- Opowiadanie: Koala75 - Karnawał

Karnawał

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Karnawał

Karnawał jeszcze trwał. Na ulicach orgia kolorów i strojów. Wszyscy tańczyli w maskach dokładnie skrywających twarze. Jedynie oczy było widać, jeżeli ktoś zechciał pokazać, bo wielu miało w ręce lorgnon z lustrzanymi szkłami. Mogli ukryć oczy, gdy chcieli uniknąć rozpoznania.

Piazza San Marco był zapełniony tłumem Arlekinów, Kolombin, Brighelli, Kapitanów. Żwawość niektórych Dottori i Pantaloni zdradzała, że nie są starcami. Wszystkich porywała muzyka, nikt nie stał w miejscu.

Wittorio, od dziesięciu lat wdowiec, miał zmartwienie: Jak znaleźć w tym tłumie córkę? Miała mieć na prawym ramieniu czerwoną kokardę, a tu niejedna Kolombina ma taką. Nagle usłyszał szept:

– Nareszcie cię znalazłam Kapitanie.  

– Jesteś córeczko! Bałem się, że bawisz się z tym Marco. Widziałaś jego zęby? To na pewno wampir.

– Wiem, że chcesz mnie ochronić przed Marco, ale ja go kocham i on mnie. Nie zamierzam dać się wykorzystać, chcę się dobrze bawić w następnych latach.

– Ale my elfy nie wiążemy się z wampirami. To się źle skończy– westchnął Wittorio.

– Ach, daj już temu spokój. Bawmy się – odrzekła Kolombina i pociągnęła go w tańczący tłum.

Wprawdzie, przytulająca się do niego, miała czerwoną kokardę na lewej ręce, ale nie był pewny, czy dobrze zapamiętał przebranie córki. Znajomy zapach perfum zniweczył wątpliwości. Dał się poprowadzić w tańcu nad kanał przy San Marco Vallaresso. Po drodze Kolombina szeptała mu do ucha:

– Nie jesteś taki stary, żeby się nie ożenić powtórnie. Ja bym się dała namówić na taki krok. Zawsze można się rozwieść, jeżeli będzie źle.

Wittorio poczuł się młody, mając taką towarzyszkę u boku. Może dodatkowo sprawiło to wino, które sączyli przez słomki, przy czym Kolombina czyniła to tak, że jej oczy były zawsze niewidoczne. Gdy znaleźli się nad kanałem, przy stacji gondoli była tam jedyna, jakby czekająca na nich. Wprawdzie jakaś młoda para, Arlekin i Kolombina, już tam siedziała, ale widząc nadchodzących zaczęli machać zapraszająco. Rozbawiony Wittorio pociągnął swoją Kolombinę do gondoli i widząc, że jest tam oprócz młodych i gondoliera jeszcze osobnik w habicie, zakrzyknął:

– Korzystajmy z okazji. Bierzmy śluby. Jak się bawić, to na całego.

Jego Kolombina spytała wprawdzie:

– Czy jesteś pewien, że nie pożałujesz tego? – ale stanęła z Kapitanem przed zakonnikiem obok Arlekina i jego dziewczyny.

Po krótkiej ceremonii, w każdym szczególe wyglądającej na prawdziwą, wszyscy zdjęli maski. Młodzi okazali się Markiem i Clarą, córką Wittoria. Starsza Kolombina, to była matka Marco, piękna młoda wdowa, w której od dawna Wittorio się podkochiwał, ale nie miał śmiałości tego okazać.

– Szkoda, że to na niby – westchnął Kapitan, któremu przestały przeszkadzać połyskujące kły, gdy uśmiechała się ‘poślubiona’ Kolombina.

 – Mylisz się. Jestem prawdziwym księdzem i wasze śluby są ważne. Pozostaje podpisać papiery. Ten gondolier, Jakub, jedyny Polo wśród gondolierów, będzie waszym świadkiem i wy będziecie wzajemnie parami pełnić te role– powiedział ‘zakonnik’, zdejmując habit.

– Finita la commedia dell’arte – rzekł Wittorio i ochoczo złożył podpisy, a po nim pozostali.

Karnawał będzie dla nich trwał dłużej. Saluti, carnevale!

Koniec

Komentarze

Właśnie doczytałem w regulaminie konkursu, że szorty są za krótkie, to mają być “poważne” opowiadania, ważące powyżej 10k znaków, więc wycofuję mój z konkursu. Skasowałem info nieopatrznie podane, że to jest tekst na “Konkurs karnawałowy”.

 

Wstęp o braku fantastyki oraz mnogości błędów zniechęca konkretnie. Niemniej jednak z racji dyżuru przeczytałem. No i nie oszukałeś we wstępie. Rzeczywiście jakiejkolwiek namiastki fantastyki brak. Może i pomysł wykiwania tatuśka ma jakiś potencjał, ale w tej formie całość, niestety, zalatuje nieco tanim romansem. Pozdrawiam

Usunąłem więc przedmowę, żeby nie zniechęcać. Dorzuciłem też szczyptę fantastyki. Może tak będzie choć trochę lepiej.

Bardziej szkic pomysłu niż porządna fabuła. A fantastyka bardzo, baaardzo naciągana. :(

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Czy, żeby się fantastycznie bawić w karnawale, konieczne są zombie, wije, apokalipsa, magia i bohater wywijający mieczami lub blasterem? Czy nie jest fantastyczne, że w ogóle żyjemy w pokoju i nie spadają nam rakiety na miasta? Odpuśćmy sobie czasem ciężką fantastykę. Dla nas karnawał jeszcze trwa i niech trwa.

Karnawał się kończy. Nie biorę udziału w konkursie, w którym obowiązywała anonimowość, więc zdecydowałem się ujawnić. Przepraszam, że tyle Koali na stronie, ale tak się dziwnie złożyło.

Czy, żeby się fantastycznie bawić w karnawale, konieczne są zombie, wije, apokalipsa, magia i bohater wywijający mieczami lub blasterem?

Hmm… Moim zdaniem tak. :) Acz mój tok myślenia chyba jest specyficzny.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

SNDWLKR, specyficznie obawiam się, że Twój tok myślenia jest aktualnie dość powszechny. :(

Popieram! Aby fantastyka była nowo-fantastyczna powinna spełniać fantastyczne kryteria. Nie widzę tu wszak tagów “romans” czy “komedia pomyłek”.

Co do pióra, to zacznijmy od tego:

Jedynie oczy było widać, jeżeli ktoś zechciał pokazać, bo każdy miał w ręce dodatkową maseczkę osadzoną na plastikowej rurce do picia napojów. Taką maseczką w kształcie okularów można było ukryć oczy za lustrzankami, gdy się chciało uniknąć rozpoznania.

Pogmatwane to stylistycznie, źle się czyta. Np. “maseczka” – po co tu to słowo? Nie wystarczy “lustrzane okulary”? Kropka w miejsce drugiego przecinka. Całość do przeredagowania.

Pojedynczych Dottori i Pantaloni żwawość zdradzała, że nie są starcami.

Czy nie lepszy jest szyk:

“Żwawość niektórych Dottori i Pantaloni zdradzała, że nie są starcami” – zresztą ostatnią część też bym zmienił. Zaprzeczenia bywają zdradliwe, bo czytający nieświadomie najpierw buduje sobie obraz, który dopiera w drugim kroku ulega zaprzeczeniu.

Nie komentuję dalej, choć doczytałem do końca.

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

Tārāntarayātrī, wprowadziłem zmiany. Dzięki. :)

Koalo, jakoś od samego początku czułem w kościach, że ten tekst jest Twój. Jak widać, przeczucia okazały się słuszne. Z reguły lubię Twoje szorty i pod niejednym zostawiałem pozytywny komentarz, ten jednak okazał się pewnym wyjątkiem od reguły. Szkoda, że po pierwszym komentarzu mój ostatni tekst nagle zniknął z Twojej listy "w kolejce". Oczywiście każdy czyta, co chce, ale odbieram to jako pewnego rodzaju zemstę lub, hm, obrazę? Szkoda, bo przecież nie zawsze tworzymy coś, co każdemu spasuje.

Realucu, o jakim swoim tekście piszesz? Nigdy się nie obrażam. Przecież uznałem, że miałeś rację i starałem się poprawić swój tekst. Teksty z kolejki usuwam bez komentarza tylko wtedy, gdy jest to horror, krwawa groza, apokalipsa i nieopatrznie taki tekst zakolejkowałem. Zdarzyć się może też, że nie umiem skomentować jakiegoś tekstu i tego nie robię. Czy jesteś pewien, że to z mojej kolejki Twój tekst został usunięty? To byłaby dla mnie nowa informacja o prywatności na stronie NF. Może porozmawiamy na privie?

Koalo, odpisałem na priv.

Zwykłe nieporozumienie, tak więc spór szybko zażegnany :) 

Realucu, fajnie, że pozostajemy znajomymi :)

:)

To się źle skończy– westchnął Wittorio.

Odstęp. 

 

Nie do końca mój gust, ale szort nie zmęczył. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Będziecie wzajemnie świadkami i ten gondolier, Jakub, jedyny Polo wśród gondolierów

I co gondolier, Misiu kochany? I chyba jakiś Arlekin skradł przecinki ;)

I Ty dostaniesz melodyjkę ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, wprowadziłem zmianę we wskazanym miejscu. Mam nadzieję, że nie na gorsze. :)

Dzięki za melodyjkę dobraną do tekstu. :)

Ot, taka okolicznościowa scenka karnawałowa. Nie czytało się źle, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, Misiu, że miałeś już pomysły i lepsze, i zabawniejsze. ;)

 

To się źle skoń­czy– wes­tchnął Wit­to­rio. → Brak spacji przed półpauzą.

 

Wpraw­dzie , przy­tu­la­ją­ca… → Zbędna spacja przed przecinkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Młody pisarzu, to na pewno chochlik zjadł. :)

Reg, ten chochlik zabrał z jednego miejsca i wstawił w drugie. Myślał, że nie zauważysz, jak się ilość będzie zgadzać. :)

 

W szorcie chciałem się wpasować w commedia dell’arte i wyszło, jak widać.

Oj, Misiu. Chyba zarażam… na swoje usprawiedliwienie muszę powiedzieć, że dniami przesiaduję w biurze pełnym nieradości.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, masz wyobraźnię. Popatrz na wybranych współpracowników, jakby mieli ryjki i uszy do ryjków pasujące, a na klientów, jak na barany. :)

Misiu, nawet jeśli zgadza się ilość, jakość nie zawsze ma się dobrze. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

yes

Popatrz na wybranych współpracowników, jakby mieli ryjki i uszy do ryjków pasujące, a na klientów, jak na barany. :)

I w czym mi to pomoże?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Rozbawi?

Nieszczególnie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hmmm, ta fantastyka mocno naciągana. Niby mają kły, ale oj tam, oj tam, kto by się przejmował wampiryzmem… Wychodzi na obyczajówkę z doklejonymi elfimi uszami.

Nie bardzo wierzę w przebrania nie do rozpoznania. Kiedyś przebrałam się za ducha (widoczne tylko oczy w wysiepanych dziurach) i znajomi raczej mnie rozpoznawali – po oczach właśnie, po butach, po sposobie, w jaki wyłam “Uuuuu”…

Babska logika rządzi!

Nie bardzo wierzę w przebrania nie do rozpoznania.

Bo to trzeba umieć ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

OK, obcych można zmylić. Ale nie znajomych, z którymi rozmawia się co tydzień.

Babska logika rządzi!

Finklo & Tarnino, właśnie dlatego mieli lorgnony z lustrzankami, żeby oczy chować. Poza tym Vittorio nie był już młody. Z wiekiem mężczyźni już nie są tak bystrzy jak panie. :)

Różnie bywa, Misiu. Różnie bywa.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Misiu, zostaje głos, śmiech, gesty, manieryzmy językowe… Zwróć uwagę, że w anonimowych konkursach czasami udaje się odgadnąć autora, chociaż nigdy nie widzieliśmy jego oczu. :-)

Babska logika rządzi!

To wcale niełatwo pisać nie po swojemu. Clark Kent czy Bruce Wayne wkładają sporo wysiłku w udawanie dziamdziaczków, w potykanie się i upuszczanie rzeczy w odpowiednich momentach (Clark) albo kupowanie banków oraz imprezy na jachtach ze słowiańskimi modelkami (Bruce).

Lois Lane dawno by się połapała, gdyby się nie starali.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Historia całkiem spoko, ale kilka razy solidnie się potknąłem :( Na jeden z fragmentów zwrócił uwagę Tārāntarayātrī.

Tarnino & Finklo, imo la commedia dell’arte jest trochę udawaniem, z puszczaniem oczka, więc nie czuję się bardzo winny. :)

Grzelu, mam nadzieję, że nie nabiłeś sobie guza, bo byłoby mi przykro. :)

Spokojnie, aż tak źle to nie było, palec chwilę pobolał, ale już nawet nie pamiętam który.

yessmiley

Czytane po zmianach.

No raczej nie porywa ten szort, ale definitywnie zmiany wplotłeś zgrabnie – nie da się wyczuć, że są jakoś przyszywane.

Językowo… znasz opinię pozostałych :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NWM, la commedia dell’arte nigdy mnie nie porywała, więc i szort taki wyszedł.

Nowa Fantastyka