- Opowiadanie: Outta Sewer - Homologacja

Homologacja

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Homologacja

Prze­kro­czył ciała sied­miu pil­nu­ją­cych drzwi prze­ciw­ni­ków i scho­wał pi­sto­let za pasek, nawet nie kło­po­cząc się za­bez­pie­cza­niem broni. Z kie­sze­ni wyjął kilka me­ta­lo­wych prę­tów, ha­czy­ków i in­nych uten­sy­liów skła­da­ją­cych się na ze­staw wy­try­chów. Nie­ca­łe pięć se­kund i zamek klik­nął, a pchnię­te drzwi sta­nę­ły otwo­rem.

W nie­wiel­kim po­ko­iku znaj­do­wa­ło się biur­ko, kom­pu­ter, pó­łecz­ka z książ­ka­mi oraz sto­ją­cy w rogu sejf za­opa­trzo­ny w elek­tro­nicz­ny zamek. QC usiadł w ob­ro­to­wym fo­te­lu, klik­nął myszą i na ekra­nie mo­ni­to­ra po­ja­wi­ło się okien­ko lo­go­wa­nia z żą­da­niem hasła do­stę­pu. Szyb­ki rzut oka na ty­tu­ły ksią­żek usta­wio­nych w rząd­ku na półce i za trze­cią próbą sys­tem od­pa­lił, przyj­ąwszy hasło. QC wpiął pen­dri­ve do gniaz­da USB, roz­po­czął pro­ce­du­rę ko­pio­wa­nia pli­ków i zajął się sej­fem. Pod­łą­czył do zamka nie­wiel­kie urzą­dze­nie de­ko­du­ją­ce, na wy­świe­tla­czu za­mru­ga­ły ciągi cyfr. Zła­ma­nie szy­fru za­ję­ło pięt­na­ście se­kund i już można było opróż­nić za­war­tość skarb­czy­ka. Chwi­lę póź­niej za­koń­czy­ło się ko­pio­wa­nie da­nych z kom­pu­te­ra.

Wy­szedł z po­ko­ju w mo­men­cie, w któ­rym drzwi windy na końcu ko­ry­ta­rza roz­su­nę­ły się, wy­pusz­cza­jąc ko­lej­nych pię­ciu ochro­nia­rzy. Roz­brzmia­ła palba, ale żaden po­cisk go nie do­się­gnął. Wy­szarp­nął zza paska broń i kil­ku­na­sto­ma strza­ła­mi po­ło­żył grupę na­tręt­nych opry­chów. Zza za­ło­mu ko­ry­ta­rza po prze­ciw­le­głej stro­nie wy­pa­dli na­stęp­ni prze­ciw­ni­cy, jeden z nich rzucił gra­na­tem. QC od­kop­nął pocisk i wpadł do windy, za­su­nął drzwi, nacisnął przy­cisk awa­ryj­ne­go za­trzy­ma­nia. Otwarł klapę w su­fi­cie dźwi­gu, pod­cią­gnął się obu­rącz. Dra­bin­ką po­wę­dro­wał dwa pię­tra wyżej i opu­ścił szyb, wyszedł znów na ko­ry­tarz. Oko ka­me­ry na­prze­ciw windy zwró­ci­ło się na niego, za­wy­ły alar­my.

Usły­szał tupot przeciwników, zbli­ża­ją­cych się jedną z odnóg ko­ry­ta­rza. Po krót­kim roz­bie­gu QC bez wa­ha­nia sko­czył przez za­mknię­te okno. Szyba po­sy­pa­ła się w drob­ny mak, tak samo licha fra­mu­ga. Upadł do wnę­trza usta­wio­ne­go po­ni­żej kon­te­ne­ra na śmie­ci, ze­rwał się na równe nogi i po­biegł wąską alej­ką, ostrze­li­wu­jąc wy­chy­la­ją­cych się z okien prze­ciw­ni­ków.

Na końcu ulicz­ki stał za­par­ko­wa­ny sa­mo­chód. Był otwar­ty, a do od­pa­le­nia go wy­star­czy­ło wy­szarp­nię­cie spod kie­row­ni­cy pęku prze­wo­dów i po­łą­cze­nie kilku z nich na krót­ko. Kiedy ruszył z pi­skiem opon, z po­bli­skie­go pod­ziem­ne­go ga­ra­żu wy­ło­ni­ły się czarne syl­wet­ki trzech SUV-ów i ru­szy­ły za nim w sza­leń­czym po­ści­gu. Wy­padł na jedną z głów­nych miej­skich ar­te­rii, po­je­chał pod prąd, la­wi­ru­jąc mię­dzy sa­mo­cho­da­mi, stale ostrze­li­wu­jąc ści­ga­ją­ce go po­jaz­dy. Pierw­szy SUV po tra­fie­niu w oponę skrę­cił gwał­tow­nie i uderzył w wy­peł­nio­ne wodą becz­ki na roz­jeź­dzie. Za­ło­gi dwóch po­zo­sta­łych gęsto dziu­ra­wi­ły sa­mo­chód QC po­ci­ska­mi z ka­ra­bi­nów, po­zba­wi­ły go już szyb, tyl­nych opon oraz klapy ba­gaż­ni­ka. Drugi SUV zrów­nał się z autem pro­wa­dzo­nym przez QC i po krót­kiej prze­py­chan­ce po­jazd opry­chów za­li­czył czo­ło­we zde­rze­nie z cię­ża­rów­ką. Ostat­nie­go za­trzy­mał po­ciąg, nad któ­rym auto QC prze­le­cia­ło dzię­ki wy­ko­rzy­sta­niu w cha­rak­te­rze rampy sto­ją­ce­go przed ro­gat­ka­mi cią­gni­ka do prze­wo­zu sa­mo­cho­dów.

Już na sa­mych fel­gach, sy­piąc iskra­mi po as­fal­cie, do­tarł do ma­ga­zy­nu na na­brze­żu. Wy­siadł z dy­mią­ce­go sa­mo­cho­du, ru­szył wzdłuż por­to­wych ba­ra­ków i nawet się nie od­wró­cił, kiedy auto eks­plo­do­wa­ło. Po­my­ślał, że po­szło wcale nie­źle, lecz zaraz po prze­kro­cze­niu progu ma­ga­zy­nu po­czuł ude­rze­nie w bark. In­stynk­tow­nie prze­tur­lał się po ziemi i sta­nął na­prze­ciw ogrom­ne­go męż­czy­zny z pałką bejs­bo­lo­wą w rę­kach. Prze­ciw­nik za­mach­nął się, QC zro­bił unik i wy­cią­gnął broń, strze­lił, ale zamek tylko klik­nął ja­ło­wo, nie uwalniając po­ci­sku z lufy. Osiłek uśmiech­nął się pa­skud­nie i raz jesz­cze wziął za­mach. Kilka uni­ków póź­niej QC udało się wy­pro­wa­dzić serię cel­nych cio­sów, po­zba­wić opry­cha broni a na­stęp­nie uniesz­ko­dli­wić du­sze­niem zza ple­ców.

Zo­sta­ło już tylko jedno. Na końcu ma­ga­zy­nu stała pełna rurek, prze­wo­dów, po­jem­nicz­ków i elek­tro­nicz­ne­go chła­mu apa­ra­tu­ra z wiel­kim, od­li­cza­ją­cym se­kun­dy wy­świe­tla­czem. Ak­tu­al­ny stan licz­ni­ka wska­zy­wał mi­nu­tę i sie­dem se­kund. QC wy­cią­gnął z kie­sze­ni śru­bo­kręt, wpraw­nie od­krę­cił kor­pus wy­świe­tla­cza, od­sła­nia­jąc trzy prze­wo­dy: czer­wo­ny, nie­bie­ski i zie­lo­ny. Wy­do­by­ty­mi z dru­giej kie­sze­ni cąż­ka­mi prze­ciął zie­lo­ny kabel. Zegar przy­spie­szył. Kiedy do zera bra­ko­wa­ło za­le­d­wie dwóch se­kund, prze­ciął nie­bie­ski prze­wód i za­trzy­mał timer.

Wnę­trze ma­ga­zy­nu zalał blask z kil­ku­dzie­się­ciu sil­nych re­flek­to­rów, a przez tylne drzwi wma­sze­ro­wa­ła do han­ga­ru grup­ka ludzi, pro­wa­dzo­na przez krę­pe­go typka w wymiętym T-shir­cie i czap­ce bejs­bo­lo­wej z na­pi­sem “Wy­daw­ca”.

– No i jak? Wszyst­ko w po­rząd­ku? – za­py­tał męż­czy­zna, szcze­rząc się w per­ło­wo­bia­łym uśmie­chu.

– OK – od­parł QC, wy­cią­gnął z kie­sze­ni te­le­fon i ry­si­kiem za­czął ba­zgrać po ekra­nie. – Je­dy­ne drob­ne za­strze­że­nie mam co do uży­tej przez ostat­nie­go prze­ciw­ni­ka pałki. Tro­chę za twar­da, nadal od­czu­wam ude­rze­nie, a to nie­do­brze. No i jesz­cze ko­niec amu­ni­cji, ale ro­zu­miem, że to było ce­lo­we.

– Tak, tak, ce­lo­we, jak naj­bar­dziej. Żeby dodać dra­ma­ty­zmu. A z pałką coś zro­bi­my. – Wy­daw­ca łyp­nął na cza­ją­cą się za jego ple­ca­mi oku­lar­ni­cę w gar­son­ce. – Za­no­tuj, Laura, żeby użyć ja­kie­goś plu­szu, albo cze­goś rów­nie mięk­kie­go.

– Pro­szę pod­pi­sać i zni­kam. Mam dziś jesz­cze jedną fa­bu­łę do przej­rze­nia. – QC pod­su­nął męż­czyź­nie te­le­fon i rysik. – Wszyst­ko zgod­ne z nor­ma­mi, wynik po­zy­tyw­ny, udzie­lam ho­mo­lo­ga­cji na skon­tro­lo­wa­ne bzdu­ry fa­bu­lar­ne.

– Eks­tra! – Wy­daw­ca zło­żył pod­pis pod pro­to­ko­łem i oddał sprzęt. – Mogę wie­dzieć co pan jesz­cze dziś spraw­dza?

– Eh, ja­kieś scien­ce-fic­tion. Ty­dzień temu ro­bi­łem kon­tro­lę w ta­kiej jed­nej space ope­rze i, niech pan sobie wy­obra­zi, la­se­ry nie dźwięczały w próż­ni cha­rak­te­ry­stycz­nym piu! piu!, a prze­cią­że­nia w trak­cie przy­spie­sza­nia do pręd­ko­ści świa­tła wy­rzą­dza­ły głów­nym bo­ha­te­rom krzywdę. Nie­po­ję­te. Po­wiem panu coś jesz­cze: ze­szły mie­siąc, ty­po­wy su­rvi­va­lo­wy ak­cyj­niak. Nie dało się łatwo wy­dłu­bać nożem po­ci­sku z rany, kau­te­ry­za­cja pro­chem nie dzia­ła­ła, jak po­win­na, szy­cie bez znie­czu­le­nia bo­la­ło, a cier­pie­nie ja­kie­go przy­spa­rza­ła za­szy­ta rana nie po­zwa­la­ło nawet na szyb­sze bie­ga­nie – o ska­ka­niu i prze­wrot­kach li­to­ści­wie nie wspo­mnę.

– No – zgo­dził się wy­daw­ca. – Ostat­nio pa­nu­je jakaś moda na re­alizm.

– Wła­śnie. Do wi­dze­nia.

– Do wi­dze­nia. Przy na­stęp­nej oka­zji po­sta­ra­my się rów­nie mocno, jak tym razem.

– Liczę na to. Re­alizm… Psia jego mać!

Koniec

Komentarze

Hej 

“Liczę na to. Realizm… Psia jego mać!”

 

Idealnie oddaje sedno szorta :) Fajny szort. A akcja mimo, że starałeś się jak mogłeś, by wyszła przewidywalnie do bólu, to czytało się całkiem nieźle ;). 

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

laugh

Hahaha!…

Już obnażałem zęby jadowe, a tu taki twist…wink

Naprawdę ironia…kpiny…parodia wysokiej próby. Super czytanka!

Pozdrawiam.

dum spiro spero

Nieudolny ten wydawca skoro dopuszcza zwiększanie dramatyzmu poprzez brak amunicji, przecież można normalnie zwiększyć ilość salt i wybuchów sad

 

Ciekawa satyra na popkulturę, pozdrawiam serdecznie

Chylę czoła szanowny Outta Sewerze przed tobą i szortem, który skleiłeś; od początku przeczuwałem, że na końcu dostaniemy jakąś klamrę, zamykającą całą opowieść w ramach parodii i satyry. Wszystkie sztampowe zagrania akcyjniaków z Stathamem zawarte..! A przy tym ubrane w bardzo zręczny język – szybki w opisie akcji, a przy tym dokładny. 

Pozdrowienia. :)

Jeśli Bóg z nami - któż przeciwko nam?

Witaj.

Pomysłowe, z humorem i świetną realizacją. :)

Pozdrawiam, klik. :)

Pecunia non olet

Cześć!

 

– Wszystko zgodne z normami, wynik pozytywny, udzielam homologacji na skontrolowane bzdury fabularne.

Jaki sens ma wobec tego dodanie pluszu do pałki bejsbolowej. Jak rozumiem, bzdury fabularne to m.in. łatwość z jaką bohater odgadł hasło, rozprawił się z całą armią przeciwników, odpalił samochód na krótko itd. Wiec przyjęcie ciosu pałką bejsbolową bardziej do tego zestawu pasuje niż ten plusz, bo on w jakimś stopniu racjonalizuje fakt, że bohater jest w stanie kontynuować misję.

 

Bardzo fajne opowiadanie. Podobało mi się.

 

Pozdrawiam

 kliknął przycisk myszy

Kliknął myszą.

 system odpalił, przyjmując

Przyjąwszy! Albo po prostu przyjął i odpalił.

Chwilę później zakończyła się procedura kopiowania danych z komputera.

Może ciut konkretniej?

 Rozbrzmiała palba

Kapinkę archaiczne.

 wdusił przycisk

Co się, przepraszam, robi z przyciskiem? Bo tezaurusy naślę!

 opuścił szyb, wychodząc

Mmmm, imiesłowy.

 Usłyszał tupot co najmniej kilkunastu osób, zbliżających się do niego jedną z odnóg korytarza.

Ale tu przegadałeś.

 opon opuszczał uliczkę

Powiedz na głos?

 masywne sylwetki

Hmm.

 Mężczyzna wypadł

Wiem, że mężczyzna, nie ma co o tym zapewniać.

 po udanym trafieniu w oponę

A jest trafienie nieudane?

 pojazd nadal jechał

Hmmm?

 dzierżonych jedną ręka

Literówka.

 nawet się nie odwrócił kiedy auto eksplodowało

Nawet się nie odwrócił, kiedy auto eksplodowało.

 Pomyślał, że poszło wcale nieźle, kiedy zaraz po przekroczeniu drzwi magazynu poczuł uderzenie w bark.

Przekracza się próg (idiom), a następstwo zdarzeń jest w tym zdaniu trochę… dziwne.

 zatrzymał timer

Anglicyzm.

 rozbłysło blaskiem

Czym innym mogło rozbłysnąć?

 wmaszerowała do hangaru grupka osób

Lepiej jednak: grupka ludzi.

 w naciągniętym t-shircie

Naciągniętym – czy powyciąganym?

 łypnął na czająca się

Literówka.

 udzielam homologacji na skontrolowane bzdury fabularne

heart

 kauteryzacja prochem

? A, i przed "jak" daj przecinki ^^

 Krótko

Ale treściwie :) Wszystkie klisze kina akcji – są. Włącznie z tym, że fajni faceci nie patrzą na wybuchy. Żarcik rozkosznie przewrotny – jest. Czego więcej chcieć? XD

 Wiec przyjęcie ciosu pałką bejsbolową bardziej do tego zestawu pasuje niż ten plusz, bo on w jakimś stopniu racjonalizuje fakt, że bohater jest wstanie kontynuować misję.

Mmm, niby tak – ale chyba chodziło o to, że uderzenie jednak bolało, choć nie powinno (bo główny bohater ma tu być jak Kapitan Młotek, dobrze myślę?).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Realizm… Psia jego mać!

I bardzo dobrze, po co nam właściwie realizm w grach? XP

Podobało się, przy całej mojej sympatii dla klisz. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Muzyka od Tarniny i odpalam opowiadanie. :D

 

Hm, początek to w sumie taki długi opis ciągu czynności, które robi bohater. Mamy QC i w sumie tyle. Wiemy, że jest dobry w swoim fachu, bo się wkradł, zbiera dane, wszystko jest opisane tak, że nie mam żadnych zarzutów, czyta się płynnie.

Ale brakuje mi… po prostu czegoś na początku, mocniejszego wejścia. Właściwie można powiedzieć, że to „przekroczenie siedmiu ciał” miało spełniać taką rolę, ale dla mnie to takie sugerowanie, że mamy do czynienia z superbohaterem (co akurat nie jest w moim stylu).

Mam trochę takie wrażenie, że to parodia, bo tak dobrze idzie temu QC, że aż dziwnie o tym czytać w poważnym tekście. Wciąż czekam, aż coś mnie zaskoczy.

 

Szyba posypała się w drobny mak, tak samo licha framuga.

Szyba okej, ale framuga tak w drobny mak?

 

Jestem tej strzelaninie mam zmęczenie materiału. Jeśli to parodia to trochę brakuje mi czegoś świeżego, a jeśli nie – no nie jestem fanką superbohaterów, którym tak wszystko idealnie wychodzi. Właściwie nie mamy tutaj żadnego potknięcia, wszystko idealnie się układa. Coś czuję, że musisz nas zaskoczyć, Outta, tylko czym i kiedy? :)

 

nawet się nie odwrócił kiedy auto eksplodowało

zaginiony przecinek

 

oprycha broni a następnie unieszkodliwić

tu też

 

Zegar przyspieszył. Kiedy do zera brakowało zaledwie dwóch sekund, przeciął niebieski przewód i zatrzymał timer.

Zagubiony podmiot

 

w naciągniętym t-shircie i czapce bejsbolowej z napisem “Wydawca”.

Oo, no na to czekałam. :D Na koniec, który będzie miał nam do zaoferowania coś więcej. :) Ja bym i tak trochę skróciła tego shorta, bo w połowie jest lekkie zmęczenie tymi wyczynami QC, a ostatecznie i tak nie ma to aż takiego znaczenia, co konkretnie robił, bo tylko odgrywał rolę ze scenariusza.

 

Sam pomysł jest naprawdę dobry, zaskoczyło mnie to, co miała akcja na celu, tylko tak nie bardzo rozumiem, jak oni to organizowali, może lepiej byłoby robić to w takim virtual reality? Bo tak jeździć po mieście? Czy całe miasto odgrodzone? Wtedy to też większe koszty, a wiadomo, że koszty są dość istotne przy projektach związanych z samym wytyczaniem realizmu.

 

Jeśli patrzeć na to jak na przenośnię to wtedy okej, ten realizm w filmach/książkach czasami kuleje i superbohaterowie to grupa, której osobiście unikam. ;)

 

Podobało mi się, ale jeszcze trochę bym popracowała nad początkiem (żeby bardziej wciągał) i nad skróceniem scen akcji, a może rozbudowaniem końcówki, która jest o wiele ciekawsza. :)

 

Pozdrawiam,

Ananke

ale chyba chodziło o to, że uderzenie jednak bolało, choć nie powinno (bo główny bohater ma tu być jak Kapitan Młotek, dobrze myślę?).

Tarnino, też tak kombinowałem. Ale rozumiałem pomysł w ten sposób, że QC radzi sobie tak dobrze z powodu głupoty fabuły, a nie z powodu dodatkowych sztuczek (jak z tym pluszem). Bo jeśli nie, to w jaki sposób nasz Młotek odgadł hasło? Tylko udawał, że wykombinował je, spoglądając na książki obok? A tak naprawdę przeczytał hasło zapisane na kartce przylepionej do monitora w taki sposób, by czytelnicy tego nie zauważyli?

Niezłe, niezłe. Wartka akcja już zaczynała nudzić, a tu taki piękny twist. Homologacja im się należała. Właściwie to już za samo pokonanie tylu wrogów w pojedynkę. A że cios pałką boli to rzeczywiście straszne niedopatrzenie.

Z przecinaniem kabelka – nie znam się, ale odnoszę wrażenie, że licznik zatrzymuje przecięcie przedostatniego kabelka, a kolory nie mają znaczenia.

Babska logika rządzi!

Hej!

 

@BardJaskier

A akcja mimo, że starałeś się jak mogłeś, by wyszła przewidywalnie do bólu, to czytało się całkiem nieźle ;). 

Miałem jeszcze kilka sztuczek, to jest kalekich kalek, w zanadrzu ;)

 

@Fascynator

 

Już obnażałem zęby jadowe, a tu taki twist…wink

Jestem jak ratel miodożerny, zęby jadowe nie przebiją grubej skóry :) Cieszę się, że jednak nie musiałeś tych kłów używać i twist przypadł do gustu.

 

@GalicyjskiZakapior

 

Nieudolny ten wydawca skoro dopuszcza zwiększanie dramatyzmu poprzez brak amunicji, przecież można normalnie zwiększyć ilość salt i wybuchów sad

Nic nie oddaje dramatu bohatera w obiczu zagrożenia ze strony przeciwnika, jak koniec amunicji. Protagonista może wówczas rzucić bezużytecznym pistoletem w adwersarza, może rzucić się na oponenta, bez pudła (a raczej po pudłach, lecz bez udziału Hanki Mostowiak) uniknąć kul i obezwładnić opryszka; można się też rzucić za kanapę i wyciągnąć z nogawki drugi pistolet, albo – korzystając z przerwy w walce, bo przecież przeciwnik da czas – nerwowo załadować nowy magazynek, a w przypadku rewolweru rozsypać kilka pocisków i zbierać je, po czym spoconymi paluchami wpychać w komory bębenka. Koniec amunicji, to nie koniec walki, Ba! to początek walki, ale takiej z bosem, z odrobiną dramaturgii i kapką badassowatości.

 

@Cezar

 

Morituri te salutant!

 

Wszystkie sztampowe zagrania akcyjniaków z Stathamem zawarte..!

Ze Stathamem, z tym ruskiem Segalem, z tym dziadkiem Arnoldem, z Jetem Li i Jackie Chanem, nawet z Keanu Reeves’em. Tylko Patryki Vegi nie tykałem, bo nie lubię się brudzić kałem – że tak sobie zarymuję ;)

 

@bruce

 

Moja być humorzasta ;)

 

@AP

 

Jaki sens ma wobec tego dodanie pluszu do pałki bejsbolowej. Jak rozumiem, bzdury fabularne to m.in. łatwość z jaką bohater odgadł hasło, rozprawił się z całą armią przeciwników, odpalił samochód na krótko itd.

Co tu jest bzdurą, po co ten cały plusz, albo all that rush (sorry, Roy Sheider mi się włączył w głowie). No więc jakoś ostatnio skacząc bezrefleksyjnie po programach telewizyjnych, żeby coś tam sobie buczało w tle, kiedy będę zajęty konsumpcją kolacji, natknąłem się na film Transformers. Nie wiem, która to była część, mierziło mnie tam w zasadzie wszystko, ale najbardziej uderzenia, które przyjmuje Shia Laboeuf od decepticonów. Skoro Transformer to kupa stali, to uderzenie ramieniem przez Blackouta, Soundwave’a czy innego Barricade’a w miękkie ciało, jest mniej więcej porównywalne do oberwania strzału z półmetrowej grubości stalowego dwuteownika. A pan protagonista upada kilka metrów dalej po takim uderzeniu, wyraża miną umiarkowane ała!, po czym wstaje, biegnie, robi uniki, skacze i w ogóle zachowuje się, jakby go kto walnął tym miękkim cosiem, którego używa się do tak zwanych “walk gladiatorów” nad basenem z gąbkami w jump city, czy jakimkolwiek innym centrum rozrywki z trampolinami. Tutaj Transformersa nie wprowadziłem, ale cios “bejsbolem” niech służy za namiastkę tej bzdury fabularnej.

 

Ale rozumiałem pomysł w ten sposób, że QC radzi sobie tak dobrze z powodu głupoty fabuły, a nie z powodu dodatkowych sztuczek (jak z tym pluszem).

I tak, i nie. Quality Controller ma świadomość z czym się będzie mierzył, jakie rozwiązania powinien zawierać durny fabularnie scenariusz i używa standardowych sztuczek. Choćby urządzenie dekodujące, które ma jak najszybciej złamać szyfr – on sprawdza jakośc zarówno urządzenia, jak i elektronicznego zamka sejfu. To samo z samochodem – jak bardzo by nie był zniszczony, to przecież musi zawieźć protagonistę do celu. Broń przeciwników to kolejna sprawa – ma nie trafiać w niego. Zaś co do odgadniętego hasła, to wydaje mi się, że kalka z hasłem będącym tytułem jakiejś, stojącej w pobliżu na półeczce, książki czy czegoś innego, jest aż nadto oczywista – choć, po namyśle, uznaję, że aż tak oczywista być nie musiała, bo choć przypominam sobie kilka takich motywów w filmach, to z tytułu wymienić zdołam tylko “Watchmen”.

 

@Tarnina

 

 

Wskazane babole poprawiłem. Pozwoliłem sobie tylko zostawić archaizm oraz anglicyzm, albowiem ponieważ.

 

@SNDWLKR

 

I bardzo dobrze, po co nam właściwie realizm w grach?

W grach po nic. Serio tak uważam – realizm na poziomie RDR II sprawia, że nie chce mi się w taką grę grać. Wolę pierwszego FarCry’a, Crysis’a, Q III i Unreal: Tournament :)

 

@Ananke

 

Od kiedy pierwszy raz spotkałem się z Twoim sposobem komentowania, jestem nieustannie nim zdumiony. Na bieżąco komentujesz w trakcie czytania, co oznacza, że co i rusz odrywasz się od treści, by napisac kolejne zdanie komentarza i wracasz do lektury. Oczywiście nic w tym złego, ale mam wrażenie, że nie patrzysz na tekst jak na całość, tylko na jego poszczególne fragmenty, przez co Twój odbiór sprawia wrażenie amplitudy wahań pomiędzy irytacją, a zaskoczeniem. Nie odmawiam Ci tego sposobu, ale myślę, że gdybym ja spróbował Twojej techniki, to przegapiłbym na pewno szczegóły i korelacje pomiędzy poszczególnymi rekwizytami/postaciami/motywami.

 

Szyba okej, ale framuga tak w drobny mak?

W typowym akcyjniaku jak najbardziej ;)

 

Ja bym i tak trochę skróciła tego shorta, bo w połowie jest lekkie zmęczenie tymi wyczynami QC, a ostatecznie i tak nie ma to aż takiego znaczenia, co konkretnie robił, bo tylko odgrywał rolę ze scenariusza.

Ja nie skróce :P A to dlatego, że i tak pominąłem tak wspaniałe motywy, jak schodzenie po odrywającej się rynnie spustowej, która opiera się ostatecznie o ścianę przeciwległego budynku, jak zjeżdżanie po jakiejś linie/przewodzie/drucie na pasku od spodni/kajdankach/kawałku szmaty, jak rozłączanie się przed upływem trzydziestu sekund, bo inaczej namierzą telefon. Olałem kilkadziesiąt kalek, ale te, które powrzucałem w tekst zostają ;)

 

nie bardzo rozumiem, jak oni to organizowali, może lepiej byłoby robić to w takim virtual reality? Bo tak jeździć po mieście? Czy całe miasto odgrodzone? Wtedy to też większe koszty, a wiadomo, że koszty są dość istotne przy projektach związanych z samym wytyczaniem realizmu.

To jest element fantastyczny :P A tak serio, to w pierwszej wersji QC miał się na końcu teleportować do wnętrza kolejnej fabuły. Nie wiem która ścianę chciałem tym obalić, ale udało mi się chyba tylko zdemolować liche przepierzenie i wywiercić dziurę w suficie. Więc bez sensu byłby to zabieg i zostawiłem puentę bez tła.

 

Jeśli patrzeć na to jak na przenośnię to wtedy okej, ten realizm w filmach/książkach czasami kuleje i superbohaterowie to grupa, której osobiście unikam. ;)

A, niesłusznie. Nie należy unikać, bo są superbohaterowie arcyciekawi, pokazani w niestandardowy sposób – chociażby “Watchmen” i “Miracle Man” Alana Moore’a na początek podrzucę :)

 

@Finkla

 

Z przecinaniem kabelka – nie znam się, ale odnoszę wrażenie, że licznik zatrzymuje przecięcie przedostatniego kabelka, a kolory nie mają znaczenia.

No i nie miały – niezależnie od koloru zegar stanąłby po przecięciu przez QC przedostatniego kabelka. Kolory zostały dodane dla dramaturgii – jak ten koniec amunicji ;)

 

 

Dziękuję Wam wszystkim za lekturę, komentarze i miłe słowa :)

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Ale rozumiałem pomysł w ten sposób, że QC radzi sobie tak dobrze z powodu głupoty fabuły, a nie z powodu dodatkowych sztuczek (jak z tym pluszem).

Mmm, w sumie i tego i tego chyba? Bo narzeka na tę drugą grę, w której rany bolały i tak dalej, a to jednak dodatkowa sztuczka.

 A pan protagonista upada kilka metrów dalej po takim uderzeniu, wyraża miną umiarkowane ała!, po czym wstaje, biegnie, robi uniki, skacze i w ogóle zachowuje się, jakby go kto walnął tym miękkim cosiem

Wyjaśnienie jest proste – protagonista jest zrobiony z gumy XD do wycierania laugh

 Pozwoliłem sobie tylko zostawić archaizm oraz anglicyzm, albowiem ponieważ.

Zarówno także!

 Na bieżąco komentujesz w trakcie czytania, co oznacza, że co i rusz odrywasz się od treści, by napisac kolejne zdanie komentarza i wracasz do lektury

Zdradzę Ci sekret – ja też tak robię :) Dopiero podsumowanie piszę jednym ciurkiem.

 Olałem kilkadziesiąt kalek

To brzmi dwuznacznie… XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Outta Sewer, faktycznie – Vegi lepiej nie tykać. Nawet w parodiach szkoda czasu…

Jeśli Bóg z nami - któż przeciwko nam?

Mogłem się uśmiechnąć. To duży plus. Dzięki. :)

Na bieżąco komentujesz w trakcie czytania, co oznacza, że co i rusz odrywasz się od treści, by napisac kolejne zdanie komentarza i wracasz do lektury. 

Tak, ale nie przeszkadza mi to w odbiorze tekstu. :) 

 

nie patrzysz na tekst jak na całość, tylko na jego poszczególne fragmenty

Na koniec w podsumowaniu patrzę, dlatego napisałam m.in. o skróceniu całości. :) Wiesz co mi to daje? Brak zachwycania się świetnym końcem, gdy całość jest dobra, ale bez szału. Miałam tak w przypadku filmu „Lęk pierwotny”, zakończenie wbiło mnie w fotel w pierwszej chwili po seansie, ale kiedy pomyślałam o całości, ta jednak nie była aż tak dobra i miała za dużo wątków pobocznych, nieścisłości. Mniej więcej od tego czasu lubię analizować filmy/opowiadania od początku do końca, a patrząc na swoje uczucia przez całą lekturę, mogę dać komentarz w stu procentach uczciwy, a nie skupiony na ostatnim akcie. :) 

 

wrażenie amplitudy wahań pomiędzy irytacją, a zaskoczeniem

Zależy od opowiadania. :) 

 

Nie odmawiam Ci tego sposobu

Dziękuję, o łaskawy. :D

 

przegapiłbym na pewno szczegóły i korelacje pomiędzy poszczególnymi rekwizytami/postaciami/motywami.

Spróbuj kiedyś, myślę, że byś nie przegapił, wierzę w Ciebie. :) 

A tak serio – właśnie w tym sposobie nie przegapisz… Wszystko na bieżąco komentując i na koniec czytając jeszcze raz komentarz – widać więcej. Ale może to moje złudzenia… 

 

W typowym akcyjniaku jak najbardziej ;)

Tak mi się kojarzy bardziej z rozwaleniem na wióry (bo drewno), ale co ja tam wiem. :) 

 

Ja nie skróce :P

Jasne, Twój tekst i Twoje prawo. :) 

 

To jest element fantastyczny :P

Okeeej. :P

 

A, niesłusznie. Nie należy unikać, bo są superbohaterowie arcyciekawi

Wiem, że tacy są, ale jakoś mnie nie ciągnie, choć lubię Batmana, Kapitan Ameryka też był nieźle pokazany jak z niego zrobili maskotkę. Po prostu gatunek niekoniecznie w moim stylu. :) 

 

Jak Ci przeszkadza taki sposób, następnym razem mogę u Ciebie robić inaczej i pisać podsumowanie, luźne notatki zostawiając dla siebie. Wiem, że nie każdemu pasują dłuższe/skupione na szczegółach komentarze. :) 

 

 

Zdradzę Ci sekret – ja też tak robię :)

Tarnino, też to zauważyłam. :) Zdradź sekret, jak to robisz, że nikt się nie domyśla xd. 

Zdradź sekret, jak to robisz, że nikt się nie domyśla xd. 

Dotąd myślałam, że wszyscy wiedzą XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A wiesz, jak wielu już się zdziwiło, że komentuję na bieżąco, i że przecież nikt tak na forum nie robi? XD

surprise

Ja też komentuję na bieżąco. Metoda jak każda inna, nie widzę problemu…

dum spiro spero

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

dum spiro spero

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Known some call is air am

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fotka premiera Pawlaka – on miał jedną minę na wszystkie okazje. ;-)

Babska logika rządzi!

Po co się męczyć? Mięśnie twarzy muszą wystarczyć na całe życie XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej!

 

@Tarnina

Wyjaśnienie jest proste – protagonista jest zrobiony z gumy XD do wycierania laugh

Eraserhead? Lyncha w to wrzucamy?

To brzmi dwuznacznie… XD

Kalekie kalki, olbrzymie alki, pralki, wersalki, westalki i szalki. Cośtam.

 

@Cezar

 

Vegi lepiej nie tykać. Nawet w parodiach szkoda czasu…

Vega to takie disco polo kinematografii.

 

@Misiu

 

Dzięki za lekturę i komentarz :)

 

@Ananke

 

Spróbuj kiedyś, myślę, że byś nie przegapił, wierzę w Ciebie. :) 

Nope. Wiara czyni naiwnym :)

 

Tak mi się kojarzy bardziej z rozwaleniem na wióry (bo drewno), ale co ja tam wiem. :) 

W zasadzie to raczej tworzywo, a nie drewno – chyba, że masz stare okna, albo nowe drogie okna. A w filmach framugi są z czegoś, co się sypie równie łatwo jak szkło :)

 

Jak Ci przeszkadza taki sposób, następnym razem mogę u Ciebie robić inaczej i pisać podsumowanie, luźne notatki zostawiając dla siebie. Wiem, że nie każdemu pasują dłuższe/skupione na szczegółach komentarze. :) 

Nie, nie, nie. Nie przeszkadza mi, tylko intryguje :)

I gwoli wyjaśnienia – Tarninowe komentarze podsumowują na końcu fabułę, wcześniej tylko punktując błędy; Twoje po drodze komentują fabułę, stawiają pytania, na które odpowiedzi są gdzieś niżej w tekście i dopiero do nich musisz dojść, żeby to, co może Ci wcześniej przeszkadzać jednak nie przeszkadzało, patrząc na tekst jak na całość, a nie na to, co doczytałaś. Ot, cała różnica. Komentuj po swojemu, dla mnie jest OK, tylko nieco dziwnie ;)

 

@Finkla, Tarnina

 

Nicolas Cage i Kristen Stewart lubią to.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

Known some call is air am

Mmm, ja też stawiam pytania, na które odpowiedzi są dalej (czasem je kasuję przy wklejaniu komentarza, ale nie zawsze) ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No też to zauważyłam, Tarnino. :) Ale wiesz, Ty jesteś dłużej, co nie zrobisz to będzie dobrze. :D Ja dość rzadko kasuję, kilka osób pisało mi, że lubią te pytania i moje bieżące przemyślenia. Robię wtedy dopisek po całym komentarzu. Ale tutaj był tak krótki komentarz, że nie miało to sensu. XD

Obecnie robię tak, że saram się zapamiętać, komu przeszkadzały przemyślenia i więcej edytować przy następnym opowiadaniu. ;) 

Ty jesteś dłużej, co nie zrobisz to będzie dobrze

 

kilka osób pisało mi, że lubią te pytania i moje bieżące przemyślenia

Bo one są cenne! Owszem, tekst stanowi całość, ale ta całość jest złożona z części i dobrze wiedzieć, jak one razem pasują.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Choć żyję zdecydowanie obok podobnych produkcji, doceniam brawurowe opisanie zadania. ;)

 

krę­pe­go typka w wy­mię­tym t-shir­cie… → …krę­pe­go typka w wy­mię­tym T-shir­cie

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

W punkt. Pomysłowe i bardzo przyjemnie napisane, na początku zastanawiałem się, kiedy będzie ten żarcik z Wydziałem Komunikacji, ale – jak się okazuje – o nieco inną homologację chodziło. Biegnie, skacze, strzela, zabili go i uciekł nie jeden raz, a on nadal walczy. Zabrakło tylko sceny z działkiem obrotowym. W porcie zaczęło się już robić nudno, ale już się zastanawiałem, co z tego wyrzeźbisz… Wyszło śmiesznie, refleksyjnie, na lekko. Udany żarcik.

Z kwestii technicznych to miejscami za duże – imho – stężenie słowa przeciw mi się rzuciło, przykładowo (ale on w końcu pokonywał kolejne przeciwności):

Zza załomu korytarza po przeciwległej stronie wypadli następni przeciwnicy, jeden z nich rzucił granatem. QC odkopnął pocisk i wpadł do windy, zasunął drzwi, nacisnął przycisk awaryjnego zatrzymania. Otwarł klapę w suficie dźwigu, podciągnął się oburącz. Drabinką powędrował dwa piętra wyżej i opuścił szyb, wyszedł znów na korytarz. Oko kamery naprzeciw windy zwróciło się na niego, zawyły alarmy.

Usłyszał tupot przeciwników, zbliżających się jedną z odnóg korytarza.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Zabrakło tylko sceny z działkiem obrotowym.

I jeszcze auta, które nie odpali, dopóki mook/potwór/zombiak nie będzie miał bohatera w zasięgu. ;D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Prawdziwy twardziel się nie goli, tylko smaruje zarost wątróbką i zanurza twarz w umywalce z piraniami:D

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Jest, jeszcze wersja LIGHT, czyli krem z alg i glonojady. Ale to dobre dla peda.. ee.. dla gejów dobre to jest! Mm, delikatny zapach rumianku?

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Outta :D

Gdybym nie wypisała tych drażniących szczegółów, w podsumowaniu nie wiedzialabym, że mnie aż tak irytowały, przyćmiona zakończeniem. :) 

Płynąc przez tekst, nawet mając wyjaśnienie napisania tych wszystkich opisów super wyjścia z każdej sytuacji, wolę płynąć z przyjemnością, a nie ze zmęczeniem. 

I patrząc na swój komentarz, widzę, że jest dużo tego marudzenia na poszczególne opisy, stąd moja końcowa opinia o skróceniu tekstu. Ale jasne, mogłabym dać komentarz: „Za długie, skróć”, a Ty byś pytał co za długie, czemu, które itd. :p 

I niestety, kiedy czytam – nie mam pojęcia, co to za tekst, jak jest długi (nie patrzę na znaki), więc równie dobrze mogłoby to być opowiadanie o superbohaterze, który na koniec umiera/dostaje, czego chce. 

A że trochę mi zajmuje pisanie komentarza, nie chce mi się dodatkowo myśleć, co by tu wyrzucić, żeby autor nie uznał, że bardzo się dziwiłam, skoro na końcu mamy fajny twist. 

 

wcześniej przeszkadzać jednak nie przeszkadzało, patrząc na tekst jak na całość, a nie na to, co doczytałaś

Ale nadal przeszkadza mi natłok tych idealnych rozwiązań, nawet mając świadomość, co dostałam w końcówce. Odrobina przycięcia dałaby więcej dynamiki, mniej znużyła i z większą energią wyrzuciła do zakończenia. Ale nie namawiam Cię do skrócania, bo to Twoje opowiadanie i tylko mówię, co myślę. :) 

 

 

Tarnino, no mają, ale czasami bardziej dla nas niż reszty świata. :) 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej!

 

@Tarnina

 

Bo one są cenne! Owszem, tekst stanowi całość, ale ta całość jest złożona z części i dobrze wiedzieć, jak one razem pasują

 

@Reg

 

Dzięki za wyłapanie babolka i lekturę :)

 

@krar

 

za duże – imho – stężenie słowa przeciw mi się rzuciło, przykładowo

O! To nie było celowe, ale zastanowię się nad tym :)

Dzięki za lekturę, klika i komentarz!

 

@Astrid

 

Prawdziwy twardziel się nie goli, tylko smaruje zarost wątróbką i zanurza twarz w umywalce z piraniami:D

 

@Ananke

 

Ale nadal przeszkadza mi natłok tych idealnych rozwiązań, nawet mając świadomość, co dostałam w końcówce. Odrobina przycięcia dałaby więcej dynamiki, mniej znużyła i z większą energią wyrzuciła do zakończenia.

Rozumiem. Ale nadal twierdzę, że się ograniczałem :P Gdybym chciał napisać coś, co zawierałoby wszystkie bzdury właściwe wyłącznie filmom akcji, to zrobiłbym z tego tekst na jakieś 35k znaków, gdybym dodał do tego romansidła, to zaliczyłbym rozrost o kolejne 10k, a gdyby jeszcze na doczepkę wrzucić sf, to wtedy pewnie zawiesiłbym portal ;)

 

Dzięki za komentarze i pozdrawiam.

Q

Known some call is air am

Bardzo proszę, Outto Sewerze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

 

Dynamiczny, ciekawy szort. W trakcie czytania udało mi się domyślić o co mniej więcej może chodzić.

 

Pozdrawiam.

Hej!

 

Czytam i myślę – John Wick? Ale czułem, że te kalki to celowy zabieg i czekałem tylko na odkrycie kart. Sprawdzanie scenariuszy, czemu nie. :) Akcja plus dowcip, podobało mi się!

lasery nie dźwięczały w próżni charakterystycznym piu! piu!, a przeciążenia w trakcie przyspieszania do prędkości światła wyrządzały głównym bohaterom krzywdę

laugh

 

QC – quality check(er)?

Outta, no jeśli chciałbyś stworzyć bohatera, który opowiada drętwe żarty – po dwóch by mi starczyło, po trzech byłabym zmęczona, a po sześciu miałabym dość. XD Nawet jeśli te drętwe żarty miałyby fabularne znaczenie, bo przez nie bohater nie dostałby pracy. Czasami mniej znaczy więcej. :)

Ale cieszę się, że pisanie tak Ci się podobało, że chciałbyś więcej i więcej, znam ten stan. :D

 

 

A, Tarnino, koniec mi zepsuły dzieciaki, ale to było super. :)

 

Zachwyciłem się!

A miałem nadzieję, że się będę czepiał. Bardzo dobre zakończenie!

 

Jeśli (na upartego) coś mogłoby być poprawione, to wprowadzenie imienia głównego bohatera (QC) w pierwszym akapicie. Masz go dopiero w drugim i czytelnik ma prawo nie być pewnym, że to ta sama osoba.

Klik biblioteczny się należy.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

koniec mi zepsuły dzieciaki, ale to było super. :)

:D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej!

 

@JPolsky

 

W trakcie czytania udało mi się domyślić o co mniej więcej może chodzić.

I super! :)

 

@kronos

 

Czytam i myślę – John Wick? Ale czułem, że te kalki to celowy zabieg i czekałem tylko na odkrycie kart.

Akurat kilka dni wcześniej oglądałem “Uprowadzoną”, jednak flashbacki z Johna Wicka też miałem podczas konstytuowania się pomysłu.

 

QC – quality check(er)?

Aye, ale Quality Controller też może być ;)

 

@Ananke

 

Rozumiem o co Ci chodzi, ale obstaję przy swoim :P Mniej znaczy więcej, im Ciebie więcej tym mniej, jak to jest możliwe z szeroko zamkniętymi oczami-i-i. Od Kukulskiej mózg mi przeszedł na Wyszkoni i teraz mi toto wyje w głowie, co mi się nie podoba – a wszystko przez Ciebie ;)

 

@Radek

 

Jeśli (na upartego) coś mogłoby być poprawione, to wprowadzenie imienia głównego bohatera (QC) w pierwszym akapicie.

Rozumiem zastrzeżenie, ale zostaje jak jest :)

 

Dzięki hurtowo za przeczytanie i podzielnie się opinią!

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

PS. Tarnino, co tutaj robią te wścibskie dzieciaki?

Known some call is air am

QC odkopnął pocisk

Rozbroiło mnie chyba najbardziej z całego opowiadania.

Jest sobie brawurowa akcja (zabrakło helikoptera, albo jakiego myśliwca), poczynania bohatera przeczące wszystkim możliwym prawom fizyki, biologii i logiki w taki sposób, że aż się wierzyć nie chce, a potem na szczęście następuje twist i zgrabna puenta. Pomysłowa i nieźle skonstruowana miniaturka z humorystycznym akcentem na koniec.

Dawno nikogo nie łapankowałem, więc próbowałem na siłę się do czegoś przychrzanić w ramach rozgrzewki, ale chyba wybrałem do tego celu zły tekst. Pójdę szukać dalej.

Udam się też do stosownego wątku w celu polecenia szorta do zasobów bibliotecznych, chociaż wątpię, czy jeszcze tego potrzebujesz.

Pozdro ;)

co tutaj robią te wścibskie dzieciaki?

Jak to, co?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Rozumiem o co Ci chodzi, ale obstaję przy swoim :P

Jasne, o to chodzi, żeby dyskutować. :D

 

a wszystko przez Ciebie ;)

Tak już działam na ludzi. XD

 

 

Skoro nie chcesz im mniej tym więcej, łap Kwiat Jabłoni:

 

wszystkiego coraz więcej chcesz… więcej chcesz…

i to zapiera dech, że jest coś, a nie nic

 

https://www.youtube.com/watch?v=MlInnWzYiZo

 

Może znajdziesz wszystko. :)

 

Yo!

 

@Amon

 

Dzięki za przeczytanie i miłe słowa :)

 

@Tarnina

 

 

@Ananke

 

Dziękuję za Kwiat Jabłoni – moja żona lubi ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A ja się dałam nabrać. Podejrzewałam, że to właśnie główny bohater ubiega się o homologację. Jak to się można pomylić.

Brawo za zmylenie przeciwnika. laugh

Idę kliknąć, teraz już nawet wiem jak to się robi. 

Ten tekst już jest w Bibliotece, nie potrzebuje więcej klików. To widać na górze, po belce pod dyżurnymi (jak już nie ma na co klikać, to znika) albo w poczekalni.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finkla, chciałam to opko przeczytać wcześniej i nie zauważyłam, że już awansowało. laugh

Outta Sever, potraktuj to po prostu jak komplement. 

Cześć, Nova :)

 

Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć i dziękuję za chęć kliknięcia.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Zabawny tekst i przede wszystkim zgrabnie napisany. Podoba mi się tu także wyczucie chwili, bo już zaczął mnie nużyć ten opis akcji i wtedy wszystko odwróciłeś do góry nogami. Super :)

Dzięki, Zanadro, za przeczytanie mojego szorta i miły do niego komentarz:)

Powiadasz, że wyczucie chwili było OK? Inni twierdzą, że przeciągnąłem… No cóż, nie wszystkim da się dogodzić ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hmm… Może nieco za dużo naoglądałam się pana Jasona…

 

Mam nadzieję, że chodzi Ci o Stathama, a nie Voorheesa ;)

 

Known some call is air am

Voorheesa?

 

Witaj, Outta.

 

A już się miałam irytować nieoryginalnością i tym wielkim “Wydawca” na koszulce. Fajny szort, napisany bardzo wprawnie, i choć początek lekko się dłużył, końcowa rozmowa i twist nadrabia z nawiązką. Takie wytykanie absurdów nie jest niczym nowym, ale spodobał mi się twój pomysł, jak to przedstawić. Ja się żegnam i pozdrawiam.

 

Nie można gadać o gadających gitarach. Można o nich pisać. Napisz więc piosenkę o gadających gitarach i bądź szczęśliwy.

Witaj, WiedźmoLore!

 

Widzisz, to właśnie taki szort dla sprowokowania irytacji – a przynajmniej zdaje się, że taki mi wyszedł. Irytacja narasta z każdą kolejną bzdurą, a kiedy okazuje się, że to właśnie tak miało być, bo to szort-hipster, następuje oczyszczenie ;)

Dzięki za miłe słowa i pozostawienie po sobie komentarza.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Catharsis :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zajebibi szort xD Podoba mi się taka zabawa oczekiwaniami czytelnika, część zwodnicza zupełnie mnie przekonała, nie mogłem się nadziwić jakim cudem taka sztampa trafiła do biblioteki, a końcówka złapała za gardło niespodziewanie, aż prychnąłem. Superancko <3 Aż się poczułem zainspirowany, żeby spróbować czegoś w podobnym guście.

Ale radocha! Bardzo fajny, pomysłowy tekst, dowodzący po raz kolejny, że masz i pomysły, i warsztat, i to coś, co czyni pisarza. Widać to nawet w takich drobiazgach jak ten tutaj :)

ninedin.home.blog

Hej!

 

Dziękuję Metronome i ninedin za miłe słowa :) Cieszę się, że szort przypadł Wam do gustu, bo ostatnio mam jakąś blokadę i stać mnie tylko na pojedyncze scenki.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet :) 

Known some call is air am

Nowa Fantastyka