- Opowiadanie: mortecius - Proch, obrazy wypalone pod powiekami i szczur, który wrócił z dalekiej podróży [Shanti vs Golodh]

Proch, obrazy wypalone pod powiekami i szczur, który wrócił z dalekiej podróży [Shanti vs Golodh]

Pojedynek Shanti vs Golodh

Hasło: Uderz w grób, a nekromanci się odezwą

 

UWAGA: Choć zaiste dwóch pojedynkowiczów miało być, wkradł się nam trzeci. I choć wydawało mu się, że taki sprytny jest, bo obu pojedynkowiczów wykiwać chciał, Shanti & Golodh, to nie byle kto i własną intrygę uknuli.

Bo kto trolować chce, sam zostanie strolowany :D

Stąd też, choć Shanti i Golodh anonimowo publikować postanowili, wskazówkę co do tożsamości trzeciego autora w swoich tekstach ukryli. Szukajcie, a znajdziecie!

 

[trzeci autor dołączył za obupólną zgodą Shanti & Golodha, ale postanowili oni mieć przy tym trochę zabawy]

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Proch, obrazy wypalone pod powiekami i szczur, który wrócił z dalekiej podróży [Shanti vs Golodh]

Wraki rosły w oczach Laury, patrzącej z fascynacją przez bulaj. Podziurawione kadłuby i pozrywane żagle solarne budziły niepokój, jednak dziewczyna dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, co było najgorsze.

Wokół okrętów brakowało baniek osłon, zatrzymujących w środku powietrze. Znajdujące się wewnątrz załogi musiały być martwe i zamarznięte na kość. Dziewczyna zadrżała. Widok śmierci przywodził jej na myśl tamten straszny dzień, kiedy…

Ciche piśnięcie wyrwało Laurę z zamyślenia.

– Już, już, Marcel. – Dziewczyna pogładziła szczura, który wychylił łepek z kieszeni. – Nie skończymy tak, jak oni.

– Wiesz, ilu ich tam jest? – W pomieszczeniu rozległy się miękkie kroki i kobiecy alt.

– Nie, pani admirał.

– Dwadzieścia tysięcy statków. Dobre półtora miliona ludzi.

– Co za marnotrawstwo – prychnął mężczyzna, spieszący za dowódczynią. – Wciąż uważam, że powinniśmy…

– Komandorze.

– Tak, lady? – skrzywił się mężczyzna.

– Jak duża jest obecnie nasza flota?

Komandor skrzywił się jeszcze mocniej.

– Licząc uszkodzone…

– Nie – przerwała kobieta. – Licząc jednostki zdolne przynajmniej do obrony. I strzelania mniej więcej w kierunku wroga.

– Mamy jakieś… trzysta okrętów – oszacował komandor.

– A wróg?

– Plotki mówią o milionach – zadrżała Laura, odruchowo chowając łepek Marcela w dłoni, chociaż nie mógł przecież rozumieć.

– Plotki wyolbrzymiają – syknął komandor. – Uczciwie rzecz biorąc, mają trzydzieści, może trzydzieści dwa tysiące okrętów, gdyby rzucili na nas absolutnie wszystko. A tego nie zrobią, bo część musi zostać na zajętym terytorium, żeby kontrolować podbite planety, walczyć z partyzantką…

– Trzysta okrętów przeciwko trzydziestu tysiącom? – zapytała cicho Laura.

– Trzysta to symboliczna liczba, nie uważasz? – odparła pani admirał. – A tam, przed wiekami, ta dysproporcja była nawet większa.

– Wszyscy zginęli – dodała dziewczyna.

– Ale dzięki temu inni przeżyli.

 – Nie chcę mówić tego głośno, lady. Ale chyba prędzej niemowlę zrobi z patyków napęd solarny, i to do dużej jednostki, niż… – wtrącił mężczyzna.

– Dziękuję, komandorze. Jesteście wolni.

– Chcę zobaczyć, lady.

– Co takiego? – Nie zrozumiała Laura.

– Chcę zobaczyć, jak ginie nasza ostatnia nadzieja. Ulokowana w gówniarze, stojącej w pomiętym surducie, za dużych butach, ze szkodnikiem w kieszeni. W oczach której widać strach. I zamiast…

– Komandorze – przerwała kobieta. – Albo stąd idźcie, albo nie przeszkadzajcie. To rozkaz.

– Tak, lady. – Mężczyzna aż zazgrzytał zębami.

– Lauro – powiedziała pani admirał. – Czy wiesz, czemu tu jesteśmy?

– Nie.

– Znałam twoich rodziców. Rozmawiałam z twoimi nauczycielami i ostatnim dowódcą.

Dziewczyna skrzywiła się widocznie.

– Kiedy jeszcze żyli – sprostowała kobieta. – Jesteś zdolna, jesteś inteligentna. Na pewno domyślasz się, dlaczego tu jesteśmy.

Laura powoli kiwnęła głową. Marcel wybrał dokładnie ten moment, by pisnąć.

– Mogę go zobaczyć? – zapytała pani admirał.

– Jest bardzo nieśmiały. Szczególnie ostatnio.

– Rozumiem. Cóż, w takim razie… Zrób, co potrafisz.

– Ale ja nigdy… – zaprotestowała Laura.

– Chociaż spróbuj – poprosiła miękko kobieta.

Dziewczyna posłusznie wbiła wzrok w bulaj i przestrzeń kosmiczną, w której poniewierały się tysiące wraków. Skupiła się na obsłudze okrętów, na poszarpanych mundurach, pozbawionych powietrza płucach, zamarzniętych na kość palcach, niezdolnych do obsługi broni czy steru. Zęby zacisnęły się na ustach, aż po podbródku spłynęła strużka krwi. Paznokcie przebiły skórę na dłoniach. Wstrzymane powietrze zaczęło palić. Laura sama zaczęła wierzyć, i coś drgnęło w powietrzu, ale zanim udało jej się sformować odpowiednią myśl…

Rozkaszlała się, zatoczyła, wreszcie zgięła wpół. Przełknęła wypełniającą jej usta obrzydliwą żółć, popychając ją ponownie do żołądka.

– I co? – zapytał komandor. – To już?

Dziewczyna niechętnie kiwnęła głową, odpychając natrętną myśl, że nie mogło się udać. Przed oczami wciąż miała obraz martwego ciała rozpadającego się w proch, który kłuł niczym igła pod paznokciem.

– Mówiłem – przypomniał mężczyzna z ponurą satysfakcją.

– Komandorze.

– Tak, lady?

– Czy na moim miejscu wystawiłby pan naszą flotę – jej pozostałości – do walki? Z tymi trzydziestoma tysiącami okrętów? – zapytała spokojnie pani admirał.

– Nie, ale…

– Próbowałby pan ratować ludność cywilną?

– Za pomocą kilkuset statków?

– To co by pan zrobił? – zapytała spokojnie kobieta. – Bohatersko zginął? Zabierając ze sobą młodzież i starców?

Komandor milczał.

– To nie koniec – zapowiedziała pani admirał. – Jeszcze moment, zanim uderzą. Lauro, spróbujesz ponownie.

– Potrzebuję chwili, żeby…

– I czego jeszcze? – Nie wytrzymał komandor. – Ośmiu godzin snu? Dwudaniowego obiadu? Prostytutki, która…

– Komandorze, zamknijcie się wreszcie, z łaski swojej. To rozkaz. A potem ustalcie, ile mamy czasu.

Mężczyzna zniknął za drzwiami.

– Lauro – powiedziała kobieta. – Jestem gotowa poświęcić resztę floty, do ostatniego statku, jeśli dzięki temu ci się uda.

– Nie uda… nie wiem, czy mi się uda – odparła cicho dziewczyna.

– Myślisz o tym, że nikt nigdy wcześniej tego nie zrobił?

– Myślę o tym, że wszyscy zginiemy. I to będzie moja wina.

Marcel pisnął.

– Nie twoja, tylko moja, że zrzuciłam to na ciebie. I tak nie mamy szans. Chcę, żebyś spróbowała ponownie.

– To bardzo boli – powiedziała mimowolnie Laura.

– I to cię zatrzyma?

– Nie.

Krótkie spięcie nerwów, powieki zaciśnięte do bólu, spadające na podłogę krople potu i krwi. A potem potworny, suchy kaszel, wulkan eksplodujący pod żebrami, wreszcie utrata równowagi. Laura ocknęła się dopiero po chwili, podtrzymywana przez kobietę.

– Witaj – powiedziała pani admirał na widok szczura, zaniepokojonego tym, co działo się z jego towarzyszką. – Domyślam się, że o niczym nie wiesz, ale jesteś małym cudem. Jedynym dowodem, że mam rację i podjęłam słuszną decyzję. I nadzieją na to, że się uda.

Zwierzak podrapał się po czaszce.

– Z nim to co innego – powiedziała powoli Laura, odwracając wzrok.

– Dlaczego?

– Więź emocjonalna.

– Nie miałaś w tej flocie nikogo, żadnych znajomych?

– Miałam – odparła dziewczyna. – Ale raczej dalszych niż bliższych.

Pani admirał popatrzyła pusto.

– Nacierają, lady. – Komandor wpadł do pokoju.

Laura wyjrzała przez bulaj. Pierwsze okręty zaczęły rozpadać się pod wpływem ognia wroga, a osłony znikać. Wszystko w całkowitej, trupiej ciszy.

– Idziemy na mostek – zarządziła pani admirał.

Drogę na górny pokład Laura przeszła jak w półśnie, ponaglana co chwilę przez komandora. Z mostka było lepiej widać ogrom tego, co otaczało ich okręt – tysiące wraków, niebieską poświatę pobliskiej planety, zbliżające się jak szarańcza okręty wroga.

– Komandorze – powiedziała pani admirał. – Przejmuje pan dowodzenie nad flotą. Ma pan opóźnić ich tak długo, jak się da. Zanim nas zniszczą, to najpierw przejdą po waszych trupach, jasne?

– Moment – zaprotestowała Laura. – Spróbuję od razu. Jeszcze ten jeden raz.

Wszyscy wbili w nią wzrok: pani admirał, komandor, kilku żołnierzy, którzy byli na mostku. Nawet zwykle nieśmiały Marcel zdawał się ignorować omiatający jego wybrakowane ciało wzrok ciekawskich, który wwiercał się w prześwitujące mięso kości.

Przez moment wydawało się, że się uda. Powietrze wewnątrz osłony zgęstniało wyraźnie, słońce zaczęło mocniej świecić, mięśnie stężały. Kobieta westchnęła mimowolnie, kiedy jeden z wraków drgnął.

Momentalnie i bez ostrzeżenia wszystko wróciło do normy. Laura osunęła się na barierkę, a potem zwymiotowała gwałtownie, wyrzucając z siebie krew, trochę wody i liche śniadanie.

– Cholera – jęknął mężczyzna. – A już…

– Czy jest chociaż cień szansy, że spróbujesz ponownie? – zapytała dziewczyny pani admirał.

Laura zamknęła oczy, ściągnęła wargi i padła na pokład bez sił. Kobieta popatrzyła na nią bez cienia emocji.

– Nowe rozkazy – rzuciła pani admirał. – Lecimy w środek bitwy.

– Jest pani pewna, lady? – zapytał sternik Mort.

– Przynajmniej raz walniemy w nich ze wszystkich dział. – Pani admirał uśmiechnęła się chłodno.

Odpowiedział jej krzyk załogi, który jednak nie był w stanie zagłuszyć stojącego za nim strachu. Dalsze manewry i rozkazy wykonywano w milczeniu, w pełzającej ciszy kosmosu, w której najeźdźcy niszczyli kolejne okręty. Przerażenie udzieliło się w końcu Marcelowi: zaczął biegać w panice, co obudziło Laurę.

– Spokojnie – wyrzęziła – będzie dobrze, zobaczysz…

Okręt zbliżał się do epicentrum bitwy, w której zostało kilkanaście, może kilkadziesiąt statków zdolnych do manewrów. Reszta dołączyła do otaczającej planetę chmary wraków.

Dziewczyna zrozumiała, że zostały im sekundy życia. I że odejdzie sama, a to będzie gorsze dla Marcela, niż gdyby zginęli razem. Szczur nie potrzebował powietrza, mróz również nie mógł go zabrać po tym, co zrobiła, kiedy odnalazła jego sztywne ciałko, gdy zawistna koleżanka nakarmiła go trutką. Przez wieczność będzie unosił się w przestrzeni, przerażony i samotny, przeszukując kolejne wraki w poszukiwaniu kogokolwiek, kto się nim zajmie.

To gorszy los, niż ten, który spotkał trucicielkę. Zmęczona ucieczką załoga nawet jej wtedy za mocno nie szukała.

– Daj spokój – powiedziała pani admirał na widok wstającej Laury. – Teraz to już…

Wszystko drgnęło. W żyłach dziewczyny zawrzało, i chociaż ból nią wstrząsnął, to nie straciła koncentracji. Tym razem jednak nie pozwoliła, by obrazy ją opanowały: podstępnie złapała komandora za dłoń, a on wrzasnął i zaczął niknąć, aż nie została po nim tylko kupka prochu.

Rozbita flota, wszystkie statki, które utraciły osłony – niezależnie od tego, czy minutę wcześniej, czy w poprzedniej wielkiej bitwie – nagle ruszyły. A na pokładach zaroiło się od istot, które kiedyś były ludźmi. Ziejące w ciałach rany, ruszające się w temperaturze zera absolutnego kończyny i powykrzywiane, blade jak marmur twarze – nic nie mogło przeszkodzić żołnierzom floty, którzy wrócili i załadowali broń.

A potem przez próżnię przeszedł ryk. Niski, potępieńczy i mroźny.

Koniec

Komentarze

 Wraki rosły w oczach Laury, patrzącej z fascynacją przez bulaj.

Hmmmm…

 Podziurawione kadłuby i pozrywane żagle solarne budziły niepokój, jednak dziewczyna dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, co było najgorsze.

C.t., ale w ogóle coś mi w tym zdaniu nie leży.

 Znajdujące się wewnątrz załogi musiały być martwe i zamarznięte na kość

Angielskawe.

 miękkie kroki

W kapciach weszła?

 spieszący za dowódczynią

DYGRESJA Jestem przeciwna podyktowanemu ideologią przerabianiu języka. W końcu, gdyby brak różnic w językowym traktowaniu płci miał cokolwiek wspólnego z równouprawnieniem, najwięcej praw miałyby kobiety w Iranie (współczesny język perski nie ma w ogóle rodzaju gramatycznego). PO DYGRESJI. Spieszący za dowódcą.

 chociaż nie mógł przecież rozumieć

Lepiej forma dokonana: chociaż nie mógł przecież zrozumieć.

 Trzysta to symboliczna liczba, nie uważasz?

Ekhm. This is madness!

 Nie chcę mówić tego głośno, lady. Ale chyba prędzej niemowlę zrobi z patyków napęd solarny, i to do dużej jednostki, niż…

Hmm.

 – Co takiego? – Nie zrozumiała Laura.

Tutaj dałabym małą literę, bo ona od razu wyraża to niezrozumienie: – Co takiego? – nie zrozumiała Laura.

stojącej w pomiętym surducie

A ma leżeć?

 Dziewczyna skrzywiła się widocznie.

Gdyby się skrzywiła niewidocznie, nie byłoby sensu o tym mówić, nie?

 poprosiła miękko kobieta

Anglicyzm. Poprosiła kobieta łagodnie.

 wbiła wzrok

Lepiej: spojrzenie.

 Zęby zacisnęły się na ustach

…? Na ustach?

 Wstrzymane powietrze zaczęło palić.

Niejasne.

 podtrzymywana przez kobietę.

Hmm.

 zaniepokojonego tym, co działo się z jego towarzyszką.

Wiadomo, co go niepokoi, spokojnie.

 powiedziała powoli

Aliteracja.

 popatrzyła pusto

Czyli?

 poświatę pobliskiej

Aliteracja, ale do zniesienia.

 Zanim nas zniszczą, to najpierw przejdą po waszych trupach, jasne?

Żeby nas zniszczyć, muszą najpierw przejść po waszych trupach, jasne?

 Spróbuję od razu.

Od razu?

 zdawał się ignorować omiatający jego wybrakowane ciało wzrok ciekawskich, który wwiercał się w prześwitujące mięso kości

Jakby nie zauważał spojrzeń ciekawskich, które omiatały jego wybrakowane ciało, wwiercały się w prześwitujące spod mięsa kości.

 zaczął biegać w panice, co obudziło Laurę

Mało obrazowe.

 Niski, potępieńczy i mroźny.

Mroźny ryk?

Łuuuuuu… doooobre. Oryginalne. Mocne. Łuuuuuuuu…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tekst chyba tego trzeciego.

A, czyli to musi być opko Morta :) No, chyba że autorzy celowo wprowadzają w błąd swoimi wskazówkami ;)

Podoba mi się pomysł na nekromancję w kosmosie. Zastanawiam się tylko, jak bańki powietrzne przetrzymywały strzały oddawane ze statków.

Tekst mocny i bardzo ludzki. Laura nie potrafiła wykonać zadania, by ocalić ludzkość, ale zebrała siły, by ocalić szczura przed samotnością. Dobre, naprawdę dobre :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Laura nie potrafiła wykonać zadania, by ocalić ludzkość, ale zebrała siły, by ocalić szczura przed samotnością.

Otóż to. Ale sęk w tym, że ukochanego szczura.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej, Anonimie!

 

Usunę powtarzające się uwagi, bo widzę, że Tarnina komentowała. :)

 

Początek, jak na short, trochę za bardzo rozbudowany (sporo bohaterów wprowadzasz na początek), a jednocześnie za mało opisujesz co i kto. Przez to ludzie pojawiają się, gadają, a brakuje tła i możliwości wyobrażenia sobie sceny.

 

Ulokowana w gówniarze, stojącej w pomiętym surducie, za dużych butach, ze szkodnikiem w kieszeni. W oczach której widać strach. I zamiast…

No tak dość kliszowo. Biedna, niepewna dziewczyna, która uratuje wszystkich, bo zdolna, inteligentna i znaliśmy jej rodziców. :P

 

Na plus, że nie udało się za pierwszym razem.

 

Wiem, że starasz się stopniować napięcie, ale…

 

I nadzieją na to, że się uda.

Na tym etapie po prostu wiem, że się uda. Po jednej z prób, ale się uda. A ja nie lubię wiedzieć. XD

 

Opisy masz bardzo dobre. Krew, wymioty, próby okupione cierpieniem, admirał dolewający oliwy do ognia, mocno wierząca we wszystko lady…

 

Okręt zbliżał się do epicentrum bitwy, w której zostało kilkadziesiąt, może kilkadziesiąt statków zdolnych do manewrów.

?

 

A poza tym – fajne, widowiskowe, choć przewidywalne. I ta przewidywalność mnie boli, bo okej, nie ożywiła ich od razu, ale na koniec i tak dała radę.

 

 

Komentarze:

Jestem przeciwna podyktowanemu ideologią przerabianiu języka.

heart

(Dygresji ciąg dalszy: oficerka – skórzany but na płaskim obcasie, z wysoką, sztywną cholewą, pilotka – czapka okrywająca dokładnie głowę i uszy, zapinana pod brodą). Od skojarzeń się nie odejdzie…

 

Co takiego? – nie zrozumiała Laura.

A ja bym tutaj w ogóle wyrzuciła to, że nie zrozumiała, bo samo pytanie nam pokazuje, że ona nie rozumie. :P Już lepiej bez niczego, chyba że czytelnik nie domyśli się, kto to mówił, wtedy opis mały.

 

Dla mnie to najlepsze opowiadanie z trzech. Ma wyjątkowy klimat grozy, ale równocześnie jest w nim fajnie zarysowana relacja dziewczyny ze szczurkiem. I kiedy już wiemy, że to się nie może udać, okazuje się, że tajemnica jest jak kwiat lotosu;)

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, Golodh!

 

Trochę przypomina Aragorna, który sprowadził nieumarłych do bitwy o Minas Tirith. Aranżacja nieco inna, w sumie od początku wiadomo, jak się rzecz skończy, a mimo to, czytało się bardzo fajnie.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Kosmos, a na początku myślałem, że to zwykłe morze. To pewnie przez tę ilość ludzi, co prawda martwych, ale jednak ludzi. Może szukałem miedzy nimi parawanów?

 

Wyobraziłem sobie ten obraz trupów kosmicznych w opuszczonych statkach, bo to obraz dość znany i często coś podobnego wyskakuje w internecie. Taki kosmiczny romantyzm, porzucony kosmonauta w galaktyce, opuszczone statki.

 

Tutaj w opowiadaniu pojawiają się refleksje, jakieś wrażenie romansu (nie wiem czemu przyszedł mi do głowy statek miłości). To pewnie dlatego, że bohaterka opowiadania wydaje się być dosyć subtelna i kobieca, co autorce udało się dobrze odwzorować.

 

– Czy na moim miejscu wystawiłby pan naszą flotę – jej pozostałości – do walki? Z tymi trzydziestoma tysiącami okrętów? – zapytała spokojnie pani admirał.

Takie momenty wybrzmiewają jak przygrywka do pocałunku, na tle wybuchającej planety.

 

Tekst wysublimowany, taki chcący się lokować na wyższej półce. Trochę się wlecze, ale jest dobrze napisany.

 

https://www.youtube.com/watch?v=V0DZ7_tLQoo

Tak sobie wrzucam link do Youtube :)

O, no i mimo pewnej chropowatości językowej, pomysł i realizacja najbardziej przypadły mi do gustu. Chociaż sceptycznie podchodzę do faktu, że powierzono dziewczynie wskrzeszenie całej floty, kiedy jej największym sukcesem było wskrzeszenie szczura. XD No ale dobra, tonący brzytwy się chwyta…

(Nie chcę być marudą, ale nazwanie w każdym opku jakiejś trzecioplanowej postaci Mortem jest strasznie banalne…)

Opko napisał, a jakże, Golodh.

deviantart.com/sil-vah

Mam problem z oceną tego szorta, więc będę musiał go przeczytać jeszcze raz, na spokojnie :). Jeszcze tu wrócę ;)

Dobra już wszystko załapałem :). Musiałem przeczytać dwa kolejne teksty z pojedynku by załapać. Ale teraz nekromancja w kosmosie trafiła do mnie i spodobała mi się :). Flota zombie biorąca udział w kosmicznej bitwie jest ciekawa na tyle, że chętnie bym przeczytał ciąg dalszy bitwy, która właściwie dopiero się zaczyna :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Trochę przewidywalne, ale przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Trochę hollywoodzkie, poza tym moim pierwszym skojarzeniem był Warhammer 40k. ;) W sumie nie mam nic przeciwko ogranym tropom, ale umęczone młodociane heroiny, od których zależy los wszechświata, wraz ze swoimi sympatycznymi zwierzakami są już jak dla mnie w strefie klisz. :\ Także faktycznie trochę jak po filmie z wielkiej wytwórni – miło było, ale w pamięć mi nie zapadnie.

Obstawiam najbardziej anonimowego Anonima.

Jestem przeciwna podyktowanemu ideologią przerabianiu języka.

Żółwik!

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Gdzie byliście, jak się o to potykałam z Wickedem? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dla mnie teksty był raczej przewidywalny – wiadomo, kto zrobi, co zrobi, jak zrobi i że w ostatniej chwili. Na plus odniesienie do Termopili.

A potem przez próżnię przeszedł ryk. Niski, potępieńczy i mroźny.

Ale próżnia nie przewodzi dźwięku. To by raczej eliminowało Golodha jako autora.

Jak się głosuje na teksty? Gwiazdkami?

Babska logika rządzi!

Gwiazdkami, ale muszą być przy wszystkich trzech (już wiem ^^).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mi udało się w pewnym momencie zwątpić, czy wskrzeszanie zakończy się powodzeniem, także na końcu zostałem miło zaskoczony. Wzrastająca stawka fajna. Jedyne co, to przy pierwszych dwóch podejściach nie udało mi się zrozumieć, kto co mówi w pierwszym dialogu. Dałem radę dopiero po przeczytaniu całości ;)

 

 – Nie chcę mówić tego głośno, lady. Ale chyba prędzej niemowlę zrobi z patyków napęd solarny, i to do dużej jednostki, niż… – wtrącił mężczyzna.

Spacja wkradła się przed półpauzę.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Chyba najciekawszy tekst z całej trójki. 

Jasne, dość przewidywalne. Jasne, momentami ciut naiwne (o tym pisali już inni, więc nie będę powtarzał). I tak, bardzo widać, że chyba 90 procent tego opowiadania to dialogi (jak limit pozwolił to nawet przystrojone didaskaliami ;)). ;-)

Mamy tu jednak jakąś próbę (nawet całkiem udaną) zbudowania napięcia. Mamy pomysł i to nawet taki ciut ambitniejszy niż tylko “żeby się, broń Boże, na niczym nie wyłożyć – aby prosto i do celu”. Jest w sumie ciekawy koncept, by spróbować połączyć nekromancję z SFem. Jest w tym i w końcu zamknięty kawałek dość dramatycznej historii, a chociaż jesteśmy niejako od razu wrzuceni w wir wydarzeń to nie miałem poczucia, żeby brakowało mi jakiejś wiedzy czy zrozumienia. Słowem, solidny szort. ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nekromantka w kosmosie – interesująco podany niezły pomysł. A choć przeczuwałam, że Laura spręży się i dokona dzieła, to ta świadomość nie zepsuła mi lektury. :)

 

– Tak, lady? – skrzy­wił się męż­czy­zna.– Tak, lady? – Skrzy­wił się męż­czy­zna.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

– Plot­ki mówią o mi­lio­nach – za­drża­ła Laura… → – Plot­ki mówią o mi­lio­nach – Laura zadrżała…

 

Dziew­czy­na skrzy­wi­ła się wi­docz­nie. → Czy można skrzywić się niewidocznie?

 

wzrok cie­kaw­skich, który wwier­cał się w prze­świ­tu­ją­ce mięso kości. → W jaki sposób kości prześwitują mięso?

 

Okręt zbli­żał się do epi­cen­trum bitwy… → Epicentrum to miejsce na powierzchni Ziemi leżące bezpośrednio nad ogniskiem trzęsienia ziemi. Nie ma czegoś takiego, jak epicentrum bitwy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Temat pojedynku zdradził mi, co się stanie, więc od początku czytania wiedziałam, jak tekst się skończy, że tamci w statkach ożyją, a to popsuło trochę odbiór. Gubiłam się na początku, bo nie zawsze wiedziałam, kto co mówi. Podobało mi się, gdy pod koniec wyszło na jaw co nieco o przeszłości szczura, dzięki temu główna bohaterka zyskała mocniejszy charakter i nabrała barw. Wizja samotnego stworzonka w przestrzeni kosmicznej przerażająca i wstrząsająca. Myślę, że była bardzo dobrą motywacją dla bohaterki, by przeżyć i by udało jej się to, czego próbowała dokonać. Tekścik jest napisany ładnym stylem, choć miejscami nie trzyma poziomu. Widzę, że opowiadanie jest zbudowane głównie za pomocą dialogów, nie przepadam szczególnie za takim rodzajem tekstów, ale mimo tego ogólnie całokształt mi się podobał i jest na plus.

Z wszystkich trzech podobało mi się najmniej ale… to nie znaczy że nie podobało mi się wcale. Po prostu mniej.

Tekst jest nieźle napisany pod względem technicznym.

Co do treści, ja to widzę tak: operujesz zgranymi schematami, tekst cierpi na dość nieznośny przester emocjonalny, ale o dziwo, efekt końcowy wypada nie najgorzej.

Kojarzy mi się to z jakimś anime – tam się stosuje podobne sztuczki fabularne. Czyli – kliszowo, z dużą przesadą, ale kogo to obchodzi, skoro działa ;D

Cześć, mort!

Kosmiczni nekromanci – czyżby inspiracja Gideon? xD

Kurde, bardzo mi się podobało. Udało Ci się upchnąć bardzo dużo elementów w bardzo krótkim tekście, w tym też to, co najważniejsze: fabułę. Podobało mi się to, że podsuwasz czytelnikowi niewiele informacji, ale akurat wystarczająco, żeby odnaleźć się w sytuacji i zrozumieć dramat bohaterów. Zgadzam się z silverem, że pod koniec wpadasz w nieco zbyt ckliwy ton, ale z drugiej strony tym zdaniem udało Ci się osiągnąć zamierzony efekt:

Przez wieczność będzie unosił się w przestrzeni, przerażony i samotny, przeszukując kolejne wraki w poszukiwaniu kogokolwiek, kto się nim zajmie.

Jestem odporna na próby grania na emocjach poprzez opisywanie cierpienia ludzi, ale nie mam żadnych mechanizmów obronnych, kiedy chodzi o zwierzątka :<

Uwagę mam jedną, bo mi się rzuciła w oczy:

W pomieszczeniu rozległy się miękkie kroki i kobiecy alt.

Nie jest to aby masło maślane? Tak jak np. “męski baryton”?

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Dziękuję wszystkim, że wpadli :)

 

grav

Kosmiczni nekromanci – czyżby inspiracja Gideon? xD

Właśnie Gideona przeczytałem już po napisaniu, bo ktoś mi o niej przypomniał (w kontekście nekromantów w kosmosie)

 

Nie jest to aby masło maślane? Tak jak np. “męski baryton”?

Nie. Alt może też należeć do chłopca przed mutacją. Wydaje mi się (chociaż nie dam sobie palca uciąć), że z tego powodu nie można mówić o pleonazmie.

 

Krokus

Cześć, Golodh!

siema

 

 

Aha, nie zamierzam przepraszać za dowódczynię ani jej zmieniać ;)

 

Nie. Alt może też należeć do chłopca przed mutacją. Wydaje mi się (chociaż nie dam sobie palca uciąć), że z tego powodu nie można mówić o pleonazmie.

Ok, Twojej wiedzy w tym zakresie ufam bardziej niż swojej xD

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Aha, nie zamierzam przepraszać za dowódczynię ani jej zmieniać ;)

A to już wyłącznie Twój problem. Ulubiona_emotka_Baila. Tylko mi nie płacz, jak się cywilizacja zawali :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I tak będziesz gościnią takiego wydarzenia ;)

Chcesz niszczyć cywilizację łacińską, proszę. Ale mnie do tego nie mieszaj.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Będę się streszczał, bo wiem, że tak wolisz xP No więc stylowo było dobrze, ale chyba bardziej podoba mi się nie-ukrywający-się-mortecius. Natomiast co do historii, to nie podobało mi się, że zasadniczo polegała na próbach nakłaniania Laury do zrobienia Tego (wskrzeszenia zmarłych), jej się nie udawało – i znowu. No i dlatego końcówka była bardzo przewidywalna, bo do czego innego mogło to prowadzić? Musiało się udać w końcu xD

Ale motyw ze szczurem fajny. I z flotą umarłych też:)

Слава Україні!

Nowa Fantastyka