- Opowiadanie: tokjo - Katedralnie (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Katedralnie (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Katedralnie (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

– Jeszcze tylko kilka sekund, moja droga i świat legnie mi u stóp! – Hans Goetler wybuchł demonicznym śmiechem – Nikt, nawet sam Hitler, nie może się spodziewać cudu, do jakiego dojdzie w podziemiach tej katedry! Tak, Mario! Stanę się przywódcą nowego porządku! Nowego świata! Mojego świata!

 

Marysia nie podzielała entuzjazmu Hansa Goetlera. Nie podobał jej się także sposób, w jaki wtargnął ze swoim prywatnym, nazistowskim wojskiem do jej mieszkania, oferując możliwość badania krypt pod płocką katedrą. Fakt, że została zmuszona do współpracy pod groźbą śmierci też może mieć wpływ na potworną ilość negatywnych epitetów, jakich używała do określenia Niemca i jego ludzi.

– Pieprz się Hans! – syknęła – Nikt do tej pory nie znalazł liny, na której powiesił się Judasz. To bajka. Nie ma żadnych dokumentów, potwierdzających istnienie tego szatańskiego artefaktu!

– Głupia, słowiańska kobieto! – Goetler nie przestawał się złowrogo śmiać, co powoli zaczynało irytować jego ludzi – To skąd twój ojciec miał zapiski o linie? Tak, tak! Nie rób takiej zdziwionej miny! Dobrze wiesz o prezencie, jaki dali Krzyżacy Konradowi Mazowieckiemu w zamian za możliwość osiedlenia się na tych ziemiach! Mnie nie oszukasz!

– Nie oszukam… – przytaknęła Marysia

– Tak! Wiem także o waszym bractwie!

– Nic się przed tobą nie ukryje, Hans…

– Ha! Myślałaś sobie, że będziesz ukrywała tajemnicę tej niszczycielskiej broni, którą wieki temu odebraliście Konradowi Mazowieckiemu i ukryliście przed światem w jakimś kościele? Nie spodziewałaś się jednak elity intelektualnej Trzeciej Rzeszy! Zbagatelizowałaś mnie i teraz musisz się pogodzić z porażką! Widzisz! Wystarczyło nie odrzucać moich oświadczyn, a dziś mogłabyś zostać panią świata, rządząc tymi wszystkim podludźmi przy moim boku!

Hans Goetler był bardzo podekscytowany i Marysia nie zamierzała się wtrącać do jego patetycznego wywodu. Nie miała także ochoty słuchać tych bzdur. Wystarczyło, że wędrowała po brudnych i zimnych podziemiach katedry w towarzystwie największego szaleńca Trzeciej Rzeszy (zaraz po Hitlerze), któremu nie tak dawno dała kosza. Nie musiała znać więcej szczegółów. I tak już widziała za dużo jak na jedną noc, a to był dopiero początek.

Nie przerażała jej perspektywa zdobycia Liny Judasza przez Hansa oraz fakt, że nazista wspomniał o jej ojcu. Tatuś był dla niej martwy od wielu lat, kiedy to uciekł od niej i matki w poszukiwaniu większego szczęścia. Zostawił po sobie tylko mgliste wspomnienie, w którym pokazuje jej artefakt o niszczycielskiej mocy. Kiedyś to ona miała zacząć się nim opiekować – powiedział jej wtedy ojciec – by nie wpadł w ręce jakiegoś szaleńca.

Cóż – tatuś mógł ją do tego zadania lepiej przygotować.

Albo zniszczyć ta głupią linę, by nie było już nowych kandydatów do zawładnięcia światem.

– Prawdopodobnie jesteśmy na miejscu… – Goetler ściszył głos, co sprowadziło Marysię z powrotem na ziemię – Mario! Czy za tymi wrotami znajduje się Lina Judasza?

– Nie wiem.

Wyraz twarzy Hansa dawał jasno do zrozumienia, że odpowiedź Marysi nie była poprawna.

– Mała byłam. – dodała – Nie pamiętam dokładnie gdzie to było. Chyba tu… Dowiem się po co mnie tu sprowadziłeś?

– Zaraz się dowiesz, moja droga.

Starożytne drzwi, przed którymi aktualnie stała cała wycieczka, były, w porównaniu do Marysi, pewne co do przedmiotów, które można było znaleźć po ich sforsowaniu. Pięknie i ze smakiem ozdobione łacińskimi ostrzeżeniami, dawały jasno do zrozumienia, że za chwilę będzie się miało do czynienia z Liną Judasza, a co za tym idzie, wpakuje się świat w bardzo konkretne tarapaty, do których odkręcenia nie wystarczy niewinna mina i ciche 'przepraszam'.

Drzwi nie spodziewały się jednak, że kiedyś będą miały do czynienia z kompletnymi ignorantami, dla których łacina będzie niezrozumiałym zbiorem literek.

– Otwórzcie mi to! – warknął Hans

I zamordowali drzwi. Zwierzęta. Barbarzyńcy. Naziści.

Zanim jednak zobaczyli, co było w środku (a była tam Lina Judasza), musieli poczekać na opadnięcie kurzu i ogólne ustabilizowanie sytuacji. Podziemia, jak to podziemia – jak coś się posypie, to przy akompaniamencie tysięcy drobinek, nietoperzy i innych złowrogich istotek.

– Ha! – Hans Goetler jako pierwszy doprowadził się do porządku – Widzę ją! Linę Judasza! Zaraz zostanę władcą świata!

Już miał biec w stronę leżącego na specjalnym wzniesieniu artefaktu, jednakże wcześniej doszedł do niego mały drobny szczegół. Zwrócił się więc w stronę swoich ludzi:

– Tu muszą być pułapki! – Maria przyglądała się całej scenie ze znużeniem – Szybko! Niech każdy z was wbiegnie do pomieszczenia! Nie bójcie się jednak! Jeśli coś wam się przydarzy, szybko was wskrzeszę i postawię u swego boku jako pierwsi bohaterowie nowego porządku!

– Nie boisz się, że ktoś weźmie linę dla siebie? – spytała się Marysia, gdy ludzie Hansa nieśmiało dreptali w kierunku pomieszczenia

– To armia Trzeciej Rzeszy. – odparł z dumą Goetler – Lojalność mają we krwi.

– Tak jakby ty też jesteś z tej armii, a właśnie zdradzasz Hitlera.

Hans Goetler przez chwilę przyglądał się tępo Marii, jakby powoli dochodziły do niego słowa Polki.

– Celna uwaga! – rzucił i szybko poleciał do swoich ludzi.

Ale było już za późno.

Jeden z anonimowych nazistów nie mógł powstrzymać swojej ciekawości i chwycił za linę. To, co stało się z nim później, nie dało się wrzucić do kategorii 'Właśnie stałem się władcą wszechświata. Drżyjcie śmiertelnicy', lepiej pasowałby opis 'Przeobrażam się w wielką i potworną bestię, która zaraz was zje!', bo czymś w tym rodzaju stał się głupi żołnierz.

Mimo wielkich rozmiarów, mroczna magia, kryjąca się wewnątrz Liny Judasza, zachowała mu elementy munduru, by wyglądał jeszcze groźniej, a zarazem stylowo, klimatycznie i by nie budzić zgorszenia obrzydliwą nagością.

Stwór jednak nie marnował czasu na podziwianie swojego przerażającego, acz budzącego uznanie stylistów wyglądu i czym prędzej rzucił się na sparaliżowanych strachem kolegów, tnąc ich na najdrobniejsze kawałki.

Marysia też nie traciła czasu. Czym prędzej rzuciła się do ucieczki, zostawiając nazistów z problemem, którzy sami odkopali. Nikt jej nigdy nie pytał o to, czy miałaby ochotę zająć się ochroną makabrycznych przedmiotów, a szkoda, bo miała ochotę wyrazić w dość barwny sposób jak bardzo jej te paranormalne sprawy nie obchodzą.

Błyskawicznie wybiegła z krypt katedry. Niech ktoś inny zajmuje się ratowaniem okupowanego Płocka przed zagładą

– Zawiodłaś mnie, Mario. – do jej uszu doszedł melodyjny, spokojny głos

– O Boże!

– Dokładnie. – odparł z uśmiechem Jezus

– Ale że co? Że jak? – Jezus wyglądał bardzo jezusowato, więc Marysia była skłonna uwierzyć w obecność Pana, choć jej usta nie dawały się tak łatwo przekonać – Tak po prostu? Bozia?

– We własnej osobie, Mario. Jednej z trzech osób, uściślając. Tej najprzystojniejszej.

– Miło mi…

– Mnie też, ale nie przyszedłem nawracać niewiernych. Uwolniłaś demona, Mario. Miałaś być opiekunką Liny Judasza i zawiodłaś.

– Nikt mi nic nie kazał!

– Faktycznie… Twój ojciec nieco mnie zawiódł, jednak miałaś teraz okazję bronić tej liny przed złą naturą człowieka, a i tak poległaś.

– Jakbyś nie chciał afery, to byś jej tak po prostu nie zostawiał!

– Może i tak, Mario – Jezus wzruszył ramionami – Ale skończyły mi się relikwie i trzeba było dać coś ludziom, żeby mogli sobie popilnować i czuć się przy tym ważni.

Od strony podziemi dochodziły przeraźliwe piski i jęki. Nazistom z pewnością nie było tam dobrze, a Jezus w całej swej łaskawości przymykał na to oko.

– To co teraz się stanie? – Marysia była nieco skołowana, ale w obecności Pana starała się chociaż nie używać zbyt brzydkich słów

– Koniec świata… Od kiedy Niemcy zajęli się eksterminacją Narodu Wybranego to właściwie i tak wszystko mi jedno.

W trakcie rozmowy było wprawdzie słychać sporo wrzasków i błagań o litość, jednak ryk, jaki wydobył się w tej chwili przyćmił wszystko inne. Przerażający, gardłowy, prosto z dna piekieł. Mury katedry zadrżały, a ze skarpy osunęło się nieco ziemi.

– Zarąbałem gada… – no a te słowa wypowiedział Hans Goetler, który właśnie wytoczył się z podziemia – A linę spaliłem. Pieprzę takie starożytne artefakty…

– Podnieś go Mario! – Jezus wszedł na podniosłe tony – Albowiem ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. Zabijał niewinnych, a teraz zrównał z ziemią demona. Brawo, stary.

– Kim on jest? – Hans szepnął do Marysi, gdy ta go podnosiła

– Mówi, że jest Jezusem

– A on nie był przypadkiem Żydem?

– No chyba ta… – odpowiedziała niechętnie, wyczuwając nadchodzące kłopoty

– Dobrze! – Hans wydał z siebie okrzyk radości i rzucił się z pięściami na Pana.

Skoro udało mu się z demonem, to może i Boga pod postacią chudego faceta po trzydziestce uda mu się unieszkodliwić.

– Matko! – krzyknęła Marysia – Co robisz?

– Jestem nazistą! Zabijamy Żydów! Nie uciekaj, Mario! I tak zostaniesz moją kochanką!

 

KONIEC

 

Oczywiście nie trzeba dodawać, że Hans Goetler został dość szybko zrównany do parteru i potępiony na wieki? Czasem trzeba nastawiać drugi policzek, ale są granice…

Koniec

Komentarze

Dla mnie bomba.... a nie kicz

Nie spodziewałaś się jednak elity intelektualnej Trzeciej Rzeszy! - brakuje tylko wyciągniętego palca i okrzyku "ACHA!!!"

...magia, kryjąca się wewnątrz Liny Judasza, zachowała mu elementy munduru, by wyglądał jeszcze groźniej, a zarazem stylowo, klimatycznie i by nie budzić zgorszenia obrzydliwą nagością. - w tym momencie zaczęłam rżeć i parskać pod nosem ;)

Niech ktoś inny zajmuje się ratowaniem okupowanego Płocka przed zagładą. - ależ to brzmi... :)

Super, cały czas się śmiałam, a przy ostatnim zdaniu niemal udławiłam się herbatą. Przerysowane, patetyczne, kiczowate. Pomijam drobne nieociągnięcia interpunkcyjno - stylistyczne, nie było ich dużo. Póki co jest to mój faworyt, zobaczymy jak opowiadanie wypadnie na tle innych, wrzuconych w przyszłości. Powodzenia życzę ;-)

P.S. I tak zostaniesz moją kochanką!

Jak dla mnie, to to jest całkiem niezły tekst. Z tym, że biorąc pod uwagę konkurs do jakiego go wystawiłes, to nie jest to komplement ;P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Logika tego nazisty jest miażdząca:)
GJ!

Eee. Kiczowate. Gdyby nie Jezus, byłoby jeszcze bardziej kiczowate, a tak to było nawet śmieszne. ;)

Jak dla mnie kwintesencja kiczu, ale niewymuszona i bardzo naturalna.

Bardzo trafione w Kicz. Humor wynika tu z kiczu, więc nie jest to crossover dwóch konkursów. Więcej takich tekstów i Redakcja będzie miała z czego wybierać :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Jak dla mnie ten tekst wygrywa na razie nie tylko Fantastyczny Kicz, ale i Kosmikomikę ;) Brawo, rewelacja, i tym podobne :) Dan Brown nie jest nam już potrzebny.
- Tak po prostu? Bozia?
- We własnej osobie, Mario. Jednej z trzech osób, uściślając. Tej najprzystojniejszej.

Ten tekst po prostu zrzucił mnie z krzesła :) Super :)

- Głupia, słowiańska kobieto! - przecinek raczej zbędny.

Albo zniszczyć ta głupią linę - tą.

'Właśnie stałem się władcą wszechświata. Drżyjcie śmiertelnicy' - to nie jest cudzysłów.

Niech ktoś inny zajmuje się ratowaniem okupowanego Płocka przed zagładą - a kropka na końcu zdania?

- Dokładnie. - odparł z uśmiechem Jezus - i znowu.

Ech... nie podobało mi się. Ogólnie stylistycznie nie było źle, parę błędów, głównie zapominasz stawiać kropki na końcu zdań. Jakoś do mnie nie przemówiła ta historia. Narracja nieco na siłę zabawna, moim zdaniem. Zakończenie nijakie. Tekst podobał mi się do momentu zejścia do podziemi, później jakoś przestał...

Cóż, nie oceniam, nie chcę zaniżać średniej.

Pozdrawiam.

Wyjątkowo smakowity kąsek. Dostarczył mi dużo wewnętrznej i zewnętrzenej radości!

racja, tę linę

Dobre opowiadanie. Jedyne z nadesłanych na KICZ, które mi się podobało, jak na razie.

OK, do konkursu.

Uważam, że ten tekst powinien zwyciężyć. Momentami miałem wrażenie, jakbym sam to pisał :p
W każdym razie - świetnie napisane i zabawne.

Bardzo zgrabne opowiadanie, ale (niestety) dla mnie to nie jest kicz, a parodia kiczu.
Humor lekki i przystępny, kilka zdań po prostu kładzie na łopatki (zostały już wspomniane).

Odpowiedziałeś na moje odwieczne pytanie, czemu nikt nie niszczy tych super potężnych, mogących zgładzić świat artefaktów ;)

Nowa Fantastyka