- Opowiadanie: JPolsky - Informatyczny geniusz

Informatyczny geniusz

Tekst nie jest prześmiewczy, a raczej sarkastyczny i na pewno niezbyt poprawny politycznie. Podpinam pod konkurs. Na tapetę wybrałem jedną z moich wielu “pięt achillesowych” czyli informatykę.

 

I dziękuję użytkownikom: skryty oraz Ambush za częściową betę. Szkoda, że nie starczyło czasu na więcej.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Użytkownicy II, Ambush, Finkla

Oceny

Informatyczny geniusz

– Power, klik i enter… Jedziemy z koksem!

Arek włączył kompa, po czym odpalił jedną z ulubionych gier. Każdego dnia po pracy parał się identyczną rozrywką, a jednocześnie przyczyną wielu nieporozumień z bliskimi. Zwłaszcza z najbliższą sercu osobą, z którą na co dzień egzystował.

Martę mocno niepokoił fakt, że jej chłopak długimi godzinami oddawał się tak mało pożytecznej pasji. Szczyt kobiecej irytacji nastąpił pewnego wieczoru, podczas którego ubrana w samą bieliznę dziewczyna przegrała walkę o atencję Arka z wirtualnymi kształtami laski z „Tomb Raidera”.

Każda kobieta kieruje się w życiu pragmatyzmem, a ów przejawia się głównie w dążeniu do poznania pragmatycznego mężczyzny. Arek nawet nie zauważał, iż jego związek od dłuższego czasu zmierzał ku rozpadowi.

– Nic oprócz gier cię nie interesuje, a do roboty to dwie lewe ręce… – Marta nie pierwszy raz narzekała na zapatrzonego w ekran laptopa partnera.

– Daj spokój, skarbie. Przecież ojciec fachowo naprawił lodówkę, a od babrania się przy tym gruchocie są mechanicy.

– No właśnie! Wiecznie tylko tatuś czy inni… A sam to nic nie potrafisz zrobić!

– Ty też przecież nic n… – Arek dyplomatycznie urwał wypowiedź, spoglądając na partnerkę z ukosa.

– Ale to ty jesteś facetem! – Dziewczyna doskonale zrozumiała, co miał na myśli.

– Zgadza się. Dodam, że w pełni nowoczesnym. Idę z duchem czasu, więc w stu procentach popieram równouprawnienie. – Podirytowany mężczyzna nie gryzł się w język.

– I zapewne to przez te postępowe idee wykonujesz niezwykle nowoczesny zawód dostawcy pizzy?

– Podobnie jak tobie wygórowane ambicje zawodowe nakazują przez pół dnia segregować papiery oraz testować ekspres do kawy.

Niewinna z początku, regularnie powracająca dyskusja, tym razem skończyła się ostrą awanturą.

Istotnie umiejętności techniczne Arka oscylowały znacznie poniżej przeciętnego poziomu. Nie bronił go nawet fakt, iż zaliczał się do modelowego przykładu tak zwanego „pokolenia Z”, jakim określano młodych ludzi, urodzonych na przełomie wieków. Generacji, która w powszechnej opinii społeczeństwa nie potrafi już właściwie nic.

Pomimo wielu godzin spędzanych przed komputerem, również wiedza i zdolności informatyczne Arka były nikłe. W praktyce ograniczały się do przeglądania internetu, nagrywania filmików na TikToka, zamawiania jedzenia na wynos, no i oczywiście grania. Zawieszonego Windowsa reanimował poprzez wyciągnięcie baterii z obudowy lub wtyczki z gniazdka, a przy bardziej skomplikowanym problemie w grę wchodziła wyłącznie pomoc chudego okularnika z pobliskiego serwisu komputerowego.

Marta miała absolutną rację w kwestii stawianych mu zarzutów. Można było też łatwo domyślić się, że i ona nie posiadała zbyt wielu praktycznych zainteresowań. Talent dziewczyny ograniczał się właściwie do umiejętnego wyszukiwania przecen na kiecki w internetowych sklepach z odzieżą damską. Umiejętności te szlifowała przeważnie w trakcie pracy na stanowisku recepcjonistki biurowej.

Kilka dni później pomiędzy młodą parą doszło do kolejnego ostrego spięcia, w efekcie czego Marta spakowała walizkę, a na odchodne trzasnęła z całych sił wyjściowymi drzwiami. Arek nie przejął się jakoś szczególnie jej gwałtowną reakcją i odpalił świeżo nabytą grę. Miała to być jakaś supernowoczesna, zapewniająca wyjątkowo realne doznania strzelanka. Coś na wzór długo wyczekiwanego przez graczy, mitycznego shooter’a 6D. Co najważniejsze gra nie wymagała podłączania żadnych urządzeń peryferyjnych, w tym: kinekta, kasku stymulującego wymianę neuroprzekaźników czy rękawic czucio-dotykowych. Znany, póki co tylko wąskiemu gronu osób przedmiot wirtualnej zabawy, przekazany został Arkowi za pośrednictwem nieco bardziej zaznajomionego z komputerem kolegi, który odnalazł plik z grą gdzieś w najgłębszych czeluściach Darknetu.

Opuszczony przez dziewczynę pasjonat gier wideo uruchomił nową aplikację, ale coś poszło nie tak. Na białym ekranie wyświetlił się tylko mały, czarny punkcik. Po chwili migająca kropka została wchłonięta przez wąską, ciemną, przemieszczającą się linię. Kiedy kreska zaczynała się wydłużać i wchłaniać kolejne, wyskakujące za każdym razem w innej części ekranu punkciki, Arek zrozumiał, że to symulacja starej, popularnej niegdyś na telefonach komórkowych gry „Snake”.

– Hmm… Szkoda, że nie „Tetris” – skomentował i zaśmiał się.

Ekran komputera w kilkadziesiąt sekund ściemniał i kiedy mężczyzna zamierzał nacisnąć przycisk „Escape”, stała się rzecz dziwna. Na czarnym tle pojawiły się jasne, podłużne oraz poprzeczne pasy, układające się w siatkę. Po bliższym przyjrzeniu można było zauważyć, iż powstały układ graficzny przypomina wejście do tunelu. W pewnym momencie obraz widziany na ekranie rozbłysnął niezwykle intensywnym światłem, a Arek odruchowo zamknął oczy oraz poczuł silny ból w głowie. Myślami, ale być może też i ciałem, przeniósł się do wirtualnej rzeczywistości.

Spostrzegł, że znajduje się w centrum wielkiego, niezidentyfikowanego układu geometrycznego, po bokach którego przemieszczają się liczby, matematyczne wzory i wykresy. Gdyby nieco bardziej uważał na lekcjach matematyki w szkole średniej, zapewne rozpoznałby wśród nich ciąg liczbowy Fibonacciego, wykładniczą odmianę ciągu Harariego, albo krzywe rozkładu Gaussa-Laplace’a i De Gaulla-Macrona. Przedziwne uczucie lawirowania pomiędzy snem a jawą nie trwało długo, ale odznaczało się niezwykłą intensywnością. Ból głowy ustąpił miejsca przyjemnemu mrowieniu. Milion mikropoduszek jednocześnie głaskała każdy zwój Arkowego mózgu.

Po chwili Arek ocknął się, otworzył oczy i zobaczył widniejący na pulpicie napis: „Błąd aplikacji. Spróbuj ponownie”. Nie zastanawiając się długo, usunął plik z komputera. Postanowił zadzwonić do znajomego:

– Siema stary! Grałeś? – Usłyszał z głośnika telefonu.

– Ehh… Chyba dałeś mi uszkodzony plik…

– Co? Ja czuję się jak jakiś pieprzony Rambo! To lepsze niż „Counter-Strike” po grzybach!

– W takim razie nie przeszkadzam. Później pogadamy – Arek odłożył smartfona.

W nocy śniły mu się niezliczone ciągi binarne oraz macierze. Cyfry, liczby i jeszcze więcej cyfr i liczb.

Nazajutrz wydawał się mocno poddenerwowany, a głowa pękała mu w szwach. Opowiedział też koledze o tym, co mu się przydarzyło poprzedniego wieczora. Dopiero późnym popołudniem poczuł się znacznie lepiej. Nie odpalił żadnej gry, a zaczął grzebać w ustawieniach komputera. Wszedł do BIOS-a, skonfigurował sieć LAN, wyczyścił system z niepotrzebnych śmieci i poprawił jakość internetowego łącza. Nie miał pojęcia skąd wiedział, jak zająć się takimi problemami, gdyż wcześniej sprawy te znane były mu tylko z teorii lub ze słyszenia. Nie wiedział jeszcze, że był to dopiero początek nieoczekiwanego przyrostu kompetencji informatycznych.

Już trzy dni później Arek ogarniał podstawy najważniejszych języków programowania, takich jak: Java, PHP, C++, BHP i LCD. W tydzień posiadł wiedzę, którą zaawansowani użytkownicy komputerów czy informatycy nabywają całymi latami.

Tego fenomenu nie dało się wyjaśnić w żaden logiczny sposób. Zresztą chłopak nie zastanawiał się wiele nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Preferował jak najszybsze wykorzystanie efektów nagłych, życiowych zmian. Zaczął świadczyć usługi informatyczne. Z początku tylko najbliższym znajomym, a potem już odpłatnie, wszystkim potencjalnym zainteresowanym. Zrezygnował z etatu w dotychczasowej pracy. Z biegiem czasu czuł się w tym, jak ryba w wodzie, a większość odbiorców uważała go za informatycznego eksperta:

– W czym mogę panu pomóc?

– Chciałbym dokonać konfiguracji systemu z inteligentnym oprogramowaniem zarządzającym.

– Jasne. Zastosować podział na partycje? Logiczne czy zwyczajne?

– Yyy…

– Żartowałem. No problem!

Jego sukcesy zawodowe, przyczyniające się naturalnie do szybkiego wzrostu poziomu życia, nie uszły uwadze co bardziej dociekliwym, czy wręcz zazdrosnym osobom z pobliskiego otoczenia. Prym wiedli tu borykający się z wiecznymi problemami finansowymi rówieśnicy Arka oraz właściciel lokalnego serwisu komputerowego, który zauważył nagły odpływ klientów.

– Na Billa Gates’a! Jeszcze się dowiem, jak on to robi – wymamrotał chudy okularnik, nie przejmując się zupełnie obecnością szczupłej blondynki, gdy zauważył przejeżdżające ulicą sportowe auto z Arkiem w środku.

– Sama chciałabym wiedzieć… – porozumiewawczo wtrąciła Marta, odbierając właśnie komputer z naprawy.

Arek tymczasem święcił triumfy już na wielu polach, nie tylko tych bezpośrednio związanych z informatyką. Zaczął zarabiać duże kwoty, inwestując pieniądze w wirtualne waluty. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, na hasło: „kopanie kryptowalut”, rozejrzałby się za jakąś łopatą i wiaderkiem. Teraz całą wiedzę na temat elektronicznego pieniądza, skomplikowanych technologii: „blockchain” oraz „superaccumulate” posiadał w małym pal… przycisku od myszki.

 

Scenariusz jednego z wielu kiepskich, zagranicznych filmów, dostępnych na platformie Netflix zakładałby, iż ta niecodzienna historia zmierzałaby w kierunku dość przewidywalnego końca. Prędzej czy później, Arka dopadłyby negatywne konsekwencje niespodziewanej przemiany, a jego możliwości intelektualne zaczęłyby spadać. Młodzi ludzie wróciliby do siebie, po czym żyli długo i szczęśliwie. Sprawy przybrały jednak nieco inny obrót.

Mężczyzna wykorzystał dobrą passę i udał się za ocean, gdzie został czołowym doradcą dużej amerykańskiej instytucji finansowej, głównie w sprawach odnoszących się do elektronicznego przepływu pieniądza oraz zabezpieczeń systemów komputerowych. Zyskał rozgłos i wziął nawet udział w słynnym programie telewizyjnym, prowadzonym przez kontrowersyjnego komika, Davida Lettermana. Oczywiście biegle posługiwał się już językiem angielskim, podobnie jak zresztą umiał porozumieć się po: włosku, francusku czy hiszpańsku.

– Jest pan stuprocentowym geniuszem! – chwalił Arka telewizyjny showman, nie kryjąc się jednak z charakterystycznym dla niego sarkazmem, przemieszanym z nutą podejrzliwości.

– Jestem stuprocentowym samoukiem – na wpół poważnie odpowiadał gość programu.

Tak naprawdę z tygodnia na tydzień popadał w coraz większy samozachwyt. Niektórzy współpracownicy zauważyli poważne zmiany osobowościowe, jakie następowały w psychice mężczyzny. Przeciążony nawałem informacji mózg w końcu też zaczął się buntować. Arek cierpiał na migrenę, a w jego głowie ciągle coś krzyczało: error!, error! Miewał paskudne sny. Najgorszy był regularnie powtarzający się koszmar, w którym siedział nagi przed ogromnym monitorem, przywiązany za pomocą niezliczonych kabli do lodowatego, obrotowego krzesła. Za każdym razem, gdy próbował uwolnić się z więzów, na ekranie ukazywał się wielki, nabazgrany ludzką krwią napis: „Access Denied!”

– Dłużej tego nie wytrzymam, doktorze. Proszę mi pomóc…

– Za dużo komputera! Ruch, świeże powietrze i zdrowe odżywianie. Nie ma innej rady, drogi panie.

– Ale ja… Ja sam czuje się, jakbym był komputerem!

– Dzisiaj jesteś najnowocześniejszym komputerem, a jutro… jutro będziesz zerem. Bierz pan się za siebie!

Rady obytego z poezją lekarza na niewiele się zdały. Dziesięć miesięcy po przylocie do Stanów Zjednoczonych, Arek niespodziewanie zniknął i do dzisiaj nie wiadomo co się z nim stało. W sprawę zaginięcia zaangażowali się najlepsi śledczy z FBI, ale zakrojone na szeroką skalę dochodzenie nie dało żadnych rezultatów. Popularna jest teoria spiskowa, która zakłada, że tajemnicze zniknięcie młodego mężczyzny zostało sfingowane przez amerykańskie służby specjalne, a celem porwania miało być poddanie go medycznym eksperymentom, przeprowadzanym w tajnej bazie wojskowej, znajdującej się gdzieś na pustynnych odludziach kraju. Inne, niepotwierdzone doniesienia mówią o tym, iż Arek nie wytrzymał wielkiej presji, jaka na nim ciążyła, postradał rozum i widziany był wśród włóczących się po jednej z biedniejszych dzielnic Los Angeles kloszardów. Informatyczny geniusz przepadł jak kamień w wodzie.

Kolega, od którego Arek otrzymał aplikację z rzekomą grą, połączył kropki i domyślał się, co mogło być przyczyną tych wszystkich wydarzeń. Na żadnym z nośników nie udało mu się jednak odnaleźć tajemniczego pliku.

Marta wyszła za mąż po dwóch latach od rozstania z pierwszym chłopakiem. Wybrankiem jej serca okazał się właściciel lokalnego serwisu komputerowego. Może nie był zbyt przystojny czy zabawny, ale charakteryzował się troskliwością, opiekuńczością i życiową zaradnością.

Internet wciąż zalewała fala informatyczno-finansowych „guru”, namawiających ludzi do szybkiego i łatwego zarobku. A jak któryś z nich nagle znikał z sieci oraz życia publicznego, nazywano to powszechnie „symptomem Arka”.

Koniec

Komentarze

Spogląda się Z UKOSA albo SPO OKA. Stworzyłeś hybrydę.

Nierealny realizm. :-)

Obyś tylko nie okazał się profetą, bo w dzisiejszych czasach…

Tak czy tak, misię.

Pozdrawiam.

Może to lepiej, że od dawna nie gram w gry komputerowe? Powodzenia w konkursie. :)

Hej JPolsky!

 

Przeczytałem opko i w ogólnym rozrachunku mi się podobało. Muszę jednak zauważyć, że jest trochę nierówne pod względem treści i stylistyki. Pierwsza część (do momentu wessania Artura do VR) jest potwornie infodumpowa :P Potem jest już tylko lepiej, mamy ciekawą fuzję Matrixa, Doktryny śmiertelności (J. Dashner) i tego jednego odcinka Black Mirror, jak grali w bijatykę :P Potem serwujesz american dream połączony z życiem celebryty i na sam koniec tajemnicze zniknięcie. 

 

Fragmenty stanowiące satyrę na poprawność polityczną jak najbardziej na plus :)

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

W ogóle nie znam się na grach i pewnie dlatego nie pojęłam, co porobiło się z Arkiem, ale mam wrażenie, że wymaganej antynaukowości było tu pod dostatkiem.

 

spo­glą­da­jąc na part­ner­kę spod ukosa. → Skąd Arek wziął ukos do patrzenia spod niego?

Winno być: …spo­glą­da­jąc na part­ner­kę z ukosa/ spod oka.

 

Mi­lion mikro po­du­szek… → Mi­lion mikropo­du­szek

 

– Co? Ja czuje się jak jakiś pie­przo­ny Rambo! → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej. Mam taki problem z opowiadaniem, że go nie zrozumiałem. Dopiero komentarz Cezarego, coś mi tam podpowiedział . Myślę, że przemycanie smaczków, w postaci nawiązań do filmów czy jakiś koncepcji, może być ryzykowne, jeśli opowiadanie trafi na niewtajemniczonego czytelnika :).Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć,

 

SPW – usterka poprawiona.

AdamKB – Dzięki za komentarz. Jak się podobało to super.

Koala75 – Ja też dawno temu “rzuciłem” gry komputerowe i chyba lepiej dla mnie;)

cezary_cezary – Dzięki za szczegółową opinię. Pierwsza część rzeczywiście trochę przydługa, ale jakoś uznałem, że takie wprowadzenie ma sens. Nie wiem nic o “Doktrynie śmiertelności” czy serialu “Black Mirror”, więc nie mogę się do tego odnieść.

regulatorzy – Ja też nie wiem nic o współczesnych grach komputerowych, więc improwizowałem, jak tylko głęboko wyobraźnia dała się w wirtualnej rzeczywistości zanurzyć;)

 

Pozdrawiam

Fajny tekst. Wciągający i zabawny. Antynaukowo też było, bo mimo iż moja wiedza informatyczna jest na raczej podstawowym poziomie, wychwyciłem kilka powodujących uśmiech informatycznych niezgodności :) 

Również podobały mi się satyryczne szpile wbijane poprawności politycznej. 

Pozdrawiam! 

Fajne. Zabawne. Uznanie informatyki jako “pięty achillesowej” traktuję jako krygowanie się. Nieźle się czytało. Odwołania do kultury popularnej oraz opisy walki ze sprzętem przyjemne. Jednym słowem klikam.

 

Pozdrawiam!

Cześć,

 

Przyznam szczerze Bardzie, że jestem trochę zaskoczony. Nie spodziewałem się, że tekst może być niezrozumiały:) To zwykła historia maniaka gier komputerowych, który w dość pokrętnych okolicznościach doznaje “umysłowej” przemiany i którego spotykają niespodziewane konsekwencje. Podana w formie absurdalnej i trochę na wesoło. Tak jak pisałem przy komentarzu do cezary_cezary wbrew pozorom nie ma tu aluzji do seriali czy jakiś doktryn, a to co sugerował on w komentarzu jest mi nieznane. 

 

Storm – cieszę się, że było zabawnie i wciągnęło. Oczywiście taki miałem zamiar. Nie przepadam za poprawnością polityczną, więc lubię stosować takie sarkastyczne zabiegi;)

 

AP – dzięki za miłe słowa. Miało być lekko i zabawnie, więc jak się udało to duży plus. Wbrew pozorom moja “wiedza i umiejętności informatyczne” są nikłe, a korzystałem z tego co przyszło mi do głowy i podpowiadała wyobraźnia;)

 

 

Tak jak pisałem przy komentarzu do cezary_cezary wbrew pozorom nie ma tu aluzji do seriali czy jakiś doktryn, a to co sugerował on w komentarzu jest mi nieznane

Tak dla wyjaśnienia, nie uważam, że czyniłeś aluzje do czegokolwiek, zwyczajnie klimat był podobny :) 

 

A Doktryna śmiertelności to taka luźna seria Urban fantasy rozgrywająca się w większości w wirtualnej rzeczywistości. Autora możesz kojarzyć z serii więzień labiryntu ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

JPol­sky– obawiam się, że w takim przypadku tekst stał się jeszcze bardziej tajemniczy. Bo o ile problemy z dziewczyną bohatera są jasne, to wszystko co jest związane z grą już mnie przerasta. Bo bohatera zdobywa moce w tajemniczy sposób, zdobywa sławę ale cierpi na tajemnicze dolegliwość. Następnie tajemniczo znika, a dodatkowo ta zaraza rozlewa się równie tajemniczo po innych specach z internetu. Pomysł jest fajny, ale brakuje mi jakiegoś tropu w całej historii. Myślałem, że jest on ukryty gdzieś w tekście, poprzez nawiązania, których nie zrozumiałem :).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Trochę już napisałem w becie, ale poza też zostawię komentarz. Płynnie się czyta, humor do mnie trafił. Czego chcieć więcej? Zanim zniknę jak Arek, to udam się jeszcze do klikarni :3

Kto wie? >;

Cześć,

 

cezary – o.k., dzięki za wyjaśnienie. “Więźnia labiryntu” też nie oglądałem, ale ja nie jestem na czasie z serialami czy współczesnymi filmami z gatunku Sci-fi.

 

Bardjaskier – jasne, nie każdemu musi się podobać. Klimat jest absurdalny i pewne dlatego tajemniczy, ale ja nie uważam, że trzeba wszystko wyjaśniać czy odkrywać przed czytelnikiem, zwłaszcza jak tekst jest absurdem lub groteską. Oczywiście każdy ma swoje zdanie i to jest w porządku:)

 

skryty – dzięki za miłe słowa i cieszę się, że mamy podobne poczucie humoru:)

 

Pozdrawiam

Fajny tekst, choć zgadzam się z cezary_cezary, że ciut nierówny. BHP i LCD oraz “De Gaulla-Macrona” mocno mnie rozbawiły. Ale jeden zarzut – tekst jest mało konkursowy, w.w. informatyczno-matematyczne babołki są dodane nieco na siłę, mówiąc inaczej – za mało bełkotu wink. Powodzenia w konkursie!

W komentarzach robię literówki.

Oczywiście biegle posługiwał się już językiem angielskim, podobnie jak zresztą umiał porozumieć się po: włosku, francusku czy hiszpańsku.

Zresztą dla mnie zbędne.

 

– Jestem stuprocentowym samoukiem – skromnie, na wpół poważnie odpowiadał gość programu.

Po pierwsze błędny zapis dialogu, po drugie takie stwierdzenie nie jest skromne, ani na wpół poważne.

 

Przeciążony nawałem informacji mózg w końcu też

Wywaliłabym też.

Scena ze snu mocna, bo na prawdę przerażająca.

 

Zniknięcie Arka super, losy dziewczyny trochę sztampowe.

 

Ścigaj mnie następny raz jak nie wracam na betę. Czasem jak na becie jest cicho, to sobie zapominam.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć,

 

NaN – dzięki za komentarz, cieszę się, że tekst trochę rozbawił. A co do konkursu, to zupełnie się z Tobą… zgadzam;) Napisałem nawet w przedmowie, że tekst nie jest raczej prześmiewczym antynaukowym bełkotem, tylko delikatną, absurdalną satyrą społeczną. Przyłączyłem się do konkursu, bo po części opowiadanie spełnia jego wymogi, ale nie było pisane wprost pod niego, więc nie spodziewam się sukcesu:)

 

Ambush – Dzięki za przeczytanie, klika i następnym razem będę pamiętał o “molestowaniu”… yyy przepraszam ściganiu Cię z betą:)

Interesujące. Istnieje banalnie prosty sposób na zostanie geniuszem, ale skutki są straszne. W sumie przypomina to stary pakt z diabłem, tylko strona sprzedająca duszę czy coś tam jest mniej świadoma konsekwencji.

Babska logika rządzi!

Cześć Finkla,

 

Dzięki za komentarz. Oczywiście opowiadanie miało mieć lekko moralizatorski wydźwięk, że nic w życiu nie jest za darmo i nie obywa się bez konsekwencji;)

 

Pozdrawiam

Witam.

Dobry tekst, ale niezbyt oryginalny. Przedstawia krótką błyskotliwą karierę Arka spowodowaną wzrostem jego inteligencji na skutek awarii komputera. Koniec jest dla bohatera niefortunny, jego dziewczyna wybiera osiedlowego informatyka, on sam zaś znika w tajemniczych okolicznościach.

Ogólnie całkiem dobre opowiadanie, miło się czyta, nie ma błędów.

Powodzenia w konkursie.

Pozdrawiam.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Cześć!

 

Opko klasyczne, historia jak i bohaterowie nieco stereotypowi, natomiast smaczki w postaci “mądrości życiowych” dodają całości nieco głębi. Warstwie antynaukowej zabrakło – imho – nieco luzu, może absurdu, ale całość wypada – w pewnym sensie – dosyć lekko, więc nie jest źle.

Na plus rozmowa z Letterman’em, która sprawnie dopełnia amerykański wątek i “smutny” koniec amerykańskiego snu bohatera.

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć,

 

feniks, Anet, Krar85 – dzięki za opinię. Jasne, nie była to jakaś super oryginalna historia, no może w nieco innej formie podana. Pozdrawiam

Hej,

 

w sumie wyszło całkiem fajnie, szczególnie biorąc pod uwagę kontekst tj. że informatyka to Twoja „pięta achillesowa” ;)

 

Powodzenia w konkursie.

Hej, w pewnym momencie byłam pewna, że Arek dostanie się do świata gry. Fajnie, że poszedłeś innym tropem i levelował poza nim ;) A Marcie to się nie dziwię :P

Powodzenia w konkursie!

Witaj! Przyjemnie się czytało. Chociaż mam wrażenie że tekst można by jeszcze rozbudować. Antynaukowych potworków też można było zmieścić więcej. Szczególnie że te obecne są całkiem niezłe. Pozdrawiam :)

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."

Nowa Fantastyka