- Opowiadanie: Lassar - MrocznoCzarny ArcyMistrz (KOSMIKOMIKA 2011)

MrocznoCzarny ArcyMistrz (KOSMIKOMIKA 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

MrocznoCzarny ArcyMistrz (KOSMIKOMIKA 2011)

Niektóre "błędy" w tym opowiadaniu zostały zastosowane celowo. Mam nadzieję, że wszystkie.

 

Prawdziwych bohaterów nic nie jest w stanie powstrzymać: ni trud, ni znój, ni rany, a nawet obietnica dożywotniej mądrości w Krainie Wiecznej Szczęśliwości Przerywanej Atakami Radości nie jest w stanie zawrócić ich z raz obranej ścieżki. Dlatego Drużyna Berła znalazła się aż tu, w środku mrocznego Wodoru, gdzie nie rośną ani drzewa, ani trawy, a jedynie nieliczne i rachityczne okazy geryntorii alloworii urozmaicają zniszczony krajobraz, jako że jedynie te rośliny opierały się wszechpotężnej woli MrocznoCzarnego ArcyMistrza.

Przy nikłym ognisku kuliły się trzy zakapturzone postacie. Byli to ostatni, najwytrwalsi członkowie Drużyny: Barbarzyński Wojownik Wolfdzisław, Elfia Łowczyni Makumba oraz Potężny Czarodziej Dezszoholszonczohosz, zwany przez przyjaciół Delinkiem.

Lecz, niestety! Nie czekał ich długi odpoczynek. Ledwo włożyli lichą strawę do ust, rozmasowali zbolałe stopy i uspokoili bijące ze strachu serca, już (JUŻ!) musieli ruszać w dalszą drogę. Pierwsza powstała Makumba (90– pomyślał Wolfdzisław), przeciągnęła się (60– ocenił Wolfdzisław) i schyliła po łuk (95!-zachwycił się Wolfdzisław), mówiąc do towarzyszy:

– Zaraz znów musimy ruszać w stronę Wulkanu Wieczystej Destrukcji, pozwólcie więc, że rozglądnę się po okolicznych włościach, sprawdzając, czy nie obserwuje nas wraże oczy Mrocznych Kreatur.

I nie omieszkając ruszyła na rekonesans, niemal natychmiast stapiając się z tłem za sprawą cudownego, szaroburego płaszcza. Dostała go wraz z orężem od PrzeJasnej Pani, Królowej Elfów– Urynii. Łuk, który otrzymała, owiany był Legendą. Jego cięciwę elfy uplotły z księżycowej orbity, a strzały zostały wystrugane z jelenich rogów. Takaż to bowiem jest szczęśliwa Elfia Kraina, że jeleni w niej dostatek.

– I my się kulbaczmy– zwrócił się do Dezszoholszonczohosza Barbarzyńca– albowiem spieszyć się musimy, jeżeli ModroBłyskotliwe Berło zniszczyć, i tym samym MrocznoCzarnego ArcyMistrza pokonać chcemy. Lecz poczekaj na chwilę, ponieważ czuję, że w tej chwili inne mnie przeznaczenie czeka.

Z tymi słowami odszedł na bok dzielny wojownik, by w ustronnym miejscu obdarzyć geryntoriie łaską świetlistej strugi.

 

* * *

Lecz nasi bohaterowie nie wiedzieli, jak straszne zawisło nad nimi niebezpieczeństwo. W największej komnacie najpotężniejszej fortecy Urug-way, obok swego najpokorniejszego sługi przechadzał się najgroźniejszy MrocznoCzarny ArcyMistrz. Każdy jego krok wstrząsał zamkiem niczym trzęsienie ziemi, a oddech był niczym huragan.

– A więc twierdzisz, człeczyno– zagrzmiał, obracając swą najstraszliwszą głowę w stronę kulącej się postaci– że moje najlepsze oddziały uległy malutkim ludzikom, ty zaś śmiałeś uciec?

– Panie, ktoś musiał przekazać wia…

– Nie lękaj się. Jesteś użytecznym sługą, nie zabiję cię.

– Dzięki Ci, o Wiel…

– Tylko wykastruję.

– Ooo…

– No, szybko. Mężnie wystaw swą męskość– powiedział ArcyMistrz, niecierpliwie postukując palcami rękojeść swego Degibalatoryksyna.

Sługa obnażył swoje przyrodzenie i z wdzięcznością nastawił biodra. Błysnął miecz. Czarodziejskie ostrze jednym ciosem odrąbało penis od krocza, jednocześnie wypalając ranę. Jaja potoczyły się pod nogi Władcy ArcyCiemności.

Sługa cicho pisnął. Więcej nie śmiał.

– Muszę ci jednak powiedzieć, że twoja niekompetencja w gruncie rzeczy nie ma znaczenia.

– Nie ma, ArcyMistrzu?– zapytał parias już nieco cieńszym głosem.

– Otóż, ci głupcy myślą, że moja potęga opiera się wyłącznie na ModroBłyskotliwym Berle. Tymczasem mam jeszcze To!- powiedział, podnosząc do góry potężny młot.

– WszechNiszczarkę Wszystkiego!

– O, jakiś Ty Wielki i Mądry, ArcyWładco!

– Wiem!- skromnie stwierdził Król WszechCiemności.– Wystarczy nacisnąc tu, aby…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

?!?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

!?!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

?

… Po powtórnym naciśnięciu cały świat zostaje odtworzony.

Drżący niewolnik w obliczu takiej potęgi upadł płasko na ziemię.

 

* * *

Bohaterowie zatrzymali się, nie wiedzieli bowiem, co robić dalej. Byli już tak blisko (ach! Jak blisko!) Wulkanu Wieczystej Destrukcji, niestety, przesmyku skalnego chroniła banda Szkaradnych Ogrów. Ach, czemuż to, czemuż, natura nie obdarzyła naszych Bohaterów skrzydłami, by niczym gołąbki nadziei wzbić się mogli w górę i dotrzeć do celu bezpiecznie igrając wśród śnieżnobiałych baranków chmur!? Czemu zamiast tego muszą się zmawiać niczym spiskowcy, by unicestwić kilka podłych stworzeń, niegodnych nawet zawiązać rzemyka u ich sandałów!? Lecz, niestety, takie jest życie.

– Proponuję wykorzystać trzy podstawowe cechy ogrów– stwierdził Czarodziej, ostrożnie zerkając zza swojej kryjówki, czyli sporej wielkości głazu.– A więc: głupotę, tępotę oraz brak teoretycznej możliwości abstrakcyjnego rozważania głębszych struktur przyczynowo-skutkowych.

-Czyli cóż mamy czynić, Delinku?– zdziwił się Wolfdzisław.

– Nie wiem. Ja jestem od myślenia, wy od czynienia.– szczerze odparł Dezszoholszonczohosz.

– O ile się nie mylę, powinniśmy sobie dać radę z tym posterunkiem. Problem w tym, żeby żaden z tych Potworów nie zdołał wezwać posiłków. Hmm… chyba mam plan…– zamyśliła się Elfka, po czym długo jeszcze szeptała z swoimi towarzyszami.

Ogrzy strażnicy nudzili się już kilkanaście godzin, umilając sobie czas drzemką i okazjonalnymi bójkami, dlatego ich zdziwienie nie miało końca, kiedy tuż koło nich znikąd pojawiła się powabna, elfia dama.

– Czekacie na kogoś przystojniaki?– spytała, zalotnie poruszając biodrami i trzepocząc rzęsami.

Kap… Kap… Kap…

Kropelki śliny spadały na wyschniętą ziemię.

-Ojej, chyba komuś przyniosę śliniaczek!- stwierdziła łowczyni swym najrozkoszniejszym głosikiem, po czym dała nogę.

A ogry ruszyły za nią. Z pewnością nie będą ich potępiać ci mężowie, którzy maja za żony ogrzyce.

Niestety, krucha istotka nie mogła wygrać z ponad dwumetrowymi, długonogimi olbrzymami, lecz strach dodał jej skrzydeł. Odległość między ścigającymi a ściganą to się zmniejszał, to zwiększał, prowokując napastników do jeszcze szybszego biegu.

I wtedy, kiedy najszybsza kreatura ciemności już-już miała chwycić w pół biedną elfkę, ona sama się zatrzymała, tak że nieszczęsny amant pobiegł dalej, potknął się i wywrócił jak długi.

A Łowczyni odwróciła się w stronę Podłych Dzieci Mrocznego. Odwróciła się z srebrzystym łukiem w garści oraz ogniem w oczach.

„Ojej"– pomyślały Wstrętne Kreatury Ciemności.

Zza skał w sukurs towarzyszce wybiegli obydwaj herosi, groźnie machając bronią, lub, w przypadku czarodzieja, rękoma.

– WręceMocny Niszczyciel Abnegacji Nieskrystalizowanej!- Wrzasnął Wolfdzisław, miażdżąc głowę przeciwnika swym młotem.

– ToTuToTamPadła Strzała Umarłej Śmierci!- Krzyknęła Makumba, kładąc kilka Kreatur jednym strzałem.

– Szedexatesziczisztryzszmnywynfturemeks!- Dezszoholszonczohosz wyrecytował zaklęcie, zamieniając dwie Podłe Istoty w żaby.

Po chwili, nie licząc dwóch kumkających żab i kilku geryntorii alloworii, Bohaterowie byli jedynymi żywymi stworzeniami w tej części pustyni.

– Ciekawe– zauważyła Elfka, przyglądając się żałośnie wyglądającym na wyschniętej pustyni żabom. – Wiecie, że jedna to samiczka? Na tyle zrozpaczona, by zacząć składać skrzek w tak suchym środowisku.

– Rzeczywiście, niezwykłe– przyznał Czarodziej.– ale najfajniejsze jest to, że kiedy przestanie działać zaklęcie, to każde jajeczko zmieni się w… zmieni się w… zmieni się… spierdalamy!!!

I tak, pokonawszy kolejną przeszkodę, pomknęli w stronę swego Przeznaczenia.

 

* * *

Lecz zgiełk i hałas walki dotarł do bystrych WszechUszu MrocznoCzarnego ArcyMistrza, a jego płonące OczoDoły przebiły wzrokiem stal i kamienie, by ujrzeć swych nieprzejednanych wrogów biegnących z berłem w stronę Wulkanu Wieczystej Destrukcji. I pojął on, że w jednej chwili może wszystko stracić. Wszedł więc na najwyższą wieżę swojej najpotężniejszej fortecy Urug-way, by dam dosiąść swojego najwierniejszego skrzydlatego węża– Asparanonixa. I pofrunął na nim ku zgubie swych wrogów, a jego ślad na niebie znaczyły płomienie.

 

* * *

Bohaterowie gnali pod górę, ścigani przez sześćset i dwóch ogrów. Nie mogli się poddać, kiedy Cel był już tak blisko. W pewnej chwili czarodziej się potknął i już wydawało się, że to koniec, lecz szybko podparła go Makumba, chroniąc towarzysza przed upadkiem. Coraz wyrażniej widzieli wejście do jaskini, z której wydobywał się czerwony blask, a jednocześnie odsadzali potwory na większą odległość. Wydawało się, że wszystko będzie już dobrze. Jednak, kiedy już wchodzili do skalnej groty, światło słoneczne zostało przesłonięte przez olbrzymi cień. Był to Arcymistrz na swoim wiernym wężu– Asparanonixie.

-Czyńcie swoją powinność– zawołał do swoich towarzyszy Dezszoholszonczohosz.– Ja Go zatrzymam.

I stanął w przejściu, blokując dostęp Czarnemu WszechWładcy.

-Nikt nie Przejdzie!

– Jesteś tego pewien, stary głupcze?

– Abszyrznużiczkoprtsznowzdrtszyd!- Uderzył Czarodziej, a jego zaklęcie wstrząsnęło górami w posadach.

– Phi!- prychnął CzarnoMroczny CzarnoKsiężnik, z łatwością łamiąc czar przeciwnika.– Nie jesteś w stanie mnie pokonać. A wiesz dlaczego?

Because I am your father!

Nooo!- krzyknął zrozpaczony Orędownik Pokoju, zanim zemdlał z ogromnego szoku.

A jego przeciwnik spokojnie przeszedł obok bezwolnego ciała, zmierzając tam, gdzie Wolfdzisław wciąż nie mógł poradzić sobie z urokiem berła, które nie pozwalało mu wrzucić Zła do lawy.

– Widzisz, rozwiążemy to tak– zagrzmiał nad nim WszechCiemny– zaraz zniszczę świat, i nie odtworzę go, dopóki nie odejdziesz od ognistej dziury.

I nacisnął…

!?!?!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

?!?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

!?!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

!?!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

!

 

 

 

 

(…)

 

* * *

Uwaga odautorska: opowiadanie nie zostało skończone z powodu braku miejsca na dysku twardym. Przepraszam.

 

 

 

Poza tym ostrzegam, by nie czytać na głos formuł zaklęć. Ostrzegałem!

 

 

Koniec

Komentarze

To nie kicz, tylko raczej parodia kiczu.

Rewelacja! Tak zgrzytałem zębami, że chyba nawet mi jakaś plomba wypadła. Kicz wszechczasów! Daję 5.
PS.: kto mi zapłaci za dentystę?

Dobre! Tylko właśnie się zastanawiam, czy wrzuciłeś to na właściwy konkurs. Moim zdaniem pasuje bardziej do yy... Kosmikomi...cośtam 2011 :) Ale ogólnie - wyczesane.

Ranferiel ma rację. To nie jest kicz, tylko komedia. Super. Koniecznie zmień dopisek na kosmikomike czy jak to tam.

Heh, nie będę krył- pierwotnym zamierzeniem utworu był "Fantastyczny Kicz 2011", ale kiedy już się zagłębiłem w otchłan patosu, to nie byłem w stanie wyjść z niej na poważnie. Skoro twierdzicie jednak, że nadaje się do Kosmikomiki, to czemu nie...

Niektóre "błędy" w tym opowiadaniu zostały zastosowane celowo. Mam nadzieję, że wszystkie.

I weź spróbuj czepnąć się braku myślnika...

Podobało mi się. Śmiałem się przez pierwszą połowę tekstu. Później trochę mniej, ale dalej było zabawnie.

90-60-95 :D 

To...brak słów...

ArcyMistrzostwo, Czad.

Dobrze, że zmieniłeś na Kosmikomikę. Niezła parodia. Ubawiłem się czytając.

Pozdrawiam.

Idealnym konkursem na ten tekst byłby KICZOKOMIKA, że tak się ośmielę.

:D:D:D po prostu: Abszyrznużiczkoprtsznowzdrtszydowe !:D

Jak dla mnie średnie. Mogłoby być śmieszniejsze. Ja gdybym mógł oceniać dałbym 5

- Muszę ci jednak powiedzieć, że twoja niekompetencja w gruncie rzeczy nie ma znaczenia.
- Nie ma, ArcyMistrzu?- zapytał parias już nieco cieńszym głosem.
- Otóż, ci głupcy myślą, że moja potęga opiera się wyłącznie na ModroBłyskotliwym Berle. Tymczasem mam jeszcze To!- powiedział, podnosząc do góry potężny młot.

(...)

 I pojął on, że w jednej chwili może wszystko stracić.

- wg. mnie pojawia się tu niespójność. Czemu martwi się trzema "herosikami", ma przecież armię i "potężny młot" :)

Tekst zabawny, ale nie uśmiałem się ;) Momentami drobne błędy. Niekiedy nieco na siłę starałeś się być zabawny, jak mi się wydaje. Mało czasu poświęciłeś na ten tekst, mógłbyś nad nim nieco bardziej popracować, w końcu jedno opowiadanie można tylko zamieścić w tym konkursie. Ale co tam. Trudno ten tekst sklasyfikować, bo po części jest kiczowaty, po części śmieszny, ale rozumiem, że zamierzałeś dać to do Kiczu.

Nie owijam w bawełnę. Mnie tekst nie bawi, ale napisany nienajgorzej, końcówka trochę bez sensu... Dałbym 4 -, masz 4.

PS. W kwestii Vadera ja bym osobiście napisał "Ja sem twoj otec!" :P

- Muszę ci jednak powiedzieć, że twoja niekompetencja w gruncie rzeczy nie ma znaczenia.
- Nie ma, ArcyMistrzu?- zapytał parias już nieco cieńszym głosem.
- Otóż, ci głupcy myślą, że moja potęga opiera się wyłącznie na ModroBłyskotliwym Berle. Tymczasem mam jeszcze To!- powiedział, podnosząc do góry potężny młot.

(...)

 I pojął on, że w jednej chwili może wszystko stracić.

- wg. mnie pojawia się tu niespójność. Czemu martwi się trzema "herosikami", ma przecież armię i "potężny młot" :)

Tekst zabawny, ale nie uśmiałem się ;) Momentami drobne błędy. Niekiedy nieco na siłę starałeś się być zabawny, jak mi się wydaje. Mało czasu poświęciłeś na ten tekst, mógłbyś nad nim nieco bardziej popracować, w końcu jedno opowiadanie można tylko zamieścić w tym konkursie. Ale co tam. Trudno ten tekst sklasyfikować, bo po części jest kiczowaty, po części śmieszny, ale rozumiem, że zamierzałeś dać to do Kiczu.

Nie owijam w bawełnę. Mnie tekst nie bawi, ale napisany nienajgorzej, końcówka trochę bez sensu... Dałbym 4 -, masz 4.

PS. W kwestii Vadera ja bym osobiście napisał "Ja sem twoj otec!" :P

Ech, wkurzają mnie te dublujące się posty... 

@Voltar
Cóż, masz rację- mogło być lepiej. Końcówka miała być bez sensu, zresztą, sama idea czasowego niszczenia świata jest bez sensu. A bał się ich, ponieważ ModroBłyskotliwe Berło jest nawiązaniem do Pierścienia Saurona. Wystarczy wrzucić do lawy i chlup! Tyle z Władcy Ciemności.

Cóż, widocznie zrozumiałem na opak kwestię z berłem. 

Mi się nawet podobało. Opowiadanie z cyklu: takie głupie, że aż śmieszne. Kilka fragmentów wywołało u mnie uśmiech, ale rozśmieszył mnie tylko jeden:

"„Ojej"- pomyślały Wstrętne Kreatury Ciemności. "

Tak czy siak dobrze, że trafiło do KOSMIKOMIKI, bo tutaj, moim zdaniem, prezentuje się lepiej.

Pod kicz mi nie pasuje. Każdy, kto bierze udział w konkursie Fantastycznego kiczu, powinien zapoznać się najpierw z opowiadaniami skąposzczeta :D.

Urynia i Urug-way - świetne!
Podobało mi się i również uważam, że dobrze zrobiłeś przenosząc tekst do KOSMIKOMIKI.
Powodzenia!

OK, do konkursu.

super :D
szkoda, że dopiero teraz przeczytałem bo odpuściłbym sobie swoje :P
powodzenia ... chociaż myślę, że nie będzie potrzebne :)

Cholera, zaklęcia czytałem na głos :D

Błagam, nie pisz nic o penisach odrąbywanych... bo to nieprzyjemne i bolesne dla czytelnika :p

Opowiadanie wg. mnie średnie, choć końcówka fantastyczna i zupełnie niespodziewana.

A ja bym bardziej widział ten tekst bardziej na Kiczu. Co zrozumie każdy, kto przeczyta moje Przeznaczenie właśnie na Kicz :P

Podobało mi się, ale nie zachwyciłem się. Zgadzam się z kimśtam, że niektóre żarty są wymuszone, pod hasłem "ma być śmiesznie cały czas, a nie mam aż tyle pomysłów". Niektóre poprostu nie w moim guście. A inne fajne.
Ale cudownie zamordowały mnie trzy motywy:
- "Takaż to bowiem jest szczęśliwa Elfia Kraina, że jeleni w niej dostatek." - cudo :)
- Sposób przedstawienia czasowego zniszczenia świata :D
- Zakończenie. Uwielbiam takie finały, które zostawiają czytelnika z miną "Ale że to co to to, już koniec?"

Dałem 4.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

No i proszę, mój faworyt wygrał :) Gratuluje, Lassar.

Nowa Fantastyka