

Pani Sheridan ostatni raz spojrzała na telewizor, w którym ostatni dziennikarze-sieroty nadawali swoje ostatnie programy, ukazujące ostatnie godziny Ziemi. Badaczka skarciła się za nadużywanie w myślach przeróżnych odmian słowa „ostatni”. To, co dla innych było ostatnimi godzinami, dla niej stanowiło początek nowego, być może lepszego życia.

Z okazji przejścia do innego świata postanowiła ubrać się jak człowiek i nałożyć delikatny makijaż. Ponieważ była od tego odzwyczajona, proces doboru stosownego odzienia i malowania twarzy szedł jej jak po grudzie. Na końcu jednak ucieszyła się z widoku samej siebie w lustrze.

– No, teraz mogę ruszać w drogę – powiedziała do swojego odbicia.

Zadowolona, włączyła urządzenia, wybrała miejsce docelowe, podjęła z podłogi torbę załadowaną niezbędnymi rzeczami, a następnie wstąpiła w Portal i ścisnęła w wolnej dłoni pilota.

Zapaliła się ostatnia zielona lampka.

– Żegnaj stara Ziemio.

 

Trzy sekundy później, alternatywna rzeczywistość numer 27.

 

Susan D. Sheridan ostrożnie uniosła powieki. Światło słoneczne oślepiło ją, więc odruchowo podniosła dłoń do czoła, żeby odgrodzić oczy od blasku. Przez moment lekko trzęsły jej się nogi i ręce, ale te dwa nieznaczne skutki „podróży” szybko zniknęły.

Kobieta roześmiała, rozpoznawszy szeroki miejski plac, na którym planowała „wylądować”. Była przeszczęśliwa, gdyż wszystko powiodło się w stu procentach. Mogła zacząć nowe życie, wolna od obaw, że nagle zakończy ją jakiś globalny kataklizm lub…

– Przepraszam panią – usłyszała za sobą.

Odwróciła się i spojrzała na niezwykle przystojnego mężczyzny. Od razu odgadła, że to jego oczyma musiała widzieć ten plac. Susan uśmiechnęła się uroczo.

– Tak?

– Co pani tu robi? – zapytał zaskoczonym tonem. – Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś tak się tu pojawił.

– Długo by wyjaśniać…

– Moment. – Przyjrzał jej się uważnie. – Pani jest spoza sieci… Pani jest żywa!

– Co?

Nagle poczuła jak coś ją drapie, najpierw w okolicach oczu, potem nóg, rąk, pleców, a na końcu już całe ciało w dziwny sposób ją swędziło. Nogi się pod nią ugięły. Kobieta nie zdążyła nawet krzyknąć, tak prędko objęły ją ciemności.

 

Minutę później.

 

Susan D. Sheridan ocknęła się wewnątrz ciasnej wanny i zrzuciła z twarzy uwierającą ją maskę. Do skóry na całym ciele miała przyczepione jakieś przewody, które tworzyły niesamowicie gęstą pajęczynę. Momentalnie wpadła w panikę. Zaczęła zrywać z ciała druciki, ale było ich tak wiele, że w końcu nie wytrzymała i wyskoczyła z tej przerażającej wanny.

Nie licząc obcisłej bielizny, nie miała na sobie żadnego z ubrań zabranych ze starego świata. Nie wiedziała, co się dzieje, ani gdzie jest. Dookoła stały rzędy podobnych wanien, prawie każda zajęta przez jedną osobę. Wystraszona jak nigdy, pani Sheridan rzuciła się do biegu w stronę najbliższych drzwi.

Kiedy wreszcie je pokonała, stanęła niczym wryta.

Za długim iluminatorem orbitalnej stacji kosmicznej widniała planeta ze znajomą linią kontynentów.

– Och nie…

Ziemia była rdzawo-czerwoną kulą, zasnutą gęstymi czarnymi chmurami. „Idealna” alternatywna rzeczywistość okazała się być tylko zwykłą iluzją. Susan usiadała na chłodnej podłodze i rozpłakała się jak dziecko.

Koniec

Komentarze

 "W czasie, gdy cały świat z przerażeniem wznosił oczy ku niebu, Susan D. Sheridan, niespełna trzydziestoletnia kobieta, która w tych samych oczach mogłaby uchodzić za wzór piękna, zacierała ręce."

... to znaczy w oczach należących do kogo...?

Każde opowiadanie można położyć pierwszym zdaniem.

Można, można... Tak samo jak czytelnik może położyć autora tekstu, nieuważnie czytając owo pierwsze zdanie ;) Podpowiem, że chodzi o oczy całego świata :)

Pomysł nawet niezły, alternatywne światy, portale dają duże możliwości, ale nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że kopiujesz schematy z tak zwanych „amerykańskich filmów”, miałam wrażenie, że czytam alternatywną wersję jakiegoś serialu s-f lub alternatywną , „papierową” wersję „Dnia Niepodległości”. No i ta nieskazitelna „genialna” pani doktor…

Nowa Fantastyka