- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Idealna nieśmiertelność

Idealna nieśmiertelność

Dzięki za przeczytanie :) 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Idealna nieśmiertelność

Ostatni człowiek stał na Księżycu i uśmiechał się do martwej Ziemi. Za nim leżały ciała zabitych, kombinezony nie uchroniły ich przed tym, co przyszło. Tylko on, Louis, przeżył, bo zdobył nieśmiertelność, zapłacił za nią sporą cenę, ale nie żałował. To dzięki niej mógł pozbyć się ludzkości, zbyt słabej, zbyt głupiej.

Odwrócił wzrok od Ziemi i ruszył w stronę bazy. Przeszedłszy przez pierwszą bramę zdjął kombinezon, potem przyłożył rękę do pancernych drzwi. Zakrwawiony ekran zapalił się zielonym światłem. Czerwień wyróżniała się na tle białego tynku, gdzie w kącie leżała kobieta z dłońmi przyciśniętymi do twarzy. Zanim coś niewidzialnego ją zabiło, musiała rozbić głowę o ścianę.

Louis pokręcił głową. Nowe istoty nigdy nie poddałyby się emocjom. On też. Urodził się jak każdy człowiek, był człowiekiem, ale to on miał na zawsze zmienić oblicze świata, stworzyć nowy gatunek ludzi, gatunek idealny, pozbawiony wad. Był wybrańcem.

Wszedł do podziemnego laboratorium. Reflektory oświetliły kilka ciał leżących w kałuży krwi, ale Louis nie zwrócił na nie niemal żadnej uwagi. Teraz interesował go tylko wielki monitor w środku pomieszczenia i drugie drzwi z ogromnym czerwonym napisem, zakazującym wstępu. To tam trwały badania nad nowymi gatunkami. Podszedł do monitora, system był gotowy.

Już od dawna pracował nad nową generacją, zmieniał geny, dopracowywał. Dali mu dość swobody, by mógł stworzyć wszystko, czego chciał, ufali mu i to był ich błąd. Uśmiechnął się. Czy do końca błąd? Ich na pewno, bo nie przeżyli. Ale dzięki temu… Nie, to była jego zasługa. Sam wkradł się w ich łaski, sam wszystko osiągnął. Zabił, żeby móc stworzyć.

Potrząsnął głową i spojrzał na monitor, wystarczyło zdalnie włączyć odpowiedni system. Lampki zapłonęły zielonym światłem, kamery transmitowały obraz. Widział jeszcze nieidealne modele, które jednak niedługo miały otrzymać życie. Louis przymknął na chwilę oczy. Czuł się jak bóg, tworzył całkiem nowy gatunek, który miał przejąć władzę. Będzie mógł ich uczyć, będą go traktowali jak pana i razem stworzą coś zupełnie nowego.

Nacisnął przycisk. System włączony. Zaczęła powstawać nowa potężna, idealna rasa, bez wad. Louis wierzył, że jego plan zadziała. Od tego samego dnia, w którym sędzia zabił jego ojca i matkę, a następnie rok później przyznał się do „popełnienia błędu”. Poniósł karę, ale niczego to nie zmieniło. Nikt nie potrafił przywrócić zabitego do życia. Nie wtedy. Louis postanowił, że stanie się nieśmiertelny, że nic go nie zabije. Nie było to takie trudne. Wystarczyło odkryć nowe bakterie zamieszkujące księżyc, a następnie wszczepić je do swojego ciała. Dochodziło do mutacji, która na zawsze zmieniała człowieka, niosła ze sobą wysoką cenę, ale był na nią gotowy. Przeklęty ból, przeszywający ciało po każdym wybudzeniu potrafił znieść, bo czasem koiło to coś znacznie bardziej bolesnego, coś, co wyżerało serce.

Louis znów utkwił wzrok w ekranie i już się nie ruszał, po prostu podziwiał. Nie chciał, by cokolwiek zabrało mu chwilę, na którą czekał tak długo. Dym wypełnił pomieszczenie, coś strzeliło, ale lampka bezpieczeństwa zapaliła się tylko na krótko i zaraz zgasła, wszystkie procesy znów były w normie.

Roboty ciężko pracowały, przenosząc substancje, zwiększając lub zmniejszając temperaturę i naprawiając drobne usterki.

Louis czekał ponad dwie godziny, aż wreszcie na ekranie pojawiła się informacja o zakończeniu procesu. Wszystko poszło zgodnie z planem. Zeskoczył z fotela i ruszył na spotkanie. Według planu powinien być pierwszą istotą, którą zobaczą przedstawiciele nowego gatunku. Mieli go uznać swoim stworzycielem. Nie mógł tracić czasu.

Otworzył ciężkie stalowe drzwi, przykładając rękę do pulpitu i głęboko odetchnął po raz pierwszy od kilkunastu lat. Wszedł do środka. Najpierw uderzył go w nozdrza ostry zapach, który się jednak szybko rozwiał.

I wtedy ich zobaczył. Białe jak śnieg istoty, z gładką, twardą skórą, pod którą widać było mięśnie. Kobieta oraz mężczyzna. Przedstawiciele nowego idealnego gatunku stali właśnie przed nim i przyglądali się z uwagą, jemu, Louisowi.

– Witajcie w waszym nowym mieszkaniu, wszechświecie, który już wkrótce w całej swej pełni należeć będzie do was.

Mężczyzna wysunął się naprzód i przekrzywił głowę.

– Kim jesteś? – zapytał ostrym głosem.

Louis uśmiechnął się.

– Waszym stwórcą.

Kobieta wysunęła się zza pleców towarzysza. Przesunęła wzrokiem po jego ciele, wyłapując każdy szczegół. Nie zdziwiło go to, dał im najostrzejszy wzrok, jaki tylko mógł stworzyć.

– Nie, jesteś zwykłym człowiekiem – powiedziała.

Louis wybuchnął śmiechem.

– Wywodzę się z ludzi, ale nie jestem człowiekiem, jestem istotą nieśmiertelną… Waszym bogiem!

Mężczyzna i kobieta spojrzeli na siebie, nie używali słów, potrafili porozumiewać się myślami. Louis dał im taką możliwość. I liczył, że niebawem sam pozyska tę umiejętność, Idealni mieli mu w tym pomóc. Równie genialni jak on, w końcu znajdą rozwiązanie, które jeszcze bardziej ułatwi komunikację. Głęboko w to wierzył. Takich towarzyszy właśnie potrzebował.

Ruszyli w jego stronę. Zmierzył ich wzrokiem, na ich twarzach widniał obojętny grymas, żadnych emocji, żadnych słabości. O co chodziło? Louis zamrugał.

– Co chcecie zrobić? – Uśmiechnął się. – Nie potrafię, niestety, czytać w waszych myślach, więc chciałbym… Chwila. Co wy…?!

Chwycili go i poderwali z podłogi, a mężczyzna spokojnym głosem oznajmił:

– Potrzebujemy idealnych istot, a nie prawie idealnych.

Louis potrząsnął głową. Niczego nie rozumiał, po raz pierwszy w życiu. Nie traktowali go jak stwórcy? Czemu? Dał im życie. Powinni oddać mu pokłon, pytać, a chcieli go teraz… Dopiero do niego dotarło, jakby wcześniej myśli były zamknięte. Ale nie, był nieśmiertelny, nie mogli po prostu zabić. Nie mogli. Będzie musiał ich. W porządku, praca nad ulepszoną wersją nie jest łatwa… Lecz da radę. Czas upłynie. Uspokoił oddech i przymknął oczy.

– Mogę dać wam jeszcze jedną szansę.

Nie odpowiedzieli. Louis wyszczerzył zęby.

– Ostatnia szansa, przyjaciele.

Nawet na niego nie spojrzeli, ani się nie zatrzymali. Dokąd go nieśli? Korytarz A5? Tak, kable na ścianie na to wskazywały. Czyli szli do… Zaklął. Szarpnął się z całej siły, zęby chwyciły powietrze.

– Stworzyłem! Stworzyłem was! Idioci, przeklęte psy… Puść!

Zatrzymali się przed stalowymi drzwiami. Kobieta położyła obie dłonie na jego ramieniu, nie zważając na krzyki i szarpnęła. Wrzasnął.

– Zabiję! Zabiję! Rozumiecie, zabiję… Beze mnie umrzecie! Rozumiecie?

Podeszła do drzwi i przyłożyła jeszcze ciepłą dłoń Louisa do pulpitu. Drzwi się otworzyły. Mężczyzna zrobił zamach i wrzucił Louisa do środka czarnego pomieszczenia.

Louis zwalił się na podłogę. Klnąc i sycząc, doczołgał się do drzwi i zaczął zdrową ręką walić w metal.

– Wypuść!

Zgasło światło.

Stal odpowiadała tylko głuchym dudnieniem. Nie mógł się przebić gołymi rękoma, nie potrafił, tego nie potrafił, a teraz to przydałoby mu się bardziej, niż cokolwiek innego. Dłoń zaczęła odrastać, ale to nie miało znaczenia. 

Opadł z sił. Myśli przestały być szybkie, przytłaczały. Nie, tamci go nie sprawdzali, po prostu postanowili… I nie mieli powodu, by zmienić zdanie, chociaż może?

Oparł się o ścianę i zamknął oczy, choć to nie dało żadnej różnicy. Wciąż widział tyle samo, czyli zupełnie nic. Nie było wyjścia, po raz pierwszy w życiu nie widział wyjścia. Pancernych drzwi nie mógł sforsować w żaden sposób, a przecież czas… Zacisnął powieki. Potrząsnął głową i grzmotnął dłonią.

– Zabiję… Zabiję!

Opadł na plecy i utkwił wzrok w zasnutym ciemnością suficie. Przygryzł wargę i po raz ostatni uderzył pięścią w podłogę. Złość ustąpiła miejsca, znacznie gorszej wdzierającej się do serca bezsilności.

 

***

 

Louis potarł brodę, ciągnącą się aż do stóp. Widział przed sobą ojca, ale to było tylko złudzenie, od lat to samo. Każdy inny by uwierzył, potrafiłby rozmawiać, lecz Louis nie. Wybuchnął śmiechem, a potem uderzył głową w mur. Któregoś dnia może zdoła rozbić o niego głowę, może… Zbyt piękne, a jednak możliwe. Nie, nie było możliwe. Bakterie nigdy nie opuszczały organizmu, nigdy. Wiedział o tym.

– Za głupi, żeby opuścić klatkę, a za mądry, żeby w pełni oszaleć – szepnął. Wytrzymał wściekły skurcz żołądka. Bakterie nie koiły bólu.

Spuścił głowę. Po policzkach spłynęły łzy. Pragnął człowieka, z którym mógłby choć chwilę porozmawiać, jednak ich już nie było, teraz istniał nowy gatunek, idealny, bez wad, ale… Louis nie potrzebował ideałów, tylko kogokolwiek… kogokolwiek nieidealnego.

 

Koniec

Komentarze

Hej 

Pomysł wydaje mi się bardzo interesujący. Człowiek rozgoryczony niedoskonałością ludzką postanawia stać się nieśmiertelny i wyhodować rasę doskonałą, która obala go mając naszego bohatera z nie dość doskonałego. No i perspektywa bycia nieśmiertelnym uwięzionym na wieki w stalowym pomieszczeniu, też jest super – taka wizja piekła ale w realu ;). 

 

Znacznie gorzej jest z przekonaniem mnie do tego pomysłu bo jest strasznie dużo luk fabularnych w opowiadaniu. Dobrym przykładem jest ten fragment : 

 

“Louis postanowił, że stanie się nieśmiertelny, że nic go nie zabije. Nie było to takie trudne. Wystarczyło odkryć nowe bakterie zamieszkujące księżyc, a następnie wszczepić je do swojego ciała. Dochodziło do mutacji, która na zawsze zmieniała człowieka, niosła ze sobą wysoką cenę, ale był na nią gotowy.”

 

Poważnie, i już :D . No nie przekonuje mnie to. Tak samo stworzenie rasy doskonałej. Jak ją stworzył? Jak wpadł na pomysł ich stworzenia? No i serio nie przewidział, że będą się komunikować za pomocą myśli, a do tego mogą zechcieć go obalić ?

 

Więc pomysł jest fajny, z potencjałem ale do dopracowania :)

 

Pozdrawiam :) 

Pomysł spoko, wykonanie ciut gorsze, zakończenie przewidywalne.

Tytuł wprowadza w błąd, bo z treści jasno wynika, że opisanej nieśmiertelności bardzo daleko do ideału.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

Ostat­ni czło­wiek stał na księ­ży­cu i uśmie­chał się do mar­twej Ziemi.Ostat­ni czło­wiek stał na Księ­ży­cu i uśmie­chał się do mar­twej Ziemi.

 

Pod­szedł do mo­ni­to­ra, sys­tem był go­to­wy . → Zbędna spacja przed kropką.

 

ka­me­ra trans­mi­to­wa­ły płyn­ny obraz. → Literówka.

 

nowe bak­te­rie za­miesz­ku­ją­ce księ­życ… → …nowe bak­te­rie za­miesz­ku­ją­ce Księ­życ

 

Louis znów utkwił wzrok na ekra­nie… → Louis znów utkwił wzrok w ekra­nie

 

Otwo­rzył cięż­ki sta­lo­we drzwi… → Literówka.

 

Prze­su­nę­ła zie­lo­ny­mi ocza­mi po jego ciele, wy­ła­pu­jąc każdy szcze­gół ciała. → Powtórzenie.

 

Taki to­wa­rzy­szy wła­śnie po­trze­bo­wał. → Literówka.

 

– Jaki macie za­miar? – uśmiech­nął się.– Jaki macie za­miar? – Uśmiech­nął się.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Za­ci­snę­li na nim ręce i po­de­rwa­li z ziemi… → Za­ci­snę­li na nim ręce i po­de­rwa­li z podłogi

 

Tak, kable na ścia­nie o tym wska­zy­wa­ły.Tak, kable na ścia­nie na to wska­zy­wa­ły.

 

Za­bi­je! Za­bi­je! Ro­zu­mie­cie, za­bi­je… → Literówki.

Dziękuję za opinię, Bardjaskierze. 

Czyli położyłem w miarę dobry pomysł słabym wykonaniem. Dobrze, że wskazałeś luki fabularne, których wcześniej niestety nie zauważyłem. 

Dziękuję za opinię, Fasoletti. 

Regulatorzy. 

Twoje uwagi są bardzo pomocne. Stosowne zmiany w tekście wprowadziłem. Dziękuję. 

Miło mi, że mogłam się przydać, Anonimie, choć nie ukrywam, że wolałabym wiedzieć czyj tekst poprawiam.

Dzięki za przeczytanie :)

Nie ma sprawy :) Oczywiście, czytałam w ciągu dnia, między fakturami, więc – skoro poprawiłeś to, co wskazała reg – parę rzeczy się zdezaktualizowało.

 Ostatni człowiek stał na księżycu

W zasadzie "Księżyc" jest tu nazwą własną, więc lepiej dużą literą.

 Za nim leżały ciała zabitych, kombinezony nie uchroniły ich przed tym, co przyszło.

Ukrywanie. Lepiej po prostu opisz te ciała w kombinezonach (skafandrach?).

 Tylko on, Louis przeżył

Wtrącenie: Tylko on, Louis, przeżył.

 służyła mu nieśmiertelność

Hmm? https://wsjp.pl/haslo/podglad/22741/sluzyc

 To dzięki niej mógł pozbyć się ludzkości, zbyt słabej, zbyt głupiej.

Przed chwilą sugerowałeś, że tamci ludzie zginęli w jakimś niespodziewanym kataklizmie?

 Przeszedł przez pierwszą, bramę i zdjął kombinezon i podszedł do pancernych drzwi, przyłożył rękę.

Nieporadne zdanie: Przeszedłszy przez pierwszą bramę zdjął kombinezon. Potem i przyłożył rękę do pancernych drzwi.

 Zakrwawiony ekran zapalił się zielonym światłem.

?

Szkarłat spływał na podłogę

Bardzo purpurowe.

 Zanim coś niewidzialnego ją zabiło, musiała rozbić głowę o ścianę.

Angielskie. I w zasadzie mylące, nie do końca wiem, co mam tu zobaczyć.

 Louis uśmiechnął się. Nowe istoty nigdy nie poddałyby się emocjom. On też.

To czemu się uśmiechnął? To wyraz emocji. Zdania angielskawe, nie akcentuj "się".

 Urodził się jak każdy człowiek, był człowiekiem, ale to on miał na zawsze zmienić oblicze świata, stworzyć nowy gatunek ludzi, gatunek idealny, pozbawiony wad.

To rojenia bohatera? Jeśli tak, to wychodzi na świra, o co być może Ci chodziło. Jeśli nie – to gorzej.

 Louis nie zwrócił na nie niemal żadnej uwagi

Czyli ile zwrócił? Może po prostu minął je obojętnie?

 Dali mu wystarczająco swobody

Chwiejny ton. Dali mu dość swobody.

 Potrząsnął głową, nie lubił myśleć o moralności.

Moralności w powyższych wywodach nie stwierdziłam.

 wystarczyło już zdalnie włączyć odpowiedni system i… Jego plany miał się spełnić.

Sztucznie budowane napięcie. Ścięłabym: wystarczyło zdalnie włączyć system.

 Lampki zapaliły się zielonym światłem

Lepiej: zapłonęły.

 płynny obraz

Obraz nie może być płynny.

 Widział jeszcze nieidealne modele, które jednak niedługo miały otrzymać życie.

Niedoskonałe. Jak to się wyklucza z "otrzymaniem życia"?

 nowy gatunek, mający powrócić na Ziemię i przejąć władzę

Dziwna fraza. Może: nowy gatunek, który przejmie władzę na Ziemi? Bo powrócić tam nie może, skoro nigdy stamtąd nie odszedł.

 Będzie mógł ich uczyć, będą traktowali go jak pana

Będą go traktowali. A swoją drogą, nie łatwiej by było iść w politykę?

 Nacisnął przycisk, a następnie przyłożył dłoń

Rozumiem, że przycisk nacisnął telekinetycznie. Do czego przyłożył dłoń?

 Zaczęła powstawać rasa, która miała rozszerzyć swoje panowanie na galaktyki.

Angielskawe.

Louis w to wierzył.

Prawie od początku tekstu mi to powtarzasz. Naprawdę zrozumiałam, że wierzył.

 Od tego samego dnia, w którym sędzia zabił jego ojca i matkę, a następnie trok później przyznał się do „popełnienia błędu”.

? Co od tamtego dnia? I co za "trok"? Skąd to się tu wzięło i co oznacza?

 to nic nie zmieniło

Niczego nie zmieniło.

 Nikt nie potrafił przywrócić zabitego.

Nikt nie potrafił przywrócić zabitego do życia. Albo: przywrócić życia zabitemu.

 Wystarczyło odkryć nowe bakterie zamieszkujące księżyc, a następnie wszczepić je do swojego ciała.

Mhm. Mało wiarygodne. Bakterie, jak wszystkie organizmy, wymagają ekosystemu, poza którym niekoniecznie sobie poradzą. Wątpiłabym też w dobroczynność tych obcych bakterii. No, i – wiesz, czemu na Księżycu imprezy się nie udają? Bo nie ma atmosfery (ba-dam czing!). I ekosystemu też nie ma.

 Dochodziło do mutacji, która na zawsze zmieniała człowieka

Mutacja to zmiana, więc…

 Przeklęty ból, przecinający ciało po każdym wybudzeniu potrafił znieść, bo czasem koiło to coś znacznie bardziej bolesnego, coś, co wyżerało serce.

Melodramatyczne i niewiarygodne. "Przecinający"? Gramatyka kulawa.

utkwił wzrok na ekranie

Utkwić można coś w czymś, ale nigdy na czymś.

 lampka bezpieczeństwa zapaliła się tylko na krótko i zaraz zniknęła

A nie zgasła?

Według planu nowy gatunek powinien zobaczyć go jako pierwszą istotę, a następnie uznać za stworzyciela.

Według planu powinien być pierwszą istotą, którą zobaczą przedstawiciele nowego gatunku. Mieli go uznać swoim stworzycielem.

 Otworzył ciężki stalowe drzwi

Literówka.

 Najpierw uderzył go w nozdrza ostry zapach, a później kłąb dymu, który się jednak szybko rozwiał.

Kłąb go uderzył?

 Całkiem białe jak śnieg istoty

Białe jak śnieg istoty.

 z gładką, lecz twardą skórą

To się nie wyklucza. O gładkiej, twardej skórze.

 spod której wystawały mięśnie

Fuuuj. https://wsjp.pl/haslo/podglad/36076/wystawac/3934506/z-czegos

 Nowy idealny gatunek stał właśnie przed nim

Gatunek nie może stać, jest bowiem abstraktem, kategorią istot, nie istotą. (C) William of Ockham.

 przyglądał się z uwagą, jemu, Louisowi

To nie wtrącenie: przyglądał się z uwagą jemu, Louisowi.

 Przesunęła zielonymi oczami po jego ciele

Wyjęła sobie oczy i nimi przeciągnęła po facecie?

 wyłapując każdy szczegół ciała

?

 Nie zdziwiło go to, dał im najostrzejszy wzrok, jaki tylko mógł stworzyć.

Nie wiem, co ma piernik do wiatraka. Ja ledwo widzę, a też się przyglądam różnym rzeczom.

 Mężczyzna i kobieta spojrzeli na siebie, nie używali słów, potrafili porozumiewać się myślami.

Zbyt pospieszne. Mężczyzna i kobieta spojrzeli na siebie. Louis wiedział, że bezpośrednio wymieniają myśli, dał im tę zdolność.

 niebawem sam pozyska tę umiejętność

Telewizyjne: wkrótce sam się tego nauczy.

 Genialni na równi z nim

Równie genialni jak on.

 Taki towarzyszy

Literówka.

Zmierzył ich wzrokiem, na ich twarzach widniał obojętny grymas

Rozdzieliłabym. Co to jest "obojętny grymas"? I dlaczego mają go na spółkę?

 – Jaki macie zamiar? – uśmiechnął się.

Nienaturalne: – Co chcecie zrobić? – Uśmiechnął się.

 Nie potrafię niestety czytać w waszych myślach

Wtrącenie: Nie potrafię, niestety, czytać w waszych myślach

 Zacisnęli na nim ręce

A może po prostu go chwycili?

 spokojnym głosem

Spokojnie.

 – Potrzebujemy idealnych istot, a nie prawie idealnych.

I nie mogą się nim posłużyć, bo?

 Nie traktowali go, jako stwórcy?

Tu nie może być przecinka.

 Dopiero do niego dotarło, jakby wcześniej myśli były zamknięte.

?

 nie zatrzymywali się na krok

Na krok można podejść, ale nie można się zatrzymać.

 Gdzie go tak nieśli?

Dokąd go nieśli.

 kable na ścianie o tym wskazywały

O tym świadczyły. Na to wskazywały.

 zęby chwyciły powietrze

…?

 – Zabije! Zabije! Rozumiecie, zabije

Kto zabije? Cechą pierwszej osoby liczby pojedynczej czasu przeszłego jest -ę.

 jeszcze ciepłą dłoń Louisa

Co sugeruje, że już go zabiła, ale widzę, że nie.

 Brama odsunęła się.

Jaka znowu brama? Drzwi się otworzyły.

cisnął ciałem do środka czarnego pomieszczenia

Cisnął ciało, ale jak to brzmi?

 Klnąc i sycząc, doczołgał się do drzwi i zaczął zdrową ręką walić w metal.

Dopiero teraz się połapałam, że ona mu tę rękę urwała. A to oznacza, że a) facet w ogóle ma teraz tylko jedną rękę (więc nie ma co rozróżniać zdrowej i "chorej"), oraz b) jakoś daje radę funkcjonować, choć się wykrwawia. Jak bakterie miałyby mu odtworzyć urwaną rękę, nie mam pojęcia (i co z zasadami termodynamiki?)

 – Wypuść!

?

 Nie mógł dłonią przebić się przez taki materiał

Kombinujesz: Nie mógł się przez nią przebić gołymi rękami.

 czuł już krew spływającą po kostkach

Zaraz, ale ręką mu odrasta, więc chyba zasklepia porwane naczynia?

 Myśli przestały być szybkie, stały się ociężałe, przygniatające.

Przedłużone: Myśli stały się ociężałe, przygniatały go.

tamci go nie testowali

Nie sprawdzali. Albo: to nie była próba.

 choć to nie dało żadnej różnicy

Nie zrobiło różnicy.

 Wciąż widział tyle samo, czyli kompletnie nic

Zupełnie nic. Spodziewał się coś zobaczyć po zamknięciu oczu?

 utkwił wzrok tam, gdzie znajdował się zasnuty ciemnością sufit

Utkwił wzrok w suficie. Albo wpatrzył się w ciemność. Albo coś.

 Złość ustąpiła miejsca, znacznie gorszej wdzierającej się do serca bezsilności

Przecinek z innej planety, ale w ogóle ścięłabym: Złość ustąpiła miejsca poczuciu bezsilności.

 za mądry, żeby w pełni oszaleć

I za skromny…

 Po polikach

Policzkach.

 którym mógłby, choć chwilę porozmawiać

Tu bez przecinka.

 Louis nie potrzebował ideałów, tylko kogokolwiek… kogokolwiek nieidealnego.

Ano, właśnie.

 

Namnożyło się drobnych błędów gramatyczno-frazeologicznych, uwierających jak piach w bucie. Przecinki tu i ówdzie stoją całkiem przypadkowo. Fabuła jest mocno pretekstowa, a bohater mało sympatyczny.

Ale.

Myśl, po obraniu z melodramatu i nieznajomości biologii, choć mało oryginalna (a może właśnie dlatego…) jest warta zachodu. Bo oto młody, wykształcony z wielkiego miasta uczy się na własnej skórze, jak to jest być traktowanym tak, jak on traktował dotąd innych. To lekcja bardzo aktualna. Jego motywacja do podjęcia całej hecy mogłaby być bardziej rozbudowana – tak, jak jest, równie dobrze może być faktycznie skrzywdzonym, jak megalomanem (wygląda na megalomana). Ale ogólnie – warto o tym mówić. Byłoby dobrze mówić o tym lepiej i wiarygodniej, tak. Ale skoro masz cokolwiek do powiedzenia, to teraz wystarczy dopracować formę.

 Znacznie gorzej jest z przekonaniem mnie do tego pomysłu bo jest strasznie dużo luk fabularnych w opowiadaniu.

No, nie tyle luk fabularnych, co machania ręką na elementarną biologię. Ogólnie zasady tego świata są rodem z Doktora Who (widziałeś ten odcinek z księżycowymi pająkami?). Ale przenieśmy to do świata magicznego i problem z głowy, jeśli Ci się nie chce myśleć.

 Tytuł wprowadza w błąd, bo z treści jasno wynika, że opisanej nieśmiertelności bardzo daleko do ideału.

Ja go odczytałam jako ironiczny.

A nie widziałem Doktora Who, a nie czekaj widziałem odcinek z posągami :) był całkiem horrory :). Na sprawach fizyki i biologii mało się znam więc unikam tego w moich opowiadaniach ;)

Rozsądnie :3 Z posągami było kilka, im wcześniejsze, tym lepsze zasadniczo.

O, to może jeszcze wrócę do Doktor Who bo pamiętam, że podobał mi się motyw z posągami (chyba aniołów) i chętnie odświeże sobie ten jak i zobaczę inne odcinki im poświęcone :) Ale obawiam się że na całego Doktora Who nie starczy mi czasu i sił ;)

Miło mi, że mogłam się przydać, Anonimie, choć nie ukrywam, że wolałabym wiedzieć czyj tekst poprawiam.

Przykro mi, ale chyba jednak pozostanę anonimowy. 

 

Tarnino, dziękuję za wskazanie błędów. Niebawem postaram się je poprawić. 

Byłoby dobrze mówić o tym lepiej i wiarygodniej, tak. Ale skoro masz cokolwiek do powiedzenia, to teraz wystarczy dopracować formę.

Zabrzmiało tak prosto… ;D Zatem postaram się dopracować formę. 

Ja go odczytałam jako ironiczny.

Ja również ;)

Zabrzmiało tak prosto… ;D

Prawda? Prawie jak schudnięcie i zostanie milionerem XD

Ja również ;)

A myślałam, że go ironicznie napisałeś ;)

Hej,

 

a następnie trok później przyznał się do „popełnienia błędu”.

to literówka? 

 

Nie było to takie trudne. Wystarczyło odkryć nowe bakterie zamieszkujące księżyc, a następnie wszczepić je do swojego ciała.

bułka z masłem, rzeczywiście :P

 

Przeklęty ból, przecinający ciało po każdym wybudzeniu potrafił znieść, bo czasem koiło to coś znacznie bardziej bolesnego, coś, co wyżerało serce.

przecinek

 

Dym wypełnił pomieszczenie, coś strzeliło, ale lampka bezpieczeństwa zapaliła się tylko na krótko i zaraz zniknęła, wszystkie procesy znów były w normie.

Lampka sama w sobie raczej nie zniknęła, ale światełko zgasło

 

Otworzył ciężki stalowe drzwi, 

literówka

 

Całkiem białe jak śnieg istoty, z gładką, lecz twardą skórą, spod której wystawały mięśnie.

Czy te mięśnie przebijały przez skórę i były widoczne gołym okiem? Czy raczej zarysowywały się pod skórą?

 

Ale nie, był nieśmiertelny, nie mogli po prostu zabić. Nie mogli. Będzie musiał ich.

Rozumiem, że chodzi o to, że to on będzie musiał zabić ich, ale w takiej formie wygląda na urwane zdanie

 

Dłoń zaczęła odrastać, ale to nie miało znaczenia. 

a kiedy ją urwało?

 

– Za głupi, żeby opuścić klatkę, a za mądry, żeby w pełni oszaleć

hmm, w którym miejscu przebiega linia “bycia za mądrym na szaleństwo”?

 

Pragnął człowieka, z którym mógłby, choć chwilę porozmawiać,

zbędny przecinek

 

Ok, jest tutaj ciekawy zamysł, ale jednak nie trafiło z kilku powodów. Po pierwsze, pomysł wydaje się zainspirowany klasycznymi motywami literackimi i kinematograficznymi, ale brakuje mu oryginalności – motyw stworzenia idealnego człowieka, który następnie buntuje się przeciwko swojemu twórcy, jest już dobrze znany i wielokrotnie wykorzystywany. I nie ma nic złego w bawieniu się takimi schematami, ale muszą albo wnosić coś świeżego, albo być dobrze wykonane, a tekstowi przydałaby się beta ;)

 

Po drugie, braki w logice fabularnej i spójności świata przedstawionego, co wpływa na wiarygodność i immersyjność opowieści. Chociażby ten fragment, że postanowił zostać nieśmiertelny i ot tak nim się stał. 

Chociażby ten fragment, że postanowił zostać nieśmiertelny i ot tak nim się stał. 

To nie jest brak w logice, choć takowe rodzi (np. dlaczego akurat on, skoro to było takie łatwe?), ale jest niewiarygodne, bo naturalnie przyjmujemy, że łatwe by nie było.

Oldguard. 

Prawda, brakuje trochę oryginalności historii, przydałoby się coś nowego i lepiej przedstawionego. Jestem wdzięczna za wskazanie błędów. 

Cześć,

 

Chyba już wszystko zostało napisane ;) dodam jedynie, że ogólnie to było okej i nawet nie przeszkadzały te luki fabularne czy jak to nazwała Tarnina “machanie ręką na elementarną biologię”. Był jeden moment, w którym faktycznie poczułem się jak w rozpędzonym bolidzie fabularnym – Luis wchodzi do pomieszczenia ze swoimi “wypieczonymi chlebkami” i oni tak po prostu, od razu postanawiają go wyeliminować ;)

 

Od tego samego dnia, w którym sędzia zabił jego ojca i matkę, a następnie trok później przyznał się do „popełnienia błędu”.

To literówka czy jakieś fabulerne określenie jednostki czasu?

O ten trok chciałam zapisać, ale widzę że już pytali. Czemu nie poprawiasz?

 

Smutna historia, ale ładna. Poczucie wyższości często przykrywa ból.

Plastycznie opisane emocje, poczułam samotność i pustkę.

Mogę napisać czym ten tekst może być:

Romantyczne, monumentalne dziełko, niczym pomnik ostatniego człowieka na księżycu, którego zrujnowała pycha i samouwielbienie. Pomnik ludzkości, pokryty resztkami szarego pyłu czasu.

Wrażenie tu jest. Ostatni człowiek, wielkie czyny, które trochę wymykają się praktycznemu zachowaniu (taki człowiek czynu nie musi robić rzeczy praktycznych). Do tego opowiadanie jest krótkie. Całość wydaje się poetycka, ale w szczegółach jest problem. Brakuje szlifu w budowaniu zdań i przekazywaniu w pełni myśli czytelnikowi, tam gdzie to konieczne. Poza tym, te lepsze i gorsze puzzle składają się w jakąś pociągającą całość. Trzeba to tylko dopracować.

 

Grzelulukas. 

Dziękuję za opinię. Mam wyjątkowe zdolności, by machać ręką na elementarną biologię, ale cieszę się, że aż tak ci to nie przeszkadzało. Tak, “trok” to literówka.

 

Ambush. 

Błędy poprawiłem. Miło, że tobie się podobało, jeśli mogę to tak określić. Nad wykonaniem będę jeszcze pracowała. 

 

Vacter.

To prawda, gdybym ulepszył tekst, łatwiej byłoby odnaleźć sedno przesłania. Być może będę jeszcze szlifowała to opowiadanie, bo z komentarzy widzę, że ma potencjał. 

 

Dziękuję wam za pomoc. 

 

 

Hej!

Widzę komentarz Tarniny i na pewno dała sporo poprawek, na które zwróciłabym uwagę. Rezygnuję z komentowania na bieżąco, bo przy anonimach nie wiem, czy jest sens. ;)

Sporo streszczasz na początku. Wolę jak w opowiadaniu stopniowo wychodzą pewne rzeczy, jak dowiadujemy się wszystkiego z wydarzeń, nie ze streszczeń. Przez to uderzasz w taki trochę patetyczny ton. Sam bohater skojarzył mi się z Raito z „Death Note'a”.

Poza tym streszczenia odbierają wszelkie emocje, np. w momencie, gdy piszesz, że sędzia zabił rodziców Louisa, ja nic nie czuję, nie wybrzmiewa to, nie możemy się w to wczuć, bo to sucha informacja, podana jako jedna z wielu.

Za to sam pomysł jest bardzo ciekawy: nieśmiertelność dzięki bakteriom z księżyca.

Ale już zabawa w boga, te idealne istoty, które chcą Louisa zabić – to mniej mi się podoba, taki motyw dzieci niechętnych stwórcy jest już znany dość dobrze. Na plus, że mieliśmy scenę, a nie streszczenie. Takie pisanie jest o wiele lepsze. :)

Końcówka też mi się całkiem podoba, szalony Louis (ale nie aż tak, żeby szybko oszaleć? :p) zostaje sam i w końcu zaczyna tęsknić za ludźmi, nieidealnymi, a przez to doskonałymi, bo potrafiącymi pocieszyć. Może gdyby tak dać tu mniej streszczeń, więcej scen, bohater by zyskał. Bo tak mamy dość czarno-biały obraz, a nie wiem, czy o to chodziło. Fajne pokazanie takiego negatywnego bohatera wykonał Jim w “Na złe i jeszcze gorsze”.

 

Pozdrawiam,

Ananke

O, czyli jednak to nie ty napisałaś to opowiadanie surprise

bo przy anonimach nie wiem, czy jest sens

Też nie wiem. 

Sporo streszczasz na początku. Wolę jak w opowiadaniu stopniowo wychodzą pewne rzeczy, jak dowiadujemy się wszystkiego z wydarzeń, nie ze streszczeń.

Jasne, rozumiem. Czasem trudno mi ogarnąć, ile informacji, w jakim momencie powinienem streścić, a ile nie.

Poza tym streszczenia odbierają wszelkie emocje, np. w momencie, gdy piszesz, że sędzia zabił rodziców Louisa, ja nic nie czuję, nie wybrzmiewa to, nie możemy się w to wczuć, bo to sucha informacja, podana jako jedna z wielu.

Czyli przesadziłem mocno z podawaniem informacji i też niestety robię to wszystko w jednym miejscu, zamiast rozłożyć w czasie. Dobrze, że zwróciłaś uwagę. 

Za to sam pomysł jest bardzo ciekawy: nieśmiertelność dzięki bakteriom z księżyca.

Ostatnio mam dar do niszczenia ciekawych myśli, smutne. Ale kurka, wpadłem wczoraj na totalnie genialny pomysł (chyba, bo często na takie wpadam, a później okazują się głupie) i czuję, że to będzie moje przełomowe dzieło ;P

 

Ale już zabawa w boga, te idealne istoty, które chcą Louisa zabić – to mniej mi się podoba, taki motyw dzieci niechętnych stwórcy jest już znany dość dobrze.

W sumie racja. Trochę poszedłem po linii najmniejszego oporu z fabułą. Mogłem spróbować czegoś bardziej oryginalnego. 

Może gdyby tak dać tu mniej streszczeń, więcej scen, bohater by zyskał.

Prawda. Bo bohater jest w sumie w tym tekście najważniejszy, powinienem zadbać o jego dobrą kreację, a jeśli to nie wyszło, to cała historia leży. 

Fajne pokazanie takiego negatywnego bohatera wykonał Jim w “Na złe i jeszcze gorsze”.

Przeczytam, ale nie skomentuję, żeby się nie zdradzić :) 

Dzięki za polecajkę, odwiedziny i rozbudowaną opinię. 

Pozdrawiam, 

Anonimowy anonim. 

O, czyli jednak to nie ty napisałaś to opowiadanie surprise

Ja nie ufam nikomu. Może to ja napisałam?

Ja na pewno nie napisałam.

A może to ja?

Nie wiem, nie wiem. Możliwe.

Fascynatorze, może to Ty? :) 

 

Co do streszczeń – ja staram się ograniczyć do minimum. Im krótsze opowiadanie, tym mniej streszczeń. ;) 

 

Co do pomysłu – czekamy! Jako anonim czy użytkownik? :D

Fascynatorze, może to Ty? :) 

Zaraz mi tu cały portal ściągniecie pod opowiadanie. Nie narzekam :D 

Co do streszczeń – ja staram się ograniczyć do minimum. Im krótsze opowiadanie, tym mniej streszczeń. ;) 

Ma to sens :) W sumie mogłem nieco wydłużyć opowiadanie i zacząć historię nieco wcześniej, zanim ludzkość została unicestwiona. Bohater mógłby na tym zyskać. 

Co do pomysłu – czekamy! Jako anonim czy użytkownik? :D

Użyszkodnik, chyba że coś mocno nie wyjdzie. Wtedy bezpiecznie jako anonim ;)

Droga eliminacji najlepsza. :D

 

Przy takiej akcji wydłużenie opowiadania byłoby dobrym pomysłem. ;) 

 

To trzeba śledzić genialne pomysły na forum. :D

Nowa Fantastyka