- Opowiadanie: Hesket - Nigdy nie będziemy samotni

Nigdy nie będziemy samotni

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Nigdy nie będziemy samotni

Zobacz, jak pięknie zostałeś stworzony. Wmawiają mi, że cię wymyśliłem.

Proszę, nie płacz. Nie chcę, żebyś cierpiał. Nikt nie chce cierpieć. Mnie też bolała samotność, dlatego chcę być z tobą już na zawsze. Obiecuję ci, że jutro poprawię twój domek. Ale ty też musisz mi coś obiecać. Zauważyłem, że jesteś strasznym bałaganiarzem. Nie sprzątasz, a przebywanie w kurzu jest bardzo niezdrowe. Och! Nie dąsaj się. Dobrze wiesz, że mówię prawdę. Wiem, nie podoba ci się, że cię przenoszę z miejsca na miejsce, ale muszę to robić, inaczej wylądowałbyś w koszu na śmieci.

Ciiiiiiiii…

Słyszałeś? Sprawdzają, czy wszyscy śpią. Nie mogą się dowiedzieć, że rozmawiam z tobą w nocy. Nie chcę, żeby cię zabrali. Nie mógłbym znieść myśli, że jesteś gdzieś sam. Mogliby cię poddać eksperymentom i faszerować lekami – tymi gorzkimi, najgorszymi z najgorszych. Całymi dniami byś spał, a w końcu umarł. Przyszliby w nocy i zabrali twoje martwe ciałko. Wyrzuciliby do kosza jak niepotrzebną rzecz.

Nadal płaczesz? Myślałem, że to już za nami. Ze mną nie musisz się bać. Tylko proszę, przestań szlochać. Może chcesz, żebym zaśpiewał ci kołysankę? Nie? Nie lubisz? Mówiłem ci, że kiedyś chciałem być muzykiem? Próbowałem grać na gitarze, ale miałem spore problemy z akordami tak zwanymi barowymi, dlatego się poddałem.

Tak, wiem, że mają tutaj gitarę. Twierdzisz, że mógłbym spróbować jeszcze raz? Nie wiem, czy spodobałoby się to komukolwiek.

Cicho! Idą!

Drzwi do sali numer osiem uchyliły się cicho. Wąski pas światła padał wprost na łóżka szpitalne. Człowiek ubrany w białe spodnie i czarną koszulę zastygł w bezruchu. Uważnie nasłuchiwał. Wszystko trwało kilkanaście sekund, po czym drzwi się zamknęły. Zapanowała ciemność.

Przebiegli są, trzeba im to przyznać. Węszą i słuchają jak psy. Nie boję się ich. Ty też nie powinieneś. Widzę, że drżysz ze strachu. Zapewniam cię, obiecuję, że dopóki jesteś ze mną, możesz czuć się bezpiecznie.

Mężczyzna leżał nieruchomo na łóżku, przykryty grubym kocem aż po szyję. Długie, tłuste włosy lepiły się do wysokiego czoła, zroszonego kroplami potu. Oddychał szybko i nerwowo.

Na ścianach, jeśli wytężyłoby się wzrok, można było dostrzec niewielkie, ciemne prostokąty obrazów. Dźwięk przejeżdżającego samochodu, dobiegający zza okna, wydawał się obcy. W dzień zlatywały się stada gawronów, które walczyły między sobą o kawałki chleba, bułek rzucanych przez karmicieli. Często przylatywały gołębie na darmową wyżerkę – odporne na zakwaszenie. Tak naprawdę nikt nie wiedział, ile pokoleń ptaków żywiło się tutaj od lat. Parapet, pokryty grubą warstwą ich odchodów, co najmniej raz w miesiącu trzeba było czyścić. W innym wypadku skorupa ptasiego łajna, mogłaby spaść komuś na głowę – a to, byłoby czymś bardzo niepożądanym; szczególnie tutaj.

Leżący człowiek zerwał się nagle jak oparzony. W dłoniach trzymał małe czarne pudełeczko. Wyglądało jak kartonowe opakowanie po wodzie perfumowanej. Zaglądał do środka, a z kącika jego oka wypłynęła łza, która zatrzymała się na końcu nosa; po kilku sekundach spadła do pudełka.

Och! Widzisz, że teraz płaczę. Wybacz mi, mój przyjacielu. Tak bardzo chciałbym, żebyś mógł zobaczyć, jak pięknie świeci słońce, kiedy nadchodzi wiosna. Pragnąłbym, abyś poznał zapach kwiatów i mógł widzieć stokrotki, kaczeńce, a nawet pokrzywę, która parzy. Jak? Normalnie parzy. Skóra na rączkach by cię swędziała później. Można też robić z niej napar. Gdyby rozbolały cię plecki przykładowo, można się nią wychłostać i ból przechodzi jak ręką odjął. Nie kłamię. Mówię prawdę. Nie oszukałbym cię. Co to, to nie! Czujesz się senny? Widzę, że ziewasz. Dobrze. Połóż się do łóżeczka i przykryj kołdrą. Też muszę odpocząć. Dobranoc, przyjacielu. Do jutra.

Mężczyzna zamknął pudełko. Otworzył szufladę przewoźnej szpitalnej szafki, schował je do środka, po czym, najciszej, jak tylko potrafił, bardzo powoli zasunął. Odetchnął z ulgą i nakrył się kocem.

 Kocham cię, przyjacielu. Już nigdy nie będziemy samotni.

Po kilku minutach zasnął. Jego pierś unosiła się i opadała rytmicznie.  

 

13.03.2024r.

Koniec

Komentarze

Cześć Hesket! Zgodnie z utartym schematem, środowy dyżurny melduje się przy czwartku! :D

 

Przeczytałem Twojego szorta, potem drugi raz i jeszcze trzeci. Przyznam bez bicia, nie rozumiem przedstawionej historii :D

 

Zaczynasz intrygująco, od podszeptów w głowie (prawdopodobnie) dziecka zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym (?). Otwierają się drzwi, przez które wygląda skonsternowany mężczyzna. Potem znowu pojawiają się głosy (do tego momentu jest całkiem fajnie) i… Nagle przeskok na dorosłego mężczyznę, kilka setek znaków o odchodach gołębi (to ma w ogóle znaczenie dla fabuły?), tajemnicze pudełko i koniec.

 

Możliwości są dwie, żadnej nie wykluczam z góry. Zatem, jestem dość mocno niewyspany i nie ogarniam treści pisanej, ALBO znakomita część fabuły pozostała w głowie autora i tekst jest lekko nieczytelny :)

 

Pozdrawiam! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cześć cezary_cezary

Od początku mówiącym do stworzenia w pudełku jest mężczyzna, nie dziecko. Mężczyzna zaglądający przez drzwi, nie jest skonsternowany – nigdzie tego nie napisałem. To sanitariusz. Może nie wszyscy wiedzą, że w szpitalach psychiatrycznych, w nocy jest tzw. obchód. Czy zawsze, a szczególnie w szorcie, należy wszystko podać jak na tacy? Całe napięcie, tajemnica prysłaby jak bańka, gdybym już na tym etapie napisał: do sali zajrzał sanitariusz. 

Tak. Wzmianka dotycząca odchodów ptasich ma znaczenie, jest istotna. Nieodłącznym elementem szpitali psychiatrycznych są gołębie, gawrony, wrony, które są dokarmiane przez pacjentów – często jest ich bardzo dużo. A najczęściej karmione są przez zakratowane okno znajdujące się w palarni, choć nie zawsze, bywa że i przez okna w salach.

Końcówka, gdzie mężczyzna mówi do Przyjaciela, że chciałby pokazać mu piękno świata, to inaczej tęsknota do wolności. Osoby przewlekle cierpiące na choroby psychiczne, często są izolowane od społeczeństwa przez wiele lat.

Szkoda, że musiałem tyle się tłumaczyć. Widocznie tekst nie jest na tyle wyrazisty i dosłowny. Cóż, bywa.

Pozdrawiam.

Hesket

 

Od początku mówiącym do stworzenia w pudełku jest mężczyzna, nie dziecko. Mężczyzna zaglądający przez drzwi, nie jest skonsternowany – nigdzie tego nie napisałem. To sanitariusz

W powyższych kwestiach zmylił mnie ten fragment:

Łysa, mała głowa, a w niej świdrujące ślepka, patrzyły co dzieje się wewnątrz. Człowiek ubrany w białe spodnie i czarną koszulę, zastygł w bezruchu; uważnie nasłuchiwał

Dziękuję za wyjaśnienie, teraz całość nabiera więcej sensu.

 

Tak. Wzmianka dotycząca odchodów ptasich ma znaczenie, jest istotna. Nieodłączny elementem szpitali psychiatrycznych są gołębie, gawrony, wrony, które są dokarmiane przez pacjentów – często jest ich bardzo dużo.

Rozumiem, ma to znaczenie, jako element świata przedstawionego. Natomiast fabuły nie popycha do przodu, to miałem na myśli w pierwotnym komentarzu.

Szkoda, że musiałem tyle się tłumaczyć. Widocznie tekst nie jest na tyle wyrazisty i dosłowny. Cóż, bywa.

Tutaj na spokojnie, źle zrozumiałem początek i to rzutowało na resztę tekstu. Dodatkowo dochodzi kwestia niewyspania… Także, nie przejmuj się moim marudzeniem, jest duża szansa, że pozostałym czytelnikom wszystko będzie pasowało :)

 

Pozdrawiam :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Miałam zamiar wejść na inny Twój tekst, ale jakoś tak spojrzałam na ten tytuł. Ładny tytuł. Drugi zaczeka :)

 Zobacz jak pięknie Cię stworzyłem.

Zobacz, jak pięknie Cię stworzyłem.

 a przecież są zazwyczaj obojętni na wszystko.

Szyk: a przecież zazwyczaj są obojętni na wszystko. Hmm. Ciągle coś mi tu nie gra, może nadmiarowość połączenia "zazwyczaj" i "na wszystko"?

 przechodzą jak gdyby nigdy nic

Przechodzą, jak gdyby nigdy nic.

 Wmawiają mi, że sobie Ciebie wymyśliłem.

Hmmmm. Jesteś pewien tego długiego zaimka? On ma sens, jeśli chcesz bardzo mocno podkreślić "ciebie".

 Proszę, nie płacz.

Zaraz, moment. Czyli to nie jest list? (Na to wskazywała kursywa i zaimki dużą literą.) W takim razie – zaimki osobowe piszemy małą literą, o ile nie chodzi o Boga (tego monoteistów). Dużą literą piszemy je tylko w listach: https://sjp.pwn.pl/zasady/Nazwy-osob-do-ktorych-sie-zwracamy-w-listach-podaniach;629419.html

 dlatego chcę być z Tobą już zawsze

Hmm. Już na zawsze?

 Obiecuję Ci, że jutro poprawię Twój domek. Musisz tylko coś mi obiecać

Naturalniej: Obiecuję ci, że jutro poprawię twój domek. Ale ty też musisz mi coś obiecać.

 Wiem, że bywasz niezadowolony, że przenoszę Cię z miejsca na miejsce

Trochę potykające. Może tak: Wiem, nie podoba ci się, że cię przenoszę z miejsca na miejsce.

 Sprawdzają czy wszyscy śpią

Sprawdzają, czy wszyscy śpią.

 Nie chcę, żeby zabrali Cię ode mnie

Naturalniej: Nie chcę, żeby cię zabrali.

 Całymi dniami spałbyś, a na końcu umarł.

Może tak: Całymi dniami byś spał, a w końcu umarł. Albo tak: Spałbyś całymi dniami, a w końcu byś umarł.

 później cisnęli do pudełka, albo co gorsza w ogóle bez trumienki, i wyrzucili

Rozumiem, że to strumień świadomości bohatera, ale mimo to. Może: później cisnęli do pudełka, albo nawet nie, i wyrzucili.

 jak niepotrzebna rzecz

Jak kogo, co? niepotrzebną rzecz.

 Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś, że nie przepadasz za melodiami, które komponuję

Hmm.

 tzw.

Skróty rozwijamy.

 Nie wiem czy spodobałoby się to komukolwiek.

Nie wiem, czy spodobałoby się to komukolwiek.

 numer 8

Liczby raczej słownie, choć w tym przypadku… sama nie wiem.

 Łysa, mała głowa, a w niej świdrujące ślepka, patrzyły co dzieje się wewnątrz.

Co patrzyło? Łysa, mała głowa, a w niej świdrujące ślepka, patrzące, co się dzieje wewnątrz.

 Człowiek ubrany w białe spodnie i czarną koszulę, zastygł w bezruchu

Nie dawaj przecinka między podmiot a orzeczenie – tutaj akurat jest fraza wtrącona, więc masz dwie możliwości: Człowiek, ubrany w białe spodnie i czarną koszulę, zastygł w bezruchu; albo: Człowiek ubrany w białe spodnie i czarną koszulę zastygł w bezruchu.

 drzwi zamknęły się

"Się" nie powinno być na miejscu akcentowanym.

 Wystawała spod niego jedynie głowa.

Do czego odnosi się zaimek?

 włosy, lepiły się

Tu bez przecinka – podmiot i orzeczenie. Zob. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850

 , jakby się czegoś bał

Zbędne – pokazałeś to. Jest zrozumiałe i nie wymaga podkreślania.

 sali spali

Rym.

 chrapał i ze świstem wypuszczał powietrze z płuc

Hmm.

 W dzień, wyglądając przez nie,

Uważaj na odniesienie zaimków.

 bułek, rzucanych

Przecinek niepotrzebny.

 Często przylatywały gołębie na darmową wyżerkę – odporne na zakwaszenie.

Gołębie też często przylatywały na darmową wyżerkę. Nie wiem, o co chodzi z zakwaszeniem (choroby ptaków spowodowane dietą chlebową?).

Parapet pokryty grubą warstwą ich odchodów, co najmniej raz w miesiącu, musiał zostać wyczyszczony

 Parapet, pokryty grubą warstwą ich odchodów, co najmniej raz w miesiącu trzeba było czyścić.

 W innym wypadku skorupa ptasiego gówna, mogłaby spaść komuś na głowę – a to, byłoby czymś bardzo niepożądanym; szczególnie tutaj.

Inaczej skorupa ptasiego łajna mogłaby spaść komuś na głowę – a to byłoby bardzo niepożądane; szczególnie tutaj. Wulgaryzm bardzo tu przeszkadzał – tekst ma raczej oniryczną atmosferę, a tu nagle takie coś.

 małe, czarne pudełeczko

Można bez przecinka, to nierównorzędne przydawki.

 Wyglądało jak kartonowe etui z wody perfumowanej.

? Może: Wyglądało jak kartonowe opakowanie po wodzie perfumowanej.

 Wybacz mi mój Przyjacielu

Wybacz mi, mój Przyjacielu. Wołacz oddzielamy.

 mógł zobaczyć jak pięknie świeci słońce kiedy nadchodzi wiosna

Rozdzielamy zdania podrzędne: mógł zobaczyć, jak pięknie świeci słońce, kiedy nadchodzi wiosna.

 pokrzywę która parzy

Pokrzywę, która parzy.

 Dobranoc Przyjacielu

Wołacz: Dobranoc, Przyjacielu.

 Otworzył cicho szufladę przewoźnej, szpitalnej szafki

Otworzył szufladę przewoźnej szpitalnej szafki.

 po czym najciszej jak tylko potrafił, bardzo powoli zasunął

Wtrącenie: po czym, najciszej, jak tylko potrafił, bardzo powoli zasunął.

Kocham Cię Przyjacielu.

 Kocham cię, Przyjacielu.

 Jego klatka piersiowa

Może lepiej: pierś?

Senne, oniryczne i atmosferą stojące – ale nie do końca wiem, o czym to jest. Bohater jest wyraźnie pacjentem, tyle wiem na pewno, zapewne szpitala psychiatrycznego, choć to już mniej oczywiste, ale najbardziej prawdopodobne. Ale przyjaciel? Jest zmyślony? W takim razie – gdzie tu fantastyka? A jeśli nie (skoro można go cisnąć do pudełka…), to kim jest? A może to nie o przyjaciela tu chodzi?

Co właściwie zamierzyłeś?

 Całe napięcie, tajemnica prysłaby jak bańka, gdybym już na tym etapie napisał: do sali zajrzał sanitariusz.

Hmm. Tylko co tu ukrywasz właściwie? Raczej nie to, gdzie bohater jest (to jasne), ani to, za czym tęskni (to też raczej jasne). Nie robił na mnie wrażenia dziecka (dzieckiem może być przyjaciel, chociaż?), trudno mi określić jego wiek. To, że jest rozpaczliwie samotny, też wyraźnie widzę. Czego nie widzę?

 Rozumiem, ma to znaczenie, jako element świata przedstawionego. Natomiast fabuły nie popycha do przodu, to miałem na myśli w pierwotnym komentarzu.

Mmmm, problem polega na tym, że elementy świata przedstawionego powinny mieć jakieś znaczenie dla fabuły. Ten ma takie, że odmalowuje tło, ale mógłby też pełnić jakąś inną rolę (każdy element może robić kilka rzeczy). Problem miałam z wyrazem nieparlamentarnym – otóż one służą do przekazania pewnych stanów emocjonalnych. I czy te stany konweniują z tym, co się tu dzieje?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnina, bardzo dziękuję za wychwycenie błędów – tekst edytowałem. Nie chciałem pisać wprost, o stworzeniu, które znajduje się w pudełku; jak wygląda, i czym właściwie jest. Jedynie jako coś lub ktoś, do kogo bohater może się zwracać.

Nie wiem, czy udało mi się wystarczająco oddać tęsknotę narratora do wolności i świata na zewnątrz; widocznie nie, skoro nie jest to oczywiste.

Pozdrawiam

Hmm. Widać, że tęskni. Nie widać, że to jest istotą jego historii.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dla mnie ludek z pudełka jest czytelny, przez opisujące go czasowniki: “wymyśliłem”, “stworzyłem”. Bohater gada sam ze sobą. Albo z “niewidzialnym przyjacielem”, który odzwierciedla jego własne stany i uczucia – czyli sam ze sobą.

O karmieniu ptaków przez pacjentów nie wiedziałem; ale to motyw, który często się powtarza w fabułach: najbardziej zamknięta w sobie postać dokarmia jakieś dzikie zwierzątko, typu gryzoń czy ptak. Stąd to dla mnie czytelny symbol – dawanie czegoś od siebie dzikiemu stworkowi, który zje i pójdzie sobie, dla namiastki relacji, gdy jest problem mieć ją pełną z człowiekiem, czy choćby nawet ze zwierzęciem domowym, którym trzeba by się opiekować cały czas.

 

Nie odczytałem tu pragnienia wolności, chyba, że rozumianej jako ucieczkę do własnej głowy. I to by mi się układało:

– izolacja w szpitalu (i wszystko wcześniejsze, co do niej doprowadziło),

– brak kontaktu z prawdziwymi ludźmi – brak odwiedzin, personel i inni pacjenci są tu tylko niemym tłem,

– brak wzięcia pod stałą opiekę czegokolwiek prawdziwego: roślinki, szafy z planszówkami do poukładania etc. 

– resztki relacji ze światem zewnętrznym w tych “dochodzących” gołębiach. Zjawi się, zje, napaskudzi, zniknie. Nawet parapet czyści chyba ktoś inny: “trzeba czyścić”, a nie “czyszczę”.

A może i tyle nie? Bo “karmię” też nie ma, są tylko “karmiciele”. Dołącza do nich, czy tylko wie, że są?

 

Po wskazaniach Autora znajduję zachwyty bohatera nad tym, co chce swojemu alter ego pokazać. I widzę, dlaczego nie odczytałem tego jako tęsknotę – “niewidzialny przyjaciel” ziewa, nie interesuje go to, więc jego opiekun zajmuje się nim, zamiast wspomnieniami.

Też symboliczne: siedzi we własnej głowie początkowo po to, by zajmować się prawdziwym światem, ale ostatecznie po to, by odciąć się od zewnętrznego świata i do końca skupić na tym, co w jego własnej głowie – fantazje, urojenia.

 

Inaczej to odczytałem, niż autor zamierzał, ale to. IMHO, dobrze. Znaczy tekst jest dość bogaty, by pomieścił więcej logicznych rozwiązań niż to bezpośrednio zaplanowane.

The KOT

Nie odczytałem tu pragnienia wolności, chyba, że rozumianej jako ucieczkę do własnej głowy.

O, nie pomyślałam o tym.

I widzę, dlaczego nie odczytałem tego jako tęsknotę – “niewidzialny przyjaciel” ziewa, nie interesuje go to, więc jego opiekun zajmuje się nim, zamiast wspomnieniami.

Mhm. Jest tu jakieś wartościowanie – negatywne świata, pozytywne przyjaciela.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Poruszające, ale szkoda, Heskecie, że sens szorta dotarł do mnie dopiero po lekturze komentarzy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eldil, dziękuję. Tarnina, dziękuję. regulatorzy, dziękuję.

Pozdrawiam.

Nie ma sprawy heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo proszę, Heskecie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oniryczne, klimatyczne, ale nie przemówiło. Urojenia rzadko bywają takie milusie.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Czasem są milsze od ludzi dookoła.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Irka_Luz,

dziękuję i pozdrawiam. Tarnina. Ach…my…ludzie. Pozdrawiam.

Poruszające, chociaż nie widzę fantastyki, Pozdrawiam.

Koala75, dziękuję. Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka