- Opowiadanie: Sejkonik - Śnieżny Kopciuszek

Śnieżny Kopciuszek

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Ambush, Użytkownicy, Użytkownicy II

Oceny

Śnieżny Kopciuszek

Znała go. To Gapcio, jeden z tych siedmiu niewysokich obywateli, którzy od rana do wieczora wydobywali rudę z kopalni. Dziś był wyraźnie nieswój. Siedział na zwalonym pniu sosny, melancholijnie gapił się we własne stopy i ciamkał jakąś mamałygę.

Czarownica dosiadła się do smętnego krasnoludka.

– Co jesz?

– Co zając? – odparował błyskawicznie, ale bez śladu wesołości.

– Oj, do jedzenia co masz? – Szturchnęła go łokciem, by się rozchmurzył.

– A taką bryję. – Gapcio podsunął jej miskę, by mogła zobaczyć.

– Kasza?

– Kaszoryż.

– Ble. – Skrzywiła się. – Dlaczego?

– Śnieżnemu Kopciuszkowi nie chciało się oddzielać, więc ugotował razem. – Krasnoludek wzruszył ramionami. Próbował się uśmiechnąć, ale w efekcie wyglądał, jakby miał się za chwilę rozpłakać.

– Leniwe bydlę – mruknęła czarownica.

– Inteligentne. Co się będzie męczyć, skoro i tak zjemy.

– W sumie racja.

– W sumie tak. – Gapcio westchnął ciężko.

Wiedźma zamachała nogami. Robiło się coraz bardziej niezręcznie.

– Dobre? – zagadnęła, by przerwać ciszę.

– Spróbuj.

– Fuj, niesłone!

– Za to zdrowe.

– Ohydne!

– Dokładnie, ohydne. Dzięki temu się nie przejadamy i BMI nam nie rośnie – odparł krasnal ze śmiertelną powagą.

– Mhm – mruknęła czarownica zupełnie nieprzekonana.

Przyjrzała mu się uważnie. Coś niewątpliwie go dręczyło, ale postanowił za wszelką cenę to ukrywać.

Spróbowała zaczepić go jeszcze raz.

– Słuchaj, a skąd w ogóle ta ksywa?

– Że moja? – zdziwił się Gapcio.

– Nie! Śnieżny Kopciuszek.

– Bo kopci cały czas.

– I ma skórę bieluśką jak śnieg?

– Skórę jak śnieg? Chyba taki na Śląsku – prychnął krasnal.

– To co, kopci jak na Śląsku? – dopytywała. – Nic nie rozumiem.

– Och… Co ja ci będę mówił…

– Oj, powiedz – poprosiła czarownica.

– Śnieg cały czas wciąga, crack pali – jęknął Gapcio, a w oczach zalśniły mu łzy. – Straszny narkomanista. Wiecznie na haju, wiecznie katar pod nosem. Oczy taaakie. W domu strach okno otworzyć, bo zaraz się drze, że mu kreski zwiewa.

– Coś takiego!

– No niestety. Ale jeszcze gorsze są te porozrzucane wszędzie rurki do palenia. Nie ma tygodnia, żebym w którąś nie wdepnął czy nie usiadł. Na pogotowiu już siedem razy w tym roku wyciągali mi szkło z tyłka. Oba półdupki mam poszyte, jakby na mnie doktor Frankenstein ćwiczył.

– No, ale przynajmniej gotuje… – powiedziała ostrożnie wiedźma.

– A daj spokój. – Krasnolud machnął ręką i splunął.

– No co? Jest kaszoryż? Jest!

– Taa. Bo nic więcej w domu nie ma.

– Ale mówiłeś…

– A co miałem mówić?! – wybuchł Gapcio. – Że wszyscy śpimy w jednym łóżku i jemy jedną łyżką, bo resztę dobytku Śnieżny Kopciuszek wyniósł i sprzedał na tandecie, żeby mieć za co ćpać? Że co miesiąc przychodzą do nas gangsterzy? Że jemu przynoszą towar, a nas tłuką po kolei, jeśli nie zapłacimy od razu? Śpioszek tak oberwał, że od tygodnia leży w śpiączce. Stara! Robimy w kopalni na trzy zmiany, a ledwo stać nas na nałóg Śnieżnego Kopciuszka i tę… Tfu! Karmę dla ptaków! Spójrz na moje ręce! Od kilofa już mi skóra schodzi!

– A nie zastanawialiście się nad tym, żeby… – Zawahała się. – No wiesz.

– No nie wiem.

– No… Pogonić tego szkodnika.

– Nie da rady. Jest nieletni, a nas siedmiu sprawuje opiekę rodzicielską. Nie możemy go ot tak po prostu wyrzucić z domu, bo nam się sąd dobierze do dupy. A w ogóle…

– Weź to – powiedziała, wręczając mu owoc.

– Jabłko? Mam sobie zatkać jadaczkę?

– Nie! Absolutnie!

– To co mam z nim zrobić?

– Daj Śnieżnemu Kopciuszkowi. Pomoże.

– Przestanie ćpać? – spytał krasnoludek z nadzieją.

– Na pewno. Zaufaj mi.

 

Koniec

Komentarze

No to się porobiło!

Dobrze, że Czarownica przyszła z pomocą. Jak telefon zaufania.

Tylko zastanawia mnie, co z mamusią Kopciuszka?;)

 

No i luźna uwaga. Lepiej wrzucać opowiadania co kilka dni. Wtedy więcej będzie czytelników niż przy hurcie.

Lożanka bezprenumeratowa

Kopciuszek, jak wiadomo, jest sierotą. Nie hurtem – got it yes

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wiedziesz przyzwoicie

Hej Zgadzam się z Ambush – lepiej nie wrzucać kilku tekstów naraz. Ale też mi się podoba humoru w opowiadaniu :) Trochę skojarzyło mi się z Sonne Rammsteina ;). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dobra antybajka i czarownica, ale jabłka i tak lubię. :)

Nie przesądzałabym, nie wiadomo jak jabłko na Kopciuszka zadziała ;)

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie.

Zdarzyło mi się już czytać wiele wersji bajek, zarówno o Śnieżce, jak i o Kopciuszku, ale z wielkim entuzjazmem odnoszę się do pomysłu połączenia obu postaci w jednej zacnej antybajce i pędzę do klikarni. ;D

Ufam, Sejkonik, że to nie jest Twoje ostatnie słowo.

 

Przyj­rza­ła mu się uważ­nie. Coś wy­raź­nie cią­ży­ło mu na sercu… → Czy oba zaimki są konieczne?

Proponuję: Przyj­rza­ła mu się uważ­nie. Wyraźnie czymś się dręczył…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Racja, racja, poprawiam…

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wiedziesz przyzwoicie

Fajne, też polecę do klikarni. Jabłka mają wielorakie zastosowanie, właśnie poznałam kolejne. laugh

Świetne! Antybajka jak się patrzy, bardzo zręczne połączenie baśni i postaci. Tekst przywiódł mi na myśl opowiadanie Rolanda Topora Wróżka inna niż wszystkie o bardzo podobnym antybajkowym charakterze, polecam!

“Błyskotliwy, subtelnie inspirujący cytat z ukrytą grą słowną”

Nowa Fantastyka