- Opowiadanie: Młody pisarz - Pierwszy i ostatni rejs na dno

Pierwszy i ostatni rejs na dno

Krótkie opowiadanie, o ciemniejszej stronie oceanu :D 

Miłego czytania!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Pierwszy i ostatni rejs na dno

Luke spojrzał na zegarek, musiał ruszać. Tłum skutecznie zastępował drogę, ludzie gorączkowo rozprawiali, niektórzy podnosili wysoko swoje dzieci, byle tylko te mogły zobaczyć stojący w porcie okręt. Nie chcieli się cofać, słów Lukego nikt nie słyszał. 

Jednak w końcu po kilku minutach przeciskania się przez tłum, poczuł morską bryzę, cel był coraz bliżej. Śmigła helikoptera przecinały powietrze, podrywając wiszące na wieżach portowych flagi.

Tłum gęstniał, a przebijanie się dalej kosztowało coraz więcej energii. Ktoś pijanym głosem mówił o katastrofie, ktoś zakładał się o grube pieniądze, że… Luke nie usłyszał, szedł na przód. 

Nagle poczuł, jak ktoś chwyta go za spodnie. Obrócił się gwałtownie i sięgnął do pasa. Niepotrzebnie. Przed nim stały mały chłopiec z czupryną i uśmiechał się niewinnie. 

– Spieszę się, mały.

– Chciałbym tylko panu powiedzieć, że jak pan będzie na dnie, to powinien pan złożyć wizytę tamtejszym mieszkańcom. Są bardzo przyjaźni, mają takie ładnie niebieskie świecące oczy i nieraz mogą panu pomóc. Niestety muszą się ukrywać przez takimi wielkimi potworami, ale liczą, że kiedyś uda im się zdobyć bezpieczną przystań. Naprawdę są milutcy. Wstąpi pan do nich?

Luke uśmiechnął się i odparł:

– Jak ich spotkam, to oczywiście, mały. Ale muszę już iść.

– Dziękuję panu.

Luke odwrócił się i już miał odejść, gdy nagle poczuł niepokój. W twarzy chłopca było coś obcego, coś czego nie potrafił zrozumieć. Obrócił się gwałtownie i zamarł. Oczy chłopca niemal natychmiast przestały lśnić niebieskim światłem, ale przez chwilę je widział. 

Zacisnął powieki, czuł, jak serce zaczyna szybciej bić. Spojrzał jeszcze raz. Chłopczyk uśmiechał się.

– Coś się panu stało?

Luke pokręcił głową i ruszył w drugą stronę, bijąc się z myślami. Obraz nie znikał. Był zbyt wyraźny, prawdziwy, namacalny. Nie mógł być fałszem. 

Luke niemal biegł, roztrącając ludzi na boki. Czasem coś krzyknęli w jego stronę, jakieś przekleństwo, ale ich nie słuchał.

W końcu dopadł do barierek, wyszarpnął dokumenty. Starszy mężczyzna zerknął przelotnie i wymamrotał:

– Luke, ochroniarz?

– Tak. 

– Wchodź. 

Luke wypadł na otwartą przestrzeń i zaczerpnął powietrza. Teraz już dokładnie widział kilkudziesięciu pasażerów i okręt podwodny. Pierwsza wyprawa w tak dużej łodzi na głębokość czterech tysięcy metrów, chętnych było sporo, a więc i cena biletów osiągnęła zawrotną cenę, ale Luke miał darmowy wstęp, a nawet mu płacili. Gdyby tylko nie to spotkanie. 

Pokręcił głową. Wciąż widział wyraźny obraz chłopca, który nie chciał zniknąć sprzed oczu. 

– Chrzanić to – szepnął i ruszył w stronę okrętu podwodnego. 

Przy łodzi czekał już na niego Harry i szczerzył zęby w uśmiechu.

– Trochę się spóźniłeś, przyjacielu.

– Dwie minuty w tę, dwie minuty w tamtą – odparł Luke. – Ostatnio chyba za mało sypiam albo coś było w tej kawie… Nieważne.

Harry przyjrzał mu się z troską.

– Wszystko w porządku?

Luke machnął ręką i wszedł do małej łodzi, na której miał dopłynąć na pokład okrętu podwodnego. Za godzinę miano się zanurzyć, a na razie po wodzie sunęły łódki przewożące pasażerów na cud techniki. Luke już wcześniej miał okazję obejrzeć wnętrze i odbyć kurs na pilotowanie mniejszej podwodnej kapsuły, teraz przyczepionej do okrętu podwodnego. Ale dopiero dzisiaj dostał szansę na zobaczenie dna oceanu w pełnej okazałości. Cieszyłby się nadal, gdyby nie to spotkanie z chłopcem. Przeklęte świecące oczy. Próbował się przekonać w myślach, że to było tylko złudzenie, kreacja jego wyobraźni, ale to nic nie dawało. Potrzebował czasu.

Harry poklepał go po plecach i powiedział:

– Damy sobie radę i tak nie będzie tam czego strzec, spokojna głowa. Będziemy sobie oglądać rybki i takie tam wraki, głazy, rośliny. Świetna zabawa. Nie cieszysz się?

– Ta, cieszę się – mruknął.

– No to widzisz, będzie gitara, a później po robocie wypijemy. Szkoda tylko, że meczu nie zobaczę, Smoki muszą wygrać…

– Bez twoich rad rzucanych w telewizor też sobie poradzą.

Harry przekrzywił głowę.

– Czasem trzeba trochę pokrzyczeć, czytałem opracowania takiego psychologa. Podobno wyrzucanie energii dobre jest na zdrowie… Ja tam im wierzę, bo raz mój dziadek, co był…

Luke przestał słuchać i wbił wzrok w okręt podwodny. Odległość od burty z każdą chwilą się zmniejszała, a cała maszyna bujała się na boki, pod wpływem fal rozbijających się o korpus. Całość była niemal jednym ciałem idealnie wyważonym bez czułych punktów, wysokie ciśnienie nie mogło się z nią równać. Setki testów, każdy pozytywny, naukowcy odwalili kawał dobrej roboty, ale oni nie płynęli tym okrętem.

Luke wyobraził sobie, że opadają na dno, a później płyną, oglądając niezbadaną powierzchnię oceanu. Czy faktycznie mogła tam żyć rasa, o której mówił chłopak? Nie, ciśnienie było zbyt duże… Nie, ta cała rozmowa musiała być złudzeniem, tylko złudzeniem. Czemu tyle o tym myślał? Przydałby mu się teraz sen, pod warunkiem, że zdołałby zasnąć, bo…

– Słuchasz mnie? – zapytał Harry.

– Słucham? – Luke otrząsnął się z odrętwienia.

– Zaraz, na czym skończyłem, ach tak, dziadek szedł przez las i nagle zza zakrętu wyskoczył dzik. A dziadek krzyknął i przestraszył bestię. Od tamtej pory też czasem lubię pokrzyczeć, nigdy nie wiesz kiedy, taka umiejętność może się przydać.

– I akurat na swój ukochany klub?

– Smoki czasem potrzebują kopa motywacyjnego. Ale wracając do naszej wycieczki, myślisz, że tam w głębokościach znajdziemy jakiegoś wielkiego morskiego potwora?

Luke westchnął. Wszystko wokół zdawało się mu przypominać o tym chłopaku.

– Nie, nie spotkamy.

– Jesteś pewien? Oglądałem taki dokument o Megalodonie, ogromnym rekinie, co odrodził się w naszych czasach…

– To film fabularny.

– Ale każdy film ma w sobie sporo prawdy, czy nie?

– Nie każdy.

– I znowu robisz się opryskliwy, nie wiem, jak ja z tobą wytrzymuję. – Harry westchnął. 

Luke przymknął oczy. Słońce przyjemnie grzało, a fale kołysały jakby do snu.

– Harry, myślisz, że tam pod wodą może istnieć jakaś inna cywilizacja? – Pytanie niemal samo wyślizgnęło mu się z ust.

– Słucham?

Luke spojrzał na okręt podwodny, byli coraz bliżej. Czy byłoby możliwe, żeby tam gdzieś pod wodą w tak skrajnym ciśnieniu ktoś żył i nie został zaobserwowany? Nie, niemożliwe. Fizyka na to nie pozwalała.

Harry oparł się wygodnie w łodzi, jakby miał wygłosić wykład.

– Luke, Luke, Luke. Gdy mówię o stworach, to ty mi nie wierzysz, a teraz zaczynasz rozprawiać o cywilizacji podwodnej?

– Żartowałem – odparł Luke i odwrócił głowę.

– W takim razie musimy zacząć ćwiczyć nad twoim poczuciem humoru… Niemniej, podwodna cywilizacja może przecież istnieć, gdyby ukrywali się tam przed nami z odpowiednią technologią… A wiesz, że słyszałem o takim przypadku, iż fale akustyczne niemal w jednej chwili zniknęły, jakby coś je pożarło?

Luke przyjrzał się twarzy Harry’ego. Kiedyś może by się zaśmiał, ale nie po tym, co mówił ten chłopiec.

– Od kogo? – zapytał.

– Oglądałem taki film dokumentalny… Tak, tym razem na pewno dokumentalny, leciało w telewizji. Później materiał znikł. – Harry zmrużył oczy i dodał ciszej – Nie wydaje ci się to podejrzane?

– A może zniknął właśnie dlatego, że był fałszywy?

Harry wybuchnął śmiechem.

– Ty wiesz, ile fałszu krąży po sieci, a nikt z tym nic nie robi? Prędzej dostanę w mordę od ciebie, niż uwierzę, że ktoś usunął ten materiał z powodu tego, iż podawał niesprawdzone informacje. Głupich teorii nikt nie usuwa, Luke… Nikt, nie usuwa. – Ostatnie słowa powtórzył ciszej jakby bardziej do siebie.

Luke znów zobaczył świecące niebieskim blaskiem oczy. Zacisnął powieki i otworzył, a następnie powtórzył kilka razy ten proces. Skierował myśli ku rodzinie, obraz chłopca na chwilę zniknął za mgłą.

– Dopływamy – oznajmił Harry. – Ha, spójrz na niebo, napis nam nawet stworzyli: „R1S”, jak ładnie brzmi ta nazwa… te hologramy coraz sprytniejsze. Chciałbym sobie taki załatwić.

Luke skierował wzrok na chmury, faktycznie, ogromne litery wisiał w powietrzu i świeciły jasnym blaskiem, czy to z powodu słońca, czy też sztucznego światła, ale były… A jeśli… Przecież ten chłopiec mógł też użyć jakiejś sztuczki… Prawda! Ktoś chciał zrobić żart. Głupi żart, a on Luke się na niego nabrał.

Luke uśmiechnął się szeroko.

– Dzięki, stary – rzucił w stronę, Harry’ego.

Przyjaciel ściągnął brwi.

– Nie ma sprawy.

Łódź lekko stuknęła o burtę okrętu podwodnego.

 

***

 

Luke wraz z Harrym i dwoma innymi ochroniarzami siedzieli przed ekranem wszczepionym w ścianę, do którego docierał sygnał z kamer przeczepionych do burty. Całość tworzyła wrażenie, jakby załoga patrzyła przez szyby. Na tej głębokości potrzebne już były sztuczne światła, ale ocean wciąż zaskakiwał bogatą fauną i florą, a powolne zanurzanie sprzyjało obserwacjom. 

Osiągnęli głębokość siedmiuset metrów, gdy na ekranie pojawiła się kałamarnica i niemal tak szybko, jak się pojawiła, tak samo zniknęła. Luke widział je już wiele razy podczas próbnych testów, gdzie maksymalne zanurzenie wynosiło najczęściej dwa tysiące metrów i teraz nie robiły na nim większego wrażenia. Minęli już ławice kolorowych ryb i najpiękniejsze okazy flory, a to one najbardziej go interesowały.

Zerknął na Harry’ego. Przyjaciel dobrze się bawił, rozprawiając o czymś z drugim ochroniarzem i co jakiś czas wskazując ekran. Luke zastanawiał się, czy rozprawiają tylko o pięknie oceanu, jego niebezpieczeństwie, czy może Harry przedstawia właśnie jedną ze swoich teorii.

Teraz słyszał tylko strzępki rozmów i sam do końca nie wiedział dlaczego, nie był w końcu tak daleko, a wszystkie dźwięki wydawały się przytłumione. Może nie chciał słyszeć, o czym mówią? Myśl ta pojawiła się jedynie na chwilę i zaraz zniknęła.

Czasem miał ochotę wyskoczyć z tego metalowego pudełka i popłynąć razem z wielką ławicą. Dziadek, gdy razem łowili ryby, zawsze powtarzał, że one też mają w sobie coś z człowieka, może niewiele, ale jednak łączą się w społeczności i razem stawiają czoła przeciwnościom. Czasem opowiadał również o rybie, którą hodował w małym zbiorniku i uczył różnych sztuczek, gdy był jeszcze dzieckiem. Luke zawsze lubił tę historię, wyobraźnia podpowiadała mu wyraźny obraz rybki umiejącej niemal wszystko, od najprostszych sztuczek z pływaniem w kółko, aż po przeskakiwanie w powietrzu przez okrąg.

Zmrużył oczy i wsłuchał się w szum silników. Okręt opadał, jednocześnie powoli płynąc do przodu. Ciemność zgęstniała, a światła już gorzej radziły sobie z jej rozpraszaniem, jednak widoczność wciąż była dobra, w zupełność wystarczająca, by odkrywać morskie dno.

Długo tkwił tak w ciszy, nie zwracając uwagi toczącą się niedaleko niego rozmowę. Opadli na głębokość trzech tysięcy metrów, pozostało jeszcze tylko tysiąc. Okręt nie zdradzał żadnych oznak uszkodzeń i tak powinno być.

Z ciemności wyłoniła się nierówność terenu, góra na dnie oceanu. W świetle Luke widział łyse skały i lepiący się do nich piasek. A za nimi, jakby niewyraźny, poruszający się kształt. Wyprostował się w fotelu.

– Tam coś jest, czy mi się wydaje?

Trzej mężczyźni przerwali rozmowę i podeszli do ekranu.

– Gdzie? – odezwał się jeden z nich.

Luke zamrugał kilkukrotnie, ale nie był już teraz w stanie dostrzec żadnego ruchu. Westchnął ciężko.

– Wydawało mi się tylko…

Harry spojrzał na przyjaciela ze współczuciem.

– Coś się z tobą dzieje, może za mało sypiasz, albo…

Na ekranie wyświetliła się niebieska błyskawica, jakby piorun strzelił pod wodą, a w chwilowym świetle zapaliły się fioletowe ślepia. Zniknęły w ułamku sekundy, a czarna sylwetka ukryła się pośród skał.

Luke wciąż tkwił w fotelu. Serce niemal wyrywało mu się z piersi. Położył dłoń na pistolecie wpiętym do pasa, ale to nie potrafiło go uspokoić.

Harry tym razem już się nie uśmiechał, tylko podbiegł do komputera i wklepał hasło. Po chwili miał już dostęp do kamery i zaczął cofać nagranie. Znalazł odpowiedni moment. Pojawił się obraz błyskawicy. Luke zamknął oczy. Tak, tamten chłopak mówił o potworach, przed którymi kryje się rasa istot. Czyżby pierwszy rejs tak wielkiego okrętu podwodnego zbudził… Niemożliwe. Nie, za duże ciśnienie.

Usłyszał cichy jęk Harry’ego. Otworzył oczy. Na ekranie zastygły fioletowe ślepia. W pomieszczeniu panowała cisza. Pierwszy otrząsnął się Luke.

– Trzeba natychmiast rozpocząć wynurzanie. Nie mamy czasu! Harry, lecisz ze mną. Panowie, włączcie dodatkowe kamery na obraz. Musimy mieć przegląd całości. Do roboty.

Zrezygnował z użycia komunikatora. Musiał wytłumaczyć kapitanowi wszystko twarzą w twarz. Nie zdążył jednak nacisnąć klamki, gdy z głośnika w pomieszczeniu wybrzmiał głos:

– Jednostka X, zgłoś się.

Harry podbiegł do mikrofonu.

– Zgłaszam gotowość, odbiór.

Luke uśmiechnął się mimowolnie. Najwidoczniej kapitan też zauważył bestię i już przystąpili do odpowiednich czynności, teraz tylko się wynurzyć i będzie dobrze.

– Jednostka X, do kapsuł natychmiast. Na dnie morskim leży niezidentyfikowany obiekt, zabezpieczycie go i przewieziecie do środka. Do roboty.

Harry zamrugał.

– Kapitanie, dopadło nas coś innego. Mamy bestię na ogonie.

– Nie mam czasu na żarty. Wykonać rozkaz.

– Goni nas potwór.

– Nie będę na was czekał, Jednostka. Macie wykonać swoją robotę, później gadanie. Bez odbioru.

Luke zacisnął zęby.

– Że też przydzielili nam tak przeklętego kapitana.

Zaklął wściekle, ale misję trzeba było wykonać, im szybciej, tym lepiej.

W czwórkę biegiem wpadli do pomieszczenia na dnie okrętu. Zajęli miejsca w małych statkach podwodnych, które już niemal całkowicie tkwiły w wodzie. Górny właz wjechał na swoje miejsce. Oba stateczki odczepiły się od okrętu podwodnego i były wolne.

Luke siedział za sterami, a Harry, będąc metr za nim, kontrolował przycisk od torped. Starannie sklejone, wykonane z połączeń wielu materiałów i powleczone ryjtem, odkrytym zaledwie przed trzema laty na Marsie i zebranym jednym z łazików, były w stanie działać na tej głębokości. Miały służyć wyłącznie do rozbicia ewentualnych głazów, gdyby takowe spotkał na swojej drodze okręt podwodny, ale Luke nie był pewien, czy przypadkiem Harry nie będzie ich musiał wypuścić w stronę istoty żyjącej. Jeśli byłaby taka potrzeba, miałby trzy szanse.

– Jednostka, odbiór.

– Wpływamy na pozycję, odbiór – powiedział Luke i przyśpieszył.

Nie przestawał rozglądać się czujnie na boki, ale zewsząd otaczały go tylko skały i piasek. W myślach przeklinał dowódcę i jednocześnie obwiniał sam siebie. Mógł przecież spróbować jeszcze raz, a tak być może właśnie zgubił kilkaset osób. Nie, potwór był duży, ale nie mógł przecież przegryźć kadłuba. Nie mógł. To działało tylko w filmach… Tylko w filmach. Tu byli bezpieczni. A może to oko tylko mu się przywidziało, może to kolejny hologram… Nie, hologram nie, ale iluzja optyczna. Prądy morskie?

– Widzicie obiekt na dwunastej?

– Jest światło… Żółtawe – oznajmił Harry.

Luke zwiększył obroty i teraz widzieli już dokładnie obiekt. Pośrodku niczego, na piasku stała lampa z wymalowanym symbolem, który przypominał zniekształconą czaszkę?

– Co to za dziadostwo? – Luke zmrużył oczy i podpłynął bliżej. Teraz przedmiot znalazł się w odległości szczypiec.

Drugi stateczek wyłonił się zza skały. Luke widział przez szybę grymasy zdziwienia na twarzy pilotów.

– Jednostka, obiekt zabezpieczony? – odezwał się głos kapitana.

– Kapitanie – zaczął Harry, choć starał się panować nad głosem, to w jego tonie czuć było nutę strachu – tu stoi lampa.

Przez chwilę po drugiej stronie trwała cisza.

– Jaka lampa?! O czym ty gadasz?!

– Normalna lampa, najzwyklejsza… Jakby z powierzchni, ale jednak trochę inna.

– Zabezpieczcie i wracajcie. Chce to mieć jak najszybciej, bez odbioru.

Luke zaklął, ale chwycił szczypawicami lampę. Spojrzał na drugi stateczek, tamci czekali. Przyciskiem wszedł na kanał.

– Rakietki w pogotowiu, jakby coś tu wypłynęło i chciało nas pożreć, to nie pytamy o nic, tylko walimy, tak?

– Ta jest.

Wyszedł z kanału i obrócił się w fotelu.

– Wyciągamy?

Harry westchnął.

– A masz jakiś wybór? Im szybciej się z tym uporamy tym lepiej… Obawiam się tylko, że ta twoja teoria o podwodnej cywilizacji może mieć sens.

Luke przygryzł wargę i pociągnął za uchwyt, szczypce uniosły lampę. Wykonał obrót stateczkiem i ruszył z powrotem w stronę okrętu podwodnego.

– Płyną za nami?

– Płyną, ale ja też trzymam rękę na pulsie. Potwór, jeśli się zjawi, to odpłynie bez jednego oka.

Lukego to nie uspokoiło. Latał spojrzeniem od boku do boku. Do okrętu podwodnego, tkwiącego na tle skały pozostała już mała odległość, a światła na potężnym kadłubie nęciły. Luke chciałby się już znaleźć w środku za grubym, w pełni szczelnym pancerzem. W małym stateczku, przystosowanym raczej do funkcji badawczej lub ratunkowej, nie czuł się bezpiecznie, wystarczyłby jeden potężny nacisk szczęk, by powstała dziura, a dziura oznaczała na tej głębokości natychmiastową śmierć.

Ominął małą skałę zagradzającą drogę i wyszedł na prostą. Ostatnie sto metrów. Teraz wystarczyło tylko nie stracić czujności przez kolejnych parę sekund i będzie bezpiecznie.

Obaj zobaczyli błysk, jakby piorun uderzył w wodzie. A potem ciemność, w której znikł ogromny kształt.

Luke szarpnął sterem. Dreszcz przeniknął jego ciało, a krzyk ugrzązł w krtani. Harry nacisnął przycisk. Torpeda skoczyła w toń wody i zniknęła w ciemności.

Huk torpedy rozświetlił setki metrów dalej ocean. Kilka głazów rozpadło się na małe cząsteczki. Harry zaklął.

– Luke, daj na maksa. Nie ma czasu. Dawaj na maksa.

Luke pociągnął dźwignię. Stateczek rzucił się w stronę okrętu. Był już blisko, ledwo dwadzieścia metrów. Coś szarpnęło. Luke podskoczył w siedzeniu, z przodu, po prawej ani po lewej nie znalazł przyczyny. Wolno obejrzał się do tyłu. Najpierw dostrzegł Harre’go z szeroko otwartymi ustami, a później dłoń trzymającą górną szybę stateczku. Dłoń nie była ludzka, ale obca.

Luke niemal wyrwał dźwignię, obroty weszły na najwyższy możliwy poziom, ale nic to nie dało. Ręka ciągnęła stateczek w swoją stronę z ogromną siłą.

– Odpalaj torpedę!

– Zwariowałeś?

– Strzel pod nas. Odrzuci to gówno z kilkanaście metrów.

– A przy okazji rozwali nas!

Luke spróbował wywrócić stateczek na bok, ale bezskutecznie. Na prawej części stateczku pojawiła się kolejna dłoń.

Luke spojrzał w stronę okrętu podwodnego. Masywna maszyna znikała za skałami. Coś ciągnęło stateczek w dół. Przeklęty dół. A on nie mógł nic zrobić, kompletnie nic. Przeklęty rejs.

Wcisnął czerwony przycisk, chociaż i tak wiedział, że nie otrzyma już pomocy. Drugi stateczek nie próbował nawet za nimi płynąć, tylko z daleka obserwował migoczące światełka.

Harry zacisnął zęby.

– Co za przekleństwo nas niesie w głębiny?! Wyrwij tę dźwignię, ale wrzuć większą prędkość.

– To nic nie da, dałem maksa. Jak się nie rozwali za chwilę wszystko od środka, to będzie dość szczęścia.

Stateczek uderzył o ściankę i stanął w miejscu. Czyjeś dłonie wciąż go trzymały, ale już nie pchały. Luke w migotliwym świetle jednej z lampek zobaczył ukryte pod głazem kilkanaście sylwetek. Ale światło szybko zgasło, dłoń rozbiła wszystkie lampki.

Czerwony przycisk był wciśnięty, ale z okrętu podwodnego nie ruszyła żadna pomoc. Na kontakt odległość była zbyt duża. W wodzie Luke nie mógł wysłać sygnału z taką samą skutecznością, jak na powierzchni, a tamci czekali. Nie mieli jak go uratować. A więc musiał zginąć. Czuł na plecach ciężki oddech Harr’ego. Przyjaciel po raz pierwszy milczał, przygaszonym wzrokiem szukając jakiegokolwiek ratunku. Nie widział wiele. W stateczku pozostało jedynie parę lampek, które dawały nikłe światło.

Luke przygryzł wargę. Widział tego dzieciaka, trzeba było wyciągnąć wnioski. Trzeba było! Żadne hologramy, to była walona prawda, ale on jej nie widział. Czasu nie dało się cofnąć. Nie dało się…

Uśmiechnął się smutno. I zamknął oczy.

– Miło było – szepnął.

Harry milczał tak jak wszystko wokół nich. Luke wyłączył obroty, dalsza walka z czymkolwiek to było, nie miała sensu. Nie dało się nic zrobić. Czuł to, aż za dobrze, Harry tego nie skomentował, drżał, ale wciąż jakby szukał wyjścia z opresji, żywił nadzieję.

Drugi stateczek zawrócił w stronę okrętu podwodnego. Najwidoczniej zaprzestali poszukiwań, pewnie na chwilę albo i na zawsze, jeśli pokazaliby nagranie kapitanowi, jeśli zgodziłby się je zobaczyć…

Luke wiedział, że już tamci nie wrócą z własnej woli, ani pod żadnym przymusem. Nie było siły, która by ich stamtąd wyrwała. Widzieli za dużo.

Gdyby wtedy nie zwrócił uwagi na to oko, może by próbowali. Rozejrzał się na boki, ale nic nie widział. Nie zabili go. Puścili? Spróbował włączyć silnik, ale wtedy znów czyjeś dłonie chwyciły tył stateczku. Na co czekali? A jeśli…? Chłopiec mówił coś o przyjaznej cywilizacji, która… A jeśli oni właśnie chronili go przed… Nie, nie porwaliby go wtedy.

Tok myśli przelewał się przez mózg, ale żadna z nich nie przynosiła rozwiązania. Wszystkie tworzyły jedynie jeszcze większy mętlik.

Wodę przeszył niebieski błysk. A chwilę później coś przecięło toń wody. Luke poderwał się z siedzenia, uderzył głową w metal, ale nie zwrócił na to uwagi. Liczył się tylko okręt podwodny. Całą swoją uwagę skupił na nim.

– Nie da rady go zniszczyć, okręt wytrzyma – szepnął drżącym głosem Harry. – Prawda?

Luke nie odpowiedział. Okręt ruszył z miejsca, rozpoczęli wynurzanie.

– Już po nas, Harry. Przeklęta misja… Gwarantowali, że nic nie może się stać. I co?! Niech…

Czarny kształt wyskoczył za skały i grzmotnął o burtę. Okręt osunął się w bok, ale nie widać było na nim żadnych uszkodzeń, nie z tej odległości.

Wodę przecięła błyskawica. Bestia jeszcze raz zaatakowała. Rzuciła okręt w stronę skał i zniknęła w ciemnej toni. Maszyna uderzyła o skały, wodę przeszył huk.

Luke zacisnął oczy, a gdy je znów otworzył. Nie było widać już nic, poza światełkiem w środku ich małego stateczku.

– Zgaś – szepnął Harry.

Luke posłuchał. Teraz zaległa całkowita ciemność, błyskawice już się nie pojawiały. A jeśli potwór pływał gdzieś w okolicy, to nic o tym nie świadczyło. Przeżyli atak, gdyby byli w okręcie…

– Uratowali nas?

Harry pokręcił głową.

– Jeśli tak, to nie na długo. Skończy nam się tlen i umrzemy. Gdybym wiedział, nie popłynąłbym. Nigdy. Zostawiłem go samego, samego.

– Kogo?

Harry ukrył twarz w rękach.

– Jego.

Luke skinął głową, czuł, że dalsze pytania nic by nie dały. Pogodził się z faktem śmierci i teraz patrzył po raz ostatni przez szybę, choć widział tylko ciemność. Może byli pierwszymi, którzy nawiązali kontakt z obcą rasą, a już niebawem będzie to normalność? Może. Gdyby chłopak tylko wiedział o potworach… Nie, Luke wiedział, że i tak by nie posłuchał. Za wszelką cenę chciał płynąć w ten rejs. Popełnił błąd, którego nie można było cofnąć. A ta obca rasa? Nie miała im jak pomóc, a zresztą czy na pewno chciała? Ocaliła im życie, ale może przypadkiem… Może nie ma tu żadnej rasy. Złudzenie?

Znów zobaczył obraz chłopca, żywszy niż kiedykolwiek. Tak, oczy świeciły naprawdę. Nie widział tego wcześniej, może mógł zapytać o coś jeszcze? Miał czas.

Coś poruszyło stateczkiem. Luke czuł, że to znowu ta dłoń, a później miał wrażenie, jakby ta sama ręka wbiła w kadłub coś małego. Jak? Powinna nastąpić implozja. Nic takiego się nie stało. Luke poczuł dziwny zapach, a potem znużenie. Wszystko zniknęło, została tylko ciemność, ciemność wchłaniała, zabierała mózg, życie, wszystko, co ludzkie.

 

***

 

Stateczek wypłynął z wody. Luke otworzył górną kapsułę i razem z Harrym wysiedli z kabiny. Ostatnie kilkadziesiąt metrów przepłynęli wpław i dotarli do kamienistej ścieżki.

– Dobre miejsce? – spytał Harry.

– Każde miejsce jest dobre, niedługo nas znajdą. Za rzadko mrugasz.

– Zwracają na to uwagę?

– Będziemy przed kamerami, bo zdarzyło się nowe cudowne ocalenie. Mimikę masz dobrą, ale możesz to robić lepiej.

– Ludzie mogliby być prostsi.

– Ale wtedy nie dotarliby do dna i nie dali nam szansy. Chcesz nadal żyć pośród tych potworów, które pożerają rocznie setki naszych?

– Nie.

– To trzeba się wziąć do roboty.

– Prawa strona.

– Widzę, pierwszy człowiek.

Zza górki wyłonił się chłopak w kąpielówkach. Najpierw przyjrzał się ubranym w kombinezony, a później jego wzrok powędrował na ocean, gdzie wystawał kadłub.

– Ja nie wierzę…! Chyba że żarty sobie robicie.

Na twarzy Luka pojawił się uśmiech.

– Słyszał pan o katastrofie okrętu podwodnego.

– Nie gadajcie, jesteście stamtąd? Ale mam farta.

– Potrzebujemy telefonu – słowa wypłynęły z ust Lukego.

– Jasne, panowie. Już pomagam, nie ma sprawy, gdzie dzwonić.

Chłopak chwycił telefon i wstukał numer. Obrócił się tyłem do wiatru i zaczął wykrzykiwać coś to słuchawki.

Luke wyszczerzył zęby.

– Trafił nam się głupiec, ale to nic nie szkodzi, pewnie zrobi więcej szumu, niż ktokolwiek inny. A to nam się przyda.

Harry odpowiedział uśmiechem, a jego oczy zapaliły się niebieskim światłem.

 

Koniec

Komentarze

Witaj…

wtedy zauważył, jak dziecięce oczy na chwilę zapaliły się niebieskim, jaskrawym światłem. Wzdrygnął się i zacisnął oczy. Gdy je z powrotem otworzył, dziecko stało jakby nic i się nie stało z niepewnym uśmiechem na buzi.

– Coś się stało? – zapytało.

Tu trzeba poważnie popracować!…

Teraz już dokładnie widział kilkudziesięciu pasażerów i okręt podwodny gotowy do zanurzenia.

Zanurzenie tuż przy kei?…na trzy tysiące?… No sory – do poprawki.

 

W sumie multum różnych błędów – za dużo jak na Młodego Pisarza… Słowniki, poradniki,

leksykony, kompedia w dłoń i do boju… Za dużo ochroniarzy (po co?) i trochę naiwne podejście

do tematu. Pracy dużo, ale może warto?…

Pozdrawiam.

dum spiro spero

Witaj.

 

Z technicznych rzeczy (sugestie i wątpliwości do przemyślenia):

Tęsknił jedynie za dziadkiem, za łódką płynącą po jeziorze wśród promieni zachodzącego słońca i szumie drzew. - składniowy

Pierwsza wyprawa w tak dużej łodzi na głębokość trzech tysięcy metrów, chętnych było sporo, a więc i cena biletów osiągnęła zawrotną cenę (kropka lub średnik?) Luke miał dostęp za darmo, a nawet mu za to płacili. Za to kochał swoją robotę, zwiedzanie świata i otrzymywanie za to wynagrodzenia (przecinek?) to było wszystko, o czym marzył. – powtórzenia

Chłopczyk z zielonymi oczami i czupryną (przecinek?) przykrywającą czoło.

Są bardzo przyjaźni, mają takie ładnie niebieskie (przecinek?) świecące oczy i nie raz mogą panu pomóc. – ort. – razem?

– Dziękuję, panu. – zbędny przecinek?

Gdy je z powrotem otworzył, dziecko stało jakby nic i się nie stało z niepewnym uśmiechem na buzi.

– Coś się stało? – zapytało. – powtórzenia

Luke już wcześniej miał okazję obejrzeć wnętrze i odbyć kurs na pilotowanie mniejszej podwodnej kapsuły, teraz przyczepionej do okrętu podwodnego. – powtórzenie

– Damy sobie radę i tak nie będzie tam czego strzec, spokojna głowa. Będziemy sobie oglądać rybki i takie tam wraki, głazy, rośliny. – powtórzenie

– Bez twoich rad (przecinek?) rzucanych w telewizor (i tu?) też sobie poradzą.

– Czasem trzeba trochę pokrzyczeć, czytałem o tym w necie i taki jeden psycholog o tym mówił. Podobno takie wyrzucanie energii dobre jest na zdrowie… – powtórzenia

Luke wyobraził sobie, że opadają na dno, a później płyną, oglądając niezbadaną powierzchnię oceanu. – tu mam wątpliwość, co to znaczy „powierzchnia oceanu”? – chodzi o powierzchnię dna? czy wodę?, taflę?

Od tamtej pory też czasem lubię pokrzyczeć, nigdy nie wiesz kiedy, (ten przecinek o wyraz wcześniej?) taka umiejętność może się przydać.

Ale wracając do naszej wycieczki, myślisz, że tam w głębokościach znajdziemy jakiegoś wielkiego (przecinek?) morskiego potwora?

Czy byłoby możliwe, żeby tam gdzieś pod wodą (przecinek?) w tak skrajnym ciśnieniu (i tu?) ktoś żył i nie został zaobserwowany?

Luke przyjrzał się twarzy Harr’ego. – Harry’ego?

– Dzięki, stary – rzucił w stronę, Harr’ego. – tu podobnie? (w tekście pojawia się wielokrotnie)

Nikt, nie usuwa. – zbędny przecinek?

Ostatnie słowa powtórzył ciszej (przecinek?) jakby bardziej do siebie.

Luke skierował wzrok na chmury, faktycznie, ogromne litery wisiał w powietrzu i świeciły jasnym blaskiem, czy to z powodu słońca, czy też sztucznego światła, ale były… – literówka

Głupi żart, a on (przecinek?) Luke (i tu?) się na niego nabrał.

Luke uśmiechnął się szeroko.

– Dzięki, stary – rzucił w stronę, Harr’ego. – zbędny drugi przecinek?

Luke wraz z Harrym i dwoma innymi ochroniarzami siedzieli przed ekranem wszczepionym w ścianę, do którego docierał sygnał z kamer przeczepionych do burty. – literówka; czy tu jest literówka?

Na tej głębokości potrzebne już były sztuczne światła, ale ocean wciąż zaskakiwał bogatą fauną i florą, a powolne zanurzanie sprzyjało obserwacją. – gramatyczny rażący

Osiągnęli głębokość siedmiuset metrów, gdy na ekranie pojawiła się kałamarnica i niemal tak szybko, jak się pojawiła, tak samo zniknęła. – powtórzenia

Długo tkwił tak w ciszy, nie zwracając uwagi toczącą się niedaleko niego rozmowę. – brak wyrazu

Gwarantowali, że nic nie morze się stać. – ortograficzny rażący

Czarny kształt wyskoczył zza skał i uderzył o okręt podwodnych. – literówki

 

Sporo jest tych kwestii językowych, trzeba zatem przejrzeć starannie opowiadanie, ja już reszty nie wypisuję.

Treść bardzo dynamiczna, sporo fantastyki i dramatyzmu, lecz usterki językowe utrudniają śledzenie samej fabuły.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Historia bardzo mi się podoba, świetna fabuła i z ciekawością przeczytalabym ciąg dalszy. Błędy językowe, o których wspomniano albo mi umknęły w wielu przypadkach albo już zostały usunięte. 

OK, jest jakiś pomysł, ale skrzywdzony wykonaniem.

IMO, powinni się zanurzać w niewielkim batyskafie, a tu mnóstwo ochroniarzy, szalupy ratunkowe, bieganie po jednostce…

Dlaczego szczypawice, a nie zwyczajne szczypce?

Dużo technicznych usterek, jakby zabrakło ze dwóch autokorekt.

– W takim razie musimy poćwiczyć nad twoim poczuciem humoru…

IMO, albo popracować nad czymś, albo poćwiczyć coś.

stawiają czoła przeciwnością.

Jest różnica między “przeciwnością” a “przeciwnościom”. Jeszcze gdzieś masz analogiczny błąd.

Gwarantowali, że nic nie morze się stać.

Ojjj, paskudny ortograf.

Babska logika rządzi!

Przepraszam, wrzuciłem syf. Mój błąd. Za mało razy sprawdziłem. 

 

Cześć, Fascynator

Jasne, rozumiem. Błędy poprawię i faktycznie jest coś naiwnego w tym tekście, ach. Bywa. Dzięki za odwiedziny. 

 

Bruce

Również dziękuję za wyłapanie błędów, zaraz je poprawię. 

 

Finklo

IMO, powinni się zanurzać w niewielkim batyskafie, a tu mnóstwo ochroniarzy, szalupy ratunkowe, bieganie po jednostce…

Chodziło mi, że to pierwszy rejs wielkim okrętem na dno, bo wcześniej takie nie były możliwe. Stąd cały szum o wyprawie. 

Dzięki za znalezienie chochlików. 

 

 

Do potencjalnych czytelników: Nie polecam czytać. Tekst to raczej wypadek przy pracy. Bywa. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody Pisarzu, absolutnie nie zgadzam się z tym, co napisałeś powyżej pogrubioną czcionką. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Nie ma chyba pisarza, który nigdy nie popełnił błędu, nawet ortograficznego (a o sobie samej i mnóstwie usterek w moich opowiadaniach to już nawet ze wstydu nie wspominam…). Tekst jest o morzu i ten temat samoistnie się pojawia podczas pisania, to rzecz zwykła. Obyśmy wszyscy tylko tyle błędów u siebie mieli! :) 

Masz głowę pełną znakomitych pomysłów, spokojnie je realizuj i wierz w siebie. 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

smiley

Do potencjalnych czytelników: Nie polecam czytać. Tekst to raczej wypadek przy pracy. Bywa. 

Heh, teraz dopiero zbiegną się potencjalni, aby sprawdzić co to takiego, co trzeba przed 

czytaniem wymazać…wink Żartuję.

Musisz się przyzwyczaić do tego, że jakiegokolwiek wyboru dokonasz w życiu – zawsze może być

lepiej, więcej, ładniej, prościej, taniej, przyjemniej… cokolwiek. Wtedy mniej boli. Tak to już jest.

Pozdrawiam.

dum spiro spero

Młody Pisarzu, głowa do góry. Skoro wrzuciłeś tu opowiadanie, to jak najbardziej powinieneś polecać jego czytanie. Nikt nie jest idealny. Nie zrażaj się tak bardzo błędami, na tym polega nasz pisarski żywot. Pozdrawiam

Jeśli Bóg z nami - któż przeciwko nam?

Jasna sprawa, nie jestem zdołowany :⁠-⁠D Po prostu przyznałem się do błędu, ale wielkie dzięki za wsparcie! Cieszę się, że NF ma tak miłą i pomocną społeczność.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Kiedy Luke w drodze do portu spotyka chłopca, domyśliłam się, że w czasie rejsu coś się wydarzy. Natomiast nie umiem powiedzieć, czy – czytając część o pobycie Lukego i Harry’ego w batyskafie – dobrze zrozumiałam, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie, o czym już wiesz, woła o pomstę do nieba. Mam nadzieję, że to, jak sam określiłeś, wypadek przy pracy i kolejne opowiadania będą znacznie lepsze.

 

nie­któ­rzy pod­no­si­li wy­so­ko w górę swoje dzie­ci… → Masło maślane – czy można podnosić coś wysoko w dół?

Wystarczy: …nie­któ­rzy pod­no­si­li swoje dzie­ci

 

słów Luka nikt nie sły­szał. → …słów Lukego nikt nie sły­szał.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Luke;21031.html

 

Przed nim stały mały chło­piec z bujną czu­pry­ną… → Zbędne dookreślenie – czupryna jest bujna z definicji.

 

nagle coś nim ru­szy­ło. W tej twa­rzy chłop­ca było coś ob­ce­go, coś czego nie po­tra­fił zro­zu­mieć. → A może: …nagle poczuł niepokój. W twa­rzy chłop­ca było coś ob­ce­go, coś, czego nie po­tra­fił zro­zu­mieć.

 

Oczy chłop­ca nie­mal na­tych­miast prze­sta­ły świe­cić nie­bie­skim świa­tłem… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Oczy chłop­ca nie­mal na­tych­miast prze­sta­ły lśnić nie­bie­skim świa­tłem

 

Za­ci­snął oczy…Za­ci­snął powieki

 

myśli biły się w gło­wie. → Można bić się z myślami, ale myśli się nie biją.

Proponuję: …myśli kłębiły się w gło­wie.

 

Luke nie­mal biegł, roz­rzu­ca­jąc ludzi na boki. → Raczej: Luke nie­mal biegł, roztrącając ludzi na boki.

 

Star­szy męż­czy­zna zer­k­nął prze­lot­nym wzro­kiem i wymamrotał: → Wzrok nie bywa przelotny. Zerkamy oczami, nie wzrokiem.

Proponuję: Star­szy męż­czy­zna zer­k­nął prze­lot­nie i wymamrotał:

 

a więc i cena bi­le­tów osią­gnę­ła za­wrot­ną cenę Luke miał do­stęp za darmo… → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: …więc i cena bi­le­tów była zawrotna, ale Luke miał wstęp za darmo

 

Wciąż wi­dział ten wy­raź­ny obraz chłop­ca… → Wystarczy: Wciąż wi­dział wy­raź­ny obraz chłop­ca

 

wszedł do małej łodzi, która miała do­pro­wa­dzić go na po­kład okrę­tu pod­wod­ne­go. → A może: …wszedł do małej łodzi, na której miał dopłynąć na po­kład okrę­tu pod­wod­ne­go.

 

Za go­dzi­nę za­nu­rza­no… → A może: Za go­dzi­nę miano się zanurzyć

 

czy­ta­łem wy­pra­co­wa­nia ta­kie­go psy­cho­lo­ga. → O ile mi wiadomo, wypracowania piszą uczniowie, a tu pewnie miało być: …czy­ta­łem opra­co­wa­nia ta­kie­go psy­cho­lo­ga.

 

– W takim razie mu­si­my po­ćwi­czyć nad twoim po­czu­ciem hu­mo­ru… → Można ćwiczyć coś, ale nie nad czymś.

Proponuję: – W takim razie mu­si­my po­ćwi­czyć twoje po­czu­cie hu­mo­ru

 

Luke przyj­rzał się twa­rzy Harr’ego.Luke przyj­rzał się twa­rzy Harry’ego.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/Harry.html

 

Luke znów zo­ba­czył świe­cą­ce nie­bie­skim świa­tłem oczy. → Luke znów zo­ba­czył świe­cą­ce nie­bie­skim blaskiem oczy.

 

już nie­raz wy­pły­wał na dłuż­sze rejsy… → …już nie­raz wy­pły­wał w dłuż­sze rejsy

 

Znów chło­piec po­ja­wił się mu przed ocza­mi… → Znów przed oczami pojawił się chłopiec

 

– Dzię­ki, stary – rzu­cił w stro­nę, Harr’ego.– Dzię­ki, stary – rzu­cił w stro­nę, Harry’ego.

 

sie­dzie­li przed ekra­nem wsz­cze­pio­nym w ścia­nę… → Obawiam się, że ekranu się nie wszczepia.

Proponuję: …siedzieli przed ekranem wmontowanym w ścianę

 

po­wol­ne za­nu­rza­nie sprzy­ja­ło ob­ser­wa­cją. → …po­wol­ne za­nu­rza­nie sprzy­ja­ło ob­ser­wa­cji/ obserwacjom.

 

Luke wi­dział już je wiele razy… → Luke wi­dział je już wiele razy

 

Zer­k­nął na Harr’ego.Zer­k­nął na Harry’ego.

 

i co jakiś czas wska­zu­jąc na ekran. → …i co jakiś czas wska­zu­jąc ekran.

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

ła­wi­cą ryb. Dzia­dek, gdy razem ło­wi­li ryby, za­wsze po­wta­rzał, że ryby też… → Czy to celowe powtórzenia?

 

nie był już teraz wsta­nie do­strzec… → …nie był już teraz w sta­nie do­strzec

 

Usły­szał cichy jęk Harr’ego.Usły­szał cichy jęk Harry’ego.

 

– Że też przy­dzie­li nam tak prze­klę­te­go ka­pi­ta­na. → Chyba miało być: – Że też przy­dzie­lili nam tak prze­klę­te­go ka­pi­ta­na.

 

Luke sie­dział za ste­ra­mi, a Harry, sie­dząc metr za nim, kon­tro­lo­wał… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Luke sie­dział za ste­ra­mi, Harry zajął miejsce metr za nim i kon­tro­lo­wał

 

wy­ko­na­ne z po­łą­czeń wielu ma­te­ria­łów i po­wle­czo­ne Ryj­tem… → Dlaczego wielka litera?

 

przed trze­ma laty na mar­sie… → …przed trze­ma laty na Mar­sie

 

były wsta­nie dzia­łać na tej głę­bo­ko­ści. → …były w sta­nie dzia­łać na tej głę­bo­ko­ści.

 

Mógł prze­cież spró­bo­wać jesz­cze raz, a tak być może na zgubę kil­ka­set osób. → Co na zgubę kilkaset osób? Czy to ostateczna wersja zdania?

 

A może to oko tylko mu się prze­wi­dzia­ło… → A może to oko tylko mu się przy­wi­dzia­ło

Sprawdź znaczenie słów przewidziećprzywidzieć.

 

Teraz przed­miot zna­lazł się w od­le­gło­ści szczy­pa­wic. → Co to są szczypawice?

 

Chce to mieć jak naj­szyb­ciej… → Literówka.

 

Luke za­klął, ale chwy­cił szczy­pa­wi­ca­mi lampę. → Domyślam się już czym są szczypawice, ale proponuję: Luke za­klął, ale ujął chwytakiem lampę.

 

Luke przy­gryzł wargę i po­cią­gnął za uchwyt, szczy­pa­wi­ce unio­sły lampę do góry. → Masło maślane – czy można unieść coś do dołu?

Proponuję: Luke przy­gryzł wargę i po­cią­gnął uchwyt, chwytaki unio­sły lampę.

 

Luka to nie uspo­ko­iło.Lukego to nie uspo­ko­iło.

 

Latał wzro­kiem od boku do boku. → Wzrokiem latać nie można.

Proponuję: Rozglądał się nerwowo na wszystkie strony.

 

Teraz wy­star­czy­ło tylko nie stra­cić czuj­no­ści przez ko­lej­ne parę se­kund i bez­piecz­ne schro­nie­nie.Teraz wy­star­czy­ło tylko nie stra­cić czuj­no­ści przez ko­lej­nych parę se­kund i będzie bez­piecz­nie.

 

Dreszcz po­de­rwał całym jego cia­łem… → A może: Dreszcz przeszedł/ przeniknął całe cia­ło

 

Huk tor­pe­dy roz­świe­tlił setki me­trów dalej ocean. → Obawiam się, że huk niczego nie rozświetla.

Proponuję: Wybuch tor­pe­dy roz­świe­tlił ocean setki me­trów dalej.

 

Kilka gła­zów roz­pa­dło się na małe czą­stecz­ki. → Zbędne dookreślenie – cząsteczki są małe z definicji.

 

Luke po­cią­gnął za dźwi­gnię.Luke po­cią­gnął dźwi­gnię.

 

Sta­te­czek rzu­cił się w stro­nę okrę­tu, roz­rzu­ca­jąc na boki wodę. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Sta­te­czek rzu­cił się w stro­nę okrę­tu.

Czy na głębokości czterech tysięcy metrów stateczek na pewno rozrzucałby wodę na boki?

 

Naj­pierw do­strzegł Harre’go z sze­ro­ko otwar­tą buzią… → Naj­pierw do­strzegł Harre’go z sze­ro­ko otwartymi ustami

Buzię mają dzieci.

 

Wy­rwij dźwi­gnię… → Wy­rwij dźwi­gnię

 

Czy­jeś dło­nie wciąg go trzy­ma­ły… → Co to znaczy w ciąg trzymać?

 

zo­ba­czył ukry­te pod gła­zem kil­ka­na­ście syl­we­tek. → …zo­ba­czył ukry­tych pod gła­zem kil­ka­na­ście syl­we­tek.

 

Na kon­takt od­le­głość była za da­le­ka.Na kon­takt od­le­głość była zbyt duża.

 

Czuł na ple­cach cięż­ki od­dech Harr’ego.Czuł na ple­cach cięż­ki od­dech Harry’ego.

 

Luke wie­dział, że już tamci nie wrócą z wła­snej woli… → Luke wie­dział, że tamci już nie wrócą z wła­snej woli

 

Nie, nie po­rwa­li­by go wtedy. → A kiedy został porwany?

 

Czar­ny kształt wy­sko­czył za skały i grzmot­nął o burtę.Czar­ny kształt wy­sko­czył zza skały i grzmot­nął o burtę.

 

Luke za­ci­snął oczy, a gdy je znów otwo­rzył. Nie było widać już nic… → Luke za­ci­snął powieki, a gdy je znów otwo­rzył, nie było widać już nic

 

Prze­ży­li atak, gdyby byli w okrę­cie… → Chyba miało być: Przeżyliby atak, gdyby byli na okręcie

 

Zo­sta­wi­łem go sa­me­go, sa­me­go

– Kogo?

Harry ukrył twarz w rę­kach.

Go. → –Jego.

 

Naj­pierw przyj­rzał się ubra­nym w kom­bi­ne­zon… → Czy byli ubrani w jeden kombinezon, czy raczej: Naj­pierw przyj­rzał się ubra­nym w kom­bi­ne­zony

 

słowa wy­pły­nę­ły z ust Luka. → …słowa wy­pły­nę­ły z ust Lukego.

 

Chło­pak chwy­cił za te­le­fon i wstu­kał numer.Chło­pak chwy­cił te­le­fon i wstu­kał numer.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Młody Pisarzu!

 

Historia przyjemna, chociaż bez fajerwerków. Gdybym miał wskazać jej mocny punkt, byłoby nim przypuszczenie, że obca cywilizacja chce pomóc ludziom. Wszystkie poszlaki do tej pory na to wskazywały, także byłem skłonny w to uwierzyć, ale obcy jednak mieli swoje plany, którymi nieco mnie zaskoczyli ;)

Zastanawiam się też, czy stwory przejęły kontrolę nad ciałami ludzi, czy tylko ich odwzorowali. Czy w takim razie mały chłopiec utopił się kiedyś w głębinie, czy może udało się przejąć nad nim zdalną kontrolę? I w sumie, czy mówienie ochroniarzowi o obcej rasie na pewno miałoby sens, skoro raczej by go to ostrzegło, a nie zachęciło? Chociaż kto tam wie, co sobie o nas obcy myśleli ;)

 

Niżej trochę uwag nazbieranych na bieżąco, starałem się w miarę możliwości nie powtarzać z Reg:

– Dziękuję, panu.

Przecinek prawdopodobnie zbędny, to nie jest wołacz.

Pierwsza wyprawa w tak dużej łodzi na głębokość czterech tysięcy metrów, chętnych było sporo, a więc i cena biletów osiągnęła zawrotną cenę[.+] Luke miał dostęp za darmo, a nawet mu płacili.

Brakująca kropka.

Próbował się przekonać w myślach, że to tylko było złudzenie

że to było tylko złudzenie

– Zaraz, na czym skończyłem, ach tak, dziadek szedł przez las i nagle zza zakrętu wyskoczył dzik.

Brzmi, jakby podczas zamyślenia Luka Harry nie zdążył nic powiedzieć i opowiadał historię od początku. Zwrot “Zaraz, na czym skończyłem” sugeruje, że było inaczej.

– W takim razie musimy poćwiczyć nad twoim poczuciem humoru…

poćwiczyćpopracować

Całość tworzyła wrażenie, jakby załoga patrzyła przez szyby.

A może: tworzyłasprawiała?

Przyjaciel dobrze się bawił, rozprawiając o czymś z drugim ochroniarzem i co jakiś czas wskazując na ekran. Luke zastanawiał się, czy rozprawiają tylko o pięknie oceanu, jego niebezpieczeństwie, czy może Harry przedstawia właśnie jedną ze swoich teorii.

Podczas czytania tego fragmentu miałem wrażenie niespójności, bo przecież wszyscy siedzieli przed jednym ekranem. Może warto najpierw wspomnieć o tym, że z dźwiękiem dzieje się coś złego, a dopiero później o zastanawianiu się nad treścią rozmowy (jeśli zastanawianie jest w ogóle istotne).

Po przeczytaniu kolejnego akapitu: całkowity brak reakcji na utratę słuchu wydaje się… dziwny. Rozumiem, że można się zamyślić albo odciąć np. czytając książkę, ale ten stan znika, jak tylko znowu skupimy się na słuchaniu. Skoro nie zniknął, raczej nie da się tego zignorować. Zrozumiałbym może, gdyby bohater przyjął to do wiadomości, ale stwierdził, że przejdzie, chociaż też byłoby trochę naciągane.

ryby też mają w sobie coś z człowieka, może niewiele, ale jednak łączą się w społeczność

Może: społecznośćspołeczności?

Trzej mężczyźni przerwali rozmowę i podeszli do ekranu.

– Gdzie? – odezwał się jeden z nich.

Problem ze słuchem zniknął?

– Kapitanie, dopadło nas coś innego. Mamy bestię na ogonie.

Chyba jeszcze nie dopadło.

Zaklął wściekle, ale misję trzeba było wykonać, im szybciej[,+] tym lepiej.

Brakujący przecinek.

Mógł przecież spróbować jeszcze raz, a tak być może [skazywał?] na zgubę kilkaset osób.

Brakujące orzeczenie.

– A masz jakiś wybór? Im szybciej się z tym uporamy[,+] tym lepiej…

Do okrętu podwodnego, tkwiącego na tle skały[,+] pozostała już mała odległość

W małym stateczku, przystosowanym raczej do funkcji badawczej lub ratunkowej[,+] nie czuł się bezpiecznie

Określenia, jeśli wydzielamy przecinkami, to z obu stron.

Luke wyłączył obroty, dalsza walka z czymkolwiek to było, nie miała sensu.

Ostatni przecinek prawdopodobnie zbędny.

Gdyby może wtedy nie zwrócił uwagi na to oko, może by próbowali.

Pierwsze “może” zbędne.

Stateczek wypłynął z wody. Harry otworzył górną kapsułę i razem z Harrym wysiedli z kabiny.

HarryLuke

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Wykonanie, o czym już wiesz, woła o pomstę do nieba. 

Żeby tylko do nieba :D A historia przyznaję, niczym się nie wyróżnia, ale nie taki był zamysł. Tekst miał w sumie zakończyć moją przygodę z pisaniem. Niestety okazał się niezbyt udany, także postanowiłem, że nie mogę odejść w złym stylu i musze się poprawić.

Dzięki, Reg, za przeczytanie. 

Pozdrawiam. 

 

Cześć, ostam

Cieszę się, że wpadłeś. 

Historia przyjemna, chociaż bez fajerwerków.

Na nowy rok napiszę z fajerwerkami. 

Zastanawiam się też, czy stwory przejęły kontrolę nad ciałami ludzi, czy tylko ich odwzorowali. Czy w takim razie mały chłopiec utopił się kiedyś w głębinie,

Ajaj, moja głupota mnie czasem zaskakuje. Zapomniałem dodać historii o chłopcu, który zaginął podczas rejsu małym batyskafem. W tym opowiadaniu sporo rzeczy poszło nie tak.

Dzięki za odwiedziny.

Pozdrawiam. 

 

PS. Błędy zaraz poprawię. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody pisarzu, a cóż to za fanaberia z obwieszczeniem chęci o zaprzestaniu pisania? Całe szczęście, że się natychmiast zmitygowałeś i podjąłeś postanowienie o poprawie. Tak trzymaj! Będzie dobrze! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Na nowy rok napiszę z fajerwerkami. 

Trzymam za słowo :) Pisanie super sprawa. Nic na siłę, ale nie paliłbym za sobą mostów, ja przynajmniej lubię widzieć Cię chociaż raz na jakiś czas na portalu :)

 

Tematyczny obrazek na poprawę humoru:

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst „The need for bigger vessels led to the invention of the Titan1 world's first single use submarine”

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Długo tkwił tak w ciszy, nie zwracając uwagi (+na) toczącą się niedaleko niego rozmowę.

– Coś się z tobą dzieje, może za mało sypiasz(-,) albo…

Na ekranie wyświetliła się niebieska błyskawica, jakby piorun strzelił pod wodą, a w chwilowym świetle zapaliły się fioletowe ślepia.

Zapaliły się w świetle? Może rozbłysły?

 

Położył dłoń na pistolecie wpiętym do pasa, ale to nie potrafiło go uspokoić.

potrafić – PWN

1. «mieć dość siły, możliwości lub umiejętności, żeby zrobić coś»

2. «posunąć się do pewnych granic w swoim postępowaniu lub osiągnąć pewien stan»

 

Może po prostu go nie uspokoiło?

 

Na dnie morskim leży niezidentyfikowany obiekt, zabezpieczycie go i przewieziecie do środka.

Tu sugestia luźniejsza, bo może przetransportujecie?

 

Do roboty.

Tutaj mi pasuje wykrzyknik, bo to rozkaz.

 

Latał spojrzeniem od boku do boku.

Latać spojrzeniem?

 

Ominął małą skałę(+,) zagradzającą drogę i wyszedł na prostą.

Dreszcz przeniknął jego ciało, a krzyk ugrzązł w krtani.

Nie jestem pewna, ale przenikanie kojarzy mi się z czymś, co dostaje się od zewnątrz do wewnątrz, więc dreszcz przebiegł?

 

Huk torpedy rozświetlił setki metrów dalej ocean

To zdanie bym przebudowała.

 

Czarny kształt wyskoczył (+z)za skały i grzmotnął o burtę.

Fajne opowiadanie! Podobało mi się, choć nie jestem fanką historii z głębi oceanów. Pogubiłam się trochę przy końcu, gdzie Harry i Luke byli w oddzielnych stateczkach i czasem nie byłam pewna kto i co robi, ale poza tym bardzo fajny tekst. Szczerze się przyznam, że zaskoczył mnie finał, bo nie przyszło mi do głowy takie zakończenie i to też było sympatyczne. Czekam na kolejną historię :D

Dzięki za odwiedziny, M.G Zanadro

Cieszę się, że mimo wszystko opowiadanie całkiem ci przypadło do gustu.

Pogubiłam się trochę przy końcu, gdzie Harry i Luke byli w oddzielnych stateczkach

Byli w jednym małym stateczku, nie opisałem tego najwidoczniej zbyt wyraźnie, mój błąd. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cześć! Fajnie się czytało. Było parę zgrzytów. Inni już napisali jakich, więc nie będę powtarzał. Ale opowiadanie od początku wciągnęło i ciekawy byłem zakończenia. Jeśli dobrze zrozumiałem, to mieszkańcy głębin tacy mili i przyjaźni wcale nie byli.

Pozdrawiam!

Cześć, AP

Tak, dobrze zrozumiałaś. Miło, że tekst w miarę Ci podszedł :D

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka