- Opowiadanie: gn00me - Niebieski Jednorożec

Niebieski Jednorożec

Trzecie opowiadanie łączące poniekąd wątki poprzednich dwóch opowiadań “Pośród gwiazd mój umysł pogrzebany” i “Fragment nieba”. Sugeruję najpierw przeczytać dwa pierwsze, ale można czytać również bez znajomości poprzednich.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Finkla

Oceny

Niebieski Jednorożec

Płynął na elektrycznych impulsach. Tylko tutaj, w sieci neuronowej odczuwał prawdziwą wolność. Świat rzeczywisty wydawał się nudny i szary w porównaniu z bogactwem dostępnym tutaj. Czuł się niemal bogiem. Tak jak wielu przed nim i on szukał ukrytego klejnotu, prawdziwego skarbu – Niebieskiego Jednorożca.

Jeden z twórców sieci neuronowej, w skrócie nazywanej SN ukrył klucz pozwalający na otworzenie dowolnych ścieżek i połączeń. Nie wiadomo, dlaczego – być może jako żart, możliwe również, że miał jakiś inny powód. Surferzy Sieci Neuronowej od lat próbowali go odnaleźć. Z czasem utarło się zwać klucz Jednorożcem lub Niebieskim Jednorożcem. Ten, kto go zdobędzie uzyska nieograniczoną władzę i wpływy, przynajmniej w SN.

Czerwona smuga energii pomknęła w jego kierunku. Zareagował instynktownie, wywołując komendę [SHIELD]. Fioletowa kopuła wyrosła pomiędzy nim a energią. W chwili zetknięcia obiektów tarcza rozgorzała karmazynowym blaskiem. Przez chwilę obawiał się, że nie wytrzyma. Jednak nie pękła, przetrwała atak, chociaż było już blisko. Wywołał komendę [SEARCH]. Fala błękitnej energii wydostała się z ciała. Przenikała każdą strukturę, dostarczając do jednostki centralnej obraz otoczenia. Znalazł. Czerwona kropka na prawo sygnalizowała wrogą jednostkę. Pod wpływem komendy [FIRE] z wyciągniętej ręki w kierunku nieprzyjaciela popłynęły karmazynowe wstęgi energii. Krótki krzyk bólu dotarł do odbiornika. Nie poczuł satysfakcji. Starcie było krótkie i brutalne. Mózg przeciwnika w tym momencie najpewniej zmienił się w papkę. Przez chwilę zrobiło mu się żal. Dopóki nie przypomniał sobie, co atak wroga zrobiłby z jego mózgiem, gdyby nie zareagował na czas.

– Nie zadziera się z Błękitnym Smokiem, leszczu – powiedział pod nosem lekko się przy tym uśmiechając.

To, że natrafił na innego surfera nie wróżyło dobrze poszukiwaniom. Zapewne w okolicy nie było Niebieskiego Jednorożca. Niemniej postanowił sprawdzić, nigdy nie wiadomo.

Tak jak przypuszczał, poszukiwania nie zostały uwieńczone sukcesem. Zniechęcony wywołał kolejną komendę [EXIT], która zakończyła sesję.

***

– Znowu tam byłeś, prawda? – powiedziała matka – Znowu tracisz czas na pogoń za mrzonkami.

– Co ci do tego? – odburknął – Moja sprawa, jak spędzam wolny czas.

Kobieta była wściekła. Wpatrywała się ze złością w chłopaka.

– Patryk, weź się lepiej za naukę. Chcesz skończyć jak ojciec?

Patryk poczuł mieszankę emocji – strach, złość, gniew. Nie, nie chciał skończyć jak ojciec. Nie miał ochoty spędzić reszty życia jako warzywo, oderwany od rzeczywistości, niezdolny zająć się samym sobą. Dlatego przełknął dumę i powiedział:

– Oj mamo, przestań. Jestem znacznie lepszy od taty. No i zawsze wiem, kiedy jest czas się wylogować.

– Synu – jej głos złagodniał – wiem, że uważasz się za bóg wie kogo. I tak, wiem, jesteś dobry. Ale pamiętaj: zawsze jest ktoś lepszy. I pewnego dnia możesz mieć po prostu pecha. Najpierw ojciec, później Sara – jej głos się załamał i przeszedł w łkanie, kiedy wspomniała o siostrze – po prostu nie chcę, aby coś ci się stało.

Patryk wstał i uspokajająco przytulił matkę.

– Nie płacz mamo, nie płacz – powiedział – będzie dobrze. Będzie dobrze, zobaczysz.

Sara rok temu nie obudziła się ze snu. Lekarze stwierdzili, że coś się przestawiło w jej mózgu. Jakiś układ nie zaskoczył, jak powinien. Od tego dnia leżała w pobliskim szpitalu, impulsy elektryczne generowane przez mózg musiały być wspomagane pracą maszyny. Tydzień temu przyszła korespondencja. Patryk podpatrzył, jak matka czyta list ze szpitala i płacze. Kiedy poszła spać odnalazł pismo. Chcieli ją odłączyć! Lekarze nie widzieli żadnej nadziei na przebudzenie Sary. Jego siostry! Do tego dopominali się o spłatę zaległości za opiekę nad nią i ojcem. Jeśli tego nie zrobią, zostanie odłączona od aparatury podtrzymującej pracę mózgu w przeciągu miesiąca. Patryk zmiął list i wyrzucił do kosza. Cholerni szarlatani!

***

Na studiach było jak zawsze nudno. Całą tę wiedzę, którą wykładali profesorowie już dawno opanował. Zarówno biologia jak i chemia nie stanowiły dla niego żadnego wyzwania. Lecz musiał odklepać swoje. Na każdym wykładzie uruchamiał moduł Smart i zagłębiał się we własnych poszukiwaniach wiedzy. Przepastne skarbnice WiBi – Wirtualnej Biblioteki były jego wytchnieniem. Szukał rozwiązania. Lekarstwa, które pozwoliłoby mu przebudzić siostrę. Na razie bez większego powodzenia. Na przerwach rozmawiał trochę z kolegami. Większość mu zazdrościła, nie zdając sobie sprawy, że za fasadą luzaka skrywa rozpacz spowodowaną stanem siostry. Gładko wymigał się z wizyty w barze po zajęciach. Wolał wrócić do domu, zagłębić się w SN, surfować na falach elektrycznych impulsów, szukać.

– Patryk, co z tobą? – zapytała Helenka – Już z dobre dwa miesiące nie dajesz się wyciągnąć do żadnego pubu. Tęsknię za tobą, przystojniaku.

Dziewczyna kończyła zabiegi. Jeszcze trzy miesiące temu miała na imię Henryk, lecz nawet wtedy konsekwentnie ubierała się po kobiecemu. Lubił ją.

– Oj, daj spokój, Helenko – uśmiechnął się – trochę zajęty jestem i tyle. Muszę pomagać w domu, wiesz? No i trochę grosza zawsze jest mile widziana.

Słysząc te słowa dziewczyna się skrzywiła. Spojrzała na Patryka, pochyliła się w jego stronę i zapytała szeptem:

– Na pewno? Wiesz, jak masz jakiś problem, zawsze chętnie pomogę.

Przez chwilę korciło go, aby wszystko im opowiedzieć. To w końcu byli jego kumple. Z niektórymi znał się jeszcze z piaskownicy. Lecz ostatecznie stwierdził, że nie ma ich co obarczać jego zmartwieniami. Dlatego z uśmiechem powiedział:

– Nie, jasne, wszystko ok. Mam po prostu dużo na głowie.

Helenka przytaknęła, chyba nie do końca dowierzając. Daniel, przez paczkę nazywany Danny po prostu wzruszył ramionami. Jak zawsze bujał w obłokach, zapewne myśląc o przyszłości. Piotr uśmiechnął się z ulgą przekonany, że z Patrykiem jest jednak wszystko w porządku. Tylko Natalia cały czas go obserwowała, marszcząc brwi. Jej wzrok był pełen obaw, chyba nie kupiła jego historyjki. Lubił Natalię, była ładna, inteligentna, znali się najdłużej z całej paczki. Nie chciał jej okłamywać, ale cóż, jest jak jest. Szybko się pożegnał, chcąc już być w domu. Kiedy się oddalał usłyszał, że ktoś go woła. Natalia. Dogoniła go, zdyszana. Przez chwilę szli w milczeniu.

– Co się tak naprawdę dzieje? – zapytała – I nie próbuj mi ściemniać! Mnie i tak nie oszukasz.

Patryk spuścił wzrok, bał się na nią spojrzeć. W końcu wydusił:

– Znasz to uczucie, gdy kończy ci się czas? – kątem oka dostrzegł, że skinęła głową – Tak się właśnie czuję. Jakby kończył mi się czas. Często panika niemal mnie dusi, nie mogę złapać tchu.

– Dlaczego? – zapytała po prostu.

– Moja siostra, leży w szpitalu – powiedział – śpiączka. Nie mogą jej obudzić i kończą nam się pieniądze, aby zapłacić rachunki za opiekę nad nią i ojcem. Moja matka tyra na dwa etaty, a i tak… – zawiesił głos.

– Jezu, Patryku, nie mogłeś czegoś powiedzieć wcześniej? – na jej twarzy widać było autentyczną troskę.

– A co by to dało? – zapytał – Po co mam was obarczać dodatkowymi zmartwieniami? Co to da?

Przez chwilę nic nie mówili. Natalia zatrzymała się, zaskoczony Patryk również stanął. Podeszła i pocałowała go, delikatnie, z czułością. Dla Patryka świat zawirował. Marzył o tej chwili już od miesięcy. Lecz słodycz naznaczona była smutkiem. Natalia z łagodnym uśmiechem odsunęła się.

– Patryk, jestem zawsze dla ciebie, wiesz? Nawet jak nie mogę w niczym pomóc, masz chociaż moje wsparcie. Nie zostawię cię z tym samego.

Nie zdołał odpowiedzieć. Chyba nie musiał. Natalia wyczytała wszystko w jego twarzy.

***

Przemierzał ten obszar tysiące razy – ekran wczytywania pojawiał się tylko na kilka sekund, kiedy surfer zanurzał się w SN. Lecz tym razem coś przykuło jego uwagę. Być może to, że myślał o Natalii, o ich pierwszym pocałunku, o wspólnej drodze do domu, kiedy szli trzymając się za ręce. Zazwyczaj był skupiony na celu i chyba to sprawiło, że nie zauważył kodu. Zatrzymał ekran wczytywania, wywołał komendę [REVERSE]. Tak, miał rację. Kod był w zasadzie niemal niewidoczny, pięknie komponował się z tłem. Lecz teraz, na zatrzymanym ekranie wczytywania zobaczył go wyraźnie. Musiał trochę pokombinować z kompilacją, na czuja wprowadzić właściwą konfigurację, ale w końcu się udało. W wirtualnym odpowiedniku dłoni trzymał sferę. W środku pulsowały zmieniające się znaki, niczym w kalejdoskopie. Roześmiał się, upojony tą chwilą.

A to sprytne – pomyślał – kto by przypuszczał, że ukryje Niebieskiego Jednorożca w ekranie wczytywania?

Musiał wypróbować kod. W SN były takie ścieżki – trasy szybkiego ruchu, do których dostęp wymagał odpowiedniej opłaty, zazwyczaj w formie subskrypcji. Pozwalały dostać się do innych miejsc znacznie szybciej niż umożliwiała tradycyjna podróż po łączach neuronowych. Prawie jak teleportacja. Wywołał jedną z takich ścieżek. Jako kod dostępu wprowadził znaki wygenerowane przez sferę. To wystarczyło. Wkroczył na ścieżkę. Elektroniczne światła serwerów Tokio uderzyły jego zmysły. Był otoczony faerią barw i dźwięków. Energia Nowego Jorku niemalże powaliła go na kolana. Paryż był zachwycający. Przebył podróż, która trwałaby wiele godzin w przeciągu sekund. Lecz wciąż było mu mało. Odnalazł właściwe połączenie, wprowadził kod i po chwili znalazł się na falach SN marsa. Sieć była tam spokojna, ospała, łuki wyładowań elektrycznych poruszały się powoli, statecznie tańcząc w powietrzu.

Co teraz? – zastanowił się.

Nie chciał więcej podróżować. Widział, do czego zdolny był Niebieski Jednorożec. Westchnął ciężko i otworzył kolejną ścieżkę, tym razem do domu.

***

– Próbowałem – głos Patryka przepełniała frustracja – dostanie się z pomocą Jednorożca do sieci mojej siostry nie stanowi problemu. Ale jestem za cienki. Fakt, zdobyłem sporo informacji, ale nadal nie jestem w stanie określić, co i jak należy naprawić.

Natalia spokojnie siedziała na łóżku. Słuchała z uwagą, skupiona. W końcu odezwała się:

– Słyszałeś o LDI? – kiedy pokręcił przecząco głową, kontynuowała – To Induktor Świadomego Śnienia, taki naukowy gadżet z końca lat dwudziestych.

– Czekaj, czekaj, coś tam chyba kojarzę – przerwał – czy ci goście nie wylądowali w więzieniu? Za manipulowanie świadomością, czy coś w ten deseń?

Natalia skinęła głową.

– No i co z tym gadżetem? Jak mi to ma pomóc?

– Jeden z naukowców zaangażowanych w projekt, Benton Seer jeszcze przed procesem odszedł z firmy. Założył własną, Piece Of Heaven Tech. I to on stoi za wyprodukowaniem POH. Do tego był zaangażowany w stworzenie SN.

Patryk zamyślił się, po czym zapytał:

– Co w związku z tym? Jak mi to ma pomóc?

– A to, że Benton, oprócz tego, że zajmował się opracowywaniem nowych technologii jest również światowej sławy neurobiologiem. Poza tym zajmował się chemią. Więc kto jak kto, ale wydaje mi się, że może ci pomóc.

– Skąd to wszystko wiesz, Natka? – Patryk patrzył z podziwem na swoją dziewczynę.

– A stąd, że gdy ty próbowałeś pomóc siostrze, ja zajęłam się swoimi badaniami – powiedziała – no i miałam trochę fart.

– Ale, czy Benton nie jest już martwy? – zaniepokoił się – Przecież to było dobre czterdzieści lat temu.

– Nie, na szczęście żyje jeszcze – powiedziała.

– Jesteś cudowna, wiesz? – Patryk zerwał się z fotela i porwał Natalię w ramiona – Zaloguję się do SN i połączę z nim. Jednorożec pozwoli mi na obejście zabezpieczeń.

– Wyluzuj, kowboju – powiedziała ze śmiechem – nie dostaniesz się w ten sposób. Już to sprawdziłam. Benton mieszka na całkowitym odludziu technologicznym. Ma swoją chatkę w górach, nie korzysta z SN ani z żadnych innych, nowocześniejszych wynalazków.

– No dobra, to jak mam się z nim spotkać?

– Nie jak masz się z nim spotkać, tylko jak mamy się z nim spotkać – Natalia uśmiechnęła się łobuzersko – to proste: analogowo.

***

Podróż nie zajęła im dużo czasu. Ostatnią część drogi po tym jak wysiedli z autobusu musieli pokonać piechotą. Do chatki dotarli wieczorem. Domek był nieduży, zbudowany z drewna. Żadnych zabezpieczeń. Podeszli do drzwi, Patryk zapukał. Po chwili otworzył im starszy mężczyzna.

– Czego? – warknął.

– Pan Benton? – zapytała Natalia – Benton Seer?

– Być może – odparł – czego chcecie, dzieciaki?

– Jest pan światowej klasy neurologiem – powiedział Patryk – jednym z wynalazców POH. Był pan także zaangażowany w LDI, zgadza się?

– Chłopczyku, to było dawno temu – ze złością odparł Benton – teraz, jak widzisz prowadzę spokojne życie. Jestem na emeryturze, cokolwiek ode mnie chcecie, nie jestem zainteresowany!

– Chodzi o moją siostrę! – zawołał Patryk, kiedy starzec zaczął zamykać drzwi – Próbuję ocalić jej życie!

Benton przez chwilę rozważał słowa chłopaka.

– I co z tego? Co mnie to obchodzi.

– Mam Jednorożca – warknął sfrustrowany Patryk – może to pana obejdzie?!

Przez chwilę Benton zastanawiał się głęboko, po czym otworzył drzwi i rzucił:

– Wejdźcie.

Wnętrze nie było zbyt duże, ale za to przytulne. Mężczyzna posadził ich na wygodnych fotelach przy kominku.

– Czy to pan ukrył kod? – zapytał Patryk – To pan jest twórcą Niebieskiego Jednorożca?

– Niezupełnie – odparł Benton – miałem w tym swój udział. Lecz nie ja jedyny. Inni członkowie zespołu byli również zaangażowani. Czy wiesz, czym jest ten kod?

– Jasne, otwiera wszystkie drzwi. Stanowi obejście – odparł Patryk – tylko po co to ukrywać? Po co w ogóle to tworzyliście?

– Ukryliśmy, bo to cholernie niebezpieczne! – wykrzyknął Benton – Może spalić ci mózg, chłopczyku!

– Ok, to dlaczego to ukrywaliście zamiast zniszczyć kod? – zapytała z niepokojem Natalia.

– Myśleliśmy, że da się go ustabilizować – odparł mężczyzna – ale z czasem stało się jasne, że to niemożliwe. Każdy kto używał kodu po którymś razie stawał się warzywem. Całkowite odcięcie umysłu. Dlatego go ukryliśmy.

Benton po chwili milczenia kontynuował:

– Nie mogliśmy go zniszczyć, zbyt wiele zaangażowanych osób. Nawet gdybyśmy to zrobili, cały system by padł, jest jego integralną częścią. Zrobiliśmy to, co wydawało nam się najbezpieczniejsze.

– Dobra, słuchaj, potrzebuję pomocy – powiedział Patryk – moja siostra leży w śpiączce w szpitalu. Pracę mózgu podtrzymuje maszyna. Próbowałem jej pomóc: wszedłem do jej sieci neuronowej z pomocą Jednorożca. Ale nie dysponuję odpowiednią wiedzą. Potrzebuję pana pomocy!

Benton zadumał się, po czym rzekł:

– Rozumiesz czym grozi każde użycie kodu? Tak, rozumiesz, widzę to w twoich oczach.

Przerwał, po czym rzekł zdecydowanie:

– Dobra, to nie do końca mój problem, ale widzę, że nie ustąpisz i w końcu się zabijesz.

Z nadzieją w głosie Natalia zapytała:

– Znaczy pomoże pan?

Benton uśmiechnął się po raz pierwszy.

– Pomogę, pomogę, a przynajmniej spróbuję – i dodał poważniejąc – dobra, dzieciaki, pokażcie mi, co macie.

***

Dyskusja ciągnęła się do późnych godzin w nocy. Nad ranem plan był gotowy. Gdy Patryk zasnął z głową na kolanach Natalii, ta gładziła czule jego głowę. Po chwili, delikatnie wstała z kanapy i usiadła obok Bentona. Milczała, przygryzając wargi. Po czym zapytała:

– Czy myśli pan, że mu się uda?

Benton zamyślił się, po czym rzekł:

– Nie wiem. Może się uda, może nie. Nie ma to większego znaczenia.

– Jak to nie ma? – z rozdrażnieniem wytarła łzę z kącika oka – Jak może pan tak mówić?

– Przypominasz mi kogoś – z uśmiechem powiedział Benton – to nie była prawdziwa osoba, lecz z uporem dążyła do realizacji swoich celów.

Natalia milczała, niepewna, co ma odpowiedzieć.

– Kochasz go, prawda? – zapytał.

Skinęła głową w odpowiedzi.

– Dla takiej osoby jesteśmy w stanie zrobić wszystko – rzekł – poświęcić wiele, przejść tę dodatkową milę, aby tylko zapewnić jej szczęście.

W zamyśleniu zapatrzył się w przygasające płomienie.

– Taka już ludzka natura. Nie jest ważne, czy osiągnie cel, czy uratuje siostrę. Ważne jest coś innego.

– Co takiego? – zapytała z zapartym tchem.

– To, że próbował. Ze wszystkich sił. Niczego więcej nie można oczekiwać. Nawet jeśli mu się nie powiedzie, nie będzie miał do siebie pretensji. Najważniejsze, że próbował.

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Parę razy zatrzymałam się przy kwestiach interpunkcyjnych, literówkach oraz powtórzeniach. Zauważyłam też, że „sieć neuronowa” czasem piszesz wielkimi, a czasem małymi literami.

W wielu miejscach w dialogach brak kropek.

Czy wspomniany „mars” to planeta?

 

Ładnie i optymistycznie zakończyłeś ten thriller sf. I ja wyznaję podobną zasadę – ważne, aby za wszelką cenę próbować i mieć spokojne sumienie, że starało się zrobić wszystko, co możliwe, by zrealizować cel. Wtedy zawsze ma się nadzieję.

W opowieści pewne dane prezentujesz cząstkowo, przykrywasz je bardzo umiejętnie tajemnicą, nie wyjaśniasz wszystkiego. Mnie się taki sposób podoba, można wyobrazić sobie sporo, ale równocześnie podane są najważniejsze dla akcji szczegóły.

Miłość bohatera jest lekkim dodatkiem, ważnym, ale zaprezentowanym delikatnie, brak tu – niepotrzebnie psujących efekt całej fabuły – wulgaryzmu oraz sprośności, co także uważam za plus. :) Ja wierzę w pomyśle zakończenie – emerytowany naukowiec pomoże dwojgu młodych ludzi na tyle, że uratują siostrę chłopaka. :)

Pozdrawiam serdecznie, klik. :)

Pecunia non olet

Serdecznie dziękuję. Tak, nad stylistyką, literówkami, ujednoliceniem, czy też powtórzeniami muszę popracować.

Tak, nad stylistyką, literówkami, ujednoliceniem, czy też powtórzeniami muszę popracować.

Jak każdy z nas. :) 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

kiedy wspomniała o siostrze ← jego siostrze/córce

No i trochę grosza zawsze jest mile widziana.<– literówka

Znów kilku przecinków brak.

 

Ostatni z trzech tekstów. Też interesujący. Chociaż nie jestem fanem gier komputerowych, mogę sobie wyobrazić takie… relacje. Historia mnie wciągnęła. Pozdrawiam.

Dziękuję :)

Witaj gnómie

Rzeczywiście jest w tekście trochę literówek i nieoszlifowanych miejsc, które warto dopracować poprzez kilkukrotne przeczytanie.

Co do samej historii, podobała mi się. Ładnie wprowadzasz czytelnika w wykreowany świat i problemy głównego bohatera. Wszystko to jakby znajome – młody człowiek z poważnymi problemami rodzinnymi, który w niekonwencjonalny sposób próbuje swoimi siłami je rozwiązać to dość popularny motyw. Prowadzisz to jednak ciekawie i składnie. Do połowy opowiadania w zasadzie wszystko mi gra. Potem niestety zaczynasz biec na łeb na szyję, co źle wpływa na jakość. Tajemniczy kod, którego niezliczeni użytkownicy poszukują od dziesięcioleci nagle odnajduje się po prostu w ekranie wczytywania? Rozmowa z współtwórcą SN też wypada sztucznie i drętwo, służy jedynie jako narzędzie fabularne prowadzące do rozwiązania. Samo zakończenie jest w porządku. Jakbyś rozbudował trochę drugą część tekstu, wyszłoby całkiem zajmujące opowiadanie. Pozdrawiam!

Dziękuję za uwagi.

Zupełnie nie znam się na grach komputerowych, więc tej historii, choć w jakimś stopniu mnie zaciekawiła, chyba nie pojęłam do końca.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, ale ponieważ w dwóch wcześniejszych opowiadaniach nie poprawiłeś nawet jednego wskazanego palcem błędu, tym razem nie zrobiłam łapanki, bo uznałam, że szkoda na nią mojego czasu. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie poprawiłem, ponieważ opowiadania napisałem jedno za drugim, wszystkie były gotowe, zanim wrzuciłem pierwsze. Tak, sporo pracy przede mną i serdecznie dziękuję za uwagi :)

Historia wykorzystuje wiele elementów sztampowych: chora siostra, zmartwiona matka, bohater tak cudowny, że w zasadzie jest wybrańcem… Do tego idzie mu trochę za łatwo, a wszystko to dzięki miłości przez wielkie M.

Ale ogólnie nie jest źle.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka