- Opowiadanie: dokato - Szorty mobilne

Szorty mobilne

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Szorty mobilne

I.

Nie miał kasku, więc struga powietrza z impetem obijała się o jego twarz. Oczy tak mocno łzawiły od prędkości, że już prawie nic nie widział. Mimo to, musiał jechać dalej, a jego dłoń zaciskała się na manetce.

Świat jawił mu się jako rozmazany pejzaż zieleni i błękitu, przedzielony przez środek czarną linią. Asfaltem.

Przypominał sobie wczorajszy wieczór. Spotkanie z dziewczyną, ach!, jaka ona była piękna. Długo rozmawiali, nie pomijając żadnego ze standartowych na randkach tematów. Pamiętał szklankę, obracaną w palcach, aby zająć czymś niepokorne dłonie, które najchętniej powędrowałyby ku talii partnerki.

Nie pamiętał tylko, kto pobił go do nieprzytomności i wsadził na ten motor. Zastanawiał się, dlaczego jego ciało jest sparaliżowane, a on sam nie ma kontroli nad pojazdem.

ŁUP! BACH!

Roztrzaskał swoje myśli o strzelistą brzozę.

 

II.
Zdarzył się wypadek.

Mężczyzna zatrzymał czarnego vana na poboczu i pobiegł w kierunku drzewa. Dostrzegł strzępy ludzkiego ciała, trawę przystrojoną w czerwone szaty i samotne oko wpatrzone w Słońce.

– O matulu… – jęknął i sięgnął po telefon.

Zanim wybrał numer alarmowy, jego wzrok powędrował ku maszynie nieszczęśnika.

– To niemożliwe! – przekonywał siebie, ale tak było w istocie. Podszedł bliżej. Motor był cały. Na jego ciemnych owiewkach, ozdobionych naklejkami w kształcie błyskawicy, nie znalazł ani jednej ryski. Zupełnie, jak model z salonu.

Nagle ścigacz uruchomił się. Mężczyznę odrzuciło do tyłu. Przecież po takim wypadku pojazd mógł w każdej chwili wybuchnąć. Motor samoistnie wrzucił bieg, obrócił się i podniósł na równe koła. Kierowca vana zaczął uciekać, lecz z bagażnika dziwacznego pojazdu wystrzeliła sieć przewodów i igieł.

 

III.

Zaparzył sobie kawę i postawił ją na pulpicie przy sofie. Słuchał, płynących z telewizora, nabożnych pieśni i miał przystąpić wkrótce do rozsyłania darów. Postanowił, że przedtem sprawdzi, co u jego synów.

Wielki Konstruktor otworzył drzwi do pokoju Cnotka. Chłopiec leżał na śnieżnobiałym dywanie w błękitnym pokoju i czytał wiersze Twardowskiego.

Sąsiednie wejście prowadziło do oazy Psotka. Z głośników w jego pokoju rozbrzmiewały dźwięki ciężkiego metalu. Oj, Konstruktor bardzo nienawidził tej muzyki, lecz musiał być miłosierny dla obu potomków.

Psotek dłubał w skrzynce z narzędziami.

– Co robisz, synu? – zagadnął Konstruktor.

Malec wzdrygnął się i szeroko uśmiechnął. Gdy rodzic powtórzył pytanie, wskazał palcem na dziwacznie skonstruowany motocykl. Ojciec przeraził się.

– Chyba nie masz zamiaru tego zesłać wśród śmiertelników.

– Ups – zmartwił się Psotek. – Jeden już wysłałem.

Koniec

Komentarze

Zdarzył się wypadek. Chyba nie masz zamiaru tego zesłać wśród śmiertelników. Ups. Jeden już wysłałem. Ups. Zdarzył się wypadek.

Ot, niczym nie wyróżniająca się historyjka. Zabrakło mi w tym shorcie puenty, jakiegokolwiek zaskoczenia. Bez nich ten tekst jest zupełnie przeciętny, niczym nie porywa.

Napisany sprawnie.

Pozdrawiam.

"Świat jawił mu się jako rozmazany pejzaż zieleni i błękitu, przedzielony przez środek czarną linią. Asfaltem. " - to asfaltem dziwnie sterczy za tym zdaniem. Lepiej: przedzielony czarną linią asfaltu.

"Spotkanie z dziewczyną, ach!, jaka ona była piękna " - niezbyt zgrabna ta burza znaków przy "ach".

"Oj, Konstruktor bardzo nienawidził tej muzyki, lecz musiał być miłosierny dla obu potomków. " - "bardzo" do wyrzucenia.

"Kierowca vana zaczął uciekać, lecz z bagażnika dziwacznego pojazdu wystrzeliła sieć przewodów i igieł. " - ścigacze nie mają bagażników. Jeśli są, to jest to wyposażenie opcjonalne, wybierane na dłuższe trasy. Lepiej by było jakby z jakiegoś innego miejsca te kable wystrzeliły.

Nie rozumiem też do końca, kto go pobił. Ten motor mu spuścił bęcki? Po za tym całkiem spoko. Taki zwykły, przeciętny szort.

Pozdrawiam

Sądze, że gdyby to bardziej rozwinąć i zrobić z tego typowe opowiadanie, mogłoby być niezłe.

Koncepcja do rozwinięcia, myślę.

Nieźle napisane, ale jakby rozwinąć, to może coś by z tego wynikało, a tak, taka historyjka, włąściwie to nie dokońca wiadomo o co chodzi. Za dużo niedomówień.

A dla mnie denne. Przynajmniej w tej, nierozwinietej formie.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka