- Opowiadanie: Hitokiri - Życzenie

Życzenie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Życzenie

Ada odwróciła się na pięcie, chcąc uciec. Niestety, zdążyli zobaczyć ciężkie łzy spływające po jej twarzy i wybuchli jeszcze głośniejszym śmiechem. Dwóch chłopaków z klasy, próbowało zagrodzić drogę, ale uciekła modląc się, by nie chcieli jej ścigać i żeby w toalecie na drugim piętrze było pusto. Modlitwy zostały wysłuchane.

Zamknęła się w kabinie i zaniosła płaczem. Co ja im zrobiłam? – kolejny raz zadała sobie to pytanie. Jedyna odpowiedź przychodząca do głowy brzmiała: nic. Po prostu ktoś musiał zostać kozłem ofiarnym, któremu można powiedzieć coś przykrego, albo wyciąć wredny numer. Zawsze pada na tego, który się w jakiś sposób wyróżnia, albo – tak jak Ada – pozwala sobie bezkarnie dokuczać.

Przez chwilę miała ochotę pójść do wychowawczyni i naskarżyć na wszystkich, ale zrezygnowała. Dobrze wiedziała czym to się skończy – pogadanką na lekcji, wezwaniem czyichś rodziców, udawaną skruchą i nieszczerymi przeprosinami winowajców. A potem straszliwą zemstą… Aż zadrżała, na samą myśl.

Błogą ciszę przerwał dzwonek. Ada nie miała najmniejszej ochoty opuszczać bezpiecznego schronienia. Musiałaby znieść badawcze spojrzenie nauczyciela, złośliwe uśmiechy klasy i przez całą lekcję udawać, że wszystko w porządku. Najchętniej poszłaby do domu, ale wszystkie jej rzeczy zostały w sali. Choć nawet tego nie mogła być pewna.

Smutek przerodził się we wściekłość. Pragnęła tylko spokoju, czy to tak dużo? A oni ciągle pokazywali jak bardzo jest do niczego, zmieniając w koszmar każdy dzień szkoły. Kiedyś się odegram, postanowiła. Chciała odpłacić się tym samym, sprawić by choć przez chwilę poczuli to co ona. Gdyby miała więcej odwagi…

Ale nie miała, co uświadomiła sobie po raz kolejny w tym roku szkolnym. Gdy dochodziło do starcia nawet nie próbowała walczyć – i tak przegrywała. A potem był kibel, łzy i marzenia o zemście. I tak w kółko, aż do wakacji.

Schowała twarz w dłoniach i znowu zaczęła płakać. Gdy się uspokoiła na tyle, by zebrać myśli i przestać rozpamiętywać doznane krzywdy, doszła do wniosku, że nie ma sensu tu siedzieć. Zamknięcie się w kiblu niczego nie zmieni.

Postanowiła udać się do czytelni. Weźmie jakiś komiks i poświęci lekturze. Na lekcję nie pójdzie, nie ma mowy.

Chwilę potem przemierzała opustoszały korytarz, kierując się ku bibliotece. Podłoga pokryta niebieskim linoleum lśniła w świetle jarzeniówek. Ada zobaczyła już drzwi biblioteki; przyspieszyła. Jej klasa miała lekcję w pobliżu, a ostrożności nigdy za wiele.

Serce skoczyło jej do gardła, gdy poczuła czyjąś rękę na ramieniu.

– Co, uciekamy z lekcji? – usłyszała. Odwróciła się i napotkała zimny wzrok woźnego. Zamarła.

Pan Jan, przez niektórych nazywany Krzywonosem, był nienawidzony przez uczniów. Już sam wygląd nie zachęcał do bliższego poznania – niektórzy twierdzili, że gdyby stanął obok podsklepowych meneli, pasowałby idealnie, z tą zużytą twarzą, resztką tłustych włosów i starymi ubraniami.

W dodatku miał paskudny zwyczaj pojawiania się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie – na przykład wtedy gdy uczniowie planowali, albo byli w trakcie robienia czegoś, co dorosłym niekoniecznie się podobało. A gdy już złapał jakiegoś winowajcę, nie bacząc na prośby, błagania i obietnice poprawy, prowadził do dyrektora.

Poza tym wieść szkolna niosła, że Krzywonos pół życia przesiedział w więzieniu. Nikt nie wiedział za co, ale każdy miał swoją teorię – jedni twierdzili, że kogoś zabił, inni, że napadł na bank, a jeszcze inni, że jedno i drugie. Tylko nieliczni uważali, że szkoła nie zatrudniłaby przestępcy, a plotki o więzieniu rozpuszcza sam Krzywonos, aby straszyć uczniów. W głębi duszy, Ada zgadzała się z tą opinią, lecz nie zmieniało to faktu, że – tak jak większość – wolała woźnego unikać.

– Nie uciekam z lekcji – powiedziała, siląc się na spokój. – Pani mi kazała iść do biblioteki bo… bo muszę wypożyczyć dla całej klasy „Anię z Zielonego Wzgórza”.

– Taaaak? – Krzywonos wolną ręką podrapał się po brodzie. Drugą wciąż trzymał na ramieniu dziewczynki. – A czy ty przypadkiem nie wypożyczałaś tego w zeszłym tygodniu? Dla całej klasy?

– Nie, wtedy byłam po coś innego… – bąknęła. Krzywonos był nie tylko złośliwy, ale też miał bardzo dobrą pamięć. Teraz to mnie weźmie do dyrektora, pomyślała. Albo do klasy. Już nie wiedziała co gorsze.

– Jasne… – mruknął Krzywonos. – Chodź.

Puścił ją i ruszył w stronę gabinetu dyrektora. Ada spuściła głowę i chcąc nie chcąc, poszła za nim. Domyślała się co będzie potem – dyrektor zrobi jej pogadankę i wezwie rodziców do szkoły. Albo po prostu każe wrócić na lekcję. Nie wróci. Nie może!

– Proszę pana… Ja naprawdę szłam do biblioteki – powiedziała niepewnie.

– Jasne, jasne. Powiesz to dyrektorowi – burknął Krzywonos.

Zamilkła, próbując zebrać myśli. Gabinet dyrektora był coraz bliżej. Co robić? Siedzieć cicho, a może spróbować jeszcze raz?

– Proszę pana, ja już nigdy więcej nie ucieknę z lekcji. Niech mi pan odpuści… – prawie błagała.

Krzywonos zatrzymał się i odwrócił się. Ada miała wrażenie, że zimne i przenikliwe spojrzenie bladoniebieskich oczu, wnika w głąb duszy, że może woźny widzi nawet to, co chciałaby ukryć. Uciekła wzrokiem. Jeśli chodzi o bitwy na spojrzenia, to Krzywonos był niepokonany.

– Oj, nie lubisz ty swojej klasy, co?

Aż drgnęła. Jak zgadł? Chciała zaprzeczyć, wymyślić jakieś dobre kłamstwo, ale jak na złość nic nie przychodziło do głowy.

– Chodź.

Więc jednak dywanik… Ada westchnęła z rezygnacją i po chwili podjęli dalszą wędrówkę. Dyrektor na pewno zauważy jej sporą liczbę nieobecności – nauczyciele wielokrotnie skarżyli się, że nie chodzi na wszystkie lekcje. A potem telefon do rodziców.

Krzywonos minął gabinet dyrektora i skierował się w stronę schodów. Obejrzał się tylko raz i zszedł na dół. Co jest? – dziwiła się Ada. A gdy stanęli przed jakimiś drzwiami i Krzywonos wetknął klucz do zamka, do zdziwienia dołączył strach. Mimowolnie przypomniała sobie wszystko co słyszała o tym człowieku. Uciekać! – pomyślała, ale ciało nie chciało jej słuchać.

– Wchodź – nakazał Krzywonos. Widząc, że Ada nie poruszyła się, westchnął ciężko i wepchnął ją do środka. – Siadaj.

Znajdowali się w małym pokoiku. Oprócz sporej szafy, biurka i dwóch krzeseł, nie było tu nic. Przez duże okno do środka wpadały promienie słońca.

Krzywonos usiadł za biurkiem i splótł dłonie. Nie spuszczał wzroku z Ady. Długo jej się przyglądał w milczeniu. Miała ochotę spytać o co chodzi, ale siedziała cicho. Kto wie, co mu po głowie chodzi…

– Nie lubisz ty swojej klasy… – stwierdził w końcu. – Prawda?

Ada nie odpowiedziała, zastanawiając się, co go to obchodzi. Żadne sensowne wyjaśnienie nie przychodziło jej do głowy, oprócz jednego – Krzywonos zamierza to wykorzystać i w jakiś sposób wystawić ją na pośmiewisko. Ta myśl nie dawała się odpędzić, powodując lawinę wyobrażonych scen, w których Ada zostaje ośmieszona przed klasą, z każdą kolejną sceną słyszy ich coraz złośliwsze śmiechy, przed którymi nie może uciec.

– Nawet nie musisz odpowiadać – mruknął woźny i wstał. Podszedł do szafy, otworzył ją i zaczął czegoś szukać.

Wbrew obawom Ady, poszukiwany przedmiot nie okazał się wcale pałką, nożem, bądź pistoletem. Gdy Krzywonos odwrócił się w jej stronę, zobaczyła, że trzyma w ręku gruby, stary zeszyt.

– To dla ciebie – powiedział, podając go. – Otwórz.

Spojrzała na zeszyt, tak jakby to było coś śmiertelnie niebezpiecznego. Dotknęła go ostrożnie i otworzyła. Po pierwszej stronie pozostał smutny strzępek, dalsze zapisano. Od razu dało się zauważyć, że z zeszytu nie korzystała jedna osoba. Po charakterze pisma, było wiadomo, że każde zdanie napisał ktoś inny. Ale nie to zdziwiło Adę, tylko to, wszystkie mówiły o tym, czego pragnęli ich autorzy.

Co to ma być? Jakiś głupi żart? Krzywonos lubi takie żarty? A może to pomysł jej klasy? Ciekawa odmiana… pewnie rozsypywanie jej rzeczy po całym korytarzu, docinki, wyzwiska i rzucanie gumami we włosy im się znudziło. Tylko jak wciągnęli w to woźnego?

Po dłuższej chwili zastanowienia uznała, że to nie mógł być pomysł klasy. Byli na to za głupi. Spojrzała ze zdziwieniem na Krzywonosa.

– Dostałem go dawno temu, w pierdlu od kumpla, który miał to od jeszcze innego kumpla… no nieważne. Nie wiem skąd się wziął, ale krążył po wszystkich celach. Bierzesz długopis i wpisujesz, czego pragniesz. Ale pamiętaj – wyroku nie można przyspieszyć.

– Wyroku?

Krzywonos uśmiechnął się – tym razem sympatyczniej – i podał jej długopis.

– Swoje trzeba odsiedzieć.

Jakaś część jej umysłu ostrzegała przed kolejnym, głupim żartem, jednak coraz bardziej do głosu dochodziła myśl, że można spróbować. To by było wspaniałe, gdyby mogła się zemścić. Zapłaciliby za wszystkie krzywdy i cierpienia, za każdą wylaną łzę. Wymyśliłaby coś tak wrednego, że pożałują dnia, w którym się urodzili.

Jednak zeszyty nie spełniają życzeń, chyba że w bajkach. A to nie jest bajka, w której szczęśliwy koniec jest pewny jak w banku. Nie wiedziała dlaczego Krzywonos jej to mówi, więc poprzestała na prostym wniosku, że jest wariatem. Lepiej się z nim nie kłócić, niewiadomo jak zareaguje. Wzięła długopis, podziękowała, wstając i ruszyła do wyjścia.

– Możesz mieć tylko jedno życzenie. Zastanów się nad nim – powiedział Krzywonos. Ada skinęła głową i wyszła.

Na korytarzu wciąż było pusto, lecz na wszelki wypadek skierowała się do toalety. Oparła się o ścianę i zaczęła czytać wpisy w zeszycie, raz po raz krzywiąc z dezaprobatą. Nie mogła uwierzyć, że ich autorzy dali się nabrać. Ktokolwiek wymyślił żart z zeszytem miał świetny pomysł.

Uśmiechnęła się i wpisała swoje życzenie. I tak się nie spełni, ale można sobie wyobrazić, że jest inaczej, prawda?

W toalecie nagle zrobiło się strasznie ciemno – jakby ktoś zgasił wszystkie światła. Ada spojrzała w okno i zamarła, gdy zobaczyła, że niebo jest czarne jak w nocy. Zeszyt wypadł jej z ręki, ale nie zwróciła już na to uwagi. Wspięła się na kaloryfer, złapała za brudny parapet i wyjrzała.

Z wrażenia, aż krzyknęła i spadła na podłogę. Jęknęła z bólu, gdy całym ciałem walnęła w zimne kafelki. Z trudem usiadła i jeszcze raz spojrzała w kawałek czarnego nieba za oknem.

Oprócz tego i szkoły, nie było na świecie nic. Gdzieś zniknęły sąsiednie bloki, zaparkowane na chodnikach samochody, place zabaw i inni ludzie. Jakby stworzenie świata Bóg zaczął właśnie od tej szkoły i teraz miał dorabiać resztę.

To niemożliwe, niemożliwe! – pomyślała dziewczynka i poszukała wzrokiem zeszytu. W panującym mroku nic nie mogła dostrzec, jednak dokładnie pamiętała co zapisała.

Chcę, żeby ta szkoła zniknęła!”

Przypomniała sobie słowa Krzywonosa. Jeśli miała tylko jedno życzenie, a wyroku nie można przyspieszyć…

Do końca gimnazjum zostały jeszcze dwa lata.

Koniec

Komentarze

Fajny szort. Przywodzi na myśl opowieść ogniskową, albo krótki odcinek Strefy Mroku.

Niezłe. I mały figiel na zakończenie. Podoba mi się. Dałbym czwórkę bez namysłu "za całokształt".
Mignęły mi powtórzenia, jakiś przecinek, jego brak, ale nie będę szukał. Zdążysz, sama popraw.

Niezła miniaturka. Bardzo miło się czytało.

Początek dość przewidywalny i sztampowy, tak w języku, jak w treści - rozwija się jak kolorowa wstążka i genialnie kończy! :)

Lekko się czyta i wciąga. Przyjemne.

Cieszę się, że się podobało :)

Sympatyczne opowiadanko. Dobrze napisane i wciągające. Przypomniało mi się anime "Death Note" ;)

witam, mi też sie podobało. jakbys to trochę rozwineła była by fajna powieść psychologiczna "wpływ destrukcyjnego otoczenia na jednostke" i w tym wątku widze najwiekszą zalete twojego opowiadania.
pozdrawiam i zycze powodzenia:)

Przyjemny tekst. Lekko napisany. Podobało mi się.

Pozdrawiam.

Drobne błędy, ale tak jak napisali poprzednicy - lekko się czyta. Nie żałuję poświęconego czasu:)

Bardzo przystępnie napisane + niezgorszy pomysł. Ale jest jedna sprawa, a mianowcie: twój język wydaje sie mi aż nazbyt ''sterylny''. Ogólnie wszystko jest OK, ale nie zaszkodziłoby poeksperymentować.

Pozdrawiam!

Na razie jeszcze nie doszłam do tego poziomu - najpierw chcę się nauczyć pisać dobre, logiczne historie. Na eksperymenty jeszcze przyjdzie czas :)

Właściwie to masz rację, przekonałaś mnie. Lepiej mnie nie słuchaj, bo jeszcze zaczniesz pisac takie dziadostwo jak ja czasami... W ramach przestrogi możesz zerknąć na mój profil ;D Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka