- Opowiadanie: Toro301002 - Las

Las

Poprawiona wersja ,,Niebezpieczeństwo wewnątrz lasu.’’

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Las

Kordian czekał na wiadomość, która dotyczyła pracy. Otrzymał ją w południe od przyjaciela. Bastiana. Wiedział, że robota będzie niebezpieczna, ale potrzebował pieniędzy.

Po chwili zaczął czytać na głos zasady z wiadomości.

– Jeden; jeśli usłyszysz pukanie do drzwi po wybiciu północy, nie otwieraj ich.

– Dwa; jeśli wyjdziesz wieczorem, to tylko z psem.

– Trzy; Jeśli ojciec zacznie krzyczeć w nocy, przeczytaj mu fragment losowo wybranej książki. To go uspokoi.

– Cztery; Jeśli usłyszysz wołanie o pomoc, nie wychodź z domu!

– Pięć; Jeśli wyjdziecie i zobaczycie wysoką postać w lesie, zawróćcie!

Przeczytał zasady kilka razy. Bastian nie miał żony. Jego ojciec miał poważne problemy ze zdrowiem. Mieszkali w niewielkiej wsi. Przyjaciel Kordiana wiedział od małego, że las który otacza jego małą miejscowość, jest niebezpieczny. Bastian musiał jeździć do pracy. Zdarzało się, że wyjeżdżał na więcej niż kilka dni.

II

Wjechał na szosę. Była siódma rano i czuł się zmęczony.

W pewnym momencie zauważył zaśnieżoną tabliczkę z nazwą miejscowości. Wysiadł z samochodu przy jednym z domów. Zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła mu starsza osoba, będąca ojcem Bastiana.

– Dzień dobry – przywitał się Kordian.

Przestąpił próg. Staruszek zamknął drzwi.

Ojciec Bastiana gestem ręki wskazał na fotel. Kordian zajął miejsce. Starszy mężczyzna usiadł na kanapie.

Z górnego pietra zszedł Bastian. Tuż obok niego pies merdał ogonem. Kordian wstał i przywitali się, podając sobie dłoń.

– Dobrze cię widzieć – Bastian miał w jednej dłoni torbę. – Wybacz, ale muszę już lecieć. Wolę być nieco przed czasem.

– Rozumiem. To trzymaj się. – Widział jak Bastian wychodzi z domu, zamykając za sobą drzwi.

Po jego wyjściu pies zaskomlał. Chodził koło drzwi i szczekał. Po jakimś czasie położył się obok kominka.

– Pójdę się przespać – powiedział ojciec Bastiana.

Kordian w tym czasie siedział i oglądał jeden z seriali.

 Po godzinie dwunastej wyszedł z psem.

 Kiedy zaczęło się ściemniać zasłonił żaluzje i zamknął drzwi.

Usłyszał krzyk, dochodzący z górnego piętra. Pies zaczął szczekać. Kordian wbiegł na górę i podszedł do ojca Bastiana.

W głowie Kordiana zapaliła się lampka. Zdjął z regału losową powieść i zaczął czytać ją na głos. Minęło kilka minut i schorowany człowiek zasnął.

Westchnął, siadając na kanapie. Nie będąc pewien czy zamknął drzwi, ruszył w ich kierunku. Po upewnieniu się siadł przed kominkiem. Powoli zapadał w sen spoglądając w płomienie, słysząc trzaskające drewno i tykanie zegara.

Kordian został wyrwany ze snu. Ktoś pukał do drzwi. Kordianowi przebiegły ciarki po plecach. Pies szczekał, nie podchodząc do drzwi. Z każdą chwilą pukanie nasilało się.

Czuł się sparaliżowany. Księżyc był w pełni, rzucając na ziemie cienie drzew. Gdy pukanie ucichło, słyszał bicie serca i przyspieszony oddech. Czuł spływające z czoła krople potu.

Było mu zimno. Drżał na całym ciele.

Słyszał jak istota kroczy wokół domu.

Nagle rozległy się krzyki i wołanie o pomoc.

Coś kusiło go, aby wyjrzeć przez okno. Wstał i podszedł. W jednej chwili jego dłoń chwyciła za sznurek. Był gotowy odsłonić okno. Jednak część jego bała się tego, co może zobaczyć.

Odpuścił sobie.

 Tej nocy siedział, wznawiając oglądanie serialu.

 Pies został wyrwany ze snu, przez dźwięk dobiegający z zewnątrz. Kordian poczuł ciarki. W pomieszczeniu zapanował chłód. Pies, trząsł się, pomimo grubej i gęstej sierści

Coś uderzyło w okna na parterze. Lampka świecąca pomarańczowym blaskiem zgasła. Coś pałętało się po podwórku. Dźwięk jaki z siebie wydawała istota przypominał zawodzenie ludzi, którzy cierpią.

– Ratuj nas! – zawołało głosem należącym do mężczyzn i kobiet oraz małych dzieci. – Ratuj!

Kordian zasłonił dłońmi uszy. Przerażało go to, co słyszał.  Lamenty zaczęły cichnąć.

III

O trzeciej w nocy zasnął w fotelu. Pies spał koło niego. Ze zdumieniem otworzył powieki, przecierając oczy.

– Dzień dobry – u progu uchylonych drzwi stał staruszek. – Jak się spało?

– Całkiem wygodnie – przyznał. – Nie narzekam.

– Przepraszam, że nie obudziłem ciebie wcześniej. Nie chciałem przeszkadzać.

– Nic nie szkodzi – wzruszył ramionami. – Jak się pan czuję?

– Dobrze.

Po śniadaniu Kordian wyszedł z psem. Mimo pogodnego dnia i bezchmurnego nieba, natknął się na część lasu, która pomimo słonecznego dnia była pokryta mrokiem.

– Nie wchodź tam, jeśli życie ci miłe.

Kordian odwrócił się patrząc na starszego człowieka.

– Kim pan jest? Nie kojarzę pana. – Stwierdził mężczyzna. – Wątpię, aby pan się tutaj wprowadził. Miejscowi znają siebie dobrze i wiedzą o każdym nowym mieszkańcu. Chociaż szczerze się przyznam to miejscowość, która nie cieszy się popularnością. Większość społeczności to osoby w starszym wieku. Rzadko napotyka się tutaj ludzi w średnim wieku, nie mówiąc już o dzieciach czy młodzieży.

Pies zbliżył się do mężczyzny, merdając ogonem.

– Jestem Kordian.

– Stefan – uścisnęli dłonie. – Lepiej nie przekraczaj tej granicy. Na tych terenach łatwo można się zgubić. Są tu też wilki.

– Mieszkam w małej lubuskiej wsi jak pan. Wiem co nieco o poruszaniu się po lesie. – Powiedział Kordian.

– Nie chodzi mi o to, że jest pan za głupi – wyjaśnił. – Jak pan wie na ziemi lubuskiej Niemcy mieli swoje bazy. Tam samo jak Rosjanie za czasów Związku Sowieckiego. W tym lesie są bunkry i mało widoczne dziury. Podobno jest tam nawet jakaś studnia.

Na bladej twarzy Stefana pojawił się wyraz smutku. Opuścił głowę, garbiąc się przy tym. Po chwili jednak wyprostował się, unosząc głowę. Poprawił okulary.

– Przepraszam. Zamyśliłem się. Do widzenia.

– Nie szkodzi. Dziękuję za rozmowę – odezwał się Kordian.

IV

Siedział w salonie, pijąc kawę. Naprzeciwko niego siedział ojciec Bastiana.

– Chcesz o coś zapytać? – spojrzał na Kordiana.

– Chodzi o to, że poszukałem wcześniej informacji na temat tej miejscowości. Chciałem się spytać, czy to prawda, że były tu stare bazy wojskowe?

– Nic mi o tym nie wiadomo. Przykro mi.

– Rozumiem.

Kordian podejrzewał, że ojciec Bastiana domyślił się, że chce go  dopytać o historie, które miały miejsce w tym lesie.

V

Obudził się, zlany zimnym potem. Czuł jak pot spływa mu po jego bladej twarzy. Oddech miał przyspieszony i płytki. Dygotał na całym ciele. Było mu zimno.

Aslan zapiszczał, wskakując na kanapę w salonie gościnnym. Kordian przetarł ramieniem czoło. Nie czuł się najlepiej przez mdłości.

Był wczesny ranek. Nie był pewny, co widział we śnie. Przypominał sobie pojedyncze obrazy, przedstawiające studnie. Pamiętał też o kobiecie, która wołała o pomoc.

Jutro wraca Bastian, więc musiał do tego dnia wytrzymać. Dzisiaj spacerując z psem napotkał Stefana.

– Dzień dobry. Sądząc po tym, jak pan wygląda musi być pan niewyspany.

– Niestety…

– Ważne, że pan żyje.

Mówiąc to znów posmutniał.

– Pan coś wie – stwierdził Kordian. – Może mi pan powiedzieć, co tu się dzieje?

Obserwując naprzeciwko mężczyznę, zaobserwował, że unika jego spojrzenia. Poza tym wpatrywał się w głąb lasu.

– Przepraszam pana…ale wolę o tym nie rozmawiać. Muszę już iść. Do widzenia panu i niech pan pamięta. Do tego lasu można wejść, ale wyjście z niego graniczy z cudem. Mogę stwierdzić, że ci którzy przeżyli, byli pilnowani przez Boga.

Odszedł, garbiąc się. Kordian stał, podążając za nim wzrokiem. Padał śnieg i wiało. Pies zaczął szczekać. Kordian odwrócił się w stronę mrocznego lasu. Coś przemknęło między drzewami. Był tego pewien. Miało przygarbioną i wysoką sylwetkę.

 

VI

Następnego dnia przed południem przyjechał Bastian.

– Widzę, że kiepsko spałeś – stwierdził, klepiąc go po ramieniu. – Dzięki za opiekę. Zostaniesz jeszcze u nas?

Mimo, że chciał jak najszybciej opuścić miejscowość, nie czuł się najlepiej.

– Zostanę jeszcze jeden dzień. Chociaż wolałbym jechać do siebie. Pewnie rozumiesz dlaczego?

– Tak. Rozumiem. Niestety nie mam tylu pieniędzy, aby kupić mieszkanie w jakieś innej miejscowości. Poza tym nie wiem, czy zdołałbym opuścić to miejsce. Mieszkam tu od małego. Czuję, że jestem już do końca swojego życia związany z tymi terenami. Brzmi to strasznie, biorąc pod uwagę, co tu się dzieje. Sam tego doświadczyłeś. Prawda?

– Niestety. To nie było coś, czego życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi.

Zapadło milczenie, przerwane zjawieniem się ojca Bastiana.

– Jak się czujesz? – Bastian skierował pytanie do ojca. – Dobrze spałeś?

– Tak. Ostatnio śpi mi się lepiej – mówiąc to, skierował się do kuchni. – Chcecie kawy albo herbaty?

– Ja poproszę kawę. A ty? – Bastian lekko potrząsnął przyjacielem, który był pogrążony w zamyśleniu.

– Nie wiem… cokolwiek – odpowiedział Kordian.

Kordian myślał o tym, czego doświadczył wczoraj. Dostrzegł kończyny o ponadprzeciętnej długości. W miejscu, gdzie człowiek ma dłonie istota miała pazury.

Ktoś zapukał do jego drzwi. Był to Bastian.

– Wiem, dlaczego nie śpisz. Widziałeś to, co zabija na tych terenach. Nie musisz kłamać. Widać to po twoich oczach. Wiem to, bo mój ojciec zobaczył to, co ty. Dlatego ma koszmary.

– Chcę wiedzieć, co tu się dzieje – wstał z łóżka. -Tylko mi nie mów, że nie możesz mi powiedzieć. Myślę, że na to zasługuje.

– To nie takie proste – westchnął przyjaciel Kordiana, wpatrując się w zamarzniętą szybę.

– Nie pieprz. Tylko mów, kurwa, co się tu dzieje!

– Nie chcemy o tym mówić, ze względu na to, jakie wydarzenia miały tutaj miejsce. Ta studnia to przekleństwo.

– Studnia? Ta w lesie?

– Skąd wiesz? Chyba nie właziłeś do lasu?

– Nie. Ktoś mi o tym powiedział. Ale wróćmy do studni. Co jest z nią nie tak?

– To właśnie w tej studni… zginęło wiele osób. Starsi, młodsi a nawet dzieci. W tym moja mama. Ten potwór naśladuje głosy zmarłych ofiar, które zginęły przez tą istotę.

– Skąd się to wzięło?

– Nie wiemy. Przykro mi, ale musisz uwierzyć mi na słowo. Nie wiemy tego. Wiem, że jest starsze od każdego mieszkańca tej miejscowości. To na pewno.

– Ktoś próbował go zabić?

– Nie.

Oboje milczeli, nie wiedząc, co mają powiedzieć. Do Kordiana dotarło, że jego przyjaciel, którego znał od szkoły podstawowej, nie chce mu powiedzieć wszystkiego.

– Skąd wzięła się ta studnia w tym lesie?

– Kiedyś, blisko niej znajdował się niewielkich rozmiarów dom. Nie wiem do kogo należał, ale już go tam nie ma. Pewnie domyślasz się, dlaczego.

– Tak. Domyślam się.

– Są na świecie zjawiska czy istoty, które wydawać by się mogło, że nie istnieją – stwierdził Bastian, siadając na krześle przy biurku. – Wziął w dłoń książkę autora horroru. – Niestety, tego typu zło istnieje też w naszym świecie. – Następnie wstał, idąc w kierunku drzwi. – Nie będę ci zawracać głowy.

VII

Następnego dnia w południe, Kordian opuścił wieś. Czuł ulgę, będąc poza granicami wioski.

 

Koniec

Komentarze

Opowiadanie opiera się na dość pospolitym pomyśle. Potwór ze studni, który zabija mieszkańców wioski. Niestety, w trakcie lektury nie doczekałem się żadnej konfrontacji z potworem, poza tym, że nocą nastraszył jednego z bohaterów. Zakończenie też jest mało ciekawe i nijakie, gdyż tak naprawdę nic się nie wydarzyło. O większości wydarzeń z udziałem potwora dowiadujemy się tylko z dialogów, co ostatecznie doprowadza jedynie do tego, że Kordian opuszcza wieś…

Wykonanie także pozostawia sporo do życzenia, jedne zdania są dobre, inne nieco dziwne.

Mnie tekst nieszczególnie się spodobał.

Na razie tylko zerknęłam, ale – nie jest dobrze. Cieszę się, że poprawiłeś (nie wszystkie, co prawda) usterki językowe, sęk w tym, że malujesz mebel, który się rozpada. Najpoważniejsze wady tekstu – brak fabuły, skrótowość, papierowe postacie pozostały. Nie wiem, czy zadałeś sobie pytanie – o czym chcę opowiedzieć? Bo samo "w lesie straszy" to po prostu za mało. Dlaczego straszy? O czym ma nas to to pouczyć? (Może o tym, że świat jest w ogóle straszny?) Albo – w jaki nastrój wprawić? Co chcesz zrobić?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie jestem kompetentny, żeby dawać uwagi warsztatowe, ale mogę wypowiedzieć się jako czytelnik. Irytowała mnie rwana, lakoniczna narracja. Moim zdaniem nie służy to dobrze budowaniu napięcia. Pomysł jak pomysł, ale uważam, że to sprawa drugorzędna. Nawet z oklepanego pomysłu można zrobić coś fajnego. Tutaj muszę dużo ogólników, a mało detali. Studnia, istoty, głosy – to są takie hasła, które nie straszą (mnie osobiście na pewno). Gdyby nad tym popracować, z pewnością czytało by się lepiej. No i zakończenie bez zakończenia. Czeka się jednak na jakąś puentę, wyjaśnienie. Cokolwiek. Obecne pozostawia niedosyt i myśl – no ale dobra, po co to było właściwie?

Khaire!

 

Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli założę, że to twoje początki z pisaniem? Bo jeśli to początki, to według mnie dość obiecujące. Komentarze moich poprzedników są oczywiście słuszne, ale jeśli dopiero próbujesz, chcesz się sprawdzać i rozwijać – będzie dobrze.

Dlaczego tak uważam? Ano choćby dlatego, że zaczynasz od prostych zdań. Początkujący mają raczej tendencję do kombinowania ponad siły i umiejętności. U ciebie jest czasem za prosto, ale lepiej w tę stronę, niż żeby czytelnik nie rozumiał, co miałeś na myśli. Ten tekst jest całkowicie zrozumiały.

Są tutaj ciekawe elementy, na przykład zasady, które Kordian otrzymuje, kiedy nie wiemy jeszcze, o co właściwie chodzi. Brzmią dziwnie, tajemniczo i niepokojąco, w sam raz na początek opowiadania grozy. Postać dorywczego opiekuna dla starszej, chorującej psychicznie osoby to też dobry punkt wyjścia. To przecież trudna, czasem straszna praca, taka, którą większość ludzi nie chciałaby się zajmować. On robi to, bo potrzebuje pieniędzy, sytuacja nie do pozazdroszczenia. I bardzo dobrze, czytelnik też ma się czuć niekomfortowo.

Dalej fabule zabrakło niestety przemyślenia, pokazania emocji bohaterów i sprawdzenia ich w akcji, najlepiej takiej z niespodziewanymi zwrotami. Nie odkryję tu Ameryki, że żeby się tego nauczyć, trzeba przede wszystkim czytać, czytać i jeszcze raz czytać książki, zwracając przy tym uwagę, jak są napisane. Pojedynczy pomysł, jakiś potwór, noc, nawiedzony dom, studnia, to tylko składniki, niewystarczające jeszcze, żeby zrobić z tego opowieść. Bohaterowie muszą mieć jakieś problemy i zmagać się z nimi, działać. Próbować. Walczyć.

Także działaj! Próbuj! Walcz! :)

 

Pozdrawiam,

D_D

Twój głos jest miodem... dla uszu

– Jeden; jeśli usłyszysz pukanie do drzwi po wybiciu północy, nie otwieraj ich.

– Dwa; jeśli wyjdziesz wieczorem, to tylko z psem.

– Trzy; Jeśli ojciec zacznie krzyczeć w nocy, przeczytaj mu fragment losowo wybranej książki. To go uspokoi.

– Cztery; Jeśli usłyszysz wołanie o pomoc, nie wychodź z domu!

– Pięć; Jeśli wyjdziecie i zobaczycie wysoką postać w lesie, zawróćcie!

A nie prościej tak:

 

  1. Jeśli po wybiciu północy usłyszysz pukanie do drzwi, nie otwieraj!
  2. Wieczorem wychodź tylko z psem.
  3. Jeśli w nocy ojciec zacznie krzyczeć, przeczytaj mu fragment losowo wybranej książki. To go uspokoi.
  4. Nie wychodź z domu, nawet jeśli usłyszysz wołanie o pomoc.

Piąte jest o przemyślenia, bo brzmi nielogicznie. Skoro ma nie wychodzić, to po co ma wyjść? Czemu liczba mnoga? I Skąd na Boga las?!

 

 

Przeczytał zasady kilka razy. Bastian nie miał żony. Jego ojciec miał poważne problemy ze zdrowiem. Mieszkali w niewielkiej wsi. Przyjaciel Kordiana wiedział od małego, że las który otacza jego małą miejscowość, jest niebezpieczny. Bastian musiał jeździć do pracy. Zdarzało się, że wyjeżdżał na więcej niż kilka dni.

 

Te krótkie, słabo powiązane ze sobą zdania, nie ułatwiają czytania. Powtórzenia.

 

Po chwili otworzyła mu starsza osoba, będąca ojcem Bastiana.

Czemu tak zawile?

 

Tuż obok niego pies merdał ogonem.

podczas schodzenia?

 

Kordian wstał i przywitali się, podając sobie dłoń.

 

Jedną dłoń sobie podali? A czyja była?;)

 

– Dobrze cię widzieć – Bastian miał w jednej dłoni torbę. – Wybacz, ale muszę już lecieć. Wolę być nieco przed czasem.

Co ma ta torba do zdania? Kropka po widzieć.

– Rozumiem. To trzymaj się. – Widział jak Bastian wychodzi z domu, zamykając za sobą drzwi.

 

 

Widział zamykając?

 

 

Kordian w tym czasie siedział i oglądał jeden z seriali.

 

Czemu tak zawile. Czemu nie do wieczora oglądał seriale w TV?

 

Polecam głośne czytanie, bo wiele zda jest koślawych, a inne napisane są nie wiadomo po co.

Podobnie jak przedpiścy podejrzewam, że zaczynasz pisać. Wiec po prostu pisz, poprawiaj i rozwijaj się.

Lożanka bezprenumeratowa

Wydaje się, że tekst ma dynamikę, jakiś rytm wydarzeń. Suniemy wśród tajemnic do jakiegoś określonego rozwiązania, które powinno trzymać w napięciu. Nie skupiłem się dokładnie na tym do czego tekst dąży, bo od początku mnie to szczególnie nie zainteresowało.

 

Dlaczego nie zainteresowało?

 

Zacznijmy od samego początku:

 

Kordian czekał na wiadomość, która dotyczyła pracy. Otrzymał ją w południe od przyjaciela. Bastiana. Wiedział, że robota będzie niebezpieczna, ale potrzebował pieniędzy.

To są tak naprawdę ogólniki. Przeciętny człowiek mógłby tak opisać swoje poczynania nie jeden raz. Żeby taki prosty początek miał sens, to moim zdaniem powinniśmy już cokolwiek wiedzieć o świecie i postaciach. Ten wstęp informuje o jakichś życiowych kwestiach kogoś, ale właściwie po co i dlaczego? Można zadać sobie takie pytanie i spróbować na nie odpowiedzieć.

 

 

Patrząc na takie sceny jak sen przy kominku i pewne wrażeniowe opisy związane z biciem serca, odgłosem pukania, wydaje mi się, że autor planował wytworzyć ciekawą atmosferę. Jednak zdania, które się pojawiają są raptem odmalowane. Zasadniczo oznajmiają co się dzieje:

 

Ktoś pukał do drzwi. Kordianowi przebiegły ciarki po plecach. Pies szczekał, nie podchodząc do drzwi.

Wydarzenia są wyliczane, trochę nie tworzą spójnego, płynnego obrazu. Nie oznacza to, że w ten sposób się nie pisze. W jakimś reportażu nie raz znajdziemy opisy w stylu “Psy szczekały. Kobieta podnosiła z ziemi koszyk z chlebem. Dzieci płakały. Tak malował się obraz podwarszawskiej wsi”. Nie wydaje mi się, ze o takie coś w tym tekście chodziło autorowi.

 

Uogólnienia też nie dodają tekstowi kolorytu:

 

Niestety nie mam tylu pieniędzy, aby kupić mieszkanie w jakieś innej miejscowości.

 

Kordian w tym czasie siedział i oglądał jeden z seriali.

 

 

A ten fragment prosi się o cytat:

 

Siedział w salonie, pijąc kawę. Naprzeciwko niego siedział ojciec Bastiana.

– Chcesz o coś zapytać? – spojrzał na Kordiana.

– Chodzi o to, że poszukałem wcześniej informacji na temat tej miejscowości. Chciałem się spytać, czy to prawda, że były tu stare bazy wojskowe?

– Nic mi o tym nie wiadomo. Przykro mi.

– Rozumiem.

Kordian podejrzewał, że ojciec Bastiana domyślił się, że chce go  dopytać o historie, które miały miejsce w tym lesie.

 

Tutaj nic się nie dzieje. Mamy przygotowaną scenerię, jakieś spotkanie przy kawie, w którym bohater zadaje pytanie, nie dowiaduje się niczego i właściwie nic z tego nie robi. Nie wiem czy muszę się rozpisywać co jest w tej przykładowej scence nie tak. Moim zdaniem jak na klasyczną formułę opowiadania grozy, efekt jest nieco odmienny od planowanego.

 

Podsumowując. Jest jakiś rytm oczekiwania, nadchodzącej grozy. Jest uspokojenie po drodze, skupienie na detalach przedmiotów. Strach obok ciepła kominka i spotkania przy kawie, wisząca w powietrzu przy tym groza. Jednak brakuje sporo w warstwie tworzenia świata, łączenia zdań (za dużo prostego relacjonowania tego co się dzieje), przy potencjalnych detalach pojawiają się uogólnienia. Jeżeli autor widział to co pisał i przedstawił to tak jak umiał, to może swoją wizję da się opisać lepiej, stosując to co stosują wszyscy piszący (a przynajmniej powinni). Pisać, obserwować, czytać, myśleć, poznawać życie. Błędy językowe też się pojawiają, są to czasem usterki, czasem może coś poważniejszego. Na tym się nie skupiałem, ale nie oznacza to, że jest wszystko napisane bezbłędnie.

 

Trochę się rozpisałem, ale mam nadzieję, ze coś wyjaśniłem :)

 

 

 

 

Nowa Fantastyka