- Opowiadanie: eeiionati - Phiij Haejin (MASAKRA 2010)

Phiij Haejin (MASAKRA 2010)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Phiij Haejin (MASAKRA 2010)

Zanurzona w oceanie nocy, mknie przez znane sobie jedynie ziemie, puszcze, lęgowiska, gęstwiny. Nie wysilaj podróżniku swoich sił, próżne twe trudy, gdy ona nadciąga i rozchyla paletę makabry, nic przed jej wszechmocą nie uskoczy!

Złowróżbne zawodzenie roznosi wicher Wirhora, uderza w okiennice, oskubuje z liści drzewa, czapy z głów podrywa, harce i psoty w głowie mu mieszkają, kto żyw na dworze niech zmyka! Mocy całej nie ujawnia od zaraz, co znamienitsze podrywy na niebywałe okoliczności pozostawia.

Mocarne obie siły zwykłe wespół kooperować, zjednoczonych imperiów trudniej się uchować! Biada tym, co w polu musieli ostać, na gościńcu w podróży byli, łodzią po jeziorze sunęli. Ni się obaczyli we władzy nieznanych potęg skończyli.

Smuga cienia przecina nieskażoną noc, nie bacząc na piętrzące się niedogodności, zmierza w kierunku sobie tylko wiadomym. Przemierzając bezkresy owładnięte ciemnością niczym zakamarki Czeluści, gdzie Ortyr Hezvy nęka dusze straconych, co w życiu nędznymi były, nie dosłyszysz śmiechu wyzwolenia o poranku, ciągła trwa udręka, wytrawne ucho dosłyszy jęki potępionych, twórcza źrenica rozszerzy się w strachu, ucieleśniając bestie chowające się w mroku. Jakie oblicze skrywa owy cień, pędzący wbrew rozsądkowi w czasie trwogi? Lśnienie Inoiiee iluminuje mu szlak, jedyną ufność w nim pokłada, a nadpływa już z oddali, zza nieboskłonu mruga okiem, w całej swej krasie…

Haejin! O Haejin! Cóż niesiesz?? Szloch? Serca rozdzieranie? Fochy nieodgadnięte! Któż przewidzi, na co stanie nam dziś? Twa groza opętała świata kresy! Nadciągasz niespodzianie! Litości ni krztyny nie masz w sercu? Któż na to się sposobił? Zadać katusze bez umiaru? Któż taki, dopuścił się w szaleństwie, bezecnego targnięcia na życie twoje? Haejin! O Haejin! Łaskawą nam pozostań, okaż zmiłowanie istotom kruchym w swej niedoskonałości! Czyjeś przewiny raczymy znosić teraz? Dlaczego my? Dlaczego teraz? Twe imię przeklęte na aavi aeeia! Czy koniec bliski? Kiedy nastanie brzask, w którym nie ujrzymy łez? Haejin! O Haejin! Wysłuchaj nas! Oooo Haaaaeeejin! Naaaij! Ptaij saaaaeeeiji! Ijin iniiiijin! O Haaeejin!

Śpiew chóru melodie niesie, przed stopami Haejin pierwsza fala zalewa okolice, zwiastunem ponurych chwil jest przecie. Nucą pieśń bogini trawy i drzewa, niezliczone duchy skryte pośród zieleni, opiekunki strumieni, które gromko płyną po kamieniach, mieszkańcy bagien i wrzosowisk znają od tak dawna, iż swą pieśnią ostrzegają, gdy najlżejsze drgnienie kłosu będzie jej dziełem. Wsłuchaj się podróżniku w mowę lasu, a gdy dosłyszysz zawczasu, zdołasz pierzchnąć w najgłębszy zakamarek, acz tam nie sięgną pazerne ramiona. Jednak cień wymyka się cwano, balansując pomiędzy śmiercią i życiem, wygląda, iż nie obawia się wcale i pewny swego pozostaje. Drażni Haejin, raz po raz, to jużci w szponach zdaje więzi go, a tu odskakuje na rzut włócznią. Rozgniewana takimi pląsami nie popuszcza łatwo, uwzięła w mocy, wszytko com Matka ją obdarzyła i wdech głęboki zrobiła, zakotłowała się dolina, przeczuwając, co nastąpi lada chwila. I biczem wodnym jak nie chluśnie! Wprost w sam cień uderzy! Acz popatrz! Nie uląkł się! Zwinnie odskoczył, nawet cholew w butach nie zamoczył. Ataki zadziornie uparcie ponawia. I z jednej! I z drugiej! A cień im w nos się śmieje, zanurzony w półmroku, omija złośliwe przeszkody i zdaje się być niczym niestrudzony. Bierną nie zwykła pozostać bogini, rozłoszczona ponad wszelką miarę jak nigdy dotąd.

– Uważaj nieznajomy! Jam nie takich pogrążała! Cierpliwa w swej naturze jestem. Pamięć ma utrwali twe rysy, choć niejasne się zdają! Wyczuję twą obecność choćby i na krańcu Ryntha! Strzeż się mojego gniewu!- zawyła w szale przeraźliwie, aż pobliskie drzewa zatrzęsły się zlęknione, liście pogubiły, wykręciły gałęzie na wszystkie strony. Niepojęta złość mieszka w sercu Haejin, narastająca ze wschodem vie na nowo, z siłą wzmożoną na kolejne ofiary przysposobioną. Miała w zanadrzu lodowe bryły ukryte, zasypała gościniec nieznajomemu w swej przebiegłości, lecz ten żwawo pomkną nie bacząc na przymusowe trudności. Zdawać by się mogło, iż frunie nad ziemią, lekko i subtelnie jakby na skrzydłach niesiony przez remsi. Piękne to istoty iście niebiańskie, głosy chodzą po ludziach, że z samej Opoki przybyły na polecenie Matki, troską otaczać utrudzonych w chwilach zwątpienia i niedomogi. Czyżby uniosły na barkach owy cień? A może to sztuczka jakowaś? Kto się za zasłoną chowa? Narasta wściekłość Haejin, liczne pytania rodzą się nieustannie. Pękła czara goryczy, zawirował wicher, wyrywając drzew korzenie… Rozbłyska nieboskłon rażącym światłem, jedno za drugim, symfonia blasku gra operę, furia i szał mieszają się ze sobą, w koślawe układają linie, wtem wrzask rozrywa firmament. Co się dzieje? Czy świat żałobne gra nuty? Czy to ostatnie tchnienie? Czy potęga Haejin chwyta, tak odległe byty? I rozlega się wszem i wobec głos niczym opętany, w szale narwany, już raz usłyszany, lecz mający siłę, o której wielu nie śniło, pomimo całego harmidru doskonale dosłyszalny…

–Kim żesz jest przeklęty hultaju! Toż ty masz się za szczwanego? Bardziej niźli ja?! Pokaż swoją twarz! Żądam tego w chwili natychmiastowej! Rozkazuję ci!- Echem niesie się Haejin zawołanie, narasta, opada, faluje. Nic nie jest w stanie stanąć na przeszkodzie, żaden głaz na drodze, wwierca się w najczarniejszą szparkę, odnajduje słuchacza gdziekolwiek dotrze. Mimo swoich złości, licznych manifestacji swej potęgi, na próżno zdały się wysiłki bogini. Wielki szloch wypełnił okoliczną przestrzeń, zdała sobie sprawę z maleńkości swojej władzy. Osamotniona skuliła się w szaty i zanurzyła w ciemności, odpływając w sobie znanym kierunku. Równie nagle jak się pojawiła, tak nagle rozpłynęła w materii nieokreślonej. Zwykła ostra być w słowach, acz krótko wytrwać w gniewie radę dawała, opróżniając się migiem we mgle się rozpływała. Cień nie uraczył jej choćby jednym słowem, czyżby był niemową? Milcząc w głębi swego ducha zmierza chyżo drogą. A po kapryśnej bogini, pozostały krople łez na szacie roślinnej, drzewa powyginane na wszelkie świata strony. Cóż za pobojowisko! Takie cuda pozostawia, choć na chwilę napada, nieporządkiem nadrabia! Noc w ciszy nasunęła na świat kotarę. A świadkiem naocznym odbytych wydarzeń był sam, Wirhor, który rozważył wszytko dogłębnie, ciekawy, co za maską półmroku się kryje, podążył za cieniem w postaci wieczornego podmuchu, chyłkiem u jego boku powiewając.

„Odkryję tajemnicę oblicza ukrytego, wytrwale podążę na kres świata całego. Wiecznie tak skrywać niepodobna niczemu, w końcu ujawni go pozostając samemu!” Cień obok cienia sunie przez czerń przestrzeni, sowy przelatują nieświadome niczego, pohukując beztrosko na łowy się udają, po ulewnej nawałnicy łatwiej o zdobycz, która wody spragniona idzie się napoić. Matka uszyła świat nićmi najtrwalszymi, cały mechanizm bez zgrzytu kręci się wkoło, drapieżnik na ofiarę poluje bez końca. Pośród wszechogarniającej harmonii, ładu wypełniającego każde istnienie, wyróżnia się para cieni przez świat podążająca.

Koniec

Komentarze

Nie dotrwałem do końca, chciałem, ale się nie udało.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Snow był delikatny w wyrażaniu opinii... To się nie da czytać. Usypia.

No i mi Przybyszewski stanął przed oczami ;)

Poemat prozą lekką formą nie jest. Ani w odbiorze (co zauważyli przedmówcy) ani (tym badziej!) w tworzeniu. Dlatego szacunek dla Ciebie. Sądziłam, że ten styl to młodoposli relikt i nikt już tak nie pisze. A tu proszę - na Fantastyce taka egzotyczna niespodzianka :)

Podobało mi się. Jutro przeczytam jeszcze raz i spróbuję mocniej wgryźć się w fabułę.
 

OK, do konkursu.

Wiem, że tekst stary, ale mi się podoba. Czytając go miałem przed oczami starcie żywiołów w środku nocy. Kombinujesz ze stylem próbując stworzyć coś nowego, co jest fajne :-)

Nowa Fantastyka