- Opowiadanie: Finkla - Noc muzeów

Noc muzeów

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Noc muzeów

Myślicie, że noc muzeów to noc, kiedy można bezpłatnie zwiedzać muzea? To prawda, ale na pewno nie cała. Prawdziwa noc muzeów zdarza się raz na stulecie, zazwyczaj podczas większej wystawy, kiedy za dnia można obejrzeć arcydzieła z całego świata. O zmroku przestają działać kamery i alarmy, ale to bez znaczenia, bo zewnętrzne drzwi i okna scalają się z framugami w jednolitą masę, której nie skruszy nawet taran.

Rzeźby zeskakują z cokołów, namalowane postacie wychodzą z obrazów, a w salach muzealnych rozgrywają się sceny, o jakich nawet nie śnili producenci pornosów.

 

Pan Arnolfini szybko rozruszał zesztywniałe mięśnie. Już miał wyskoczyć z portretu, kiedy psiak capnął go za piętę. Przeklęty symbol wierności, pupilek żony, zawsze stawał po jej stronie i zapewniał przewagę podczas nocy szaleństw. Arnolfini zmarnował kilka cennych minut, żeby się wyswobodzić, nie krzywdząc zbytnio kundla. Kiedy wreszcie przedostał się przez ramę, wpadł prosto w objęcia klekoczącej białymi gnatami kostuchy. Nie o takiej partnerce marzył przez cały wiek! I nie chodziło tylko o to, że wolał białogłowy pulchniejsze niż szkielet. Podobno mroczne żniwiarki w kulminacyjnych chwilach wykrzykiwały „Memento mori!”.

Próbował umknąć, lecz śmierć goniła go, co i rusz wczepiając się paliczkami w szatę. Zgubił ją dopiero w tłumie w jakiejś sali, gdzie wojacy dorwali grupę pasterek i nimf. Na palcach przebiegł przez jeszcze dwa pomieszczenia, otarł pot z lica. Pozbył się namolnej kostuchy, lecz teraz trudno było spotkać wolną kobietę, a na potyczki z jurnymi żołnierzami nie miał ochoty.

Dotychczas nie odwiedził tej części muzeum. W tej chwili pachniało tu pożądaniem, a z każdego kąta dobiegały jęki i okrzyki. Z opustoszałego buduaru jakiejś damy porwał dwie poduszki i wędrował, wypatrując okazji. Szczęście mu sprzyjało – w niewielkiej salce ujrzał aż dwie niewiasty w sukniach z turniurami. Biedaczki nie mogły same wyzwolić się z ubrań. Gorzej podczas nocy muzeów miały chyba tylko Marie Panny, które spędzały ją zabarykadowane w łazienkach, pod czujną strażą aniołów i Minerw. Nawet święci już dawno przeszli na stronę grzechu.

Ładniejsza z kobiet nosiła zieloną suknię, brzydsza fioletową. Arnolfini bez wahania podszedł do tej drugiej. Kilkaset lat trzymania za rękę żony w zielonej szacie musiało zamienić każdy przyodziewek w tym kolorze w antyfetysz.

Wybranka wykazała się figlarnością, bo zaraz powiedziała:

– Szlachetny panie, po wielu latach nieużywania mój komin się zatkał. Czy mógłbyś go przeczyścić?

Arnolfini nie kazał się długo prosić. Uwolnił jasne warkocze towarzyszki spod czepka, błyskawicznie porozwiązywał tasiemki przy gorsecie, porozpinał wszystkie haftki, wyłuskał kobietę z tuzinów halek. Stwierdził przy tym, iż Bóg do twarzy o grubo ciosanych rysach dodał ciało jakby wyrzeźbione dłutem najbieglejszego artysty. Mężczyzna ułożył partnerkę wygodnie na poduszkach, wyswobodził wycior i zabrał się do przepychania komina.

Później dama poprosiła o zroszenie jej ogródka. Zraszał wytrwale, aż opadł na zasłaną ubraniami posadzkę, wielce strudzony pracami ogrodniczymi.

Wtedy okazało się, że towarzyszka potrafi posługiwać się języczkiem poza ustami jeszcze sprawniej niż wewnątrz nich. Pan Arnolfini postanowił, że tej nocy nie będzie już szukał innych kobiet, lecz cały pozostały do świtu czas poświęci tej jednej.

Z nowymi siłami przystąpił do mieszania chochlą zupy w jej kociołku. Mieszał tak sumiennie, że obydwoje zarumienili się, niby od buchającego wrzątku.

– Ach, dostojny panie, teraz pragnę schłodzić się konną przejażdżką – zaproponowała dama, po czym dosiadła Arnolfiniego.

Anglezowała z takim zapałem, że mężczyzna sam już nie wiedział, czy powinien podtrzymywać jej krągłe i białe jak kryzy na płótnach Rembrandta piersiątka, by chronić je przed poobijaniem, czy też chwytać równie ponętne biodra swej amazonki, by czasem nie wypadła z siodła. Na szczęście miał dwie ręce, co pozwoliło mu uniknąć jakże ważkiego dylematu. Kiedy rumak i jeźdźczyni dobiegli do mety, kobieta nachyliła się i szepnęła:

– Mam jeszcze jedną dziurkę, wąską jak ucho igielne. Czy zechciałbyś, panie, wziąć nitkę i nawlec mą igłę?

Arnolfini nieco zżymał się na nazwanie tego tęgiego kawałka liny nitką, lecz posłusznie, a nawet z entuzjazmem, jął nawlekać igłę. Ściegów wykonał tyle, że starczyłoby ich do uszycia połowy koszuli.

Damie wreszcie zabrakło pomysłów na figlarne określenia, więc pan Arnolfini musiał ruszyć głową. Przypomniał sobie, co wiele lat temu Panienki znad Sekwany opowiadały mu o zamorskich zwyczajach. Brunetka przytoczyła porzekadło, iż „dla chrześcijan ideałem jest celibat, monogamię traktują jako ustępstwo wobec natury ludzkiej. Dla muzułmanów ideałem jest monogamia, poligamia zaś stanowi ustępstwo wobec natury”. Ta druga panna wspomniała o traktacie „Ogród wonności” szejka Nafzawiego, nawet wspólnie wypróbowali kilka sposobów…

Czas szybko zleciał Arnolfiniemu i jego wybrance na smakowaniu igraszek z importu. Kobieta zaproponowała jeszcze wykorzystanie przedmiotów z eksponowanych w muzeum martwych natur, ale pierwszy brzask przerwał zabawy.

Pan Arnolfini pośpiesznie przyodział partnerkę w jej koronkowe fatałaszki, naciągnął ubranie na siebie i pognał do własnego obrazu, wypatrując po drodze kompozycji, które mógłby twórczo wykorzystać w następną noc muzeów.

Po wskoczeniu w ramy kopnął jeszcze parszywego kundla, bardziej dla sprawiedliwości niż z gniewu, złapał żonę za dłoń, przybrał zwyczajny, znudzony wyraz twarzy z cieniem uśmiechu na krzepiące wspomnienia oraz myśl o kolejnej upojnej nocy i zastygł w bezruchu, nim pierwsze promienie słońca przedarły się przez londyńską mgłę.

 

 

PS Cytat o chrześcijanach i muzułmanach pochodzi z książki „Seks egzotyczny” Wilsona Glenna.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Genialna sprawa. :) Uwielbiam “Noc w muzeum”, od razu też pospieszyłam, aby sprawdzić w necie, jak wygląda naprawdę nasz bohater główny oraz jego małżonka. :) Pozostaje mi tylko pogratulować panu Arnolfiniemu, że nie musiał korzystać z usług żadnych pań z obrazów Picassa. :)

Pozdrawiam serdecznie, klik za pomysł, humor, a także wykonanie; powodzenia. :)

Pecunia non olet

Tyle różnych pozycji i seksu na wiele sposobów, a wszystko opisane bez wulgaryzmów i anatomicznych określeń. Brawo.

Wspaniały pomysł na zajmującą, ciekawie opisaną przygodę erotyczną. Bardzo mi się podobało, lekko czytało, słowem, bardzo dobry tekst. Idę klikać. :)

Hej 

Widzę Anonimie, że poszedłeś w metafory :). I normalnie, chyba ich zbyt duża ilość raczej by przeszkadzała, ale do klimatu muzeum, obrazów i generalnie sztuki nie tylko pasują, ale i wprowadzają dowcip do opowiadania :). Pomysł bardzo mi się podoba więc – klikam i pozdrawiam :) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

entropia nigdy nie maleje

Anonim dziękować każdy komentarz.

Babska logika rządzi!

I ja dziękuję, Anonimie. :)

Jimie, dzięki za ilustrację, teraz widzimy, jakim pozornie pokornym jest bohater opowiastki. :)

Pecunia non olet

Wspaniały pomysł i świetnie zrealizowany :) Zazgrzytali mi tylko ci "producenci pornosów" na początku, wyrażenie nie pasuje do podniosłego języka całego tekstu. No i jeszcze ta "klekocząca kościami kostucha" – po pierwsze aliteracja, po drugie kości i kostucha tworzą powtórzenie… Po trzecie upierałabym się, że kośćmi, nie kościami, ale ta druga forma jest archaizmem i w zasadzie tutaj pasuje :) No i w końcu nie wiem, czy "zabrał się" do kobiety w zieleni, czy do tej w fiolecie – czy druga była drugą , czy też stała się pierwszą? Coś tu się pomieszało ;) Ale ogólnie to podobało mnie się. Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej, plus za oryginalne podejście do tematu. Przeżyć noc w takim muzeum to marzenie. Fajnie, że sięgnąłeś do postaci z kultury. Nadało to świeżości i nietypowości tekstowi.

No, ale przejdźmy do erotyki. Przepychanie komina jako metafora seksu? Eeeee, no nie wiem. W sensie słyszałem to określenie nieraz (głównie od typów podobnych do pijanych wózków na weselu), ale erotyki w takim stwierdzeniu to nie za wiele. Reszta określeń na seks też taka przaśna.

Rozumiem, że może miałeś zamiar polecieć w żart, ale nie wiem, czy mnie to do końca kupiło. Ożywione postacie z obrazów, posągów itp. powinny robić bardziej kreatywne i wysublimowane rzeczy niż przepychać kominy lub nawlekać igłę nicią.

Trochę mi zabrakło w tym tekście efektu wow, czegoś, przez co kupiłbym tę ogromną, niecodzienną orgię, a tak to wyszło całkiem bezpiecznie.

44 GIF's Magical, Mystical, Fantasy, and Myth ideas in 2023 | fantasy, fantasy art, mythical creatures

Lożanka bezprenumeratowa

(…) bo zewnętrzne drzwi i okna scalają się z framugami w całość (…)

Scalają się w całość? Auć!

Już miał wyskoczyć z portretu, kiedy psiak, przeklęty symbol wierności, capnął go za piętę. Arnolfini zmarnował kilka cennych minut, żeby się wyswobodzić(…)

Kilka minut (!) walczył z maciupkim bichonkiem? Faktycznie, musiał mocno zdrętwieć.  A co z żoną? Przecież bez niej obraz nie nosiłby tytułu „Małżeństwo Arnolfinich” – jest ważniejsza niż pies, o którym nie zapomniałeś. Skoro nawet święci przeszli na stronę grzechu i nieźle się bawili, to chyba byłoby logiczne, gdyby małżonek przed wyjściem z ram albo dał połowicy buziaka i życzył niezapomnianych uciech cielesnych, albo zamknął ją w alkierzu na trzy spusty i zabarykadował drzwi skrzynią posażną. Tyle by wystarczyło!

Dotychczas nie odwiedził tej części muzeum. Jak w tej chwili we wszystkich innych, pachniało tu pożądaniem, a z każdego kąta dobiegały jęki i okrzyki

 

Karkołomna i niezgrabna konstrukcja części drugiego zdania. Kuleje i w kontekście i bez kontekstu.

 

Kilkaset lat trzymania za rękę żony w zielonej szacie w każdym wyrobiłoby antyfetysz.

 

„Fetysz i antyfetysz” to przedmioty – więc „wyrobienie antyfetysza” znaczy coś innego. Panu Arnolfiniemu doskwierał, owszem, ale raczej antyfetyszyzm .  

Arnolfini nie kazał się długo prosić. Uwolnił jasne warkocze spod czepka, błyskawicznie porozwiązywał tasiemki przy gorsecie, porozpinał wszystkie haftki, wyłuskał towarzyszkę z tuzinów halek(…)

 

I tak oto objawiła się wstydliwa prawda o panu Arnolfinim! Pod tym gigantycznym garem na głowie gość ukrywał jasne warkocze i czepek! Nie wiem tylko po kiego nosił także gorset, skoro talii nie eksponował. Kiedy w końcu sam pozbył się tajnych fatałaszków i puścił luzem bujne owłosienie, z tuzinów halek uwolnił także  i cudem przygruchaną towarzyszkę.  Tak z konstrukcji zdania, niestety, wynika. „Towarzyszka” powinna zamieszkać w pierwszym zdaniu składowym, nie ostatnim.

Przypomniał sobie, co wiele lat temu Panienki znad Sekwany opowiadały mu o zamorskich zwyczajach.

 

„panienki” małą literą.

Kobieta zaproponowała jeszcze wykorzystanie przedmiotów z wiszących w muzeum martwych natur(…)

 

Nie „wiszących” w muzeum, bo choć to prawda, to jednak bardzo ogólnikowa i taka pośpiesznie napisana. Galeria/sala/ ekspozycja  martwych natur – zawiera konkretną informację.

Prawdziwa noc muzeów zdarza się raz na stulecie, zazwyczaj podczas większej wystawy, kiedy za dnia można obejrzeć arcydzieła z całego świata.

Napisałeś/aś  zabawne opowiadanie, w większej części dobre a nawet bardzo dobre, ale mam wrażenie (być może mylne), że bardzo spieszyłeś/aś się, aby w końcu móc poszaleć w scenach, których tworzenie sprawiało ci największą frajdę. A to jest bardzo krótki tekst, dający możliwość zadbania o każdy szczegół. Tymczasem ty te szczegóły zlekceważyłeś. Nie tylko odstrzeliłeś z imprezy drugą, główną mieszkankę obrazu, to jeszcze nie chciało ci się pogłówkować, aby znaleźć i dopasować odpowiednio magiczny termin, w którym raz na stulecie odbywała się „muzealna orgia”. Noc muzeów zdarzała się raz na wiek, zazwyczaj podczas większej wystawy! I tyle! Rzekłabym – bez polotu, bez wysiłku, na odczepne.

Szkoda, bo opowiadanie warte wycyzelowania – jest dobre. Pzdr.

Anonim dziękować każdy komentarz.

Anonim poprawić.

Babska logika rządzi!

Nasuwa się tylko jedno pytanie – co na to żona??!!!

A tak na poważnie, przypomniała mi się scena z ,,Teorii Wielkiego Podrywu”, gdzie Amy opowiada ,,sprośną historię” o rzyci kogoś tam (,,Przypowieści nadszedł kres, szczęść im wszystkim Boże!” XD). Pomysł na baraszkujące postacie z obrazów jest niezły, ale słabo wykorzystany, jak dla mnie, bo zamiast wręcz narzucającego się w tej sytuacji ogrodu rozkoszy (nie)ziemskich dostajemy jednego gościa uprawiającego – opisany za pomocą mało wyszukanych metafor – seks z jakąś laską z obrazu, którego nie jestem w stanie nawet zidentyfikować. Rozczarowany jestem. :(

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Żona pewnie zadbała o to, byśmy owej “jakiejś laski” nigdy już nie poznali. :))

Pecunia non olet

Anonim dziękować każdy komentarz.

Babska logika rządzi!

Że też takie rzeczy dzieją się w noc muzeum… Określenie "urocze" średnio pasuje do erotyku, ale twój taki właśnie jest. Parsknęłam kilka razy, czytając kreatywne określenia na wyuzdane zabawy tej malowanej pary. Aż strach pytać, co w tym czasie wyczyniała żonka i czy pieska też ktoś zaangażował :P

Zabawne :)

Przynoszę radość :)

Anonim dziękować każdy komentarz.

Babska logika rządzi!

Hej!

 

O, jaki ciekawy pomysł. ;)

Porno noc muzeum. :D Połączenie sztuki, seksu i zamkniętych drzwi, a wszystko za sprawą fantastyki. :) Od razu nasuwają mi się skojarzenia z „Harrym Potterem”, ciekawe czy w Hogwarcie też obrazy praktykowały takie coś.

Uśmiechnęłam się przy scenie Arnolfiego i kostuchy. Bardzo fajnie, lekko napisana. Co do opisów sceny erotycznej – no cóż, niektóre sformułowania, te z kominem i wyciorem mimo wszystko dobrane tak… hm, średnio.

Ale akcja jest szybka, energiczne opisy, więc przymykam oko.

 

Za to od tego momentu:

„Damie wreszcie zabrakło pomysłów na figlarne określenia, więc pan Arnolfini musiał ruszyć głową. Przypomniał sobie, co wiele lat temu (…)

Mam wrażenie, że zabrakło pomysłów, nagle dostajemy długie streszczenie, a później już tylko ubieranie się i wskoczenie do obrazu. Szczerze mówiąc, obyłoby się bez tego.

 

Pozdrawiam,

Ananke

Bywałam na muzealnych nocach, ale nigdym takich sprawek nie widziała;) A szkoda, bo pięknie to opisałeś. Czułam się nieco jak podglądacz, ale było mi z tym na prawdę fajnie. Pomysł genialny, analogie do obrazu va Eycka super. Całość intrygująca, zabawna i świeża. 

Lożanka bezprenumeratowa

Cóż za wyśmienita i dobrze przygotowana potrawa!

Jest tu wszystko, co w dobrym tekście fantastyczno-erotycznym znaleźć się powinno: jest historia, owszem prosta, wręcz pretekstowa, ale z zabawnymi perypetiami, jest erotyka, mocna, wręcz dosadna, ale opowiedziana językiem zgrabnym i bogatym, jest fantastyka, niby znana ale przyjemna i konsekwentna.

I skorom zaczął od porównania kulinarnego, to i nim zakończę – tyle pyszności, a miałbym ochotę na jeszcze!

entropia nigdy nie maleje

Anonim dziękować każdy komentarz.

Babska logika rządzi!

Jam ci to napisała. A teraz zaczynam uczciwie odpowiadać na komentarze. Poczekajcie chwilkę, to mi zajmie trochę czasu… Oczywiście naprawdę wszystkim dziękuję. :-)

 

Bruce, no, nasz bohater jest znany w niektórych kręgach. O, na schadzkę z tworami Picassa nie wpadłam. Ale potrafiłabym z tego punktu pójść chyba wyłącznie w humor, więc może to i dobrze.

Miło mi, że dostrzegłaś tyle zalet.

 

AP, jeśli się czeka sto lat, to nie ma się co ograniczać, kiedy ta noc wreszcie nadejdzie. ;-)

Co będę rzucać wulgaryzmami, miało być radośnie.

 

Jolko, fajnie, że szorcik się spodobał i zajął uwagę.

Babska logika rządzi!

Gratulacja, Finkla! Niebawem przeczytam i nie omieszkam skomentować.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dziękuję, Krarze. :-)

Trzymam za słowo.

 

Bardzie, ano poszłam w metafory. Organizatorzy chcieli synonimów, to się trzeba było zastanowić, jak jeszcze można nazwać te czynności… Fajnie, że pasowały do otoczki.

 

Jimie, witam Jurora. Tak, to właśnie z tego obrazu wyskoczył bohater.

 

NaNo, miło mi, że pomysł i wykonanie się spodobały.

Producenci pornosów. No, nie przyszło mi do głowy bardziej wyraziste porównanie. Kto jak kto, ale oni musieli niejedno widzieć. Będę się bronić, że to dopiero wstęp do właściwej opowieści.

Kości zmieniłam.

Arnolfini wybrał tę drugą kobietę w zdaniu, czyli we fioletowej sukience. Była brzydsza, ale na zieleń facet już nie mógł patrzeć. Wydawało mi się, że to jasno wynika z tekstu.

Babska logika rządzi!

Finklo, świetny tekst, ponowne brawa! :)

Pecunia non olet

Finkla

Gratuluję! Naprawdę kawał dobrej, pisarskiej roboty.

Oboje z Ambush byliśmy tym utworem oczarowani i to nie tylko dlatego, że oboje lubimy…

 

taka myśl mnie naszła, że może na starożytnych dziełach erotycznych, z początku wszyscy sobie stali grzecznie, a takie sceny jak na tej greckiej wazie:

pojawiły się, bo ktoś nie zdążył w tę noc muzeów wrócić do pruderyjnej nudy?

 

Utwór naprawdę zasługuje na laury.

 

Jeszcze tu pewnie wrócę, poczytać komentarze :)

 

 

entropia nigdy nie maleje

Dzięki, Bruce. :-)

 

Wyrmkillerze, ja nie jestem pewna, czy bym chciała przeżyć taką noc muzeów. Wojacy z różnych obrazów mogą nie uwzględniać mojego zdania w kwestii wyboru partnera. ;-)

No, postaci z kultury z definicji musiały tu wystąpić.

Przaśność określeń. Wiesz, obraz powstał w 1434 roku. Musiałam używać takich porównań, które zrozumiałby średniowieczny facet. Wtyczka odpada, nie jestem pewna, czy klucz i dziurka od klucza by przeszły.

Nie, nie miałam zamiaru iść w humor. Sam się władował do tekstu. I tak cud, że wszyscy mnie nie rozpoznali po żartach.

Bezpieczna orgia, powiadasz? Powiało oksymoronem. ;-)

 

Ambush, witam Jurorkę. Kunsztowny makijaż.

 

Baskerville, faktycznie kilka błędów przepuściłam. Większość chyba poprawiłam, przynajmniej trochę.

Dodałam, że nie chciał psiaka uszkodzić, więc nie mógł po prostu rozdeptać go wolną nogą.

Żona. Arnolfini już nie może na nią patrzeć (nawet zbliżony kolor sukienki go odrzuca). Bardzo starannie unikał myślenia o niej i sprawdzania, co robi. A ja relacjonowałam historię z jego punktu widzenia. Może i ona ma dosyć męża i nic do niego nie powiedziała.

Pod tym saganem mógłby ukryć niejedną perukę z warkoczami. ;-) Uwielbiam Twój cięty dowcip w komentarzach.

“Panienki znad Sekwany” to tytuł obrazu, który wisi w tym muzeum. Obraz nie ma w zwyczaju gadać do dziada, więc zrezygnowałam z cudzysłowu, ale traktuję to jak nazwę własną. To bardzo konkretne Panienki i z nimi pan A. kiedyś gawędził.

Martwe natury. Byłam w tym muzeum ze dwadzieścia lat temu i za chińskich bogów nie pamiętam, jak są wyeksponowane martwe natury (ani czy w ogóle tam są). Wolałam iść w ogólniki niż dać się przyłapać na błędzie.

o jeszcze nie chciało ci się pogłówkować, aby znaleźć i dopasować odpowiednio magiczny termin, w którym raz na stulecie odbywała się „muzealna orgia”. Noc muzeów zdarzała się raz na wiek, zazwyczaj podczas większej wystawy! I tyle!

A to tak zwana dupokrytka. Piszę o konkretnym muzeum i dotarłam tylko do listy wybranych obrazów, które się w nim normalnie znajdują. Nie mam pojęcia, czy jest tam jakaś dama we fioletowej sukni albo zbiorowa scena z pasterkami czy chociażby kostucha. Dzięki takiemu zdefiniowaniu okoliczności muzealnej orgii zawsze mogę się bronić, że te obrazy przyjechały z wizytą. :-) Zapewne mogłam to ująć jakoś ładniej, ale nie zauważyłam, że mam tu jakiś problem.

Czy się śpieszyłam? Raczej nie, do terminu zakończenia konkursu (nawet pierwotnego) jeszcze trochę czasu pozostało. Ale zasadniczo szykowałam się wtedy do dwóch wyjazdów naraz, więc lekką presję mogłam odczuwać. Nie, na pewno nie śpieszyłam się do opisywania scen seksu (szczerze – nie przepadam za tym w literaturze, czytać o nich nie lubię, to i pisać nie bardzo umiem). Ale bałam się, że zabraknie mi znaków na to, co w konkursowym opowiadaniu znaleźć się musiało.

Babska logika rządzi!

(…) to i pisać nie bardzo umiem (…)

łgarstwo!

:)

 

 

entropia nigdy nie maleje

Jimie, prawda. Subiektywna, ale prawda. A może nie umiem tak bardzo, że aż wyszło oryginalnie?

“Noc w muzeum”. Oto wielka tajemnica Finkli: że istnieje taki film, dowiedziałam się z komentarzy. O czym to?

Greckie naczynia. Mogło tak być! Nawet mogło powstać coś na kształt wyścigu zbrojeń: po pierwszej nocy greccy herosi nie zdążyli założyć chitonów, po drugiej zostały im wzwody, po trzeciej… A obrazy patrzyły na te wszystkie bezeceństwa, uczyły się, eksperymentowały…

 

SNDWLKR, nie wiem, co żona na to. Pewnie sama ugania się za jakimś przystojniakiem.

“Teorii Wielkiego Podrywu” też nie znam. Za to kojarzę wielki wybuch.

Jakoś nie przepadam za Boschem. Pewnie dlatego o nim nie pomyślałam. Dla mnie to na tych najbardziej znanych obrazach jest jeden chaos. W odróżnieniu od Bruegela – ze zbyt słabą myślą przewodnią. W sumie – tak może wyglądać noc muzeum w przybytkach ze sztuką współczesną. ;-)

O zwyczajności metafor już pisałam – facet ze średniowiecza, nie wiem, czy wsuwanie lunety do tubusu by zrozumiał.

Kobieta we fioletowej sukience jest wymyślona na potrzeby opowiadania, więc nie da się jej rozpoznać. Założyłam, że ktoś kiedyś taki portret namalował.

 

Bruce, żona raczej ma własne zajęcia. A przez następne sto lat będzie potępiająco milczeć, że ją pan A. zdradził.

 

Ośmiornico, oj tam, oj tam. Co biednym dziełom sztuki żałujesz? Myślisz, że one mają łatwo? Wiesz, jak Dyskobola w krzyżu łupie? ;-)

Pytanie o pieska ciekawe. Mam nadzieję, że i on znalazł sobie odpowiednie towarzystwo. Może jakaś scenka z polowania albo mopsik z portretu damy?

Fajnie, że określenia Ci się spodobały.

Babska logika rządzi!

Bruce, żona raczej ma własne zajęcia. A przez następne sto lat będzie potępiająco milczeć, że ją pan A. zdradził.

laugh

Pecunia non olet

:-)

 

Anet, dzięki. :-)

 

Ananke, fajnie, że pomysł Ci przypadł do gustu, a akcja się nie ociągała.

Od sztuki chyba nigdy nie było daleko do seksu. Dołożyć kropelkę magii i cuda się dzieją… Wszystkie damy na portretach nie uśmiechają się przecież bez powodu…

Harry Potter? Wreszcie jakiś film, który kojarzę. ;-) Tak, trochę mi Hogwart krążył z tyłu głowy podczas czytania. Wiadomo, że postacie z obrazów mogły się odwiedzać. Na pewno nie na oczach uczniów, ale…

Ze sformułowań już się tłumaczyłam – musiały być na tyle proste, żeby średniowieczny facet rozpoznał.

Fragment, który krytykujesz, stanowił próbę zahaczenia o arabski klimat. Nie mnie oceniać, jak mało/dobrze się udała. No i jak już człowiek zrobił research do tekstu, to żal się nie pochwalić.

Babska logika rządzi!

Jakoś nie przepadam za Boschem. Pewnie dlatego o nim nie pomyślałam. Dla mnie to na tych najbardziej znanych obrazach jest jeden chaos. W odróżnieniu od Bruegela – ze zbyt słabą myślą przewodnią. W sumie – tak może wyglądać noc muzeum w przybytkach ze sztuką współczesną. ;-)

A dla mnie Bosch jest właśnie jednym z ulubionych malarzy. :) Ale może lepiej, żeby jego postacie nie dołączały do wspólnej zabawy. Mogłoby to być… trudne do odzobaczenia.

Tak w ogóle, byłem przekonany, że napisał to facet. :D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

A ja najbardziej lubię Arcimboldiego. Kwestia gustu.

Fajnie, że udało się zmylić co do płci anonima.

Jakoś jeszcze nikt się nie pochwalił, że odgadł autorstwo.

 

Jurorko Ambush, toż na początku wyjaśniłam, że magia nie dopuszcza postronnych. Daj się kiedyś namalować, to może pewnej nocy poszalejesz. ;-)

Oj tam, od razu podglądacz… Tam mnóstwo ludzi się kręciło. Kto wie, może psy też miały ubaw.

Cieszę się, że zażarło.

 

Jurorze Jimie, miło mi, że smakowało. Jak masz apetyt na więcej, to na przyszłość musisz rozdawać większe talerze. ;-)

Fajnie, że odnalazłeś tu wszystko, co w konkursowym tekście chciałeś znaleźć. Czasami opłaca się dokładnie przeczytać ogłoszenie konkursowe. ;-)

W zabawne perypetie wcale nie celowałam, tak jakoś wyszło… A język polski jako tako znam i nie waham się go używać.

Babska logika rządzi!

Cześć Finkla!

 

Udana zmiana perspektywy i całkiem przyjemny tekst. Od dzisiaj będę w muzeach zawsze stawał tyłem do ściany. O cholera, przecież tam są obrazy na ścianach! Nieco szalony i ciekawy pomysł, taka nieco inna noc w muzeum, przepełniona gwarem i westchnieniami. Dobrze napisana atmosfera pośpiechu, współgra z nieco toporną grą wstępną, co po 100 latach postu jakoś to nie dziwi i buduje spójny klimat. Pokonawszy cerbera rusza na łowy…

Aktów mnogość, humor raczej specyficzny. Miejscami trochę brakował mi dialogów, jakiś innych (niż większość) interakcji, jednak to szorcik, zaszaleć nie ma gdzie. Jeśli czegoś mocniej zabrakło, to “humoru małżeńskiego”, chociaż po 100 latach o czym tu gadać i czemu się dziwić? A kopanie psa też coś znaczy.

Gorzej podczas nocy muzeów miały chyba tylko Marie Panny

Oczko w stronę pruderyjnej kultury chrześcijańskiej ;-)

 

Pozdrawiam i klikam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

@Finkla

 

Żona. Arnolfini już nie może na nią patrzeć (nawet zbliżony kolor sukienki go odrzuca). Bardzo starannie unikał myślenia o niej i sprawdzania, co robi. A ja relacjonowałam historię z jego punktu widzenia. Może i ona ma dosyć męża i nic do niego nie powiedziała.

 

Dobra! Uzasadnienie zaakceptowałam. Rozumiem, że  Arnolfini chętnie by przez kolejne stulecie potrzymał za rękę Wenus Boticellego. I nieważne,  którą by mu podała: jeśli prawą – odjazdowo, jeśli lewą – szczyt marzeń. Lub odwrotnie. (A mocno przeterminowana żona niech sobie robi, co wola! Draństwo, mimo wszystko! I egoizm!) Sądzę, że moja uwaga, podyktowana została czysto babską solidarnością. Bo skoro mąż z przytupem poszedł w szkodę, to żonie podobne atrakcje należały się jak chłopu ziemia. Nota bene ciekawe dokąd pobiegłaby pani Arnolfini.  Stawiam na galerię antycznej rzeźby greckiej – to logiczne! Wszak przez całe portretowe życie tkwiła obok  smętnego wymoczka w bamboszach na chudych nogach, abażurze na głowie i futerkowym ornacie.

 

A to tak zwana dupokrytka.

 

O, matko! yesangellaughlaugh! Piękny strzał!!!laughlaughlaugh

 

 

Cześć, Finklo!

Mam jedną uwagę. Zatrzymałam się trochę na tym fragmencie:

– Mam jeszcze jedną dziurkę, wąską jak ucho igielne. Czy zechciałbyś, panie, wziąć nitkę i nawlec mą igłę?

Arnolfini nieco zżymał się na nazwanie tego tęgiego kawałka liny nitką, lecz posłusznie, a nawet z entuzjazmem, jął nawlekać igłę.

Czy nie nawleka się nitki na igłę, a nie odwrotnie? Wyniki w guglu zdają się właśnie to sugerować.

 

Poza tym bardzo porządne wykonanie, napisane lekko, ze swadą i humorem. Nie jestem do końca przekonana, czy nie nazbyt komicznie to wyszło – niwelując tym samym efekt, hm, erotyzujący. Opowiadanie wypada przede wszystkim sympatycznie, z lekkim przymrużeniem oka, a przez to zabrakło w nim trochę pikanterii.

Niemniej, lektura była przyjemna. Gratuluję wygranej!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Rozbawiło. Czyta się lekko i szybko. Jest bardzo żywo – czuć przy czytaniu ten gwar w muzeum i tłumy, przez które musiał przedzierać się bohater. 

Nurtuje mnie, co się stało z kobietą w zielonej sukni. Bo spotkał dwie, a zaraz potem akcja skupia się tylko na Arnolfinim i jego wybrance. Ta druga stała i się przyglądała, czy jak to było? ;)

Mężczyzna ułożył partnerkę wygodnie na poduszkach, wyswobodził wycior i zabrał się do przepychania komina.

Później dama poprosiła o zroszenie jej ogródka. Zraszał wytrwale, aż opadł na zasłaną ubraniami posadzkę, wielce strudzony pracami ogrodniczymi.

 Tu miałam moment zatrzymania. Te dwa zdania zaraz po sobie sugerują, że drugie oznacza coś innego niż pierwsze, a nie że jest inną nazwą dokładnie tej samej czynności. A że zraszanie kojarzy się z pewną czynnością toaletową, to nie jestem pewna, czy akurat o to ci chodziło? :P

 

Dotychczas nie odwiedził tej części muzeum. W tej chwili – zgrzytnęło mi powtórzone tej

 

Minus za brzydkie potraktowanie psa :P 

 

Gratuluję zasłużonego złota na podium! Bardzo fajny tekst :)

It's ok not to.

Dziękuję nowym czytelnikom. :-)

 

Krarze, fajnie, że się szort spodobał.

Właśnie, stawanie tyłem do ściany może nie pomóc. A gdyby tak wypożyczyć zbroję? Albo przebrać się za rzeczoną Marię Pannę…

Taaak, pośpiech i niecierpliwość pozwoliły mi pójść na skróty i zmieścić się w limicie. I nie wnikać w szczegóły.

Kopanie psa coś znaczy także symbolicznie – na obrazie (nasyconym symboliką) on oznacza wierność. I nijak nie pasuje do nocy muzeów…

Oczko w stronę pruderyjnej kultury chrześcijańskiej ;-)

Albo uprzedzenie, że jednak były istoty, które nie brały udziału w orgii.

Dzięki za klika. Długo przyszło mi czekać na tego ostatniego.

 

Baskerville, na pewno pani Arnolfini znalazła sobie ciekawe zajęcie. Jeśli nie rzeźby, to może obrazy z herosami? Do Heraklesa pewnie ustawiają się kolejki… Albo do Priapa, co kto lubi.

Fakt, że pan A. nie jest moim ideałem męskiej urody. Pani w sumie też niekoniecznie w moim typie.

O tak, Wenus stanowiłaby miłą odmianę. Za ręce, za włosy… Pewnie nawet Wenus z Milo by chętnie przytulił.

Ależ żywiołowo zareagowałaś na dupokrytkę.

 

Gravel, mnie się wydaje, że nawleka się igłę (nitką). Przynajmniej tak było w wierszyku Brzechwy o hipopotamie i żabie. Na igłę brzmi dziwnie, bo przecież nitka przechodzi przez uszko. Jeśli już, to igła jest na nitce, jak ogórek na widelcu a koraliki na żyłce. Ale nawet ręki za to nie dam.

Po raz kolejny powtarzam: oczywiście, że nie celowałam w komizm. Samo tak wyszło. Przynajmniej radośnie.

Dzięki, nie spodziewałam się tak wysokiego miejsca. :-)

 

Dogsdumpling, dama w zielonej kiecce z pewnością znalazła kogoś, kto ją z szatek wyswobodził. Toż obok chmara wojaków się bawiła.

Masz rację, przepychanie i zraszanie to w sumie podobne czynności. Ja sobie wyobraziłam, że zraszanie odbywa się w pozycji “na misjonarza”, a przepychanie w jakiejś bardziej fikuśnej. Ale w tekście już tego nie pokazałam. Nie, nie chodzi o złoty deszcz.

No, ale to piesek zaczął. Nie wolno gryźć pana, prawda?

Dzięki, miło mi, że tekst się spodobał.

Babska logika rządzi!

No, ale to piesek zaczął. Nie wolno gryźć pana, prawda?

Jak piesek ugryzł, to znaczy że miał dobry powód :> Piesków się nie kopie i już! :3

It's ok not to.

No, piesek, jako strażnik wierności, też miał powód. Ale czy pan nie ma powodu do okazywania uczuć, jeśli go szczeniak capnie za piętę? Jakoś musi sobie na autorytet w stadzie zapracować…

Babska logika rządzi!

E tam, tylko kiepski pan ucieka się do przemocy. A tacy piesków mieć nie powinni. 

A tak swoją drogą, czy w noc muzeów piesek też nie powinien sobie towarzyszki poszukać? ;)

It's ok not to.

Gravel, mnie się wydaje, że nawleka się igłę (nitką).

Drogie Panie, sędziwy już słownik poprawnej polszczyzny z 1948 pod redakcją Stanisława Szobra podaje, że obydwie formy są poprawne – zarówno nawlekanie igły nitką, jak i nawlekanie nitki na igłę.

Pewnie ta druga forma jest częstsza, per analogiam, bo przykładowo koraliki można nawlec jedynie na nitkę, a nie nitką, grzyby można nawlec na sznurek a nie sznurkiem, a człowieka można było kiedyś – o zgrozo – nawlec na pal (czyli nań nabić) – a nie nawlec palem.

Do końca nie jestem pewien, czy maszynę do szycia można nawlec nitką, czy jedynie nawlec nitkę na maszynę do szycia.

 

Co do większych talerzy – myślę, myślę…

 

Co do Twojego:

Jimie, prawda. Subiektywna, ale prawda. A może nie umiem tak bardzo, że aż wyszło oryginalnie?

 

Całkiem możliwe, że nie umiesz, z subiektywną prawdą kłócił się nie będę bo to sensu nie ma. Ale pewnie inni chcieli by tak umieć jak Ty nie umiesz :)

Na pewno chętnie bym jeszcze coś fantastycznie erotycznego co wyszło spod Twojej ręki – przeczytał.

entropia nigdy nie maleje

Dogs, nie zapominajmy, że pan pochodzi ze średniowiecza. Wtedy ludzie inaczej traktowali przemoc.

 

Jimie, ale nawleka się nitkę na igłę czy igłę na nitkę?

No, pewnie niektórzy by chcieli. Kwestia treningu – ja tu już jestem ponad 10 lat.

I jako portalowy matuzalem startowałam kiedyś w innym konkursie erotycznym – “50 twarzy greya” albo jakoś tak. Tam dopiero poszłam w humor. Jeśli naprawdę masz ochotę, to możesz przeczytać.

Babska logika rządzi!

Anonimów nie czytuję, więc dopiero teraz nadrabiam. Fantastyczny pomysł na Noc Muzeów wyjątkową, nie coroczną. Jak zwykle podane z humorem w Twoim stylu. Brawa! :)

Zgrzytnęły mi pornosy, dalej było ok. Klik(pewnie już zbyteczny).

Dzięki, Koalo. :-)

Miło, że pomysł Ci się spodobał.

No, z humorem muszę jakoś żyć, bo rozstać się nie potrafimy. ;-)

Hmmm. Nie Tobie pierwszemu pornosy zazgrzytały. Ale czym je można zastąpić? Filmy pornograficzne zabrzmią lepiej?

A klik, owszem, już nie jest potrzebny, bo wczoraj opko dostało się do Biblioteki.

Babska logika rządzi!

Jimie, ale nawleka się nitkę na igłę czy igłę na nitkę?

 

Nitkę na igłę.

 

Ale przykładowo: koraliki na nitkę.

 

Polska język nie zawsze logiczna :)

 

 

I jako portalowy matuzalem startowałam kiedyś w innym konkursie erotycznym – “50 twarzy greya” albo jakoś tak. Tam dopiero poszłam w humor. Jeśli naprawdę masz ochotę, to możesz przeczytać.

 

Mam ochotę i przeczytam – po konkursie, bo w tej chwili w kółko czytam teksty ścieżki B i wypisuję autorom swoje trzy grosze, a nawet groszy pięć (mam nadzieję, że mnie nie znienawidzą, bo ja tak dowalam z dobrego serca, a nie po złości).

 

 

entropia nigdy nie maleje

Oj, tak – nie zawsze logiczna (ta igła bez sensu) i trudna. Ale ciekawa i bogata.

Zapraszam. I spoko, nie musisz się śpieszyć. Jeśli tekst ma kilka lat, to dwa miesiące nic już nie zmienią.

Autorzy na pewno zrozumieją.

Babska logika rządzi!

Tekst jak dobra zabawka dla dzieci – bawi i uczy ;) Jedyną przeszkodą w odbiorze była moja własna nieznajomość malarstwa, w szczególności przy Panienkach znad Sekwany na początku miałem lekki problem ze zrozumieniem, kto mówi oraz gdzie kończy się retrospekcja, ale obejrzenie obrazu rozwiało wątpliwości.

Poza tym czytało się przyjemnie, pomysł ciekawy i dobrze zrealizowany. Co najwyżej, podobnie jak Ananke wyżej, miałem wrażenie, że wstawka z “Ogrodem wonności” nie wnosi już za dużo do historii i tylko przeciąga. Jak dla mnie nie tyle zahacza o arabski klimat, co o kryterium arabskości w konkursie, chociaż ja na ogół nie lubię się z tekstami opartymi na nawiązaniach, więc może to tylko moje marudzenie ;)

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Dziękuję, Ostamie. :-)

Hmm, nie zakładałam, że znajomość malarstwa ma być obowiązkowa do czytania opka. “Panienki znad Sekwany” to nie jest klasyka, wykorzystałam je, bo wiszą w tym muzeum.

Macie rację, że wzmianka o “Ogrodzie wonności” jest dodana trochę na siłę. Już wyjaśniałam, że chciałam to mieć w konkursowym tekście i pochwalić się researchem.

Ciekawe, że ta książka jest u nas o wiele mniej znana niż “Kamasutra”. Nawet nie wiem, czy została przetłumaczona na polski.

Babska logika rządzi!

Poszukałem i wygląda na to, że “Ogród wonności” udało się nie tylko przetłumaczyć na polski, ale nawet zmienić tytuł na “Ogród rozkoszy”. Tłumaczenie nie wiem czy uzasadnione, ale pewnie pozwoliło oszczędzić kilku niczego niespodziewającym się czytelnikom dużego zaskoczenia ;)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Aleś dociekliwy. :-)

Nie czytałam (oglądałam?), to i Ci nie powiem. Ale rozkosz jakoś bardziej się kojarzy z tematem.

Babska logika rządzi!

Świetne :)

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Dziękuję, El Lobo. :-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka