- Opowiadanie: tomaszg - Spectre. Początek

Spectre. Początek

Przedstawienie możliwej przyszłości za kilka lat. Fantastyki twardej (UFO, wróżki, itp.) brak.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Spectre. Początek

Praktycznie wszystkie metody przedstawionych ataków pokrywają się z rzeczywistością. Postacie, wydarzenia i treści przedstawionych artykułów są fikcyjne, a nazwy firm przedstawione wyłącznie w celach informacyjnych. Materiały osób trzecich zamieszczono zgodnie z prawem cytatu albo za zgodą ich twórców, zaś wyrażone opinie bywają sprzeczne z poglądami autora.

 

Spectre

– Seria laptopów HP

– Luka w procesorach AMD, ARM i Intel, szczegółowo opisana w dwa tysiące siedemnastym roku

– Organizacja „Special executive for Counter-intelligence, terrorism, revenge and extortion” z superprodukcji z Jamesem Bondem

– Dwudziesty czwarty film z agentem MI-5 z premierą w dwa tysiące piętnastym roku

 

Niedaleka przyszłość

Szpital wojewódzki w Warszawie, czerwiec

– To już trzeci dzisiaj. Jezu, jak ja tego nie cierpię. Czas zgonu, dwudziesta pierwsza trzydzieści siedem. – Doktor Wielowiejski ze smutkiem popatrzył na nastolatka, którego przywieziono pół godziny wcześniej, ze złością rzucił na ziemię cienkie, lateksowe rękawiczki, i odruchowo, bardziej z przyzwyczajenia niż rzeczywistej potrzeby, wyraził rzecz oczywistą dla wszystkich zebranych. – Trzeba zrobić dokładną i szczegółową sekcję zwłok.

W gabinecie zabiegowym izby przyjęć zapadła głucha cisza. Nikt nie skomentował całej sprawy, a on, lekarz z wieloletnim stażem, przygarbił się, zupełnie, jakby przybyło mu co najmniej dwadzieścia lat, i wyszedł powoli, przez nikogo niezatrzymywany. Był mocno zmęczony po całodobowym dyżurze. Droga na górę zajęła mu dłuższą chwilę, a na trzecim piętrze, ledwo powłócząc nogami, od razu skierował się do pokoju pielęgniarek, gdzie cichym, zrezygnowanym tonem poprosił o swój klucz.

Chwilę potem włączył w gabinecie radio, sięgnął do biurka, wyjął szklankę i butelkę czystego spirytusu, nalał sobie na dwa palce, dodał soku i wypił za jednym zamachem, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, potem spojrzał na zdjęcie tragicznie zmarłego syna, który zbyt mocno przypominał chłopca z dyżuru, i zamyślony odwrócił się w stronę okna.

– Radio Zet. Jak donoszą reporterzy, w całym kraju na oddziałach przyjęć od kilku tygodni mają miejsce tajemnicze zgony nastolatków.

– Kurwa mać! – Wielowiejski rzucił szklanką o ścianę, schował twarz w dłonie i zaczął gorzko płakać.

 

Dzień pierwszy, czwartek

Temelin 3:15

– Większe ciśnienie w obwodzie wtórnym czwórki! – Krzyk w sterowni elektrowni atomowej w Temelinie zelektryzował dosłownie wszystkich.

– Ile? – Kierownik zmiany Diatlowski, niski, złośliwy mężczyzna z dużym brzuszkiem i łysiną, podniósł przekrwione oczy i badawczo spojrzał na operatora na stażu.

– Trzy koma sześć.

– Stałe?

– Nie. – Młody brunet z niewielkim zarostem był mocno zdenerwowany. – To znaczy tak. Nie zmienia się. Nic, a nic.

– Czy robili tam coś ostatnio?

– W Bib-li. – Praktykant ostrożnie dawkował słowa, cały czas nerwowo wertując grubą książkę napraw. – Nie. Ma. Nic. Na-ten te-mat.

– No to co się drzesz jak stare gacie? Jakby coś było, to byś nawet nic nie poczuł. Dawno byłbyś w niebie i liczył chmurki, he, he.

– No ale jak to?

– Jak co? Jak co? Jest tak, a nie inaczej. Poważne problemy reguluje komputer. Są zabezpieczenia. Ha-mery-kańskie! Trzy koma sześć. Niedobrze, niestrasznie. Czego uczą was w tych szkołach? HBO się naoglądałeś czy jak? – Kierownik przekręcił się na obrotowym fotelu i groźnie popatrzył na starszych operatorów. – A wy co tam zęby suszycie? To znowu bezpiecznik?

– Nie, szefie. To nie tak. – Jeden z nich bąknął, ze wzrokiem wbitym w podłogę.

– A niby jak?

– Nie no, zawsze przecież mówimy. Nie, nie, nie tym razem.

– Odkręcić zawory jeden do trzy. To na pewno piątka. – Diatlowski, niczym kapitan potężnej jednostki oceanicznej, zaczął gestykulować, kierując polecenia do ludzi po lewej i prawej strony sali. – A wy tam, monitorować temperaturę i promieniowanie.

Dwunastu pracowników rozbiegło się w pośpiechu po całej sterowni, i gorączkowo zaczęło naciskać różne przyciski i przełączniki.

– No popatrz. Spada? Spada. – Mężczyzna ziewnął i wrócił do oglądania powtórki z ligi mistrzów.

– Czy nie musimy napisać raportu? – Praktykant był niezdecydowany.

– No co ty młody? Z byka spadłeś? Na chuj drążyć temat? – Ktoś poklepał go po plecach, co wywołało drwiące uśmiechy na twarzach wszystkich zebranych.

– Poniżej czterech nie musimy nic robić. Nie ma alarmu, nie ma sprawy – mruknął Diatlowski. – Poczytaj specyfikacje.

Jego entuzjazmu nie podzielali pracownicy znajdujący się znacznie bliżej reaktora. W budynku głównym pięćset metrów od sterowni atmosfera była bardziej nerwowa, a problem wydawał się lawinowo narastać.

– Co oni tam, do cholery, robią? Będzie zamknięcie awaryjne. – Technicy nie wierzyli w to, co widzą, z drugiej strony doskonale wiedzieli, że jeżeli system zadziała, to wybuchu nie będzie, i jedyną niedogodnością pozostanie konieczność racjonowania energii przez większe zakłady, być może również przez odbiorców prywatnych.

Klimę będą musieli wyłączyć i odstawić te swoje elektryki do garaży. – Przytomnie zauważył jeden z pracowników. – Panowie, wychodzimy!

 

Houston 9:01pm

– Mark, masz przekręcić śrubę jeszcze dwa obroty w lewo. Potem możesz odpocząć.

– Dwa w lewo, zrozumiałem. – Mocno zmęczony astronauta wypił łyk wody ze słomki i nacisnął przycisk wkrętarki, a narzędzie zaczęło pracować, ale po chwili stanęło. – Dziwne. Klucz nie działa. Pró…

Dźwięk w Centrum Kosmicznego imienia Kennedy’ego ucichł jak ucięty nożem, ale ekrany wciąż pokazywały, że Mark Kraumann mocuje się z opornym sprzętem. Po kilku sekundach obraz z jego kamery zaczął wirować, a on sam najwyraźniej oddalać od stacji.

– Mark! Co tam się dzieje?! Steve! Luke! Odbiór! – Kontrolerzy próbowali zrozumieć sytuację i bezradnie patrzyli na coraz bardziej nieprawidłowe odczyty zdrowia wszystkich kosmonautów.

Po minucie zniknęło nawet to. Na ekranach w centrum były wyłącznie informacje o braku sygnału i brudne dane. Wdrożono procedury awaryjne. Zaczęto wypraszać postronnych obserwatorów i zamykać pomieszczenia i systemy, próbując zachować wszystko w niezmienionym stanie.

Wielu ludzi miało déjà vu z dwa tysiące trzeciego, gdy stracono prom kosmiczny Columbia. Przerażenie wzmogły informacje z teleskopów naziemnych i promu X47. W okolicach stacji zaobserwowano silne eksplozje.

 

Warszawa 4:50 Okęcie

Kilkaset kilometrów od elektrowni w Temelinie emocje również sięgały zenitu, a tłum głodnych i złych pasażerów przy bramce czterdzieści z daleka wyglądał jak kolonia wściekłych os, którym zabrano coś niezbędnego do przeżycia.

– Co tu się dzieje, do jasnej cholery?! Zapłaciłem za ten bilet czy nie?! Tyle kasy i takie numery! Do sądu was podam, jak boga kocham! To, to, to się do telewizji nadaje! I do Jaworowicz! I… i… i… do magazynu konsumenta! – krzyczał brzuchaty jegomość w słomkowym kapeluszu, koszulce, klapkach i krótkich spodenkach, z namaszczeniem ściskając piwo full i torbę z Biedronki.

– No właśnie. Trzymacie nas i trzymacie, jak jakieś bydło normalnie. Powiedzcie chociaż, co tu się dzieje. Samolot przecież stoi. To w czym problem? – dopytywała jakaś matrona, co chwila chowając się za jego plecami.

– Ma rację. Niech mówiom. Nie ukrywajom – podnosły się kolejne nieśmiałe głosy pośród tłumu.

– Dobrze goda – zaczął zaciągać jakiś starszy pan.

– Dobrze gada, w górę dziada – przedrzeźniał go młody człowiek w dresie, ale zamilkł, gdy dostał kuksańca w bok.

Ludzie pochwycili temat, a kobieta z obsługi starała się załagodzić cały spór:

– Proszę państwa! Proszę państwa! Mamy vouchery na bezpłatny posiłek dla wszystkich!

– A w dupę je sobie wsadźcie! – Jegomość z reklamówką był coraz mniej uprzejmy. – I podetrzyjcie! To pewnie jakiś stary syf po terminie! My chcemy konkretów!

Obsługa miała spory problem, ale nie taki jak kapitan Pawaczek w samolocie przy rękawie, który próbował się skupić i sprawdzić nowoczesną maszynę, gdy wokół panował gwar i harmider.

– Panowie, nic na to nie poradzimy. Sprawa wagi państwowej. Nasz samolot się zepsuł, a delegacja musi znaleźć się w Zurychu. Musi, i koniec. I nie ma dyskusji. – Funkcjonariusz SOP za jego plecami jeszcze raz próbował wyjaśnić sytuację przedstawicielom LOT.

– Ale to my zapłacimy kary. Mamy zobowiązania, które musimy wypełnić.

– Dacie radę. Wszystkie koszty na pewno zostaną zwrócone. – Mężczyzna podniósł dłoń, sugerując, że to koniec sporu, i zwrócił się bezpośrednio do kapitana i drugiego pilota:

– A wy jak tam, panowie? Gotowi? Co o tym wszystkim sądzicie? Lecimy?

– Tutaj radar działa poprawnie. – Pawaczek zrobił poważną minę. – Checklista przechodzi. Jeżeli nie upchamy ich wszystkich razem, to chyba spełnimy wymagania.

– Podpisze się pan?

– Mogę potwierdzić, że teraz jest w porządku. Jak będzie za godzinę czy dwie, nie mam pojęcia. Ktoś inny musi podjąć to ryzyko. Wiecie, jaka będzie chryja, jak coś się stanie. Już dwa razy to przerabialiśmy.

– No wiem, wiem. Dobra, pisz pan ten raport. Zobaczymy, co powie pierwszy i ludzie na górze.

– A będzie drugi samolot czy lot?

– Nie moja decyzja.

 

Baltimore 11:57pm

– Ale dostanę swoje pięć tysięcy? – Ciemnoskóry mężczyzna o nazwisku Bloyd patrzył głodnym wzrokiem na dwóch białych w garniturach i przepisowych lustrzanych okularach, siedzących w ogromnym, czarnym buicku.

– Tak. Po robocie. Tu masz prochy. – Jeden z nich podał mu torebkę z białym proszkiem. – Psy wszystko wiedzą, i nie będzie problemu.

– Joł bro. Żółwik.

 

Jerozolima 5:15

Eeeeeeee! – Było jeszcze ciemno, gdy zawyły syreny, a zaspany David podniósł głowę z poduszki i z ogromną ufnością spytał swojej rodzicielki, która się nad nim pochylała:

– Mame, mame, czy to ćwiczenia?

Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko wzięła go na ręce, wybiegła z mieszkania i zaczęła biec do najbliższego schronu, widząc po drodze starszego kibucu, który cały czas wykrzykiwał tylko jedno słowo:

– Uciekajcie!

Nie musiał dodawać nic więcej. Sytuacja na Bliskim Wschodzie od lat była napięta, i ludzie często uciekali, a dopiero potem pytali, dlaczego.

 

Warszawa 5:23

Młoda policjantka Olga Błądź obudziła się na swojej połowie podwójnego, małżeńskiego łóżka. Kobieta wyciągnęła ulubionego jaśka spod głowy, postawiła go przy zagłówku i usiadła, opierając na nim wygodnie plecy.

Ja pierdolę, tyle lat, i muszę wstawać z kurami.

Było jej zimno. Siedziała pod ciepłą, niebieską kołdrą, która dokładnie przykrywała nogi, i zaczęła zacierać dłonie. Zaspanym wzrokiem popatrzyła na odwróconego tyłkiem męża, który chrapał w najlepsze i miał wszystko w nosie, bo wstawał dopiero za dwie godziny.

Tyle planów i ideałów, a pozostała szara rzeczywistość i gówniany kredyt we frankach.

Kobieta po kilku minutach obróciła się w stronę krawędzi łóżka, opuściła nogi i wsunęła stopy w ulubione, znoszone kapcie w niebieskie reniferki.

Wstała, ziewnęła i spojrzała na świat przez świeżo zmienione, plastikowe okna. Świtało. Matka natura wyczarowała feerię barw, coś, co kiedyś budziło w niej podziw, a teraz zupełnie nie ruszało. Była zbyt zaspana, żeby myśleć o czymkolwiek tak skomplikowanym jak piękno przyrody. Nie czuła się staro, ale, jak wszyscy, nieubłaganie przegrywała walkę z czasem, i nie miała już takiej energii jak kiedyś.

Spróbowała wykonać kilka skłonów i ruszyła do łazienki, żeby zrobić to, co normalnie robi się rano. Dłuższą chwilę dumała na tronie, potem wstała i właśnie sięgała do kranu, gdy w lustrze zobaczyła zmasakrowaną twarz ofiary z Sobieskiego.

Zabiło jej mocniej serce, i niemal odskoczyła od tyłu. Poczuła się słabo. Odruchowo złapała umywalkę i zamknęła oczy. Chcąc, nie chcąc, pomyślała o krwi, zmiażdżonej żuchwie, przebitym policzku i pogruchotanej nodze małej dziewczynki, która niczemu nie zawiniła.

Dziecko zostało uderzone na przejściu dla pieszych. Sprawca miał dwa promile. Był celebrytą. Śmiał się i bełkotał, gdy wyciągali go z samochodu. Nie opierał się, ale nawet to nie przeszkodziło, żeby wszyscy odwrócili na chwilę głowę, a on dostał kilka mocnych, przypadkowych rzecz jasna, ciosów pałami.

Z całą mocą wróciły wspomnienia z tamtej nocy.

Krew. Błyski sygnałów. Płacz. Szarpanie. Rzyganie. Poczucie niemocy.

Nieraz życzyła takim sukinsynom, żeby zdechli, a jeśli miała lepszy humor, nie chciała ich śmierci, tylko przymusowej kastracji czy zmiany płci. Od lat żałowała tego, że to tylko pobożne życzenia. Prawnicy, garniturowcy, a nawet zwykli ludzie, którzy się mocno pogubili. Wszyscy zasługiwali na sprawiedliwą karę, ale nigdy jej nie dostawali, kończąc z małym, śmiesznym wyrokiem w zawiasach, i to tylko dlatego, bo sądy umarzały sprawy, zasłaniając się interesem rodzin czy bliżej nieokreślonym dobrem społecznym.

Olga zacisnęła ręce. Uspokoiła oddech i doszła do wniosku, że paradoksalnie takie interwencje powodują, że chce jej się rano wstać, ma siłę i motywację do pomagania innym, nie rzuciła tego we wszystkie diabły i nie uciekła do jednej z wielu firm farmaceutyczno-kosmetycznych.

Popatrzyła na swoją twarz, bez zmarszczek i kurzych łapek, spróbowała naciągnąć wciąż zdrową, elastyczną skórę, zrobiła dwa kroki do tyłu i z zadowoleniem oceniła wysportowaną sylwetkę, która niewiele zmieniła się po ostatniej ciąży.

W sumie nie jestem jeszcze taka zła. Niezła dupa ze mnie.

Uspokojona dokończyła poranną toaletę.

Po wyjściu z łazienki przymknęła drzwi do dużego pokoju, zaparzyła kawę i zrobiła kanapki z szynką, grubymi plasterkami soczystego pomidorka i kawałkami ogórka.

Była już szósta, i zrobiło się całkiem jasno.

Szybko napełniła żołądek, potem włożyła mundur, założyła buty i czapkę, postała chwilę przed pokojem dzieci, jeszcze raz oceniła swój wygląd, niespiesznie zamknęła drzwi na klucz i spokojnie zeszła na dół schodami.

– Dzień dobry, panie Krzysiu. – Na zewnątrz, przed klatką, przywitała się z emerytem spod czwórki, który, jak co dzień, wychodził rano z pieskiem.

– Dzień dobry, pani władzo. Moje uszanowanko. – Stary kacap miał średnie zdanie o nowym pokoleniu, które odebrało mu dodatki emerytalne, ale dziwnym trafem zawsze ją mocno szanował i kłaniał się jej w pas. – Służba z rana?

– Tak, panie Krzysiu – odparła z uśmiechem, a on popatrzył łakomym wzrokiem na jej zgrabną, doskonale prezentującą się figurę, tym samym robiąc jej dzień.

Kobieta przeszła chodnikiem obok osiedlowego spożywczaka, wprawnym okiem oglądając się na lewo i prawo, i odruchowo patrząc, czy w okolicy nie dzieje się nic złego. Mokotów nie był może tak romantyczny jak pieprzony Żoliborz, ale naprawdę go kochała, i choć często miała momenty zwątpienia, tak naprawdę czuła swoje powołanie i chciała, żeby wszystko wokół było jak należy.

Do komendy podjechała jak zawsze tramwajem, tam odbyła krótką odprawę, pobrała broń i resztę wyposażenia, i ruszyła z partnerem na budzące się do życia miasto.

 

Berlin 6:55

Po ostatnich wydarzeniach przy Bramie Brandenburskiej zachowano kontrole policyjne, równocześnie jednak odstawiono wiele betonowych klocków lego niezatapialnej Angeli.

Obecnie prowadzono tam szeroko zakrojone prace remontowe. Młody funkcjonariusz z bronią ostrą i mocno nieszczęśliwą miną podszedł do furgonetki firmy budowlanej „Müller und Müller”, która zawsze przyjeżdżała mniej więcej o tej samej porze.

– Morgen. – Kierowca, który był tam już kilka razy, kiwnął mu głową, i wrócił do żucia gumy do żucia.

– Morgen. Co dzisiaj? – Policjant spytał znudzonym tonem, wściekły, że musiał wstać i wyjść z budki strażniczej, a do tego słuchać jęków z radia w samochodzie.

– Butle do spawania.

– Tylko rzucę okiem.

Kierowca znów kiwnął głową, a policjant podszedł, otworzył drzwi i pobieżnie skontrolował, czy w środku faktycznie znajdują się akcesoria do pracy.

– Wszystko w porządku, można jechać – dał znać po chwili.

– Dziękuję.

Samochód powoli ruszył i podjechał pod samą bramę, a po trzech minutach stosunkowo spokojną okolicą wstrząsnął wybuch. W powietrze wzniósł się obłok dymu. Ciężka konstrukcja zaczęła się walić, grzebiąc pod sobą kilkunastu pracowników.

 

Konstanz 7:00

Tan tan tan tan ton tan tam tan tam… – Irek Retwiell, potomek imigrantów z Polski, wymacał na drugiej części łóżka zimny, cienki prostokąt, złapał go i bez patrzenia, odruchowo i podświadomie, przesunął pasek na jego ekranie, potem rzucił go na drugi materac i przekręcił się w drugą stronę.

To samo działo się minutę i pięć minut później, jak również dziesięć i piętnaście potem. Cztery alarmy. Od dłuższego czasu nie wystarczał mu jeden, i musiał ustawiać co najmniej kilka, i to tylko po to, żeby mieć jakikolwiek kontakt z rzeczywistością.

Jego zaspany umysł w końcu zarejestrował, że znajdował się w swoim apartamencie na dziesiątym piętrze, a na zewnątrz jest całkiem ciemno.

Rachunki same się nie opłacą – pomyślał markotnie, zły, że trzeba się ruszyć z miejsca, gdzie jest tak ciepło i sympatycznie. Kto z rana wstaje, ten po piździe wciąż dostaje. Raz! Dwa! Raz-dwa-trzy! Teraz właśnie wstajesz ty!

Nie chciało mu się ruszać ręką ani nogą, ale w końcu odrzucił kołdrę, przerzucił nogi na brzeg łóżka, obtarł twarz dłonią i usiadł.

– Cholera. – Wstając, uderzył o kant łóżka, do tego dopiero teraz naprawdę poczuł, że w pokoju jest dosyć chłodno.

Trzeba było nie skręcać kaloryferów na noc. – Był tak zaspany i rozkojarzony, że nie zauważył, że przecież nie robił tego co najmniej od trzech miesięcy.

Zły ruszył do łazienki, rozmasowując bolące kolano, zrobił, co trzeba, następnie umył ręce i zęby. Woda była na tyle lodowata, że przypomniało mu się dzieciństwo i wakacje u dziadków, gdy musiał korzystać z miski i wody ze studni, wyciąganej w niebieskim, metalowym wiaderku.

Cholerny świat.

Wiedział, że kolejna inicjatywa dotycząca ogrzewania i ciepłej wody przepadła z kretesem. Jej zwolennicy wspominali o praktykowanym przez rząd zimnym wychowie i blokach zwycięstwa, takich jak ten, w którym mieszkał filmowy Winston Smith, z drugiej strony przegrzewanie się nie było zdrowe i ekologiczne, i pewnie dlatego nie znosili go niektórzy politycy, którzy najwyraźniej dopięli swego i znowu ukręcili łeb całej sprawie.

Kolejnym stałym punktem dnia Irka były odwiedziny w kuchni. Mężczyzna pociągnął tam solidny łyk z butelki z wodą, ale nic nie jadł. Jego lodówka od miesięcy świeciła pustkami, jednak specjalnie się tym nie przejmował, bo śniadanie i tak normalnie miał zapewnione w pracy.

Przeszedł do pokoju, gdzie przywdział przygotowane dzień wcześniej ubranie, potem założył buty i wyszedł na zewnątrz.

Światło na klatce nie paliło się już trzeci dzień, ale pomyślał, że to pewnie jakaś nowa oszczędność. Przywołał windę i zjechał na parter.

Do kolejki najczęściej dojeżdżał trolejbusem, zaraz spod klatki. Trzy przystanki mógłby też w sumie przejść, jednak normalnie tego nie robił, gdyż zajmowało to kwadrans. Pojazd tym razem podjechał na silniku spalinowym. Irek normalnie nie zastanawiał się nad takimi rzeczami, ale rejestrował je w głowie i wracał do nich po jakimś czasie.

 

Warszawa 7:57

– Trzy siedem, trzy siedem, zgłoś się – zatrzeszczało w radiowozie, zaparkowanym w cieniu przed jednym z małych, osiedlowych sklepików.

Funkcjonariuszka Błądź przycisnęła guzik gruszki na ramieniu, nachyliła głowę w jej stronę i powiedziała głośno i wyraźnie:

– Trzydzieści siedem, odbiór.

– Podjedziecie na Moniuszki i Idzikowskiego. Stuknęły się dwa samochody. Zepchnięte na bok. Brak ofiar. Odbiór.

– Zrozumiałam, Moniuszki i Idzikowskiego, bez bomb. Bez odbioru.

– I dzień szlag trafił – skomentował jej partner, odpalając silnik.

– Nie przejmuj się Mieciu, przynajmniej pogoda piękna.

– Piękna, piękna. I co z tego?

– Patrz lepiej na drogę.

– Spokojnie, nie będzie korków.

Zapadła cisza. Olga wiedziała z doświadczenia, że warto oszczędzać cenną energię. Letnie, czerwcowe dni były przyjemne z rana, potem robiło się zdecydowanie za gorąco, i organizm potrzebował każdego możliwego odpoczynku.

– Dojeżdżamy. Zobacz, o tam stoją. – Mieczysław w pewnym momencie wskazał głową auta z boku i zaparkował radiowóz na pasie zieleni tuż obok, potem podszedł z Olgą do dwóch panów, którzy stali i patrzyli na siebie z widoczną wrogością.

Fura pewnie w leasingu. Zderzak góra pięć stów, nie więcej. Ubezpieczenie rozdmucha to najwyżej do dwóch kafli. A facet zły jak osa, bo nic mu nie skapnie. Pieprzony Janusz biznesu. – Odruchowo oceniła, patrząc na zarysowania zderzaka w tanim, białym kombi w dieslu, normalnie wybieranym przez sprzedawców chrupek. A w tamtym cały bok do roboty.

– Co tu się stało, panowie? – Jej partner przejął inicjatywę.

– To jego wina. – Z przekonaniem zaczął starszy z mężczyzn.

– Nie. To on mi wyjechał. Miałem zielone – wtrącił drugi, ale bardzo nieszczerze, ze wzrokiem spuszczonym i wbitym w ziemię.

– A pan którym jechał? – Mietek spojrzał na pierwszego z nich.

– Tym czerwonym. Ale to ja miałem zielone.

– Jak pan mógł mieć zielone? To niemożliwe.

Kierowcy wdali się w sprzeczkę, Mietek tymczasem zdjął czapkę i trzymając ją w ręce otarł czoło i popatrzył wymownie na koleżankę:

– Co o tym myślisz?

– Któryś z panów miał czerwone. To jasne – odpowiedziała z pełnym przekonaniem, i podniosła głos: – Panowie! Panowie! Panowie! Proszę o spokój!

Mężczyźni umilkli, a ona dodała:

– Czerwone auto było w ruchu, a białe musiało praktycznie wyhamować. Pozostaje do ustalenia, kto wjechał na czerwonym.

– Ale… – kierowcy znów chcieli dochodzić swoich racji, ona jednak kontynuowała: – Widzę, że samochody dalej normalnie jeżdżą, więc nie ma mowy o uszkodzeniu świateł.

– Pani policjant, byłem funkcjonariuszem. Wcześniej tu było coś mocno nie tak. Proszę sprawdzić ze trzy cykle. – Jeden ze starszych panów użył nietypowego argumentu, co nie wzbudziło w Oldze sympatii, bo nie znosiła powoływania się na znajomości.

Kobieta spojrzała na Mietka, ale ten wzruszył ramionami i pokazał ręką:

– Sprawdzić zawsze można. A nagrania pewnie i tak trzeba przejrzeć. Miejmy to z głowy. Ja pójdę tam, a ty sobie postój.

– Dobrze panowie, sprawdzimy – zgodziła się z kolegą.

Funkcjonariusz przeszedł na bok skrzyżowania i spojrzał na światła.

– Co u ciebie? – spytał przez krótkofalówkę.

– Zielone.

– A teraz? – Odczekał kilka sekund.

– Czerwone.

Mężczyzna wrócił:

– No i widzą panowie. Tu jest czerwone, a tam zielone. Dwieście pięćdziesiąt i pięć punktów karnych dla kierowcy białego auta. Na tym skrzyżowaniu zazwyczaj jest duży ruch. Gdyby to pana pojazd wjechał na czerwonym, to co chwila mielibyśmy kolejnego poszkodowanego.

– Kurwa mać – przeklął starszy pan. – A pani skąd?

– Fabryka – rzuciła krótko i bez mrugnięcia okiem dodała: – Za przeklinanie stówa bez punktów.

– Pani z wydziału od Brytalskiego? Sprawdźcie proszę nagrania – rozkręcał się, nerwowo gestykulując. – Tam, tam i tam są kamery. Bądźcie ludźmi, niepotrzebna mi utrata zniżek.

Policjanci odeszli kilka kroków. Olga spojrzała na partnera, ten wzruszył ramionami i lekko przytaknął głową.

– Tu trzydzieści siedem. – Olga podniosła krótkofalówkę.

– Mów, trzydzieści siedem.

– Sprawdźcie mi nagrania. Krzyżówka Moniuszki i Idzikowskiego. Jakieś dwadzieścia minut temu, gdy była stłuczka. Odbiór.

– Trzydzieści siedem, zielone z obu stron skrzyżowania. Odbiór.

– Dziękuję. Wyłączamy światła do odwołania. Potrzebujemy kogoś do kierowania, zanim to się nie wyjaśni. Bez odbioru.

– To cud, że była tylko jedna stłuczka – skomentowała Olga i wskazała ręką na byłego policjanta:

– Dzisiaj pan ma szczęście. Monitoring wszystko potwierdził. Zapraszam do nas. A drugi pan poczeka, tak?

Funkcjonariuszka podeszła do radiowozu z kierowcą białego auta:

– Zostaje tylko mandat za przeklinanie.

– No żarty chyba.

– Muszę coś wypisać. Niech będzie dwadzieścia złotych za zaśmiecanie. Niżej nie mogę.

– Dziękuję.

Szczęśliwy kierowca odszedł, a ona kiwnęła na drugiego pana:

– Dzisiaj będzie tylko pouczenie.

– Macie się dogadać – dodał jej partner. – My wyłączymy światła do sprawdzenia.

– I co dalej?

– Spisujecie zeznania, idziecie do ubezpieczyciela i naprawiacie szkody.

– Czy dostaniemy jakaś notatkę?

– Jeżeli osobno poprosicie, ale na piśmie. Z naszej strony to wszystko. Życzę miłego dnia.

 

Hamburg 8:00

W największym domu handlowym Media Markt w Niemczech praktycznie równocześnie wyłączyły się wszystkie telewizory. Sprzedawcy gorączkowo biegali po całym szóstym piętrze, ale nawet wielokrotne odłączanie i ponowne podłączanie urządzeń do sieci nic nie dało. Dziwnym trafem wszystkie z nich należały do nowej generacji, w której zastosowano ostatnią wersję systemu Android.

 

Lipsk 8:01

Dwadzieścia jeden peronów przykryte zostało imponującym klasycznym dachem z tysiąc dziewięćset piętnastego.

Jak zawsze o tej porze, w środku znajdowały się setki podróżnych. Na tablicach z informacjami o przyjazdach i odjazdach nagle pojawił się słynny ekran śmierci systemu Windows. Po chwili zaczęły się zmieniać światła przy torach, na koniec zgodnie pokazując kolor czerwony, który zabraniał jakiegokolwiek ruchu.

 

Bruksela 8:33

– Mamy problem z siecią wewnętrzną. – Joris, siedząc w budynku Parlamentu Europejskiego na ulicy Wiertzstraat 60, spojrzał na swojego managera Rubena, który podszedł szybkim krokiem, widząc z daleka czerwone komunikaty na ekranach ze statusem systemu diagnostyki.

– Routery czy kable?

– Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Wygląda na to, że wszystkie komputery zaczęły wysyłać w kółko same lokalne pakiety.

– Jakie znowu pakiety?

– Sprawdzałem Wiresharkiem. To coś otwartym tekstem z nazwami aplikacji. Ludzie dzwonią i raportują, że nie mogą nic otworzyć na swoich maszynach.

– Jaki to sprzęt?

– Tylko macbooki.

– Znowu?

 

Monachium 8:41

Problemy z systemami ruchu w różnych krajach europejskich zaczęły wywoływać efekt domina i wpłynęły na cały harmonogram i rozkład jazdy również w Niemczech, zarówno dla pociągów pasażerskich jak i towarowych. Informacje o opóźnieniach albo odwołanych składach zaczęły pokazywać się na wszystkich ekranach na dworcu, a kolejne zmiany na każdym z trzydziestu peronów tylko wzmagały zamieszanie. Wszystko było na tyle trudne i skomplikowane, że po kilkunastu minutach trzeba było ręcznie kierować ruchem. W ten sposób dało się obsłużyć jedynie część składów.

 

Zurych 8:59

Irek dojeżdżał do pracy mniej więcej półtorej godziny. Mężczyzna znał na pamięć cały rozkład jazdy, a pociągi były zawsze punktualne, i choć większość obsługiwał Deutsche Bahn, można powiedzieć, że wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku.

Dzisiaj coś się zmieniło, i skład był opóźniony mniej więcej dziesięć minut. Dziwnym trafem nie zrobiło to na Irku większego wrażenia, i choć ze stacji do biura miał dobre pół kilometra, to pokonał je tym samym powolnym krokiem co zawsze.

– Cześć wszystkim – rzucił odruchowo, gdy wszedł do windy w biurowcu, w którym pracował od kilku lat.

 

Poznań 9:00

– Jezu, czy to się wreszcie skończy? – Aleksander, dla dobrych znajomych Oluś czy Olo, patrzył na kolejnego laptopa, w którym najwyraźniej wystąpiła ta sama usterka. – Jeszcze kawy nie wypiłem.

– Nie nudzi się wam? – Jola, typowa blondynka z administracji, uśmiechnęła się, uwodzicielsko poprawiając włosy za uchem. – Jak wy w ogóle robicie te swoje czary-mary?

– To tylko Windows. Wystarczy wystartować instalatora z pendrive, wcisnąć Shift+F10, z terminala podmienić na dysku jeden plik o nazwie utilman, zrobić restart, kliknąć w ikonkę ułatwień i klepnąć dwie czy trzy komendy. W ten prosty sposób dodajemy nowego użytkownika z uprawnieniami admina. A potem jest już z górki.

– Rzeczywiście brzmi bardzo prosto. – Nachyliła się, niby przypadkiem kierując biust w jego stronę.

– To jakby mieszkanie zamknąć na mały skobelek. Gdyby Microsoft chciał zabezpieczyć system, już dawno by to zrobił. Inna sprawa, że dzisiaj to jakaś epidemia. Wszyscy skaczą po tym sprzęcie, grają nim w kosza czy jak?

– Epidemia? Jaka epidemia?

– Widziałem już cztery komputery z takimi problemami jak twój, i kilka, które w ogóle nie startują. A nie ma jeszcze nawet południa.

 

Moskwa 9:15

Pułkownik wywiadu rosyjskiego Ekatherina K. siedziała przy terminalu systemu Swoboda w podziemiach gmachu imienia Puszkina w Moskwie. Kobieta otworzyła edytor tekstu „Swojskij” i zaczęła przygotowywać kolejną notatkę:

„Złośliwe oprogramowanie VPNFilter zainfekowało pięćset tysięcy ruterów w ponad pięćdziesięciu państwach. Najszybciej ilość zawirusowanego sprzętu rośnie na Ukrainie. Całą sytuację można wykorzystać w przypadku kolejnego konfliktu.

W trakcie przeszukań u jednej z podejrzanych osób znaleziono narzędzia do analizy firmware w monitorach. Zostały one użyte do stworzenia robaka, który według wstępnych analiz miał wyszukiwać określone teksty na ekranie, przesyłać je w świat przez wbudowany hub USB i podmieniać innymi. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że jest to część większej całości, pozwalającej na niezauważone wykradanie danych”.

 

Wrocław 9:01

– Dzień dobry, operator dwadzieścia trzy, w czym mogę pomóc? – Maria poprawiła mikrofon zestawu słuchawkowego i spojrzała przez okno wieżowca na panoramę miasta.

– Moja lodówka nie chce się otworzyć. – Jej rozmówca był mocno zdenerwowany. – Próbowałem ją wyłączyć i włączyć, a ona cały czas pokazuje błąd E01.

– Rozumiem. Już przyjmuję zgłoszenie. Proszę chwilę poczekać.

– I co? I tyle? To jest bardzo duża lodówka, proszę pani, i mam tam całe góry jedzenia, i drogiego szampana. Jak ja się do tego dostanę? Łomem?

– Gwarancja nie obejmuje uszkodzeń mechanicznych, proszę pana.

– Ostatnio robiłem duże zakupy za kilkaset złotych. A jak to się zepsuje? I co? Mam teraz pójść i kupić jeszcze raz? Gdzie włożę rzeczy, które wymagają lodówki?

– Nic panu nie poradzę. Standardowy czas zgłoszenia wynosi czterdzieści osiem godzin. Technik będzie do pana dzwonić.

– Kurwa mać!

– Proszę nie przeklinać. Czy chce pan numer zgłoszenia?

– A chuj z waszym numerem zgłoszenia. Mam to w dupie.

– Rozumiem. Z mojej strony to wszystko. Życzę miłego dnia.

 

Kraków 10:03

– Proszę pana, proszę pana, pan nie może tam podchodzić.

Młody, krótko ostrzyżony mężczyzna z plecakiem na stelażu odwrócił się, przytaknął głową i uśmiechnął przyjaźnie, a potem schował ręce do kieszeni spodni. Sekundę później wnętrze kościoła wypełniły płomienie i straszliwe gorąco. Masa różnych metalowych odłamków, włączając w to gwoździe, śruby i szpilki, rozprysła się na kilkadziesiąt metrów, niosąc śmierć i zniszczenie.

 

Częstochowa 10:05

– Marek, nie działa znowu maszyna do lodów. – Jeden z pracowników znanej restauracji należącej do międzynarodowej sieci fast-food podszedł do kierownika zmiany.

– No to będziemy musieli kupić nowy boks do kasowania błędów.

– Ale wtedy stracimy gwarancję.

– I co z tego? I tak to gówno częściej stoi niż chodzi. Na razie zamów technika.

– Dobra. Zrozumiałem. Ale jak będą chcieli odebrać nam franczyzę, to nie miej do mnie pretensji.

– Niby za co? Że rozwiązaliśmy za nich problem?

– Wiesz dobrze, że jak nagle będzie OK, to stracą kasę za przyjazdy serwisu.

– Powiemy, że ludzie nie chcą lodów.

– Eh, ty i twoje pomysły. Przyślą tajemniczego klienta i będzie po sprawie.

 

Kraków 10:06

– Do wszystkich jednostek, powtarzam, do wszystkich jednostek! Alarm w Kościele Mariackim! – Komunikat z głośników w remizie imienia Bartłomieja Rząchalskiego nie pozostawiał żadnych wątpliwości, a strażacy spojrzeli po sobie, rzucili kanapki i kubki z kawą i pobiegli do błyszczących rur, po których zjechali na dół, gdzie w pośpiechu przebrali się w kombinezony i wskoczyli do samochodu z drabiną.

– Jedynka w drodze – zameldował dowódca zmiany przez radio, widząc wóz na sygnale.

– Gazu! Gazu! Torami! – Barczysty kapitan zaczął poganiać kierowcę, gdy dojechali do pierwszego skrzyżowania.

– Nie-musisz-mi-mówić. – Ten rzucił przez zaciśnięte zęby i zaczął wciskać klakson, kierując słowa w stronę osobówek przed nimi. – Ruszcie się, wy durne pały! Na bok, do kurwy nędzy!

Auta w końcu ustąpiły drogi, i mogli jechać dalej. Doświadczony kierowca omijał przeszkody i dokonywał cudów zręczności, wyciskając, co się da z nowoczesnego mercedesa, kupionego jeszcze z dotacji unijnych.

Słup dymu widzieli już z daleka. Nie był to bynajmniej mały pożar, tylko tragedia na miarę Notre Dame, której ogrom można było ocenić dopiero na miejscu. Przy kościele stało już sześć jednostek, i gorączkowo krzątało się co najmniej trzydziestu strażaków, jak również dziesiątki policjantów i setki gapiów.

Mężczyźni nie musieli nic mówić, i tylko patrzyli z ogromnym smutkiem, prawdziwie po męsku, jak zgrany zespół, który rozumie się bez słów.

– Zaparkuj przy Sukiennicach. – Kapitan rzucił do kierowcy, wyskoczył z wozu jeszcze w biegu i ruszył w stronę dowódcy akcji, stojącego obok mercedesa dowodzenia i pokazującego coś na tablecie:

– Jedynka się melduje! Co mamy robić?!

– Cały ołtarz się pali. Nie działa system gaśniczy. Liczni zabici i ranni. Dach się jeszcze trzyma, ale nie wiadomo, jak długo. – Starszy stopniem miał smutne oczy. – Rozwijajcie się i gaście od góry, od organów. Uważajcie, bo ludzie wciąż wynoszą, co tylko mogą. I miejcie oczy z przodu i tyłu głowy. Było już kilku złodziei.

– Jezusie przenajświętszy! A spryskiwacze?!

– To był wybuch bomby. Wszystko w proszku.

– Jezu święty! – Dowódca zastępu przeżegnał się. – Rozkaz!

 

Warszawa 10:37

– Trzydzieści siedem, zgłoś się.

– Trzydzieści siedem, słucham.

– W srebrnym wieżowcu mamy zgłoszenie napadu w kantorze. Przyszło z systemu. Chwilę potem dzwonili do ochrony, że wszystko jest w porządku.

– Podali kody?

– Tak, ale kobieta była bardzo zdenerwowana i dwa razy się pomyliła. Nie było innych telefonów, więc chyba OK. Podjedzcie i sprawdźcie na spokojnie.

– Bankowy. Bez bomb. Zrozumiałam.

 

Zurych, 11:00

Czas w pracy bardzo się dłużył Irkowi, najgorsze jednak wydarzyło się około jedenastej. Siedział za biurkiem i pił właśnie kolejną kawę, gdy kątem oka zauważył niezwykły ruch za oknem.

Coś za nisko ten samolot.

Stosunkowo mała maszyna obniżała lot, ale nie kierowała się na lotnisko Kloten, tylko w stronę centrum.

To nie dzieje się naprawdę. – Sparaliżował go strach, ale przemógł się i zaczął kręcić wideo wyciągniętym z kieszeni telefonem.

– Widzieliście?

– To pasażerski.

– O Jezu!

Irek obrócił się na chwilę i zobaczył, że wokół niego stało kilkanaście osób. Wszyscy patrzyli na obłok dymu, który wznosił się w północnej części miasta.

To nie dzieje się naprawdę.

Zrobiło mu się naprawdę słabo.

 

Bruksela 12:15

Na stronie „The Brussels Time” pojawiła się notatka „W Parlamencie Europejskim zakazano używania do odwołania inteligentnych odkurzaczy i nowych modeli iPhone. Specjaliście przestrzegają, że obecny w nich lidar może być użyty do wychwytywania drgań powietrza i nagrywania rozmów. Ostrzeżenie pojawiło się zaraz po ujawnieniu problemów z komputerami Macbook”.

Była ona umieszczona poniżej artykułu, który dosyć szczegółowo omawiał problem w elektrowni atomowej w Temelinie. Wiadomości uzyskane z komisji energii atomowej jasno świadczyły o tym, że w obwodzie wtórnym jednego z reaktorów wystąpiła usterka niewiadomego pochodzenia. W odpowiednim momencie nie zadziała automatyka sterująca pompami chłodziwa. Według logów obsługa w sterowni miała nieprawidłowe informacje o stanie systemu i zadziałała niezgodnie z przepisami. Teoretycznie nie mogło się to wydarzyć, co gorsze jednak, reaktor wyłączony został dopiero przez stary, analogowy system.

 

Zurych 12:45

Irek nie mógł spokojnie zająć się swoją pracą. Cały czas miał przed oczami spadający samolot i słup dymu, który wyrósł w miejscu upadku maszyny. Od tej chwili wszystko robił machinalnie, tak naprawdę skupiając się na szukaniu informacji na temat katastrofy.

„Polski samolot z delegacją rządową spadł w okolicach Zurychu. Ilość ofiar na razie jest nieznana. Przyczyny katastrofy również nie ustalono. Na miejscu pracują już służby ratownicze”.

Notatka w gazecie „20 minut” spowodowała, że poczuł się jak wtedy, gdy był mały, i jego mama płakała, a ojciec zaciskał pięści i powtarzał po wielokroć ze złością i pasją:

– A to sukinsyny. Mało im Katynia było? Skurwysyny jebane.

Irek nic z tego nie rozumiał. W tamtym okresie mieszkali u rodziny. Tamtego dnia długo biły dzwony w kościołach, a kilka tygodni później ojciec zabrał go na Stare Miasto, gdzie stało tyle ludzi, ile nie widział w całym swoim życiu.

Nawet po latach pamiętał, że matka nie chciała, żeby szli, i mocno płakała, rozpaczliwie ciągnąc staruszka za rękę:

– Józek, nie idźcie. Za dużo ludzi. Mam złe przeczucia. Józek, zabraniam ci!

To był pierwszy i jedyny raz, gdy ojciec pchnął ją tak mocno, że upadła tyłkiem na podłogę.

– Zapamiętaj raz na zawsze kobieto! To jest historia! Niech młody się uczy!

Nic nie odpowiedziała, jeszcze bardziej płacząc, a jego tata, teraz już naprawdę zły, założył czapkę na głowę i dosłownie wyciągnął go z mieszkania. Rodzice nie odzywali się do siebie kilka tygodni, a później mama wzięła go do pokoju i powiedziała coś, co zapamiętał na długie lata:

– Wyjaśniliśmy sobie wszystko z tatą, synu kochany. Miał rację, i bardzo się cieszę, że byłeś tam z nim.

Wspomnienia wróciły z wielką mocą i siłą, i tym bardziej nic mu dziś nie wychodziło. Bardzo dużym zaskoczeniem była też rozmowa z szefem w windzie, gdy jechali na obiad:

– Doskonała robota.

– Ale o czym ty mówisz? – Irek nie miał pojęcia, o co chodzi.

– Wysłałeś mi dzisiaj maila z oceną ryzyka i widzę, że możemy zyskać nawet pięć procent.

– Ale ja zrobiłem to wczoraj. Jestem tego całkowicie pewien.

– Mail dotarł dzisiaj.

– Dziwne. Może Indianie coś grzebią?

– Może. W każdym razie masz mój approval. Zrobię go zaraz po lunchu.

– Dziękuję.

Irek zjadł w stołówce ziemniaki z wołowiną i burakami, trochę uspokoiło go również małe piwo. Po powrocie do biura włożył klucz do portu USB i kilka razy maznął po nim palcem, ale komputer uparcie nie chciał się zalogować.

„Błędne hasło”

Boże, kiedy to ja ostatnio normalnie się logowałem? – Strapiony mężczyzna podrapał się po głowie.

Próbował i próbował, aż w końcu zablokował sobie konto i musiał podreptać na dół do Tech Stopu.

– Puk, puk. – Uśmiechnął się do młodego człowieka w grubych, niemodnych okularach.

– Badge proszę. – Ten wskazał na czytnik.

Urządzenie zapiszczało nieprzyjemnie, gdy Irek zbliżył tam kartę.

– Nazwisko – mruknął okularnik, i widząc jego zdziwioną minę szybko dodał: – Kolejna dzisiaj. To chyba jakaś epidemia.

– Retwiell. Romeo. Echo. Tango. Whisky…

– Tak, tak, już mam. Problem z logowaniem?

– Tak.

– Poproszę klucz.

Irek odpiął swoje jubiko i podał pracownikowi, ten podpiął je do komputera, postukał na klawiaturze, a następnie lakonicznie rzucił:

– Gotowe.

Irek wziął klucz i wrócił na górę. Logowanie tym razem nie sprawiało żadnej trudności, więc otworzył przeglądarkę i odpalił Google.

„Strona nie może być otwarta”

Nacisnął „Odśwież”.

Nic.

Zamknął przeglądarkę i otworzył ją ponownie.

Pomogło.

Spróbował pierwszej lepszej strony.

„Z ostatniej chwili. Wybuchł plecak samobójcy w Kościele Mariackim. Ołtarz Wita Stwosza jest całkowicie zniszczony. Do zamachu przyznało się bractwo miłośników pokoju”.

Kurwa, zaczyna się. Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła.

 

Baltimore 7:58am

– Odłóż nóż! Na ziemię! Nóż! odłóż nóż!

Mężczyzna nie odzywał się, tylko chodził z bronią po brudnej ulicy i rozglądał się wokół nieprzytomnym wzrokiem.

Krzyki zwabiły kilkunastu młodych bezrobotnych i matki z dziećmi. Ludzie zbierali się, a kilku z nich zaczęło kręcić całe zajście telefonami.

Funkcjonariusz Malawen uważnie patrzył na napastnika i jedną ręką ściskał broń, a drugą przycisk gruszki na ramieniu:

– Siedemdziesiąt pięć. Proszę o wsparcie. Uzbrojony, niebezpieczny podejrzany.

– Czekaj siedemdziesiąt trzy.

Mężczyzna nagle zmienił kierunek i zrobił trzy kroki w stronę policjanta, który zmęczony i nakręcony adrenaliną zaczął krzyczeć:

– Stój! Nóż! Odłóż nóż!

Funkcjonariusz zaczął się cofać, przyspieszając swój krok.

– Nóż!

Kątem oka zobaczył, że ktoś się zbliża również z prawej.

– Odłóż broń!

Stres zrobił swoje. Padły strzały.

 

Wolfsburg 13:59

– Mam tu coś dziwnego. – Hans spojrzał z niedowierzaniem na ekran, na którym widać było, że system Windows w kolejnych maszynach nie jest autentyczny. – Wgrałem aktualizację i wszystko zwariowało.

– To co się przejmujesz? – Mark, również administrator, klepnął go po plecach. – Po to tu jesteśmy, żeby testować. Sprawdzamy, czy Microsoft czegoś nie zepsuł.

– Ciekawie będzie, jak ludzie tego nie zrobią, i wgra się na dysk.

– Nie nasz problem.

 

Zurych 14:00

Irek zaczął agregować prognozy giełdowe, co tego dnia zdecydowanie nie było zbyt łatwe. Nie działał Brokertrader, Bitex ani Biturex. Problem był nawet z samą wyszukiwarką Google, która dosyć regularnie zgłaszała brak dostępu do stron i gubiła obrazki.

Coraz głośniejsze narzekania słychać było właściwie na całym piętrze:

– Czy wiecie, co się dzieje z netem?

– U ciebie też?

– Rozmawiałem już z supportem. Spróbują wymienić jakiś tam switch, ale dopiero w nocy.

– Kibel.

– Kibel to mało powiedziane. To syf i szambo.

– Szewc zawsze chodzi bez butów.

Irek pozwolił sobie otworzyć kilka dodatkowych zakładek, żeby równocześnie popatrzeć, co dzieje się w prawdziwym świecie. Zaczął oczywiście od wykopu+.

„Armagedon w całej Europie”

Zaintrygowany kliknął.

„W całej Europie notuje się liczne ataki nowego ransomware o nazwie Wannacry. Robak, w przeciwieństwie do poprzednich mutacji, upodobał sobie głównie firmy związane z energetyką. Specjaliści pracują nad wykryciem tego, jak zagrożenie przedostaje się do kolejnych komputerów”.

Przeszedł na Onet. Informacja o ciastkach, nota o General Data Protection, informacja o przestrzeganiu tolerancji i banowaniu nietolerancji… potwierdzał je coraz bardziej zirytowany, aż w końcu mógł przejść do treści właściwej.

Pod artykułami o celebrytach jego uwagę zwrócił niepozorny tytuł „Pilne! Europa ma ogromny problem!”.

Kliknął.

„Czy to już Armagedon? W całej Europie widać dziwne problemy z dystrybucją energii elektrycznej. Zapytaliśmy pana Zenona Kowalskiego z firmy Enea o szczegóły:

– Czy możemy spodziewać się problemów i braku energii w Polsce?

– Nie widzimy odstępstw od normy. Sezon letni charakteryzuje się zwiększonym poborem, gdyż używa się więcej klimatyzatorów i mocniej działają systemy chłodnicze. Jest to również większe wyzwanie dla poszczególnych elementów sieci, które mogą się przegrzewać. Cały czas monitorujemy wszystko i na bieżąco reagujemy na wszelkie zgłoszenia.

– Czy możemy mieć takie problemy jak w USA w siedemdziesiątym siódmym, gdy pojawiło się kaskadowe obciążenie, na które nikt nie był przygotowany? Przypomnę, że następstwem tego były zamieszki w wielkich miastach, pożary, grabieże, gwałty i liczne morderstwa.

– Od tamtego czasu na całym świecie wprowadzono wiele ulepszeń i zabezpieczeń.

– Czyli nie jest to możliwe?

– Prawdopodobieństwo awarii zostało zmniejszone do minimum.

– Czy prawdą jest, że problemy są związane z wirusem Wannacray?

– Owszem. Sam widziałem informacje, że niektóre systemy informatyczne w firmach sprawiają dziwne problemy, niemniej jednak drobiazgowa diagnostyka w naszych komputerach sterujących siecią nie wykazała żadnych usterek. Naprawdę nie ma powodu do niepokoju”.

Irek nie wiedział dlaczego, ale czytając i słuchając tego wszystkiego poczuł mocny, wewnętrzny niepokój i pomyślał, że dobrze, że jest lato i nie trzeba na przykład przejmować się ogrzewaniem.

Przeszedł do kolejnego tekstu:

„Co łączy zamachy w Krakowie i Niemczech?

W dniu dzisiejszym mieliśmy do czynienia tylko z kilkoma niewyobrażalnymi aktami terroru. W Kościele Mariackim uszkodzeniu uległ ołtarz Wita Stwosza, w Berlinie przy Bramie Brandenburskiej wybuchła furgonetka, policja donosi o kilku próbach zamachów w Londynie.

Choć tym wypadkom daleko do czarnego piątku, to ponownie wraca pytanie, czy jest to większa, zorganizowana akcja czy pojedyncze inicjatywy chorych ludzi, którzy walczą w imię tej czy innej ideologii”.

Na tym dał sobie spokój. W trakcie dnia odbył kilka konferencji z klientami, niestety szwankował Skype, którego używała cała firma, i w pewnym momencie trzeba było przejść na zwykłe telefony, co wywołało białą gorączkę u managerów.

 

Genewa 15:03

Korki przy Jeziorze Genewskim przekraczały tego dnia normę, a powodem były niedziałające światła. Kierowcy stali na Quai du Mont-Blanc i klęli, na czym świat stoi. Całe miasto miało ten sam problem. Utknęły nawet autobusy i tramwaje. Dantejskie sceny widać było zwłaszcza przy Gare Cornavin i przy lotnisku, jednak nawet one okazały się niczym wobec sytuacji, w wyniku której dziesiątki ludzi zaczęły krzyczeć.

W wielu miejscach zauważono ogień, który wydobywał się z urządzeń firmy Apple. Zapaliły się one bez wyraźnego powodu, a użytkownicy odrzucali je jak najdalej od siebie, próbując ugasić ubrania, plecaki i drogie torebki. W co najmniej kilkunastu przypadkach to samo stało się z telefonami w samochodach. Zaskoczeni kierowcy często gwałtownie hamowali, doprowadzając do stłuczek i potrąceń.

 

Warszawa 16:15

– W Stanach Zjednoczonych wciąż brak informacji z Sądu Najwyższego – słychać było z radia w radiowozie.

– Podgłośnij. – Partner Olgi, siedząc z czapką nasuniętą na głowę, rzucił jedno słowo do koleżanki, wypisującej właśnie kolejny nudny raport na kierownicy.

Kobieta machinalnie spełniła prośbę, i z radia dało się słyszeć:

– Jak donoszą reporterzy, sąd najwyższy wciąż rozpatruje dowody związane z maszynami losującymi, które zdaniem obecnego prezydenta miały istotne błędy. W dniu dzisiejszym odbyły się przesłuchania licznych specjalistów. Sprawa jest o tyle poważna, że do zakończenia kadencji pozostało trzydzieści dni. Nie ustają protesty przed budynkami federalnymi. Wśród demonstrujących widać transparenty o fałszowaniu wyników i wpływie państw trzecich. Trzy duże wielotysięczne demonstracje odbyły się również w Baltimore. Protestujący wykrzykiwali hasła przeciw policji, która zabiła Jorge Bloyda.

– Co o tym myślisz? – Olga spojrzała na mężczyznę po swojej prawej stronie.

– Powtórka z Antify?

– Nie o tym mówię. Myślałam o tych wyborach. Przekręcone czy nie?

– Dla mnie głupia komórka to magiczne pudełko. Ale co prawda, to prawda. Udziwnienia to tylko problem. Jak nie wybory korespondencyjne, to automaty. Jak nie automaty, to coś innego. Nie ma to jak stara, dobra urna.

 

Hamburg 17:00

– Co tu się dzieje? – Pracownicy w największym porcie przeładunkowym w Europie patrzyli z przerażeniem, jak w części samochodowej zapala się nowiutka tesla+.

Automatyczny system gaśniczy pospieszył z odpowiednią klatką bezpieczeństwa, ale po chwili w różnych częściach placu przeładunkowego zapalały się kolejne auta. Zaczął spełniać się najgorszy z możliwych koszmarów, przed którym ostrzegały prawdziwe organizacje ekologiczne. Było to o tyle niepokojące, że w samochodach trzeciej generacji baterie miały wewnętrzne gaśnice i taka sytuacja teoretycznie nie powinna mieć miejsca.

 

Bruksela 17:30

– Panowie, do odwołania wyłączamy internet i telefony komórkowe. – Premier spojrzał poważnie na członków rządu. – Wywiad nie może zagwarantować, że ci, którzy nas atakują, nie podłączyli się pod światłowody, i nie sprawdzają, co dzieje się w kraju. Mamy podstawy sądzić, że gdzieś aktywowano system FOSS. Obecnie sprawdzany jest stan całej infrastruktury monitorującej.

– Co to jest?

– Fiber Optic Sensing System, wynalazek z NASA pozwalający na łatwe i niezauważalne przechwytywanie danych.

– Ale panie premierze, jest przecież szyfrowanie.

– Możliwe, że do dekodowania użyte zostaną komputery optyczne.

 

Berlin 18:05

Całe miasto spowiły ciemności, równocześnie na stronie Der Spiegel pojawiła się krótka notatka, w której przedstawiono kilka nowych problemów:

„Pracownicy firm energetycznych próbują ustabilizować sieć energetyczną, która uległa awarii ponad dwie godziny temu. Usterka nie ma nic wspólnego z awarią w elektrowni w Temelinie. Nieplanowane wyłączenie kilku dużych fabryk i odbiorców prądu spowodowało rozsynchronizowanie częstotliwości, któremu nie udało się zapobiec. Efekt kaskadowy spowodował, że duża część Europy boryka się z brakiem prądu. Instalacje fotowoltaiczne są niestety niewystarczające w zbyt wielu przypadkach. Odłączono ładowarki do samochodów i niepotrzebne oświetlenie na ulicach. Ciemności spowodowały, że w kilku miastach zanotowano przypadki grabieży mienia. Pełne ręce roboty ma również straż pożarna, która pomaga ludziom uwięzionym w windach”.

 

Warszawa 19:03

Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii! – Nad miastem uniósł się przeraźliwy jęk syren, niemal natychmiast wywołując chaos na niebie i ziemi.

Na kilka sekund zamarł ruch uliczny. Doszło do licznych potrąceń i wypadków. Krzyki, piski i złorzeczenia przemieszały się z płaczem, ginąc w zgiełku i wyciu klaksonów.

Miliony ptaków wzbiło się w powietrze, tworząc czarne, nieprzeniknione chmury, a tysiące ludzi skamieniało, chwilę potem rozbiegając się jak karaluchy czy szczury, każdy gwałtownie i w swoją stronę. Duża część skierowała się w stronę budynków użyteczności publicznej i pojedynczych stacji metra. Kierowały tam liczne strzałki, pokazywane na znakach, ekranach i wszelkiego rodzaju tablicach informacyjnych.

Dane na temat lokalizacji schronów przekazywały również, a może przede wszystkim, telefony komórkowe. Każda rozmowa została przerwana, zaś lektor nienaturalnym, sztucznym głosem informował o koniecznych do podjęcia krokach. Podobnie stało się ze stronami internetowymi, na których pojawiły się wyłącznie mapki, a jakby tego mało, użytkownicy dostali również alarmowe wiadomości RCB.

Największy chaos widać było na Stadionie Narodowym, gdzie na imprezie rozpoczynającej sezon znajdowały się całe rodziny, w tym małe dzieci.

– Proszę państwa! Proszę o spokój! To na pewno jakaś pomyłka! – Porządkowi próbowali jakoś zapanować nad rozszalałym tłumem, który w panice zaczął uciekać, jednak było to całkowicie bezskuteczne.

 

Warszawa 20:00

– Szanowni państwo, za chwilę nadamy nadzwyczajne orędzie prezesa rady ministrów. – Prezenter telewizji nawet nie starał się ukryć targających nim emocji, a po chwili na ekranie pojawił się niezbyt lubiany polityk, który równie nerwowo ściskał brzegi mównicy.

– Dobry wieczór, panie i panowie. W dniu dzisiejszym państwo polskie spotkał szereg tragedii i bolesnych ciosów. W Krakowie miało miejsce zawalenie się części Kościoła Mariackiego, w okolicach Zurychu zginęła grupa doradców rządowych, a wieczorem na Stadionie Narodowym doszło do nieuzasadnionej paniki, w wyniku której stratowano przynajmniej dwieście osób. Od jutra ogłaszamy trzydniową żałobę narodową. W oparciu o analizy doradców zdecydowaliśmy się na całkowite wyłączenie systemu ostrzegania przez klęskami żywiołowymi, równocześnie chcę zdementować wszystkie plotki i z całą mocą i stanowczością poinformować, że Polska nie jest zagrożona, a winni zostaną ukarani z całą surowością. Dziękuję państwu.

– Oglądali państwo przemówienie premiera RP. Ze względu na ogłoszoną żałobę zmieniony został nasz program. O szczegółach informujemy na stronie internetowej.

 

Londyn 20:20

– Trzy A do centrali. Grupa nastolatków na Oxford Street demoluje Irish Pub. Potrzebne wsparcie. – Policjant obserwował grupę młodych ludzi, którzy z wściekłością wykrzykiwali hasła, żeby dać im pić, bo odcięto ich od innych rozrywek.

Tego wieczora na wielu ulicach zanotowano zamieszki. Setki graczy nie mogło zalogować się do znanych serwisów, i w przypływie złości wyszło demolować wszystko jak popadnie.

 

Warszawa 22:00

– Szefie, mamy tu jakiś bardzo dziwny komunikat. – Pracownik w centrum operacyjnym LOT był w lekkim szoku. – USA zamykają wszystkie lotniska.

– Że co?!

– No normalnie. Nie będą przyjmować samolotów. Podobnie jak w dwa tysiące pierwszym.

– Kurwa mać! To nie jest normalne! Wpierw te ich wybory, a teraz jakieś cyrki! Dzwoń do centrum we Frankfurcie! Natychmiast!

 

Dzień drugi, piątek

Warszawa 2:07

Drrrrrrrrryń! Dryń, dryń, drrrrrrrrrryń! – Natarczywy dźwięk dzwonka rozległ się w jednym z mieszkań dziesięciopiętrowego bloku, niemal budząc sąsiadów.

– A kogóż to licho niesie o tej porze? Idź no stary zobacz. – Zaspana Olga Błądź spojrzała na czarne niebo za oknem i wypchnęła męża z łóżka.

Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko założył spodnie, a wychodząc przymknął drzwi do pokoju.

Zła kobieta leżała w ciemności, zerkając przez mleczną szybę na światło z przedpokoju. Słyszała podniesione głosy, w końcu po kilku minutach Zenek wrócił i zrezygnowanym tonem oznajmił:

– Monia, wstawaj. To jakiś twój kolega. Nie wiem tylko, z jakiej gałęzi się urwał. Mleko mu kapie pod nosem, i nie potrafi sklecić dwóch zdań jak normalny człowiek.

– Jezu, która godzina?

– Zaraz po drugiej.

Kobieta wstała, zarzuciła szlafrok, dokładnie go zawiązała, pospiesznie poprawiła włosy i przeszła do przedpokoju, gdzie zobaczyła młodziutkiego posterunkowego, który wyprężył się i zasalutował:

– Starsza posterunkowa Olga Monika Błądź?

– Tak.

– Mam rozkaz zabrać panią do komendy głównej.

– Nie mogliście zadzwonić? – ziewnęła.

– Taki dostałem rozkaz. To coś grubszego. – Zawahał się chwilę. – Góra chce mieć pewność, że wszyscy się stawią.

– I tak będą zwozić setki czy tysiące funkcjonariuszy? – zauważyła przytomnie, mocno zdziwiona.

– Ja tam nic nie wiem. Mam tylko swoją listę.

– Dobrze już, dobrze. Zaraz zejdę. Proszę poczekać na dole, przed klatką.

– Rozkaz. – Młody zasalutował i wyszedł z mieszkania.

– Chcesz kawy? – zapytał mąż, otwierając drzwi pokoju.

– Nie.

Zenek pomaszerował do łazienki, a ona zaczęła się szybko ubierać i po chwili walić do drzwi:

– Wyłaź mi stamtąd.

– No już.

Po dłuższej chwili usłyszała spłukiwanie wody, a wchodząc tylko jęknęła:

– O kurwa…

Toaleta zajęła jej dosłownie kilka minut. Wychodząc zabrała ze sobą kurtkę, co okazało się dobrą decyzją, bo na dole było chyba z dziesięć stopni mniej. Czekał na nią bus, w którym przysypiało pięciu funkcjonariuszy. Weszła, zajęła pierwsze wolne miejsce, i po chwili przestała zwracać uwagę na otoczenie.

 

Płock 3:00

– Halo! Kilka dronów nadlatuje od północy! – Strażnik przemysłowy Władysław Leśniewski trzymał słuchawkę telefonu i z przerażeniem patrzył na małe maszyny, które zaczęły szybko zniżać lot w stronę jednego ze zbiorników.

Po kilku sekundach nastąpił wybuch, a ludzie w sterowni mogli tylko obserwować schematy na ekranach, na których widać było same alarmy. W pomieszczeniu rozpętało się istne piekło, gdy wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, informując o sprzecznych problemach i próbując ratować, co tylko się dało:

– Ciśnienie rośnie!

– Zawory nie działają!

– Nie ma spójności!

– Muszę wszystko zatrzymać!

– Nie przywrócimy tego przez długie miesiące!

– Jak to wszystko wybuchnie, nie będzie czego przywracać!

 

Warszawa 3:31

– Proszę wstawać! – Ktoś zaczął szarpać Olgę za ramię. – Halo! Proszę pani!

Okazało się, że ciepłe powietrze i szum silnika skutecznie ją uśpiły. Byli już pod komendą, więc wstała, wysiadła, rozciągnęła się i weszła do budynku. Wrzało tam jak w ulu, i funkcjonariuszka ze zdziwieniem zauważyła, że wprowadzono środki nadzwyczajne, włącznie z kontrolą starszych stopniem policjantów, którzy tak samo musieli odstać swoje w długich kolejkach.

– Proszę stawić się w sali konferencyjnej na pierwszym piętrze – przekazano jej po ręcznym sprawdzeniu dokumentów.

Na górze kilka minut później spotkała kolegów, którzy byli równie zdziwieni i zaniepokojeni jak ona.

– Siedźcie – przywitał ich dowódca, gdy wszedł na mównicę. – Nie będę owijał w bawełnę. Sekcje informatyczne od kilku tygodni donosiły o ponadnormatywnej aktywności w internecie. Wczorajsze problemy z siecią energetyczną to dodatkowy kłopot. Widzieliście, co się działo, jak światła siadły na skrzyżowaniach. Spodziewamy się eskalacji. Właśnie mnie powiadomiono, że w rafinerii w Płocku mają miejsce eksplozje. I żeby była jasność. Zamachy w Krakowie, Warszawie i Berlinie mogły być przypadkiem, ale teraz, przy obecnym chaosie, wszystkie męty będą chciały wykorzystać sytuację. Bojówkarze. Zadymiarze. Patrioci. Idioci wszelkiej narodowości i maści. Można wyliczać bez końca. Obecnie ściągamy posiłki, skąd tylko się da, również emerytów. Pytania?

Podniosła się jedna ręka.

– Proszę.

– Czy wiadomo, kto to?

– Obstawiamy wszystkich, od Chińczyków, po Rosjan i różne mniejszości. Na pewno dotąd nie było takiego natężenia nieprawidłowości. Aha, i jest coś jeszcze. W USA zamknięto cały ruch lotniczy.

 

Bruksela 4:00

W budynku Interpolu na trzecim piętrze dosłownie wrzało. Powodem było przecieki z darknetu, że ktoś zaraz opublikuje setki wirusów rządowych. Wpisy pojawiły się na jednym z forów, którego serwery policja przejęła pół roku wcześniej i prowadziła wyłącznie po to, żeby uzyskać jak najwięcej informacji. Źródło było dosyć wiarygodne i miesiąc wcześniej przewidziało ataki spekulacyjne na kilka kryptowalut, a wykorzystanie tej prognozy pozwoliło ludziom z rządu zdobyć fundusze na kilka ciemnych projektów.

– Sygnatura jest taka sama, klucz też się zgadza. – Inspektor Żyderie popatrzył uważnie na młodych informatyków. – Czy można powiedzieć coś więcej?

– Na razie się umawiają.

– Czy wiemy, co zostanie opublikowane?

– Do wyboru, do koloru. Eksploity na routery, modemy do komórek, dyski SSD Samsunga, BIOS-y płyt Asusa i urządzenia przemysłowe. Podobno to początek.

– Czy możemy ich wyśledzić?

– Możemy, ale forum będzie wtedy spalone.

– Nieważne, wykonać.

– Tak jest.

 

Londyn 5:15

Sprzątacz Mohamed obudził się i spojrzał z wściekłością na telefon, który po całej nocy nie był naładowany, a do tego się mocno nagrzał. Nie dało się go włączyć nawet wtedy, gdy był podłączony do ładowarki.

Chiński złom. Trzeba będzie go zmienić – pomyślał z wściekłością.

Taki sam problem dotknął tego dnia tysięcy użytkowników. Nie mieli wyboru, i zaczęli szturmować różne serwisy. Konsekwencją tego był zauważalny wzrost cen usług i nowych urządzeń, szczególnie tych najtańszych.

 

Warszawa 6:00

– Tu radio Zet. Sześć samolotów. Tyle spadło wczoraj w USA w wyniku ataku bombowego. Napastnicy-samobójcy mieli ładunki wybuchowe zaszyte w brzuchach. Nie wiadomo jeszcze, czy aktywowano je zdalnie przez Bluetooth czy sieć GSM czy wywołano eksplozje o określonej godzinie. Zgodnie z informacjami FBI terrorystami byli ludzie pochodzenia azjatyckiego, od lat mieszkający w Stanach. W całej Europie widać problemy z elektrycznością. W wielu miastach nie ma przez to wody w wyższych budynkach, odwołano też mniej krytyczne operacje albo zmniejszono częstotliwość kursowania komunikacji czy działań służb miejskich, które najczęściej korzystają z pojazdów zeroemisyjnych.

– Jak myślisz, czy to wszystko jest powiązane? – Olga rzuciła do partnera, zajętego przebijaniem się przez korki do kolejnej ze stłuczek.

– Ściągają nas w nocy, a potem ganiają po całym mieście. Coś jest mocno na rzeczy, i nikt nie ogarnia tego burdelu. Ciekawe tylko, czy benzynę zabezpieczyli, czy zaraz będziemy zapierdalać na nogach.

– Myślisz?

– A chuj to wie. Czajniki oddać kazali, to wszystkiego można się spodziewać. Nie zdziwię się, jak srajtaśmę trzeba będzie nosić. – Mężczyzna zacisnął zęby, wyraźnie zirytowany tłokiem na ulicach i tym, że na skrzyżowaniach widać pulsujące światło i kierowcy muszą jeździć według znaków, powodując wiele niebezpiecznych sytuacji.

 

Konstanz 6:45

Telefon Irka z rana widział sieć LTE, ale mężczyzna nie był w stanie połączyć się z internetem. Przełączył urządzenie ręcznie na HSDPA. Na szczęście to pomogło, więc raźno zabrał się do codziennego surfowania. Zaczął oczywiście od TVN Warszawa:

„Metro przestało jeździć w Warszawie”

Kliknął zainteresowany.

„W dniu dzisiejszym spółka Metro Warszawskie zmuszona została do zatrzymania ruchu pasażerskiego na całej pierwszej linii. Powodem są niepoprawne odczyty z systemu sterowania, które pojawiły się w trakcie testów dokładnie o czwartej trzydzieści siedem. Pomimo poprawnego działania trzech systemów zapasowych i braku zagrożenia dla pasażerów, zdecydowano się wykonać pełną diagnostykę”.

Irek ziewnął i przeszedł do Onetu, będącego na usługach Niemców i zazwyczaj pokazującego głównie problemy w innych krajach:

„Armageddon. Wannacry wziął na cel kolejne firmy. Padły systemy Deutsche Bahn, firmy kurierskiej Schenker, koncernów motoryzacyjnych Dacia, Renault i Nissan, rosyjskiego banku centralnego, brytyjskiej służby zdrowia, hiszpańskiego telekomu Telefonica, giganta usług kurierskich FedEx, i największego operatora telefonii komórkowej w Rosji, firmy Megafon. Europol poinformował, że atak, jak dotąd, dotknął dwieście tysięcy systemów w stu pięćdziesięciu krajach. Kolejni przewoźnicy deklarują potrzebę sprawdzenia swoich systemów informatycznych”.

Autobusy czy tramwaje mogą jeździć jak kiedyś, nie potrzeba wyrafinowanych systemów. Przecież nie piszą tego idioci i na pewno zabezpieczają, co najważniejsze – pomyślał i znowu ziewnął.

 

Zurych 7:00 „20 minut”

„Czy Szwajcaria padła ofiarą ataku terrorystycznego?

W różnych miejscach kraju samozapłonowi uległy różne urządzenia. Jak udało się ustalić, większość z nich została wyprodukowana przez firmę Apple. Uszkodzeniu uległy zarówno telefony, jak i tablety, i komputery. Największy pożar odnotowano w Zurychu na Bahnhofstrasse, gdzie mieści się główny magazyn i największy salon sprzedaży. Przedstawiciele giganta na razie odmawiają komentarzy w tej sprawie. Nie potwierdzono, czy spodziewana jest jakaś akcja serwisowa i czy sprzęt na gwarancji będzie naprawiony odpłatnie czy wymieniony.

Rząd federalny na specjalnym posiedzeniu ogłosił, że do odwołania należy przestać korzystać i ładować modele tej firmy, jak również kilka telefonów i tabletów Samsunga i, co zaskakujące, samochody tesla wyprodukowane przed dwa tysiące dziewiętnastym rokiem.

To jednak nie koniec. Nasi redaktorzy potwierdzili to, że wiele urządzeń elektronicznych w ogóle przestało się ładować, a rząd federalny rozważa zablokowanie wszystkich imprez masowych w całej Szwajcarii, włączając w to słynny Züri Fäscht w lipcu czy obchody pierwszego sierpnia. Możliwe, że wprowadzony zostanie zakaz używania jakichkolwiek gadżetów, włączając w to zegarki czy papierosy elektroniczne”.

 

Łódź 7:15 Jeden z banków internetowych

– Mamy DDoS!

– System powinien sobie poradzić.

– Nie w tym wypadku. To jest większe niż kiedykolwiek wcześniej. Strona już pada, jeszcze trochę, a padnie bankowość i apka.

– A transakcje kartą?

– Na razie bez problemu.

– Odcinajcie. I powiadomcie wszystkie infolinie.

– Tak jest, szef!

 

Warszawa 8:00 Siedziba PGNiG

– Trzeba gaz wypuścić w powietrze na podstacji trzy i pięć!

– Żartujesz chyba.

– Nie mamy wyboru. Jeżeli tego nie zrobimy, ciśnienie wzrośnie ponad miarę.

 

Wrocław 8:03

– Numer sto dwanaście, operator trzynaście trzynaście, słucham.

– Dzień dobry, mam problem, żeby wejść do mieszkania.

– Jaki adres? Które piętro?

– Szóste, Kwiatowa sześć.

– Czy był u pana ślusarz?

– Tak. Problem w tym, że mam drzwi antywłamaniowe z atestem, a w środku jest niedołężna teściowa.

– Nie może otworzyć?

– Nie. Dlatego mam rozwiązania smart dom, ale te niespodziewanie przestały działać. Firma zablokowała mnie jak tysiące innych użytkowników. Zanim wyjaśnię coś z nimi, miną tygodnie. Najlepiej chyba wejść przez balkon.

– Rozumiem, wysyłam informacje do policji i straży pożarnej.

– Dziękuję.

 

Zurych 8:30

Ten dzień w pracy Irka wyglądał dokładnie jak poprzedni. Zaczęło się od problemów z siecią, a po godzinie nikt na jego piętrze nie robił nic innego, jak tylko siedział na plotkach w kuchni. Z nudów wszyscy w końcu zaczęli dopingować młodego na praktykach, który uparł się, że będzie robił jakieś szkolenie:

– Młody, net nie działa.

– Później to zrobisz.

– No chodź, to się zintegrujesz.

Skończyło się na tym, że podszedł do niego szef i powiedział wprost:

– Panie Jacku, zapraszamy do nas. Powie nam pan coś o najnowszych trendach w shortowaniu spółek komputerowych.

– GameStop?

– Tak.

 

Genewa 8:45

– Głosowanie można rozwiązać bardzo prosto. Każdy dostaje żeton, na którym wyłamuje odpowiedniego kandydata. Obie części wrzucane są do oddzielnych, ekranowanych urn, a zliczanie głosów polega na przyłożeniu czytnika do ich ścianki. Za mało lub za dużo sygnałów oznacza fałszerstwo… – Mer dzielnicy Champel Emanuel Sauty przerwał swój wykład, stojąc na katedrze auli wykładowej uniwersytetu genewskiego.

Mężczyzna słyszał wyraźne dźwięki syren i liczne odgłosy strzałów z broni palnej i oczywiście nie wystraszył się, niemniej jednak stwierdził, że wydarzenia za oknem to doskonała okazja, żeby przepłukać gardło i sprawdzić, co słychać na mieście.

– Ogłaszam dziesięć minut przerwy – rzucił w stronę zebranych kolegów i wyszedł z sali, zabierając ze sobą telefon, na którym zaczął wybierać numer do swojego dobrego przyjaciela, Jacquesa.

– Cześć, nie wiesz, co się dzieje koło uniwerku? Tesla bez kierowcy? Sama zaczęła jeździć? Polowała na ludzi? Ale zatrzymaliście ją? Jak? Strzały w opony? Taranowanie? Dziękuję.

Rozłączył się, uśmiechnął i trochę uspokojony podszedł do automatu z kawą. Kupił sobie cappuccino, ale humor znów mu się zepsuł, bo to było bez cukru. Wściekły, że urządzenie nie wydało reszty, wystukiwał w przeglądarce hasło „Tesla usterka”. DuckDuck ładował się podejrzanie długo, ale w końcu zaprowadził go do strony, gdzie przedstawiono co najmniej trzy podobne przypadki. Samochody tej firmy z niewyjaśnionych przyczyn skierowały się w stronę pieszych, spokojnie idących na chodniku przy ulicy. W artykule spekulowano o usterce, celowym wyborze mniejszego zła, czyli dylemacie moralnym, kogo potrącić w razie wypadku, jak również ataku hakerskim, który miał być przeprowadzony przez moduł dostępu do internetu.

 

Łódź 9:00

– Panowie, wezwałem was do siebie w ważnej i delikatnej sprawie dotyczącej bezpieczeństwa. Na niebezpieczniku pojawił się link do strony pokazującej obrazy z kamer telewizji przemysłowej CCTV. Nasi informatycy rutynowo wyszukują takie rzeczy, i proszę sobie wyobrazić, co właśnie zobaczyli. – Szef działu włączył ekran na ścianie, a jego podwładni zobaczyli siebie w roli głównej. – Rozdzielczość jest taka, że można odczytać hasła, a nawet teksty dokumentów, nad którymi pracujemy. Nie do końca wiadomo, jak długo to trwało, ale w trybie natychmiastowym musimy wyłączyć wszystkie kamery, wprowadzić ludzi ochrony, pozmieniać hasła i tokeny, a co gorsza powiadomić klientów i generalnego inspektora danych osobowych. Jakieś pytania?

– Czy to jest włamanie z zewnątrz?

– Tak. Na razie przyjmujemy taką wersję. Podobno chodzi tylko o kamery, ale nie ma całkowitej pewności.

 

Warszawa 9:13

– Cześć, co macie? – Inspektor dochodzeniowy z firmy Axe podszedł do patrolu policji, stojącego przed mieszkaniem na Bratkowej na jednym z zamkniętych, strzeżonych osiedli na obrzeżach miasta.

– Zgłoszono włamanie. Brak śladów, ale właściciel twierdzi, że zginęła droga elektronika.

– Coś konkretnego? Czy mogę?

– Jasne. Tylko włóż ochraniacze.

Inspektor założył plastikowe worki na buty i wszedł do środka, zwracając uwagę na bogate wyposażenie przy drzwiach, oknach i kontaktach:

– Coś za dużo tu nowoczesnych urządzeń. Podejrzane, że wszystko zostało.

– Właściciel to amator smart dom. Włącza i wyłącza wszystko z komórki. Twierdzi, że nie ma laptopa, wieży i kilku tabletów, których używa do pisania programów.

– Nadal to się nie klei. Takie rzeczy łatwo można wyśledzić, chyba, że zostały rozebrane na części. Mógł sam zdalnie otworzyć i oddać kupcowi.

– Zawsze jest taka możliwość.

– Będzie trzeba porozmawiać z producentem i zobaczyć, co jest rejestrowane.

– To wasza działka. My weźmiemy monitoring i bankomat naprzeciw klatki.

– Zabezpieczyliście nagrania?

– Z uwagi na dobro toczącego się śledztwa prokuratura nie może ujawniać szczegółów. – Funkcjonariusz zaśmiał się nerwowo.

– Ty mi tu nie pierdol, Romek. – Inspektor również się zaśmiał, patrząc na swojego kolegę ze szkolnej ławy. – Wieczorem o dwudziestej? W Lolku?

– A jak myślisz?

 

Zurych 10:15

– Irek, twoja podróż służbowa za dwa tygodnie jest odwołana. – Szef mężczyzny był niepocieszony.

– Ale mogę chociaż lecieć na weekend do Polski?

– A leć, gdzie chcesz. Nie zapłacimy za odwołany bilet. Weź tylko laptopa, tak na wszelki wypadek.

– Jasne.

Pomijając to, dzień był normalny do czasu lunchu. Na dole w stołówce była kolejka.

– Co tu się dzieje? – Irek spytał ostatniego ze stojących.

– Kart podobno nie przyjmują. Każdego pracownika spisują oddzielnie, potem mają wszystko odpisać z pensji.

– Super. – Wyciągnął telefon i otworzył wirtualną, na której od razu rzucił mu się w oczy ogromny tytuł:

„Czy sytuacja z Temelina może się powtórzyć?”

Choć znał jakość newsów na tej stronie, zajrzał na odpowiednią podstronę i zagłębił się w lekturę:

„Według przecieków z czeskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych prowadzone jest śledztwo o kryptonimie Perseusz w sprawie ostatnich ataków hakerskich. Jak wskazują anonimowe źródła, służby specjalne próbują je połączyć z niedawną awarią w Temelinie”.

 

Wolfsburg 10:30 Siedziba VW

– Hans, w oprogramowaniu do nawigacji znalazłem kod, którego nie powinno tam być.

– Jakaś beta?

– Nie, podłączasz telefon przez Bluetooth, a samochód ściąga wszystko, co tylko się da. Ale to nie wszystko. Jak ładujesz przez USB, robi to samo.

– I co dalej?

– Nie mam pojęcia. Kod jest zaszyfrowany, ale wygląda na to, że wysyła to do nas, a my dalej.

– Jakiś nowy kod federalny?

– Wątpię. Naprawdę wątpię.

 

Warszawa 13:12 Komenda policji

– Zobacz. Chyba mam sukinkota. – Policjant oglądający nagrania z Bratkowej zrobił na chwilę pauzę i poprosił, żeby do biurka podszedł jego kolega. – Patrz uważnie.

– Co to?

– Obraz z kamery bankomatu. Do okna mieszkania podlatuje dron. Dokładnie wtedy, gdy się zatrzymuje, otwarty jest zamek w drzwiach.

– Dron to zrobił?

– Bardzo możliwe.

– O sprawdzaniu obecności właścicieli słyszałem, ale o tym jeszcze nie. To jakieś połączenie bezprzewodowe?

– Ustawił się idealnie na wprost drzwi. Bardziej wygląda mi na podczerwień.

– I właśnie dlatego bardzo nie lubię, jak internet wstawia się nawet do kibla. Bezpieczny komputer to odłączony komputer. Nie oglądałeś ostatniego „Star Trek”?

 

Paryż 14:01

– Tu radio Paris. Wśród mieszkańców stolicy pojawiła się plotka, że zatrute są wodociągi. W dzielnicy trzynastej trwa rabowanie wszystkich sklepów spożywczych. Kradziona jest woda w butelkach, jak również jedzenie i podstawowe artykuły higieniczne. Złodzieje pojawiają się również w aptekach i miejscach sprzedaży elektroniki. Policja skierowała tam znaczne siły.

 

Hamburg 14:30 „Stern”

„Czy to koniec świata? W różnych miejscach od rana kradzione są podstawowe artykuły, policja odnotowuje również coraz częstsze kradzieże benzyny i samochodów. Z uwagi na akty przemocy w kilku landach chwilowo zakazano sprzedaży noży, tasaków, pił i wielu innych artykułów.

Innym problem okazują się awarie paneli fotowoltaicznych i wiatraków wytwarzających prąd. Eksperci zwracają uwagę, że bardzo duża część elementów wyprodukowana została w ChRL”.

 

Londyn 15:15 Siedziba MI5

– Panie premierze, mamy sytuację kryzysową. – Pracownicy wywiadu podsunęli mężczyźnie tablet ze zdjęciami.

– Na co patrzę?

– Saloniki w Grecji. Tu, tu i tu zamiast kontenerów widać niewyraźnie siatkę maskującą.

– Czy sugerujecie, że to broń?

– W porcie pracuje około tysiąca Chińczyków, dodatkowo ostatnio wpłynęło tam sześć dużych statków. Z manifestu wynika, że na jednym z nich znajdowała się saletra amonowa. Jeden z naszych scenariuszy zakłada, że użyją portu do ataku na Europę, a potem zniszczą ślady. Jeśli chcą stamtąd wystrzelić rakiety, te będą potrzebować co najwyżej kilka minut na dotarcie do Watykanu, Paryża czy Berlina.

 

Bruksela 18:00

– Na naszym forum pojawiła się oferta sprzedaży zdalnego hasła do laptopa, przez który można się dostać do systemu Churchill na którejś z londyńskich stacji. Ktoś chce sparaliżować cały ruch w Londynie.

– Powiadom Anglików. Ale dlaczego piszą o tym tak otwarcie?

– To jakiejś leszcze.

– Kolejnego gangu Olsena nam brakuje.

– Jest jeszcze coś.

– Tak?

– Podano szczegóły odczytu dźwięku z nagrań wideo na podstawie zmian położeń przedmiotów.

– Jak to możliwe?

– Wystarczy powiększyć obraz w różnym stopniu i przepuścić go przez różne filtry. Pozwala to wyszukać zmiany kolorów przedmiotów, a przez to zmiany ich położeń wywołane falami głosowymi. Urządzenie jest dosyć proste i po raz pierwszy powstało na MIT. Jeżeli mówimy o dźwięku, to jest też szczegółowy opis, jak odczytać zawartość obrazu monitora przez analizę odgłosów wydawanych przez elementy.

– To jakaś pieprzona fantastyka.

– No nie do końca. W tym drugim wypadku, żeby uzyskać naprawdę dobre rezultaty, trzeba mieć kilka egzemplarzy danego modelu. Jest to może trochę trudne, ale jak najbardziej wykonalne. Podobnie zresztą można odczytać, co jest pisane na klawiaturze, tylko tam trzeba SI, która musi wcześniej być wytrenowana na tym konkretnym, podsłuchiwanym urządzeniu. Naukowcy mówią, że udaje się uzyskać nawet dziewięćdziesiąt pięć procent poprawnych rezultatów.

 

Monachium 18:45 Jeden z parkingów w centrum handlowym

– Obiekt podchodzi do mercedesa i wyciąga telefon. Coś sprawdza.

– Jedynka w gotowości. Nie wchodźcie, powtarzam, nie wchodźcie, jak nie wyciągnie skanera. Dwójka, czy widzisz jego ekran?

– Potwierdzam. Ma jakąś apkę do skanowania i wyszukuje urządzenia. Znalazł system audio, urządzenie do kluczy, kilka AirTagów i coś, co wygląda jak moduł CAN.

– Cholera, on tylko sprawdza, co jest w środku. Wycofajcie się. To rozpoznanie.

– Stop, on jednak próbuje złamać kod do modułu.

– Musi wejść do środka, powtarzam, musi wejść do środka.

Akcję policjantów przerwało coś, co przeszło do historii jako pogrom niewiniątek. W pewnym momencie wszystkie auta autonomiczne na parkingu uruchomiły się i zaczęły manewrować tak, żeby rozpędzić się i przebić bariery zabezpieczające i spaść na ulicę obok. W kilku wypadkach doszło do potrąceń ludzi, a raz do rozjechania. Zszokowani świadkowie i sami funkcjonariusze potem zgodnie przyznali, że auta zachowywały się jak kierowane przez jedną rękę. Ich ruch wyglądał na skoordynowany i nie miał żadnych znamion losowości.

Ten wieczór był w ogóle pełen cudów, i w wielu miejscach na środku dróg stanęły również leasingowane czy wynajmowane auta. Tym razem zadziałały zdalne wyłączniki, normalnie używane przy niespłacaniu rat czy kradzieży.

 

Hamburg 19:00 „Stern”

„Sytuacja w Temelinie znów pokazała, jak niebezpieczne może być wykorzystywanie energii atomowej. Należy przypomnieć o ogromnej strefie skażenia po wybuchu reaktora numer cztery w Czarnobylu, zanieczyszczeniu gleby i oceanu po wypadku w Fukushimie czy problemach po wydarzeniach w Miles Island w USA.

Atom został wykorzystany również w wojsku. Eksperymentowano z reaktorami do zasilania samolotów, a dzisiaj regularnie wykorzystuje się pociski czy pancerze ze zubożonym uranem. Nie można również zapominać o licznych podwodnych i naziemnych próbach jądrowych albo o tym, że do dzisiaj nie ustalono położenia co najmniej kilku bomb atomowych i wodorowych zgubionych przez armię amerykańską, jak również nie dokonano dekontaminacji po okrętach budowanych w dawnym ZSRR.

Należy pamiętać też o wydarzeniach w Ciudad Juarez, gdzie kobalt-60 trafił do prętów zbrojeniowych użytych do budowy domów mieszkalnych, o pożarze w brytyjskim Windscale, kilku wypadkach i eksplozjach w zakładach Majak w ZSRR czy wreszcie stosowaniu obciążników ze zubożonego uranu na przykład w samolocie Boeing 747”.

 

Zurych 19:15

Na dachach przystanków stali żołnierze z bronią ostrą, podobnie było na wejściach do parkingu przed operą.

Irek ciągnął krzesełka pod parasol, gdy podeszła jakaś para.

– To dla nas ciągniesz te krzesełka? – zapytała z uśmiechem kobieta, sugerując chyba, że mężczyzna wygląda tak młodo i naiwnie albo jest z którejś służby sprzątającej.

Uśmiechnął się pod nosem i pomyślał, jaka ta baba musi być bezczelna.

– Self-service, proszę pani – odpowiedział grzecznie. – Dobry kawał, swoją drogą.

Kobieta odeszła jak niepyszna, ciągnąc za sobą partnera, który uśmiechał się głupio, ale nic nie mówił.

Po przejrzeniu maili, które ściągały się w iście ślimaczym tempie, Irek wstał i poszedł do restauracji po pizzę Diavola originale na wynos. Czekał tam całe piętnaście minut na przyjęcie swojej własnej gotówki, bo państwo przed nim potrzebowali paragonu, a ten drukował się całe pięć minut. Znudzony rozglądał się wokół, zauważając bardzo ciekawe szczegóły.

– Jakaś masakra. – Dwie dziewczyny najwyraźniej nie mogły wrzucić selfie i zdjęć jedzenia na swój blog, insta czy jakieś inne cholerstwo.

– I ja mu mówię, że miejsce jest tylko dla odwiedzających, a on do mnie, że jest mieszkańcem, rodowitym Szwajcarem, i mu się należy – oburzał się starszy pan.

– Jakiś nienormalny i na pewno przyszywany, prawdziwy Szwajcar nigdy by tak nie zrobił. Trzeba było zadzwonić po policję.

– Bez sensu. To prywatne miejsca.

– Zapraszam. I przepraszam z góry. – Jego obserwacje przerwała młoda dziewczyna za ladą, która zaczęła tłumaczyć się sama z siebie. – System dzisiaj szwankuje od rana.

– Nie potrzebuję paragonu – stwierdził z przekonaniem. – I proszę nie przejmować się drobiazgami.

Szeroki uśmiech dziewczyny jasno powiedział, że tego dnia spotkała się z wieloma narzekaniami i potrzebowała takich słów otuchy.

Irek zabrał pizzę i wrócił na plac, usiadł na metalowym krzesełku, położył pudełko na miejscu obok, otworzył je i zaczął jeść. Kilka razy próbował dodzwonić się do swojej rodziny, ale cały czas słyszał sygnał zajętości. W końcu dał sobie spokój, dokończył posiłek i dopiero wtedy wykręcił jeszcze raz numer.

– Hallo! – Ledwo słyszał cokolwiek w słuchawce przez mocne trzaski. – To ja!

– Co się u was dzieje?

– A co ma się dziać?!

– Bo u nas mówią jakieś niezrozumiałe rzeczy o jakichś wirusach. Wczoraj byłam w sklepie i mogłam kupić tylko dwie kostki masła. Z ciasta chyba nici. Przyjedziecie?

– Mamo, od pół roku jestem sam, mówiłem ci przecież.

– No tak, powinieneś się w końcu ustatkować. Od dawna to powtarzam.

 

Terytorium RP 20:00

„Brak sygnału” – Dokładnie taki komunikat pojawił się na ekranach telewizorów w wielu domach, i to niezależnie od tego, czy ktoś korzystał z aplikacji, czy używał dekodera Polsatu albo Cyfry+.

– Już ja im pokażę! – Odgrażali się liczni użytkownicy, którzy chcieli obejrzeć rozgrywki, jakiś program czy film.

Coraz bardziej wściekli dzwonili na odpowiednie infolinie. Na podobny pomysł wpadali kolejni, i w rezultacie czas oczekiwania wydłużał się, co tylko zwiększało frustrację z obu stron słuchawki. Tego wieczora padło tam wiele niecenzuralnych słów. W kilku wypadkach ucierpiała nie tylko czyjaś duma, ale również dekodery i telewizory.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Wow, aleee wielki tekst! :) Dziękuję tradycyjnie za oznaczenie wulgaryzmów i ponownie gratuluję oryginalnego poczucia humoru. :)

 

Sugestie (do przemyślenia) co do spraw językowych:

Czas zgonu (dwukropek lub myślnik?) dwudziesta pierwsza trzydzieści siedem.

Jego entuzjazmu nie podzielali pracownicy znajdujący się znacznie bliżej reaktora. W budynku głównym pięćset metrów od sterowni atmosfera była znacznie bardziej nerwowa, a problem wydawał się lawinowo narastać. – powtórzenie

Klimę będą musieli wyłączyć i odstawić te swoje elektryki do garaży. – Przytomnie zauważył jeden z pracowników. – Panowie, wychodzimy! – jak rozumiem, pierwszą część mówi do siebie i stąd kursywa, tak?

– Mark! Co tam się dzieje?! Steve! Luke! Odbiór! – Kontrolerzy próbowali zrozumieć, co się dzieje, i bezradnie patrzyli na coraz bardziej nieprawidłowe odczyty zdrowia wszystkich kosmonautów. – powtórzenia

Kilkaset kilometrów od elektrowni w Temelinie emocje również sięgały zenitu, i tłum głodnych i złych pasażerów przy bramce czterdzieści z daleka wyglądał jak kolonia wściekłych os, którym zabrano coś niezbędnego do przeżycia. – może zamiast pierwszego „i” dać „a”?

Sytuacja na Bliskim Wschodzie od lat była napięta, i ludzie często uciekali, a dopiero potem pytali (przecinek?) dlaczego.

Mokotów nie był może tak romantyczny jak pieprzony Żoliborz, ale naprawdę go kochała, i choć często miała momenty zwątpienia, tak naprawdę czas czuła swoje powołanie i chciała, żeby wszystko wokół było jak należy. – brak części zdania lub niepotrzebny wyraz/wyrazy (?)

Po ostatnich wydarzeniach przy bramie Brandenburskiej zachowano kontrole policyjne, równocześnie jednak odstawiono wiele betonowych klocków lego niezatapialnej Angeli. – czy nie oba człony nazwy wielkimi literami? (podobnie potem masz „parlament europejski”)

Kierowca, który był tam już kilka razy, kiwnął mu głową, i wrócił do żucia gumy do żucia. – jak rozumiem, to żartobliwie?

 

Tak mi się tylko nasunęło, że stopniowo opowiadasz o brakach prądu/problemach z prądem w różnych miejscach, ale Irek zjechał windą.

 

Jak zawsze o tej porze, w środku znajdowało się setki podróżnych. – składniowy – znajdowały?

Coś otwartym tekstem z nazwami aplikacjami. – brak części zdania lub literówki

Proszę chwile poczekać. – literówka

Jeden z pracowników znanej restauracji należącej do międzynarodowej sieci fast-food podszedł na kierownika zmiany.

– No to będziemy musieli kupić jeden z nowych boksów do kasowania błędów.

– powtórzenie

Przy kościele stało już sześć jednostek, i gorączkowo krzątało się co najmniej trzydziestu strażaków, jak również dziesiątków policjantów i setki gapiów. – ten wyraz mi tu zgrzyta

Funkcjonariusz Malawen uważnie patrzył na napastnika i jedną ręką nadal ściskał broń, a drugą naciskał przycisk gruszki na ramieniu: – powtórzenie/styl?

– Nie widzimy odstęp od normy. – literówki

W wielu miejscach dało zauważyć się ogień, który wydobywał się z urządzeń firmy Apple. – powtórzenie i składnia – zauważono?

– Jak donoszą reporterzy, sąd najwyższy wciąż rozpatruje dowody związane z maszynami losującymi, które zdaniem obecnego prezydenta miały istotne błędy. W dniu dzisiejszym miały miejsce przesłuchania licznych specjalistów. (…) Trzy duże wielotysięczne demonstracje miały miejsce również w Baltimore. – powtórzenia

Wywiad nie może zagwarantować, że ci, którzy atakują infrastrukturę, nie podłączyli się pod światłowody, i nie sprawdzają, co dzieje się w kraju. Mamy podstawy sądzić, że w kraju aktywowano system FOSS. Obecnie sprawdzany jest stan całej infrastruktury monitorującej. – powtórzenia

Wczorajsze problemy z siecią energetyczną to dodatkowy problem. – tu styl padł całkiem

– Możemy, ale forum będzie wtedy spalone – brak kropki

Ten sam problem dotknął tego dnia tysięcy użytkowników. Nie mieli wyboru, i zaczęli szturmować różne serwisy. Konsekwencją tych wydarzeń był zauważalny wzrost cen usług i nowych urządzeń, szczególnie tych najtańszych. – powtórzenia

Pomimo poprawnego działania trzech systemów zapasowych i braku zagrożenia dla pasażerów (przecinek?) zdecydowano się wykonać pełną diagnostykę

Jak udało się ustalić, większość z nich została wyprodukowana przez firmę Apple. Uszkodzone zostały zarówno telefony, jak i tablety, i komputery. – powtórzenie

– później to zrobisz. – omyłkowo mała litera na początku

Pomijając to, dzień był normalny do czasu lunch. – lunchu?

Jeszcze jeszcze coś. – chyba tam miało być „jest”?

Na dachu przystanków autobusowych stali żołnierze z bronią ostrą, podobnie było na wejściach do parkingu przez operą. – tego zdania w ogóle nie rozumiem, czemu na jednym dachu, ale wielu przystanków i czy tam nie powinno być „przed”

 

„Brak sygnału” – Dokładnie taki komunikat pojawił się na ekranach telewizorów w wielu domach, i to niezależnie od tego, czy ktoś korzystał z aplikacji Netflixa, Disney czy używał dekodera Polsatu czy Cyfry+.

– Już ja im pokażę. (wykrzyknik?) – Odgrażali się liczni użytkownicy, którzy chcieli obejrzeć rozgrywki czy jakiś program czy film. – myślę, że ten fragment potraktowany został zbyt pobieżne, a „czy” powtarza się za często

 

Na podobny pomysł wpadali kolejni, i w rezultacie czas oczekiwania zwiększał się, co tylko zwiększało frustrację z obu stron słuchawki. – powtórzenie

 

 

 

Byłam bardzo ciekawa, jak zakończysz to opowiadanie, miejscami dramatyczne, prawie jak horror, miejscami przezabawne, a miejscami znowu niewiarygodne i dość absurdalne. Zakończenie nieco mnie zaskoczyło i rozczarowało, lecz – jak rozumiem – było celowym zbiegiem i miało pokazać, że historię tę można ciągnąć w nieskończoność. :)

Mam wrażenie, że często umieszczasz niepotrzebnie przecinki przed „i”. Czasem po zakończeniu zdania z tytułem brak kropki.

Zacytuję:

„– To jakaś pieprzona fantastyka.” :))

A mnie się podoba, trzyma w napięciu, każe bacznie śledzić kolejne wydarzenia, zawiera sporo profesjonalnych terminów oraz nazw i pojęć. :))

Klik, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Starałem się wszystko poprawić. Dziękuję.

To drobnostki, Tomaszg. :) Powalił mnie już sam początek z lekarzem, który stracił syna i widzi kolejny zgon nastolatka. Dla jednych to rutyna i codzienna praca, dla drugich – nadal dramat. Pokazać owe emocje – całkiem niełatwa rzecz, a Tobie się udało. Jak i z pozostałymi scenami. Brawa! :)

Pozdrawiam, powodzenia w pisaniu. ;)

Pecunia non olet

Tomaszug, w charakterystyczny dla siebie sposób opisujesz zdarzenie, przedstawiając dziesiątki krótszych i dłuższych scenek dziejących się ciągu dwóch dni, w różnych miejscach na niemal całym świecie. Owszem, daje to wrażenie, jednoczesnego oglądu całej sprawy, ale cóż… jest tu tak gęsto od wydarzeń, okraszonym mnóstwem specjalistycznych pojęć i sformułowań, że nie ukrywam, iż opowiadanie mocno mnie zmęczyło, nie dając przy tym satysfakcjonującej odpowiedzi, co przyszło mi przeczytać.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

za­czął ge­sty­ku­lo­wać dło­nią… → Zbędne dookreślenie – gesty wykonuje się dłonią/ ręką.

 

ści­ska­jąc piwo full i torbę z bie­dron­ki. → …ści­ska­jąc piwo full i torbę z Bie­dron­ki.

 

do­py­ty­wa­ła się jakaś ma­tro­na, co chwi­la cho­wa­jąc za jego ple­ca­mi. → Co chowała matrona za jego plecami?

Proponuję: …pytała jakaś ma­tro­na, co chwi­la cho­wa­jąc się za jego ple­ca­mi.

 

potem ubra­ła w mun­dur… → Kogo/ co ubrała w mundur?

Proponuję: …potem ubra­ła się w mun­dur… Lub: …potem włożyła mun­dur

 

ale na­praw­dę go ko­cha­ła i choć czę­sto miała mo­men­ty zwąt­pie­nia, tak na­praw­dę cały czas… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Na ko­men­dę pod­je­cha­ła jak za­wsze tram­wa­jem… → Do komendy pod­je­cha­ła jak za­wsze tram­wa­jem…

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/do-komisariatu-na-tych-dziewiec-dni;16360.html

 

wy­ma­cał na dru­giej czę­ści łóżka zimny, cien­ki pro­sto­kąt, zła­pał go w rękę i bez pa­trze­nia… → Zbędne dookreślenie – czy istniała możliwość złapania czegoś bez użycia rąk?

 

prze­su­nął pasek na jego ekra­nie, potem rzu­cił go na drugi ma­te­rac… → Czy oba zaimki są konieczne?

 

Męż­czy­zna po­cią­gnął tam so­lid­ne­go łyka z bu­tel­ki z wodą… → Męż­czy­zna po­cią­gnął tam so­lid­ny łyk wody z bu­tel­ki

 

gdzie ubrał się w przy­go­to­wa­ne dzień wcze­śniej ubra­nie… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …gdzie przywdział przy­go­to­wa­ne dzień wcze­śniej ubra­nie

 

w pew­nym mo­men­cie wska­zał głową na auta z boku… → …w pew­nym mo­men­cie wska­zał głową auta z boku

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

roz­krę­cał się, ner­wo­wo ge­sty­ku­lu­jąc ręką. → Wystarczy: …roz­krę­cał się, ner­wo­wo ge­sty­ku­lu­jąc.

 

To coś otwar­tym tek­stem z na­zwa­mi apli­ka­cja­mi. → Chyba miało być: To coś otwar­tym tek­stem z na­zwa­mi apli­ka­cji.

 

pod­szedł na kie­row­ni­ka zmia­ny. → Chyba miało być: …pod­szedł do kie­row­ni­ka zmia­ny.

 

– Za­par­kuj przy su­kien­ni­cach.– Za­par­kuj przy Su­kien­ni­cach.

 

po ujaw­nie­niu pro­ble­mów z kom­pu­te­ra­mi mac­bo­ok”. → …po ujaw­nie­niu pro­ble­mów z kom­pu­te­ra­mi MacBo­ok.

 

pchnął ją tak mocno, że upa­dła tył­kiem na zie­mię. → …pchnął ją tak mocno, że upa­dła tył­kiem na podłogę.

 

otwo­rzył prze­glą­dar­kę i od­pa­lił go­ogle. → …otwo­rzył prze­glą­dar­kę i od­pa­lił Go­ogle.

 

nawet z samą wy­szu­ki­war­ką go­ogle… → …nawet z samą wy­szu­ki­war­ką Go­ogle

 

Prze­szedł na onet.Prze­szedł na Onet.

 

Korki przy je­zio­rze ge­new­skim prze­kra­cza­ły… → Korki przy Je­zio­rze Ge­new­skim prze­kra­cza­ły

 

Kie­row­cy stali na Quai du Mont–Blanc i klęli→ Kie­row­cy stali na Quai du Mont-Blanc i klęli

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

dzie­siąt­ki ludzi za­czę­ły gło­śno krzy­czeć. → Masło maślane – krzyk jest głośny z definicji.

 

wciąż brak in­for­ma­cji z sądu naj­wyż­sze­go… → …wciąż brak in­for­ma­cji z Sądu Naj­wyż­sze­go

 

Pre­mier rządu spoj­rzał po­waż­nie na człon­ków rządu. → A może wystarczy: Pre­mier spoj­rzał po­waż­nie na człon­ków rządu.

 

Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii. – Nad mia­stem uniósł się prze­raź­li­wy jęk syren… → Zamiast kropki użyłabym wykrzyknika.

 

W dniu dzi­siej­szym pań­stwo pol­skie spo­tka­ło sze­reg tra­ge­dii… → Piszesz o szeregu, a ten jest rodzaju męskiego. Ponadto to nie państwo polskie spotkało tragedię, to szereg tragedii spadł na nie, więc: W dniu dzi­siej­szym pań­stwo pol­skie spo­tka­ł sze­reg tra­ge­dii

 

– Wszyst­kie lot­ni­ska za­my­ka­ją się w USA. → Czy dobrze rozumiem, że aby zamknąć jakieś lotnisko, trzeba to zrobić w USA?

A może miało być: – USA za­my­ka­ją wszystkie lotniska.

 

Mleko mu kapie pod nosem, i nie po­tra­fi skle­cić dwóch zdań… → Ma mleko pod nosem i nie po­tra­fi skle­cić dwóch zdań

Mieć mleko pod nosem to związek frazeologiczny który SJP PWN tak definiuje: «ustabilizowane w danym języku połączenie wyrazów, którego znaczenie nie wynika ze znaczeń tych wyrazów»

Dodam jeszcze, że związek frazeologiczny jest formą ustabilizowaną, utrwaloną zwyczajowo, której nie korygujemy, nie dostosowujemy do współczesnych norm językowych ani nie adaptujemy do aktualnych potrzeb piszącego/ mówiącego.

 

i szum sil­ni­ka sku­tecz­nie uśpi­ły. → …i szum sil­ni­ka sku­tecz­nie uśpi­ły.

 

byli rów­nie zdzi­wie­ni i za­nie­po­ko­je­ni co ona. → …byli rów­nie zdzi­wie­ni i za­nie­po­ko­je­ni jak ona.

 

Wpisy po­ja­wi­ły się na jed­nych z forów, któ­re­go ser­we­ry… → Wpisy po­ja­wi­ły się na jed­nym z forów, któ­re­go ser­we­ry

 

Na­past­ni­cy sa­mo­bój­cy mieli za­szy­te ła­dun­ki wy­bu­cho­we w brzu­chach.Na­past­ni­cy-sa­mo­bój­cy mieli ła­dun­ki wy­bu­cho­we zaszyte w brzu­chach.

 

ak­ty­wo­wa­no je zdal­nie przez blu­eto­oth… → …ak­ty­wo­wa­no je zdal­nie przez Blu­eto­oth

 

Irek ziew­nął i prze­szedł do onetu… → Irek ziew­nął i prze­szedł do Onetu

 

w końcu za­czę­li do­pin­go­wać mło­de­mu na prak­ty­kach… → …w końcu za­czę­li do­pin­go­wać mło­de­go praktykanta

Dopingujemy kogoś, nie komuś.

 

– W por­cie pra­cu­je około ty­siąc Chiń­czy­ków… -> – W por­cie pra­cu­je około ty­siąca Chiń­czy­ków

 

Jesz­cze jesz­cze coś. → Dwa grzybki w barszczyku.

 

– Obiekt pod­cho­dzi do Mer­ce­de­sa i wy­cią­ga te­le­fon.– Obiekt pod­cho­dzi do mer­ce­de­sa i wy­cią­ga te­le­fon.

 

urzą­dze­nie do klu­czy, kilka air­ta­gów i coś… → …urzą­dze­nie do klu­czy, kilka Air­Ta­gów i coś

 

Na dachu przy­stan­ków au­to­bu­so­wych stali żoł­nie­rze… → Na dachach przy­stan­ków au­to­bu­so­wych stali żoł­nie­rze

Nie wydaje mi się, aby znaczna liczba przystanków miała jeden dach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka