- Opowiadanie: Atylda - Białe pióro

Białe pióro

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Białe pióro

Na wydeptanym podwórku, przed starym zaniedbanym blokiem bawiło się troje dzieci. Agatka, Jaś i Agnieszka. Byli rodzeństwem. Agnieszka, szczupła rudowłosa dziewczynka z buzią pełną piegów, ubrana w czerwony dres skakała przez skakankę, obserwując jednocześnie, co robi pozostała dwójka. Jako najstarsza pełniła teraz rolę samozwańczego opiekuna, więc co jakiś czas zwracała uwagę reszcie.

– Jasiu, odsuń się od ulicy, Agata, nie biegaj tak szybko.

Słuchali jej, z obawy, że następnym razem nie zabierze ich ze sobą na dwór. A tak kochali te krótkie wyjścia, promienie słońca, które całowały ich czoła i szum ciepłego, letniego wiatru. Musieli wrócić do domu przed powrotem mamy. Inaczej będzie awantura. Agnieszka zawsze pilnowała zegarka. O piętnastej trzydzieści zbierała rozbrykane towarzystwo i śmiejąc się, w podskokach wbiegali po schodach na trzecie piętro.

Tego dnia uwagę dziesięcioletniej dziewczynki rozproszył motyl o czarnych skrzydłach. Nie spojrzała, więc w porę na różowy zegarek z podobizną Barbie. Równo o szesnastej ów motyl usiadł na ramieniu Agnieszki. Zasyczał, zaiskrzył się i obrócił w proch. Temperatura gwałtownie spadła, a niebo spowiły atramentowe chmury. Dzieci zbiegły się i złapały za ręce. W tym momencie trawa wokół nich zaczęła rosnąć i gęstnieć, oplatając ciasno ich kostki. Tkwiły więc w bezruchu.

– Ja chcę do mamy! – krzyczał Jaś, ocierając przy tym łzy wypływające z jego bursztynowych oczu. – Ja chcę do mamy!

Agatka starała się być dzielniejsza od brata. Pochyliła więc główkę pełną czarnych loczków i zacisnęła powieki, powstrzymując płacz. Powtarzała w głowie, że to tylko zły sen, zły sen. Tylko Agnieszka wiedziała, co się zaraz wydarzy. Mama ostrzegała ją tyle razy, że codziennie przed szesnastą muszą być wszyscy w domu. Inaczej on po nich przyjdzie. On – Złoty Anioł.

Sklepienie nieba otworzyło się i błyszcząca, skrzydlata postać sfrunęła w ich kierunku. Mierzyła około trzech metrów. Oprócz olbrzymich skrzydeł w odcieniu mleka miała dwie pary długich rąk i jedną nogę, z której wyrastały trzy palce zakończone długimi pazurami. Pazury te wbiły się w podłoże, sprawiając, że anioł utrzymywał równowagę. Łysa, mała główka była tak wysoko nad dziećmi, że nie widać było jego twarzy.

– Długo przyszło mi na was czekać moje małe owieczki. – Głęboki głos rozniósł się echem w powietrzu.– Ale teraz możemy wspólnie odejść do raju. Śmiało, złapcie mnie za rękę. Z wyjątkiem ciebie ruda damo. Ciebie nie chcę.

Wysunął do nich kościstą dłoń.

– Nie! – krzyknęła Agnieszka. – Nie oddam ich.

Anioł roześmiał się złowieszczo.

– One nalezą do nas. Dobrze to wiesz. Twoja głupia matka chciała je przed nami schować! Albo oddasz poczwary po dobroci, albo odgryzę ci rękę.

Anioł schylił się nieco, by zademonstrować dziewczynce swoje ostre kły. Jedno oko na środku twarzy błyszczało wściekle.

Ona wiedziała, że nie może puścić swojego rodzeństwa. Pamiętała słowa matki. Żaden anioł nie może zabrać do raju żywego człowieka. Uścisk jej dłoni sprawiał, że przez Jasia i Agatkę przebiegało ciepło. Na wpół żywi, na wpół martwi czerpali energię z jej bicia serca.

– Grozisz dziecku? Tak nisko upadliście pod władzą Jahrima?

Matka dzieci wyłoniła się zza pleców anioła. Kobieta około czterdziestki. Nieco przy kości, z jasnymi włosami upiętymi w kok. Nie mogła mieć więcej niż metr sześćdziesiąt wzrostu. Jej twarz pozbawiona była emocji. Jakby wcale się nie bała.

– Witaj Matyldo. Przyszedłem po własność pana. Znasz zasady, kiedyś byłaś jedną z nas. Zanim… zdradziłaś.

– Zostałam matką. Nie miałam wyboru, doskonale o tym wiesz.

– Mogłaś oddać dzieci albo wychować wśród nas.

– Widać, że nigdy nie kochałeś. Która kobieta skazałaby swoje dzieci na dorastanie wśród takich potworów? Poza tym doskonale wiesz, że Agnieszka jest człowiekiem, nie mogłaby z nami zostać. Nie, dopóki pozostaje żywa.

– Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdybyś nie zhańbiła się z…tym mężczyzną rasy ludzkiej. Podobnie jak twoja matka.

Grymas odrazy wykrzywił wąskie usta anioła.

– Nie waż się o nim mówić! Nie po tym, jak go zabiłeś!

– Ty go zabiłaś. Twoja miłość go zabiła. Nie chcę się z tobą kłócić, rzekłbym, że mam jakiś rodzaj sentymentu. Byłaś wspaniałym przechwytującym, dopóki nie zdecydowałaś się zostać śmiertelniczką. Dogadajmy się. Masz troje dzieci, jedno z nich jest w pełni ludzkie, dwa odziedziczyły po babce czyste, anielskie geny. Wychowaj najstarszą córkę i zapomnij o pozostałych.

– Nie.

– Więc co proponujesz?

– Krew za krew.

– Hahaha. Ich jest dwoje, ty jesteś jedna. Wybierzesz jedno z nich? Jedno z nich jest dla ciebie cenniejsze od drugiego. Chłopiec, czy dziewczynka?

– Nie uważałeś na szkoleniu Edwardzie. Liczy się ilość przelanej krwi. Jak wiesz lub nie, dorosły człowiek ma jej sześć do siedmiu litrów, te dzieci nie mają więcej niż po trzy. Krew za krew, mój drogi.

Powiedziawszy to, kobieta wyciągnęła nóż z niewielkiej torebeczki zawieszonej na ramieniu i dźgnęła się nim prosto w serce, wiedziała bowiem, że od momentu skorzystania z prawa ma cztery minuty, na wypełnienie jego warunków. Ziemia zaczęła się kręcić. Wszystko wokół wirowało. Troje dzieci nadal trzymało się kurczowo za ręce. Wszystko to trwało z dziesięć minut. Anioł zniknął, niosąc w swych szponach ciało kobiety.

Na ziemi zostało tylko białe pióro.

Dzieci niedługo po tym wydarzeniu trafiły do domu dziecka. Wzbudziły zainteresowanie służb, plątając się po ulicach, zaniedbane i głodne. Dorastały wśród obcych, milcząc i unikając ludzi, aż każde z nich po skończeniu osiemnastu lat zgodnie z prawem stwórcy stało się jednym z nas. Pełnoprawnym człowiekiem.

Agata została archeologiem, Jan ukończył medycynę. A Agnieszka zaczęła pisać książki.

.

Koniec

Komentarze

Cześć, Atyldo. Przypuszczam, że po "Na ziemi zostało tylko białe pióro." powinnaś wykasować artefakt, który się był pozostał.

Cześć, Peter. Masz rację. Publikuję na jeszcze jednym portalu i po skopiowaniu nie usunęłam podpisu :)

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Cześć, Atyldo!

Początek twojego opowiadania wydaje mi się całkiem ciekawy, budujesz napięcie i nie ukrywam: zaskoczyłaś mnie swoim aniołem. Ale pod koniec pojawia się mnóstwo imion, mowa jest o przeszłości i odniosłem wrażenie, jakby opowiadanie było częścią większego świata, którego ja nie znam i o którym nic więcej nie piszesz w tym tekście.

Matematyczne rozwiązanie finału podobało mi się, choć dla mnie ma ono posmak humorystyczny.

 

Jasiu, odsuń się od ulicy, Agata, nie biegaj tak szybko

Pomiędzy ulicą, a Agatką dałbym kropkę, a nawet wykrzyknik.

całowały je w czoło

Raczej czoła, bo dzieci było dwoje.

Tkwili więc w bezruchu

Tkwiły, podmiotem są dzieci.

Z wyjątkiem ciebie ruda damo.

W sensie, bo jest ruda? Czy coś mi umknęło?

„Pisałem wiele, ale co uważałem za niedoskonałe, rzucałem w ogień, bo ten najlepiej poprawia”. Owidiusz

Czasami łapie się na tym przekonaniu, że czytelnicy będą w stanie odczytać moje myśli. I nie wszystko do końca tłumacze. :)

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Witaj.

Tak, jak poprzednio radziłam, najpierw najlepiej popracować nad wcześniej publikowanymi tekstami, aby nie powielać błędów (Tarnina wypisała Ci bardzo szczegółowe uwagi do kilku tekstów – warto je przeanalizować i się do nich odnieść). Tu znowu mamy ich dość dużo, a to znowu tylko szort; przykłady:

Co jakiś czas zwracała, więc uwagę reszcie. – niepotrzebny przecinek

Nie spojrzała, więc w porę na różowy zegarek z podobizną barbie. – tu podobny błąd, a do tego według mnie marka własna – wielką literą

 

W tych zdaniach z kolej brakuje przecinków:

Jak wiesz lub nie dorosły człowiek ma jej sześć do siedmiu litrów, te dzieci nie mają więcej niż po trzy. Krew za krew mój drogi.

 

 

Tu mamy usterkę gramatyczną i składniową:

Słuchali jej, z obawy, że następnym razem nie zabierze ich ze sobą na dwór. A tak kochali te krótkie wyjścia, promienie słońca, które całowały je w czoło i szum ciepłego, letniego wiatru. Musieli wrócić do domu przed powrotem mamy.

– „słuchali” – oni, „kochali” – oni, „musieli” – też oni, do kogo zatem odnosi się zaimek w środku „je”?

Tu dokładnie to samo – „dzieci zbiegły” i potem nagle „tkwili”:

Dzieci zbiegły się i złapały za ręce. W tym momencie trawa wokół nich zaczęła rosnąć i gęstnieć, oplatając ciasno ich kostki. Tkwili więc w bezruchu.

 

– Ja chcę do mamy! – krzyczał Jaś, ocierając przy tym łzy wypływające z jego bursztynowych oczów– Ja chcę do mamy! – kolejny błędny zapis dialogu; linki podawała Ci już wcześniej

– Długo przyszło mi na was czekać moje małe owieczki – głęboki głos rozniósł się echem w powietrzu. – ale teraz możemy wspólnie odejść do raju. – tu podobnie

– Nie – krzyknęła Agnieszka – Nie oddam ich. – i tutaj, poza tym – skoro krzyczy, powinien być wykrzyknik

 

– Oni nalezą do nas. – ortograficzny rażący

Albo oddasz poczwary po dobroci, albo odgryzę Ci rękę. – formy grzecznościowe w dialogach (o czym już pisałam Ci wielokrotnie) – małymi literami, czyli – znowu ortograficzny

 

Całość trzeba dokładnie poprawić pod kątem językowym. Dobry pomysł przy tylu usterkach zginie. 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

 

 

Pecunia non olet

A to dziwne, że brakuje przecinków, bo tekst przeszedł przez specjalny program do poprawek ???? no to teraz już opadły mi ręce. ????

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Poprawiłam co wiedziałam. Może teraz jest przyzwoicie. 

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Atyldo, tu często czyta się o narzekaniach Autorów na owe programy. 

Zerkam na przykładowe zdanie i znowu jest usterka interpunkcyjna:

Powiedziawszy to kobieta wyciągnęła nóż z niewielkiej torebeczki zawieszonej na ramieniu i dźgnęła się nim prosto w serce, wiedziała bowiem, że od momentu skorzystania z prawa ma cztery minuty, na wypełnienie jego warunków.

Popraw teksty według szczegółowych rad Tarniny – wtedy zobaczysz, ile usterek jest w każdym z nich. I będzie Ci łatwiej pisać kolejne. Zrozumiesz zasady, spojrzysz inaczej na opowiadania. Nie ma innej rady, każdy z nas tak postępuje – poprawia i uczy się, poprawiając. Nie ma sensu publikować nowych rzeczy, skoro dawne czekają na korektę i na odpowiedzi Komentującym. Jeśli Tarnina poświęciła tyle czasu na drobiazgowe wypisanie błędów, warto skorzystać. 

Pozdrawiam serdecznie. 

Pecunia non olet

Poprawiłam raz jeszcze. Wróciłam również do poprzednich utworów i skorygowałam rażące błędy. Pozdrawiam serdecznie :)

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Bardzo dobrze, że starasz się tak robić, bo szlifowanie warsztatu prowadzi do coraz lepszych efektów i coraz lepszych opowiadań, czego Ci serdecznie życzę, bo masz znakomite pomysły. :)

Pozdrawiam także. :)

 

Pecunia non olet

Czołem Atyldo!

W mojej ocenie, pierwsza połowa opowiadania jest znacznie lepsza od drugiej – budowa początkowego suspensu i niespodziewana wizyta Złotego Anioła były ciekawe, lecz później, rozmowa matki z owym przybyszem, nabrzmiała nieznanymi czytelnikowi faktami, odrobinę mnie przerosła. Zważając na to, że nie znam praw rządzących twoim światem, losy bohaterów wydały mi się niezbyt wiarygodne. 

Niemniej, jeśli postarasz się rozwinąć uniwersum, to widzę potencjał. Można wyczuć, że sama posiadasz jakiś zarys większej całości i szkoda, że nie ujawniłaś go w tym tekście.

 

Pozdrawiam i życzę sukcesów ;-)

Jeśli Bóg z nami - któż przeciwko nam?

Atyldo, nie mam wrażenia, że to szort, a zaledwie fragment dłuższej historii, dość tajemniczej i mocno niejasnej. Obawiam się, że zbyt wiele zachowałaś dla siebie, skutkiem czego Białe pióro okazało się lekturą niezbyt satysfakcjonującą.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

zbie­ra­ła roz­bry­ka­ne to­wa­rzy­stwo i śmie­jąc się w pod­sko­kach, wbie­ga­li… → Na czym polega śmianie się w podskokach?

A może miało być: …zbie­ra­ła roz­bry­ka­ne to­wa­rzy­stwo i śmie­jąc się, w pod­sko­kach wbie­ga­li…

 

– Ja chcę do mamy! – Krzy­czał Jaś, ocie­ra­jąc przy tym łzy wy­pły­wa­ją­ce z jego bursz­ty­no­wych oczów. → Didaskalia małą literą. Zbędny zaimek. Sprawdź, jak odmieniamy słowo oczy.

Winno być: – Ja chcę do mamy! – krzy­czał Jaś, ocie­ra­jąc przy tym łzy wy­pły­wa­ją­ce z bursz­ty­no­wych oczu.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Głę­bo­ki głos roz­niósł się echem w po­wie­trzu.– Ale teraz… → Brak spacji po kropce.

 

– Nie! – Krzyk­nę­ła Agniesz­ka.– Nie! – krzyk­nę­ła Agniesz­ka.

 

Oni na­le­zą do nas. Do­brze to wiesz. Twoja głu­pia matka chcia­ła ich przed nami scho­wać! → Piszesz o dzieciach, a te są rodzaju nijakiego, więc: – One należą do nas. Do­brze to wiesz. Twoja głu­pia matka chcia­ła je przed nami scho­wać!

 

Anioł schy­lił się nieco, by za­de­mon­stro­wać dziew­czyn­ce swoje ostre kły. → Zbędny zaimek – czy demonstrowałby cudze kły?

 

Ona wie­dzia­ła, że nie może pu­ścić swo­je­go ro­dzeń­stwa. → Zbędne zaimki.

 

czer­pa­li ener­gię z jej bicia serca. → …czer­pa­li ener­gię z bicia jej serca.

 

gdy­byś nie zhań­bi­ła się z…tym męż­czy­zną… → Brak spacji po wielokropku.

 

wy­cią­gnę­ła nóż z nie­wiel­kiej to­re­becz­ki za­wie­szo­nej na ra­mie­niu i dźgnę­ła się nim pro­sto w serce… → Zbędne dookreślenie – torebeczka jest niewielka z definicji. Czy w torebeczce zmieścił się nóż z ostrzem mogącym przebić serce, zwłaszcza że, jak wspomniałaś, kobieta była przy kości?

 

Anioł znik­nął, nio­sąc w swych szpo­nach ciało ko­bie­ty. → Zbędny zaimek.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nic nie zachowałam dla siebie. To jest cała historia. Rozpoczęta i zakończona. Dla mnie. Nic więcej nie ma. Z problemem źle stawianych przecinków zmagam się od dawna. Natomiast nie zgodzę się, że zaimki są zbędne, podobnie jak dookreślenia. Dla mnie są częścią tekstu. Więc tego zmieniać nie będę :)

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Nic nie zachowałam dla siebie. To jest cała historia. Rozpoczęta i zakończona. Dla mnie.

Atyldo, skoro piszesz dla siebie, dlaczego dzielisz się swoją twórczością z innymi?

 

…nie zgodzę się, że zaimki są zbędne, podobnie jak dookreślenia. Dla mnie są częścią tekstu. Więc tego zmieniać nie będę :)

Tu upewniam się, że napisałaś tekst dla siebie. OK. To jest Twoje opowiadanie i wyłącznie od Ciebie zależy, jakimi słowami będzie napisane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miałam na myśli to, że dla mnie zakończona i pełna historia bez zamiaru kontynuacji :)

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Atyldo, przeczytałam Twój post, ale Twoich myśli czytać nie umiem. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Atyldo, zarówno Tarnina, jak i Regulatorzy to niekwestionowane Autorytety na naszym Portalu i każda z rad, jakich udzielają, jest na wagę złota, a każdy Autor cieszy się, że poświęciły czas jego opowiadaniu i skomentowały je, zamieszczając bardzo cenne wskazówki. Pochyl się nad tymi komentarzami i spokojnie je przeanalizuj, stosując się doń dla dobra tekstu (tego, poprzednich i kolejnych). To naprawdę ma posłużyć jedynie szlifowaniu Twojego warsztatu. Przecież piszesz i publikujesz dla czytelników, zależy Ci na opiniach wszystkich czytających, bierz zatem pod uwagę ich wskazówki. 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Bardzo dziękuję wszystkim za poświęcony czas, za komentarze i wskazówki. Rozumiem uwagi na temat gramatyki, natomiast bronię treści, jako autor. Nie uważam, by dookreślenia i zaimki wpływały negatywnie na opowiadanie. Będąc twórcą masz prawo do konstruowania dzieła według własnej wizji. I w żaden sposób nie chcę, żeby to zostało odebrane negatywnie. Bo w kwestiach błędnego zapisu dialogów i przecinkach mają wszyscy słuszność, więc dziękuję i koryguję według wskazówek :) Pozdrawiam serdecznie

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Atyldo, masz oczywiście prawo, jako Autorka, nie dokonywać zmian, z którymi się nie zgadzasz, lecz Ty piszesz także:

Nic nie zachowałam dla siebie. To jest cała historia. Rozpoczęta i zakończona. Dla mnie. Nic więcej nie ma. (…) Natomiast nie zgodzę się, że zaimki są zbędne, podobnie jak dookreślenia. Dla mnie są częścią tekstu. Więc tego zmieniać nie będę :)

Czytelnik ma również prawo uznać dane opowiadanie za przerwane i niedokończone i taką opinię o nim wyrazić. A zarówno ze wspomnianymi przez Ciebie przecinkami, jak i zaimkami, zmagamy się tu wszyscy i jak autorzy ciągle ubolewamy nad tzw. “zaimkozą” w naszych własnych opowiadaniach – im jej więcej, tym słabszy tekst. Staraj się podchodzić do każdego komentarza na spokojnie i rzeczowo, ale nade wszystko – jak do pomocnej rady i cennej wskazówki. Tylko w ten sposób wyrobisz sobie świetny warsztat pisarski.

Każdy autor jest emocjonalnie związany ze swoim opowiadaniem i to chyba najtrudniejsze przy dokonywaniu w nim korekty, ale poprawki są niezbędne, zarówno co do treści, jak i języka. Jeśli czytelnik (dla którego przecież publikujemy) odczuwa niedosyt, to nie jego wina, lecz autora. 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Ten tekst jest już ukończony. Gotowy. Nienaruszalny. Nic już nie będzie w nim poprawiane. To jest ostateczna decyzja. :) Odchodzi na bok, tworząc kolejny element zbioru opowiadań. Teraz pracuję już nad kolejnymi :) Pozdrawiam serdecznie!

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Rozumiem, Atyldo, w takim razie trzymam kciuki za nowe Twoje teksty; powodzenia, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Krótki tekst, a pomysł wydaje się być na spore uniwersum. Czasami miałem wrażenie, że trochę idziesz w pastisz. Dobrze odczytuję?

 

Pozdrawiam

Nie miałam takiego zamiaru. Teraz zaczynam się zastanawiać, czy nie rozbudować. Aczkolwiek próbuję już z jedną książką i słabo idzie. Nie wiem czy mądrze byłoby brać się za kolejną. 

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Cześć,

 

mam podobnie jak Atreju – spodobał mi się ten początek, najbardziej chyba łysy anioł, który opadł na ziemię wbijając opatrzoną szponami nogę w ziemię. Super :)

 

Co do samej historii – dużo w niej odniesień do przeszłości i przyszłości, to wg mnie główna słabość tego tekstu. Jednym, dwoma zadaniami wprowadzanem, a może wręcz sygnalizowane jedynie są doniosłe zdarzenia, chciałoby się rzec zbyt doniosłe, żeby tak po macoszemu je traktować – zabicie ukochanego Matyldy, upadek anioła/anielicy Matyldy, która została człowiekiem, wreszcie całe żywota dzieci Matyldy – “Agata została archeologiem, Jan ukończył medycynę. A Agnieszka zaczęła pisać książki.” Czy naprawdę życie człowiek można zamknać w tak prostym opisie? “Ukończył medycynę”? I to nie byle jakie dzieci, dzieci anioła/anielicy? Te skróty są w najwyższym stopniu rozczarowujące. Do rozważenia przy pisaniu kolejnych historii, bo ta, jak czytam już jest skończona – warto zastanowić się jak wyczerpywać wątki nie wprowadzając kolejnych, zwłaszcza takich szerokich jak miłość, życie.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka