- Opowiadanie: dawidiq150 - Złodziej dusz

Złodziej dusz

Bardzo się przyłożyłem, ale szczerze mówiąc nie wiem jak to wyszło. Śmiało komentujcie, czekam z niecierpliwością :)

Pozdrowienia dla regulatorzy, która jest jedną z wybitnych osób na tym portalu :)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Użytkownicy, GreasySmooth

Oceny

Złodziej dusz

PROLOG

 

Egipt, około 2,5 tysiące lat przed Chrystusem

 

Noc dobiegała końca. Już za kilka chwil wschodzące słońce, miało jak co dzień zacząć palić ogromne pustynie i starożytne miasta podnosząc temperaturę powietrza w niektórych miejscach nawet do 45 stopni Celsjusza.

W pałacu faraona, mieszczącym się w Gizie na lewym brzegu Nilu, królowa Barharha przeżywała ciężkie chwile. Hutmakajks, jej mąż, trzydziestosiedmioletni władca egipskiego państwa, zachorował na jakąś nieznaną chorobę. Od kilku dni był rozpalony, narzekał na silny ból głowy, wymiotował i odczuwał tak wielkie osłabienie, że ciężko mu było nawet iść do toalety. Medycy robili wszystko co mogli, by go uleczyć. A Barharha nieprzerwanie czuwała przy nim. Siedziała na krześle przy ich wspólnym łożu, w dużej pałacowej sypialni. Gdy był przytomny, mówiła do niego, a gdy spał modliła się. Co jakiś czas zapadała w drzemkę, gdyż jej zmęczony organizm domagał się snu. Powieki same jej się zamykały, a ona musiała bardzo się trudzić, by mieć je otwarte. Nie mogła tak w nieskończoność, w końcu kolejny raz zasnęła.

Zbudziło ją delikatne trącanie w ramię. Otworzyła oczy, był to jeden z medyków. Współczującym tonem powiedział:

– Przykro mi, faraon zmarł.

Spojrzała na męża i spytała lekarza:

– Jesteś pewny?

– Tak.

Z oczu Barharhy ciurkiem popłynęły łzy. Zbliżyła się do nieoddychającego Hutmahajksa i ucałowała go w jeszcze ciepłe usta. Ten ostatni raz.

 

&&&

 

Niedługo potem kilkunastu specjalistów rozpoczęło zabieg mumifikacji. Skomplikowany i czasochłonny. Usunięto organy wewnętrzne, wysmarowano ciało różnymi olejkami, by na końcu dokładnie owinąć je kilkoma warstwami bandażu. Trwało to wiele godzin.

Ciało ułożono w kaplicy, w wielkiej świątyni boga słońca Ra, gdzie ludzie mogli przyjść, oddać cześć zmarłemu i się za niego pomodlić. Następnego poranka przyszedł czas na ceremonię pogrzebu.

Uroczystość trwała do popołudnia. Złożono w ofierze stu niewolników, pięćdziesięciu mężczyzn i tyleż samo kobiet. W końcu ukończono potrzebne rytuały, mające zapewnić opiekę bóstw, w wędrówce duszy Hutmahajksa do krainy umarłych.

Umieszczenie faraona w piramidzie-grobowcu miało odbyć się w nocy. Gdy więc nadszedł czas, dwunastu kapłanów podniosło nosze, z mumią i zaczęli się wspinać po specjalnie dobudowanym podeście.

Liczna grupa eunuchów zaśpiewała smutną, pożegnalną pieśń. Służący palili kadzidła, w ogniskach, a w około monumentalnej budowli zgromadzone były tysiące niewolników klęczących i oddających cześć swojemu władcy.

Kapłani dzierżąc pochodnie weszli do środka grobowca, przeszli korytarzem i będąc w głównym pomieszczeniu ułożyli mumię w ważącym blisko pół tony sarkofagu z czystego złota. Następnie podnieśli ciężkie wieko z podobizną władcy i umieścili je na swoim miejscu. Dwóch opuściło piramidę i dali znak, że wszystko zostało dobrze wykonane. Wtedy przy pomocy dźwigu wejście zamknięto, umieszczając przed nim ciężki kamienny blok.

Dziesięciu kapłanów czekała straszna, powolna śmierć. W pomieszczeniu były bowiem dzbany z wodą i kosze pełne chleba. Od dawna pogodzeni ze swoim losem mężczyźni, usiedli na podłodze oparłszy się o ścianę. Z wyjątkiem jednego.

Człowiek ten zrzucił swoją szatę i będąc nagim zaczął przechodzić niezwykłą przemianę. Pozostali patrzyli na niego najpierw zdziwieni, potem coraz mocniej przerażeni. Słychać było chrupanie kości, gdy podający się za kapłana zmieniał swój kształt. Jego ciało wydłużyło się tak, że miał teraz prawie trzy metry wzrostu. Ręce i nogi zostały wchłonięte, by za chwile uformowały się nowe, przypominające pajęcze odnóża, w liczbie sześciu. Skóra pokryła się gęstym czarnym włosiem. Głowa po przemianie, w małym już stopniu przypominała ludzką. Miała dwa lśniące czarne rogi, a pod nimi czerwone ślepia schowane w wąskich podłużnych oczodołach. Otwór gębowy nie posiadający warg wykrzywił się w grymasie zadowolenia.

Kapłani instynktownie odsunęli się i struchleni przywarli do ściany, niektórzy popuścili mocz.

– Czym ty jesteś? – wydukał jeden.

– Twoim najgorszym koszmarem – odpowiedziała bestia nieludzko brzmiącym głosem.

I podniosła dwoje odnóży, które na końcu rozszczepiły się na twarde nitki, następnie włożyła je nieszczęśnikowi do uszu, nosa, ust, a także do oczu. Potem zaczęła wysysać mózg, kradnąc nie tylko myśli i wspomnienia, ale także duszę.

Potwór to samo zrobił z pozostałymi. Gdy skończył, położył się i zapadł w letarg czując się w piramidzie bezpiecznie.

 

&&&

 

Nieśmiertelna dobra istota nieustannie, z prędkością kilkakrotnie większą niż światło przemierzała kosmos. Szukała nowych światów, gdzie mogłaby stworzyć rozumne istoty. W końcu natrafiła na układ, gdzie wokoło gwiazdy krążyło osiem planet. Tylko na jednej z nich kwitło życie. Istota po dokładnym zbadaniu przyrody na tej trzeciej z kolei planecie, stworzyła ludzi. Porozmieszczała ich na wszystkich kontynentach. Stworzyła ich takich, by dawali sobie radę i mogli się rozmnażać. Kiedy ukończyła swoje dzieło i widziała, że wszystko jest w porządku wróciła do swojej odwiecznej wędrówki przez galaktyki. Niestety jej przeciwieństwo – istota zła, depcząc zawsze tej pierwszej po piętach i prześladując ją, przez jakiś czas przyglądała się człowiekowi. Potem stworzyła potwora, by uprzykrzyć i siać postrach wśród ludzi, by nie mogli być szczęśliwi. Wykorzystała całą swoją moc, tworząc tylko jedno swoje dziecko, ale za to o wiele doskonalsze niż człowiek. Nazwała go Diabłem. Diabeł mógł przybierać postać człowieka i był nieśmiertelny. Miał jedną cechę, nad którą zły twór pracował ponad dwieście lat, by była jak najbardziej doskonała. Bestia potrafiła oczywiście zabijać ludzi i w konfrontacji z nią człowiek nie miał żadnych szans, ale dużo gorsze było, że kradła im dusze, przez co ofiary należały wyłącznie do niej na zawsze. To co wymyślił dobry byt, czyli myśli, pamięć i inteligencję, Diabeł wchłaniał jednocześnie się doskonaląc. Każdy zamordowany człowiek sprawiał, że on stawał się potężniejszy. Wiedząc o tym Diabeł cieszył się i z chęcią zabijał. Nudziły go jednak obecne czasy, czasy kiedy człowiek prowadził koczowniczy tryb życia. Gdy miał na tyle inteligencji i wyobraźni, by pojąć, że za kilkaset lat świat będzie dużo bardziej interesujący, poszukał schronienia i zapadł w letarg, by przeczekać znaczny okres czasu. Okazało się, że miał racje i po kilku tysiącach lat faktyczne życie było ciekawsze. Ludzie wymyślili wiele wspaniałych wynalazków, osiedlili się i zaczęli porozumiewać przy pomocy słów…

 

&&&

 

Rok 2001. Egipt. Giza.

 

Bar, którego śmieszna nazwa po przetłumaczeniu na polski brzmiała „Smaczny wielbłąd” był budynkiem dużych rozmiarów. Jego lokalizacja jednak sprawiała, że wieczorami pękał w szwach. Tak było i dzisiaj. W kącie, siedziało dwóch mężczyzn, sączyło zimne piwo z kuflów i rozmawiało.

Jeden był biednym archeologiem i miał na imię Michał, natomiast drugi, Konrad posiadający jubilerską firmę, zajmował się biznesem. Znali się od niedawna. W pewnym momencie Michał pochylił się nad stołem w stronę swojego kompana i ironicznie zniżając głos do szeptu powiedział:

– Wewnątrz będzie mnóstwo bezcennych skarbów. I nikt nie zauważy jak przywłaszczymy sobie ich część, a potem sprzedamy na czarnym rynku. Jak to się uda, a nie widzę powodów, by miało się nie udać, będziemy bardzo bogaci. Trudno to oszacować, ale chodzi tu o nawet piętnaście milionów złotych na głowę.

Jego rozmówca uśmiechnął się zadowolony, ale nie mając aż takiej pewności odparł:

– Wiesz, że traktuję cię jak dobrego przyjaciela, ale jeśli stracę pieniądze, które w to włożyłem, będziesz wąchał kwiatki od spodu?

Michał tylko pokręcił głową, pewny swego, potem wskazał palcem pięć prostytutek siedzących na kanapach przy jednej ze ścian i powiedział:

– Choć, zabawmy się. Założę się, że nie miałeś jeszcze Egipcjanki!

 

&&&

 

Pewnego dnia, podczas swoich badań archeologicznych w Egipcie, Michał dokonał wielkiego odkrycia; natrafił na zakopaną pod piaskiem piramidę. Ogarnęła go euforia, gdy po chwili uświadomił sobie, że może stać się milionerem. O znalezisku nie powiedział nikomu, nie mógł nocami spać, aż w końcu zdecydował się na krok, o którym od początku odkrycia myślał. Zaczął szukać kogoś, kto wykupiłby kawałek ziemi na pustyni. Ten kawałek, gdzie była zakopana piramida…

Udało mu się poznać Konrada, faceta, który miał łeb na karku i posiadał wiedzę jak wszystko załatwić, by było zgodne z prawem i nie wzbudzało podejrzeń. Konrad zakupił więc, wydawałoby się bezużyteczny obszar, gdzie pozornie nie było nic tylko piasek. Oficjalnie planując wybudować niewielkie, prywatne lotnisko. Pozostało tylko dostać się do grobowca i zgarnąć skarby.

Prace trwały dwa i pół tygodnia, wreszcie usunięto część piasku nagromadzonego przez setki lat wokoło piramidy i przy pomocy zaawansowanej, ale ogólnie dostępnej technologii zlokalizowano wejście.

Nieduża grupa osób zatrudnionych przy tych pracach, którzy wiedzieli, że mają dotrzymać tajemnicy zgromadziła się przed wielkim, starożytnym cudem architektonicznym. Można było się już wziąć za odsunięcie głazu, który uniemożliwiał dostanie się do drogocennych artefaktów.

Łatwo zrobiono to przy pomocy dźwigu. Wszyscy podnieceni do granic możliwości, ujrzeli ciemny korytarz. Michał krzyknął z pasją:

– Patrzcie, podłoga jest ze złota! – podbiegł, kucnął i zaczął badać ją palcami. – Wyłożono ją złotymi płytkami!

Następnie wstał, z miną zwycięscy uśmiechnął się do Konrada i spytał:

– To co wchodzimy?

Potem zwrócił się do swojego kuzyna, który trzymał niewielką kamerę:

– Możesz zacząć filmować.

Włączyli latarki i weszli. Korytarz miał kilkanaście metrów długości, było w nim mnóstwo pajęczyn, pełnych trupów jakichś większych owadów, które w niewiadomy sposób się tu dostały i panował tu gorąc jak w saunie. Szli ostrożnie, z zapartym tchem świecąc latarkami po suficie, ścianach i podłodze. Chwilę później znaleźli się w głównym pomieszczeniu. Przeżycie było niesamowite, niepodobne do niczego, fascynujące do granic możliwości. Na środku znajdował się wielki sarkofag ze złota, z podobizną faraona. Obok natrafili na, tak jak oczekiwał Michał, wiele złotych przedmiotów, ale także szkielety ludzkie. Ściany natomiast pokryte były kolorowymi rysunkami.

I wtedy nagle z ciemności coś wyskoczyło. Cała trójka niemal umarła na zawał serca. To coś, co przypominało wielkiego pająka, poruszając się bardzo szybko przewróciło archeologów, wydostało się z piramidy i uciekło w stronę, gdzie była tylko pustynia.

– Co to było?! – spytał przerażony Konrad, który pierwszy odzyskał mowę.

Nikt jednak nie znał odpowiedzi.

Gdyby nie nagranie na kamerze, mało kto uwierzyłby, w tę historię. Michał, który był cwaniakiem, po tym jak przywłaszczył sobie część znalezisk, sprzedał film telewizji za duże pieniądze. Udzielił też wywiadu, za który zażądał równie wysokiej sumy.

Film został puszczony w wiadomościach na całym świecie. Wielu uznało potwora za ducha, a nie za istotę fizyczną. Mimo, że ci co go uwolnili twierdzili inaczej.

 

&&&

 

Diabeł, po tak długim śnie potrzebował czasu by dojść do siebie. Miał mary, które powoli, leniwie go opuszczały. Początkowo nie umiał rozróżnić co jest snem a co jawą.

Gdy już mógł normalnie myśleć, przyjął postać człowieka, jednego z tysięcy, których zabił. Wiedział, że musi zawrócić, bo mając doskonałą orientację pamiętał, że w stronę, w którą teraz szedł, była tylko pustynia. Zawrócił więc.

Idąc tak nagi, przywołał w myślach obraz ludzi, którzy go uwolnili z piramidy. Jakże ciekawiło go, który teraz był rok i jakie postępy poczyniła ludzkość. „Ich ubranie znacznie się różniło od czasu gdy Egiptem panował faraon” – myślał, ale nie potrafił dzięki temu nic oszacować.

Po kilku godzinach marszu, w końcu, w oddali zobaczył jakieś obozowisko. Przyspieszył kroku. Gdy się zbliżył, ujrzał kilka dużych namiotów i dwa samochody nie mając pojęcia czym są. Nie zauważył nikogo, jednak domyślał się, że znajdzie tu ludzi. Zbliżył się do najbliższego namiotu. Była to obszerna konstrukcja z prętów i płótna. Wszedł do środka i ujrzał kobietę siedzącą na krześle tyłem do wejścia, zajętą jakąś czynnością. Kobieta patrzyła w dziwny kolorowy prostokątny przedmiot i stukała palcami. Diabła zżerała ciekawość, ujrzał bowiem mnóstwo przedmiotów, których przeznaczenia nie znał i nawet nie domyślał się do czego mogą służyć.

Kobieta usłyszała, że ktoś przyszedł i zapytała o coś w nieznanym języku, nie odwracając się.

Zabójca szybko zbliżył się do niej i uniósł ręce. Jego dłonie zamieniły się w czarne włochate odnóża, które rozszczepiły się, by następnie przez wszystkie otwory w czaszce znaleźć mózg, wessać go i wchłonąć.

W trakcie wchłaniania w umyśle diabła z ogromną szybkością przewijały się obrazy i dźwięki z życia zabijanej kobiety. Od wydostania się z łona jej matki, aż do chwili obecnej.

„Niesamowite” – pomyślała bestia karmiąc się wspomnieniami – „to wszystko jest po prostu niesamowite!”

Pierwszy raz w swoim długim życiu rasa ludzka wzbudziła u niej podziw i szacunek.

Ofiara była niską, drobną dziewczyną, więc potwór przybrał taką postać, by móc ubrać się w jej spodnie i koszulę, które wyciągnął z szafki obok łóżka. Nim poszedł w stronę najbliższego miasta, którym była Giza, zamordował jeszcze dwie osoby, które spotkał w archeologicznej placówce.

Pobliska szosa zaprowadziła go do autostrady. Tam demon złapał okazję. Chętny by podwieźć atrakcyjną dziewczynę, okazał się kierowca tira. Gdy Diabeł wsiadł i ruszyli, kierowca zagaił:

– Gdzie pani jedzie?

Diabeł nie namyślając się długo odparł:

– Do Gizy. Pokłóciłam się ze swoim mężem. Okazało się, że od dwóch lat mnie zdradza.

Kłamstwa przychodziły łatwo i szybko, choć niekoniecznie brzmiały idealnie autentycznie. Rozmówca jednak się nie zorientował.

– Wysiadłam z samochodu i krzyknęłam na niego, że nie chcę go więcej widzieć. W Gizie mam przyjaciółkę, którą chcę teraz odwiedzić.

Kierowca chciał zadać jeszcze jakieś pytanie, ale diabeł właśnie spytał czy może dać głośniej radio? Ten przytaknął i pokręcił gałką tak, że spiker był teraz wyraźnie słyszalny.

„… na terenie wykopalisk archeologicznych w Gizie kilkanaście minut temu odkryto zwłoki trzech pracowników. Zostały bestialsko zamordowane, przez nieznanego sprawcę. Z ich głów usunięto mózgi. Policja otoczyła teren i wszczęła poszukiwania. Prosimy o zachowanie ostrożności….”

– Coś podobnego – przejął się kierowca tira – dawno o czymś takim nie słyszałem. I to w biały dzień. Na pewno niedługo złapią mordercę, w obecnych czasach daleko nie ucieknie.

Jechali jeszcze kilkanaście minut. Demon chciał dowiedzieć się mnóstwa rzeczy. Sprytnie formułując pytania, tak by nie wzbudzić zdziwienia dowiadywał się tego co chciał. Gdy dotarli do miasta podziękował kierowcy i wysiadł.

Stał przez chwilę nie mogąc się zdecydować gdzie najpierw iść. Wobec tego ruszył spacerem przed siebie, rozglądając się wokoło. Wszystko było inne niż parę tysięcy lat temu. Przyglądał się nowocześnie dla niego wyglądającym wielokondygnacyjnym budynkom, ulicom, rowerom i samochodom, napisom na sklepach, znakom drogowym, latarniom i w końcu też ludziom, którzy byli szczęśliwi i wolni.

„Cały system się zmienił, niewolnictwo zostało zniesione” – pomyślał.

Rozpierała go chęć poznawania. Wiele rzeczy chciał obejrzeć, wielu doświadczyć. Idąc w pewnym momencie zobaczył przed sobą duży budynek multikina. Nie zwlekając wszedł do środka.

Starając się zachowywać naturalnie wyciągnął pieniądze zabrane ofiarom i kupił bilet na film o tytule „Kac Vegas”. Wszedł do sali za trzyosobową grupą nastolatków. Gdy rozsiadł się chciało mu się krzyczeć z podekscytowania. Po chwili zgasły światła a na wielkim ekranie pojawił się obraz.

Podczas niezwykłego, fascynującego seansu uświadomił sobie coś, czego jeszcze o sobie nie wiedział. Otóż nie posiadał czegoś co ludzie nazywali teraz poczuciem humoru. Co jakiś czas ludzie wybuchali śmiechem. On natomiast bardzo dobrze rozumiał ironię, ale nie potrafił się śmiać.

Obejrzał jeszcze dwa filmy, które były wyraźnie innego rodzaju. Zaraz potem odwiedził pobliskie muzeum starożytnego Egiptu. Jakże dziwnie się czuł oglądając za szybą eksponaty, z którymi miał do czynienia jakby przed kilkoma dniami.

Wstąpił też do księgarni i kupił kilka książek.

„Niezwykle wielki postęp zrobili ludzie” – myślał gdy je przeglądał. – „Książki to doprawdy cud.”

Powoli nadchodziła noc. Po odpoczynku trwającym niemal cztery tysiące lat nie potrzebował snu, był zregenerowany i pełny witalności. Okazało się, że życie w dużym mieście w nocy nie zamiera. Spacerował, od czasu do czasu w zaułku kogoś zabijając, łaknął bowiem nowych wspomnień z życia w tej epoce. Miał plan zwiedzić cały świat. W tym celu skierował się na obrzeża miasta i jednej z kolejnych ofiar zabrał dokumenty. Dokładnie ukrył ciało w zagajniku. Teraz mógł podróżować legalnie z paszportem. Wziął taksówkę, która zawiozła go na lotnisko. Opuścił Egipt pierwszym lepszym samolotem do Europy.

 

&&&

 

Kilka dni później, Niemcy, Frankfurt, Dom na uboczu.

 

Mark, niski, krępy, wyglądający staro mężczyzna o długich siwych włosach związanych w kucyk wszedł do pokoju. Miał ze sobą laptop i torbę przewieszoną przez ramię. Zlustrował twarze czterech osób, siedzących przy dużym stole i oczekujących go, następnie podszedł i usiadł na swoim miejscu.

Mężczyzna był szefem tajnej organizacji zajmującej się zabijaniem potwornych bestii żerujących na ludzkości. Organizacja siała postrach wśród wampirów, wilkołaków, wiedźm i przeróżnej maści demonów. On sam urodził się w roku trzysta czternastym, jako pierwszy syn władcy indiańskiego plemienia żyjącego w Australii między pierwszym a ósmym wiekiem, liczącego blisko pół miliona ludzi. Gdy jego ojciec został zabity przez skrzydlatego wilkołaka, który dostał się do twierdzy przez okno, on poprzysiągł sobie do końca swoich dni tępić takie bestie.

Tak jak jego ojciec, posiadał pewien gen, który sprawiał, że się nie starzał. Lecz by jego organizm tak działał musiał codziennie spożywać korzeń pewnego rzadkiego drzewa rosnącego wyłącznie w jednym miejscu, w środkowej części Australii zwanego przez tubylców „boskim rajem”.

Aktualnie w zarządzie organizacji, oprócz niego znajdowały się cztery bardzo wpływowe osoby, które właśnie znajdowały się w pomieszczeniu, dzięki którym środki finansowe były niemal nieograniczone. Tak samo jak dostęp do najnowocześniejszej broni i wyszkolonych ludzi.

Mark położył laptop na stole, otwarł go i włączył. Następnie wyciągnął z torby cztery teczki i rozdał wszystkim obecnym. Potem powiedział:

– Przyglądnijcie się zdjęciom. Odkryty w piramidzie potwór, który pokazywany był w telewizji widnieje na rysunkach sprzed pięciu tysięcy lat w starych jaskiniach w Ameryce północnej i Afryce.

I faktycznie proste rysunki przedstawiały wielkiego pająka, który swymi dwoma górnymi odnóżami dotyka głowy człowieka, a obok stali inni ludzie z grymasem przerażenia na twarzach.

Przewodniczący odczekał chwilę i kontynuował:

– Popatrzcie na film, którego fragment był w wiadomościach. – włączył całe nagranie. Nie było długie miało dokładnie trzy minuty i szesnaście sekund, ale w całej okazałości przedstawiało demona jak wyskakuje z ciemności, biegnie przez korytarz i ucieka w stronę pustyni. Puścił je kilka razy aż wszyscy się napatrzyli.

– Legendy mówią, że ta bestia jest nieśmiertelna, ale ja w to nie wierzę. Każdy kto ma ciało musi być śmiertelny. Jest niezwykle inteligentna i mądra, żyje bowiem od kiedy pojawił się człowiek. Musimy jak najszybciej ją wytropić i unicestwić. Prawdopodobnie zabija codziennie po kilka osób.

Mężczyźni naradzali się jakiś czas. Potem, gdy każdy wiedział już co ma robić zebranie zakończyło się. Specjalni agenci w zagrożonej części świata, już za chwilę mieli być aktywowani. Diabeł nie wiedział, że mordując stąpa teraz po cienkim lodzie.

 

&&&

 

Samolot wylądował w Paryżu. Demon pełen wrażeń z powietrznej podróży, opuścił pokład i skierował się tam, gdzie szli wszyscy, czyli do wielkiego budynku lotniska. Tam wstąpił do jednego z wielu sklepów, gdzie zdecydował się kupić mapę. Usiadł na krześle w barze i zaczął ją przeglądać. Zrobiła na nim takie wrażenie, że jeszcze raz wrócił i kupił więcej map, nie tylko Francji ale i innych krajów. Będąc w sklepie nagle zauważył gruby, ilustrowany atlas świata. Zaczął go przeglądać. Ciesząc się jak dziecko zapłacił i z nowym nabytkiem wrócił z powrotem do baru, gdzie czytał go ponad godzinę. Do tej pory nie wiedział jak wygląda i jak duży jest świat. W atlasie był ogrom niezwykle ciekawych informacji. Zamarzyło mu się objechać całą Europę. Po zwiedzeniu Francji koniecznie chciał zobaczyć Włochy i miasto na wodzie. A co dalej? Jeszcze nie wiedział. Może Chiny?

By mieć gdzie trzymać swoje skarby, bo tak myślał o atlasie i mapach, kupił plecak. Następnie ruszył zwiedzać Francję.

Nieświadomy, że poluje na niego najskuteczniejsza organizacja jaką kiedykolwiek stworzyli ludzie, zabijał. Chętnie wybierał obcokrajowców, by pochłaniając ich mózgi dowiedzieć się o kulturze, która istniała w miejscach, gdzie jeszcze nigdy nie był. Mordując starał się ukrywać ciała, ale w gęsto zaludnionym mieście, miał z tym dużą trudność. Tak więc ciągnął się za nim ślad i tajna organizacja była już na jego tropie.

Po zabiciu kilkunastu osób, miał już całkiem dużą wiedzę o współczesnym świecie. Mózg ludzki, którym się karmił był skarbnicą informacji. Kto jak kto, ale on dobrze o tym wiedział. Pojął, że teraz wielką rolę ma pieniądz. Bez niego nie doświadczy tego wszystkiego co chciał doświadczyć. Chciał kupić jacht i ruszyć w podróż przez ocean, gdzie mógłby nurkować i oglądać kolorowe rafy koralowe i wodne zwierzęta. Główkował więc jak zdobyć pieniądze. To co skradł swoim ofiarom na razie wystarczało mu na wszystko. Ale musiał znaleźć sposób na zdobycie większej gotówki. Pomysł przyszedł, gdy uśmiercił osobę posiadającą dużą wiedzę o kulcie szatana. Mógłby stworzyć sektę, to była obiecująca myśl. W dużych metropoliach istniały tajne grupy czczące szatana. Ci ludzie przyjęliby go z radością. Nie musiałby ukrywać swojej natury. Wtedy całkiem łatwo zdobyłby potrzebne pieniądze.

„Pomyślę o tym za jakiś czas” – postanowił.

Podczas pobytu we Francji kupił przewodnik turystyczny i odwiedził Katedrę Notre Dame. Bardzo zainteresowała go religia, którą teraz wyznawali ludzie. Wiedział, że od zawsze wierzyli w jakiegoś boga. Zawsze tłumaczyli sobie różne wydarzenia, które ich spotykały w życiu za ingerencję jakiegoś doskonalszego bytu istniejącego w innym wymiarze. Więc istnienie wielu świątyń nie zdziwiło go.

Teraz chciał dopaść jakiegoś kapłana by zdobyć konkretne informacje z pierwszej ręki. Nadarzyła się ku temu świetna okazja. Zwiedzając katedrę zauważył księdza idącego właśnie do konfesjonału przeznaczonego dla obcokrajowców. Poczekał na odpowiednią chwilę i wszedł do środka następnie uklęknął. Ksiądz wystawił bloczek z napisem „zajęte” i zbliżył w jego stronę ucho. Diabeł nie czekając wsunął przez zakratowane okienko twarde jak druty włoski które zaczęły penetrować ucho, nos i oczy kapłana, a gdy dotarły do mózgu zaczęły ssać. Zrobił to bardzo szybko tak, że ten nie wiedział nawet co się dzieje. W momencie kiedy galaretowata substancja z jakiej zbudowany był mózg przepływając przez włosowate naczynia potwora dotarła do narządu odpowiedzialnego za odczytywanie wspomnień, stało się coś czego bestia się nie spodziewała. Poraziło ją jakby prądem o bardzo wysokim natężeniu. Odrzuciło tak, że mocno uderzył o ściankę konfesjonału. Szok był tak duży, że ciało potwora drżało jeszcze przez kilkanaście sekund. Dusza kapłana zamiast należeć do niego uniosła się w formie bardzo jasnej kuli i znikła poza sufitem konfesjonału.

Lecz wspomnienia zostały skradzione. Niektóre informacje okazały się tak samo dla potwora interesujące jak przerażające. Święty człowiek, który dobrowolnie pozwolił się umęczyć i ukrzyżować wzbudzał w Diable ogromny lęk. Potwór nie sądził, że kiedykolwiek będzie się tak bał.

Gdy ochłonął, opuścił konfesjonał i katedrę. Tego dnia nikogo już nie zabił, natomiast złożył wizytę w przykościelnej księgarni i kupił kilka książek. Wynająwszy pokój w hotelu godzinami czytał o proroku zwanym Jezusem Chrystusem. Narastała w nim złość, w momencie gdy ukończył czytać ostatnią książkę, cisnął nią o ścianę. Poczuł bowiem, że przez tego człowieka nie jest już panem życia i śmierci, że ludzie mają teraz nad nim przewagę.

Postanowił sobie, że dzisiaj, tu w tym miejscu urządzi masakrę, rzeźnie i że będzie to dopiero początek. Postanowił, że zabije papieża i utworzy sektę, o której już wcześniej myślał. Po chwili miał skrystalizowany plan, na tę wyjątkową noc. Poczekał aż nadejdzie odpowiednia pora, by wszyscy byli u siebie, wtedy wyszedł na korytarz i skierował się do recepcji.

– Muszę panu coś pokazać w moim pokoju. – powiedział do pracownika hotelu chcąc go zwabić.

– Co chce pani mi pokazać?

– Naprawdę sam musi pan to zobaczyć.

Hotelowy steward poszedł za nim i gdy znalazł się w wynajętym przez Diabła pokoju ten zamordował go, następnie przybrał jego postać i ubrał się w jego rzeczy. Następnie wyszedł na korytarz i zapukał do drzwi obok. Widział bowiem wcześniej jak autokarem, przyjechała wycieczka i zauważył, że siedem pokoi na tym piętrze jest wynajętych.

Otworzyła mu uśmiechnięta, atrakcyjna nastolatka. Również się uśmiechnął i powiedział:

– Przepraszam, muszę sprawdzić klimatyzację. Podobno jest zepsuta.

Dziewczyna wpuściła go nic nie podejrzewając. Po jego myśli było, że na tym pietrze mieściły się same „dwójki”. Bezproblemowo zabił obie lokatorki, żadna nie zdążyła nawet krzyknąć. Wyszedł i skierował się do następnego pokoju. Zabijał do momentu, aż uśmiercił wszystkich wycieczkowiczów, którzy zakwaterowali się na tym piętrze. Plan powiódł się idealnie. Przebrał się i opuścił hotel. Potem skierował się na lotnisko, w celu opuszczenia Francji, zdawał sobie sprawę, że niebezpiecznie będzie zostać w tym kraju.

Nie wiedział, że wycieczka, która zatrzymała się w pechowym dla jej uczestników hotelu, zorganizowana była dla osób cierpiących na schorzenia psychiczne.

Diabeł po wchłonięciu czternastu uszkodzonych mózgów, przez kilka godzin był jeszcze przy zdrowych zmysłach. Potem szara substancja weszła w reakcję z organizmem i połączyła się w jedność z jego mózgiem.

Znajdował się w samolocie lecącym do Chin, kiedy zaczął mieć chorobowe objawy. Nagle wstał z miejsca i krzyknął:

– Lądujcie! Prędko lądujcie! Terroryści chcą nas zestrzelić.

Następnie pobiegł w stronę kabiny pilotów krzycząc:

– Panie pilocie proszę lądować!

W jego zachowaniu i w oczach widać było szaleństwo, a chwilę później gdy stewardessy zaczęły go uspokajać zaczął pleść głupoty i wtedy nie było już żadnych wątpliwości, że jest chory.

Istotnie wylądowano, ale z innego powodu. Organizacja wytropiła bestię. Wiedzieli, że leci właśnie tym samolotem. Pasażerowie zastanawiali się dlaczego wylądowano. Część podejrzewając, że to z powodu chorego, zaczęła rościć pretensje. Chwilę później wszystko się wyjaśniło.

Maszynę otoczyli żołnierze z karabinami gotowymi do użycia. Podprowadzono schody i otwarto drzwi samolotu. Pierwsi wyszli dwaj stewardzi prowadząc demona w ludzkiej skórze.

– To on! – powiedział podniecony prowadzący śledztwo do dowódcy wojska.

Pospiesznie w obawie o bezpieczeństwo ludzi wpakowano Diabła, który już zaczął się przemieniać do specjalnej ciężarówki posiadającej tak wytrzymałe ściany, że nie miał szans się wydostać, potem skierowano się do tajnego laboratorium w Niemczech, gdzie w bezpieczny sposób uśmiercano takie istoty jak wampiry, wilkołaki i przeróżnej maści demony.

 

&&&

 

Kilkanaście godzin później

 

Ciężarówka dotarła do celu. Kierowca wjechał do wielkiej hali, gdzie zatrzymał się na niedużej platformie, następnie opuścił pojazd i oddalił się. Potem platforma ruszyła niczym winda do góry i ostatecznie samochód znalazł się w pokoju piętro wyżej o kształcie okręgu o średnicy czternastu metrów, którego ściany były z bardzo grubego i niezwykle wytrzymałego szkła.

Po drugiej stronie przeźroczystej ściany zgromadził się już mały tłum obserwatorów w większości naukowców, oczywiście nie zabrakło Marka i czterech głównych członków organizacji, która wytropiła potwora.

– Wypuście go – powiedział Mark.

Jeden z mężczyzn nacisnął przycisk na niewielkim pilocie który miał w dłoni. Zamek w drzwiach samochodu został odblokowany i te lekko się uchyliły. Przez chwilę nic się nie działo. W końcu drzwi bardzo mocno pchnięte otworzyły się na oścież i bestia wyskoczyła ze środka. Następnie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.

Zgromadzeni na zewnątrz mogli jej się dokładnie przyjrzeć. Swoją budową przypominała pająka. Różniła go jednak czarcia głowa z rogami i oczy, w których można było zauważyć bardzo wysoką inteligencję, lecz teraz również szaleństwo. Na czarnym brzuchu bestii znajdowały się tysiące szarych bąbelków, w których uwięzione były dusze zamordowanych w przeciągu tysięcy lat ludzi.

– Zagazujmy sukinsyna – powiedział głośno Mark.

Na tą komendę zaczęto wtłaczać do owalnego pokoju śmiertelny dla organizmów żywych gaz. Minęło kilka minut i było już wiadomo, że tak jak w przypadku niektórych potworów gaz nie robił demonowi żadnej krzywdy.

Zamiast tego bestia przywarła do szklanej ściany i przyglądała się ludziom z jakąś taką pewnością, że nic nie mogą jej zrobić.

– I co teraz? – ktoś spytał.

– Dekapitacja!

Mechaniczne ramiona znajdujące się w owalnym pomieszczeniu sterowane przez człowieka, unieruchomiły rzucającego się demona. Następnie wielkie szczypce uchwyciły jego głowę i oderwały ją od tułowia. Wszyscy myśleli, że to zakończy sprawę. Zdumieli się, bo stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Głowa potwora zamieniła się w chmarę much i malutkich pająków, które wzleciały i powędrowały w miejsce gdzie przed chwilą była i utworzyły ją na nowo.

Próbowano jeszcze zabić Diabła na różne sposoby, lecz okazało się, że był autentycznie nieśmiertelny.

– Wystarczy – w końcu powiedział zniecierpliwiony Mark – jedynym sposobem będzie wypieprzyć go w kosmos.

 

EPILOG

 

Trzy i pół miesiąca później, kiedy Rosjanie wysyłali swoją nową sondę na Marsa, do rakiety doczepiono skrzynię, w której uwięziony był Diabeł. Wszyscy byli zadowoleni. Nikt jednak nie myślał, że ten złodziej dusz i wspomnień tak naprawdę wygrał i wygrała istota, która go stworzyła. Tysiące istnień zamiast gdzieś w jakimś innym wymiarze znajdowała w białej skrzyni zrobionej z bardzo wytrzymałego stopu metali, która miała polecieć w kosmos.

Ale odwieczna walka tak naprawdę jeszcze się nie skończyła.

Rakieta odleciała daleko poza ziemską orbitę, skrzynię uwolniono i podryfowała w niezmierzoną przestrzeń uniwersum, a potwór zapadł w letarg.

Jednak dobra istota miała kiedyś wrócić i uwolnić to, co bezsprzecznie należało do niej.

 

Koniec

Komentarze

Hejka, będę pierwsza.

 

Mam wiele opinii na temat opowiadania, bo jest ono trochę nierówne, ale wypadkowa jest na pewno na plus.

Pierwsza część jest znakomita. Nieco bajkowe opowieści, dużo szczegółów (choć jak dla mnie mogłoby być jeszcze więcej), sprawiły że czytało mi się znakomicie.

 

Kiedy wprowadziłeś biednego i bogatego skrzywiłam się, bo myślałam, że będzie (jak to u Ciebie;) opowieść o biednym dobrym i bogatym i złym, ale mnie kompletnie oszukałeś. Jednak ta część jest słabsza, bo odkrycie i dobranie się do skarbu wygląda jak wykopanie marchewki z ogródka babci.

 

Jak dla mnie potwór nie musiał być diabłem, bo to determinuje pewne skojarzenia, ale tu znowu wyzwoliłeś się ze swoich szablonów i diabeł jest nie chrześcijański, tylko całkiem inny.

 

 

Podobała mi się inwencja w zabijaniu diabła, to mnie ubawiło.

Zakończenie fajne.

Miejscami są jakieś błędy, czasem bywa trochę moralizatorsko, ale “zrobiłeś mi poranek” tym opkiem.

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Moja droga Ambush !!!

 

Ależ ja się cieszę!!! Dzięki!!! Zaraz zawołam rodziców by zobaczyli twój komentarz :)))) Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! :)))

Jestem niepełnosprawny...

Tekst, który przedstawiasz, ma kilka ciekawych elementów, jednak jest też kilka aspektów, które można by poprawić.

 

Fabuła jest intrygująca, Ambush ma rację, że początek opowiadania jest dość mocny i jest świetnym zawiązaniem akcji. Odkrycie piramidy w Egipcie – choć trochę wydało mi się pod pewnymi względami naciągane – elementy archeologiczne, skarb w piramidzie, a także uciekający potwór dodają tekstuowi dynamiki – to nadal część tego dobrego początku. Potem jest już bardzo nierówno, ale to nie znaczy, że źle.

Interesujące jest ukazanie diabła, który obserwuje zmiany w świecie przez wiele epok. Opisuje to, co zauważa, podkreślając różnice między światem starożytnym a współczesnym.

Opowiadanie rozwija się w coraz bardziej nieprzewidywalny sposób, wprowadzając nowe elementy do fabuły, które trzymają czytelnika w napięciu. Zmiany wprowadzone w dalszym ciągu historii są zaskakujące i nadają opowieści nowe, interesujące oblicze.

Ciekawe jest też wyjaśnienie długowieczności przedstawiciela organizacji ścigającej potwory.

Mimo to, w pewnym momencie do tekstu zakrada się nuda – staje się on niestety mocno przewidywalny co prawda ratuje to trochę pojawienie się elementu podróży i odkrywania nowych miejsc, co stanowi kontrast wobec wcześniejszej atmosfery tajemnicy i niebezpieczeństwa, jednak to trochę za mało by tekst nadal utrzymywał dużą uwagę czytelnika. Dodanie motywu polowania na obcokrajowców w celu zdobywania wiedzy o różnych kulturach jest pomysłem ciekawym i jednocześnie przerażającym, ale w pewien sposób już zgranym – nie dostajemy niczego nowego…

Ale na szczęście autor wpada na pomysł, by diabła “zatruć” umysłami szaleńców. To ciekawy zwrot akcji, gdy główna umiejętność potwora staje się jego przekleństwem.

Podobnie jak Ambush – podobały mi się bezskuteczne próby zabicia Diabła – fajnie wyeksponowano tu niezwykłość i nieśmiertelność tej istoty.

Epilog przynosi nieoczekiwany zwrot, gdy postanawia się wysłać Diabła w kosmos na Marsie. Ta decyzja dodaje elementu symbolicznego triumfu, ale jednocześnie pozostawia pewne pytania i tajemnice. Pomysł umieszczenia potwora w skrzyni na pokładzie rakiety wprowadza nowy poziom zagrożenia i niepewności.

 

Tekst zawiera wiele usterek na poziomie językowym, przykładowo:

przeczekać znaczny okres czasu

okres czasu to lekkie masło maślane – co prawda jest parę znaczeń tego słowa (https://sjp.pwn.pl/slowniki/okres.html) ale wszystkie odnoszą się do czasu (nawet okres w sensie menstruacji).

 

Bar, którego śmieszna nazwa po przetłumaczeniu na polski brzmiała „Smaczny wielbłąd” był budynkiem dużych rozmiarów

Pozwól czytelnikowi zdecydować, czy nazwa jest śmieszna czy nie, nie podpowiadaj mu tego, także informacja, że nazwa została przetłumaczona na polski – jest zbędna – tekst jest po polsku, jesteśmy w Egipcie, nikt raczej nie nazywa egipskich barów po polsku.

 

ironicznie zniżając głos do szeptu powiedział

nie sądzę, by ironiczność była cechą zniżania głosu – a tak to brzmi, raczej powinieneś oddać, że ironiczny był sam szept

 

przy pomocy zaawansowanej, ale ogólnie dostępnej technologii zlokalizowano wejście.

prosi się o konkret – co to była za technologia

 

I tak dalej.

 

Podsumowując:

Tekst bardzo nierówny, posiadający dobre momenty, wymagający jednak jeszcze wiele pracy. Autor ma sporo dobrych pomysłów, jednak poziom wykonania jak dla mnie jest niewystarczający, by utwór ten postawić na bibliotecznej półce.

 

Pozdrawiam serdecznie.

entropia nigdy nie maleje

Witaj Jim !!!!

 

Kurcze ja jestem pewien podziwu jak wy potraficie świetnie komentować. :)

 

Przyznam szczerze, że zabolało mnie jak napisałeś o nudzie w moim opowiadaniu. :) Mogą być różne błędy i takie i siakie ale nuda to jest coś czego absolutnie nie chcę w moich tekstach. Dobrze, że napisałeś, że to z powodu przewidywalności tekstu. Bo będę na przyszłość wiedział.

 

Dziękuję serdecznie Jim, że mnie odwiedziłeś i zostawiłeś fajny komentarz.

 

Na shoutobxie jest jakaś ciekawa dyskusja zobaczę może będę mógł się w niej coś wypowiedzieć :)))

Pozdrawiam serdecznie!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć! Podobnie jak Ambush i Jim za najlepszy fragment opowiadania uważam początek. Miałeś ciekawy pomysł na zawiązanie akcji, motyw z uwolnieniem potwora/diabła ze skarbca może nie jest przesadnie oryginalny, ale wyszedł zgrabnie i interesująco. 

 

Niestety, im dalej w łaś tym czułem większe zagubienie. Rozumiem, że chciałeś pokazać, jak diabeł pojawiał się w kolejnych miejscach i epokach, ale od tego nadmiaru zakręciło mi się w głowie. Osobiscie lubię zabawę konwencją i łączenie gatunków (u mnie często wychodzą dziwne fuzje absurdu i horroru), ale w Twoim tekście trochę tego za dużo. Nie jestem pewien czy tekst nie pasowałby bardziej do Obłędni niż do Złodziei ;)

 

Językowo jest sporo do poprawy. Wybacz, że nie wskażę konkretnych fragmentów, ale piszę z komórki i kopiowanie jest dość upierdliwe.

 

Ogólnie uważam opowiadanie za ciekawe i z pomysłem, chociaż porwał mnie tylko początek. Powodzenia w konkursie! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej cezary_cezary !!!!

 

Dzięki!!! Wiesz nawet dobrze, że nie wskazałeś fragmentów do poprawy bo mi szczerze mówiąc nie chce się poprawiać, mam problem z edytorem. Trzeba od nowa wklejać a ja tego nie lubię bo się zawsze boję, że coś mi się spiepszy. :) Nawet regulatorzy była na mnie zła, że nic nie poprawiam i w końcu przestała czytać (a może czasem czyta tego nie wiem) i poprawiać moje błędy.

Bardzo się cieszę, że początek tak dobrze wyszedł :) Wszystkie uwagi krytyczne biorę do serca i mam nadzieję, że w przyszłości mi się uda lepiej napisać.

(Powiem ci w sekrecie, że ja się specjalnie nie przykładam by mieć w 100% zgodność z tematem jak piszę na konkurs wiem, że i tak nie wygram ale fajniej jak więcej osób czyta i daje komentarze :)))

Serdecznie pozdrawiam!!! :)

Jestem niepełnosprawny...

To już któryś twój tekst, który czytam, i nadal wydaje mi się, że masz fajne, dziwne i przerażające pomysły, ale wykonanie trochę je tłamsi. Zwłaszcza sztywnawe dialogi.

Plusy: prolog w starożytności – prawie jak ,,Mumia”, jeden z moich ulubionych filmów ;) – motyw dobrego i złego boga, no i sam potwór. Minusy – papierowe postacie* i drętwe, infodumpowe opisy. Osobiście nie lubię, kiedy ktoś zostaje wprowadzony tak: ,,Pan X, lat tyle i tyle, przystojny brunet o długich, kręconych zębach coś tam coś tam”. Wczuwkę, za przeproszeniem, trafia szlag, bo od razu widać, że historię relacjonuje jakiś wszechwiedzący ,,opowiadacz” z zewnątrz.

W staroegipskim fragmencie niestety jest dużo błędów merytorycznych (Egipcjanie nie modlili się za zmarłych, nie jestem też pewien, czy wobec faraona – żywego bóstwa na ziemi – użyto by wprost słowa ,,umarł”; poza tym w okresie dynastycznym prawie na pewno zrezygnowano już z ofiar z ludzi), a w pierwszym akapicie czytelnika witają stopnie Celsjusza. Termometr wynaleziono w XVII w., wcześniej nikt nie słyszał nic o żadnych stopniach!

Nie wiem, czy tekst spełnia założenia konkursu, ale o to niech już się martwi jury.

*Pozwól, że udzielę ci tej samej rady, której udzielił mi mój tata, kiedy zaczynałem pisać – nie nazywaj bohaterów wyłącznie imieniem (zwłaszcza takim pospolitym). Dodaj nazwisko, tytuł, przydomek, tak zwykle jest łatwiej ich zapamiętać.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cześć, Dawid!

 

Jak zwykle masa zakręconych pomysłów ;)

Dość epicką historię chciałeś nam tutaj sprzedać, bo mamy rozstrzał 4 tysięcy lat. Troszkę niestety ucierpiał na tym związek czytelnika z bohaterami. Trochę o ich wprowadzeniu napisał Ci już SNDWLKR – zgadzam się z nim.

Podróż Diabła przez świat troszkę mnie znużyła – po prostu mordował, a Ty wyliczałeś kogo i gdzie. Do tego rola Marka i pozostałych łowców była bardzo ograniczona. Na dobre wyszłoby, gdybyś zamiast opisów tego co zrobił i co odwiedził Diabeł, skupił się na pościgu i zabawie w kotka i myszkę.

No i przyszedłem po złodziejskie opowiadanie, a Diabeł co prawda kradł, ale nie zrobił jednego wielkiego skoku.

Kac Vegas miało premierę w 2009 roku, a Twoja akcja dzieje się w 2001r. – Diabeł nie mógł obejrzeć tego filmu.

Chciałbym kiedyś przeczytać od Ciebie opowiadanie, które ma tak samo niesamowite pomysły, ale jest w znacznie mniejszej skali i kręci się wokół konkretnego bohatera. O ile dobrze pamiętam, taki był Twój tekst “Zaginiony w lesie”. Sam widzisz, że dostało się do biblioteki.

 

Pozdrowienia i powodzenia w dalszym pisaniu!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

SNDWLKR

 

Fajnie, że uważasz, że początek mi się udał. Na 100% też pisząc myślałem o filmie “Mumia” :) My tutaj mając takie hobby musimy uważam: czytać, oglądać, rozglądać się po świecie, analizować, przyswajać. wszelaką wiedzę. :)

To, że ty (i inni) uważasz, że moje pomysły są dobre niezwykle mnie cieszy bo wszystko inne mogę przecież wypracować, nauczyć się. Gorzej chyba jakby było na odwrót :)

 

Wielkie dzięki za przeczytanie. Pozdrawiam!!!

 

Krokus

 

Dzięki.

Ważne, że zwróciłeś uwagę na nudę bo nie jesteś pierwszy którą to zauważył. Następnym razem będę miało to na uwadze.

Chciałem napisać bardziej na temat ale jakoś tak w trakcie zszedłem z kursu :)

Z tymi “niesamowitymi pomysłami” to nie zapeszajmy :) Ale ja mam zamiar pisać i pisać więc na pewno coś spróbuje wymyślić jeszcze.

 

Pozdrawiam!!!

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Również uważam początek (mimo kilku błędów jak np: składanie ofiar z ludzi w czasach faraonów) za najbardziej interesujący. Podróż diabła przez świat ludzi była momentami trochę nużąca. Zakończenie za to na plus. 

Ogółem nie czytało się źle. Nudnawy środek opowieści i trochę błędów to największe minusy. 

Pozdrawiam!

Cześć Storm !!!

 

Fajnie, że wpadłeś :))) Może następnym razem mi się UDA :)))))

Jestem niepełnosprawny...

Khaire!

 

Gratuluję opowiadania i uważam, że powinieneś być z niego dumny. Nie to, że tekst nie ma wad*, ale konsekwentnie przedstawiłeś w nim swój bardzo oryginalny (!) i ciekawy pomysł. Zaskakujące niekiedy obrazy z twojej wyobraźni trafiły bez większych przeszkód do mojej i zostawiły w niej dobre wrażenie.

Tak sobie myślę, że kreatywności ci nie zabraknie, tylko popracuj nad formą, językiem i stylem. 

 

*Większość dostałeś już w konkretach powyżej, ode mnie taki tip, żebyś w miarę możliwości unikał ogólników. Kilka przykładów poniżej:

 

Niedługo potem kilkunastu specjalistów rozpoczęło zabieg mumifikacji. Skomplikowany i czasochłonny. Usunięto organy wewnętrzne, wysmarowano ciało różnymi olejkami, by na końcu dokładnie owinąć je kilkoma warstwami bandażu. Trwało to wiele godzin.

Bar, którego śmieszna nazwa po przetłumaczeniu na polski brzmiała „Smaczny wielbłąd” był budynkiem dużych rozmiarów.

Udało mu się poznać Konrada, faceta, który miał łeb na karku i posiadał wiedzę jak wszystko załatwić, by było zgodne z prawem i nie wzbudzało podejrzeń.

Prace trwały dwa i pół tygodnia, wreszcie usunięto część piasku nagromadzonego przez setki lat wokoło piramidy i przy pomocy zaawansowanej, ale ogólnie dostępnej technologii zlokalizowano wejście.

 

Jeśli nie czujesz się pewnie, pisząc o czymś – nie wiesz, jak coś działa, jak wygląda, albo jak zachowują się ludzie w danych sytuacjach – rozwiązania są dwa:

1. Research (polecam) – czytasz wszystko, co jesteś w stanie znaleźć na ten temat, albo z czym ci się to kojarzy. Czasami to mozolna praca, a czasami czysta przyjemność, zależy od podejścia i doboru źródeł. Nie ma tak, że jak się czegoś nie wie, to już kaplica. Można i trzeba się dowiadywać.

2. Taktyczny odwrót (też polecam wink) – zastanów się, czy szczegóły są naprawdę istotne. Być może nie. Są elementy kluczowe dla fabuły, dopełniające twoich bohaterów, pozwalające rozwiązać jakiś problem, czy popchnąć wątek do przodu (wtedy patrz: punkt 1). Są też takie, bez których świat i Czytelnik się spokojnie obejdzie – o takich po prostu nie pisz.

 

Dzięki za tę przygodę, nieźle się przy niej bawiłem yes

D_D

Twój głos jest miodem... dla uszu

Cześć Duago_Derisme !!!

 

Jakże cieszy mnie twój komentarz mojego tekstu. Od razu zawołałem mamę by jej przeczytać :))) W mojej sytuacji takie coś cieszy do granic, bo postawiłem wszystko na jedną szalę; chcę w przyszłości wydać jakiś zbiór opowiadań. Tak, żeby był dostępny w księgarniach. Robię wszystko od już kilku lat by to osiągnąć. Zaczynałem naprawdę od zera. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że ja uwielbiam pisać. Tak więc bardzo ci dziękuję twój komentarz na pewno da mi wiatr w skrzydła!

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

Jestem niepełnosprawny...

 

Hej, Dawidzie, no to zaczynasz przygodę z Twoim tekstem. ;)

 

 

Medycy robili wszystko co mogli by go uleczyć.

Medycy robili wszystko co mogli, by go uleczyć.

 

odczuwał wielkie osłabienie tak,

Może lepiej: odczuwał tak wielkie osłabienie,

 

się trudzić by mieć je otwarte

I tu też przecinek przed „by”.

 

– Przykro mi faraon zmarł.

– Przykro mi, faraon zmarł.

 

nie oddychającego

łącznie

 

Zaczynasz Egiptem, podoba mi się, większość fantasy to jednak elfy i orki, więc tu na plus ten początek.

 

Gdy skończył położył się

Gdy skończył, położył się

 

Poza tym – o, jaki ciekawy stwór pożerający kapłanów i układający się do snu w piramidzie. Tylko jak się wydostanie? Trochę brakuje tego elementu.

 

Nieśmiertelna dobra istota nieustannie, z prędkością kilkakrotnie większą niż światło przemierzała kosmos (…) przy pomocy słów…

Polecam podzielić ten długi akapit na mniejsze bloki tekstu. ;)

 

Wyjaśniłeś wszystko z bestią, trochę szkoda, że nie dowiadujemy się tego bezpośrednio z tekstu, odkrywając to krok po kroku.

 

jubilerską firmę zajmował

jubilerską firmę, zajmował

 

ją palcami – wyłożono ją złotymi płytkami!

ją palcami. – Wyłożono ją złotymi płytkami!

 

Hm, trochę gorzej wypada informacja o tym, że diabeł chciał przeczekać w piramidzie i wyszedł dopiero wtedy, jak odkopali tę piramidę.

 

z tysięcy których

Przecinek

 

w którą teraz szedł była tylko

w którą teraz szedł, była tylko

 

którym była Giza zamordował

którym była Giza, zamordował

 

Gdy Diabeł wsiadł i ruszyli kierowca zagaił:

Gdy Diabeł wsiadł i ruszyli, kierowca zagaił:

 

zniesione”.

Bez kropki

 

Ten diabeł trochę za bardzo ludzki, jak nastolatek w ciele diabła z przeszłości. Nie wiem, czy to był celowy zabieg, czy nie.

 

eksponaty z którymi

eksponaty, z którymi

 

Organizacja, o której wspominasz, kojarzy mi się z „Supernatural”, może znasz serial? :D Łowcy potworów. :D

 

Fajny pomysł z tym genem dzięki spożywaniu korzenia.

 

ale ja w to nie wierze

wierzę

 

Potem gdy każdy wiedział

Potem, gdy każdy wiedział

 

stworzyli ludzie zabijał.

stworzyli ludzie, zabijał.

 

ukończył czytać ostatnią książkę cisnął nią o ścianę.

ukończył czytać ostatnią książkę, cisnął nią o ścianę.

 

utworzy sektę o której

utworzy sektę, o której

 

Jeszcze nie spotkałam się z Diabłem, który jest jak takie dziecko we mgle i nie zna nawet Jezusa. Ale w sumie tak, jak na początku było to dla mnie średnie, tak stopniowo coraz bardziej przekonuję się do tego pomysłu i w sumie to takie inne, świeże spojrzenie. W końcu nie mamy diabła chrześcijańskiego, ale innego, więc to też fajne.

 

Zabijał do momentu, aż uśmiercił wszystkich wycieczkowiczów, którzy zakwaterowali się na tym piętrze.

Jaka makabra. Ciekawy pomysł na horror.

 

hotelu zorganizowana była

hotelu, zorganizowana była

 

 dla osób cierpiących na schorzenia psychiczne.

Oo, zaskakujesz, fajnie. :D

 

niedużej platformie następnie

niedużej platformie, następnie

 

inteligencję lecz

inteligencję, lecz

 

istota która go stworzyła

istota, która go stworzyła

 

Tysiące istnień zamiast gdzieś w jakimś innym wymiarze znajdowała w białej skrzyni zrobionej z bardzo wytrzymałego stopu metali, która miała polecieć w kosmos.

Tysiące istnień, zamiast gdzieś w jakimś innym wymiarze, znajdowała w białej skrzyni zrobionej z bardzo wytrzymałego stopu metali, która miała polecieć w kosmos.

 

uniwersum a potwór

uniwersum, a potwór

 

wrócić i uwolnić to co

wrócić i uwolnić to, co

 

Dawidzie, nie poprawiłam wszystkich błędów, bo było ich sporo, ale jeszcze pewnie nadejdą osoby, które będą wypisywać inne. ;)

 

Ale wiedz, że mimo tych błędów, nie czytało mi się źle. Historia, mimo że opisana dość prostym językiem, miała ciekawe motywy i momenty, więc myślę, że jest okej, zwłaszcza że pamiętam, że kiedyś czytałam inne Twoje opowiadanie i wydawało mi się dziecinne, widać postęp. Na pewno można by tu jeszcze mocniej poprowadzić historię diabła, bo dość mało o nim wiemy, ale to na przyszłe teksty. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Hej Ananke !!!

 

Miło mi, że taka fajna, młoda dziewczyna zawitała w moje skromne progi :)

 

Poprawiłem wszystko. Może już wbiję sobie to do mojej (czerwonej teraz) głowy, gdzie dawać przecinki. :D

Bardzo się cieszę. Ja już piszę kolejne opowiadanie i postaram się dawać przecinki. Przecież to jest łatwe, tylko ja mam jakąś niepełnosprawność. Chyba idzie tu o pamięć wzrokową. Jak gram w szachy to też wystarczy, że ktoś zdejmie z szachownicy figurę, ja nie pamiętam, gdzie ona stała… Nie przeszkadza mi to specjalne w grze, ale ukazuje świetnie moją wadę. W podstawówce byłem zawsze najgorszy w dyktandach… Bardzo mi miło, że wpadłaś :D Pozdrawiam serdecznie!!!

Mówię ci jak ja codziennie pracuje!!! Nikt mi nie może teraz powiedzieć, że rencista to zbija bąki i nic nie robi. Ja codziennie ponad godzinę uczę się angielskiego, masakrycznie dużo czytam po kilka razy dziennie, no i piszę!!! A do tego dużo czasu spędzam na modlitwie. W konsolę to prawie już w ogóle nie gram, bo mam takie nerwice, że to jest strata czasu.

Wiesz ja tyle czasu marzyłem by móc przekuwać każdy dobry pomysł na opowiadanie. Tylko, że wcześniej nie miałem wiedzy i umiejętności jak pisać. Teraz już dostałem tu tyle rad przez te kilka lat jak tu jestem, że nareszcie liczy się u mnie pomysł bo reszta nie jest beznadziejna.

Czasami mi jest ciężko, ale wiesz wszystko przeminie i zostanie tylko miłość. Wszyscy spotkamy się w niebie.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Jestem niepełnosprawny...

O, widzisz, Dawidzie, myślałam, że jesteś ode mnie młodszy. :D

 

Może już wbiję sobie to do mojej (czerwonej teraz) głowy, gdzie dawać przecinki. :D

Aj, tam, z przecinkami to zawsze tak jest, że się zdarza źle postawić, norma, najważniejsze poprawić. :)

 

Przecież to jest łatwe, tylko ja mam jakąś niepełnosprawność.

To wcale łatwe nie jest. Też mam z tym problem. :)

 

Super, że codziennie pracujesz i piszesz, zazdroszczę. Mi przy intensywnym dniu zostają tylko noce, o ile nie jestem wykończona i nie zasypiam, ale był taki okres w moim życiu, że pisałam niemal bez przerwy, więc życzę Ci, żeby u Ciebie trwał jak najdłużej. :)

 

Tutaj można naprawdę dobrze dopracować swój warsztat i tak, to magiczne miejsce, idealne do nauki. :) Ja nawet nie myślałam, że tu zostanę, bo przyszłam w innym celu, a jednak jestem i też czasami coś wrzucam. :)

 

Pozdrawiam cieplutko :)

Różne pomysły, spodobało mi się zainfekowanie demona chorymi mózgami.

Błędy też widziałam. Na początku te stopnie Celsjusza, których nikt w starożytności nie mógł znać. Potem pewna nieporadność diabła – nie bardzo rozumiem, po co poszedł do kina. Przecież nie po wiedzę, interesowała go taka rozrywka? No i czemu aż tyle zabijał? Po poznaniu zawartości mózgów kilku ludzi musiał wiedzieć, że policja zajmuje się każdym przypadkiem morderstwa, i że w ten sposób zostawia za sobą wyraźną ścieżkę.

On sam urodził się w roku trzysta czternastym, jako pierwszy syn władcy indiańskiego plemienia żyjącego w Australii między pierwszym a ósmym wiekiem,

Indianie nie żyli w Australii. I nie jestem pewna, czy Aborygeni budowali jakieś twierdze.

Babska logika rządzi!

Hej Finkla !!!

 

Fajnie, że do mnie zajrzałaś :)

 

Widzę, że jest dużo błędów, może w przyszłym opkach uda mi się ich popełniać mniej. Odmawiam Nowennę Pompejańską, a moją intencją jest bym miał genialną inteligencję, wierzę, że zostanę wysłuchany i wtedy tych błędów już powinienem nie popełniać.

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

 

PS.

Ale fajowo, że są te konkursy, ja już mam gotowy tekst na konkurs świąteczny i niedługo go zamieszczę!!! :-)

Jestem niepełnosprawny...

Błędów i językowych, i merytorycznych trochę jest, jak już wyżej wspomniano, nie będę się powtarzać. Dużo ciekawych pomysłów, parę razy zaskoczyło. Ale, czego mi najbardziej brakowało – adekwatnych stylizacji w określonych fragmentach. Zwłaszcza w części opisującej wydarzenia ze starożytności, ale też np. w momencie kiedy Twój Diabeł się przebudził, ale jeszcze nic nie wiedział o obecnych czasach – jeśli mamy opis z jego perspektywy, to parę rzeczy zgrzyta. Ostatecznie źle nie wyszło, ale wiele pozostało do poprawy. Pozdrawiam i powodzenia :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Cześć NaNa !!!

 

Z błędami to mam wielki kłopot. No nie potrafię zapamiętać wyrazów nawet z prostą wydawałoby się trudnością ortograficzną. Tak samo jak gram w szachy, inni chcą poanalizować jakąś sytuację a ja nie potrafię ułożyć figur tak jak stały wcześniej nawet przed paroma ruchami.

 

Dzięki za przeczytanie i dobry komentarz!!! Zazdroszczę, Ci że mieszkasz w Krakowie. Chciałbym tam mieszkać, może kiedyś się przeprowadzę da Bóg. Kurcze codziennie chodziłbym na rynek. Magiczny tak jak to śpiewa Myslowitz.

 

Serdecznie pozdrawiam :)))

 

Kurcze jak ja bym chciał mieć 26 lat :) 

Jestem niepełnosprawny...

Całkiem przyjemnie się czytało. Język bardzo prosty, wręcz „surowy”, ale dla mnie to nie dyskwalifikuje tekstu. Największe plusy już znasz, bardzo trafnie ocenili je poprzednicy: intrygujący wstęp, fajny pomysł z zarażeniem i dość sporo się dzieje (niektóre pomysły zaskakują). Nieźle wyszedł też fragment ze spowiedzią.

To, co nie do końca przypadło mi do gustu, to kompozycja. Poświęcasz odpowiednio dużo miejsca na wstęp, później dość szczegółowo opisujesz odczucia diabła i wymieniasz kolejno zabijane osoby, ale zakończenie przychodzi dość szybko, złapanie diabła w zasadzie nie wydaje się trudnym zadaniem. Według mnie wyszłoby ciekawiej, gdybyś więcej miejsca poświęcił Markowi i tajemniczej organizacji (obecnie jej opis wychodzi raczej sztampowo), a scena złapania przeciwnika mogłaby być bardziej złożona i pomysłowa.

Podsumowując, mimo że językowo nie jest wybitnie, a kompozycja lekko kuleje, zamieściłeś w opowiadaniu całkiem sporo ciekawych pomysłów, dzięki czemu się nie nudziłem, a tekst czytało się bardzo szybko.

Z jakiegoś powodu, czytając Twoją historię, ma się wrażenie, że jej pisanie sprawiło autorowi sporo frajdy ;)

 

PS. Nie będę wypisywał błędów, ale na szybko podzielę się jedną radą: unikaj tak długich bloków tekstu, jak ten rozpoczynający się od „Nieśmiertelna dobra istota nieustannie…”. Łatwiej czyta się treść odpowiednio rozbitą na akapity.

Cześć Perrux !!!!!!

 

Super, cieszy mnie ta opinia bardzo. I to szczera prawda, że uwielbiam pisać. Dzięki za rady!!!! Ty chyba jesteś profesjonalistą, bo tam coś wspominałeś, że publikujesz? Jak od takiego kogoś mam pochwały to jestem dumny. Pozdrawiam!!! Do następnego razu :))))

Jestem niepełnosprawny...

Nie, Dawidzie, nie jestem profesjonalistą, ale zdarzyło mi się publikować w internetowych magazynach i antologiach ;) Co nie zmienia faktu, że tutaj na forum znajdziesz niejednego autora, który ma w dorobku wydane powieści lub publikacje w znanych antologiach, czy chociażby w Nowej Fantastyce.

I pewnie zdażyło się takim osobom komentować Twoje teksty, nawet jeśli nie jesteś tego świadomy :)

Cześć, Dawidzie!

 

Cóż, traktuję opowiadanie jako kolejne z serii ostrzeżenie, by nie otwierać czegoś, co jest zapieczętowane od tysięcy lat ;). Motyw wypuszczenia zła, przybierającego człowieczą postać jest jednym z częstszych, zatem nie chcę wypowiadać się na temat jego oryginalności. Ciekawe natomiast, że diabeł jest ograniczony swoją „ludzkością” – nie jest wszechwiedzący. Lecz uczy się nowych umiejętności w typowy diabelski sposób.

 

Poniekąd rozbawił mnie fakt, że diabeł płaci za swoje nabytki (książki, plecak, bilety) uczciwie, pieniędzmi. Dobrze kontrastuje to z morderczymi skłonnościami demona. Taki balans jest dobry, tak trzymać.

Dość krwawy sposób poznawania i zwalczania „mitów”. Czy morał jest taki, że to człowiek jest tak naprawdę tym krwiożerczym diabłem?

 

Analizując złodziejski motyw opowiadania – kradzież pamięci i wiedzy, ograniczonej poprzez ludzki mózg, a jednocześnie zawierającej istotę człowieczeństwa właśnie, jest bardzo ciekawy.

 

Offtopowo: Jeśli lubisz horrory i konsole, być może zainteresuje Cię gra z serii The Dark Pictures Anthology  „House of Ashes”, gdzie pojawia się podobny motyw istoty przebywającej w zapieczętowanym grobowcu.

Pozdrawiam!

Witaj Żongler

 

Bardzo jestem, wdzięczny za przeczytanie i komentarz. To, że jest pozytywny napełnia moje serce radością. 

Rzeczywiście motyw, który przede mną ktoś wymyślił z istotą nieśmiertelną zamkniętą na wieki jest świetny. I tutaj przypomina mi się Anna Rice. A jak przypomina mi się Anna Rice to przypominają mi się wszystkie książki o wampirach które przeczytałem. 

Chciałbym znać osobiście człowieka który wymyślił motyw wampirów – istot nieśmiertelnych i tu nawet nie trzeba dalej nic tłumaczyć bo nawet małe dziecko potrafi scharakteryzować wampira.

 

Ogólnie nie lubię się bać, omijam szerokim łukiem wszystkie satanistyczne teledyski i gry na konsoli gdzie można się bać. W ogóle nie wiem jak można to lubić nie będąc masochistą. 

Chociaż sam nie jestem masochistą i nie wiem jak to do końca działa.

 

Serdecznie pozdrawiam i dziękuję

:)

 

 

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Będzie brutalnie, ale nie przejmuj się, bo jestem wybrednym i wrednym czytelnikiem ;). Widzę po komentarzach, że jesteś bardzo sympatycznym człekiem, ale stety/niestety uważam, że szczera opinia ważniejsza jest od głaskania po główce.

 

WARSZTAT 0,5

 

Już w pierwszych zdaniach zaczynają się problemy, i to na tyle poważne, że z marszu nastawiam się negatywnie. Czuję się trochę, jakbym wpadł w gości do znajomka i zobaczył, że ma dziurawe skarpety, a w powietrzu czuję zapach nieświeżej ryby. Co z tego, że świetnie opowiada dowcipy, i że lubię gnoja, to jednak na start czuję się niekomfortowo, a do tego jeszcze strasznie mnie do dekoncentruje i odbiera przyjemność z wizyty. Sprawdź odmianę liczebników ułamkowych, wydaje mi się, że tam powinno być "2,5 tysiącA lat temu" oraz przyjrzyj się przecinkom w całym tekście.

Trochę niezgrabnie konstruujesz zdania. Niby są poprawne, ale zawarte w nich słowa zdają się zagubione lub pomieszane. Gro zdań wygląda, jak pierwsza myśl – szkic wypluty spod palca, a potem ewentualnie na prędce zredagowany, o ile nie porzucony. Używasz prostych słów i prostych konstrukcji, co nie sprzyja czytelnikowi, który chciałby choć trochę się wciągnąć w opko.

 

NARRACJA 1

 

Nie gubię się, opowieść ma swoje tempo, nigdzie nie czuję się zagubiony, wszystko jest zrozumiałe, ale trudno, żeby było inaczej, gdyż opko przedstawia bardzo prostą historię (to żadna wada, żeby nie było). Niestety przypomina nieco suchą relację i nieustannie towarzyszy mi wrażenie, że nic nie łączy zdania poprzedniego z następnym. Przypomina puzzle, gdzie bardzo wyraźnie widzę łączenia, a to drochę przeszkadza w oglądaniu ładnego obrazka jako całości. Narracja jest relacyjna – przypomina serię wyłożonych faktów, szkic narracji, gdzie, zamiast opisów i budowania historii, znajdujemy wskazówki dla samego autora, który miał sobie to kiedyś rozwinąć, ale ostatecznie tego nie zrobił. Jest sucho i sterylnie.

 

FABUŁA 0

 

Jest, i to fantastyczna, ale nie ma w niej nic interesującego. Diabeł, co wstał po 4 tysiącach lat poznaje nowy świat. Tu warto zaznaczyć, że to nie wina fabuły per se. Po prostu cała szata – dialogi, narracja, warszat itp – sprawia, że król jest nagi.

 

DIALOGI 0

 

Niewiele różnią się od opisów. Nie ma w nich emocji, nie ma charakteru, nie uzupełniają bohaterów występujących w opku. Nawet diabeł nie jest interesujący i wydaje się strasznie powierzchowny. Postacie mówią jak roboty i przez to dialogi nie odróżniają ich od siebie.

 

POSTACI 0

 

to imiona, kóre mają kwestie dialogowe. Ich cechy charakteru można policzyć na palcach jednej ręki, która miała jeszcze wypadek w tartaku. Diabeł, nasz niejako główny bohater, łazi, podoba mu się nowy świat, wszystko ładnie i pięknie, ale jedyne, co można o nim powiedzieć, to to, że jest diabłem i se morduje.

 

KLIMAT 0,5

 

Nie wiem, jakim cudem, ale jest coś niepokojącego w twoim opowiadaniu. Opko ma pewną namiastkę klimatu. Przypomina trochę bardzo straszną bajkę opowiadaną na dobranoc albo historyjkę szeptaną dzieciom przy ognisku w ciemnym lesie. Im dalej jednak w opko, tym gorzej, bo zamiast klimatu robi się nieco śmiesznie, a nie wiem, czy taki chciałeś osiągnąć efekt.

 

Podsumowanie.

 

Opko jest "meh" do bólu. Jedynym jego plusem jest to, że przeczytałem go, ot tak, po prostu, bez większych zgrzytów czy narzekań. Wleciało jednym uchem, wyleciało drugim. Jednocześnie takie zdania jak "Gdy jego ojciec został zabity przez skrzydlatego wilkołaka, który dostał się do twierdzy przez okno" bardziej mnie bawią – i to nie w ten pozytywny sposób.

 

Jeszcze jedna sprawa – gdzie w tym opku masz motyw kradzieży? Masz na myśli tę krótką scenkę, gdzie archeolog uwalnia diabła? Czy może chodzi o kradzież wspomnień/pieniędzy? Bo na moje słabo u ciebie z tym motywem ;P.

 

0-3 WARSZTAT | 0-3 NARRACJA | 0-3 FABUŁA | 0-3 DIALOGI | 0-3 POSTACI | 0-3 KLIMAT

Folan

 

To ja na początek dziękuję za wysiłek, że przeczytałeś opko i poświęciłeś czas na pomoc. Bo ja uważam to po prostu za pomoc :) i to dużą. Jest tak, że każde poprzednie moje opowiadanie uważam za dużo gorsze. I jest to też fakt. Jak ktoś chce polemizować to wystarczy sięgnąć po jakieś moje stare opowiadanie. Szkoda, że nie zdecydowałeś się na moje najnowsze opko. Bo tu niestety to jest już trochę nieaktualne. Rozumiesz o co chodzi? Jeśli chodzi o motyw kradzieży to muszę niestety przyznać, że dla mnie konkursy są tylko pretekstem by napisać jakieś opowiadanie, żeby mieć więcej komentarzy itp. Można to nazwać kreatywnością :) Ja bym tak jednak tego nie nazywał.

Jest dobrze, wiesz ja teraz piszę z dużo większą łatwością niż kiedyś. To mnie mega cieszy, bo mogę opisać każdy mój pomysł :) A tych mam bardzo dużo nawet mam większą wyobraźnię niż Stephen King :))))

Sorki, że nie odnoszę się do tego co mi wypisałeś ale po prostu masz rację, cóż mogę więcej napisać? Nie miej wątpliwości wszystko starannie przeczytałem pewnie więcej niż raz.

 

Pozdrawiam serdecznie. Do następnego razu :)

Jestem niepełnosprawny...

Dawidiq150

 

Bardzo się cieszę, że przyjąłeś moje uwagi tak dzielnie. Wyobraźnię masz, to muszę ci oddać, i bardzo ważne, że widzisz postępy we własnych pracach. Dla mnie konkursy to też pretekst, więc mamy coś wspólnego ;D.

Do następnego!

 

0-3 WARSZTAT | 0-3 NARRACJA | 0-3 FABUŁA | 0-3 DIALOGI | 0-3 POSTACI | 0-3 KLIMAT

Przeczytałem. Powodzenia. :)

Nowa Fantastyka