- Opowiadanie: dawidiq150 - Wyspa

Wyspa

Świeżutkie opowiadanko. Nowy pomysł, nie żadne odgrzewane kotlety. Zapraszam, czym chata bogata :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Wyspa

Na Karaibach w marcu, przypadającym na porę suchą, jak zawsze pogoda bardzo dopisywała. Najlepiej zarabiający pisarz świata James Claus, pełen entuzjazmu i w bardzo dobrym humorze płynął niewielkim statkiem firmy NEW ISLAND na jedną z wysepek, która od kilku dni była jego własnością. Towarzyszyła mu jego wierna żona Claudia i dziesięcioletnia córka Zuzanna.

James i Claudia siedzieli na ławeczce nowoczesnego jachtu, sączyli drinki i rozmawiali. Zuzanna natomiast przechylając się przez barierkę statku obserwowała pływające w przejrzystej wodzie ryby.

Cała trójka od dawna marzyła, by mieć swoją wyspę i po ogromnym sukcesie ostatnich dwóch książek Jamesa, nareszcie mogli sobie na to pozwolić.

Na statku oprócz nich, był jeszcze sternik i dwóch pracowników firmy NEW ISLAND, którzy mieli wysłuchać czego życzyli sobie na wyspie państwo Clausowie. Miały to być na razie jedynie wstępne ustalenia. Oprócz willi na wyspie bogata rodzina chciała mieć basen, korty tenisowe, pole do mini golfa, siłownię i wiele innych rzeczy.

Statek w końcu dobił do molo i Zuzanna pierwsza postawiła stopę na pomalowanych na biało deskach. Potem popędziła przed siebie, przez plażę i zatrzymała się dopiero tam, gdzie kończył się piasek a zaczynała rosnąć trawa. Rozglądnęła się w około.

– Tatusiu tu jest wspaniale! – krzyknęła.

Czwórka dorosłych, prowadząc biznesowe rozmowy po chwili dołączyła do niej i razem zaczęli spacer po wyspie.

Obeszli kawałek plaży zastanawiając się, gdzie będzie dobre miejsce na dom, kiedy dziewczynka znowu krzyknęła podekscytowana:

– Mamo, tato! Patrzcie małpa!

Rzeczywiście na skraju lasu stało przypatrujące się im zwierzę.

– To pawian – powiedział jeden z mężczyzn. – jest niegroźny.

– I płochliwy – dopowiedział drugi, gdy małpa szybko schowała się w lesie.

Po tym zdarzeniu rozmowa zeszła na występującą na wyspie faunę. Claudia dopytywała się, czy można tu się jakichś zwierząt obawiać.

– W tej chwili tak, żyje tu kilka odmian jadowitych węży. Jednak zanim się państwo wprowadzą wszystkie zostaną wybite i będzie bezpiecznie. – padła odpowiedź.

Idąc dalej oddalili się od jachtu na jakiś kilometr. Nagle na skraju lasu ponownie pojawił się pawian. Po chwili dołączył do niego drugi. Zaczęły biegnąć w ich stronę.

– Na pewno są niegroźne? – trochę zdenerwowała się Claudia.

– Właściwie szczerze mówiąc to nie wiem – odparł mężczyzna, który wcześniej o tym zapewniał.

Patrzyli z fascynacją na szybko zbliżające się małpy. Nagle Zuzanna zauważyła cztery mniejsze małpki innego gatunku, które niepostrzeżenie podeszły do nich z tyłu.

– Otoczyły nas – powiedziała dziewczynka żartując – patrzcie na ich pyszczki, ależ są milusie.

Jedna z małpek wskoczyła jej na ramię, jakby była wytresowana, wyglądało na to, że chce się bawić.

Dziewczynka zaczęła się śmiać. Nagle małpka ugryzła ją w szyje.

– Ałaaa! – krzyknęła Zuzanna i podjęła próbę zrzucenia jej.

Okazało się, że nie potrafi tego zrobić. Pawiany i dwie pozostałe mniejsze małpki wyszczerzyły zęby ukazując nienaturalnie długie i wyglądające na bardzo ostre kły. Następnie rzuciły się na ludzi chcąc wgryźć się w ich szyje. James zasłonił się ręką i jeden z pawianów zatopił w niej swoje zęby. Rozpoczęła się walka, jednak zwierzęta, gdy już ugryzły, nie chciały odpuścić. Szaleńczo, jakby były bardzo spragnione chłeptały ich krew.

Jednemu z pracowników firmy NEW ISLAND udało się uciec. Biegł ile sił w nogach w stronę zacumowanego przy molo statku. Chciał schować się w środku i wezwać pomoc przez radio. Dotarł do drewnianego pomostu, przebiegł go i wskoczył na pokład, a potem do głównego pomieszczenia.

Spodziewał się tam sternika i znalazł go, jednak leżącego na wznak, nieprzytomnego albo martwego. Nie mógł na pierwszy rzut oka tego określić. Chwilę później coś zaatakowało go z tyłu. Poczuł ból z boku szyi i został powalony na podłogę statku. Próbował walczyć, ale nie miał żadnych szans. Chwilę później z powodu upływu krwi z organizmu stracił przytomność.

 

&&&

 

Pierwsza ocknęła się Claudia. Rozglądnęła się i ujrzała wokoło pięć leżących ciał swoich towarzyszy. Pospiesznie uklękła przy Zuzannie i kamień spadł jej z serca, gdy okazało się, że jej córka żyje i tylko jest nieprzytomna. Zbadała pozostałych, wszyscy oddychali.

„Co do diabła tu się dzieje”. – pomyślała.

Znajdowali się w niewielkiej klatce zrobionej z tyczek bambusowych powiązanych linami. Klatka z kolei otoczona była gęstym lasem. Niewątpliwie uwięziono ich gdzieś w środku wyspy.

Claudia zerknęła na zegarek, od momentu przypłynięcia na wyspę minęło prawie cztery godziny. Podeszła, chwyciła bambusowe pale i zaczęła na nie napierać sprawdzając wytrzymałość prowizorycznego więzienia.

Okazało się wykonane solidnie i przez to nad wyraz mocne. Nie pozostało jej nic innego jak tylko czekać. Pozostali porwani zaczęli po kolei odzyskiwać przytomność.

– Kto nas tu uwięził? – rzucił jeden z mężczyzn należących do firmy NEW ISLAND.

– Ja! – padła odpowiedź.

Z między drzew wyłonił się długowłosy mężczyzna z gęstą pokaźną brodą. Ubrany skąpo, jedynie w spódniczkę ze skóry.

– Zanim was wypuszczę musicie posłuchać mojej opowieści. – powiedział.

Mimo sytuacji, w której się znajdowali chcieli posłuchać co ma do powiedzenia dzikus.

Mężczyzna usiadł na wystającym z ziemi korzeniu pobliskiego drzewa i zaczął opowiadać:

– Urodziłem się w roku tysiąc siedemset drugim w pewnej biednej, wielodzietnej rodzinie. Gdy miałem dwadzieścia sześć lat niewielką wioskę, w której żyłem napadło stado wampirów. Zostałem ugryziony i zarażony. Tak stałem się jednym z nich. Podobny los spotkał moje rodzeństwo i wielu innych tych, którzy byli jak to się mówi „w sile wieku”. Dzieci i starcy zostali całkiem „wyssani” co się równało z ich śmiercią.

Przerwał na chwilę, westchnął a potem kontynuował:

– Dla krwiopijców nie były to złe czasy. Wtedy żyło nas na tym kontynencie z pewnością parę tysięcy. Niestety z postępem technologicznym powstało wiele bardzo groźnych broni przeciw wampirom. Na przykład karabiny na srebrne pociski, strzelające seriami. Wyhodowano też nowe jeszcze bardziej szkodzące nam odmiany pewnych roślin. Zaczęły powstawać klany, które przechodziły specjalistyczne szkolenia by tropić nas i likwidować z niespotykaną wcześniej skutecznością. Tydzień po tygodniu populacja wampirów zaczęła się szybko kurczyć. Próbowaliśmy zarażać wirusem wampiryzmu kogo się tylko dało by przetrwać, ale to też okazało się daremne. Klęska była blisko. Wybito nas wszystkich albo prawie wszystkich. Możliwe, że stałem się ostatnim wampirem, który jeszcze istniał na tym kawałku świata. Dlatego nie zabito mnie, choć toczyły się na ten temat zażarte dyskusje, które słyszałem ze swojej celi. Nie osiągnięto porozumienia. Jedna z ważnych osobistości, pewien bogaty baron na własną rękę, potajemnie wywiózł mnie tutaj na tą wyspę i przykuł moje ręce i nogi ciężkimi kajdanami do skały.

Nie mam pojęcia ile czasu minęło. Nie potrafię nawet określić tego w przybliżeniu. Tysiące dni i nocy leżałem przykuty na płaskiej skale. Cierpiałem przez to męki, głównie z powodu głodu krwi, a nie mogłem umrzeć. W końcu żelazne pęta skorodowały i puściły. Byłem tak strasznie złakniony, że po uwolnieniu wyssałem całą krew z trzech żyjących na wyspie małp. Gdy doszedłem do siebie spenetrowałem całą wyspę wzdłuż i w szerz i zrozumiałem, że nie mam dokąd iść.

Dokuczała mi samotność. Wpadłem na pewien eksperymentalny pomysł; przemienić w wampira małpę. Schwytałem więc jedną i spiłem z niej trochę krwi. Małpa w kilkanaście godzin zmieniła się w wampira. Trzymałem ją w zamknięciu by się ze mną oswoiła. Od tej pory miałem przyjaciela. Myślałem, że pozaraża inne zwierzęta na wyspie. Tak się nie stało. Nie wiem dlaczego, małpa bowiem piła krew swoich ziomków.

Później z czasem chciałem mieć więcej towarzyszy, więc zamieniłem w wampiry w sumie jedenaście zwierząt. Tak wygląda w skrócie moja historia.

Uwolnię was jutro rano kiedy się przemienicie. Wtedy nareszcie opuszczę to miejsce.

 

&&&

 

– To jakiś szaleniec. – powiedział później jeden z pracowników firmy NEW ISLAND. – z pewnością żył tu jak Robinson Crusoe ale pomieszało mu się w głowie.

– Tylko, że jego opowieść, pod pewnymi względami że tak powiem trzyma się kupy. – odparł James. – chodzi mi o te małpy, zachowywały się nadzwyczaj dziwnie, a widzieliście ich kły?

Mogli swobodnie rozmawiać, gdyż wampir opuścił ich mówiąc, że idzie jeszcze obejrzeć nowoczesną łajbę, którą tu przypłynęli. Cały czas obserwowały ich jednak dwie małpy.

Próbowali wydostać się z klatki, lecz była zbyt mocno związana, gdy zapadł zmrok dali za wygraną. Później zmorzył ich sen.

 

&&&

 

Rano pierwszy obudził się James. Czuł się bardzo źle. Kręciło mu się w głowie a w ustach miał straszną suchość, był też ogromnie głodny. Zauważył, że klatka w której byli uwięzieni została otwarta.

– Bądź łaskawy obudzić swoich towarzyszy – niecierpliwie powiedział wampir, który czekał na to już od kilku godzin.

Pisarz wykonał jego prośbę. Wampir w międzyczasie przyniósł trzy dziki, którym wcześniej powiązał nogi. Głód i pragnienie były zbyt silne, cała piątka nawet nie zastanawiając się nad tym co robią, rzuciła się na zwierzęta i w kilka minut wypili z nich całą krew.

Dopiero wtedy, gdy się posilili dotarło do nich jak potworną rzecz zrobili.

– Przyzwyczaicie się – powiedział brodaty wampir, jakby czytał w ich myślach. – A teraz chodźcie, nie mogę się już doczekać żeby opuścić to miejsce.

Pięciu przemienionych zaczęło już rozumieć, że opowieść starego wampira nie była wyssana z palca. Jednak mieli w sobie jeszcze wystarczająco dużo człowieczeństwa, by się sprzeciwić temu co się z nimi stało. „Tę chorobę z pewnością można wyleczyć” – myśleli.

Ruszyli w stronę statku udając, że są pogodzeni ze swoim losem. Gdy wsiedli na pokład i odbili od molo, James powiedział do tego, który ich przemienił:

– Zachowałeś się wyjątkowo naiwnie sądząc, że jesteśmy po twojej stronie.

Następnie skrępowali go i uwięzili w jednej z kajut. Stary wampir nie wydawał się zmartwiony. Wręcz przeciwnie był w radosnym nastroju, jakby miał asa w rękawie.

Potem płynęli przez blisko pół godziny, aż nagle coś dziwnego zaczęło się dziać w ich umysłach. Dopiero teraz wampiryczny zarazek dotarł do ich mózgów i dokonał w nim zmian. W tej chwili stali się w pełni wampirami. Człowieczeństwo całkiem ich opuściło, jakby wyparowało.

Uwolnili tego, który ich przemienił, a potem zmienili kurs by dopłynąć tam gdzie nikt się ich nie spodziewał.

Koniec

Komentarze

Po pierwsze: horroru tutaj za wiele nie ma – jedna scena walki z małpimi wampirami to zdecydowanie za mało. Wiem, że próbowałeś budować napięcie tą sceną z pojawiającą się małpą i znikającą w dżungli, ale to zbyt skromny zabieg. 

Co do fabuły to faktycznie jest to:

Nowy pomysł, nie żadne odgrzewane kotlety.

Dobrze, że masz nowe pomysły. Fabuła może i nie zachwyca, zalatuje sztampą (choć próbujesz ją przełamać małpimi wampiramiyes), to jednak czyta się to dobrze, a nawet z zainteresowaniem.

Także: jak najbardziej do poczytania!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Witaj.

Miejscami rozpoznałam ślady, nawiązujące do fragmentów z Jumanji, czasem – z Parku Jurajskiego (pierwszego oraz kolejnych), czasem z Robinsona. :) Pomysłowy tekst, za ten pomysł i wyobraźnię zatem brawa. :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Widać, że bardzo lubisz wampiry, napotykam je w kolejnym Twoim tekście ;)

Przynoszę radość :)

Spodobał mi się pomysł na zwierzęce wampiry. Zamknięta fabuła. Na plus brak testów na inteligencję. Fajnie, że powoli wychodzisz ze strefy komfortu.

Mając dwadzieścia sześć lat niewielką wioskę, w której żyłem napadło stado wampirów.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzą bzdury. Widać to, kiedy zmieni się szyk: “niewielką wioskę, w której żyłem, napadło stado wampirów, mając dwadzieścia sześć lat”. To chciałeś powiedzieć?

Babska logika rządzi!

Cześć, całkiem OK opowiadanie, chociaż dla mnie trochę nierówne i zdecydowanie czegoś mi w nim brakuje. 

Oczywiście pamiętaj, że cała opinia jest dość subiektywna, więc podchodź do niej z dużym dystansem. Niemniej mam nadzieję, iż moje myśli Ci choć trochę pomogą. 

Zuzanna natomiast przechylając się przez barierkę statku obserwowała pływające w przejrzystej wodze ryby.

Miało być “wodzie”?

Ogólnie początek jest według mnie całkiem git. To bardzo zwyczajne, ale nienajgorsze wprowadzenie. Dość szybko próbujesz zbudować charakter postaci i może trochę się to mści, bo wszystkim mamy pokazanych po trochu, a żaden z nich niestety nie ożywa w pełni? 

Natomiast sam tekst jest trochę mało horrorowy i jeśli mam być szczery, to chyba jednak wolałbym w takim wypadku poznać lepiej przynajmniej jedną postać. 

Jednak nie jest źle, według mnie większy problem pojawia się przy scenie z małpami. Napięcie nie ma tam zbyt mocnych podstaw, a i tak jest od razu niszczysz. 

Nagle na skraju lasu ponownie pojawił się pawian. Po chwili dołączył do niego drugi. Zaczęły biegnąć w ich stronę.

Za szybko. Myślę, że lepiej byłoby tu najpierw pokazać dlaczego, ludzie muszą się obawiać pawianów, a ty wrzuciłeś je co dopiero do gry i od razu odsłoniłeś karty, zerując napięcie.

Może dobrą podbudówką byłoby znalezienie przez człowieków martwego zwierzęcia bez krwi, tudzież krople krwi na pysku pawianów? Raczej nie, bo mój mózg pracuje teraz wolno, ale warto nad tym pomyśleć, bo horrory jakby nie patrzeć, bardzo mocno bazują na napięciu, a gdy ono znika, to trochę słabo ;) 

Wątek wampirów małp mógłbyś pociągnąć przez więcej scen i nie tak od razu odkrywać karty ;) Przynajmniej ja tak sądzę. Ogólnie doceniam pomysł na małpy pijące krew, bo ten koncept wyjątkowo przypadł mi do gustu :) 

– Właściwie szczerze mówiąc to nie wiem – odparł mężczyzna, który wcześniej o tym zapewniał.

Szczerze to te reakcje postaci wydają mi się trochę nierealistyczne. Na ludziów biegną pawiany, a ci stoją i rozmawiają żartobliwym tonem, co według mnie nieco osłabia ewentualny horrorowy wydźwięk, jaki mógłbyś tutaj uzyskać. 

Dobra, zanim pójdę do siebie jeszcze odnośnie sceny ucieczki. 

Jednemu z mężczyzn, pracownikowi firmy NEW ISLAND udało się uciec.

Tak ją zaczynasz, a nie lepiej zadbać tutaj o dynamikę? 

“Jednemu z pracowników firmy NEW ISLAND…”

Zobacz, że masz mniej słów, a akcja zyskuje na tempie. Niewiele, ale zawsze. 

Chwilę później coś zaatakowało go z tyłu.

Trochę to mało obrazowe, nie sądzisz? Myślę, że wyrzucenie tego i lekka modyfikacja dalszej części wyszłaby na plus.

Poczuł ból z boku szyi i został powalony na podłogę statku.

Myślę, że “został powalony” ma tutaj mały wydźwięk, nie lepiej sprawdziłby się silniejszy czasownik? 

Np. Poczuł ból z boku szyi i runął na podłogę statku.

Wiem, to słabo brzmi, ale sądzę, że mógłbyś tutaj pokombinować, bo to “został” według mnie osłabia akcję. Może jakiś obrazowy czasownik, może nawet dwa czasowniki? 

 

Później jest całkiem ciekawie, chociaż sama historia starego wampira, aż tak nie pociągała. Wyszedłeś od interesującego pomysłu na krwiopijców, ale później wróciłeś do klasyczny schematów, a szkoda. Wampirze małpy miały spory potencjał. 

Ale myślę, że styl masz już lepszy, a i rzadziej widzę brak przecinków. 

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia! 

 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nazgul wielkie dzięki za przeczytanie i komentarz, widzę, że dotrzymujesz słowa :))) Odgrzewane kotlety to stanie w miejscu, choć lubię kotlety mielone :)))

 

bruce wielkie dzięki moja droga, kochana bruce!!! :)))

 

Anet to prawda, uwielbiam opowiadania o wampirach, moje ulubione książki to właśnie takie w których występują wampiry; “Pragnienie” i “Metamorfoza krwi” i wiele innych.

 

Finkla dzięki za wskazanie tego błędu, rozumiem o co chodzi :)))))

 

Młody Pisarz witam serdecznie, ty zawsze się bardzo przykładasz do swoich komentarzy! I powiem ci, że zawsze to są bardzo trafne uwagi. Mówię to naprawdę szczerze :) Pozdrawiam serdecznie!!!

Jestem niepełnosprawny...

I ja dziękuję, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć! Chciałbym z góry przeprosić za wszelką krytykę, ale postaram się, żeby była rzetelna. Niestety opowiadanie niezbyt do mnie trafiło.

Jednak zacznę od pozytywów:

  1. W mojej ocenie wstęp jest całkiem niezły; szczerze mówiąc obstawiałem, że “New Island” będzie głównym antagonistą zbiorowym, ale się przeliczyłem ;)
  2. Zwierzęta-wampiry to rzeczywiście ciekawy pomysł i powiew pewnej świeżości, coś niespodziewanego. 

Teraz niestety muszę przejść do negatywów:

  1. Zaznaczam, że nie będę krytykować warsztatu pisarskiego, bo nie czuję się w tym kompetentny, ale rzuciło mi się kilka usterek – czy to stylistycznych, czy technicznych, niektóre zostały zauważony przez komentujących powyżej.
  2. Według mnie historia dzieje się ZDECYDOWANIE zbyt szybko. Opowiadanie ma nieco ponad 10 tysięcy znaków, ale myślę, że przy nawale akcji, którą tutaj dostaliśmy, warto byłoby rozwinąć je do co najmniej 20 tysięcy. Najbardziej uderzyły mnie dwie rzeczy: napięcie, które zacząłeś budować w stosunku do pawianów uleciało niemal błyskawicznie, a w zakończeniu doszło do podwójnego zwrotu akcji w pięciu akapitach. 
  3. Bohaterowie zachowują się nieco nierealistycznie. Zostają okrążeni przez bandę małp i nikt nic sobie z tego nie robi, zostają uwięzieni w klatce przez jakiegoś wariata-miłośnika małp, a gawędzą sobie jak gdyby nigdy nic. Gość z “New Island” zachowuje się jakby miał głęboko gdzieś, czy uda się sprzedać tę wyspę. 
  4. Mało tu horroru, jak na horror :(

 

Podsumowując, po dobrym początku, opowiadanie niestety trochę mnie zawiodło, a głównym winowajcą było bardzo szybkie tempo. Liczę, że następnym razem będę usatysfakcjonowany :)

 

Pozdrawiam!! laugh

„Temu, kto nie wie, do jakiego portu zmierza, nie sprzyja żaden wiatr.“ - Seneka Starszy

Hej Szlachcic !!

 

Dzięki!!! Teraz odczuwam niedosyt, bo może rzeczywiście chciałem szybko to napisać (choć pamiętałem o przeleżeniu tekstu przed publikacją). Z pewnością masz rację, można było to wszystko rozwinąć. No cóż bardzo ważne co mi napisałeś, będę miał to następnym razem “sakramencko” na uwadze. Ależ jesteś młody, 18 lat? I już taki mądry? Toż to ja dwa razy dłużej już na tym świecie już jestem.

 

Pozdrawiam serdecznie! :)))

Jestem niepełnosprawny...

Dotarł do drewnianego pomostu, przebiegł go i wskoczył na pokład, a potem do głównego pomieszczenia.

To główne pomieszczenie brzmi jakbyś nie miał pomysłu na to jakie ma być.

 

Z między drzew wyłonił się długowłosy mężczyzna z gęstą pokaźną brodą. Ubrany skąpo, jedynie w spódniczkę ze skóry.

Gęsta i pokaźna to bliskoznaczne, podobnie jak skąpo i jedynie w spódniczkę. coś bym wybrała.

 

– Zanim was wypuszczę musicie posłuchać mojej opowieści. – powiedział.

Bez kropki po opowieści.

 

Jest trochę błędów, ale faktycznie pomysł całkiem nowy. Podoba mi się, że szukasz nowych tematów i to, że dużo się dzieje;)

Lożanka bezprenumeratowa

dawidiq150 – Noo, gówniarz ze mnie trochę, dlatego wstyd mi krytykować robotę kogokolwiek na tym portalu, bo mam za sobą doświadczenia na poziomie przedszkolaka cool No ale mam nadzieję, że następne opowiadanie dostanie tyle miejsca, na ile zasługuje i przyjemność z czytania będzie zdecydowanie większa.

 

Pozdrawiam!! laugh

„Temu, kto nie wie, do jakiego portu zmierza, nie sprzyja żaden wiatr.“ - Seneka Starszy

Zabawne. Według mnie najlepszy początek. Miałem wrażenie, że sam też bawiłeś się opowieścią. Lekkości opowiadaniu dodają mało odpowiedzialne zachowania bohaterów. 

Towarzyszyła mu jego wierna żona Claudia

Rozbawiła mnie ta “wierna żona”. 

 

Pozdrawiam

 

 

Hej Ambush !!!!

 

Dzięki za te poprawki! Moja firma przestała odgrzewać pizzę i kotlety. Serwujemy tylko świeże dania. W menu są na przykład flaki, frytki belgijskie, zupa cebulowa, różne sałatki i zupy.

Jestem niepełnosprawny...

Hej,

 

fajna historia, małpy-wampiry to bardzo ciekawy pomysł :)

 

Tak jak pisali pooprzednicy – początek nieco lepszy, bardziej dopracowany. Ciekaw jestem co się stalo z małpami wampirami, ja bym je wypuścił na świat :)

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Dzięki BasementKey !!!

 

Bardzo mnie cieszy, że masz taką opinię.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Jestem niepełnosprawny...

Opowiadanie bardzo nierówne. Pomysł małpich wampirów był mega interesujący i początek dobry. Później niestety trochę gorzej. Horroru nie było tu wcale, za mało budowania napięcia, wszystko dzieje się za szybko i ogólnie w mojej opinii postacie oprócz brodatego wampira nie zapadały w pamięć. Gdyby trochę zwolnić, dodać więcej scenek z dziwnie zachowującymi się małpami i pozbyć się kilku postaci-statystów byłoby lepiej. A tak przeczytałem jedynie średni tekst z wielkim potencjałem na co najmniej bardzo dobry. Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu!

Cześć Storm !!

 

Inni pisali tak jak ty, że początek zrobiłem dobry i bardzo mnie to cieszy, bo ja właśnie z początkiem mam często problem. :) Jednak jak się człowiek przyłoży i postara to efekt może być dobry.

 

Fajnie, że pomysł z małpami – wampirami się spodobał, i również odczuwam wielką radość z tego powodu :)))

 

A to co złe to ja się tym w ogóle nie przejmuję bo można to wszystko wyćwiczyć.

 

Serdecznie pozdrawiam!!! :)

Jestem niepełnosprawny...

Interesujący pomysł na zwierzęce wampiry i osadzenie wątku wampirów w scenerii, której się nie widuje. Fabuła mnie nie porwała – przypłynęli, spotkali wampira, odpłynęli. Miejscami kuleje też intepunkcja:

– To pawian – powiedział jeden z mężczyzn. – jest niegroźny.

Skoro po “mężczyzna" jest kropka, to “Jest” musi być wielką literą.

 

Dzięki zygfryd89 !!!!

 

Wezmę pod uwagę to co mi napisałeś w przyszłości.

 

Pozdr.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka