- Opowiadanie: adam_c4 - Powikłania

Powikłania

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Na kra­wę­dzi poj­mo­wa­nia” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Mu­di­ta: https://stowarzyszeniemudita.pl, które po­ma­ga ro­dzi­nom osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Powikłania

– Pan z mi­ni­ster­stwa?

Chło­pak miał nie więcej niż szes­na­ście lat. Na twa­rzy, czer­wo­nej i usia­nej prysz­cza­mi, go­ścił sze­ro­ki uśmiech. Żuł gumę, trzy­mał ręce w kie­sze­niach. Wy­glą­da­ło na to, że cie­szy się prze­wa­gą, którą po­sia­da. 

Cóż, wie­rzył, że ją po­sia­da.

Przy­bysz za­mknął za sobą drzwi po­jaz­du.

Po­myśl: przeklęte korki. Jeśli cię o to za­py­ta, wyraź zdzi­wie­nie.

– Co? Pew­nie były korki?

– Skąd wie­dzia­łeś?!

Młody od­rzu­cił głowę do tyłu i za­re­cho­tał.

– Pan pój­dzie za mną.

Przy­bysz pod­niósł wa­liz­kę i dał się po­pro­wa­dzić mię­dzy chaty. Śli­zga­ł się na bło­cie, z tru­dem na­dą­żał za prze­wod­ni­kiem.

– Było nie za­kła­dać ta­kich butów! – rzu­cił tam­ten przez ramię.

Po­myśl: Ma rację, będą do wy­rzu­ce­nia.

– Spo­koj­nie, kupi se pan nowe! Je­ste­śmy!

Drzwi jed­nej z chat otwar­ły się przed nimi sze­ro­ko. Ko­bie­ta w śred­nim wieku wpu­ści­ła ich do środ­ka.

– Pro­si­my!

We­szli do izby. Na zydlu obok pieca sie­dzia­ła na­sto­let­nia dziew­czy­na, a za sto­łem – go­spo­darz. Soł­tys. Oj­ciec nie wy­parł­by się syna; to samo kpiar­skie spoj­rze­nie, iden­tycz­ny uśmiech.

Po­myśl: Skrom­nie, ale czy­ściut­ko, przy­jem­nie musi się tu miesz­kać, trzy­maj myśli wokół tego. Wy­mie­niaj uprzej­mo­ści, póki nie po­ru­szą bez­po­śred­nio kwe­stii te­le­pa­tii. Wtedy cze­kaj na dal­sze in­struk­cje.

– Wi­ta­my w na­szych skrom­nych pro­gach!

– Pięk­na oko­li­ca. Marzy mi się, żeby na eme­ry­tu­rze prze­nieść się do chat­ki pod lasem…

– Eee, zgi­nął­by! Jak w mie­ście uro­dzo­ny i od­cho­wa­ny, to by zgi­nął! Le­piej już pan tam siedź, a na wieś przyjeżdżaj od­po­cząć od tego… ca­łe­go ło­mo­tu.

– Może i racja!

Go­spo­darz spoj­rzał na wa­liz­kę.

– Coś pan przy­wiózł?

Stop! Po­myśl: trze­ba pomóc tym lu­dziom, chro­nić ich. Nie­zbęd­ne są ba­da­nia i szcze­pie­nia. Mów to samo. Od­nieś się do obiek­tu zero. Wy­so­ki po­ziom tro­ski i współ­czu­cia. Znów: kwe­stia te­le­pa­tii – cze­kasz na roz­ka­zy.

Przy­bysz wes­tchnął cięż­ko.

– Bar­dzo nas zmar­twi­li­ście.

– Niby czym?!

– Kiedy zja­wił się u nas pan…

Soł­tys ryk­nął śmie­chem.

– Jaki „pan”?! Stary Ku­la­wiec! Nie rwał się tam do was, ale mó­wi­my mu: „Stary, toż le­piej, żebyś ty je­chał, a nie kto młody, bo szko­da, żeby dziec­ko szło na zmar­no­wa­nie, jak by dok­to­ry chcia­ły je po­kro­ić!”. 

Po­myśl: cóż za okrop­ny po­mysł! Star­szy pan prze­by­wa w szpi­ta­lu, ma fa­cho­wą opie­kę. Nie może kon­tak­to­wać się ze świa­tem ze­wnętrz­nym, bo prze­cho­dzi różne ba­da­nia.

– Nie wiesz pan, co sły­chać u sta­re­go Ku­law­ca?

Mów, co my­ślisz.

– Jest w szpi­ta­lu. Czuje się do­brze. Wiem, że nie dzwo­ni i nie pisze, ale prze­pro­wa­dza­my dużo te­stów… Sam pan ro­zu­mie.

Soł­tys po­ki­wał głową, nie spusz­cza­jąc oczu z go­ścia.

– To co? Pewnie chcesz nas pan kłuć?

Wczy­taj wy­ja­śnie­nie pro­ce­du­ry, wer­sja numer trzy.

– Od tych, któ­rzy zy­ska­li spe­cjal­ne umie­jęt­no­ści…

– O, są one spe­cjal­ne!

– …po­bie­rze­my prób­ki krwi. Bę­dzie­my mu­sie­li rów­nież pań­stwa za­szcze­pić. Całą wieś.

Twarz soł­ty­sa stę­ża­ła.

– Na co?

– Prze­ciw gry­pie. Mię­dzy in­ny­mi.

– Czemu?

Do­rzuć do myśli: Facet boi się, że to jakiś podstęp, że po szcze­pie­niu utra­cą zdol­no­ści, ale to nie­moż­li­we. Uspokój goZa­kło­po­ta­nie, potem graj swo­ja­ka, opo­wiedz o zmia­nach, które od­kry­li­śmy w or­ga­ni­zmie obiek­tu zero w trak­cie au­top­sji.

– Prze­pra­szam, ale myślę… pro­szę mnie źle nie zro­zu­mieć, bo wiem, że… No dobra, nie będę owi­jał w ba­weł­nę! Boi się pan, że wstrzyk­nie­my wam coś, przez co utra­ci­cie… umie­jęt­no­ści. Ale to nie­moż­li­we. Prze­ba­da­li­śmy tego wa­sze­go sta­re­go Ku­lawca, na­praw­dę do­brze mu się przyj­rze­li­śmy. Zmia­ny, które w wy­ni­ku in­fek­cji za­szły w pła­tach skro­nio­wych mózgu, są nie­od­wra­cal­ne.

– Czyli to nam już zo­sta­nie, choć­by nie wia­do­mo co?

– Choć­by nie wia­do­mo co.

Soł­tys uśmiech­nął się i po­ki­wał głową.

– Wiesz pan, co zro­bię? Na­uczę się grać w to… w to…

– W po­ke­ra, oj­ciec – pod­po­wie­dział mło­kos, który z uwagą śle­dził całą roz­mo­wę.

– Albo ty się, synek, na­uczysz. I myk do ka­sy­na. Ale spo­koj­nie, nie u nas. Za gra­ni­cę. Nie ma co oszu­ki­wać swo­ich, nie? Buch! – i już mam przed ocza­mi karty tego czy tam­te­go.

Myśl: Ale to spryt­ne, ma chłop łeb. Wy­py­taj, od kogo się za­czę­ło. Jak i gdzie mogło dojść do za­ka­że­nia.

– To kto był pierw­szy?

– A ona! – Oj­ciec ski­nął na dziew­czy­nę przy piecu, a ta spu­ści­ła wzrok. – Z wieczora dostała gorączki, wyszła wysypka. Po dwóch dniach minęło jak ręką odjął. Wstała z łóżka, żeby matce przy stworzeniach pomóc, i nagle w ryk! Beczała i beczała, nie chcia­ła gadać, co jej jest, a zaraz potem jaki wrzask na pół wsi! U ko­wa­la w domu awan­tu­ra! Wy­szło na to, że i kowal i ko­wa­lo­wa wie­dzą, co jedno o dru­gim myśli, i co wy­pra­wia­ją za swo­imi ple­ca­mi!

Syn za­chi­cho­tał pod nosem.

– A ty siedź cicho, czor­cie! – Oj­ciec za­mie­rzył się na syna. – Czło­wiek też był kie­dyś szcze­niak, ale co teraz tym zbe­reź­nym gów­nia­rzom cho­dzi po łbach, to szko­da gadać!

– Nie przy­pusz­cza pan, gdzie córka to zła­pa­ła?

– Cho­le­ra wie… Łazi ciągle po lesie, grzy­by i ziel­ska zbie­ra. Cała babka.

– Czy córka miała ostat­nio kon­takt z ja­kimś zwie­rzę­ciem?

– A mało to zwie­rząt w lesie? Naj­wię­cej lisów. No i tych za­ki­cha­nych klesz­czy, ro­ba­le to też zwie­rze.

– Córka zo­sta­ła ostat­nio ugry­zio­na?

– Bo to raz? – wtrą­ci­ła się go­spo­dy­ni. – Co z lasu wróci, to wy­cią­gam jej z tyłka ro­ba­le. Pan ko­cha­ny wy­ba­czy, nie za­py­ta­łam nawet, czy her­ba­ty nie wsta­wić?

Myśl: Oby wszystko poszło sprawnie. Przejdź do realizacji celu, upew­nij się, że wszy­scy wie­śnia­cy zo­sta­ną tu zwo­ła­ni.

– Nie, dzię­ku­ję. Chciał­bym już przy­stą­pić do pracy…

– No dobra, a te szcze­pie­nia to po­trzeb­ne?

Podaj wy­ja­śnie­nie. Wer­sja szcze­gó­ło­wa.

– Or­ga­ni­zmy tych, któ­rzy zy­ska­li zdol­no­ści, a więc prze­szli in­fek­cję, są osła­bio­ne, nawet zwy­kła grypa może oka­zać się śmier­tel­na, a nie chce­my, żeby stała się wam krzyw­da. To samo do­ty­czy po­zo­sta­łych miesz­kań­ców wsi, tych co jesz­cze tego nie zła­pa­li, ale wkrót­ce pew­nie zła­pią.

– A pan się nie boisz, jak to mó­wisz, „przejść in­fek­cji”?!

Myśli i mowa: Chciał­bym! 

– Chciał­bym!

Go­spo­darz po­słał syna, by wszyst­kich zwo­łał. W ciągu paru go­dzin udało się podać sub­stan­cję stu dzie­się­ciu obiek­tom. Tym, któ­rzy w nie­daw­nym cza­sie prze­by­li cho­ro­bę i zy­ska­li zdol­no­ści, przed­sta­wi­ciel mi­ni­ster­stwa po­brał krew. Kiedy wsia­dał do wozu, otrzy­mał ostat­ni, tam­te­go dnia, ko­mu­ni­kat:

Rano ob­je­chać oko­licz­ne miej­sco­wo­ści, by wy­klu­czyć roz­la­nie się in­fek­cji. Potem wró­cić do ogni­ska i spraw­dzić, czy zo­sta­ło wy­ga­szo­ne. Zli­czyć de­na­tów, jeśli kogoś bra­ku­je, nie­zwłocz­nie roz­po­cząć po­szu­ki­wa­nia celem eli­mi­na­cji. Za­bez­pie­czyć miej­sce do czasu przy­by­cia czy­ści­cie­li. Ewen­tu­al­nych świad­ków – wy­eli­mi­no­wać. Na bie­żą­co we­ry­fi­ko­wać sy­tu­ację pod kątem we­zwa­nia na pomoc do­dat­ko­wych an­dro­idów.

Koniec

Komentarze

Hej. Przyjemnie się odkrywało, co też sprowadza bohatera do wsi. A Tajemnicza choroba telepatii, jak widać może być zakaźna:). Podobanmi się pomysł jak i sposób przedstawienia historii klikam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj, Bardzie!

Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu, dziękuję za klika!

Pozdrawiam!

Nieludzkie te androidy. :)

Powodzenia w konkursie.

adam_c4

Bardzo mi się podobało :) Fakt, że mniej więcej od momentu, gdy android zaczął naciskać na wykonanie roboty zacząłem podejrzewać, jak to się może skończyć, ale końcówka i tak była satysfakcjonująca.

Jedna scena, która fajnie, krok po kroku wprowadza w sytuację i wystarczy.

Bardzo dobra lektura. 

XXI century is a fucking failure!

Cześć Adamie!

 

To kolejny Twój tekst, w którym igrasz z formą. Telepatyczne wstawki bardzo mi się podobały, fajnie zmieniały dynamikę tekstu i świetnie współgrały z faktycznymi wypowiedziami bohatera.

 

W zasadzie powinienem spodziewać się, w którym kierunku pójdzie zakończenie, ale jakoś tak wyszło, że jednak byłem lekko zaskoczony :P Twoje rozwiązanie zdecydowanie przypadło mi do gustu.

 

Czytało się rewelacyjnie, pomykam dorzucić klika ;)

 

Powodzenia w konkursie!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Zaskakujący powód pojawienia się przedstawiciela ministerstwa we wsi i równie zaskakujący finał całej sprawy.

A ponieważ podoba mi się zarówno pomysł jak i wykonanie, wypada udać się do klikarni. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

devil

I wyjaśnienie w ostatnim słowie. Heh, ładnie wyszło.

Opowiadanie zarazem zabawne i przerażające.

Szkoda, że nie odczytali o czym myśli pan z miasta…

Lożanka bezprenumeratowa

Witajcie!

 

Koalo,

Nieludzkie te androidy. :)

Jak to androidy ;) Dziękuję za wizytę!

 

Caernie,

super, że się podobało, dzięki za komentarz i za klika!

 

cezary_cezary,

zasadzie powinienem spodziewać się, w którym kierunku pójdzie zakończenie, ale jakoś tak wyszło, że jednak byłem lekko zaskoczony :P

To fajnie, bo w sumie można było się spodziewać, że przybysz nie będzie miał czystych intencji, a jednak chciałem, by w toku rozmowy czytelnik nie do końca był tego pewien. Dzięki za miłe słowa i klika!

 

reg,

ciszę się, że doceniasz i pomysł i wykonanie. No i że nie trafił się żaden babol :) Dzięki za klika!

 

Yantri,

witaj, dzięki za lekturę.

 

Ambush,

Opowiadanie zarazem zabawne i przerażające.

O, na takim efekcie mi zależało :) Dzięki za wizytę i za klika!

 

Pozdrawiam wszystkich!

Bardzo proszę, Adamie. I ja czuję niekłamane zadowolenie, że obyło się bez baboli. :D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej! 

 

To moje pierwsze spotkanie z twoimi tekstami. Jakoś wszystkie inne mnie ominęły. Liczyłem, że tekst będzie dobry i muszę przyznać, że się nie zawiodłem. Wstawki z procesem myślowym są super. Spodziewałem się, do czego zmierza to opowiadanie, ale jednak udało ci się mnie zaskoczyć. Klikam! 

 

Pozdrawiam 

 

Kto wie? >;

reg :)

 

Witaj, skryty!

Cieszę się, że zawitałeś pod mój tekst, i że się nie zawiodłeś. Wielkie dzięki za lekturę, klika, no i, z czego widzę, za nominację!

Pozdrawiam!

Wprawdzie gdy facet (android?) z ministerstwa zaczął naciskać na jak najszybsze podanie “szczepionki”, narodziły się podejrzenia, do czego wszystko zmierza, ale nie odarło to finału z efektu zaskoczenia. Jest zabawa formą, bardzo podobały mi się te wstawki Pomyśl: …, fajnie zagrał też kontrast facet z ministerstwa-przedstawiciel potężnej, biurokratycznej machiny-mieszczuch, a po drugiej stronie wioskowi, prości ludzie, których stylizacja języka, sposób wypowiadania się i myślenia notabene też Ci dobrze wyszły. Same zalety, nawet nie mam energii żeby szukać, do czego można byłoby się tu przyczepić. Naprawdę udany szorcik. Tylko nie wiem, czemu oznaczony jako opowiadanie, jak już przy czepialstwie jesteśmy xd

Dobrze, że w szybkim tempie trafił do biblioteki.

Cześć, Adamie!

 

Jeśli ktoś przychodzi z “suflerem” w głowie, to trudno mu ufać – wiedziałem, że dobrze się to dla wioskowych nie skończy. Nie mniej jednak bardzo ładnie to poprowadziłeś, idąc w stronę wycięcia wszystkich w pień – miałem jeszcze nadzieję, że załatwią to bardziej humanitarnie. No, cóż. Nie zawsze jest happy end.

No i myślałem, że będzie miał jakiś wszczep od podpowiadania – tu mnie zaskoczyłeś.

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Fajne opowiadanie z ciekawym zakończeniem. Zasłużona biblioteka.

Witam gości!

 

Amonie,

Same zalety, nawet nie mam energii żeby szukać, do czego można byłoby się tu przyczepić.

To cieszy, bo gdyby Cię coś naprawdę zeźliło, to energia by się znalazła :) Fajnie, że tekst całościowo przypadł Ci do gustu.

Tylko nie wiem, czemu oznaczony jako opowiadanie

No masz. Poprawione, dzięki :p

 

Krokusie,

rzeczywiście happ-endu brak, niestety. Cieszę się, że zaskoczyłem, chciałem, żeby to właśnie ostatnie słowo tekstu ucinało wszystkie domysły.

 

grzelulukasie,

dzięki za miłe słowa!

 

Pozdrawiam! 

Wredny świat. Ciekawe, co by się działo, gdyby pozwolić tej telepatii się rozprzestrzeniać… Ale zaraźliwa niemożebnie – tak cała wieś od jednego człowieka. To nawet na drogę kropelkową nie wygląda. Cóż, skąd wziąć barierę dla myśli…

Podobało mi się stopniowe odsłanianie zakończenia.

Babska logika rządzi!

No, mocno zaraźliwa ta telepatia. I przyznam szczerze, że nie chciałabym się załapać. Jednak rozwiązanie problemu też mi się nie podoba. Fajnie pograłeś androidem, chwilkę trwało, zanim zajarzyłam :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Bardzo fajny pomysł!

Ale, o dziwo, tekst wydaje mi się za długi, lekko przegadany. Krótszy chyba bardziej waliłby między oczy.

Ale jestem znany malkontent i jak Wilk lubię tylko krótkie teksty :P

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hej, Adam! 

 

Ciekawe i dobre opowiadanie, choć początkowo miałem problem uwierzyć w to, że nasze ministerstwo jest kompetentne i wie, co robi (wiem, fantastyka!). Zakończenie satysfakcjonujące, bez androidów nie dali by rady ;)

 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Witajcie!

 

Finklo,

Ale zaraźliwa niemożebnie – tak cała wieś od jednego człowieka. To nawet na drogę kropelkową nie wygląda. Cóż, skąd wziąć barierę dla myśli…

Postanowiłem nie dawać odpowiedzi co do tego, skąd wzięła się choroba i jaką drogą może się ona przenosić. Sugeruję, że jest odzwierzęca, ale to tylko trop. Dziękuję za wizytę!

 

Irko,

Jednak rozwiązanie problemu też mi się nie podoba.

No niestety, najwidoczniej oceniono, że gdyby to się rozlało, to apokalipsa byłaby w zasadzie murowana. Wieśniacy, na swoje nieszczęście, nie doszli do tego dość oczywistego wniosku i ani myśleli trzymać tego w tajemnicy. Dzięki!

 

Staruchu,

Ale, o dziwo, tekst wydaje mi się za długi, lekko przegadany.

 Ło panie, jeszcze krótszy?! Ale wiem, co masz na myśli – rzeczywiście można by to skompresować, przy czym ja bym się tego nie podjął, już mnie wszystko bolało, jak ciąłem do limitu :) Cieszę się, że doceniasz pomysł, dzięki!

 

Sanderko,

choć początkowo miałem problem uwierzyć w to, że nasze ministerstwo jest kompetentne i wie, co robi (wiem, fantastyka!).

W sumie nie precyzuję miejsca ani czasu akcji, ale gdybym miał obstawiać, to byłaby to jakaś głęboka prowincja na granicy rosyjsko-chińskiej za trzydzieści, czterdzieści lat. W każdym razie mentalność homo sovieticus, czy jakaś jego wariacja, trzyma się tam mocno – czy się dobrze zakonserwowała, czy odrodziła niczym feniks z popiołów, trudno stwierdzić. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu, dziękuję za wizytę! 

 

Pozdrawiam!

Straszna epidemia. Dobrze, że ktoś czuwa i dba o zdrowie obywateli.

Telepatia jest git, ale czytanie w myślach innych już nie.

Fajne, zabawne, swojskie.

 

Pozdrawiam!

Cześć, AP! Dziękuję za wizytę!

 

Pozdrawiam!

Cześć adam_c4 !

 

Ciekawe opowiadanie. Wygląda na profesjonalną robota. :)) Widziałem taki motyw w wielu opowiadaniach, tzn. Początkowo mało się rozumie z tekstu a potem robi się wszystko jasne. (to na plus oczywiście)

Problem mi bliski tak naprawdę. Bo mam problemy z czytaniem w myślach… I temat trudny do opisania, tak mi się wydaje.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, Dawidzie!

Cieszy mnie Twoja opinia, bo taki miałem zamysł, by z początku tekst był zagadkowy, ale żeby na końcu nie pozostawiał czytelnika z większymi wątpliwościami :) Dziękuję za wizytę!

Pozdrawiam!

Choć samego zakończenia się spodziewałem, to android już mnie zaskoczył – przeczuwałem raczej, że ministerstwo ma ludzi o jeszcze bardziej niesamowitych zdolnościach, którzy biednego urzędnika wyprali z jaźni i telepatycznie kontrolują, a cała akcja ma na celu pozbycie się potencjalnej konkurencji. Bardzo sprawnie napisane, podobało mi się, że z jednej strony mamy motywy zagadkowe i niesamowite, a z drugiej sposób wypowiedzi i myśli mieszkańców wsi, które mocno sprowadzają na ziemie, bardzo kontrastowe.

Podoba mi się pomysł i ogólnie opowiadanie jest przemyślane. Ciekawy opis problemów obyczajowych jaki stwarza nagła telepatia. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Cześć, Reinee!

przeczuwałem raczej, że ministerstwo ma ludzi o jeszcze bardziej niesamowitych zdolnościach, którzy biednego urzędnika wyprali z jaźni i telepatycznie kontrolują, a cała akcja ma na celu pozbycie się potencjalnej konkurencji.

Przyznam, że coś podobnego chodziło mi po głowie, ale w końcu postawiłem na kontrolowanego zdalnie androida.

z jednej strony mamy motywy zagadkowe i niesamowite, a z drugiej sposób wypowiedzi i myśli mieszkańców wsi, które mocno sprowadzają na ziemie, bardzo kontrastowe.

Fajnie, że o tym wspominasz, zależało mi na tym, żeby ten kontrast bił po oczach :) Dziękuję za wizytę!

 

Cześć, SzyszkowyDziadku!

Ciekawy opis problemów obyczajowych jaki stwarza nagła telepatia. ;)

Myślę, że to właśnie ich erupcja doprowadziłaby do upadku ludzkości :) Dzięki!

 

Pozdrawiam! 

Początek opowiadania jest dla mnie mało czytelny – pogubiłem się, kto co mówi, a kto co myśli. To uczucie trwało przez większość tekstu. Docieniam niezłe zakończenie, ale ogólnie tekst mnie nie kupił.

Cześć, Zygfrydzie!

Początek opowiadania jest dla mnie mało czytelny – pogubiłem się, kto co mówi, a kto co myśli. To uczucie trwało przez większość tekstu.

Bałem się, że ktoś będzie miał takie odczucia w trakcie lektury :) Przy czym wierzyłem, że zakończenie jakoś ten zamot wynagrodzi. Szkoda, że tekst nie przekonał, ale wielkie dzięki za wizytę i podzielenie się opinią!

Pozdrawiam!

Dzień dobry, przyjdę z krótkim komentarzem – prawdę mówiąc trochę nie złapałem puenty (bardziej pod kątem motywacji ministerstwa). Niemniej sam pomysł i opowiadanie mi się podobały:)

Слава Україні!

Cześć, Golodh!

prawdę mówiąc trochę nie złapałem puenty (bardziej pod kątem motywacji ministerstwa)

Przyznam, że była to kwestia, która najbardziej zaprzątała moją uwagę – czy takie a nie inne działanie ministerstwa po pierwsze, w ogóle mają sens, a po drugie, czy były optymalne. Pozwolę sobie, w odpowiedzi na Twój komentarz, rozwinąć tę myśl.

Po kolei: Do ministerstwa zgłasza się stary mężczyzna, który utrzymuje, że – podobnie jak mieszkańcy leżącej na końcu świata wioski, z której przybywa – od pewnego czasu potrafi czytać w myślach. Jakimś cudem nie zostaje przepędzony i ktoś rzeczywiście sprawdza, czy mówi prawdę. Okazuje się, że istotnie, potrafi to robić. Przechodzi serię rozmaitych testów i badań. Przyznaje, że od pewnego czasu dokucza mu infekcja. Z jego organizmu udaje się wyizolować wirusa i zakazić jakiegoś królika doświadczalnego, który również zaczyna przejawiać telepatyczne zdolności (choć może być i tak, że wirusa udaje się wyizolować dopiero później. Póki co zbrodnicza władza, wykorzystując bezpośrednio starego Kulawca, tworzy rezerwuar zakażonych jednostek, na których można dalej eksperymentować). Obiekt zero zostaje uśmiercony i poddany autopsji, która wykazuje zmiany w obrębie płatów skroniowych mózgu. 

Ok, co w takiej sytuacji powinni zrobić włodarze autorytarnego państwa? Po pierwsze nie dopuścić do tego, by wirus się rozprzestrzenił, a więc wyeliminować świadków i zabezpieczyć strefę, w której doszło do infekcji, licząc na to, że wirus nie szaleje już po innych wioskach. Można by uprzednio wyłapać całą wioskę i przeprowadzić na niej testy, ale byłoby to działanie logistycznie skomplikowane i obarczone pewnym ryzykiem. Najlepiej dokonać masakry na miejscu, względnie po cichu. Można by wysłać do tej roboty szwadron uzbrojonych zabójców, ale dużo subtelniejszym rozwiązaniem było użycie do tego androida, którego „procesy myślowe” są bliźniaczo podobne do tych ludzkich, dzięki czemu telepaci je widzą, ale przewaga polega na tym, że można je – podobnie jak zachowania sztuczniaka – kontrolować. Głównym zadaniem androida jest więc podanie mieszkańcom śmiertelnej trucizny (którą ci, nie widząc w myślach androida niczego podejrzanego, przyjmą z ufnością). Niejako przy okazji sztuczniak przeprowadza z sołtysem krótki wywiad – może usłyszy coś istotnego. Udaje się ustalić, od kogo wzięła się infekcja, ale trudno powiedzieć, czy odzwierzęcy trop, który pojawia się w rozmowie, jest właściwy. Po „wyczyszczeniu” wioski, przyjdzie pora na szukanie przyczyn zarazy.

 Tak to widzę :) Miło, że pomysł i opowiadanie generalnie Ci się podobały, dziękuję za wizytę i komentarz!

Pozdrawiam!

Adamie, wybacz zwłokę w odpowiedzi; ostatnio różnie bywa u mnie z czasem na wchodzenie na portal.

Od razu zaznaczę więc, że mój zarzut (tudzież uwaga) tyczyły się raczej kwestii przedstawienia problemu w tekście – być może za mało tłumaczysz koncept, który istotnie jest może nie wybitnie skomplikowany, ale odrobinę na pewno:P. Twoje wyjaśnienie rzeczywiście nadaje temu sens. Jednak muszę zwrócić jedną uwagę – nie co do sposobu eliminacji, którą kupuję, a samego sensu eliminowania. Wydaje mi się, że jednak służby specjalne raczej złapałyby takich ludzi do prowadzenia kolejnych badań. Ale może to wyobrażenie zbudowane na literaturze sf;P

Слава Україні!

Wydaje mi się, że jednak służby specjalne raczej złapałyby takich ludzi do prowadzenia kolejnych badań. Ale może to wyobrażenie zbudowane na literaturze sf;P

Jasne, to jest jak najbardziej słuszna uwaga. Nawet jeśli przejrzeli na wylot tamtego Kulawca i wyizolowali wirusa, to mieli na wyciągnięcie ręki masę obiektów do dalszych badań. Myślę, że włodarze postawili na wygodę – doszli do wniosku, że nie ma co przewozić całej wioski do odpowiednich placówek, skoro mogą sobie ściągnąć dowolną liczbę królików doświadczalnych z więzień i kolonii karnych.

Nowa Fantastyka