- Opowiadanie: Mihthra - Czy to burza?

Czy to burza?

Pomysł na tę historię narodził się w mojej głowie w słoneczny dzień, podczas spaceru w parku. 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Czy to burza?

Idąc na spacer do parku, rzadko zastanawiamy się nad konstrukcją drzew, jak daleko sięgają ich korzenie, czy co to za gatunek. Są ładne i zielone, nic więcej nie jest potrzebne. Mijamy je w nadziei, że dobrze przysłużą się naszej planecie i tym samym ludziom. Dostrzegamy w nich same pozytywne cechy i podziwiamy ich piękno. Ponadto są schronieniem dla wielu zwierząt, jednak nie zastanawiamy się dla jak wielu… 

Jedno z najstarszych drzew rosnących w miasteczku Chaland znajduje się w zachodnim parku. Ma bardzo gruby pień, a jego korzenie sięgają głęboko pod ziemią. Drzewo ma charakterystyczne wypukłości wielkości piłki do futbolu amerykańskiego, w których kryły się nieznane dotąd stworzenia. Uśpione w pniu drzewa, czekały na przebudzenie. 

Dzień przed atakiem nad miasteczkiem zawisły ciemne chmury. Najpierw zaczął padać deszcz. Następnie usłyszano grzmoty i rozpętała się straszliwa burza z piorunami. W ten dzień mieszkańcy Chaland nie opuszczali swoich domów. Pogoda sprawiła, że utracono dostęp do Internetu i telefonów. Pioruny szalały w całym mieście, a jeden z nich trafił drzewo rosnące w parku. 

Następnego dnia miasto usuwało szkody powstałe w trakcie burzy. Na dzisiaj zaplanowany był festyn z okazji nadejścia wiosny, dlatego należało szybko uporać się z naprawami. Pogoda była piękna i słoneczna, dlatego część mieszkańców udała się na spacer. 

Tego dnia park zachodni odwiedziły dwie stare przyjaciółki. Obie w obcisłych leginsach, które znacznie podkreślały ich nadmierne fałdy skóry. Nosiły koszulki na ramiączkach i sportowe opaski na nadgarstkach. Sflaczała skóra zwisała im z przedramion, przez co w całym stroju wyglądały komicznie i żenująco. 

W parku znajduje się siłownia na świeżym powietrzu blisko starego drzewa. Pomimo uderzenia pioruna, drzewo było w stanie nienaruszonym, pomijając dwie długie linie na pniu. Dwie kobiety jednak nie zdawały się zwracać na to uwagi i zajęły miejsca na przyrządach do ćwiczeń. Nie wiedziały, że tego dnia lepiej było odpuścić sobie siłownię. 

Po kilkunastu minutach od przybycia kobiet, wypukłości w pniu zaczęły się poruszać. Najpierw powoli, potem coraz żwawiej. W końcu zaczęły pękać jak wypryski na czole i wypełzły z nich robale. W każdym zgrubieniu znajdowało się ich tuzin, a może i więcej. Dwie przyjaciółki ćwiczące na maszynach zostały zaatakowane jako pierwsze. Z początku z ciekawością patrzyły jak robale wykluwają się ze swoich gniazd i wychodzą na zewnątrz. Potem można było usłyszeć tylko krzyk. Robale w oka mgnieniu rzuciły się na kobiety. Były głodne, BARDZO GŁODNE. Kilkaset lat spędzonych w pniu drzewa mocno rozbudziło ich apetyt. Zaczęły od najbardziej otłuszczonych części. Ich ostre jak brzytwa zęby z łatwością odgryzały kolejne kawałki ciała. Najpierw piersi, potem zabrały się za brzuch i uda. Wyglądem przypominały stonogi na sterydach. Ręce i głowa pozostały nietknięte. W końcu tylko psy lubią ogryzać kości. 

Ich masa ciała po wstępnym posiłku nieznacznie się zwiększyła. Teraz były wielkości spasionego szczura. Nie zamierzały jednak poprzestać na przystawce. 

Większość osób, która znajdowała się w parku poza kobietami uciekła po pierwszym ataku. Pozostała część stała w bezpiecznej, jak im się wydawało, odległości i filmowała całe zdarzenie. Nie było możliwości zadzwonić po pomoc, bo sieć telefoniczna została zerwana podczas wczorajszej burzy. 

Robale kierowane pragnieniem ludzkiego mięsa, ruszyły w stronę centrum miasta, gdzie właśnie rozpoczynał się wiosenny festyn. Pędziły teraz główną ulicą w zwartej grupie wzywane smakowitą wonią jaką wydzielali ludzie. Można powiedzieć, że w ich głowach kołatało tylko jedno słowo. “Mięso, Mięso, MIĘSO!!!”. 

Większość mieszkańców znajdowała się na festynie. Dlatego ulice były praktycznie puste. Robale zbliżały się do osiedlowego sklepu, którego właściciel właśnie zamykał. Gdy zobaczył zbliżające się stwory chwycił za strzelbę, którą zawsze trzymał pod ladą i zaczął strzelać do ciemnej masy.

– Co to do cholery jest?! 

Kiedy skończyła mu się amunicja pobiegł w kierunku sklepu, żeby się w nim schronić. Robale jednak były szybsze. Dopadły go przy drzwiach i pożarły. 

Stwory ruszyły w dalszą drogę. Część z nim, zastrzelonych przez mężczyznę, leżała na drodze. Zbliżały się coraz bardziej do miejsca, gdzie odbywał się festyn. Słychać było muzykę i śmiechy mieszkańców. Nie wiedzieli, że zaraz ich szczęście się skończy. 

Pierwszą, która zobaczyła nadciągające niebezpieczeństwo, było młoda kobieta. Wyszła z festynu, aby porozmawiać przez telefon ze swoim chłopakiem.

– Mówiłam ci, że to nie był dobry pomysł. Powinieneś już dawno rzucić tę pracę i przenieść się na stałe tutaj. Moglibyśmy … – nie dokończyła, ponieważ właśnie ujrzała pierwsze nadciągające robale. Zajmowały całą szerokość drogi przez co wyglądały jak płynąca czarna lawa. Krzyknęła i wypuściła telefon z rąk. Uciekła w stronę straganów, wciąż krzycząc i wymachując rękami. 

Ludzie na festynie patrzyli na nią dziwnie, ale i z lekkim niepokojem. Nie zdążyli zareagować, kiedy w końcu dotarły robale. Rozproszyły się po całym terenie. Poruszały się bardzo szybko i zwinnie. Atakowały każdego, kto znalazł się na ich drodze. Ludzie uciekali w popłochu, często taranując się nawzajem. Jedni stali w miejscu, sparaliżowani strachem, jakby czekali na swoją kolej. “Proszę tutaj, tutaj stoję.” 

Jeszcze inni instynktownie próbowali ratować swoje rzeczy. Gruby dzieciak, który z całą pewnością pałał miłością do słodyczy, uciekał trzymając lody w ręku, jakby bał się, że zostaną mu zabrane. Robale szybko go dopadły. Od razu rzuciły się na wypukłą część ciała i wgryzły się w soczyste mięso. Chłopiec krzyczał pożerany żywcem. 

Para motocyklistów biegła w stronę swoich pojazdów. Kilka robali deptało im po piętach, były już teraz znacznie większe. Jeden z mężczyzn dopadł do motocykla szybciej i nie czekając odpalił silnik. 

– Poczekaj na mnie! – krzyczał drugi. Nadmiar alkoholu i wypalanie dwóch paczek dziennie papierosów wpłynęło znacznie na jego kondycję. Nim zdążył powiedzieć coś jeszcze, robale powaliły go na ziemię i zaczęły się pożywiać. Teraz już nie gardziły żadną częścią ciała. Obgryzły mięso z każdych kości. 

Festyn zmienił się w prawdziwe piekło. Stragany były poprzewracane, wszędzie leżały zerwane girlandy. Miejsce, w którym smażono kiełbaski na ruszcie stanęło w płomieniach. Młody chłopak około 20 lat, który w przyszłości chciał zostać policjantem, chwycił za podpalony kawałek drewna i próbował odstraszyć atakującego go robala, który rozmiarem przypominał już dużego psa. Raz za razem wymachiwał “pochodnią” i wycofywał się powoli w stronę budek WC. Kiedy już do nich dotarł, rzucił w robala palącym się drewnem i zamknął w jednej z toalet. Przez chwilę poczuł się bezpieczny, był pewien, że nie przebiją takiego plastiku. 

Poczuł jednak, że budka zaczyna się kołysać. Coraz bardziej, aż w końcu przewróciła się i zawartość toalety rozlała się po całym pomieszczeniu. Chłopak leżał teraz na lewej ścianie cały w fekaliach. Nad sobą zobaczył białe zęby wbijające się w plastik. W końcu robale wygryzły dziurę w budce i złapały chłopaka za nogę. Wywlekły go na zewnątrz i pomimo okropnego zapachu, pożarły go w dwóch kęsach. 

Dla robali festyn był prawdziwym bufetem szwedzkim. Kiedy pożarły każdego człowieka, który nie zdążył uciec z imprezy, były już rozmiarów małych samochodów. Miasteczko straciło ponad połowę swoich mieszkańców. Robale wciąż były nienasycone, dlatego ruszyły z powrotem do strefy mieszkalnej w poszukiwaniu pożywienia. 

Niektórzy zdołali opuścić Chaland i kierowali się drogą numer 40 do najbliższego miasta. Pozostali skryli się w swoich domach w nadziei, że robale pójdą dalej. One jednak zamierzały wylizać talerz do czysta. Miały bardzo wyczulone zmysły i z łatwością znajdywały ukrytych ludzi. Taranowały drzwi jak czołgi i teraz połykały swoje ofiary w całości. 

Jeden wdarł się do niebieskiego domu z tabliczką “Rodzina Maderów” niszcząc świeżo wymalowaną werandę. Kobieta z dwójką dzieci zaczęła krzyczeć i próbowała uciec kuchennymi drzwiami. Robal ruszył w ich stronę i jednym ruchem pożarł jedno z dzieci. Na białych wcześniej zębach można było dostrzec kawałki mięsa i krew. Pozostała dwójka zdążyła uciec na podwórko, kiedy zaskoczył ich drugi osobnik. W jednej chwili pożywił się drugim dzieckiem. Kobietę zdążył chwycić za nogi, kiedy z domu wyszedł drugi robal. To jemu należała się cała rodzina, dlatego rzucił się z zębami na swojego towarzysza, który ukradł mu jedzenie. Chwycili kobietę z dwóch stron i rozerwali ją na pół. Krew trysnęła na boczną ścianę domu. Z paszczy jednego z robali zwisał kawałek jelita, który wciągnął niczym kluski. 

Miasto wymarło. Wszyscy ci, który nie opuścili Chaland, zostali pożarci. Robale były coraz większe. Były olbrzymie i sięgały drugiego piętra. Im były większe, tym bardziej głodne. W Chaland nie znajdą już nic do jedzenia. Interesuje ich tylko ludzkie mięso, wszystkie inne stworzenia są dla nich niejadalne. Dlatego ruszają dalej. Kierują się drogą numer 40 do miasta, gdzie mieszka więcej ludzi – więcej mięsa. “Mięso, mięso, MIĘSO!!!”. Nikt się przed nimi nie ukryje. 

Naszły czarne chmury. Zbiera się na deszcz. Robale dotarły już prawie do miasta. Ich tupot słychać już z daleka. Czy to burza?

 

Koniec

Komentarze

Sory, że tak bezpośrednio – trochę naiwny horrorek. Nie czuć tu wcale grozy 

ani nawet rosnącego napięcia. W dzisiejszych czasach naprawdę trzeba się

napocić przy tworzeniu takiego klimatu…

 

 

No chyba, że były to “wyżarte” niesporczaki (Tardigrada), wtedy naprawdę trzeba się bać…heh

 

 

Aha, no i to jest szort, opowiadania tutaj od 10K.

wink

dum spiro spero

Cześć, Mihthra. Nie ma słabych pomysłów, a tylko wykonanie. Myślę, że gdybyś potraktowała to opowiadanie troszkę inaczej, np. wstęp w narracji pierwszoosobowej i nie jako suchy opis, byłoby znacznie ciekawiej. Nie wzruszyłem się biednymi ludźmi pożeranymi przez robale, które w ogóle mnie nie przestraszyły. I nie dociekam skąd się wzięły, dlaczego wylazły itd. nie to jest istotne dla mnie. Budowanie napięcia, atmosfery grozy i ogólnie specyficznego klimatu w formie tylko opisu, to trudna sztuka. Polecam Ci zbiór opowiadań E. A. Poe, który wg mnie robił to po mistrzowsku, a cięższym kalibrem niech będzie F. Dostojewski – Zbrodnia i kara. Bynajmniej nie mam na myśli używania wyszukanych, czy trudnych słów. Sztuka dobrego pisania dla mnie, to zamienić pomysł, jakikolwiek by nie był, w dzieło sztuki, które pochłania i przenosi mnie jako czytelnika do innego świata, i wtedy zapominam, że siedzę w fotelu. Tutaj mi tego zabrakło. Jeśli masz chęci (w co nie wątpię), i będziesz konsekwentna, dojdziesz do tego, co sobie założysz, z czasem pisząc coraz lepiej. I na koniec: piszesz, że robale zajmowały całą szerokość drogi przez co wyglądały jak lawa. Czyli rozumiem, że wystarczy zajmować całą szerokość drogi, żeby wyglądać jak lawa? I jeszcze jeden błąd logiczny. Wzmianka jest, że sieć była zerwana, a zaraz niżej, że dziewczyna dzwoni do chłopaka. To albo zerwana i nikt nie dzwoni, albo nie zerwana i wszyscy mogą dzwonić. Pozdrawiam.

Opowiadanie niestety okrojone z klimatu. Przeczytałem całe tylko dlatego, że chciałem się dowiedzieć, jak to się skończy, ale okazało się, że nic ciekawego tam nie ma. Bohaterowie to tacy NPC zaprogramowane do tego, aby robale mogły ich zjeść i tyle. Może gdyby była tu jakaś fabuła albo mielibyśmy bohatera, o którego moglibyśmy się bać, byłoby lepiej.

Hej Mihthra,

Nad tekstem trzeba popracować, bo jak sam pomysł wydaje się niezły, to wykonanie go pogrąża. Najbardziej razi brak konsekwencji i logiki.

A nie byłam dokładna w łapaniu boboli i nie dałam rady dotrzeć do końca.

…rzadko zastanawiamy się nad konstrukcją drzew- budową

…czy co to za gatunek. – jaki

…a jego korzenie sięgają głęboko pod ziemią. – myślę, że zbędne doprecyzowanie.

…rozpętała się straszliwa burza z piorunami – burzom zazwyczaj towarzyszą pioruny – zrezygnowałabym z wyrazu.

Następnego dnia miasto usuwało szkody powstałe w trakcie burzy. Na dzisiaj zaplanowany był festyn z okazji nadejścia wiosny, dlatego należało szybko uporać się z naprawami. Pogoda była piękna i słoneczna, dlatego część mieszkańców udała się na spacer. – ta część zaburza odbiór, lepiej … szybko uporali się z naprawami(lub porządkami)

ich nadmierne fałdy skóry – pozostałabym przy samych fałdach, ewentualnie fałdach tłuszczu

Sflaczała skóra zwisała im z przedramion, przez co w całym stroju wyglądały komicznie i żenująco. – zrezygnowałabym z całego zdania, nic nie wnosi.

Jak już napisał Hesket, brak jest konsekwencji z siecią telefoniczną.

…pomijając dwie długie linie na pniu – rys, a jeszcze lepiej szczeliny

Nie wiedziały, że tego dnia lepiej było odpuścić sobie siłownię. – niepotrzebnie uprzedzasz czytelnika przed mającymi nastąpić wydarzeniami.

W parku znajduje się siłownia… – zmiana czasu.

Potem można było usłyszeć tylko krzyk. Robale w oka mgnieniu rzuciły się na kobiety. – A krzyk nie powinien nastąpić po ataku? I myślę, że ponad tuzin robali to za mało na dwie kobiety.

Były głodne, BARDZO GŁODNE. – jak pisze nasza Regulatorzy, nikt nie myśli ani nie mówi dużymi literami.

Ich ostre jak brzytwa zęby… – nie wyobrażam sobie tych robali, mam wrażenie, że zęby były większe od nich samych.

Wyglądem przypominały stonogi na sterydach – kto, co? Zgubiony podmiot.

…którego właściciel właśnie zamykał. Gdy zobaczył zbliżające się stwory chwycił za strzelbę, którą zawsze trzymał pod ladą – to zamykał czy stał za ladą?

Na tym skończę łapankę, bo brak mi czasu.

Myślę, że trzeba się zastanowić, połączyć pomysł w spójną całość. Możesz przeczytać na tej stronie kilka dobrych horrorów, podpatrzeć jak są napisane i jak autorzy budują napięcie. Nie trzeba się też zrażać, bo kolejnym razem będzie dużo lepiej.

Pozdrawiam:)

 

Opis masakry żywcem pożeranych mieszkańców miasta, po których zostają kości i krew, moim zdaniem, nie jest horrorem. Jest tylko opisem osobliwego wydarzenia w pewnym mieście.

Gdyby robale pojawiały się powoli, gdyby pierwsze ofiary ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, gdyby w mieście narastał popłoch, pojawiła się niepewność jutra i strach przed koszmarem, gdyby ludzie w jakiś sposób próbowali przeciwstawić się coraz większej masie robali… Może wtedy dostrzegłabym, że mieszkańcy przeżywają horror. Innymi słowy brakło tu stosownej atmosfery strachu, klimatu beznadziejnej sytuacji. Dobrze byłoby też wyjaśnić, czym były rzeczone robale.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Mam nadzieję Mihthiro, że Twoje przyszłe opowiadania będą znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane.

Powodzenia.

 

czy co to za ga­tu­nek. → …czy jaki to za ga­tu­nek.

 

Obie w ob­ci­słych le­gin­sach… → Zbędne dookreślenie – leginsy są obcisłe z definicji.

 

przez co w całym stro­ju wy­glą­da­ły ko­micz­nie i że­nu­ją­co. → Zbędne dookreślenie – czy bez całego stroju wyglądałyby lepiej. Jakie znaczenie dla tej historii ma wygląd i ubiór kobiet?

 

Dwie przy­ja­ciół­ki ćwi­czą­ce na ma­szy­nach… → Dwie przy­ja­ciół­ki ćwi­czą­ce na przyrządach

 

Były głod­ne, BAR­DZO GŁOD­NE. → Dlaczego wielkie litery? Wszak wielkie literami nie wyrażają natężenia głodu.

 

Więk­szość osób, która znaj­do­wa­ła się w parku poza ko­bie­ta­mi ucie­kła po pierw­szym ataku. → Czy dobrze rozumiem, że uciekli mężczyźni, a kobiety zostały?

Proponuję: Więk­szość osób, które znaj­do­wa­ły się w parku, ucie­kła po pierw­szym ataku.

 

“Mięso, Mięso, MIĘSO!!!”. → Czy robale myślały ludzkimi słowami? Dlaczego wielkie litery? Mięso, napisane wielkimi literami, nie będzie mięsem bardziej.

 

do osie­dlo­we­go skle­pu, któ­re­go wła­ści­ciel wła­śnie za­my­kał. → …do osie­dlo­we­go skle­pu, któ­ry wła­ści­ciel wła­śnie za­my­kał.

 

chwy­cił za strzel­bę… → …chwy­cił strzel­bę

Chwytamy coś, nie za coś.

 

Część z nim, za­strze­lo­nych przez męż­czy­znę… → Część z nich, za­strze­lo­nych przez męż­czy­znę

 

Wy­szła z fe­sty­nu, aby po­roz­ma­wiać przez te­le­fon ze swoim chło­pa­kiem. → Kiedy przywrócono błączność?

 

Mo­gli­by­śmy … – nie do­koń­czy­ła… → Zbędna spacja przed wielokropkiem. Didaskalia wielką literą. Winno być: Mo­gli­by­śmyNie do­koń­czy­ła

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Krzyk­nę­ła i wy­pu­ści­ła te­le­fon z rąk.Krzyk­nę­ła i wy­pu­ści­ła te­le­fon z ręki.

Chyba nie trzymała telefonu oburącz.

 

Lu­dzie ucie­ka­li w po­pło­chu, czę­sto ta­ra­nu­jąc się na­wza­jem. → W jaki sposób ludzie taranowali się wzajemnie?

 

“Pro­szę tutaj, tutaj stoję.”“Pro­szę tutaj, tutaj stoję”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Młody chło­pak około 20 lat… → Zbędne dookreślenie – wszak dwudziestoletni chłopak nie jest stary. Liczebniki zapisujemy słownie.

Proponuję: Około dwudziestoletni chłopak

 

chwy­cił za pod­pa­lo­ny ka­wa­łek drew­na… → …chwy­cił pod­pa­lo­ny ka­wa­łek drew­na

 

rzu­cił w ro­ba­la pa­lą­cym się drew­nem i za­mknął w jed­nej z to­a­let. → Czy dobrze rozumiem, że zamknął w toalecie robala, w którego rzucił palącym się drewnem?

A może miało być: …rzu­cił w ro­ba­la płonącym drewnem i za­mknął się w jed­nej z to­a­let.

 

Chwy­ci­li ko­bie­tę z dwóch stron i ro­ze­rwa­li ją na pół. → Piszesz o robalach, które są rodzaju męskozwierzęcego, więc: Chwy­ci­ły ko­bie­tę z dwóch stron i ro­ze­rwa­ły ją na pół.

 

“Mięso, mięso, MIĘSO!!!”. → Dlaczego wielkie litery?

 

Na­szły czar­ne chmu­ry. → Czy chmury na pewno naszły?

 

Ro­ba­le do­tar­ły już pra­wie do mia­sta. Ich tupot sły­chać już z da­le­ka. → Czy to celowe powtórzenie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzień przed atakiem nad miasteczkiem zawisły ciemne chmury.

Wyrażenie ,,nad czymś zawisły ciemne chmury” to jak dla mnie idiom i użyte w dosłownym sensie wygląda śmiesznie.

Sflaczała skóra zwisała im z przedramion, przez co w całym stroju wyglądały komicznie i żenująco.

Narratorze, dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś. A tak na serio, czy ta uwaga jest konieczna?

Z początku z ciekawością patrzyły jak robale wykluwają się ze swoich gniazd i wychodzą na zewnątrz.

Nie wiem, czy normalny człowiek by tak zrobił. :\ Chociaż z tymi telefonami to bystra obserwacja.

Poza tym – pożarcie otyłych starszych pań chyba miało być elementem komicznym (czy nie?), ale w takim wypadku żart jest mało śmieszny. Albo mnie nie bawi ten typ humoru, albo zabiła go sztywność narracji.

Może czepiam się słówek, ale jak słyszę ,,robal” to widzę śliskie paskudztwo bez nóżek, a nie stonogę. Wyobraziłem sobie coś na kształt małych czerwi pustyni. Zwłaszcza, że najwyraźniej mają zęby.

Nadmiar alkoholu i wypalanie dwóch paczek dziennie papierosów wpłynęło znacznie na jego kondycję.

Dydaktycznie nieco.

Młody chłopak około 20 lat, który w przyszłości chciał zostać policjantem…

Chwila. Ja już wiem, że oni i tak wszyscy zginą, że w tej historii są tylko żerem dla robactwa, więc dlaczego ma mnie obchodzić, czy jeden dzieciak chce być policjantem, czy drugi lubi słodycze, jakie problemy ze zdrowiem mają motocykliści… Gdyby to byli bohaterowie, to co innego. Ale nie są.

niebieskiego domu z tabliczką “Rodzina Maderów”

Robią takie tabliczki?

 

Końcówka w stylu creepypasty robiłaby większe wrażenie, gdyby tekst nie był napisany tak nieporadnie. Cały czas mówisz zamiast pokazywać, styl bywa niepotrzebnie przesadzony, obsada to wyłącznie statyści, których los mam w głębokim poważaniu, o literówkach i błędach (których wynajdywanie odpuściłem) nie wspominając. To jest w zasadzie szkic, notatki.

Po generalnym remoncie mógłby z tego wyjść całkiem przyjemny horror klasy B z gatunku ,,atak zabójczego czegoś tam”. Ale na ten moment jest kiepsko. :(

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

 Idąc na spacer do parku, rzadko zastanawiamy się nad konstrukcją drzew, jak daleko sięgają ich korzenie, czy co to za gatunek.

Hmm. Nie parsuje się to najlepiej, poza tym – "konstrukcja" naprowadza na artefakty, a drzewo jest zdecydowanie rodzajem naturalnym. Chyba że u Ciebie akurat nie jest? Cyberdrzewa?

 Są ładne i zielone, nic więcej nie jest potrzebne.

Angielska konstrukcja (nawet dwie): Są ładne, zielone i to nam wystarcza.

 Mijamy je w nadziei, że dobrze przysłużą się naszej planecie i tym samym ludziom.

…? Teraz z kolei antropomorfizujesz drzewa. Poza tym – czy "my" przed chwilą nie lekceważyli drzew? Ogólnie dziwne zdanie.

 Dostrzegamy w nich same pozytywne cechy i podziwiamy ich piękno.

"Pozytywny" = "istniejący". Ekhm. Zdanie ścięłabym krótko: Podziwiamy ich piękno.

 Ponadto są schronieniem dla wielu zwierząt, jednak nie zastanawiamy się dla jak wielu…

Ścięłabym: Są schronieniem dla wielu zwierząt, nikt się nie zastanawia, jak wielu…

 Ma bardzo gruby pień, a jego korzenie sięgają głęboko pod ziemią.

Głęboko pod ziemię, ale myślałam wcześniej, że masz na myśli sięganie korzeni nie w głąb, tylko dookoła.

 Drzewo ma charakterystyczne wypukłości wielkości piłki do futbolu amerykańskiego, w których kryły się nieznane dotąd stworzenia

Dobra, skąd wiemy, że się kryły? Kiedy narrator opisuje drzewo, a kiedy stworzenia z niego wyszły? Poza tym "wielkość piłki do futbolu" nic mi nie mówi, choć może tylko mnie.

Uśpione w pniu drzewa, czekały na przebudzenie.

Ścięłabym: Czekały uśpione pod korą.

 W ten dzień mieszkańcy Chaland nie opuszczali swoich domów.

Tego dnia mieszkańcy Chaland nie opuszczali domów. A najlepiej: zostali w domach.

 Pogoda sprawiła, że utracono dostęp do Internetu i telefonów.

Niezbyt po polsku. Ścięłabym, tak najprościej: Nie działał Internet ani telefony.

 Pioruny szalały w całym mieście, a jeden z nich trafił drzewo rosnące w parku.

Czyli? Może tak: Pioruny biły w całym mieście. Kropka. Potem możesz pokazać to trafione drzewo, i tak się domyślamy, że ono oberwało.

 Następnego dnia miasto usuwało szkody powstałe w trakcie burzy.

Miasto nie może niczego usuwać. Służby miejskie, tak. Ale miasto nie bardzo.

 Na dzisiaj zaplanowany był festyn z okazji nadejścia wiosny, dlatego należało szybko uporać się z naprawami.

Ten festyn coś zmienia?

 Pogoda była piękna i słoneczna, dlatego część mieszkańców udała się na spacer.

Lepiej: Pogoda była piękna i słoneczna, dlatego wielu mieszkańców udało się na spacer. A nie mieli sprzątania koło swoich domów?

Obie w obcisłych leginsach, które znacznie podkreślały ich nadmierne fałdy skóry. Nosiły koszulki na ramiączkach i sportowe opaski na nadgarstkach. Sflaczała skóra zwisała im z przedramion, przez co w całym stroju wyglądały komicznie i żenująco.

Od końca – jeśli już dałaś (całkiem czytelny) opis, nie podsumowuj go tłumaczeniem, jak czytelnik ma go zrozumieć. Jeżeli opis jest dobry, będzie zrozumiany, nie bój żaby. Poza tym: co to są "nadmierne fałdy"? "Nosi" się ubrania konswetudinalnie (;D czyli po prostu na co dzień, a nie tylko raz). I tnij: Obie w leginsach, z których wylewał się nadmiarowy tłuszczyk, obie w koszulkach na ramiączkach i sportowych opaskach na nadgarstkach, choć z przedramion zwisała im fałdkami skóra.

 W parku znajduje się siłownia na świeżym powietrzu blisko starego drzewa.

Nienaturalne: W parku, blisko starego drzewa, jest siłownia na świeżym powietrzu.

 Pomimo uderzenia pioruna, drzewo było w stanie nienaruszonym, pomijając dwie długie linie na pniu

Oooj, jak z telewizji. Po drzewie nie było znać uderzenia pioruna, tylko na pniu pojawiły się dwie długie linie.

 Dwie kobiety jednak nie zdawały się zwracać na to uwagi i zajęły miejsca na przyrządach do ćwiczeń. Nie wiedziały, że tego dnia lepiej było odpuścić sobie siłownię.

Zapewniasz. Czy fitness-niunie zauważyłyby zmianę w pniu drzewa? Chyba nie, więc po co tłumaczyć, że nie zauważyły? Drugie zdanie mogłoby budować napięcie, ale nie buduje, więc skasowałabym je: Dwie kobiety spokojnie zajęły miejsca na przyrządach do ćwiczeń.

 Po kilkunastu minutach od przybycia kobiet, wypukłości w pniu zaczęły się poruszać.

Kilkanaście minut nic nam nie mówi, to raz. Po drugie, skoro te panie zaraz zostaną pożarte (tak?) i my chyba mamy się tym przejąć, lepiej wykorzystać czas na pokazanie pań. Żeby czytelnik miał się czym przejmować. A, i nie dawaj przecinka między określnik czasu a orzeczenie.

 W końcu zaczęły pękać jak wypryski na czole

Fuj. Ale jakiś… nie z tej bajki ten fuj.

 wypełzły z nich robale. W każdym zgrubieniu znajdowało się ich tuzin, a może i więcej.

To jest bardzo beznamiętne, jak naukowy raport o robalach (choć naukowcy nie używają tego słowa).

 Dwie przyjaciółki ćwiczące na maszynach zostały zaatakowane jako pierwsze.

Tak, domyśliłam się. Pokaż to scenką! Niech sobie gadają, plotkują, niech żyją. Dopóki nie żyją, nie możesz ich uśmiercić.

 Z początku z ciekawością patrzyły jak robale wykluwają się ze swoich gniazd i wychodzą na zewnątrz.

Nie można się wykluwać z gniazd, najwyżej z kokonów: Z początku ciekawie patrzyły, jak robale się wykluwają.

 Potem można było usłyszeć tylko krzyk. Robale w oka mgnieniu rzuciły się na kobiety.

No, i tu strzeliłaś sobie w kolano. Najpierw zawiesiłaś zasłonkę (zasłonka jest dobra, zostawia pole wyobraźni), a zaraz potem ją zabrałaś. To jasne, co zrobiły robale. Kiedy czytelnik sam to sobie wyobraża, dziewięć razy na dziesięć wymyśli coś o wiele bardziej paskudnego, niż Ty. Po co się męczyć? "Okamgnienie" piszemy razem.

 Były głodne, BARDZO GŁODNE. Kilkaset lat spędzonych w pniu drzewa mocno rozbudziło ich apetyt.

I znowu strzał w kolano. W zasadzie można to w ogóle wyrzucić.

 Zaczęły od najbardziej otłuszczonych części. Ich ostre jak brzytwa zęby z łatwością odgryzały kolejne kawałki ciała. Najpierw piersi, potem zabrały się za brzuch i uda. Wyglądem przypominały stonogi na sterydach. Ręce i głowa pozostały nietknięte. W końcu tylko psy lubią ogryzać kości.

Mało straszne, bardziej paskudne. Nie tłumacz jak krowie na rowie. Spróbuj za to opisać te robale, bo "stonogi na sterydach" są mało konkretne – tak mógłby o nich powiedzieć ktoś, kto je nagle widzi (i nie ma czasu na obserwacje, bo zwiewa).

 Ich masa ciała po wstępnym posiłku nieznacznie się zwiększyła. Teraz były wielkości spasionego szczura.

Nie po polsku, ale raz, że nie wiemy, jakiej wielkości dotąd były robale, a dwa – ma być strasznie, śmiesznie, naukowo? Jak ma być?

 Nie zamierzały jednak poprzestać na przystawce.

Hmm.

 Większość osób, która znajdowała się w parku poza kobietami uciekła po pierwszym ataku

Osób, które znajdowały się w parku. Ale zdanie w ogóle jest niepoprawne i mało mówiące. Pokaż to. Pokaż, jak ludzie wrzeszczą i uciekają.

 Pozostała część stała w bezpiecznej, jak im się wydawało, odległości i filmowała całe zdarzenie.

Reszta stała w bezpiecznej, jak się zdawało, odległości, filmując całe zdarzenie. Hmm. Jesteś pewna, że tak byś zareagowała?

 Nie było możliwości zadzwonić po pomoc, bo sieć telefoniczna została zerwana podczas wczorajszej burzy.

Mmm, wydawało mi się, że to są już czasy komórek. Ostatecznie – przedtem ludzie nie filmowali wszystkiego dookoła, ponieważ kamery były za duże, żeby je nosić. Nie?

 Robale kierowane pragnieniem ludzkiego mięsa, ruszyły w stronę centrum miasta, gdzie właśnie rozpoczynał się wiosenny festyn. Pędziły teraz główną ulicą w zwartej grupie wzywane smakowitą wonią jaką wydzielali ludzie. Można powiedzieć, że w ich głowach kołatało tylko jedno słowo. “Mięso, Mięso, MIĘSO!!!”.

Mhm. Wonią, którą. Nie przypisywałabym też "robalom" umiejętności werbalizacji myśli. I co się stało z gapiami, którzy je filmowali? Oni nie zostali pożarci?

 Większość mieszkańców znajdowała się na festynie. Dlatego ulice były praktycznie puste.

Mhm. Po burzy, która rozwaliła całe miasto i najwidoczniej zawaliła maszty telefonii komórkowej?

 Robale zbliżały się do osiedlowego sklepu, którego właściciel właśnie zamykał.

Źle się to parsuje.

 Gdy zobaczył zbliżające się stwory chwycił za strzelbę, którą zawsze trzymał pod ladą i zaczął strzelać do ciemnej masy.

Gdy zobaczył zbliżające się stwory, chwycił strzelbę, którą zawsze trzymał pod ladą i zaczął strzelać do ciemnej masy.

 – Co to do cholery jest?!

Wtrącenie: – Co to, do cholery, jest?! Jaki jest cel wtykania tutaj pojedynczej kwestii dialogowej, pierwszej w tekście?

 Kiedy skończyła mu się amunicja pobiegł w kierunku sklepu, żeby się w nim schronić.

Skoro zamykał, to chyba był przy drzwiach… Kiedy skończyła mu się amunicja, pobiegł do sklepu.

 Część z nim, zastrzelonych przez mężczyznę, leżała na drodze.

Czyli do kanibalizmu się nie zniżą… Te, które mężczyzna zastrzelił, leżały na drodze.

 Zbliżały się coraz bardziej do miejsca, gdzie odbywał się festyn. Słychać było muzykę i śmiechy mieszkańców. Nie wiedzieli, że zaraz ich szczęście się skończy.

Zapewniasz. Nie opisujesz. "Coraz bardziej" spokojnie do wycięcia.

 Pierwszą, która zobaczyła nadciągające niebezpieczeństwo, było młoda kobieta.

Literówka.

 Wyszła z festynu, aby porozmawiać przez telefon ze swoim chłopakiem.

A przed chwilą telefony nie działały?

 Zajmowały całą szerokość drogi przez co wyglądały jak płynąca czarna lawa.

Zgrabniej: Parły całą szerokością drogi, jak jęzor czarnej lawy. Swoją drogą, jakie dobrze wychowane potwory – nie depczą trawy…

 Ludzie na festynie patrzyli na nią dziwnie, ale i z lekkim niepokojem.

Czyli? Konkretniej!

 Nie zdążyli zareagować, kiedy w końcu dotarły robale.

To trwało to długo ("w końcu dotarły") czy krótko ("nie zdążyli")?

 Ludzie uciekali w popłochu, często taranując się nawzajem.

Hmm. Strasznie mnie zapewniasz, a ja cały czas tego nie kupuję.

 Jedni stali w miejscu, sparaliżowani strachem, jakby czekali na swoją kolej. “Proszę tutaj, tutaj stoję.”

Jeszcze inni instynktownie próbowali ratować swoje rzeczy.

Skoro jedni, to drudzy, a dopiero potem jeszcze inni. Ironia nie na miejscu. To znaczy, mogłaby być na miejscu, ale nie gra tutaj.

 Gruby dzieciak, który z całą pewnością pałał miłością do słodyczy, uciekał trzymając lody w ręku, jakby bał się, że zostaną mu zabrane.

Tnij i uważaj na szyk: Gruby dzieciak gnał przed siebie, ściskając rożek lodów, unosząc go wysoko, poza zasięg robali.

 Od razu rzuciły się na wypukłą część ciała

A które części są wklęsłe, tak z ciekawości?

 Para motocyklistów biegła w stronę swoich pojazdów. Kilka robali deptało im po piętach, były już teraz znacznie większe. Jeden z mężczyzn dopadł do motocykla szybciej i nie czekając odpalił silnik.

"Para" sugeruje związek. W każdym razie nie może być właścicielem pojazdów: Dwaj motocykliści gnali do swoich pojazdów. Kilka robali, teraz wielkości foksterierów, deptało im po piętach. Pierwszy motocyklista wskoczył na siodełko, odpalił silnik.

 Nadmiar alkoholu i wypalanie dwóch paczek dziennie papierosów wpłynęło znacznie na jego kondycję.

Smrodek dydaktyczny, mocno się zaznaczający. Tnij.

 Nim zdążył powiedzieć coś jeszcze, robale powaliły go na ziemię i zaczęły się pożywiać.

Zaczęły go pożerać.

 Teraz już nie gardziły żadną częścią ciała. Obgryzły mięso z każdych kości.

Z wszystkich kości. Zaraz, to na początku, zanim zaczęły jeść, były mniej głodne?

 Festyn zmienił się w prawdziwe piekło.

Ostrożnie z takimi porównaniami. Abstrakcje są, no, abstrakcyjne. Nic nie mówią. A przesadzone abstrakcje tym bardziej.

 wszędzie leżały zerwane girlandy

Czemu?

 Miejsce, w którym smażono kiełbaski na ruszcie stanęło w płomieniach.

Miejsce nie może się palić… Z murowanego grilla buchały płomienie.

Młody chłopak około 20 lat, który w przyszłości chciał zostać policjantem, chwycił za podpalony kawałek drewna i próbował odstraszyć atakującego go robala, który rozmiarem przypominał już dużego psa.

Zbędne szczegóły. Jeśli chłopak miał być sympatyczny, trzeba go było pokazać wcześniej: Wysoki chłopak oganiał się płonącą szczapą od robala, który osiągnął już wielkość owczarka.

 Przez chwilę poczuł się bezpieczny, był pewien, że nie przebiją takiego plastiku.

Pokaż to. Zrób scenkę.

 

Nie, no, dobra. Co ja tu mam dalej mówić, skoro już wszystko powiedziano:

Cały czas mówisz zamiast pokazywać, styl bywa niepotrzebnie przesadzony, obsada to wyłącznie statyści, których los mam w głębokim poważaniu, o literówkach i błędach (których wynajdywanie odpuściłem) nie wspominając. To jest w zasadzie szkic, notatki.

Po generalnym remoncie mógłby z tego wyjść całkiem przyjemny horror klasy B z gatunku ,,atak zabójczego czegoś tam”. Ale na ten moment jest kiepsko. :(

Autorko kochana! Czy to jest szczyt Twoich możliwości? Chyba nie. Coś mi się zdaje, że rzuciłaś całkiem nieprzemyślany pomysł, ot, tak sobie, do Notatnika i wysłałaś w świat, bo… się nudziłaś? Chciałaś zbadać reakcję? Bo nastraszyć nas chyba nie zamierzałaś?

Performance uważam za nieudany.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Łomatkobosko! Niestety, wykonanie tekstu o krwiożerczych robalach doprowadziło mnie do niepohamowanych porykiwań, kwików i rzężeń. A w rezultacie do bólu przepony że śmiechu. Tym samym uznaję Twą próbę przerażenia Czytelników za nie do końca udaną. Scena wyrywania sobie przez robale o białych zębach poczciwej mieszczki – warta każdych pieniędzy. No co ja poradzę, że mam wyobraźnię odtekstową? Moi przedpiścy mieli niestety rację: horror MUSI zawierać tzw suspens. Inaczej działa odwrotnie. Pozdr.

Już tylko spokój może nas uratować

Motyw z robalami wydaje się okej, niestety wykonanie nie pozwala czerpać z tego pomysłu przyjemności :(

 

Fajnie jak wrócisz z poprawkami – choć tekst pewnie trudno będzie uratować ;)

Hej,

 

jak wyżej się rzekło, bardzo nie urzekło.

 

Ale pomysł na krwiożercze robale fajny. Może kiedyś “wypełznie” z niego jakiś lepszy efekt.

 

Powodzenia!

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka