- Opowiadanie: Bohdan - Spacer

Spacer

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Spacer

Spacer

 

 

Próbę zakończyliśmy trochę wcześniej, może kwadrans przed czasem. Szkoda, bo płacimy Wareckiemu kasę za pełne trzy godziny, a nikt z nas krezusem finansowym raczej nie jest. Może z wyjątkiem Grubego. Ma dzianych rodziców, poza tym ojciec rok temu wciągnął go do rodzinnego interesu. W ten oto sposób nasz perkusista został kapitalistą, a ja do dziś nie rozumiem; jak jego stary dorobił się takiej forsy naprawiając lodówki? Coraz częściej, cała nasza czwórka przebąkiwała o wejściu do studia i nagraniu materiału na taśmę demo. To chyba dobry pomysł, gdyż od jakiegoś czasu nasz zapał do wspólnego muzykowania jakby zmalał. Pałker częściej mówił o biznesie niż o graniu. Szary, nasz basista, trzeźwy nie zagrał od roku i wyglądało na to, że jeszcze długo nic pod tym względem się nie zmieni. Jedynie ja oraz Mariusz ciągnęliśmy to wszystko i wciąż chcieliśmy zapoznać z naszym punk rockiem, jak największą liczbę fanów ostrego grania.

– Bocian, ale za tydzień damy czadu, co? – lubiłem ten wyraz twarzy Mariusza pełen oddania temu, co wszyscy kochaliśmy, czyli muzyce.

– Jasne, Maniek . Nie będzie zmiłuj się – odpowiedziałem.

W przyszłą sobotę mamy zagrać koncert w miejscowym LO. Nasz znajomy, który jest tam członkiem samorządu szkolnego załatwił nam ten występ. Związane to jest z obchodami 40– lecia istnienia placówki.

Spakowałem mojego, starego Ibaneza do futerału. Spojrzałem na kolegów; Szary miał już błędny wzrok, co było efektem wypicia sporej ilości browarów. Mariusz z kolei roztaczał przed Grubym wizję naszej eksplozji scenicznej, która miała nastąpić już wkrótce.

– Ok. To nara, ludzie – pożegnałem się i wyszedłem. Zawsze wracałem sam, bo mieszkałem w innej części miasta niż reszta bandu.

 

……….

 

Piętnaście minut później byłem już na klatce schodowej i zmierzałem na trzecie piętro, gdzie znajdowało się moje lokum. Była to kawalerka odziedziczona po ś.p. babci Cecylii. Tak więc, posiadałem własne dwadzieścia siedem metrów kwadratowych i to z jasną kuchnią.

Gdy znalazłem się w środku apartamentu, przywitał mnie mój współlokator.

– Siema, Bocian. Jak się udała próba?

– Cześć, Kudeł. W sumie luz, wszystko brzmi coraz równiej. Wiesz, po dwóch latach grania razem musi być lepiej.

– A co u chłopaków? – zawsze mnie o nich pytał.

– Cóż, Gruby kosi kasę i narzeka na jej ciągły brak, Szary mówi, że nie pije, a Maniek ma czwartą laskę w tym miesiącu – odparłem.

– Czyli wszystko po staremu? – uśmiechnął się wyraźnie zadowolony.

– Status Quo. A teraz pozwól, ale muszę skorzystać z uroków toalety.

– Bardzo proszę.

Po odwiedzeniu mojej niewielkiej, bezokiennej łazienki, przyozdobionej w płytki pcv z ery; " wczesny Gierek" lub "późny Gomułka", udałem się do kuchni. Wyciągnąłem pasztet drobiowy z lodówki, z postanowieniem przyrządzenia kilku kanapek. Mój przyjaciel przebywał w tym czasie w salono – sypialni, skąd dobiegał dźwięk telewizora.

– Jadłeś coś?! – krzyknąłem, by hałas wydobywający się z magicznej skrzynki nie zagłuszył postawionego pytania.

Przyszedł do mnie, najwyraźniej nie miał ochoty pójść w moje ślady i wrzeszczeć na „cały dom".

– Tak. Jadłem coś, co smakowało jak psie żarcie i popiłem około pół litrem kranówy – odpowiedział.

Roześmiałem się na głos, jego sarkazm zawsze wprowadzał mnie w dobry nastrój. Znamy się już trzy lata i jak sięgam pamięcią zawsze taki był.

– Za chwilę wychodzimy? – zapytałem.

– No jasne. Najwyższy czas.

– Nie przesadzaj. Zdarzało ci się dłużej czekać.

– Tak. Co nie oznacza, że mi się to podoba – tym razem jego głos zabrzmiał już poważnie.

 

………

 

Schodziliśmy po schodach, na wysokości pierwszego piętra Kudłaty odwrócił się i powiedział:

– Mam do ciebie prośbę, Bocian.

– Dobra, nawijaj.

– Następnym razem, jak wyjdziesz, to włącz w telewizji jakiś bardziej rozrywkowy program niż tvp info. Przez cały dzień oglądałem zakłamane gęby polityków, reportaże z powodzi na Opolszczyźnie i niezliczoną ilość prognozy pogody.

– O kurcze stary… Sorry, no… Zupełnie nie pomyślałem. Jasne, że tak zrobię i ustawię w tv coś normalniejszego.

– Thanx, Bocian.

– Luzik.

Wydostaliśmy się na zewnątrz i przystanęliśmy na chwilę przed blokiem. Zapaliłem papierosa, w mieszkaniu staram się tego nie robić.

– Ja też mam prośbę, Kudeł.

– Tak? Jaką?

– Jak wychodzimy, to postarajmy się ze sobą nie rozmawiać, bo wszyscy biorą mnie za czubka.

– Ok man. No problemo – odpowiedział.

Założyłem mu smycz oraz kaganiec i poszliśmy na spacer do pobliskiego parku.

 

Koniec

Komentarze

Szkoda, że tekst opiera się głównie na zabawnej końcówce, dlatego wziąłbym go bardziej za szorta. Poza tym w paru miejscach, aż razi brak przecinka; póki jest jeszcze czas na edycję, można to poprawić. 

Domku, nie zawracaj głowy Autorowi przecinkami. Kto by o nich, wymyślonych tylko w celu utrudniania piszącym życia, myślał w twórczym uniesieniu? Lepiej zwróć uwagę, jak wiele można się z tego tekstu nauczyć. Schodziliśmy po schodach w dół; on pierwszy ja zaraz za nim. Przeczytasz, i już nie skompromitujesz się wmawianiem komukolwiek, że schodzić można na wyższe piętra. Podobnie dowiesz się i zapamiętasz, że jeśli nie idziesz pierwszy, to idziesz za kimś.

Trzeba przyznać -- zabawny tekst, ale rzeczywiście ortografia miejscami razi. Ponadto zdaje mi się, że w w zapisie dialogów użyłeś zbyt dużo kropek.

pozdrawiam

I po co to było?

Dzięki wielkie za wasze rady. Dokonałem kilku korekt w tekście. Niestety, z przecinkami mam ciagle problemy - walczę z tym problemem lecz ciągle przegrywam:). To oczywiście jest short (denerwuje mnie to słowo).

Mastiff

Fajny szorcik :) Ja też jestem trochę na bakier z interpunkcją. Czytanie na głos pomaga ;)

Zgadzam się w zupełności z Ranferiel - fajny szorcik:)

Dziękuję wam bardzo. Cieszy mnie, że szorcik się podoba:). Pozdrawiam

Mastiff

No fajne, zwłaszcza ta końcówka .

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Przyłączam się do opinii. Fajny shorcik.

Dobre! Humor niczego sobie. Ciekawa końcówka i opis toalety;)
Korzystanie z jej uroków...

I odniesienie do tego:
Jadłem coś, co smakowało jak psie żarcie;)

Pozdrawiam,
H

Przyjemnie się czytało, dobrze skonstruowane.

Zgadzam się z AdamemKB, jak na tak krótki tekst, to można było uniknąć niektórych błędów - z pewnością nie byłoby to ciężkim zajęciem.
Pozdrawiam.

Hahah Świetne Redil tylko,że błedy o których napisał Adam zostały poprawione w dniu zamieszczenia tekstu czyli 29.01..Twój wpis jest z 02.03... Wygląda na to, że jesteś szczęśliwym posiadaczem wehikułu czasu, choć ja sądzę, że nie przeczytałeś opowidania, tylko uwagi pod nim! To jest po prostu żenujace....

Mastiff

opowiadania (to przez zdenerwowanie)

Mastiff

Nie bądź taki cięty, jeśli nie pochwaliłem Twojego tekstu. Wehikuł czasu posiadam, a Adam wyróżnił tylko dwa śmieszne zdania, które poprawiłeś. A średniki powrzucane nie wiadomo gdzie? - a ja do dziś nie rozumiem; jak jego stary dorobił się takiej forsy naprawiając lodówki? Czemu telewizor to zaraz magiczna skrzynka? Te angielskie odzywki też brzmią śmiesznie: - Ok man. No problemo - odpowiedział.  Pomysł jest ciekawy, ale jak ma się pierwsza część tekstu do drugiej części (końcówki)? Moim zdaniem nijak, choć pewnie nie zrozumiałem jakiegoś ukrytego przesłania. A może chodziło tylko o napisanie szorta o gadającym psie, ale żeby było więcej znaków, to na siłę dopisałeś początek o muzyce. Tak mi się to widzi, choć zapewne się myle.
Jedyne na co zwróciłem uwagę w swoim komentarzu, to że na tak krótki tekst mogłeś się bardziej przyłożyć, bo nie jest tego wiele i zajęłoby Ci to nie długą chwilę. A Ty odrazu węszysz spisek...
Pozdrawiam.

1. Nigdzie nie napisałem, że jestem niezadowolony z nieprzychylnej recenzji mojego tekstu.
2. Posiadasz wehikuł czasu? Zmień lekarza.
3. Średniki? W całym opowiadaniu jest tylko jeden i zapewniam Cię, że na odpowiednim miejscu. Kolejna manipulacja.
4." No problemo",  to według Ciebie angielski zwrot. Hiszpania nie jest anglojęzycznym krajem. Podręcznik geografii...
5. Magiczna skrzynka to potoczne określenie telewizora, używane w północnej Polsce (jestem z Gdańska).
6. Tekst składa się z trzech części, nie z dwóch, jak sugerujesz. Każda kolejna jest kontynuacją poprzedniej. Dziwne, że tego nie zauważyłeś. Taki jest mój styl pisania. Podobnie tworzy wielu autorów np. Neil Gaiman, który jest jednym z moich ulubionych.
Poza tymi sześcioma punktami, masz rację. Tekst jest do dupy. Nie powinienem umieszczać takiego dna w miejscu, gdzie wszystkie opowiadania stoją na odpowiednim, wysokim poziomie. Na następnej stronie zamieściłem wypociny pod tytułem "Znalezisko". Mam prośbę, nie czytaj tego, dobrze? Zaręczam, że jest do niczego. Stracisz tylko czas. Serdecznie pozdrawiam.

Mastiff

Nie wszedłem tu, żeby się z Tobą kłócić, bo mi na tym nie zależy. Ani razu nie napisałem, że ten tekst jest do dupy. Średników jest więcej, tym razem ja Ciebie zapewniam - łatwo sprawdzić - ctrl+f i wyszukać. To, że gdzieś na północy telewizor ma inne określenie, to nie znaczy, że jest tak w całej Polsce - mogłeś chociaż w cudzysłowie napisać.
Spierać się nie ma sensu. Wszedłem tu, żeby wyrazić swoją opinię na temat Twojego opowiadania. Skoro nie jestem mile widziany, więcej tego nie powtórzę. Będę pamiętał.
Również pozdrawiam i żegnam.

Ja tak cichutko, półgębkiem w kwestii lokalnej nazwy telewizora.
Po pierwsze --- łatwo zgadnąć, czym jest magiczna skrzynka. Po drugie, w związku w pierwszym, nie ma potrzeby zaznaczania odrębności tej nazwy. Po trzecie, gdyby każdą regionalną i nie tylko taką odrębność zwrotu, nazwy itp. brać w cudzysłów, w oczach by się ćmiło...

Przepraszam, za to co napisałem o średnikach, jest ich więcej niż jeden. Jeśli Adam wyraził opinię "cichutko, półgębkiem" to rzeczywiście nasza (moja i Redil) wymiana pogladów musi wyglądać z boku niecodziennie. Pozdrawiam.

Mastiff

I ja również przepraszam, bo faktycznie przesadziłem. Prawda, czepiałem się już na siłę - bez potrzeby.
Powiem tylko, że czytam każde opowiadanie, które komentuje i nigdy nie robię tego w innej kolejności. Za czepialstwo przepraszam raz jeszcze. Miałem już tu nie wracać, ale może w takim razie zakończymy ten temat w inny sposób - zgoda między nami, Bohdanie?

Redil, oczywiście, że zgoda. Przepraszam Cię stary,  ale dopiero z pracy wróciłem (zmiana popołudniowa), dlatego odpisuję tak pózno. Pozdrawiam.


Mastiff

Zaskakująca końcówka jest rzeczywiście świetna, ale wszystko co ją poprzedza jest stworzone pod nią. Pod jedno końcowe zdanie. Dialogi są słabe, takie pitu pitu, a potem jeszcze trochę pitu pitu, a na koniec znów pitu pitu. Nic nie wnoszą, a wciskanie tych slangów jest tak naturalne, że aż sztuczne. I ten opis toalety... Po co to komu? ;)
Generalnie jeśli pisać zaskakująco, czyli tak jak tutaj, to będzie super, ale niech nie będzie super tylko kluczowe zdanie, ale i wszystkie (albo chociaż większość) je poprzedzające ;) 

Nowa Fantastyka