- Opowiadanie: Tenebrae - Bez tytułu

Bez tytułu

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Bez tytułu

Bynajmiej mam nadzieję, że ten krótki tekst nie zniechęci was po przeczytaniu pierwszego zdania.

 

 

 

Gdybyś tylko wiedział, jaki byłem ślepy, głupi i przerażony. Chodziłem między nimi bez najmniejszego sensu. Byłem spłoszony niczym zwierzę na polowaniu gonione przez myśliwych. Z jednym wyjątkiem. Zwierzę posiada pewny cel – uciec. Ja nie miałem nawet własnych myśli…

 

– Usiądź, proszę – niemiły głos wyrwał mnie ze snu. Uniosłem lekko powieki, oczy spowił gęstszy mrok.

– Gdzie jestem? – wyszeptałem.

– Nieważne. Masz szczęście, że ze mną.

Wstałem powoli. Leżałem na czymś miękkim, lecz niemiłym w dotyku. Zapach? Ach, zapach…

– Na co czekasz? Otwórz oczy. – Ten sam głos, głos pełen jadu i złości wdarł się brutalnie w moje uszy.

– Mam je cały czas otwarte. Nic nie widzę.

– Nie po to dano nam oczy, byśmy nic nie widzieli.

Ten zapach… Był taki specyficzny, taki przyciągający.

– Kim jesteś? – zapytałem. Moje słowa odbiły się echem.

– Nieważne. Masz szczęście, że jestem tym, kim jestem. – Powtórzone zostało to samo zdanie. Trochę inne sformułowanie.

Nie dostał mojego odzewu. Milczałem. Strach zaczął rozrywać powoli moją duszę, serce biło szybciej, nie panowałem nad swoim ciałem. Wsadziłem rękę do kieszeni. Poczułem przeszywający ból.

– Zostaw to. Nie skaleczysz mnie, nie obronisz się, nie zaatakujesz. Jesteś ślepy, nie umiesz patrzeć.

Zacisnąłem palce na rękojeści noża.

– Mówię, zostaw to.

Nie posłuchałem. Wyciągnąłem ostrze z kieszeni.

– I co chcesz zrobić? Zabić mnie? Prędzej to ja ci wyrządzę krzywdę, ja bynajmniej cię widzę.

Usłyszałem cichy chichot, zaraz po tym znalazłem się na posadzce. Słyszałem jeszcze jak nóż sunie po płytkach, cichu plusk wody. Po krótkiej chwili moje nozdrza znów zostały wypełnione tym zapachem… Nie mogłem, nie umiałem już dalej myśleć, reagować.

– Nie odpływaj… – ktoś uderzył mnie otwartą ręką w policzek. Widziałem twarz kata ledwie przez ułamek sekundy, była to najszkaradniejsza twarz, jaką kiedykolwiek widziałem.

Gdy ocknąłem się pierwsze, co przykuło moją uwagę to małe skupisku żaru naprzeciw mnie. Jego zabójczo czerwone światło bawiło moje oczy, które tak długo były odcięte od świata.

Jesteś tam? – szepnął głos w mojej głowie. Było to głos cierpki i mroźny, który wywoływał u mnie niekontrolowane dreszcze.

Jesteś tam? – ton głosu przybrał na sile wypełniając cały mój umysł. Nie mogłem przed nim uciec, nie myśleć o nim. Byłem kukiełkom w rękach tej istoty, robiłem wszystko, co mi kazała. Moje ciało było bezwładnym zbiorem kości, mięśni i ścięgien pogrążonym w letargu. Znów upadłem na posadzkę, a ostatnie, co zdołałem zobaczyć to metaliczny przebłysk fioletowego światła, który wdarł się jakby ostatkami sił w moje źrenice.

Koniec

Komentarze

Tekst jest dobry, większych błędów nie zauważyłem, mam tylko jedno pytanie- o co w tym wszystkim chodzi? Brakuje mi puenty.

Bynajmiej mam nadzieję, że ten krótki tekst nie zniechęci was po przeczytaniu pierwszego zdania. - tylko ja mam problem z interpretacją tego zdania, czy z nim faktycznie coś jest nie tak?
 

Rzeczywiście, nieco paradoksalne:).

- I co chcesz zrobić? Zabić mnie? Prędzej to ja ci wyrządzę krzywdę, ja bynajmniej cię widzę. - Autor raczy sobie kliknąć w link.

Byłem kukiełkom w rękach tej istoty. Kukiełkom? A ja nie o takem Polskem walczyłem. Pozdrawiam

Mastiff

Ups, wpadka z tym bynajmiej. Przepraszam.

Ni chuja nie wiem o co w tym biega. Ale napisane w porządku, pomijając dwie, czy trzy literówki.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ten tekst to totalny kicz. A jednak mam wrażenie, że autor umie pisać. Więc proponuję przyznać się do celowo popełnionych błędów lub do zapomnienia o dopisaniu w tytule nazwy odpowiedniego konkursu.
Przede wszystkim - w ogóle nie wiadomo o czym to jest i co tu chodzi. A dalej absurd na absurdzie, między innymi:
Dwukrotne bezsensowne użycie słowa "bynajmniej"
Uniosłem lekko powieki, oczy spowił mrok
Skoro wcześniej miał zamknięte oczy to mrok już wcześniej je spowijał.
Moje słowa znalazły ujście gdzieś w nicości - Absurdalne zdanie.
Potem niby ma cały czas zamknięte oczy ale widzi twarz („oponenta" - ha ha! śmieszne słowo w tym kontekście, oponent to może być w dyskusji, ale nie w mhrrrocznym opowiadaniu). W dodatku widzi ją zaledwie przez ułamek sekundy, ale wie, że jest najszkaradniejsza.
Strach zaczął penetrować powoli moją duszę - kolejny potworek językowy, z tą penetracją.
Sprzeczności, sprzeczności: niby nie panuje nad ciałem, ale świadomie sięga do kieszeni i wyciąga nóż.
Jego zabójczo czerwone światło bawiło moje oczy, które tak długo były odcięte od świata - super zdanie :), arcykicz semantyczny.
Było to głos cierpki i mroźny - słowo cierpki w ogóle nie pasuje do kontekstu.
ton głosu przybrał na sile wypełniając cały mój umysł - tak, ton głosu zdecydowanie może przybrać na sile i wypełnić umysł.
No i na deser kukiełkom.
Podsumowując: typ humoru dość wytrawny. Cierpki. Etycznie dwuznaczny, jeśli moje podejrzenia są uzasadnione, artystycznie tragiczny - jeśli nie są.

*Autokorekta "Potem niby ma cały czas zamknięte oczy..." - znaczy się, chciałem napisać, że on przecież wtedy podobno nic nie widział, kiedy autor kazał mu zobaczyć tę twarz.

Dziękuje za komentarze. : ) Następny tekst postaram się napisać lepiej.

Poprawiłem to trochę ograniczając się do podmienienia niektórych słów.

Kolejne opowiadanie na tej stronie, które jest o niczym.

Tekst o niczym niestety. Nienajgorzej napisany.

Pozdrawiam.

Powtarzam się po innych, ale pisanie tak krótkich form, bez naprawdę oryginalnej i zaskakującej puenty, nie ma sensu. Czytelników trzeba zaciekawić, a nie zostawiać ich z niczym, pokazując tylko, że pisać się potrafi. Rozwiń tekst, zaskocz nas.
Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka