- Opowiadanie: Archeopteryks - To coś spod łóżka

To coś spod łóżka

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

To coś spod łóżka

Na ławce przed sklepem siedziało dwóch lokalnych pijaczków popijających najtańsze piwo jakie udało im się znaleźć w sklepie. Z zainteresowaniem przyglądali się trojgu młodym ludziom idącym przez park po drugiej stronie ulicy.

– Te, Marian. Kto to jest? – zapytał w końcu jeden z nich.

– Ta w blond włosach to jest ta jakaś daleka krewna Nowakowej, tej, co mieszka sama w domu za miasteczkiem. A reszta to jacyś jej znajomi pewnie, razem z nią tu musieli przyjechać – stwierdził, wziąwszy łyk piwa.

– A… Faktycznie! To ta cała Lilka, co mieszka w wielkim mieście! – powiedział ten pierwszy, a po kilku łykach piwa zapytał. – Marian? A czy Nowakowa nie miała jechać do sanatorium?

– Miała. I pojechała, tak mi przynajmniej żona mówiła.

Obiekt obserwacji zniknął im z pola widzenia, gdyż skręcił w alejkę prowadzącą w głąb parku.

– To co tu robi jej daleka krewna, skoro ona sama jest w sanatorium?

– Przyjechała się kotem zająć. Przynajmniej tak mi żona mówiła – poinformował Marian. – Bo Nowakowa jest strasznie do tego kota przywiązana i nie chciała go nikomu oddać, a kot coś jeść musi. No a przecież nikt nie będzie tam do domu Nowakowej trzy razy dziennie jeździł, żeby tego kota karmić. Więc ta krewna od Nowakowej prawdopodobnie zgodziła się tu na ten miesiąc zamieszkać. Pewno chciała odpocząć od zgiełku dużego miasta.

– Marian, a skąd ty to wszystko wiesz?

– Kazik, powiedział żem ci, że żona mi powiedziała. A skąd ona wie to nie wiem. Wiesz przecież, że baby lubią plotkować.

Dopili piwo i rozeszli się do domów.

 

***

 

– Tola! Tola! Kici kici! – wołała Lilka.

– Tola! Tola, gdzie jesteś? – wtórowała jej Klara.

– Dajcie wreszcie spokój temu kotu! – poprosił Tomek. Był już znudzony i nieco zirytowany długimi poszukiwaniami Toli, która najwidoczniej postanowiła gdzieś pójść i szybko nie wrócić.

– Tomek! Ciocia przykazała karmić Tolę trzy razy dziennie. Jest już dwudziesta druga, a Tola jeszcze nie jadła kolacji – poinformowała go Lilka. – Może byłbyś taki łaskawy i pomógł nam ją znaleźć?

– Jak chcecie, to sobie jej szukajcie. Ja idę się wykąpać.

– Tak wcześnie? – zdziwiła się Klara.

– No przecież jak wy tam wejdziecie, to ja się dzisiaj tam nie dostanę. Więc jeśli chcecie, to możecie w tym czasie poszukać tego przeklętego kota, chociaż moim zdaniem nic mu nie będzie, jeśli raz nie zje kolacji – powiedziawszy to, skierował kroki do łazienki.

Lilka westchnęła, po czym zaproponowała:

– Klara, poszukałabyś jej na piętrze? Tam jeszcze jej nie szukałyśmy. Ja sprawdzę, czy nie ma jej gdzieś w ogrodzie.

– Dobra – zgodziła się Klara i poszła po stromych schodach na piętro.

Na początek postanowiła sprawdzić pokój, który przez najbliższe cztery tygodnie miał być jej pokojem. Zapaliła w nim światło i rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu. Na pierwszy rzut oka Toli tu nie było. Klara zdecydowała się jednak zajrzeć pod łóżko, gdyż było to jedyne miejsce w tym pomieszczeniu, w którym mógłby się schować siedmiokilowy kot. Uklęknęła i uniosła dotykającą podłogi narzutę na łóżko i spojrzała pod nie.

Dostrzegła tam jakąś dużą kulkę ze szpiczastymi uszami.

Klara uśmiechnęła się.

– Tola! Tu się schowałaś. Chodź, pora na kol… – zaczęła, jednak przerwała, gdy tylko kulka odwróciła głowę w jej kierunku i wlepiła w nią parę idealnie okrągłych, białych, pozbawionych tęczówek oczu z źrenicami cienkimi jak wykałaczki.

Klara odskoczyła przestraszona do tyłu i przywarła plecami do ściany. Zamknęła oczy i spróbowała załapać oddech.

– Spokojnie – powiedziała do siebie na głos. – Na pewno coś mi się przywidziało.

Gdy w końcu udało jej się złapać oddech, przełknęła ślinę i podczołgała się z powrotem do łóżka. Ponownie uniosła narzutę.

To coś, co zobaczyła wcześniej, przemieściło się. Było teraz bliżej. Na tyle blisko, że światło z lampy sufitowej oświetliło przednie kończyny istoty, które były długie, chude i zakończone szponami. Skórę miało szarą, jakby ziemistą.

Klara puściła narzutę i z krzykiem wybiegła z pokoju. Zbiegła po schodach na parter. Zatrzymała się i usłyszała z kuchni głos Lilki. Nie zrozumiała słów, ale skierowała się długim korytarzem w tamtą stronę. Gdy weszła do kuchni, zastała Lilkę karmiącą Tolę.

– Wiesz, gdzie była? – zapytała Lilka. – W garażu. Widać Tomek musiał ją przez przypadek tam zamknąć, bo to on zamykał garaż po powrocie z miasteczka. – Spojrzała na przyjaciółkę. – A tobie co się stało?

Przez chwilę Klara nie odpowiadała. W końcu wydusiła z siebie:

– Zobaczyłam coś dziwnego… Pod moim łóżkiem.

– Coś? Czyli co?

– Nie wiem, ale wyglądało strasznie. Jak z horroru.

Lilka, jakby niewzruszona tym, co powiedziała właśnie jej przyjaciółka, zaczęła głaskać najedzoną już Tolę.

– Przywidziało ci się – stwierdziła w końcu.

– Też tak pomyślałam, dlatego zajrzałam pod łóżko po raz drugi i to coś wciąż tam było. Tyle że trochę bliżej, niż wcześniej.

W kuchni zapadło milczenie. Po chwili Klara powiedziała do Lilki:

– Chodź ze mną to sprawdzić.

– Co?

– Jeżeli ty też to zobaczysz, to będzie oznaczało, że to naprawdę tam jest.

,,I że nie wymyśliłam sobie tego” – dodała w myślach.

– Niech ci będzie – zgodziła się z ociąganiem Lilka i poszła razem z Klarą na piętro.

Weszły do pokoju. Klara, zbyt zajęta ucieczką, nie zgasiła tam światła, ani nie zamknęła drzwi. Lilka uklęknęła przed łóżkiem i uniosła narzutę.

– Widzisz? Nic tu nie ma – stwierdziła.

Klara przyklęknęła obok niej i ostrożnie zajrzała pod mebel. Rzeczywiście. Nie było widać, aby pod łóżkiem coś ukrywało się jakieś stworzenie.

– To poświeć latarką. Może schowało się głębiej – zaproponowała.

Lilka przewróciła oczami i wyciągnęła z kieszeni spodni telefon. Włączyła w nim latarkę i poświeciła nią pod łóżko.

Nagle ich oczom ukazała się łysa głowa z przerażającymi oczami i upiornym uśmiechem odsłaniającym liczne zęby przypominające bardzo grube igły.

Obydwie przyjaciółki krzyknęły i uciekły z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

Gdy już zbiegły ze schodów i znalazły się w ciemnym korytarzu na parterze, zobaczyły zbliżającą się powoli ku nim wysoką postać z zieloną twarzą. Krzyknęły ponownie i przytuliły się do siebie, zbyt zaskoczone by uciekać.

– Co wam się stało, że się tak bez przerwy drzecie? – zapytała postać.

– Tomek? – spytała drżącym głosem zdziwiona Lilka. – Co ty masz ma twarzy?

– Nie wiem. Było w twojej kosmetyczce, więc sobie pożyczyłem.

– Co ci strzeliło do głowy, aby używać mojej glinki do oczyszczania twarzy! Przestraszyłeś nas! Prawie umarłyśmy ze strachu! – powiedziała Lilka, uderzając Tomka pięścią w ramię.

– Ała! Przestań, to boli. W ogóle to dlaczego obydwie wyglądacie jakbyście właśnie zobaczyły jakiegoś ducha?

– Pod łóżkiem Klary jest jakaś dziwna istota, która wygląda jak z jakiegoś horroru! – załkała Lilka.

– Pewnie przywidziało wam się – stwierdził z przekonaniem Tomek.

– W takim razie idź to sam sobie obejrzeć, jeśli nam nie wierzysz! – zdenerwowała się Lilka.

Tomek wiedział, że koleżanki nie dadzą mu spokoju, póki tego nie sprawdzi. Poszli więc w trójkę do pokoju Klary. Telefon Lilki leżał koło łóżka, gdzie go upuściła podczas ucieczki. Tomek wszedł do pokoju, a dziewczyny zostały w drzwiach, obserwując go uważnie.

Chłopak przyklęknął przy łóżku i uniósł narzutę.

– Nic tu nie ma – zakomunikował.

– To poświeć latarką – doradziła Lilka. – Ja też tam nic nie widziałam, póki jej nie użyłam. Tam leży mój telefon. – Wskazała go palcem.

Zrobił, jak mu powiedziała.

– Naprawdę nic tu nie ma – powiedział ponownie. – Chodźcie, same zobaczcie.

Spojrzały na niego nieufnie.

– Serio. Nie oszukiwałbym was.

Przyjaciółki niechętnie weszły do pokoju i uklęknęły koło Tomka. Zajrzały pod łóżko. Oprócz kurzu niczego tam nie było.

 

***

 

Klara definitywnie odmówiła spania w swoim pokoju, dlatego noc spędziła na kanapie w salonie. Rano obudziła się niewyspana, gdyż całą nos śniły jej się koszmary o istocie spod łóżka.

Gdy w końcu zadzwonił nastawiony na godzinę dziewiątą budzik w telefonie, wyłączyła go, wstała z kanapy i powlokła się do kuchni, gdzie już krzątała się Lilka robiąca śniadanie.

– Cześć. Chcesz kawy? – zapytała Klarę znad smarowanych masłem kromek chleba.

– Nie wiem, czy jakakolwiek ilość kawy mi dzisiaj pomoże.

– Nie martw się, ja też dzisiaj dobrze nie spałam – powiedziała i spojrzała na przyjaciółkę, po czym dodała ze zmartwieniem – Chyba jednak nie aż tak bardzo jak ty. Przeglądałaś się w lustrze?

– Aż tak źle wyglądam? – Usiadła na krześle przy stole.

– Wglądasz jakbyś nie spała tydzień – powiedziała Lilka, podsuwając przyjaciółce pod nos kubek. Nasypała do niego kawy rozpuszczalnej i włączyła czajnik.

Klara westchnęła i powiedziała:

– W ogóle nie umiałam zasnąć. A gdy już zasnęłam, to śniły mi się koszmary… Że to coś spod łóżka mnie goniło…

Jej dalszą opowieść przerwało wskoczenie Toli przez otwarte okno.

– Tola! Jesteś wreszcie! Pora na śnia… Czy to jest mysz? Tola, dlaczego ją tu przyniosłaś?! Chodź tu! Tola! Gdzie ty z tym idziesz?! – krzyczała Lilka biegnąc za Tolą, która już zdążyła uciec z kuchni.

– Ten kot nas prędzej czy później wykończy – poinformowała Klara pustą kuchnię i westchnęła.

 

***

Tola uciekła do salonu. Jako że nie znalazła tam odpowiedniego miejsca do schowania się przed goniącą ją Lilką i spokojnego skonsumowania myszy, postanowiła uciec na piętro. Lilka jednak nie dała za wygraną i pobiegła za nią. Gdy wbiegła na piętro, zdążyła tylko zobaczyć koci ogon znikający w uchylonych drzwiach do pokoju Klary.

Lilka przystanęła.

– Dlaczego te drzwi są uchylone? – zapytała samą siebie. – Przecież wczoraj zamknęliśmy je na klucz, tak na wszelki wypadek.

Nagle usłyszała wściekłe miauknięcie i fuknięcie, które dobiegło z pokoju.

Lilka weszła do środka i zamarła.

Na komodzie stała nastroszona Tola. Na środku pokoju zaś siedziała istota, która przypominała szkielet obleczony w szarą skórę, trzymając coś, co bez wątpienia było martwą myszą z odgryzioną głową. Istota poruszała szczęką, jakby coś przeżuwała.

Nagle spod łóżka wypełzło drugie takie stworzenie i wlepiło swoje przerażające oczy w Lilkę, po czym uśmiechnęło się upiornie.

Dziewczyna krzyknęła. Jednak zanim stamtąd uciekła, wzięła z komody rozzłoszczoną kotkę. Nie chciała zostawić jej na pastwę tego czegoś spod łóżka. Szczególnie, że pojawiło się kolejne.

– Nie szarp się tak – powiedziała do wyrywającej się Toli, podczas zbiegania po schodach. – Ciocia by mi nie wybaczyła, gdyby to coś cię zeżarło.

Puściła ją dopiero w kuchni.

– Klara, to coś tam nadal jest! – poinformowała zamykając kuchenne drzwi. – I jest tego więcej!

– Jak to więcej? – Klara zbladła.

– Są co najmniej dwa. Gdy weszłam do pokoju, jedno jadło mysz od Toli, a drugie wylazło spod łóżka!

Klara schowała twarz w dłoniach.

– Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę się stąd wynieść – powiedziała. – Jak najszybciej.

– Ja tak samo. Tylko że musielibyśmy zabrać ze sobą Tolę. W końcu obiecałam, że się nią zaopiekuję.

Drzwi do kuchni się otwarły i wszedł Tomek, ubrany jeszcze w piżamę. Spojrzał na nie przecierając oczy i zapytał:

– Co wam się znowu stało? 

– Tomek – zaczęła poważnie Lilka. – Wyjeżdżamy stąd. Natychmiast.

– Dokąd?

– Do domu.

– Dlaczego?

– Bo to coś, co było pod łóżkiem Klary… Tego jest tam więcej. Widziałam to przed chwilą.

– Serio chcecie po jednym dniu opuścić tę ostoję spokoju i wrócić do tych spalin i tłoku tylko dlatego, że ubzdurało wam się, że w tym domu żyją jakieś stworki rodem z horroru?

– Skoro się tak ich nie boisz, to byłabym wdzięczna, gdybyś przyniósł mi z mojego pokoju kosmetyczkę – powiedziała Klara. – Zapomniałam ją wczoraj stamtąd zabrać.

– Dobrze, nie ma problemu. Gdzie ona dokładnie jest?

– Na stoliku nocnym koło łóżka.

– Ok. Zaraz przyniosę.

 

***

 

Tomek wszedł do pokoju Klary.

– I co? Niczego tu nie ma – powiedział do siebie. 

Podszedł do stolika nocnego. Kosmetyczka tam była. Wziął ją do ręki, strącając przy tym leżącą obok niej drewnianą figurkę aniołka, która spadła na podłogę, prawie wpadając pod łóżko.

Tomek zaklął pod nosem i schylił się aby ją podnieść. W momencie, w którym dotknął figurki leżącej na ziemi, coś złapało jego rękę i wpiło w nią coś ostrego. Chłopak krzyknął z bólu.

– Co jest? – zapytał.

Chciał zabrać figurkę z podłogi, jednak coś pociągnęło jego rękę głębiej pod łóżko. Uklęknął, położył kosmetyczkę obok siebie, uniósł narzutę i zobaczył to, co chwyciło jego rękę. Wyglądało tak, jak opisywały mu to wczoraj Klara i Lilka, z tą różnicą, że ta istota nie miała jednego oka.

Tomek krzyknął i zaczął wyrywać istocie swoją rękę. Jednak stworzenie, nie dość, że trzymało ją mocno, to jeszcze ciągnęło w swoją stronę chudymi, lecz mimo to silnymi łapskami. Po chwili szarpaniny Tomkowi udało się uwolnić rękę. Szybko podniósł się z podłogi i zgarniając przy tym kosmetyczkę wybiegł z pokoju.

Na parterze zastał Klarę przebraną w pierwsze lepsze ubrania, które znalazła w walizce, wynoszącą z domu razem z Lilką bagaże. Było tego całkiem sporo, bo mieli przecież tu zostać na cały miesiąc.

Gdy spostrzegły go, Klara zapytała:

– I co? Masz?

– Mam – powiedział niewyraźnie.

– Tomek! Co ci się stało w rękę? – zapytała go Lilka z przerażeniem w głosie.

Przyjrzał się swojej ręce. Była cała zakrwawiona. Przecinały ją cztery głębokie podłużne rany, zarówno z wewnętrznej jak i zewnętrznej strony. Upuścił trzymaną w drugiej ręce kosmetyczkę.

– Wiecie co? – wymamrotał, wciąż przyglądając się poharatanej ręce. – Miałyście racje. Tam pod łóżkiem… Coś jest… To coś mi to zrobiło.

Zamilkł na chwilę, po czym dodał:

– Wyjedźmy stąd. Natychmiast!

– Najpierw się przebierz. Nie możesz jechać w piżamie – powiedziała Lilka. – Zaraz zdezynfekuję i opatrzę ci ranę.

– Nie – zaprzeczył. – Nie ma na to czasu. Zrobię to, jak zatrzymamy się gdzieś, byle dalej stąd. – Kończąc to mówić, zemdlał.

 

***

 

Marian i Kazik popijali piwo na ławce przed sklepem, jak to robili codziennie. Kazik zapytał:

– Marian? A ci, co przyjechali się zająć kotem od Nowakowej. Nie widzieliśmy ich więcej niż ten jeden raz tydzień temu. Ciekawe, nie?

– Wyjechali – odparł Marian. – Podobno następnego dnia, jak tu przyjechali.

– Dlaczego?

– Nie wiem. Ale możliwe, że temu chłopakowi coś się stało poważniejszego. Moja żona mi powiedziała, że widziała ich, jak przejeżdżali przez miasteczko. To ten chłopak był blady i wyglądał na bardzo chorego, tak stwierdziła moja żona. I koło niego, na tylnym siedzeniu, leżał transporter dla kota, więc chyba wzięli kota od Nowakowej ze sobą.

– Ciekawe.

– Bardzo ciekawe.

Popijali piwo w ciszy, gdy nagle Kazik sobie przypomniał:

– Pamiętasz, jak Nowakowa kiedyś mówiła, że zobaczyła coś dziwnego u siebie w domu i przez to nabawiła się jakiegoś psychicznego schorzenia i dlatego musiała pojechać do sanatorium dla nerwowo chorych?

Marian zastanowił się chwilę.

– No pamiętam – stwierdził w końcu.

– Myślisz, że to ma coś wspólnego z tym, że ta jej krewna, Lilka, i jej znajomi tak szybko wyjechali z domu Nowakowej? Że zobaczyli to coś, co widziała wcześniej Nowakowa?

– Wiesz co Kazik? – stwierdził po chwili milczenia Marian, łyknąwszy duży łyk piwa. – Mnie się coś widzi, że powinieneś przestać pić, bo zaczynasz dziwne rzeczy wymyślać.

Kazik zamilkł. W ciszy opróżnili puszki z piwem i rozeszli się do domów.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Przykładowe sprawy językowe, które zatrzymały mnie podczas czytania (jako sugestie i wątpliwości – do przemyślenia):

No (przecinek?) a przecież nikt nie będzie tam do domu Nowakowem trzy razy dziennie jeździł, żeby tego kota karmić. – literówka?

Bo Nowakowa jest strasznie do tego kota przywiązana i nie chciała go nikomu oddać, a kot coś jeść musi. No a przecież nikt nie będzie tam do domu Nowakowem trzy razy dziennie jeździł, żeby tego kota karmić. Więc ta krewna od Nowakowej prawdopodobnie zgodziła się tu na ten miesiąc zamieszkać. – powtórzenia

– Marian, a skąd ty to wszystko wiesz? – Kazik, powiedział żem ci, że żona mi powiedziała. A skąd ona wie to nie wiem. Wiesz przecież, że baby lubią plotkować. – tu także

– No przecież jak wy tam wejdziecie, to ja się dzisiaj tam nie dostanę. – i tu

– Klara, poszukałabyś jej na piętrze? Tam jeszcze jej nie szukałyśmy. – i tutaj także

Nie było widać, aby pod łóżkiem coś było. – i tu

– Co wam się stało, że się tak bez przerwy drzecie? – zapytała postać.

– Tomek? – zapytała drżącym głosem zdziwiona Lilka. – i tu

Laura westchnęła, po czym zaproponowała: – kim jest Laura?; wcześniej pisałaś o Lilce i Klarze

–Dobra – zgodziła się Klara i poszła na piętro. – błędny zapis dialogu

– Pod łóżkiem Klary jest jakaś dziwna istota, która wygląda jak z jakiegoś horroru! – Załkała Lilka. – i tutaj?

Chodź, pora na kol… – zaczęła Klara, jednak przerwała, gdy tylko kulka odwróciła głowę w jej kierunku i wlepiła w nią parę idealnie okrągłych, białych, pozbawionych tęczówek oczu z źrenicami cienkimi jak wykałaczki. – literówka

Przewidziało ci się – stwierdziła w końcu. – i tu? (występuje kilkakrotnie)

– Ten kot nas prędzej czy później wykończy – poinformowała Klara pustą kuchnie i westchnęła. – i tu?

– Co ci strzeliło do głowy, aby używać mojej glinki do oczyszczania twarzy! – czy to nie zdanie pytające?

Rano obudziła się niewyspana, gdyż całą nos śniły jej się koszmary o istocie z pod łóżka. – podwójny ortograficzny

Nagle z pod łóżka wypełzła druga taka istota i wlepiła swoje przerażające oczy w Lilkę. – ortograficzny powtórzony

Istota uśmiechnął się upiornie. – posypała się cała składnia zdania

Jednak zanim stamtąd uciekła, podeszła do komody i wzięła z niej rozłoszczoną kotkę. – znowu literówka

 

Dziewczyna krzyknęła. Jednak zanim stamtąd uciekła, podeszła do komody i wzięła z niej rozłoszczoną kotkę. Istoty spod łóżka były przerażające, jednak gniew cioci, że coś złego spotkało jej ukochaną Tolę mógłby być gorszy. – argumentacja dziewczyny wydaje się niepoważna i nielogiczna

 

– Serio chcecie po jednym dniu opuścić ostoję spokoju i wrócić do tych spalin i tłoku tylko dlatego, że ubzdurało wam się, że w tym domu żyją jakieś istoty rodem z horroru? – za dużo zaimków i błędna odmiana wyrazu – błąd gramatyczny

Wziął ją do ręki, strącając przy tym leżącą obok niej drewniana figurkę aniołka. – literówka

Tomek krzyknął i spróbował wyrwać istocie swoją rękę. Jednak istota, nie dojść, że trzymała ją mocno, to jeszcze ciągnęła w swoją stronę. Po chwili szarpaniny Tomkowi udało się wyszarpać swoją rękę ze szponów istoty. – powtórzenia; literówka całkiem zmieniła sens zdania

Zmilkł na chwilę, po czym dodał: – kolejna literówka, która całkiem wypaczyła sens zdania

Zrobię to, jak zatrzymamy się na gdzieś, byle dalej stąd. – tu składnia zdania też do poprawy

Moja żona mi powiedziała, że widziała ich, jak przejeżdżali prze miasteczko. – literówka

I koło niego, na tylnym siedzeniu, leżał transporter dla kota, więc chyba wzięli kota od Nowakowem ze sobą. – i znów literówka

 

W całym opowiadaniu jest nade wszystko mnóstwo powtórzeń, czyli usterek stylistycznych, które utrudniają skupienie się wyłącznie na fabule horroru. Dość często występują literówki. Skoro mowa o dziwnej „istocie”, nie można bez przerwy tak jej nazywać, od czasu do czasu trzeba dać jakiś synonim. Odnosi się to do wszystkich powtórzeń. Całość sprawia wrażenie szybko napisanego streszczenia.

Pomysł na horror bardzo dobry, ale pobieżne opisanie zdarzeń oraz usterki językowe w takiej ilości uniemożliwiły skupienie się tylko na nim.

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Dialogi głównych bohaterów

 

– Tola! Tola! Kici kici! – zawołała Lilka.

– Tola! Tola, gdzie jesteś? – wtórowała jej Klara.

 – Dajcie wreszcie spokój temu kotu! – poprosił Tomek.

 

Sztucznie, szkolnie, zbyt grzecznie. Dopowiedzenie narratora jest bardzo przydatne – może np. dyskretnie i zwięźle skomentować  stan emocjonalny bohatera. Tomek był wkurzony lamentami Lilki i Klary, więc zamiast „poprosił”, bardziej adekwatnym czasownikiem byłby „burknął/warknął/wrzasnął” itp. Możliwość druga – rozwinąć dopowiedzenie w stylu: wrzasnął/krzyknął Tomek, zirytowany/wyprowadzony z równowagi chóralnym kicianiem zdesperowanych dziewczyn. (To tylko trop, nie propozycja poprawki).

Dodatkowo – niezgodność form czasowników “zawołała/wtórowała”. Albo obydwa dokonane, albo obydwa niedokonane. I raczej ta druga możliwość, bo przecież dziewczyny przez dłuższy czas nawoływały koteczka.

 

– Jak chcecie, to sobie jej szukajcie. Ja idę do łazienki się wykąpaćstwierdził wychodząc z salonu.

 

Trzeba pilnować, żeby nie pisać o oczywistościach. „Łazienka” w podkreślonym zdaniu – całkowicie zbędna, bo tylko tam można przecież zażyć kąpieli. „Ja idę się wykąpać!” – wystarczy. Żeby się nie motać w podobny sposób, zawsze można wypróbować tekst osobiście, czyli najzwyczajniej przypomnieć sobie, co naprawdę mówimy w podobnej sytuacji, np. „A róbcie sobie co chcecie, ja w każdym razie idę się wykąpać!”.

Do tej samej kategorii niezręczności należy m.in. ta informacja: (…)i włączyła czajnik, by zagotować wodę. Każdy odbiorca doskonale wie, do czego służy ten sprzęt AGD i nikt by nie pomyślał, że Tomek pragnie rzeczonym czajnikiem uprasować  spodnie.

 

Uważałaś, żeby w dopowiedzeniach narratora nie używać tych samych czasowników. Super, ale pamiętaj też, że te dopowiedzenia nie zawsze są potrzebne. Jeśli z przebiegu dialogu można wywnioskować kto mówi i jeśli nie chcemy „dopowiedzieć” czegoś istotnego – pomijamy je.

 „(…)stwierdził wychodząc z salonu” to właśnie ta druga opcja, a dodatkowo słowo „stwierdził” całkowicie nie pasuje do kontekstu. Przykład podałam jeden, ale znaleźć ich w twoim tekście można sporo więcej.

Teraz dialogi Marianka i Kazika. Owszem, są pełne powtórzeń!  I  są bardzo dobre! Dialogi to przecież język mówiony i nie obowiązują w nim wszystkie normy poprawnościowe. Poprzez swoje wypowiedzi charakteryzują się sami bohaterowie! Słyszymy  rozmowę dwóch, delikatnie mówiąc, nader prostych panów i na jej podstawie naprawdę sporo się o nich dowiadujemy! Wykazałaś się doskonałym „uchem”, uchwyciłaś specyficzny styl wypowiedzi, potrafiłaś go fajnie zapisać. Sugeruję, żebyś nie poprawiała wymiany zdań między Mariankiem i Kazikiem, bo jest taka, jaka być powinna. Jedyne, czemu mogłabyś się jeszcze raz przyjrzeć, to dopowiedzenia narratora, bo masz z nimi kłopot – są sztywne, banalne i nic ciekawego nie wnoszą, choćby mogły.

Kończąc z dialogami – jestem zaskoczona, że twoje „czujne ucho”, które tak świetnie zafunkcjonowało, gdy oddawałaś specyfikę stylu wypowiedzi panów spożywających, mocno cię zawiodło  w przypadku dialogów trójki przyjaciół. Spróbuj najpierw „usłyszeć” w głowie rozmowę swoich realnych rówieśników (brzmisz tym tekstem dość młodo, że tak się pokrętnie wyrażę), a dopiero potem je zapisz. W każdym razie nie twórz ich sztucznie, opieraj się na spostrzeżeniach rodem z reala.

 

Jednak zanim stamtąd uciekła, podeszła do komody i wzięła z niej rozłoszczoną kotkę.

 

Wyrazy bliskoznaczne to bardzo ciekawy zasób językowy i warto się nim zainteresować, szczególnie gdy ma się ambicje literackie. W zacytowanym zdaniu użyłaś  trzech czasowników: uciekła, podeszła i wzięła. SJP: uciekać – «oddalić się szybko z jakiegoś miejsca, aby uniknąć niebezpieczeństwa, kłopotów lub nieprzyjemności».  Ucieka się będąc przerażonym, zestresowanym lub np. totalnie zawstydzonym. Najprościej rzecz ujmując – czasownik ten jest napakowany czytelnymi dla wszystkich emocjami. Natomiast w „podejść” i „wziąć” tych emocji brak, wyrazy brzmią beznamiętnie i neutralnie. W panice nie podchodzi się drobnym kroczkiem do komody i nie bierze w objęcia koteczka, lecz jednym susem dopada  do najeżonego sierściucha, przycupniętego na komodzie, zgarnia się go pod pachę i chodu za drzwi! Czyli – opisuje się dynamiczną sytuację w sposób dynamiczny, nie pierwszymi lepszymi słowami, lecz takimi, które oddadzą specyfikę wydarzeń.

 

Relacja ze spotkania Tomka z kocimi zombiakami także ci nie wyszła, a powód jest identyczny jak opisany wyżej. Chłopak reagował niemrawo, a myślenie chyba całkiem wyłączył.  Sytuacja była napięta przecież, ale tego napięcia nie oddałaś wystarczająco sugestywnie! Ot, lekko się chłopaczyna spietrał, bo go coś podrapało w rękę. Ale, dzięki Bogu, nie zapomniał zabrać kosmetyczki, choć krew mu z ręki sikała!

Na koniec chciałabym jeszcze zapytać – czy w kręgu twoich kumpli naprawdę jest ktoś, kto posłużyłby się takim ekologicznym, napuszonym tekstem: „– Serio chcecie po jednym dniu opuścić tą ostoję spokoju i wrócić do tych spalin i tłoku tylko dlatego, że ubzdurało wam się, że w tym domu żyją jakieś istoty rodem z horroru?” Bo mnie się wydaje, że dużo bardziej prawdopodobna byłaby choćby taka wypowiedź: „Chyba was pogięło, dziewczyny! Chata wolna, lodówka pełna, cisza, spokój, a wy chcecie wracać po jednym dniu, bo ubzdurał wam się potwór pod łóżkiem?” A, zresztą, nie wiem. Może współcześni młodociani są bardziej ględzący, niż ci z mojego pokolenia.

 

Fabuła: Dość – rzekłbym – oszczędna, a nawet bardzo oszczędna. I, co „rzuca mnie się na uszy”, urwana w pół tonu. Ale nie szkodzi – uznajmy, że to tekst próbny, testowy, doświadczalny czy coś w tym stylu. Ma kilka zalet, ma dużo wad, ale też nie szkodzi, bo, jak wyżej wspomniałam, „ucho” masz niezłe, więc słuchaj i obserwuj świat wokół siebie, bohaterów wyimaginowanych kreuj na obraz i podobieństwo rzeczywistych, starannie dobieraj słowa i będzie dobrze. A warsztat z czasem dopracujesz.  Powodzenia.

 

bruce w_baskerville. Bardzo Wam dziękuję za wskazówki. Na pewno popracuję nad tym tekstem :)

I ja dziękuję, pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Cześć, Archeopteryks!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Możliwe, że troszkę się powtórzę po przedpiśczyniach ;)

Razi sporo powtórzeń i zaimkoza – zdecydowanie pod kątem technicznym można to wygładzić. Polecam instytucję betowania: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Dialogi mi się średnio podobały – bywały sztuczne i nieco zabrakło im ikry, którą możnaby podsycić jakieś nieporozumienia między bohaterami.

Warto też popracować nad logiką. Najbardziej uderzyło mnie, gdy Tomka coś złapało, wpijając mu pazury. Nie wierzę, że tylko syknął, po czym spokojnie schylił się i sprawdził co to. Naturalną reakcją byłoby szarpnięcie ręką, by wyrwać ją ze szponów, a potem wzięcie wideł i dźganie na oślep pod łóżko.

Co do grozy, to nie jestem specem, ale uważam, że brakło tu napięcia. Sam potwór spod łóżka to rzecz naturalnie wywołująca dreszcze, ale nie zostało to w odpowiedni sposób wykorzystane. Ot, jest potworek, a nawet dwa pod łóżkiem i tyle. Dopóki tam nie zaglądają, dopóty są bezpieczni. Zabrakło choćby klasycznego zagrania trzeszczącą podłogą w nocy, czy czegoś, co spowoduje, że bohaterowie poczują się zagrożeni.

Swoją drogą gdyby dziewczyny zobaczyły takiego stwora, to nie wierzę, że spałyby oddzielnie. Raczej namawiałyby Tomka, żeby spał z nimi w pokoju jako bodyguard (tylko żeby sobie zbyt dużo nie wyobrażał i na nic nie liczył!)

Z pewnością jest trochę do poprawy, ale widać też światełko w tunelu (i nie jest to pędzący na czołówkę pociąg towarowy XD). Prosty pomysł ze strachem spod łóżka w moim wypadku wywołał masę różnych fajnych myśli i sprawił, że czytałem z zainteresowaniem :)

 

Pozdrowienia i powodzenia w dalszej pracy twórczej!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Widzę tu pewien pomysł, który nie tylko nie został należycie wykorzystany, ale jeszcze mocno skrzywdzony wykonaniem.

Coś osobliwego zagnieździło się w domu Nowakowej, ale choć to coś wystraszyło dziewczyny, ani przez chwilę nie czułam czającej się pod łóżkiem grozy, nawet wtedy, kiedy Tomek został pokaleczony. Brakło mi też jakiegoś w miarę sensownego powodu, skąd to coś tam się wzięło i jakie miało zamiary wobec przyjezdnych.

Mam nadzieję, Archeopteryksie, że Twoje przyszłe opowiadania będą znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane.

Przypuszczam, że zainteresuje Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

– Te, Ma­rian. Kto to jest? – za­py­tał w końcu jeden z nich dru­gie­go. → Wystarczy: – Te, Ma­rian. Kto to jest? – za­py­tał w końcu jeden z nich.

 

stwier­dził, wziąw­szy łyk piwa. → …stwier­dził, wypiwszy łyk piwa.

Łyków się nie bierze.

 

Obiekt ich ob­ser­wa­cji znik­nął im z pola wi­dze­nia… → Czy zaimki są konieczne?

Może wystarczy: Obiekt ob­ser­wa­cji znik­nął z pola wi­dze­nia

 

Jest już dwu­dzie­sta druga, a Tola nadal nie jadła ko­la­cji… → Raczej: Jest już dwu­dzie­sta druga, a Tola jeszcze nie jadła ko­la­cji

 

po­wie­dziaw­szy to, skie­ro­wał swe kroki do ła­zien­ki. → Zbędny zaimek – czy mógł skierować do łazienki cudze kroki?

A może zwyczajnie: …po­wie­dziaw­szy to, poszedł do ła­zien­ki.

 

Laura wes­tchnę­ła, po czym za­pro­po­no­wa­ła: → Kim jest Laura i skąd się wzięła?

 

 –Dobra – zgo­dzi­ła się Klara… → Brak spacji po półpauzie poprzedzającej wypowiedź.

 

oczu z źre­ni­ca­mi cien­ki­mi jak wy­ka­łacz­ki. → Źrenice to otworki przed soczewką; mogą mieć różną średnicę, ale nigdy nie będą cienkie. Czy można dostrzec tak małe źrenice w mroku pod łóżkiem?

Proponuję: …oczu ze źre­ni­ca­mi małymi jak kropki.

 

– Na pewno coś mi się prze­wi­dzia­ło. → – Na pewno coś mi się przy­wi­dzia­ło.

Sprawdź znaczenie słów przewidziećprzywidzieć.

 

że świa­tło z lampy su­fi­to­wej oświe­tli­ło… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …że lampa su­fi­to­wa oświe­tli­ła

 

i z krzy­kiem wy­bie­gła z po­ko­ju. Zbie­gła po scho­dach… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …i z krzy­kiem wypadła z po­ko­ju. Zbie­gła po scho­dach

 

Prze­wi­dzia­ło ci się – stwier­dzi­ła w końcu. → – Przy­wi­dzia­ło ci się – stwier­dzi­ła w końcu.

 

zgo­dzi­ła się z ocią­ga­niem Lilka i po­szła razem z Klarą na pię­tro. → Wiadomo, kto poszedł na piętro, więc proponuję: …Lilka zgo­dzi­ła się z ocią­ga­niem i po­szły na pię­tro.

 

Klara, zbyt za­ję­ta uciecz­ką, nie zga­si­ła tam świa­tła, ani nie za­mknę­ła drzwi. → Czy ucieczka jest zajęciem?

Proponuję: Klara, uciekając z pokoju, nie zga­si­ła świa­tła i nie za­mknę­ła drzwi.

 

Włą­czy­ła w nim la­tar­kę i po­świe­ci­ła nią pod łóżko. → Zbędne zaimki.

Wystarczy: Włą­czy­ła la­tar­kę i po­świe­ci­ła pod łóżkiem.

 

– Pod łóż­kiem Klary jest jakaś dziw­na isto­ta, która wy­glą­da jak z ja­kie­goś hor­ro­ru! – Za­łka­ła Lilka. – Pod łóż­kiem Klary jest jakaś dziw­na isto­ta, która wy­glą­da jak z ja­kie­goś hor­ro­ru! – za­łka­ła Lilka.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

– Pew­nie prze­wi­dzia­ło wam się… → – Pew­nie przy­wi­dzia­ło wam się

 

jeśli nam nie wie­rzysz! – Zde­ner­wo­wa­ła się Lilka. → …jeśli nam nie wie­rzysz! – zde­ner­wo­wa­ła się Lilka.

 

póki tego nie pój­dzie spraw­dzić. → …póki tego nie spraw­dzi.

 

Wska­za­ła na niego pal­cem.Wska­za­ła go pal­cem.

Palcem wskazujemy coś, nie na coś.

 

gdyż całą nos śniły jej się kosz­ma­ry… → Literówka.

 

Gdy  w… → Jedna spacja wystarczy.

 

po czym do­da­ła ze zmar­twie­niemChyba jed­nak nie aż tak bar­dzo jak ty. → …po czym do­da­ła zmar­twionachyba jed­nak nie aż tak bar­dzo jak ty.

 

Jej dal­szą opo­wieść prze­rwa­ło wsko­cze­nie Toli przez otwar­te okno. → Zbędny zaimek.

Proponuję: Dal­szą opo­wieść prze­rwa­ła Tola, wskakując przez otwar­te okno.

 

uciec na pię­tro. Lilka jed­nak nie dała za wy­gra­ną i po­bie­gła za nią. Gdy wbie­gła na pię­tro… → Czy to celowe powtórzenia?

 

wy­peł­zło dru­gie takie stwo­rze­nie i wle­pi­ło swoje prze­ra­ża­ją­ce oczy w Lilkę… → Zbędny zaimek – czy stworzenie mogło wlepić w Lilkę cudze oczy?

 

jedno jadło mysz od Toli… → …jedno jadło mysz zabraną Toli

Tola nie oddałaby myszy dobrowolnie.

 

– Serio chce­cie po jed­nym dniu opu­ścić osto­ję spo­ko­ju i wró­cić do tych spa­lin i tłoku… → Zbędne zaimki.

 

Ko­sme­tycz­ka tam była. Wziął ją do ręki… → Zbędne dookreślenie – czy mógł wziąć kosmetyczkę inaczej, nie ręką?

 

strą­ca­jąc przy tym le­żą­cą obok niej drew­nia­ną fi­gur­kę anioł­ka. Fi­gur­ka spa­dła na zie­mię, pra­wie wpa­da­jąc pod lóżko. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …strą­ca­jąc przy tym drew­nia­ną fi­gur­kę anioł­ka, która spadła na podłogę i potoczyła się niemal pod łóżko.

 

W mo­men­cie, w któ­rym do­tknął fi­gur­ki le­żą­cej na ziemi, coś do­tknę­ło jego ręki… → Powtórzenie.

Proponuję: W mo­men­cie, gdy chwycił strąconą figurkę, coś do­tknę­ło jego ręki

 

Chciał za­brać fi­gur­kę z pod­ło­gi… → Zbędne dookreślenie – wiemy, gdzie znajduje się figurka, więc wystarczy: Chciał za­brać fi­gur­kę

 

cią­gnę­ła w swoją stro­nę swo­imi chu­dy­mi, lecz mimo to sil­ny­mi łap­ska­mi. → Czy zaimki są konieczne? Skoro ciągnęła, to wiadomo, że ku sobie.

Proponuję: …cią­gnę­ła chu­dy­mi, lecz mimo to sil­ny­mi łap­ska­mi.

 

Na par­te­rze za­stał Klarę prze­bra­ną w pierw­sze lep­sze ubra­nia, które zna­la­zła w wa­liz­ce, wy­no­szą­cą z domu razem z Lilką ba­ga­że. → Nie brzmi to najlepiej. Wiemy, skąd wynosiły bagaże.

Proponuję: Na par­te­rze za­stał Klarę. Miała na sobie ubra­nie wyjęte z walizki i razem z Lilką wynosiła bagaże.

Ubrania wiszą w szafie, leżą na półkach i w szufladach. Odzież, którą mamy na sobie to ubranie.

 

mieli prze­cież tu zo­stać na cały mie­siąc. → …mieli prze­cież tu zo­stać cały mie­siąc.

 

– Naj­pierw się prze­bierz. Nie mo­żesz je­chać w pi­ża­mie. – po­wie­dzia­ła Lilka. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

łyk­nąw­szy duży łyk piwa. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …łyk­nąw­szy duży haust piwa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Krokus i regulatorzy. Dziękuję za komentarze :)

Bardzo proszę, Archeopteryks. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj, Archeopteryksie.

 

Opowiadanie nie znużyło mnie, nie zacinałam się, czytało się szybko. Jak na początki jest całkiem nieźle, jednak jest nad czym popracować. Przede wszystkim nad wspomnianymi tu już błędami logicznymi. Mi najbardziej przeszkadzała reakcja bohaterów na potwory, nie jestem dobra w grozę, ale wydaje mi się, że już sama histeria dodałaby klimatu. Generalnie w tego typu opowieściach przydałoby się trochę psychologii, ukazanie, jak umysł reaguje na przysłowiowe (albo dosłowne) potwory spod łóżka. Na plus, że kitkowi nic się nie stało. Ze swojej strony mogę jedynie polecić serio wczytać się w to, co już ci inni podpowiedzieli (szczególnie baskerville – bardzo mądre rady) i pisać więcej. Będzie lepiej i łatwiej. Ja się żegnam i pozdrawiam.

 

 

Tu parę błędów:

 

Obiekt ich obserwacji zniknął im z pola widzenia, gdyż skręcił w alejkę prowadzącą w głąb parku.

Nie jest jeszcze zaimkoza, ale źle się to czyta. Osobiście odjęłabym “ich”, nie jest tu potrzebne. Zasada to im mniej zaimków się da, tym lepiej.

 

 

Gdy weszła do kuchni[+,] zastała Lilkę karmiącą Tolę.

 

– Wiesz[+,] gdzie była? – zapytała Lilka.

 

– Pod łóżkiem Klary jest jakaś dziwna istota, która wygląda jak z jakiegoś horroru! – Załkała Lilka.

 

“załkała”

 

Nie można gadać o gadających gitarach. Można o nich pisać. Napisz więc piosenkę o gadających gitarach i bądź szczęśliwy.

Wiedźmo Lore, dziękuję i pozdrawiam. :)

Nowa Fantastyka