- Opowiadanie: Vacter - Zgaszony płomień ostatni mojego ciała i duszy

Zgaszony płomień ostatni mojego ciała i duszy

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Krokus, Finkla

Oceny

Zgaszony płomień ostatni mojego ciała i duszy

Usiadłem w drugim rzędzie sali potężnej filharmonii. Trąby zagrały wśród topiących się wzajemnie skrzypiec. Grzmotnął bęben gdzieś i dzwonek. Potem stanęła kobieta w szacie fioletów i wyśpiewała koniec mojego smutku. Poczułem jak ogień w ciele osiąga stan ostateczny. Tak mocny, że świat nie mógł mi go wybaczyć. Nagle w sali rozbrzmiał alarm przeciwpożarowy. Ludzie w popłochu zaczęli uciekać, tratując się. Orkiestra wyparowała we wszystkie strony, w panice depcząc instrumenty. Śpiewaczkę ktoś porwał pod pachę i zniknął za kulisami. Ten łomot porażonych lękiem rozległ się po sali, doskonale zaprojektowanej pod każdy dźwiękowy ferment. Upojony zdarzeniem, nie zdałem sobie zbyt szybko sprawy, że zostałem na sali sam. Tych co polegli, wywlekli niezwłocznie silniejsi. A nieco mocniejsi słabsi, wygrzebali się z sali o własnych siłach, wijąc się po podłodze jak otrute, niejadowite węże. Zostałem więc sam, patrząc w pustkę sali, która zdawała się rezonować mój płomień. Wzniecać go obrazem, ale też dźwiękiem. Rezonans światła i spełnienia. Nagle wbiegła ekipa strażaków. Spętali mnie jakimiś linami i podwieszając pod sufit, wytoczyli przez otwarte wrota, którymi zwykle wprowadzano i wyprowadzano fortepiany. Usta miałem zaklejone taśmą i nawet krzyknąć nie mogłem sali na pożegnanie. Ni solo, ni unisono. Po prostu mnie wywlekli jak bydło na rzeź.

Jadąc wozem strażackim na sygnale, debatowali jak mnie ugasić. Zasnąłem, a gdy znowu otworzyłem oczy, siedziałem przywiązany do krzesła, a przede mną pani w garniturze ni to męskim, ni damskim, podsunęła papier pod nos, żebym podpisał. Kobieta powiedziała tak:

– To oferta dla pana. Oferta pracy.

Spojrzałem na kobietę z drwiną i powiedziałem:

– Jak mam podpisać? Mam związane ręce.

Ona jakby sobie coś przypomniała i podeszła by mnie rozwiązać. A wtedy ja wyciągnąłem nogę, kopnąłem w biurko i wywróciłem się na chłodne linoleum, jęcząc z bólu. Kobieta kucnęła i zbliżyła mi papier do oczu.

– Pan zapozna się najpierw z ofertą.

A tam napisane było, że w zamian za środki wystarczające do życia, zrzekam się tego ognia w ciele, tych moich zachwytów i spostrzeżeń. Że nie będę mówił innym, że życie jest więcej warte niż schylanie się dla kogoś, kto schylać się nie musi, mając nas za sługę. Że będę zawsze zadowolony i wdzięczny, że zapomnę kim jestem i kim mógłbym być. Kiedy odwróciła się w jakimś nieznanym mi celu, zobaczyłem, że na plecach ma swój garnitur rozdarty, a spodnie pęknięte. Jakby zupełnie nie pasowała do sytuacji, tej roli i tego ubrania. Nic jednak nie powiedziałem, bo kiedy się odwróciła, strój od przodu wyglądał dostojnie, a mina jej była groźna. Oferta nie do odrzucenia. Leżałem więc tak dalej na ziemi, patrząc jak lampa pod sufitem mruga.

Nie wiem w końcu, czy podpisałem, czy tak po prostu leżałem wiele dni. Na tym samym krześle wniesiono mnie do skostniałej sali. Białej jak kości idealnego trupa. Patrzyłem w ekran, a pod sufitem czujnik ciepła i płomieni milczał, jak telefon, gdy nikt już do ciebie nie dzwoni.

Koniec

Komentarze

Intrygujący opis umierania… Muerte espera!…

No chyba, że się mylę…

wink

 

dum spiro spero

Non omnis moriar. Money for nothing.

 

To jest taki opis, choć ktoś by powiedział, że przecież nie. Prawda?

Ciekawe. Napisane przez osobę wrażliwą. Tekst barwny i poetycki. Niemniej – pewne zwroty wymagają – moim zdaniem – przemyślenia i uporządkowania.

Niestety sam mam problemy z budowaniem i redagowaniem tekstów, więc nie podam żadnych przykładów, jak można poprawić opowiadanie.

Widzę jednak, że w tej kwestii jest wiele do zrobienia. Wiele zdań można zbudować w prostszy i przejrzystszy sposób, unikając powtórzeń i nadmiaru.

Pewnie można coś poprawić, ale gdyby tak doprowadzić wszystko do sterylnego porządku, tekst stałby się czymś innym. Trudne zadanie, ale oczy można otworzyć i się przyjrzeć.

Cześć, Anonimie!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Pomysł jest bardzo ok – od razu widać, że celujesz w metafory nie tylko jeśli chodzi o zdania, ale też samą istotę tekstu. Zatem całość się spina. Do tego sens do mnie trafia.

Zgrzyty pojawiają się w kwestii stylu. Czepiałbym się mniej, gdyby nie fakt, że tak skonstruowany tekst, wchodzący na poetyckie tony powinien też zachwycać, albo chociaż mniej razić. Z takich rzeczy, które rzuciły mi się w oczy, to monotonność początku. Dopiero czwarte zdanie nie jest zdaniem prostym. Po nim znów następują proste zdania. To się czyta jak plan wydarzeń lektury na polskim w podstawówce. Spróbuj pokombinować z długością zdań – raz dłuższe, raz krótsze. Takie kompozycje znacznie ładniej brzmią.

Nie mniej jednak tekst na plus.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dziękuję Krokusie. Twoje kompozycyjne uwagi wydają się być dobre. Popracuję nad udoskonaleniem formy prezentacji.

Cześć!

To może ja zacznę od technikaliów. Na początek kilka konkretów.

 

Usiadłem w drugim rzędzie sali potężnej filharmonii.

To zdanie jest poprawne, tak przynajmniej mi się wydaje, a jednak już na nim idzie się trochę potknąć. Zastanawiam się o co chodzi – czy nie powinno być “w sali”, czy można powiedzieć w ogóle “drugi rząd sali”, czy nie “drugi rząd foteli”, bo to nie sale stoją w rzędach – i uznaję, że ostatecznie nie wiem. Może się też okazać, że jedyna uważam ten początek za problem, ale na przyszłość radziłabym ze swojej strony unikać takich niezgrabności, szczególnie w pierwszym zdaniu tekstu. :D

 

Potem stanęła kobieta w szacie fioletów i wyśpiewała koniec mojego smutku.

Aż się prosi o informację, gdzie stanęła. A jeśli nie chcesz jej podawać, to może “wstała” czy “wystąpiła”?

 

A nieco mocniejsi słabsi

To w ogóle dziwne określenie. Zakładam, że chodziło o tych mniej rannych, ale jakoś się potknęłam.

 

No, a teraz do ogółu. Jeśli chodzi o język, to poza usterkami powyżej jest nieźle. Zaczynasz bardzo krótkimi, urywanymi zdaniami, co według mnie kwalifikowałoby się jeszcze do poprawki, ale w dalszych akapitach jest lepiej. A co do fabuły, to ładny obrazek, filozoficzny i przyciągający uwagę. Widzę tu pomysł – świat, w którym naprawdę płonie się ze szczęścia czy podniecenia, świat, w którym ludzie wyzbywają się uczyć w imię nijakości i bezpieczeństwa – i ten pomysł bardzo mnie osobiście się podoba. Ale to może dlatego potrzebne by mu było delikatnie coś więcej, a nie tylko filozoficzne rozważania podane na tacy na koniec – tak w moim odczuciu. Ładnie namalowany obraz nagle burzony jest dużą dawką dosłowności, a szkoda.

Chyba tyle. :D Mam nadzieję, że opinia się na coś tam przyda. Miłego!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Verus, dziękuję za odwiedziny. Widzę, ze pokazujesz zdania, które napisałem zupełnie świadomie. Są to na pewno kontrowersyjne kwiatki, z pewnością. Wrzuciłem je z rozbiegu, jednocześnie rozumując ich znaczenia. Prawdopodobnie trochę zamieszałem i mógłbym lepiej takie poetyzowanie skonstruować.

 

To nie są stuprocentowo trzymające się konstrukcje, ale zgodzę się z Tobą, że w pierwszym zdaniu mógłbym zmodyfikować nieszczęsny drugi rząd, a w drugim wyjaśnić stanięcie. Moim zdaniem jest to wplecenie potocznych stwierdzeń w formę niby poetyzowaną, a to może mieszać.

 

Nieco mocniejsi słabsi może mylić, ale ja wyjaśnię to prosto. Nieco mocniejsi – wiemy co oznacza. Natomiast ci słabsi ze zdania nie padają tutaj jako stopniowanie “słaby”, a bardziej jako coś w rodzaju “ludzie słabsi”, “ludzie starsi”. Taki powiedzmy utarty eufemizm na kondycję. człowieka.

 

Jak widzisz ów tekst, z nadętym tytułem zawiera specyficzne konstrukcje. Pewnie nie doskonałe, ale wrzucone świadomie, choć świadomość o niczym nie przesądza. Ja mogę mieć bardzo niedoświetloną świadomość.

 

 

 

Tekst był napisany na raz, pod tzw. natchnieniem. Czasem sobie pozwalam na takie wybryki i postanowiłem wrzucić pod “Inne” żeby nie uzurpować sobie tutaj, że to fantastyka w jakiejś postaci nieznanej :)

 

Dzięki za lekturę! Rozważę sobie.

Ujawnię się. Ciekaw jestem, czy zgadliście autora.

Tak. Ja od razu wiedziałem, ale chciałem uszanować Twoją decyzję o anonimowości tekstu.

Tekst był napisany na raz, pod tzw. natchnieniem. Czasem sobie pozwalam na takie wybryki i postanowiłem wrzucić pod “Inne” żeby nie uzurpować sobie tutaj, że to fantastyka w jakiejś postaci nieznanej :)

Wiadomo, czasami można. :D Ja tylko zwracam uwagę na te elementy, które mi nie zagrały, mimo to dalej tekst uważam za ładny obrazek.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Oczywiście, niech taśma natchnienia nauczy się dawać odgrywać bez fałszu. Pełna racja.

Cześć! Barwny szort Ci wyszedł, choć zdecydowanie mroczny i o gorzkim wydźwięku. Na trzech tysiącach znaków udało Ci się zmieścić intrygującą historię, którą w głowie podzieliłem na trzy (a jakże!) części.

 

Początkowa, lekko poetycka, scena w “płonącej” filharmonii. Pomimo lekko dziwnej (jak na moje standardy) konstrukcji niektórych zdań, ten fragment jest bardzo dobry pod kątem budowania w głowie odbiorcy konkretnego obrazu. Dosłownie, mam przed oczami ten rozpadający się budynek.

 

Druga, w której narratora zabierają strażacy i zostaje mu przedłożona oferta pracy. Tu zostałem wybity z konwencji i, prawdę mówiąc, nie podeszło mi.

 

Końcowa, w której narrator trafia do białej sali, a my pozostajemy z pytaniem, czy zdecydował się oddać swoją “świadomość”. W moim odbiorze, zgodził się na to. Mocny, skłaniający do refleksji fragment.

 

Ostatecznie, pomimo delikatnego marudzenia, tekst mi się podobał :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dzięki za wizytę Cezary! Dobrze to podzieliłeś, a najbardziej mnie cieszy, że ujrzałeś to co w tekście zostało przedstawione. Moim największym wyzwaniem jest właśnie przedstawić słowem obraz wyobraźni. Choć czasem wplatają się też inne zmysły, jak to u człowieka bywa.

Przeczytałam i to wszystko, co czego mogę się przyznać. Cóż, Vacterze, obawiam się, że chyba mi nie po drodze z Twoim realizmem magicznym.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż Reg, ja już przyzwyczajony i raczej się nie zmienię, co najwyżej poprawię swoje pisanie.

Najważniejsze, Vacterze, żeby to, co robisz, sprawiało Ci przyjemność.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pierwsza część w filharmonii jak dla mnie przemetaforyzowana. Używasz zestawień słów, które często balansują na granicy sensu i bezsensu. Dodajesz do tego trochę patosu, trochę udziwnień jakby na siłę. Od strony językowej mnie nie przekonałeś. 

Część druga – przesłuchanie – jest napisana przejrzyściej, językiem dość przezroczystym, forma nie rzuca się tu w oczy, na pierwszy plan wychodzi treść. I to ona jest dla mnie najciekawsza w tym szorcie. Zabieg z ubraniem kobiety świetny, aż prosi się o rozwinięcie. Tak samo zresztą jak motyw płomienia i samozapłonu bohatera. 

It's ok not to.

Cześć dogsdumpling, dokładnie w pierwszej części robię to o czym piszesz. Po komentarzach, które tutaj przeczytałem, wiem, że mógłbym nieco lepiej przygotować zdania. Jednak właśnie o to chodzi, że te słowa oddają stan umysłu bohatera, który zostaje później zredukowany. Ekspresja tego rodzaju w umyśle, rzadko bywa tak oczywista i praktyczna, jak zimne realia codzienności. Fragmenty mają ze sobą kontrastować. Takie było założenie. Uważasz, że usunięcie metafor z pierwszej części byłoby korzystne dla tekstu?

Uważasz, że usunięcie metafor z pierwszej części byłoby korzystne dla tekstu?

Uważam, że metafory powinny być bardziej dopracowane ;) Zastanowiłabym się też nad ich selekcją i zwróciła większą uwagę na to, czemu towarzyszą – żeby mocniej połączyć metaforyczne odbieranie świata przez bohatera z intensyfikacją jego emocji, jakoś ten związek uwypuklić. I tu też wchodzi kwestia kontrastu. Rozumiem założenie, realizacja mnie nie przekonuje.  Z tekstu, przynajmniej dla mnie, za słabo widać, że język jest lustrem emocji bohatera i oddaje jego stan wewnętrzny. Bo w tej chwili widzę obok siebie dwie niespójne części i jakieś bardzo niewyraźnie majaczące w tle wyjaśnienie tego stanu. Jakbyś bardzo dużo i bardzo skrótowo chciał upchnąć w tym tekście. 

It's ok not to.

Tekst został napisany momentalnie. Był wynikiem inspiracji i najpewniej wątki mogłyby zostać rozszerzone i lepiej dopracowane. Szczególnie z rozciętym ciuchem. Ja tu mogę się pastwić na wiele znaków w temacie, jeśli czytelnicy zniosą i mi wybaczą.

Ciekawy pomysł. Metaforyczny, ale jest tu jeszcze miejsce na fantastykę.

Szkoda, że bohater nie wie, czy podpisał. Wydawałoby się, że to ważna decyzja. Interesujący dylemat.

Babska logika rządzi!

Hej Finklo, dzięki za odwiedziny. Mi się wydaje, że podpisał, ale mógł po upadku mieć trochę namieszane w głowie. Nie pamiętał momentu, co mogłoby dawać podstawy do uznania umowy za nieważną. Można to różnie odbierać, ale moim zdaniem formalność została dopełniona i bohater został skierowany na stanowisko. Przynajmniej takie były moje intencje, choć nie chciałem tego pokazać jednoznacznie. Trochę to oddaje realne podejmowanie decyzji w życiu moim zdaniem. Czasem drobne gesty zmieniające wszystko wydają się być jak wyrok. Czasem jednak sami sobie stawiamy granice, których już nie umiemy przekroczyć.

Dzięki za Biblio ;)

Nowa Fantastyka