- Opowiadanie: Vacter - Ludzie trolejbusy

Ludzie trolejbusy

Jakiś czas temu minął rok od mojego przyjścia na forum. Stało się to w wyniku powstania tego właśnie tekstu. Nie myśląc, że chcę pisać coś fantastycznego czy SF, po prostu napisałem coś, co mi przychodziło do głowy. Kilka zdarzeń dalej, sprawiło, że na forum się pojawiłem i wrzuciłem zupełnie inne teksty, ale nie ten. Zapraszam do lektury. Tekst powstał w tych momentach, kiedy ludzie przeważnie siedzieli zamknięci w domach.

 

Nie ma w tagach takiej pozycji, ale dopisałbym lekką ręką surrealizm.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ludzie trolejbusy

Powiew powietrza niósł ze sobą zapach trocin, czyli wyrobu tytoniopodobnego. Cena produktu w stosunku do czasów, które jeszcze pamiętam, skoczyła o trzysta procent. Więc z powietrzem szła na równi matematyka, że ktoś nas nieźle okrada. Na ludziach wyzysk nie robił już wrażenia. Każde życiowe działanie obarczone było albo podatkiem, albo świetnym retorycznym fikołkiem w postaci "opłaty solidarnościowej". Pieniądze były jak krew w żyłach, przepływały przez nas – wolnych obywateli – jak przez organ w ciele. Na pieniądzach zostawał ślad pracy, bo otrzymanym środkom przypisywano nasz numer osobisty, na który składał się numer zakładu pracy oraz numer jednostki – człowieka. Wszystko zgrabnie zakodowane i możliwe do wymazania przez wyższe jednostki obsadzone w poszczególnych zarządach lokalnych. Powietrze też kosztowało i było liczone z racji jego produkcji. Ogromne zanieczyszczenie wymagało właśnie produkcji. I tym też byliśmy, produkcją w najczystszej postaci.

 

Wstałem z ławki stacyjnej numer trzysta dwadzieścia sześć i jeszcze raz sprawdziłem zawartość plecaka zintegrowanego. Wszystkie żyłki i kable były podłączone poprawnie, co potwierdził test poranny, odpalany zaraz po przebudzeniu. Prawie zasypiałem, czekając na odprawę mojej linii. Przypomniałem sobie, że zaczął się listopad, niedługo po święcie zmarłych, które obecnie nie było obchodzone z racji zamknięcia cmentarzy. Ludzie umierali, to się nigdy nie zmieniło, ale powszechne zrozumienie, zalecone z góry, zatarło tęsknotę za osobami, których już nie ma. Gdy umierałeś, nikt nie pytał dlaczego, nikt nawet nie rozumiał istoty odejścia na zawsze. Strach przed śmiercią nie istniał, nie był już potrzebny. Gdy ktoś miał zniknąć, znikał. Jego materia stawała się tak jak należy, naszą wspólną materią, nie żadnym życiem w sercach czy pamięci. Praktyczne podejście, ale jednak tylko kolejna farsa.

 

Wjazd pierwszej zmiany

 

Z niedaleka zabrzmiał skrzek sunącego przyłącza. Elektryczne linie bujały się lekko na tle jeszcze gwieździstego nieba, które za kilka godzin miało stracić czystość. Ustawiłem się na brzegu peronu zgarbiony, nieco podciągając plecak. Przyłącze zatrzymało się, byłem dzisiaj pierwszy, niedobrze. W plecak wsunął się pierwszy kabel inicjujący. Następnie podpiąłem resztę zestawu, uruchamiając zielone światełko na pasie pod brzuchem. Raptownie obudziłem się, oczy miałem wytrzeszczone i ciemność przestała być na moment ciemnością. Porcja porannego płynu startowego rozeszła się po ciele. Wyprostowałem się nieco bardziej, pobudzony, gotowy do działania, szczęśliwy.

– Jednak nie jest źle być pierwszym, przynajmniej na początku – powiedziałem do siebie.

A o tym, że pierwszeństwo ma swoje złe strony, musiałem wkrótce się boleśnie przekonać. Spojrzałem do tyłu, następni ludzie stali kilkadziesiąt metrów ode mnie. Nie musiałem wypatrywać ich w ciemności zbyt dokładnie, cały system połączeń sprawiał, że czułem to samo co oni. Nasz puls wyrównywano centralnie do odpowiednich wartości, w zależności od wymogów planu pracy. Dopiero na zwrotnicy, gdzie następował kolejny etap normalizacji, dokonywano podziału na grupy robocze. Na liniach zaszumiało, delikatne szarpnięcie pręta wystającego teraz z plecaka zmusiło mnie do ruchu. Pręt zwisający z lin transmisyjnych zabujał się, a z megafonu zabrzmiał sygnał startu. Ruszyliśmy powłócząc nogami, jednak coraz szybciej i szybciej. Dziś dostałem numer osiemnasty, widoczny wyraźnie na małej tablicy elektronicznej umieszczonej na pręcie.

 

Sunęliśmy w rytm szczęku mijanych słupów utrzymujących linie. Trochę jak w górach na stoku narciarskim, a trochę jak w Trójmieście sprzed kilku dekad, skąd pochodzili moi rodzice. Te skojarzenia miały ubarwić nam codzienną podróż, choć tak naprawdę nikomu nie zależało tak naprawdę na tym byśmy ciągle byli zadowoleni i rozmarzeni. Mimo tego, że poranne substancje wprawiały organizm w stan euforii, kontrolerzy woleli widzieć nas jako przytłoczonych i zduszonych.

– Za pięćset metrów Stare Miasto – zabrzmiał głos lektorki z megafonów.

Komunikat dotyczył mnie. Dobrze wiedziałem, co znaczy Stare Miasto, gdy jest się pierwszym. Dlatego dostałem większą dawkę. Nikt normalny nie przetrwa pierwszego rozruchu porannego w tej okolicy bez dobrej dawki. O ile można nas jeszcze nazwać normalnymi. W uszach poczułem podnoszący się pisk, oczy zasłonił telewizyjny śnieg.

 

Poranek w Starym Mieście

 

Z telewizyjnego śniegu wydobywały się jakieś dziwaczne transmisje. Jakbym odbierał sygnał z lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Mało co widziałem ze Starego Miasta, raptem nieostre mury i kształty zabitych okien. Bardziej domyślałem się, co mógłbym tu widzieć, gdyby dziwna transmisja nie zaburzała zmysłów. Szedłem niemal na ślepo, krocząc po wyrobionym szlaku. Nie przewracałem się. Kontrolerzy nie byli głupi – cały system prowadzenia, włącznie z mechanizmami przyłączania do linii, umożliwiał ruch nawet ledwie przytomnemu człowiekowi. I te medykamenty! Ze śniegu wyłaniały się coraz to ciekawsze transmisje. Wybory z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku, facet z wąsem, Matka Boska w klapie, reklama stacji radiowej… Tyle udało mi się z tego wyciągnąć, jednocześnie nie mając pewności, czy to halucynacje, czy zbłąkane fale z medialnych zaświatów.

– Za sześćset metrów koniec Starego Miasta – wybrzmiał głos z megafonu.

Zaczął mi doskwierać lekki ból, który wędrował po ciele. Nie czułem jednak w ogóle nóg, przypięty ważyłem na tyle mało, że grawitacja nie była dla mnie zbyt wielką przeszkodą. Ból był losowy, przemykał od szyi do skroni i wędrował w stronę klatki piersiowej, rozchodząc się na ręce. Pisk nasilał się. W tym całym wewnętrznym tornadzie zmysłów czułem się bardziej jak obserwator, niż faktycznie ktoś, kogo te męki dotyczyły. Wiadomo dlaczego, a ktoś kto puszczał kogokolwiek jako pierwszego o tej porze, też raczej znał się na rzeczy. Przejść przez Stare Miasto musiałem, a zwiększenie cierpienia na tym etapie nie było nikomu na rękę. I tak nikt by tego nie widział, cierpiałbym sam dla siebie. Czułem się nawet trochę wdzięczny. Wdzięczny za co? Szum zasłonił obraz Starego Miasta niemal całkowicie, z ziarna wyskoczył jakiś spowolniony obraz górala smarującego kromkę chleba. Nie wiem, skąd brały się te wizje, jaka była ich natura. Czy gdzieś we wszechświecie istniała siła zdolna zawrócić fale oddalające się latami od Ziemi? A może one nigdy ziemi nie opuściły? Te przekazy mogły być zwyczajną kontrolerską sztuczką, mającą na celu regulację wpływu substancji, którymi nas karmiono każdego dnia, na psychikę. Z głośników zabrzmiała muzyka, połamana mieszanka jazzcopolo, czyli pomieszania disco polo z jazzem. Ludowa melodyjka rozrastała się w harmoniczno-frazowego potwora, a fragmenty przyśpiewek wypełniały założenia stylu. "Hej dziewczyno, co masz oczy jak z plakatu sprzed laty, piękny film oj dana, dana, spadł z ekranu potłukł się. Ręce w górę, klaszczcie w dłonie, jest zabawa na, na, na. Za pieniądze kupić można samochód, chleby dwa". Głos niewyraźny i zrobotyzowany, szybko przekształcał się w przesterowany dźwięk gitary i w towarzystwie basowych przebiegów rozrywał wszelką muzyczną możliwość do chirurgicznej wręcz precyzji jej estetyki. Ta muzyka była wciągająca, jeśli ktoś martwił się nadmiarem jazzu, cieszył się nutą disco i na odwrót. Natomiast teksty były pomieszaniem poezji, filozofii oraz ludowych inspiracji zniszczonych długoletnią „discopolizacją” sprzed dwóch dekad. Gdy powoli wynurzałem się ze Starego Miasta, śnieg zanikał, obnażając wschodzące słońce i cień rzucany przez pierwszą stację techniczną. Czułem lekkie osłabienie, przed zemdleniem chroniła mnie mocna struktura pręta. Wiedziałem jednak, że tak musi być. Z powodu ostatnich modyfikacji systemu połączeń, testowano na podłączonych nowe funkcje, które wymagały czasowych przerw w przepływie substancji. Ze śniegu, który dotychczas wypełniał pole widzenia, wyłonił się wyraźny obraz. Była to reklama produktu, którego nie miałem okazji widzieć, a jednak byłem przekonany, że jest to rzecz, którą zawsze chciałem mieć. Przekaz był tak realistyczny, że dał mi nadzieję na przyszłość. Wszystko to, co robię, ma sens, dążę do czegoś, będę to miał. Po reklamie pojawił się materiał informacyjny. Przed dwoma dniami wykryto niedozwolone rozmowy, sprawcy otrzymali dodatkowe godziny marszu na odcinku wykluczeniowym. Osoby informujące o tym fakcie otrzymały nagrodę – dwa dni na odcinku zwycięstwa. Czyli sześć godzin spaceru z pełnym uzupełnieniem euforii i czterdzieści pięć minut leżenia w przestrzeni pozaobiegowej w ramach czasu pracy. O własnych siłach. Przekaz zakończył się, a z głośnika wydobył się niski głos mężczyzny:

– Stare Miasto – marsz zakończony. Witamy w pracy. Za pięć minut rozjazd do stanowisk. Pamiętajmy, że liczy się uśmiech i dobre samopoczucie.

 

Dokowanie Pracownika

 

Przede mną rozpościerała się plątanina przewodów, które pod niebem rozchodziły się we wszystkie strony świata. Kable doprowadzono przez betonowe tunele bez sufitów. Mnie skierowano do tunelu z numerem przydzielonym z rana. Nie był on długi. Po jakichś trzech minutach marsz zakończył się przy stacji przełączeniowej. Dostałem trzydzieści sekund na usadowienie się na stanowisku. W siedzisku był otwór na plecak. Usiadłem. Nastąpiło podłączenie do wyizolowanego systemu pracowniczego. Substancje regulujące stan emocjonalny i umysłowy rozlały się po ciele. Nie czułem już nic, co mogłoby zostać uznane za ludzkie. Za to możliwości rozumowania osiągały zawrotną wydajność. Pojmowałem nagle wszystko, włącznie z otaczającą mnie rzeczywistością, celem istnienia tego co mnie spotyka oraz możliwościami ucieczki. Wolność myśli była wymagana do skutecznego wykonywania powierzonych zadań. Po opuszczeniu stanowiska te możliwości były likwidowane do niezbędnego minimum. Na ekranie wyświetlił się komunikat powitalny:

– Witaj, marny Nadczłowieku! Dzisiaj zagrasz w grę. Pewnie już wiesz, że nie jesteś tu dla przyjemności. Jednak rozgrywka będzie nad wyraz przyjemna! Zagadkowa rzecz i nawet z twoją biegłością możesz mieć problem z pełnym zrozumieniem faktycznej sytuacji. Nie bój się. Na koniec wytłumaczymy ci, w czym brałeś udział. Bądź skuteczny, nasz test potwierdził pełną skalę twojej kondycji intelektualnej i zręcznościowej.

 

Komfort pracy

 

Napisy zniknęły, a na ekranie wyświetliła się gra samochodowa, którą pamiętałem. Była możliwość podróży po całym fikcyjnym mieście z ultrarealistyczną grafiką. Pomyślałem, że może to jest sedno sprawy. Nie jest to gra, a rzeczywistość? Ruszyłem jednym samochodem i wybrałem zadanie. Wyścig po krętej trasie przy zboczach. Wybrałem kontroler, który mi najbardziej odpowiadał i ruszyłem. Z maksymalną prędkością wchodziłem w każdy zakręt, analizowałem, w którym momencie miałem gotowy schemat przejazdu przez najbardziej skomplikowane odcinki. Zanim normalny człowiek zacząłby planować skręt, ja już wykonywałem mikroruchy gałką, mając w wyobraźni przebieg rozgrywki kilkaset wirtualnych metrów do przodu. Z łatwością wyprzedzałem samochody – wymijałem je o włos, dokładnie tyle, ile potrzebne było do przejazdu najkrótszą możliwą ścieżką. Trasa była długa, po godzinie jazdy osiągnąłem pierwsze miejsce. Zdziwiło mnie, że trwało to tak długo. Pamiętałem, że trasy zwykle były znacznie krótsze i przejazd trwał kilka minut. Ekran przygasł i pojawił się komunikat:

– Domyślasz się, co nam dała ta gra? Otóż dzięki tobie skutecznie zlikwidowaliśmy cztery ukryte schrony na drugim końcu świata wraz z całą załogą. Bomby spadły idealnie. Udało się też rozwinąć jeden z projektów, o którym na razie nie usłyszysz. Świetny wynik. Teraz dostaniesz coś innego.

Więc grałem w grę, a operacje, które objawiały mi się pod pozorem przejazdu samochodem, służyły czemuś zupełnie innemu. To bardzo możliwe. Istniały przecież od zawsze metody kodowania przekazu, których dane postronnym wydawały się bezsensownym bełkotem. Ja wykonywałem skomplikowane rachunki przez rozrywkę, która jednak wymagała inteligencji i zręczności. To co robiłem przetłumaczono na działanie innych komputerów, które kontrolowały maszyny bombardujące nieznane mi rejony. Nie czułem z tego powodu niczego poza lekką intelektualną satysfakcją, na którą pozwalał dobór substancji na stanowisku. Ekran znów zajaśniał. Siatka dzieliła zdjęcie przedstawiające tłum ludzi na setki małych kwadratów. Wyświetlił się komunikat poniżej zdjęcia:

– Zaznacz twarze osób, które myślą.

Każdy myśli, podobno. Każdy na swój sposób. Zrozumiałem, że w zadaniu nie chodzi raczej o to, czy ktoś zastanawia się co zje lub czy nie zapomniał czegoś ze sobą zabrać. Zaznaczyłem twarze, które najbardziej odpowiadały w mojej ocenie pytaniu i kliknąłem potwierdzenie. Pojawił się komunikat na czarnym tle.

– Doskonale. Teraz spośród pozostałych osób, wybierz twarze, które uważasz za najmniej ludzkie.

Zdałem sobie sprawę, że takie pytanie mogłoby mnie wzburzyć. Jak można ludzi uznawać za nieludzi. Byłem jednak podłączony do lokalnego układu. Wszystkie substancje krążyły w mojej krwi. Wszystkie potrzebne do wykonania zdania i nic ponadto. Zaznaczyłem twarze i potwierdziłem. Pojawił się nowy komunikat.

– Gratulacje! Wybrałeś osoby do sezonowej regulacji. Rutynowa depopulacja odcinka rozpocznie się po kliknięciu "Ok".

Nagle poczułem ogromny przypływ energii w ciele. Wielka euforia ogarnęła mój umysł. Czułem się jakbym istniał w znacznie większym ciele, jakbym był całą okolicą i systemem. Moim celem było potwierdzenie zadania. Kliknąłem OK, po czym monitor zgasł, a z głośnika zabrzmiały słowa:

– Kontroler zdecydował o zakończeniu dzisiejszej sesji. Proszę przygotować się do przepięcia. Ocena działań zostanie dodana do miesięcznego zestawienia w ciągu czterdziestu ośmiu godzin.

 

Wygaszenie robotnika

 

Energia odpłynęła, ale pozostał lekko przyjemny stan równowagi, idealny do myślenia i odpoczynku. Nie wiem, ile dokładnie dzisiaj osób zabiłem, ale też trudno powiedzieć, czy to w ogóle można uznać za moje dzieło. Bez znaczenia, czy chciałbym dostać nagrodę czy zostać ukaranym – nie miałem już wystarczającej wiedzy by zrozumieć w pełni swój udział w tym całym projekcie świata. Przepiąłem się pod nadchodzący pręt i ruszyłem marszem między betonowymi ścianami. W starym mieście już tylko lekko śnieżyło przed oczami. Odległy głos śpiewał piosenkę, a ubrany w garnitur mężczyzna szukał jakiejś kartki. Po przejściu odcinka starego miasta czułem się zmęczony, bolały mnie wszystkie mięśnie, myślałem tylko o leżeniu i o nagrodzie. O tej wspaniałej nagrodzie.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Całkiem niezły początek tutejszego tworzenia, Vacterze, gratuluję i zazdraszczam. :)

 

Z kwestii językowych nieco zazgrzytało mi owo „Stare Miasto”, bo piszesz je różnie.

Kontrolerzy nie byli głupi – cały system prowadzenia, włącznie z mechanizmami przyłączania do linii, były zbudowane tak, by zapewnić ruch nawet na wpół przytomnego człowieka. – tu posypała się składnia zdania

Ocena działań zostanie dodana do miesięcznego zestawienia w ciągu czterdzieści osiem godzin. – tutaj także

Czasem w wypowiedziach jest brak kropki lub „jej nadmiar”.

Czy gdzieś we wszechświecie istniała siła zdolna zawrócić fale oddalające się latami od ziemi? – czy tu nie chodzi o planetę?

Ręce w górę, kaszcie w dłonie, jest zabawa na, na, na. – tego neologizmu nie rozumiem

Przekaz zakończył się, a z głośnika wydobył się głos mężczyzny o niskim głosie: – styl

 

W wypowiedziach zwroty grzecznościowe zapisujemy małymi literami.

 

Zanim normalny człowiek zacząłby planować skręt, ja już wykonywałem mikro ruchy gałką, mając już w wyobraźni przebieg rozgrywki kilkaset wirtualnych metrów do przodu. – tu nie mam pewności – czy nie razem?

Z łatwością wymijałem samochody – wymijałem je o włos, dokładnie tyle ile potrzebne było do przejazdu najkrótszą możliwą ścieżką. – powtórzenie

 

Miejscami jest nagromadzenie wyrazu „który” czy „ten/to”, albo też brakuje przecinków.

Liczebniki raz zapisujesz słownie, innym razem – liczbowo.

 

 

System nagradzania za donosy oraz karania – szokujący!

Podobnie – cel gry głównego bohatera czy jego „podłączenia” oraz stan psychiczny i emocjonalny.

 

Mnie zapach oraz widok trocin kojarzy się z warsztatem stolarskim Dziadka. heart

Pozdrawiam, klikam za niezwykłe oddanie klimatu tamtych lat. :)

Pecunia non olet

Ręce w górę, kaszcie w dłonie, ← literówka?

z głośnika wydobył się głos mężczyzny o niskim głosie: ← powtórzenie, może inaczej

Chyba nie robiłeś korekty, bo sprawdziłem, że już zwracano na to uwagę. Będę czytał dalej bez zwracania uwagi na niedoskonałości.

 Jeszcze tylko:

Mnie rozdzielono do tunelu ← chyba przydzielono, ale będzie powtórzenie, więc może przeznaczono

Dołujące. Surrealistyczne, ale można wyobrazić sobie, że może się zrealizować. Niepokojące. Za pomysł gwiazdki.

 

Dzień dobry Bruce!

 

Dzięki za odwiedziny. Wprowadziłem poprawki błędów, które wskazałaś. Przyjrzałem się też problemom z wyrazami to/ten oraz przecinkom i kropkom. Jest to do okiełznania, część poprawiłem od razu.

 

Z tym “to” przyszedł mi do głowy żart, że piszę o systemie “totalitarnym” (a przynajmniej tak otagowałem). Możliwe, że jednak nie takiego TOtalitaryzmu oczekuje czytelnik :)

 

Klimat, psychika i emocje były najważniejszą rzeczą jak biła we mnie przy pisaniu i na nich się skupiałem. Fajnie, że odczytujesz te rzeczy. Dzięki za klika!

 

 

Cześć Koala75!

 

Zgraliśmy się w czasie i nieświadomie działaliśmy jednocześnie. Zauważyłem Twój komentarz, zaraz po odpisaniu Bruce. Uzupełniłem poprawki o Twoje uwagi. Dzięki za gwiazdki i lekturę. Jest dość dołujące, ale mamy piękną pogodę za oknem na szczęście (pierwotnie planowałem opublikować ten tekst w listopadzie, jedna z dat w historii pliku to 27.11.2021, a pierwszy zapis to początek listopada dwudziesty maja jeszcze wcześniejszego roku ;]).

 

 

I ja dziękuję. Te emocje towarzyszyły każdemu z nas, pamiętam. :))

Pozdro! :)

Pecunia non olet

Cóż, Vacterze, surrealizm tego opowiadania pokonał mnie z kretesem.

 

nieba, które za kilka go­dzin miał za­tra­cić swoją czy­stość. → Czy zaimek jest konieczny?

 

nieco pod­cią­ga­jąc do góry ple­cak. → Masło maślane – czy można podciągnąć coś do dołu?

 

Rap­tow­nie obu­dzi­łem się, oczy mia­łem sze­ro­kie… → Na czym polega szerokość oczu?

 

Obej­rza­łem się do tyłu… → Czy mógł obejrzeć się do przodu?

Proponuję: Spojrzałem do tyłu

 

Dziś do­sta­łem numer 18… → Dziś do­sta­łem numer osiemnaście

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

…jak w trój­mie­ście sprzed kilku dekad… → …jak w Trój­mie­ście sprzed kilku dekad

 

Kon­tro­le­rzy wo­le­li wi­dzieć nas… → Dlaczego wielka litera?

 

– Za 500 me­trów stare mia­sto. – za­brzmiał głos lek­tor­ki z me­ga­fo­nów. → Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach. Zbędna kropka po wypowiedzi. Nazwy dzielnic, a zakładam, że tu o niej mowa, piszemy wielkimi literami.

Winno być: – Za pięćset me­trów Stare Mia­sto – za­brzmiał z megafonów głos lek­tor­ki.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Z te­le­wi­zyj­ne­go śnie­gu wy­do­by­wa­ły się ja­kieś dzi­wacz­ne trans­mi­sje. Jak­bym od­bie­rał te­le­wi­zję z lat… → Nie brzmi to najlepiej.

 

– Za sześć­set me­trów ko­niec Sta­re­go Mia­sta – Wy­brzmiał głos z me­ga­fo­nu. → – Za sześć­set me­trów ko­niec Sta­re­go Mia­sta – wy­brzmiał głos z me­ga­fo­nu.

 

Ręce w górę, kasz­cie w dło­nie… → Tu chyba miało być: Ręce w górę, klasz­czcie w dło­nie

 

Za pie­nią­dze, kupić można sa­mo­chód, chle­by dwa.". Za pie­nią­dze kupić można sa­mo­chód, chle­by dwa".

Wystarczy kropka po zamknięciu cudzysłowu.

 

Czyli 6 go­dzin spa­ce­ru… → Czyli sześć go­dzin spa­ce­ru

 

w prze­strze­ni po­za-obie­go­wej… → …w prze­strze­ni po­zaobie­go­wej

 

pod nie­bem roz­cho­dzi­ły się we wszyst­kie stro­ny świa­ta. Kable do­cho­dzi­ły do be­to­no­wych tu­ne­li bez su­fi­tów. → Nie brzmi to najlepiej.

 

Mnie roz­dzie­lo­no do tu­ne­lu z nu­me­rem przy­dzie­lo­nym z rana. Nie był on długi. → Nie brzmi to najlepiej. Jakie znaczenie ma długość przydzielonego numeru?

 

ultra re­ali­stycz­ną gra­fi­ką. → …ultrare­ali­stycz­ną gra­fi­ką.

 

ja już wy­ko­ny­wa­łem mikro ruchy gałką… → …ja już wy­ko­ny­wa­łem mikroruchy gałką

 

Wszyst­kie po­trzeb­ne do wy­ko­na­nia zda­nia i nic ponad to.Wszyst­kie po­trzeb­ne do wy­ko­na­nia zda­nia i nic ponadto.

 

Nie wiem, ile osób dzi­siaj do­kład­nie za­bi­łem… → Na czym polega dokładne zabicie?

A może miało być: Nie wiem, ile dokładnie dzisiaj osób za­bi­łem

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam Reg, dziękuję za wizytę w tym surrealistycznym świecie, by pomóc wyłapać błędy, których ów surrealizm wybronić nie jest w stanie. Wprowadziłem zmiany w tekście zgodnie z uwagami.

Cieszę się, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja również się cieszę ;)

Ciekawy pomysł. Może nie całkiem nowy, ale podobało mi się przetłumaczenie śmiercionośnych zadań na gry. Niby taka praca to sama przyjemność, a jednak… Po co informować o tym ludzi? Czy bez tej wiedzy nie byliby bardziej wydajni? A może chodzi o to, żeby ich męczyły wyrzuty sumienia? Tekst daje do myślenia.

Babska logika rządzi!

Dzień dobry Finklo!

 

Dzięki za klika i lekturę. Dobre pytania zadajesz. Wiele rzeczy nawet z naszego życia można wyjaśnić, domyślać się. Jednak najczęściej ludzie kroczą bez większej świadomości, dlaczego jest tak a nie inaczej. Nie jesteśmy też czasem informowani jakie metody zarządzania są stosowane i jakie są pełne cele. To opowiadanie możnaby rozszerzyć ukazując inne perpsektywy i sytuacje. Jednak to już materiały na kolejny tekst. 

Dzień dobry, Vacter. Pochyliłem się nad Twoim opowiadaniem, bo sam chcę je napisać i zobaczyć jak wygląda opowiadanie. Tekstów nie czytam, tylko słucham. Moja opinia jest z perspektywy słuchacza audiobuków i fana science-fiction. Nie znam się na literaturze w kwestiach językowych, a tym bardziej na surrealiźmie. Początek jest ciekawy, porównujesz pieniądze do krwi, przepływ pieniędzy do krwioobiegu, ludzi do trolejbusów. W środku opowiadanie jest przygnębiające, pojawia się jakaś gra, która jak zrozumiałem stała się rzeczywistością. Z komentarzy dowiedziałem się , że to opis totalitaryzmu. Z zakończenia nic nie zapamiętałem, chociaż je nawet przeczytałem. Po wysłuchaniu tekstu zrozumiałem jednak że, ważne są słowa-klucze, które przyciągają uwagę. W Twoim opowiadaniu jest to Stare Miasto, co pobudziło moją wyobraźnię, bo nigdy tam nie byłem. Dobrze to się kojarzy, bo kto chciałby czytać o Hajnówce. Opowiadania wysłuchałem do końca, bo nie jest zbyt długie, książki raczej bym nie wysłuchał. W opowiadaniu nie ma prawie dialogów, które urozmaiciły by opowiadanie. Jak zrozumiałem jest to Twój pierwszy tekst opublikowany na portalu, więc może nie będziesz mi miał mi za złe, że napiszę, że średnio mi się podobał, ale pewnie czytelnicy innych gatunków literackich uznają go za bardzo dobry.

Fajnie, że go opublikowałeś, są tam inspirujące pomysły i spostrzeżenia, które staram się twórczo wykorzystywać ( pomysły i spostrzeżenia z wszystkich przeczytanych opowiadań, a przeczytałem na razie niewiele).

Pozdrawiam.smiley 

 

audaces fortuna iuvat

Te przekazy mogły być zwyczajną kontrolerską sztuczką, mającą na celu psychiczną regulację substancji, którymi nas karmiono każdego dnia.

Czy substancję można psychicznie regulować? Substancja nie ma psychiki…

 

"Hej dziewczyno, co masz oczy jak z plakatu sprzed laty, piękny film oj dana, dana, spadł z ekranu potłukł się. Ręce w górę, klaszczcie w dłonie, jest zabawa na, na, na. Za pieniądze, kupić można samochód, chleby dwa".

heart Chciałabym usłyszeć to na żywo.

 

rozrywał wszelką muzyczną możliwość do chirurgicznej wręcz estetyki.

chirurgiczna precyzja, owszem, ale estetyka?

 

Czułem lekkie osłabienie, przed zemdleniem chroniła mnie konstrukcja pręta.

Czy pręt ma konstrukcję? Konstrukcja to kilka części, które razem tworzą coś, a pręt, to pręt. Może “ chroniła mnie konstrukcja, do której pręt był przymocowany…”

 

Nie przepadam za dużą ilością opisów technicznych, silników, kabli, prętów i ta część była lekko nużąca, ale to moje osobiste upodobania, więc tego nie oceniam. Całą resztę uważam za coś bardzo ciekawego, zainteresowała mnie ta gra/praca. Wciągnęło mnie szczerze i zaskoczył mnie napis “koniec”. Podobało mi się i to wyzucie z emocji bohatera również do mnie przemawia, bo szpikowanie tajemniczymi, mocnymi substancjami może tak działać. Odczłowieczać. Pokazałeś to i to przekonująco. Klik ;)

Cześć feniks103, dzięki za przybycie!

 

Jeżeli chodzi o inspirację, to na pewno poruszanie się w obrębie jakiejś grupy literackiej (bo zakładam, że forum fantastyki jest internetowym odpowiednikiem takiej grupy, choć pojawiają sie spotkania na żywo) wspomaga tworzenie. Możliwe, że bez takich grup nie ma twórczości w ogóle i nigdy nie było. Jeżeli opowiadanie inspiruje do stworzenia czegoś innego niż ono samo, to tylko się cieszyć, oczywiście jeżeli nie dzieje się to wyłącznie odtwórczo na zasadzie kompilacji.

Co do audiobooka, to jestem w stanie zrozumieć. Gdybym napisał coś znacznie dłuższego, dialogi pojawiłyby się. Jestem tego pewien, ponieważ jest miejsce na dialogi. Przecież są tam też inni ludzie, niby oddzieleni, ale gdzieś się komunikują. Więc nie porwałbym się na pisanie tomiszcza z wyrzuceniem dialogów, nie widzę w tym sensu, ale cieszy mnie, ze ten fragment można było wysłuchać bez zgrzytu pod tym względem. Swoją drogą przymierzam się do nagrania jednego z opowiadań głosowo, ale w formie słuchowiska (efekty dźwiękowe, muzyka etc.) jak będę miał czas. Na razie zupełnie eksperymentalnie.

 

 

Cześć M.G.Zanadra, miło Cię znowu widzieć :):

 

Dzięki za przeczytanie i pozytywną opinię. Sprawdziłem Twoje uwagi i się zastosowałem do wszystkich. Te manipulacje emocjami i maszyneria były dla mnie ważne przy tworzeniu. Usiadłem jednego razu i ta wizja zaczęła się pojawiać, jako efekt różnych przemyśleń, o tym jak człowiek funkcjonuje (a trolejbusy mnie zawsze fascynowały, jako takie pojazdy co niby maja wolność autobusu, a są więźniami torów jak tramwaje czy pociągi). Ciekawi mnie, że zainteresowałaś się fragmentem piosenki. Napisałbym “nieistniejącej”, ale skoro zaistniał fragment, to może piosenka też by mogła. Z nagraniem trzeba by popracować, ale na żywo bym nie odmówił próby, gdyby mi dać gitarę do rąk.

 

Teledysk musiałby powstać w realiach z opowiadania. No i dzięki za klika!

 

 

 

pojazdy co niby maja wolność autobusu, a są więźniami torów jak tramwaje czy pociągi

A autobusy są więźniami ulic i wychodzi na to, że człowiek jest najbardziej wyzwolony ;)

 

Z nagraniem trzeba by popracować, ale na żywo bym nie odmówił próby, gdyby mi dać gitarę do rąk.

Dajcie mu gitarę, będzie hit! Disco polo (obok hopu hopu) jest podobno najbardziej opłacalne w Polsce → przemyśl to.

Przed chwilą schowałem elektryka do futerału :)

 

Ten pomysł jest dużo mniej fantastyczny, niż można sądzić. Obawiam się tylko, że bohater nie dowiedziałby się, co tak naprawdę robi jako pracownik. Podobało mi się.

Pozdrawiam.

Jakiś czas temu minął rok od mojego przyjścia na forum. Stało się to w wyniku powstania tego właśnie tekstu.

Rok minął, bo napisałeś tekst? XD

 Więc z powietrzem szła na równi matematyka, że ktoś nas nieźle okrada.

… mmmm? Może być wniosek, że ktoś nas okrada, ale nie matematyka. Matematyka nie jest, że coś.

Pieniądze istniały jak krew w żyłach, przepływały przez nas – wolnych obywateli – jak przez organ w ciele.

A wolałbyś, żeby stały jak zatwardzenie? XD

 Na pieniądzach zostawał ślad pracy, bo otrzymanym środkom przypisywano nasz numer osobisty

A nie prościej trzymać wszystko na imiennych kontach?

 było liczone z racji jego produkcji

Czyli: ponieważ produkowano powietrze, to je liczono. Ekhm?

 I tym też byliśmy, produkcją w najczystszej postaci.

Produkcja to proces, czynność. A człowiek to byt materialny, podlegający różnym procesom oraz inicjujący je, ale sam procesem nie jest.

 sprawdziłem jeszcze raz zawartość

Przestawiłabym: jeszcze raz sprawdziłem zawartość.

 poprawnie podłączone

Aliteracja.

 co potwierdził test poranny, odpalany zaraz po przebudzeniu

Hmmm. Sama nie wiem.

 Przypomniałem sobie, że zaczął się listopad, niedługo po święcie zmarłych, które obecnie nie było obchodzone z racji zamknięcia cmentarzy.

Nie po polsku. Przypomniałem sobie, że zaczął się listopad, niedawno mieliśmy święto zmarłych, choć go nie obchodzono, od kiedy cmentarze zostały zamknięte.

 powszechne zrozumienie zalecone z góry, zatarło tęsknotę za osobami

Przecinek wyrzuć, ale zdania nie rozumiem.

 Gdy umierałeś, nikt nie pytał dlaczego, nikt nawet nie rozumiał istoty odejścia na zawsze.

Czemu?

 Strach przed śmiercią nie istniał, nie był już potrzebny.

Istnieje wiele niepotrzebnych rzeczy.

 Jego materia stawała się tak jak należy, naszą wspólną materią, nie żadnym życiem w sercach czy pamięci.

A kiedy materia stawała się życiem?

 które za kilka godzin miało zatracić czystość

… ? Ktoś miał, przepraszam Cię, bzyknąć to niebo? "Zatracić" nie jest synonimem "stracić".

 W plecak wsunął się pierwszy kabel inicjujący.

Co sugeruje, że kabli inicjujących było wiele. Tak ma być?

 zielone światełko pod brzuchem na pasie

Może lepiej: zielone światełko na pasie pod brzuchem.

 A o tym, że pierwszeństwo miało swoje złe strony, musiałem wkrótce się boleśnie przekonać.

A o tym, że pierwszeństwo ma swoje złe strony, miałem się wkrótce boleśnie przekonać. Prawdy ogólne wymagają czasu teraźniejszego.

 Nie musiałem wypatrywać ich w ciemności zbyt dokładnie, cały system połączeń sprawiał, że w jakiś sposób czułem to samo co oni.

Oj, uwaga: "w jakiś sposób" zawsze mąci.

 Nasze pulsy wyrównywano

Nasz puls. To abstrakt.

 do odpowiednich wartości

To bym wycięła.

 Dopiero na zwrotnicy dokonywano podziału na grupy robocze, gdzie następował kolejny etap normalizacji

Szyk: Dopiero na zwrotnicy, gdzie następował kolejny etap normalizacji, dokonywano podziału na grupy robocze.

 delikatne szarpnięcie pręta

Lekkie, słabe, nieznaczne…

 wystającego teraz z mojego plecaka zmusiło do ruchu

Lepiej: wystającego teraz z plecaka zmusiło mnie do ruchu.

 powoli powłócząc nogami

A można powłóczyć szybko?

 jednak coraz szybciej i szybciej

Hmm. A może: coraz szybciej i równiej?

 Sunęliśmy w rytm szczęku mijanych słupów utrzymujących linie.

Hmm.

 trochę jak w Trójmieście sprzed kilku dekad, skąd pochodzili moi rodzice

Hmmm.

 Te skojarzenia miały ubarwić nam codzienną podróż, jednak nikomu nie zależało tak naprawdę na tym byśmy ciągle byli zadowoleni i rozmarzeni.

Te skojarzenia miały nam ubarwić codzienną podróż, choć tak naprawdę nikomu nie zależało na tym, żebyśmy ciągle byli zadowoleni i rozmarzeni.

 Mimo tego, że poranne substancje wprawiały organizm w stan euforii, kontrolerzy woleli widzieć nas jako przytłoczonych i zduszonych.

Tutaj masz dwie możliwości: albo kontrolerzy chcą ich widzieć jako przytłoczonych, czyli tak ich chcą traktować i faktyczny nastrój pracowników nic ich nie obchodzi; albo chcą ich widzieć przytłoczonych, tj. chcą ich faktycznie oprymować. Nie zdecyduję za Ciebie. A euforii nie zauważyłam.

 Dobrze wiedziałem co znaczy Stare Miasto

Dobrze wiedziałem, co znaczy Stare Miasto.

 Z telewizyjnego śniegu wydobywały się jakieś dziwaczne transmisje.

Hmm.

 Bardziej domyślałem się co mógłbym

Bardziej domyślałem się, co mógłbym.

 krocząc po wyrobionym szlaku

Hmmm. Sama nie wiem.

 umożliwiał ruch nawet ledwie przytomnego człowieka

Nawet ledwie przytomnemu człowiekowi.

 Tyle udało mi się z tego wyciągnąć, jednocześnie nie mając pewności, czy to halucynacje

Tyle udało mi się z tego wyciągnąć, nie miałem pewności, czy to halucynacje. Przeciwstawienie nie ma tu sensu.

 Zaczął doskwierać mi lekki ból

Zaimek na miejscu akcentowanym, ale zmieniłabym po prostu szyk: Zaczął mi doskwierać lekki ból.

 Przy czym nie czułem w ogóle nóg

Przy tym. "Przy czym" wymagałoby połączenia dwóch zdań, co też możesz zrobić.

 grawitacja nie była dla mnie przesadną przeszkodą

Zbyt wielką przeszkodą. Albo większą przeszkodą. Nie ze względu na aliterację, tylko na sens: https://sjp.pwn.pl/szukaj/przesadny.html

 Ból był losowy

Co to znaczy?

 wędrował w stronę klatki piersiowej rozchodząc się na ręce

Wędrował w stronę klatki piersiowej, rozchodząc się na ręce.

 W tym całym wewnętrznym tornado zmysłów czułem się bardziej jak obserwator, niż faktycznie ktoś, kogo te męki dotyczyły.

Hmmmmm. Czy to jest aż takie gwałtowne? Nie zauważyłam. Ktoś, kogo te męki dotyczą (c.t.), ale w ogóle nie dam głowy za to zdanie.

 Wiadomo dlaczego, a ktoś kto puszczał kogokolwiek jako pierwszego o tej porze, też raczej znał się na rzeczy

Wiadomo, dlaczego, a ktoś, kto puszczał kogokolwiek jako pierwszego o tej porze też raczej znał się na rzeczy.

 I tak nikt by tego nie widział,

A dlaczego miałby? To znaczy, co tu się właściwie dzieje? Nie mówię, że tekst nie jest wciągający – ale surrealizm obiecywałeś wcale nie na wyrost.

 spowolniony obraz

Obraz jest w zasadzie statyczny, więc nie może być spowolniony. Hmm.

 Nie wiem skąd brały się te wizje

Nie wiem, skąd brały się te wizje.

 one nigdy ziemi nie opuściły

"Ziemi" dużą.

Za pieniądze, kupić

Zasadniczo nie poprawiam interpunkcji w piosence, ale ten przecinek jednak wyrzuć. Kłuje w oczy.

 przekształcał się momentalnie

Momentalnie – czyli nagle. To się kłóci z niedokonanym aspektem czasownika.

 śnieg zanikał obnażając wschodzące słońce

Brak przecinka, ale nie do końca pojmuję, jak słońce jest odziane w śnieg. Bo na to wskazuje obnażanie (zauważ, że, językowo przynajmniej, domyślnym stanem człowieka jest bycie ubranym!) – czyli pozbawianie przyodziewku, zwykle traktowane jako uwłaczające.

 przed zemdleniem chroniła mnie mocna struktura pręta

W jaki sposób? https://sjp.pwn.pl/szukaj/struktura.html

 Z racji ostatnich modyfikacji systemu połączeń, testowano

Z racji – czyli z powodu. Hmm. Poza tym – rym i błędny przecinek. Spójrz tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850

 Ze śniegu, który dotychczas wypełniał pole widzenia wyłonił się wyraźny obraz.

Wtrącenie: Ze śniegu, który dotychczas wypełniał pole widzenia, wyłonił się wyraźny obraz.

 Przekaz był tak realistyczny, że dał mi nadzieję na przyszłość

Hmm?

 Wszystko to co robię ma sens

Wszystko to, co robię, ma sens.

 Wykryto niedozwolone rozmowy przed dwoma dniami

Przed dwoma dniami wykryto, czy przed dwoma dniami rozmowy?

 Osoby informujące o tym fakcie otrzymały

Imiesłów: Osoby, które zgłosiły ten fakt, otrzymały.

 pełnym uzupełnieniem

Powtórzenie.

O własnych siłach.

Ale co o własnych siłach?

 betonowe tunele bez sufitów

Tunel bez sufitu to rynna. Ewentualnie, jeśli "sufit" pojmiemy tutaj w jego technicznym znaczeniu, zwykły tunel (sklepiony, ale bez tych tam płytek zakrywających strop).

 z numerem przydzielonym z rana

Hmm. Wiemy, jaki ma numer, nie prościej powiedzieć, że do tunelu osiemnastego?

 Nie był on długi.

Co nie było długie i dlaczego numer?

 usadowienie się

Na pewno? https://sjp.pwn.pl/szukaj/usadowi%C4%87%20si%C4%99.html

 Nie czułem już nic, co mogłoby zostać uznane za ludzkie.

Hmm.

 celem istnienia tego co mnie spotyka oraz możliwościami ucieczki

Istnieją byty materialne: celem tego, co mnie spotyka oraz możliwościami ucieczki.

 Po opuszczeniu stanowiska, te możliwości

Tu bez przecinka.

 Witaj marny Nadczłowieku!

Wołacz: Witaj, marny Nadczłowieku! Also: he, he, he :)

 Zagadkowa sytuacja i nawet z twoją biegłością możesz mieć problem z pełnym zrozumieniem faktycznej sytuacji.

Początek bym wycięła, bo mąci i jest powtórzenie.

 wytłumaczymy ci w czym brałeś udział

Wytłumaczymy ci, w czym brałeś udział.

 ponad stuprocentową skalę twojej kondycji

https://sjp.pwn.pl/szukaj/skala.html

 Wyścig po krętych zboczach.

Jak zbocza mogą być kręte?

 analizowałem w jakim momencie mam gotowy schemat przejazdu

?

 mając już w wyobraźni przebieg rozgrywki kilkaset wirtualnych metrów do przodu

Czy rozgrywkę mierzy się w metrach?

tyle ile potrzebne było

 Tyle, ile było potrzeba.

 Trasa była długa, po godzinie jazdy osiągnąłem pierwsze miejsce.

To bym rozdzieliła, albo doprecyzowała – że przejazd zajął mu godzinę, czy coś.

Pamiętam, że trasy zwykle były znacznie krótsze

Dlaczego "pamiętam" w czasie teraźniejszym? Zwykle trasy były znacznie krótsze.

 Domyślasz się co dawała ta gra?

Domyślasz się, co nam dała ta gra? Już dała, więc musi być dokonany.

 Otóż dzięki tobie skutecznie zlikwidowaliśmy cztery ukryte schrony na drugim końcu świata wraz z całą załogą.

… ale co to ma do samochodówki? Gdyby to była gra z samolotami, jasne, ale nie była.

 operacje, które objawiały mi się pod pozorem przejazdu samochodem

Operacje, które przejawiały się dla mnie jako zdarzenia na drodze.

 metody kodowania przekazu, które postronnym wydawały się bezsensownym bełkotem

To nie metody, ale przekaz po zakodowaniu wydaje się bełkotem.

 skomplikowane rachunki przez rozrywkę

Lepiej: skomplikowane rachunki w zabawie,

 To co robiłem przetłumaczono na działanie innych komputerów, które kontrolowały

To co robiłem, tłumaczono na działanie innych komputerów, które kontrolowały. Bo tłumaczono to w czasie rzeczywistym, dobrze myślę?

 pozwalał dobór substancji na stanowisku

Nie dobór pozwalał, tylko substancja, ewentualnie jej rodzaj.

 – Zaznacz twarze osób, które myślą.

Ooo, nieźle.

 czy ktoś zastanawia się co zje lub czy

Czy ktoś się zastanawia, co zje, albo czy.

 które najbardziej odpowiadały w mojej ocenie pytaniu

Które w mojej ocenie najlepiej pasowały do założeń pytania.

 Teraz wśród pozostałych osób, wybierz twarze, które uważasz za najmniej ludzkie.

Teraz spośród pozostałych osób wybierz twarze, które uważasz za najmniej ludzkie.

 Jak można ludzi uznawać za nieludzi.

Dałabym pytajnik, choć w sumie nie musi go być. Also – na tym polega totalitaryzm.

 Wszystkie substancje krążyły w mojej krwi. Wszystkie potrzebne do wykonania zdania i nic ponadto.

Hmm.

 Czułem się jakbym istniał w znacznie większym ciele

Czułem się tak, jakbym istniał w znacznie większym ciele.

 lekko przyjemny

Nie może być "lekko" przyjemny. Po prostu przyjemny, albo satysfakcjonujący, jeśli wolisz.

 idealny do myślenia i odpoczynku

Hmm.

 nie miałem już wystarczającej wiedzy by zrozumieć w pełni swój udział w tym całym projekcie świata

Lepiej: za mało wiedziałem, żeby w pełni zrozumieć swój udział w całym tym świecie.

 W starym mieście

A wcześniej było dużymi literami?

 

Niezłe, niezłe, gorzkie i z atmosferą, chociaż w sumie nic tu się nie stało i dałeś po prostu portret dystopii, jakich wiele. Ale porządnie namalowany (aczkolwiek widzę, że przyszłam z łapanką na gotowe). Surrealizm ustępuje po bliższym przyjrzeniu (to nie pochwała, ale i nie nagana – po prostu tak jest), pozostawiając dość smętny nastrój.

Eeeech. Ludzie…

 To opowiadanie możnaby rozszerzyć ukazując inne perpsektywy i sytuacje.

Może niekoniecznie to, ale sam temat jest wart bliższego zbadania.

 Możliwe, że bez takich grup nie ma twórczości w ogóle i nigdy nie było.

Ktoś kiedyś musiał zacząć…

 A autobusy są więźniami ulic i wychodzi na to, że człowiek jest najbardziej wyzwolony ;)

Człowiek – to brzmi dumnie! :D

 Dajcie mu gitarę, będzie hit!

I się dorobi i nas porzuci XD Nie!

 Obawiam się tylko, że bohater nie dowiedziałby się, co tak naprawdę robi jako pracownik.

W sumie powiedzieć mu mogli cokolwiek, ot, dla wicu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobry wieczór Oblatywaczu!

 

Zaprezentowana wizja może być mniej fantastyczna niż się wydaje, to prawda. Dzięki za lekturę i mam nadzieję, że po jej zakończeniu gdzieś tam za monitorem świeci jeszcze słońce :)

 

Dobry wieczór Tarnino!

 

Jeżeli dobrze odmalowane, to powinienem być zadowolony. O atmosferze myślałem przez całość pisania. Na smętny nastrój polecam wesołą muzykę i taniec.

 

Dzięki też za różne uwagi. Niektóre obiektywne, niektóre subiektywne. Nie wiedząc, czy to danie serwowane czy szwedzki stół, wprowadziłem według uznania. Widziałem, że zastanawiałaś się dlaczego akurat gra samochodowa, a nie samolotowa. Bo tu nie chodzi o sterowanie zdalnym modelem, a generowanie danych, tłumaczonych na zupełnie inne zadania. Jednak konstrukcja gry samochodowej miałaby tutaj umożliwiać tworzenie odpowiednich poleceń czy wypełnianiu zadań. Może chodzi tylko o deszyfracje i jakiś kumaty ktoś napisał program, który nauczył się przyśpieszać jakieś wyliczenia korzystając z danych wirtualnego pojazdu? (ciśnienie kół, przyśpieszenie, kąt skrętu koła). Może program potrafił przetworzyć dane geograficzne, obecność jednostek przeciwnika etc. w zupełnie niepowiązaną wirtualną rzeczywistość. Można zapytać po co i się zastanawiać, jak ktoś ma ochotę.

 

Należy się solidna godzina na wolnym wybiegu!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie sprzątaj! Tańcz.

Nie mogę tańczyć, bo wlezę na jakieś śmieci i sobie zrobię krzywdę. Najpierw trzeba sprzątnąć, żeby się dobrze tańczyło.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czy jako koń pamiętasz czasy, gdy zamiast ludzi trolejbusów, byli ludzie dorożki lub ludzie furmanki?

Konie tak długo nie żyją.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Żyją! Ale widzę, że w Twojej stadninie niewesoło.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Już nie pada, można czytać. Zastanawiałem się czy w opku dodać deszcz, ale bez wizualizacji chyba nie warto. Zamykające się pokrywy tuneli. Czy one wybrzmiałyby w tekście?

Ja tam lubię, jak pada. A pokrywy trzeba zamykać głośno.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zaczyna się dość słabo – pierwsze dwa akapity pełne są niezgrabnych zdań i dystopijnej sztampy, do której potem nie wracasz (produkcja powietrza, podatki). Potem robi się lepiej.

 

Mechanizacja dystopijnego społeczeństwa jest nakreślona bardzo dosłownie, i to jest bardzo dobry element opka, te wszystkie kable, przepinanie, zgrzytająca mechanika, betonowe tunele. To buduje bardzo ponury klimat i działa na wyobraźnię. Tak samo dobrze naszkicowana jest dehumanizacja, brak więzi z innymi trutniami, bycie sprowadzonym do naczynia na płyny ustrojowe. 

 

Umiejętnie wprowadzasz niepokój, bo z jednej strony narzuca się, że narrator wykonuje jakąś brudną robotę, ale lekki surrealizm powoduje, że zawsze szuka się innego wytłumaczenia. Końcówka uderza jak dla mnie dość mocno.

 

Moim zdaniem niepotrzebnie wprowadzasz dystopijne cegiełki, które tu nie pasują. Po co wspominać o poniższym? Dla mnie to taki wyświechtany element, do tego narrator jest regulowany na poziomie biochemii, więc co ma tu do powiedzenia? A może coś przeoczyłem?

Pamiętajmy, że liczy się uśmiech i dobre samopoczucie.

Albo ten fragment:

Nie czułem już nic, co mogłoby zostać uznane za ludzkie. Za to możliwości rozumowania osiągały zawrotną wydajność. Pojmowałem nagle wszystko, włącznie z otaczającą mnie rzeczywistością, celem istnienia tego co mnie spotyka oraz możliwościami ucieczki. Wolność myśli była wymagana do skutecznego wykonywania powierzonych zadań.

Dla mnie ocierasz się powyżej o dystopijny card-calling. Bardzo abstrakcyjne, nieco sztampowe i ocierające się o pustosłowie. To prosi się o rozpisanie w coś bardziej namacalnego, z mniejszym natężeniem dużych słów na zdanie.

 

Przeciwstawiasz disco polo jazzowi, niech lepiej Adorno tego nie usłyszy, hehe.

 

Trochę dziwi mnie konstrukcja tego świata – dlaczego truteń ma wpływ na decyzję o eliminacji, skoro ewidentnie system, w którym jest zanurzony, posiada najwyraźniej doskonałą wiedzę o wszystkim, co się dzieje z każdym elementem (wszak nawet płyny ustrojowe i bicie serca są na bieżąco sterowane).

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Cześć GreasySmooth!

 

Dzięki za lekturę i właściwie pozytywną opinię, lekko wtrząśniętą. Niezmieszaną. Początek to przemyślenia bohatera, pewnie można to zrobić bardziej wciągająco i oryginalnie. Po podłączeniu pod system, bohater jest już w innej sytuacji. Przed podłączeniem nie jest pod pełną regulacją.

 

A konstrukcja świata może dziwić, jednak niekoniecznie mocno jeśli zastanowimy się jak bardzo coś co robimy ma sens, a jak bardzo spełnia czyjeś fantazje, wizje świata. Ten tutaj, w opowiadaniu można uznać za eksperymentalną enklawę, więzienie lub odciętą od reszty dzielnic wyspę, na której potrzeba zmieszała się z szaloną artystyczną wizją. W świecie realnym robimy rzeczy, które wydają nam się ważne i potrzebne, bo ktoś połączył je z naszym podstawowym instynktem przetrwania. Ludzie są gotowi na absurdy, jeśli pomagają przetrwać. 

Hej Vacter!

 

Wizja o tyle nietypowa, że zbrodnicze działania, które zmuszany jest wspierać główny bohater, nie są przed nim ukryte. System mówi mu prosto w twarz, że właśnie pomógł w działaniach wojennych, po czym każe wybierać ludzi do “rutynowej depopulacji”. A to wszystko nagradzane i warunkowane stosownymi substancjami. Nie wiem, czy takie działanie ze strony władzy miałoby sens, ale emocjonalnie wypadło mocno.

 

Głównym minusem opowiadania jest wolny początek. Oczywiście buduje on klimat i wprowadza do świata, ale zasadnicza akcja w całości mieści się w “Komforcie pracy”.

Na początku czytało się ciężko (chociaż głównie przez nagromadzenie nowych elementów świata), potem ruszyło już płynnie i mimo że większość opowiadania nie była może porywająco ciekawa, to czytało się przyjemnie.

 

Dałbym klika, ale jeszcze nie mogę ;) Niżej kilka sugestii i znalezionych błędów. Widzę, że niektóre powtarzają się z Tarniną, więc dodam, że nic nie jest obiektywnie złe, ale niektóre rzeczy są subiektywnie złe dla całego społeczeństwa :P

 

Pieniądze istniały jak krew w żyłach, przepływały przez nas

Tego słowa się tu nie spodziewałem :P Może po prostu były? Albo w ogóle połączyć to z następnym zdaniem “Pieniądze, jak krew w żyłach, przepływały przez nas…”

Sunęliśmy w rytm szczęku mijanych słupów utrzymujących linie.

Zaawansowany technologicznie świat i aparatura prowadząca oddział, ale mimo to wszyscy muszą iść na własnych nogach? Chociaż samo porównanie do trolejbusa trafione.

W tym całym wewnętrznym tornado zmysłów czułem się bardziej jak obserwator

Może to ja o czymś nie wiem, ale tornado się chyba odmienia.

A o tym, że pierwszeństwo ma swoje złe strony, musiałem wkrótce się boleśnie przekonać.

Przez całą drogę bohaterowi towarzyszyły halucynacje i bóle. Pojawia się też sugestia, że to jakiś zabłąkany przekaz medialny. Nie widzę żadnego powodu, żeby dla pierwszej osoby cierpienie miało być bardziej dotkliwe niż dla innych. Nawet, gdyby całość była tylko manipulacją ze strony władzy, czułbym się lepiej, gdyby bohater wierzył w jakąś głupią historyjkę, dlaczego pierwszy ma się najgorzej.

Z głośników zabrzmiała muzyka, połamana mieszanka jazzcopolo, czyli pomieszania disco polo z jazzem.

W opisie świata jest wiele tajemniczych rzeczy, które nie są wyjaśniane wprost, za to tej jednej domyśliłem się samodzielnie ;)

Gdy powoli wynurzałem się ze Starego Miasta, śnieg zanikał[,+] obnażając wschodzące słońce i cień rzucany przez pierwszą stację techniczną.

Ze śniegu, który dotychczas wypełniał pole widzenia[,+] wyłonił się wyraźny obraz.

Wszystko to, co robię[,+] ma sens, dążę do czegoś, będę to miał.

Zagadkowa sytuacja i nawet z twoją biegłością możesz mieć problem z pełnym zrozumieniem faktycznej sytuacji.

Powtórzenie.

nasz test potwierdził ponad stuprocentową skalę twojej kondycji intelektualnej

Skala z reguły jest stuprocentowa (albo nawet procentowa, gwoli ścisłości), żeby łatwo się z niej czytało. Test mógł potwierdzić ponad sto procent na skali.

Wyścig po krętych zboczach.

Zbocza chyba nie mogą być kręte.

Wybrałem inny kontroler, który mi najbardziej odpowiadał i ruszyłem.

Nie umiem uzasadnić tego gramatycznie, ale wydaje mi się, że albo “wybrałem kontroler, który mi najbardziej odpowiadał”, albo “wybrałem inny kontroler, który mi bardziej odpowiadał”.

Z maksymalną prędkością wchodziłem w każdy zakręt, analizowałem[,+] w jakim momencie mam gotowy schemat przejazdu przez najbardziej skomplikowane odcinki.

Jeśli miał gotowy schemat przejazdu na niektóre odcinki, to chyba miał go przez cały czas. Ciężko analizować, kiedy się coś ma, a kiedy nie, jeśli jest już gotowe.

Zanim normalny człowiek zacząłby planować skręt, ja już wykonywałem mikroruchy gałką, mając już w wyobraźni przebieg rozgrywki kilkaset wirtualnych metrów do przodu.

Powtórzenie.

Udało się też rozwinąć jeden z projektów, o którym na razie nie usłyszysz.

Brzmi bardzo pretensjonalnie. Jeśli tak miało być, to ok, jeśli nie, może lepiej np. “który nie może jeszcze zostać ujawniony”?

Więc grałem w grę, a operacje, które objawiały mi się pod pozorem przejazdu samochodem, służyły czemuś zupełnie innemu. […] Ja wykonywałem skomplikowane rachunki przez rozrywkę, która jednak wymagała inteligencji i zręczności.

Dowiedziałem się już tego z dialogu tuż przedtem.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Cześć Ostam!

 

Dzięki za lekturę. Wprowadziłem większość zmian, kilka muszę jeszcze przemyśleć. Zauważenie ciężaru emocji to dla mnie ważna rzecz, bo chyba nad tym najbardziej skupiałem się przy pisaniu. Cały system tego dziwnego postępowania z ludźmi nie musi być ściśle praktyczny, ale zwykle w systemach gdzie nie liczy się logika, takie “smaczki” cierpienia są cechami świadczącymi o danym systemie. Tutaj sprawa jest bardziej zawiła, z moich pomysłów to część ekstremalnej wersji hodowania człowieka. Świadomość jest zmienna, bo też możliwości umysłowe człowieka w tej sytuacji są manipulowane.

Dzięki też za chęć kliknięcia :).

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cześć Anet, dzięki za przeczytanie i sympatyczną opinię :)

Czytając nie zastanawiałam się nad budową zdań, tylko starałam się zrozumieć świat bohatera. Dałam się wciągnąć, trochę mu kibicowałam, choć od samego początku ty jako autor, nie dawałeś mu żadnych szans. Może przez to ciężej mi było polubić bohatera? Myślę, że zabrako jakiejś minimalnej dawki optymizmu, nadzieja przecież umiera ostatnia, prawda? 

To ja może tak z wyjaśnieniem – budowa zdań jest zła wtedy, kiedy czytelnik, zamiast rozumieć, co czyta, zgrzyta zębami nad rozpraszającą go, brzydką, mylącą budową zdań. Jak makijaż. Dama powinna go używać tak, żeby wyglądać, jakby go nie używała.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zgadzam się z tym komentarzem. Z jednym zastrzeżeniem.

Każdy ma próg wrażliwości gdzie indziej, dlatego jedną osobę może doprowadzić do szału notoryczny brak przecinków a inna tego nie zauważy i obie te osoby mają absolutne prawo ocenić dane opowiadanie skrajnie różnie. Może dlatego tak zaczęłam mój komentarz. Nie po to, żeby skrytykować tych, którzy zauważyli błędy (bo znaleźć błędy, pokazać je i podpowiedzieć, jak to poprawić, to ciężka praca, na ogół niewdzięczna i mało doceniana – a szkoda) tylko po to, żeby pokazać mój kąt patrzenia, moje podejście do tematu i moje sugestie. Pozdrawiam oboje: autora opka i Tarninę. 

Oczywiście, że mają. Sęk w tym, że podejście “czepialskie” też jest zasadne. Ale też – bez kija ostatnio do mnie nie podchodź, więc…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć Nova!

 

Pierwotnie planowałem napisać dłuższy tekst, który by wyeksploatował możliwości świata przedstawionego na różnorakich ludzkich zachowaniach (pewne wydarzenia mam w pamięci i widzę nieco więcej niż tekst pokazuje). Planowałem przedstawić innych ludzi i scenariusz trochę podobny do tych już znanych. Dystopia, w której happy end nie jest właściwie happy endem.

Bo to co dla bohatera mogłoby być niejako zwycięstwem, nie rozwiązałoby spraw całości społeczeństwa w tej rzeczywistości. Nie istnieje system, w którym wszyscy byliby szczęśliwi.

 

Ostatecznie jednak uznałem, że ten tekst pokazuje właściwie to co chciałem pokazać. W momencie jego pisania nie wierzyłem w tzw. happy end.

 

Dzięki za lekturę :)

Vacter: ok. W takim razie mogy mi umknąć rzeczy, które wiesz o bohaterze tylko ty. 

Fakt, To zakończenie nie jest happy endem wcale a wcale. 

 

Tarnina: Przeczytałam twój komentarz i niechcący uruchomiła mi się wyobraźnia. Widzę cię, jak stoisz pośrodku łąki a ja zbliżam się wolno z kijem w ręce. I ty składasz błagalnie dłonie i mówisz ze łzami w oczach: nie podchodź bez kija. Patrzę na kij, a on powoli zakwita. Bierzesz go wolno, ostrożnie, żeby nie połamać setki maleńskich kwiatów i… kurczę, obecność na Fantastyce jednak wypacza. Ze wszystkiego chciałoby się zrobić opko. laugh

Teraz Ci zazdroszczę XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Piękna wizja Nova. Nie wiedziałem, że Tarnina tak delikatnie odniesie się do drobnych kwiatków.

Nowa Fantastyka