- Opowiadanie: Atylda - Wywiad

Wywiad

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Wywiad

Pani Jadwigo, czy możemy już zaczynać?

Staruszka uniosła się nieco wyżej na poduszce. Widać było, że każdy ruch sprawia jej problem. Nieznacznie kiwnęła głową. Młody dziennikarz poprawił okulary na nosie i otworzył gruby notatnik. Ton głosu i nerwowe ruchy wskazywały, że jest już zniecierpliwiony.

– Pani Jadwigo, ile pani miała lat gdy zaczęła się wojna?

– Dziewięć.

– Pamięta pani te pierwsze dni?

– Pamiętam wszystkie dni.

– Czy może pani coś opowiedzieć o życiu w trakcie wojny? Z perspektywy dziecka.

Staruszka odwróciła wzrok od dziennikarza i zawiesiła wzrok na szpitalnym oknie. Jej twarz poszarzała. Wydawało się, jakby nie usłyszała pytania. Dziennikarz powtórzył więc głośniej i wyraźniej.

– Pani Jadwigo czy opowie mi Pani jak się żyło w czasie wojny?

– W czasie wojny się nie żyło, w czasie wojny się umierało.

Odparła chłodno.

– Ale Pani przeżyła.

– Nie chłopacze, ja nie umarłam.

– Czy to nie oznacza tego samego?

Staruszka przekręciła głowę, popatrzyła na niego i zapytała.

– ile Pan ma lat?

– Trzydzieści dwa, a jakie to ma znaczenie?

– Gdyby pan teraz zapadł w sen i obudził się za sześć lat, to ile lat by Pan wówczas przeżył?

Zapadła cisza.

– Teraz mnie Pan rozumie. Mam dziewięćdziesiąt trzy lata. Osiemdziesiąt siedem przeżyłam, przez sześć nie umarłam.

 

Koniec

Komentarze

Przybiegłem tu ze względu na wypowiedzi autorki na SB, by zerknąć i zostawić jakąś reakcję, a także dlatego, że po organizowanym przeze mnie konkursie potrzebuję odświeżenia i przeczytania czegoś niekonkursowego.

 

Szorcik bardzo krótki, jedna scenka, wypełniona głównie dialogiem.

Dotyczy przeżyć wojennych (czy też raczej nie do końca „przeżyć” – bo bohaterka przez wojnę „nie umarła”) – i w miarę dobrze te odczucia wojenne, w lapidarny sposób oddaje.

 

 

Co do technikaliów już na początku „ugryzło mnie” słowo „problem”.

„Widać było, że każdy ruch sprawia jej problem.”

Lepiej byłoby – „sprawia jej trudność” albo (w moim odczuciu ciut gorzej) „sprawia jej kłopot”. W angielskim – owszem problem ma takie szerokie znaczenie – w polskim jednak chyba nadal problem to zwykle coś złożonego – choć słownik języka polskiego podaje też drugie potoczne znaczenie, w jakim wyraz został tu użyty https://sjp.pl/problem

 

To, na co na pewno zwrócą na forum fantastyki uwagę, to… brak fantastyki.

Ta wojna – sześcioletnia – nam się wprost kojarzy z drugą światową. To mocno zakorzenia w świecie realnym. Świat realny też można uczynić fantastycznym, czasem potrzeba pojedynczego elementu – ale prawdę mówiąc mi to aż tak bardzo nie przeszkadza (bardziej przeszkadzało w konkursie, gdy fantastyczność była wymogiem, a ja się tej fantastyczności czasem z lupą musiałem doszukiwać).

 

To, czego mi w tekście brakuje – jest dużo bardziej nieuchwytne.

Owszem, wojna to lata nieżycia. I co z tego? Czy to nowe albo odkrywcze? Czytałem nie jedną relację z czasów wojny, rozmawiałem, z ludźmi, którzy ją przeżyli – to pokoleniowe doświadczenie często jest nazywane tymi słowami i nawet chyba do końca nie wiadomo kiedy one pierwszy raz padły, kiedy dostały się do narracji – czy zostały przez nich wszystkich odkryte niezależnie, czy też ktoś to kiedyś tak nazwał i zaetykietkował.

 

Brakuje więc – czegoś głębszego. Może choćby jakiegoś zestawienia tego przeżycia z czymś jeszcze – dopełnienia, by czytelnik po tej lekturze poczuł się uderzony gromem.

 

A tu – gdzieś gromy dalekie, odległe, ciche. Przez to szort wydaje się „letni”.

 

Mimo wszystko tekst wydaje się niezły, sprawny. Jak dla mnie, by być dobrym, brakuje mu jedynie tego co wymieniłem.

 

Na SB napisałaś:

Atylda

Wiem, że pisać każdy może. Ale sen­sem pi­sa­nia są dla mnie od­bior­cy. Chce wie­dzieć, czy do­brze się czyta, czy tekst wcią­ga.

 

I na to Ci nie odpowiem. Bo czy ten tekst mnie wciągnął? Przeczytałem go zbyt szybko by poczuć się wciągnięty albo nie. Jednych wciągnie, innych nie, inni jeszcze – przejdą przez tę przekąskę tak szybko, że tak jak ja – nie będą w stanie Ci odpowiedzieć.

Odbiorców tekstów na pewno tu znajdziesz. Pewnie krytycznych. Ze swoimi uwagami i radami (nie zawsze słusznymi – może i moje można wyrzucić do kosza, przecież racji wcale mieć nie muszę – każdy kto tu przyjdzie, nawet jeśli będzie się wspierał słownikami i opiniami ekspertów – wyraża swą, subiektywną ocenę o tekście)

 

Aha – warto tu z komentującymi rozmawiać – odpowiadać na komentarze, wchodzić w dyskusję, bronić tekstu (nie robiąc z tego wyprawy krzyżowej) – nikt nie każe zgadzać się za każdą możliwą krytyką.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

 

 

 

entropia nigdy nie maleje

W zasadzie czekam głównie na odzew na fragment "Szalonego". Z Twoimi uwagami nie sposób się nie zgodzić. Za krótkie. Dotąd wszystko było za krótkie. Marzę o jednej książce. Chcę ją ukończyć

Autor ma ten przywilej, że świat, który stworzy należy do niego.

Witaj.

Kolejny Twój tekst dziś zamieszczony i te same moje uwagi. :)

Sama fabuła i treść, choćby przeciekawa, niczego nie da i nikt się jej baczniej nie przyjrzy, jeżeli strona językowa będzie niepoprawna. 

Przykładowe sugestie co do spraw językowych (do przemyślenia):

Pani Jadwigo, czy możemy już zaczynać? – czy to nie jest wypowiedź bohatera?

– Nie chłopacze, ja nie umarłam. – co to za słowo? – celowe?; czemu tak do niego mówi?

– Czy może pani coś opowiedzieć o życiu w trakcie wojny? – styl

– Pani Jadwigo czy opowie mi Pani jak się żyło w czasie wojny? – brak przecinków, a zdanie jest złożone

– ile Pan ma lat? – dlaczego ta wypowiedź jest małą literą?

 

I znowu przekazujesz BARDZO ważne treści, opko ma głęboki wymiar, ale językowo wszystko się psuje… Musisz sporo pracować nad warsztatem, bo same pomysły masz dobre. :) Dialogi – znów do poprawy.

 

Pozdrawiam serdecznie. Powodzenia. :)

Pecunia non olet

 

Krótka scena, ale dużo się tu dzieje. Forma jednak sprawia, że wszystko jest mocno powierzchowne.

Nie czuć napięcia między rozmówcami, którego się domyślamy, ale którego nie przeżywamy w trakcie lektury. No i bohaterka: nie wzbudza sympatii, jest przedstawiona na tyle bezbarwnie, że nie zaangażujemy się w jej historię.

Nie ma też fantastyki – ale to nieduży problem.

Pozdrawiam!

Hejka,

Tak jak inni już zauważyli, tekst jest bardzo krótki, ale da się to przeżyć, ważne że coś się tam dzieje. Osobiście wkurzyła mnie naburmuszona postawa starszej pani. Nie mówię, że to źle, to dobry znak gdy bohaterowie wywołują u czytelników emocje, nawet te negatywne.

Powodzenia w dalszej twórczości.

Pozdrawiam.

yes

Zazwyczaj pozostawiam po sobie pozytywną łapkę w górę

Cześć Atylda !!!!!!

 

Dobry tekst dlaczego taki krótki???

Jestem niepełnosprawny...

Odnoszę wrażenie, że wywiad ze starszą panią został przeprowadzony, aby mogło wybrzmieć ostatnie zdanie. Dla mnie to trochę za mało.

 

Sta­rusz­ka od­wró­ci­ła wzrok od dzien­ni­ka­rza i za­wie­si­ła wzrok na szpi­tal­nym oknie. → Brzmi to nie najlepiej.

Proponuję: Sta­rusz­ka od­wró­ci­ła wzrok od dzien­ni­ka­rza i spojrzała na szpi­tal­ne okno.

 

– Pani Ja­dwi­go czy opo­wie mi Pani jak się żyło w cza­sie wojny? → – Pani Ja­dwi­go, czy opo­wie mi pani, jak się żyło w cza­sie wojny?

 

 – W cza­sie wojny się nie żyło, w cza­sie wojny się umie­ra­ło.

Od­par­ła chłod­no. → Zbędna kropka po wypowiedzi. Zbędny enter. Didaskalia małą literą.

– W cza­sie wojny się nie żyło, w cza­sie wojny się umie­ra­ło – od­par­ła chłod­no.

 

– Ale Pani prze­ży­ła.– Ale pani prze­ży­ła.

 

– Nie chło­pa­cze, ja nie umar­łam. → Pewnie miało być: – Nie chło­p­cze, ja nie umar­łam.

 

ile Pan ma lat? ->Ile pan ma lat?

 

to ile lat by Pan wów­czas prze­żył? → …to ile lat by pan wów­czas prze­żył?

 

– Teraz mnie Pan ro­zu­mie. -> – Teraz mnie pan ro­zu­mie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Powiem tak. Mocne. 

 

ale krótkie. Ale chyba takie miało być. Więc wszystko ok. 

Scenka ciekawa, fajny pomysł, ale można to rozbudować, bo ledwo się zacznie, a już widać koniec. Fantastyki brak, szkoda. Za to zdenerwował mnie młody wypytywacz, bo dziennikarzem go nie nazwę. Do osób, które przeżyły wojnę, odnosi się raczej z większym szacunkiem. Staruszka natomiast jest bardzo przekonująca, gdy czytało się, np. wspomnienia Marka Edelmana, to postawa/zachowanie bohaterki odzwierciedla rzeczywistość. 

Jest dobrze!

 Pani Jadwigo, czy możemy już zaczynać?

Zgubiony myślnik.

Widać było, że każdy ruch sprawia jej problem.

"Problem" jest bardzo ogólny – może coś konkretniejszego? Chociażby “kłopot”, “trudność”? Zdania są krótkie, trochę urywane – na dłuższą metę to może utrudnić czytanie i zmęczyć czytelnika.

 Ton głosu i nerwowe ruchy wskazywały, że jest już zniecierpliwiony.

Daj mi przesłanki – zniecierpliwienie wyciągnę z nich sama.

ile pani miała lat gdy zaczęła się wojna?

Rozdzielamy zdania podrzędnie złożone: ile pani miała lat, gdy zaczęła się wojna?

 Staruszka odwróciła wzrok od dziennikarza i zawiesiła wzrok na szpitalnym oknie.

Dwa razy "wzrok" – to zwraca uwagę, także dlatego, że zawieszamy wzrok raczej na tym, co się przyjemnie ogląda.

 Wydawało się, jakby nie usłyszała pytania

Wydawało się, że nie usłyszała pytania.

 powtórzył więc głośniej i wyraźniej.

– Pani Jadwigo czy opowie mi Pani jak się żyło w czasie wojny?

Powtórzył więc głośniej i wyraźniej:

– Pani Jadwigo, czy opowie mi pani, jak się żyło w czasie wojny? (A w ogóle, to nie powtórzył – to inna wypowiedź.)

 – W czasie wojny się nie żyło, w czasie wojny się umierało.

Odparła chłodno.

– W czasie wojny się nie żyło, w czasie wojny się umierało – odparła chłodno. Mmmm… "o, skarlałe pokolenie. Życie jest zbyt twarde dla was." Z własnych doświadczeń – mój dziadek, nawet, kiedy mu się zbierze na opowiadanie o głodzie w trzydziestym dziewiątym roku, nigdy, ale to nigdy nie popada w tego rodzaju patos. Tak mówią o wojnie ludzie, którzy jej nie doświadczyli.

 – ile Pan ma lat?

– Ile pan ma lat?

 – Teraz mnie Pan rozumie. Mam dziewięćdziesiąt trzy lata. Osiemdziesiąt siedem przeżyłam, przez sześć nie umarłam.

A ja nie rozumiem. Rozumiem, że starsza pani może mieć pretensje do losu (czy słuszne, inna rzecz). Ale… mmm… tak mówią o wojnie ludzie, którzy ją sobie wyobrażają (albo próbują). Wojna nie jest przerwą w życiorysie. Nawet więzienie nią nie jest, nawet choroba nią nie jest, ale w czasie wojny ludzie żyją. Na pełnej petardzie, jak to się teraz mówi.

Zatem – nie jestem przekonana. Tekst tylko wygłasza pewną tezę i nie podpiera jej żadnymi argumentami. Nie ma z czym się pokłócić. Nie ma fantastyki. Zaczyna się i zaraz się kończy. Dziennikarz nawet nijak nie zareagował na to, co usłyszał. Nic.

Za to zdenerwował mnie młody wypytywacz, bo dziennikarzem go nie nazwę. Do osób, którzy przeżyli wojnę, odnosi się raczej z większym szacunkiem.

Do wszystkich należałoby się zwracać z większym szacunkiem. Ale, tak nawiasem – do osób, które przeżyły. Do ludzi, którzy przeżyli. Bardzo, bardzo proszę. Z wisienką. Dobrze? indecision

 Staruszka natomiast jest bardzo przekonująca, gdy czytało się, np. wspomnienia Marka Edelmana, to postawa/zachowanie bohaterki odzwierciedla rzeczywistość.

Edelmana akurat nie czytałam, ale staruszka robi wrażenie głęboko depresyjnej. Co raczej nie ma związku z wojną, a przynajmniej nie takiego wprost. Poza tym patrzy na młodzież chyba z góry, co też nie musi wynikać z wojennych przeżyć.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Do wszystkich należałoby się zwracać z większym szacunkiem. Ale, tak nawiasem – do osób, które przeżyły. Do ludzi, którzy przeżyli. Bardzo, bardzo proszę. Z wisienką. Dobrze? indecision

Oczywiście, że tak. To może przez Edytę, a może po prostu uderzyłam się w głowę.

Szacunek do wszystkich brzmi jak życzenie pokoju na świecie – niestety abstrakcyjnie. A konkretnie ten tekst przypomniał mi “Żeby nie bolało”, może znasz?

Edelmana akurat nie czytałam, ale staruszka robi wrażenie głęboko depresyjnej. Co raczej nie ma związku z wojną, a przynajmniej nie takiego wprost. Poza tym patrzy na młodzież chyba z góry, co też nie musi wynikać z wojennych przeżyć.

Polecam “Zdążyć przed Panem Bogiem”, czyli wspomnienia Marka Edelmana spisane przez Hannę Krall. Z tego, co pamiętam (bo wiele lat już minęło od lektury) sposób zachowania/mówienia/traktowania innych wynikał z przeżyć wojennych. Miało to związek z wyzuciem emocjonalnym i pewnością, że nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie jak to było. Sam M.Edelman został lekarzem, aby choć o sekundę przedłużyć komuś życie, żeby osłonić płomień świecy przed zdmuchnięciem przez Boga, wtedy pan Marek czuł, że wygrał. Trochę dzięki tej książce zrozumiałam pojęcie piętno wojny, bo z tego się nie wychodzi na prostą.

Oczywiście, że tak. To może przez Edytę, a może po prostu uderzyłam się w głowę.

Tezaurusy czyhają :)

Szacunek do wszystkich brzmi jak życzenie pokoju na świecie – niestety abstrakcyjnie.

Mmm, ale to, jak się odnosisz do innych, masz pod kontrolą. Nawet, kiedy ci inni są wkurzający jak… bardzo wkurzający.

A konkretnie ten tekst przypomniał mi “Żeby nie bolało”, może znasz?

Nie znam. O “Zdążyć przed Panem Bogiem” słyszałam, ale jakoś nie wpadło mi w ręce.

Z tego, co pamiętam (bo wiele lat już minęło od lektury) sposób zachowania/mówienia/traktowania innych wynikał z przeżyć wojennych.

Ano, tak – każdy jest inny. Dlatego psychologia nie jest nauką, że każdy człowiek reaguje trochę inaczej, nie da się z góry przewidzieć, jak. Może ludzie, którzy przeżyli wojnę, a których później ja spotkałam, po prostu inaczej ją przepracowali. Mimo wszystko – w tysiącu znaków z małym haczkiem po prostu nie da się powiedzieć nic konkretnego na taki duży temat.

Trochę dzięki tej książce zrozumiałam pojęcie piętno wojny, bo z tego się nie wychodzi na prostą.

Co to znaczy “wyjść na prostą”? Czy w ogóle istnieje jakaś prosta? Czy to, że Ciebie ktoś skrzywdził, oznacza, że musisz krzywdzić innych – czy może też oznaczać, na przykład, że będziesz się starała, żeby nikogo innego to już nie spotkało? I w końcu – czy, żeby nawiązać z kimś głębszą relację, trzeba przeżyć to, co on? Czy można zrozumieć coś, czego się nie przeżyło? Czy pytania, które zadaję, dadzą się w ogóle opracować na mniej, niż tysiącu stron?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Co to znaczy “wyjść na prostą”? Czy w ogóle istnieje jakaś prosta? Czy to, że Ciebie ktoś skrzywdził, oznacza, że musisz krzywdzić innych – czy może też oznaczać, na przykład, że będziesz się starała, żeby nikogo innego to już nie spotkało? I w końcu – czy, żeby nawiązać z kimś głębszą relację, trzeba przeżyć to, co on? Czy można zrozumieć coś, czego się nie przeżyło? Czy pytania, które zadaję, dadzą się w ogóle opracować na mniej, niż tysiącu stron?

I tu uderzasz w sedno, bo gdyby dało się wytłumaczyć ludziom, że coś jest złe, to nie kręcilibyśmy się w kółko. Można zapisać trzy tysiące stron, ale pomiędzy mną, a osobą, która opowiada o rozbijaniu noworodkom główek o kant ściany, trzymając je za nóżki, zawsze będzie stał mur niezrozumienia. Mogę się starać zrozumieć, ale nie uważam, żebym była w stanie. Co trzeba przeżywać, żeby zdecydować się na taki czyn w akcie łaski i to masowo, bo nie były to pojedyncze przypadki. I tak, uważam, że każdemu należy się szacunek, ale do tych, którzy wojnę widzieli mam zarezerwowane wyższego stopnia coś, co nie ma nazwy, a stoi blisko szacunku. Jeśli przeżycia można wartościować, to tych codziennych nie muszę doświadczyć, żeby zbliżyć się do zrozumienia drugiej osoby, ale akurat wojennych nie pojmę i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała.

gdyby dało się wytłumaczyć ludziom, że coś jest złe, to nie kręcilibyśmy się w kółko

Mmm, teoretycznie się da. W praktyce, no, jak widać.

Jeśli przeżycia można wartościować, to tych codziennych nie muszę doświadczyć, żeby zbliżyć się do zrozumienia drugiej osoby

Mmm, ale po pierwsze – czy na pewno nie musisz? A po drugie – co to znaczy “wartościować”? Czy przeżycia mają wartość ze względu na swoją treść?

 

ETA: Ale też – nie podoba mi się podejście “pisanie wierszy po Auschwitz to barbarzyństwo”, bo, chociażby, to, że inni kopnęli w de swoje człowieczeństwo nie tylko nie oznacza, że człowieczeństwa już nie ma, ale chyba raczej, że my powinniśmy się bardziej starać. Nie? Więc może to zabarwiło mój odbiór tekstu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wydaje mi się, że nie muszę, żeby się zbliżyć do zrozumienia.

Wartościować oznaczałoby tutaj uznanie za dobre lub złe z naciskiem na: jeśli można.

Czyli standardowo. Hmm. Przeziębienie nie pozwala mi teraz iść w aksjologię <tu wstawić dramatyczne smarknięcie> ale można się zastanawiać (i robiono to), czy w ogóle da się zrozumieć cudze przeżycia, w sensie takim, o jakim chyba mówimy, czyli tak, jakby się je samemu miało.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Chyba się nie da, bo nawet opowiadania rozumiemy inaczej w zależności od własnych doświadczeń, a ludzie w depresji ciągle wysłuchują rad “ogarnij się, wstań i coś zrób”. Moim zdaniem można się starać zbliżyć do zrozumienia i to tylko wtedy, gdy ma się szczerą wolę podjęcia próby, ale zawsze trzeba trzymać rękę na pulsie, żeby “mój” nie przyćmiewał “czyjegoś” odbioru. Badacze kultur próbują rozpracować ten problem od dawna. Różnice w zrozumieniu pojedynczych pojęć doprowadzały do tragedii, więc gdzie tam przeżycia z całym ich emocjonalnym ładunkiem…

Ano tak.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka