- Opowiadanie: Krystian1311 - Czarny Misar część pierwsza "Czasem śmierci przychodzi w karczmie"

Czarny Misar część pierwsza "Czasem śmierci przychodzi w karczmie"

Hej, chciałbym przedstawić wam moje opowiadanie

Oceny

Czarny Misar część pierwsza "Czasem śmierci przychodzi w karczmie"

Gdy słońce zniżyło się już ku zachodowi, temperatura powoli zaczynała spadać, co przyniosło ukojenie wszystkim istotom. Mimo to, okna w karczmie „pod dębową deską” pozostawały zamknięte, a w ścianach kręciły się wiatraki, chłodząc wnętrze. Arian zaciekawionych sposobem działania tych urządzeń, zapytał karczmarza o ich tajemnicę. Usłyszał, że system tuneli pod miastem odpowiadał za przepływ powietrza i zapewniał chłód w budynkach.

Podczas swoich wędrówek po tym świecie zauważył, że wszystkie miasta i wioski były zbudowane na złożach, zimnego w dotyku kamienia, ludzie drążyli tunele, a ich ściany dawały chłód, który był transportowany do budynków. Tylko w ten sposób można było przetrwać w świecie Viras, nieustannego gorąca.

Arian zamówił piwo i usiadł przy stoliku w zacisznym kącie, gdzie w teorii nikt miał mu nie przeszkadzać. Popijając trunek myślał nad sytuacją z wioską Hagga. Dlaczego wszyscy przewoźnicy odmawiali mu przejazdu, nie podając żadnych konkretnych powodów? Teraz jedynym sposobem było iść na piechotę, a to przy pełnym słońcu oznaczało pewną śmierć, wiec musiał iść w nocy. Nie uśmiechało mu się to.

Ktoś uderzył o stół kuflem.

– Mogę się przysiąść? – zapytał, mężczyzna ubrany w stare podarte ubranie z krzaczastą brodą.

– Wolę samotność – odparł.

– Podobno szuka pan przewoźnika. – Nieznajomy, mimo to usiadł przy stole.

– Szukam. – Arian się wyprostował. – Ile pan sobie liczy za podróż?

– Nie ja – odpowiedział, biorąc łyk piwa, tak duży, że trunek spływał mu po brodzie. – Znam pewnego przewoźnika. Będzie jutro przy bramie miasta o wschodzie słońca.

– Co pan chce za tą informację? – zapytał, patrząc na cieknące po brodzie piwo.

– Nic – powiedział, wycierając brodę w rękaw. – Proszę być po prostu na czas.

– Żarty pan sobie robi? – zapytał.

– Proszę odbierać to, jak pan chce. – Nieznajomy dopił trunek, walnął kuflem o stół i wstał. – Oferta jest ważna do wschodu słońca.

Nieznajomy odszedł i zniknął w tłumie, tak samo, jak szybko się pojawił.

Dziwny typ, kto oferuje nieznajomemu coś takiego i znika? Tylko szaleniec mógł się na to zgodzić.

Arian dopił piwo i spojrzał kątem oka na kelnerkę. Podniósł rękę, aby ją zawołać. Gdy tylko zauważyła jego gest, zaczęła szybko manewrować między stolikami, przeciskając się przez tłum, aby do niego podejść.

Już wcześniej zauważył jej łagodną urodę i czarne włosy. Była dość ładna, co tym bardziej dziwiło, pracę tutaj. Gdyby nie był tak zmęczony i nie spieszyło mu się jak najszybciej opuścić miasto, pewnie zacząłby z nią flirtować, ale nie czas na to.

– Dolać ci? – zapytała, uśmiechając się.

– Nie, dziękuję – odpowiedział. – Mam pytanie?

– Chętne odpowiem – powiedziała, uśmiechając się dalej.

– Znasz jegomościa, który się przyłączył do mnie? – zadał pytanie.

– Niestety – powiedziała. – Nie widziałam go wcześniej tutaj, mój szef chciał go wrzucić, myśląc, że to bezdomny, ale zamówił piwo.

– Dziękuję – odwzajemnił uśmiech i zmienił temat. – Czy mój pokój jest gotowy?

– Tak – odpowiedziała.

Wstając, uśmiechnął się do niej i poszedł w stronę swojego pokoju, zostawiając miłą kelnerkę.

Zastanawiał się jak ona, tak ładna dziewczyna, może cały czas chodzić uśmiechnięta, gdy co wieczór jest na oczach wielu mężczyzna, a co niektórzy pozwalają sobie na seksualne teksty lub nawet gorzej.

Wszedł na górę i zamknął za sobą drzwi na klucz, który dostał wcześniej od karczmarza. Minęła może minuta a, ktoś zapukał, niechętnie otworzył i zobaczył oberżystę z małą skrzyneczką pod pachą.

– Zdaje się, że to do pana. – Karczmarz podał przedmiot.

– Myli się Pan – odpowiedział, patrząc na prezent.

– Na kartce było napisane pana imię, to samo, które podał Pan przy wynajęciu pokoju. – Wcisnął Arianowi do rąk i zostawiając go samego.

Zamknął drzwi, położył skrzynkę na ziemi i z ciekawością otworzył. Zaglądając do środka, zauważył tylko, mała mieszcząca się w dłoni kulę, przypominająca wypolerowany kamień.

Nagle coś, co przed chwilą uważał za zwykłą kulę, wyleciało ze skrzynki i zawiesiło się w powietrzu. Przez chwilę nie wykonywało żadnych ruchów, aż nagle odezwała się kobiecym głosem.

– Witaj Arianie – odezwała się.

Ta sytuacja tak go zaskoczyła, że upadł i nie mógł wykrztusić z siebie żadnego słowa.

– Przysłał mnie twój mistrz – mówiła dalej. – Mam ci towarzyszyć.

– Aha. – To jedyne słowo, które przyszło mu do głowy.

– Mam dla ciebie list od niego – powiedziała kula.

W powietrzu obok niej pojawił się jakby wyczarowany z powietrza list. Arian wziął go, nie odwracając głowy od dziwnej istoty, otworzył i zaczął czytać:

„Drogi uczniu, miałem rację co do tej wioski, gdzieś tu grasuje Misar w dodatku jego bardziej rzadka odmiana, czarna, lecz coś jest nie tak z mieszkańcami, pomijając, że nie lubią obcych i nie chcą udzielić żadnych informacji o stworze, zachowują się czasem, jakby byli zahipnotyzowani. Nie wiem, ile czasu jeszcze potrwa, zanim mnie wyrzucą, albo gorzej. Potrzebuję twojej pomocy jak najszybciej”.

Twój mistrz, Korad.

Arian usiadł na łóżku i przeklną pod nosem. „Dlaczego nie opuści wioski?” – pomyślał.

– Nie może – odpowiedziała, jakby czytała mu w myślach. – Tylko mieszkańcy wiedzą o lokalizacji stwora, twój mistrz chce wyciągnąć od nich informacje.

– Umiesz czytać w myślach? – zapytał zdziwiony.

– Mam wiele umiejętności – odpowiedziała, wydając z siebie brzęczący dźwięk

Arian nic nie powiedział, jedynie wypuścił szybko powietrze z ust i położył się na łóżku.

– Idę spać – powiedział do kuli, jakkolwiek by to nie brzmiało.

– Dobrze – powiedziała. – Będę czuwać. Zignorował jej słowa, jedynie marzył o zaśnięciu. W końcu mu się udało.

Obudził się przez wrzaski na dole. Rozglądając się dookoła, nigdzie nie było widać kuli. „Czy to mi się wydawało” – pomyślał.

Wstał i podszedł do okna, księżyc był już nad dachami domów, lada moment będzie świtać.

Harmider na dole coraz bardziej narastał. „Dziwne, karczmarz powinien już dawno zamknąć” – pomyślał.

Nagle usłyszał wrzask, a potem zapanował długa cisza, chciał już podejść do drzwi, gdy rozległo się mocne pukanie.

Odskoczył, domyśli się już, że to rabunek, nie wiedząc, co ma robić, wolał siedzieć cicho, może ten, kimkolwiek był, uzna, że nie ma nikogo.

Pukanie rozległo się jeszcze mocniej.

Nie wiedząc, co ma robić, zaczął szukać miejsca do ukrycia się, z paniki podszedł do okna z zamiarem wyskoczenia z drugiego piętra, lecz szybko zrezygnował, spoglądając w dół.

Uderzenia w drzwi były już regularne, ktoś próbował je wyważyć, w końcu zawiasy puściły, a do środka wpadło trzech oprychów, dwóch z nich momentalnie podeszło do Ariana, który stał przy oknie i złapali go za ręce, zmuszając go do klęknięcia.

–To on? – zapytał, oprych po prawej do napastnika przed Arianem.

– Tak, na pewno – odpowiedział.

Dziwne, wyglądali jak jegomość, który go zaszczycił wcześniej, podarte ubranie i zaniedbane brody.

– Panowie – zaczął mówić Arian. – Jeśli szukacie złota, to źle trafiliście.

Napastnik uderzył Ariana w brzuch. Ledwo powstrzymał wymioty, gdyby go nie trzymali, to by upadł.

– Pies daje głos, kiedy ja powiem – odpowiedział, z dziwną satysfakcją, jakby chciał, żeby Arian się odezwał.

– Co z nim robimy? – zapytał, oprych po lewej.

– Zawieziemy go do bogini – odpowiedział. – Ona osadzi co z nim zrobić, ale najpierw się z nim zabawimy.

Nagle, Arian usłyszał dziwny świst powietrza, a potem przerażenie napastnika przed nim, obejrzał się za siebie i zobaczył, że dwaj trzymający go jeszcze przed chwilą oprychy leżą na podłodze w kałuży krwi.

Nad żyjącym napastnikiem zapanował strach, chciał uciekać, lecz gdy był przy futrynie drzwi, mały latający przedmiot przeszył jego głowę na wylot. Oprych upadł w progu pokoju.

Arian nie mógł złapać oddechu, ogarnęła go panika, widział trupy i ogromny rozlew krwi, którego nigdy nie doświadczył.

Mała kula zaczęła unosić się przy twarzy Ariana, nawet nie zauważył, kiedy przyleciała.

– Musimy uciekać – odezwała się. – Proszę, może być ich więcej.

 Arian nie mógł się pozbierać, nigdy w życiu nie widział tyle krwi, a nawet zabitego człowieka, pomimo jego podróży po różnych światach, nie zdarzyło mu się doświadczyć zabicia człowieka.

– Tyle krwi – wykrztusił z siebie.

– Arianie – krzyknęła kula.

– Tak. – Ocknął się.

Wstał i zaczął zbierać najpotrzebniejszej rzeczy, sakiewkę ze złotem, schowaną pod łóżkiem, płaszcz chroniący przed słońcem i miecz ukryty pod poduszką, o którym przypomniał sobie dopiero teraz.

– Musimy już iść. – kula latała obok Ariana.

Kiwnął głową, ominął trupa w progu i zszedł na dół.

Widok karczmy go przeraził, wszędzie porozwalane stoły, karczmarz leżał pod szynkwasem z dziurą w brzuchu, a miła i ładna kelnerka leżała na stole z roztrzaskaną twarzą. Zrobiło mu się słabo, ręce zaczęły się jeszcze bardziej trząść i zbierało mu się na wymioty, jak człowiek mógł zrobić takie okrucieństwo.

– Musimy iść – powtarzała kula.

Arian starał się nie patrzeć, jedynie szedł do wejścia.

 

Koniec

Komentarze

Krystianie1311, skoro to tylko pierwsza część, a nie skończone opowiadanie, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Już poprawiłem :) dziękuję za komentarz

OK. Dziękuję za szybką reakcję. :)

Chciałabym też, abyś wiedział, Krystianie, że fragmenty nie cieszą się na tym portalu specjalnym powodzeniem. Wolimy czytać skończone opowiadania, zamiast tkwić w niepewności czy zaprezentopwany urywek to już wszystko, czy może nastąpi ciąg dalszy. No i po fragmencie trudno ocenić, co miałeś do opowiedzenia.

Jeśli tekst, z którego pochodzi powyższy fragment, nie przekracza osiemdziesięciu tysięcy znaków, rozważ zamieszczenie skończonego opowiadania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj.

 

Mam na początku problem z samym tytułem:

Czarny Misar część pierwsza "Czasem śmierci przychodzi w karczmie"

Co jest tytułem czego (które to powieść, które – fragment) i czemu jest zapisane tak dziwnie stylistycznie?

Mimo to, okna w karczmie „pod dębową deską” pozostawały zamknięte, a w ścianach kręciły się wiatraki, chłodząc wnętrze. Arian zaciekawionych sposobem działania tych urządzeń, zapytał karczmarza o ich tajemnicę. Usłyszał, że system tuneli pod miastem odpowiadał za przepływ powietrza i zapewniał chłód w budynkach. – skoro to nazwa karczmy, czemu jest małymi literami?; zdanie wytłuszczone jest również całkiem niezrozumiałe – albo brak jego części, albo ma składniowe usterki; początkowo myślałam, że piszesz o Arianach, ale następne zdanie informuje, że „Arian” to imię

Była dość ładna, co tym bardziej dziwiło, pracę tutaj. – w tym zdaniu jest podobnie – błędny styl, składnia lub brak części

Rozglądając się dookoła, nigdzie nie było widać kuli. – podobnie tutaj

Podczas swoich wędrówek po tym świecie zauważył, że wszystkie miasta i wioski były zbudowane na złożach, zimnego w dotyku kamienia, ludzie drążyli tunele, a ich ściany dawały chłód, który był transportowany do budynków. Tylko w ten sposób można było przetrwać w świecie Viras, nieustannego gorąca. – w pierwszym zdaniu z kolei całkiem posypała się interpunkcja, wskutek czego jest niezrozumiałe; mamy też powtórzenia

– Mogę się przysiąść? – zapytał, mężczyzna ubrany w stare podarte ubranie z krzaczastą brodą. – tu także jest niepoprawna interpunkcja.

– Co pan chce za informację? – zapytał, patrząc na cieknące po brodzie piwo. – tutaj z kolei jest błąd gramatyczny

Mam pytanie? – to nie jest zdanie pytające

Nagle usłyszał wrzask, a potem zapanował długa cisza, chciał już podejść do drzwi, gdy rozległo się mocne pukanie. Odskoczył, domyśli się już, że to rabunek, nie wiedząc, co ma robić, wolał siedzieć cicho, może ten, kimkolwiek był, uzna, że nie ma nikogo. – tu jest literówka, a ostatnie zdanie znowu ma posypaną składnię, z powodu czego nie wiadomo, jaki jest jego podmiot

Uderzenia w drzwi były już regularne, ktoś próbował je wyważyć, w końcu zawiasy puściły, a do środka wpadło trzech oprychów, dwóch z nich momentalnie podeszło do Ariana, który stał przy oknie i złapali go za ręce, zmuszając go do klęknięcia. – powtórzenie, składniowo i to zdanie jest niepoprawne

Ona osadzi co z nim zrobić, ale najpierw się z nim zabawimy. – znowu literówka i błąd logiczny

Nagle, Arian usłyszał dziwny świst powietrza, a potem przerażenie napastnika przed nim, obejrzał się za siebie i zobaczył, że dwaj trzymający go jeszcze przed chwilą oprychy leżą na podłodze w kałuży krwi. Nad żyjącym napastnikiem zapanował strach, chciał uciekać, lecz gdy był przy futrynie drzwi, mały latający przedmiot przeszył jego głowę na wylot. – powtórzenie oraz usterki stylistyczne

 

A zatem pod kątem językowym trzeba sprawdzić oraz poprawić szczegółowo całość, ja już reszty usterek nie wypisuję.

Co do treści, trudno cokolwiek ocenić na podstawie tak niewielkiego fragmentu, zawierającego mnóstwo niejasnych zdań.

 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka