- Opowiadanie: TaTaR - SOR - Made in Poland

SOR - Made in Poland

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Outta Sewer, Finkla

Oceny

SOR - Made in Poland

Dr Michałek westchnął ciężko i przeciągnął się, aby rozprostować kości. Piąta godzina dyżuru na SOR-ze dawała mu się we znaki, bo kilka godzin wklepywania kodów rozpoznań w komputer mogło wykończyć każdego. Nie potrafił sobie wyobrazić, że kiedyś lekarze musieli jeszcze do tego leczyć ludzi. Przecież wpisanie wszystkich numerów ICD, wypełnienie ankiet, przyporządkowanie do grup JGP i zaraportowanie tego wszystkiego do NFZ, zajmowało tyle czasu, że właściwie nie zostawało go wiele na cokolwiek innego.

Pieniądz musiał krążyć, więc lekarze tworzyli tabelki, na podstawie których dyrekcja tworzyła kolejne tabelki, które to tabelki były przesyłane do NFZ, gdzie tworzono dużo więcej tabelek. W zależności od tego co wyszło w tabelkach, szpital albo dostawał pieniądze, albo musiał płacić karę. Jeśli szpital dostawał pieniądze, urzędnicy przyznawali sobie nagrody za pełne wykorzystanie środków, a jeśli szpital płacił karę, urzędnicy przyznawali sobie nagrody za oszczędne wydawanie środków.

Pacjent był tu właściwie elementem zbędnym i kilka lat wcześniej ministerstwo zdrowia postanowiło skończyć z fikcją, przekształcając Szpitalne Oddziały Ratunkowe w Szpitalne Oddziały Rozrachunkowe. Stworzono też nowy zawód – dr, co było skrótem od dostarczyciel rachunków. Dr nie marnował czasu na rzeczy nieistotne, ale mógł się skupić na jedynej ważnej rzeczy w medycynie XXI wieku, czyli tabelkach.

I Michałek zakończył właśnie wypełnianie wszystkich papierów dla kolejnego pacjenta. Nieszczęśnik zostanie teraz odesłany do jednej z licznych klitek, gdzie personel będzie uważnie go obserwował, starając się wydusić z przypadku jak najwięcej kodów chorób. Zadowolony ze swojej pracy dr już miał poprosić kolejnego pacjenta, gdy do gabinetu weszła piel, kolejna nowa funkcja, związana z przekształceniem służby zdrowia. Pomoc w indeksowaniu eksterminacji ludności stanowiła wsparcie w zarządzaniu i prowadzeniu SOR-u. Zazwyczaj patrolowała sale pacjentów, ale tym razem miała coś ważnego do przekazania i sądząc po jej minie nie było to nic wesołego.

– Pan Waldemar zmarł – oznajmiła grobowym głosem.

To faktycznie były złe wieści. Pan Waldemar, pacjent z pokoju numer 26, leżał na SOR-ze już trzeci tydzień. Staruszek trzymał się życia zębami i pazurami, a w dodatku miał wyjątkowo zawziętą rodzinę. Od trzech tygodni dostarczali mu kupowane pokątnie leki, najwyraźniej część z nich nawet działała, oraz codziennie dowozili mu jedzenie. Wszyscy w szpitalu po cichu liczyli na rekord województwa w liczbie punktów zdobytych na jednym pacjencie. Ależ by było czym się pochwalić na organizowanych cyklicznie szkoleniach! Niestety, najwyraźniej pan Waldemar w końcu nie wytrzymał pobytu w zimnej, brudnej i zaszczurzonej klitce.

No ale życie toczy się dalej, kolejny pacjent właśnie wchodził do gabinetu, więc Michałek przywołał na twarz uprzejmy uśmiech i podniósł wzrok na nowo przybyłego, by zapytać go o numer PESEL. Po czym zamarł. Przed biurkiem stał beczkowaty stwór, o wysokości około stu pięćdziesięciu centymetrów. Z górnej części korpusu istoty wystawała macka, której wygląd – skrzywienie pod dziwnym kątem i cieknąca z niej jakaś biała substancja – ewidentnie wskazywały na uszkodzenie. Stworzenie drżało i wydawało ciche, płaczliwe dźwięki.

Pierwszą myślą dr było „Kosmita! To kosmita! Ale numer!” ale już po chwili górę wziął profesjonalizm. To był szpital, tu nie było miejsca na sentymenty, uprzedzenia czy wścibstwo. Misją służby zdrowia była produkcja jak największej liczby tabelek i płeć, wiek lub gatunek pacjenta nie powinny mieć znaczenia.

Palce Michałka natychmiast zaczęły tańczyć na klawiaturze wprowadzając podstawowe dane. Początek był prosty, wystarczyło w każdym polu wpisać „Wywiad niemożliwy do zebrania ze względu na stan pacjenta”. Pierwsze kilka stron formularzy zostały zrobione w ekspresowym tempie. Schody zaczęły się w momencie, gdy trzeba było przejść do rozpoznania choroby. Było oczywiste, że doszło do jakiegoś urazu, jednak urazu czego? Dr dość szybko odrzucił hipotezę o urazie kończyny, w końcu nie wiadomo jaką funkcję pełniła ta macka. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad urazem głowy, ale w sytuacji braku szyi trudno było ocenić czy część, z której wystawała macka była „głową”. Głęboką zadumę Michałka przerwał szept piel:

– Tracimy… – Na chwilę głos jej się załamał. – Tracimy punkty.

Szybkie spojrzenie na pacjenta uzmysłowiło piszącemu, że czas się kończył. Stworzenie było coraz bledsze i chwiało się, cichutko popiskując. Nie było chwili do stracenia! Palce Michałka niemal rozmyły się przy pracy. Pot lał mu się z czoła strumieniami i tylko dzięki asyście piel nie zalał mu całkowicie oczu. Usługi pogrzebowe nie są za darmo i jeśli nie uda się wycisnąć z NFZ jakichś pieniędzy, szpital będzie stratny. To była walka o najwyższe cele, więc Michałek zacisnął zęby i zaczął przeszukiwać wykaz punkt po punkcie. Czy gdzieś tam jest kod na „nie wiadomo jaki uraz, nie wiadomo czego”? Chwile zwątpienia, przeplatały się z chwilami nadziei, gdy wydawało się, że jest już blisko rozwiązania.

Michałek całkowicie zatracił się w pracy, czuł, że to ostateczny test jego umiejętności. Jeśli tutaj zawiedzie, cóż mu pozostanie? Po co długie godziny wkuwania kodów na pamięć? Zarwane noce przed kolokwiami z Excela? Staże w Głównym Urzędzie Statystycznym? Czy to wszystko miało okazać się nic niewarte w zderzeniu z rzeczywistością?

Operacja statystyczna trwała już drugą godzinę, gdy huk uderzającego o podłogę ciała spowodował, że wszyscy w gabinecie zamarli. Dwie pary oczu spoczęły na niewykazującym żadnych oznak życia kosmicie i dwie pary rąk opadły bezsilnie. Piel osunęła się w kącie, nie mając nawet siły ustać na nogach. Dr, zmęczony do granic możliwości, zgarbił się w fotelu. Medycyna okazała się w tym przypadku bezsilna…

Jednak pomimo bólu, który teraz czuli, pracownicy SOR-u wiedzieli, że to nie jest koniec ich drogi. Będą kolejni pacjenci, kolejne wyzwania. Przecież od mrówczej pracy ludzi takich jak oni zależały świąteczne premie urzędników w NFZ.

Koniec

Komentarze

Mam mieszane uczucia co do tekstu. Z jednej strony rzeczywiście system dąży do tego co opisujesz, z drugiej strony spotykam wciąż lekarzy z powołania pośród “urzędasów medycznych”.

Trochę z racji roboty siedzę w temacie kontraktów z NFZ oraz punktów za wykonanie i jestem przerażona. Z drugiej strony jestem zmuszona wciąż włóczyć się po lekarzach różnych specjalizacji i wciąż jeszcze udaje mi się znaleźć takich, którzy w dupie mają punkciki, durne procedury i po prostu, po ludzku próbują mi pomóc.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Witaj.

Wizja przerażająca, zaś wskazania wad systemu przez pryzmat czarnego humoru oraz pomysłowych nazw – bardzo wyraziste. :)

Z technicznych szczególnie zapadły mi w pamięć liczne powtórzenia – czasem celowe, lecz nie zawsze.

Pozdrawiam serdecznie. :) 

 

Pecunia non olet

Okropna historia, ale czyta się znakomicie.

I jaka trafna diagnoza. Teraz należałoby prosić jedynie o receptę lub skierowanie.

Lożanka bezprenumeratowa

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Czarny humor. Inspirowany przez część rzeczywistości. Część, bo ciągle można spotkać w służbie zdrowia ludzi starających się leczyć pacjentów mimo nieopłacalności, wbrew systemowi.

Fakt biurokratyzacji służby zdrowia i coraz większego jej komplikowania istotnie jest przerażający i niestety nie zapowiada się, żeby było lepiej.

Co do samego tekstu to szczególnie mnie nie porwał, pomysł kosmity był interesujący, ale nie jestem pewien czy do końca wykorzystany. Ogólnie odrobinę nijakie. Czegoś mi tu brakuje. Może trochę więcej absurdu, dramatyzmu albo groteski. 

Miejscami było nużąco, ale ogólnie tekst wypadł nawet w porządku.

Pozdrawiam

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Mocna satyra na służbę zdrowia. Biurokratyzacja postępuje w iście montypythonowskim stylu, czerpiąc w mnożeniu absurdów i nikomu niepotrzebnych tabelek garściami z Bareji, a może nawet trochę z Topora. Sprawnie napisany tekst, który pomimo sprawozdawczości czytało się bardzo przyjemnie i płynnie. Od pewnego momentu, a konkretnie od kosmity, oczekiwałem po każdym kolejnym zdaniu nawarstwiania się absurdów, i nie zawiodłem się ani trochę.

Uwaga prywatna: dodałbym tag absurd, albo/oraz bizarro.

Klikam i pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Szort nieco przerysowany, ale niepozbawiony ziarna prawdy i elementu grozy.

 

Piąta go­dzi­na dy­żu­ru na SORze… → Piąta go­dzi­na dy­żu­ru na SOR-ze

 

Stwo­rzo­no też nowy zawód dr, co było skró­tem od Do­star­czy­ciel Ra­chun­ków.Stwo­rzo­no też nowy zawód dr, co było skró­tem od do­star­czy­ciel ra­chun­ków.

Nazw zawodów nie pisze się wielkimi literami.

 

Pomoc w In­dek­so­wa­niu Eks­ter­mi­na­cji Lud­no­ści… → Pomoc w in­dek­so­wa­niu eks­ter­mi­na­cji lud­no­ści

 

i pro­wa­dze­niu SORu. → …i pro­wa­dze­niu SOR-u.

 

leżał na SORze już trze­ci ty­dzień. → …leżał na SOR-ze już trze­ci ty­dzień.

 

około stu­pięć­dzie­się­ciu cen­ty­me­trów. → …około stu­ pięć­dzie­się­ciu cen­ty­me­trów.

 

w sy­tu­acji braku szyi cięż­ko było oce­nić… → …w sy­tu­acji braku szyi trudno było oce­nić

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

Szyb­kie spoj­rze­nie na pa­cjen­ta po­ka­za­ło, że czas się koń­czył. → Patrząc na coś, można to zobaczyć, ale nie wydaje mi się, aby spojrzenie mogło coś pokazać.

Proponuję: Szyb­kie spoj­rze­nie na pa­cjen­ta uzmysłowiło/ uświadomiło, że czas się koń­czył.

 

pra­cow­ni­cy SORu wie­dzie­li… → …pra­cow­ni­cy SOR-u wie­dzie­li

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po lekturze mam nieco mieszane uczucia. Zwracasz w pomysłowej formie uwagę na ważny problem, jakim jest galopująca biurokratyzacja systemu ochrony zdrowia. Myślę jednak, że przesłanie (o ile dobrze je odczytuję) wybrzmiałoby jaśniej, gdybyś pokazał trudności i rozterki człowieka, który w tych warunkach rzeczywiście próbuje pomóc pacjentom. Widzę, że dr Michałek nie jest medykiem i jego zawód oraz powołanie stanowi wypełnianie tabelek, ale ten element groteskowy łatwo też odczytać jako satyrę na lekarzy, co chyba nie do końca było Twoim zamiarem.

Czy gdzieś tam jest kod na „nie wiadomo jaki uraz, nie wiadomo czego”?

Oczywiście. W ICD-10 mamy kody tak miłe, jak T14.8 (inne urazy nieokreślonej części ciała) i T14.9 (uraz, bliżej nieokreślony); X59.9 (ekspozycja na inny czynnik zewnętrzny wywołujący inny lub nieokreślony uraz); Y34 (nieokreślone zdarzenie o nieokreślonym zamiarze); Z76.8 (osoby stykające się z ochroną zdrowia w innych określonych okolicznościach). Macka wystająca z górnej części korpusu istoty to Q18.8 (inne określone malformacje wrodzone twarzy i szyi) lub ewentualnie Q30.8 (inne malformacje wrodzone nosa). I na koniec R96.1 (śmierć w czasie poniżej 24 godzin od wystąpienia objawów, niewyjaśniona w inny sposób). Sporo rzeczy tutaj całkiem nieźle pasuje. Kiedy już wejdzie ICD-11, też się coś znajdzie.

 

Pozdrawiam i życzę weny,

Ślimak Zagłady

Twoja rzeczową litania, Ślimaku, którą zaserwowałeś powyżej, wywołała u mnie coś, czemu można by nadać kod Wtf0.0

Known some call is air am

Dyżurny na ratunek!

 

Napisane płynnie, z nutką dowcipu i absurdu. Końcówka jednak wydaje mi się lekko niechlujna językowo.

Dr, zmęczony do granic możliwości, zgarbił się w fotelu. Medycyna okazała się w tym przypadku bezsilna…

Jakoś dziwnie się czyta ten skrót w takiej formie jako otwarcie zdania.

Jednak pomimo bólu, który teraz czuli, pracownicy SORu wiedzieli, że to nie jest koniec ich drogi.

Szyk do przemyślenia – chodzi mi o podmiot po wtrąceniu. Zaznaczone można w zasadzie wyrzucić.

Przecież od mrówczej pracy ludzi takich jak oni, [przecinek chyba zbędny] zależały świąteczne premie urzędników w NFZ.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Zgrabnie podsumowujesz Polską służbę zdrowia. Czytało się płynnie, a absurd bawił. Pozdrawiam.

Kto wie? >;

Oczywiście bardzo dziękuję za wszelkie uwagi krytyczne. Bardzo mi to pomaga w ulepszeniu tekstów. 

Dziękuję też za pozytywne opinie. 

Ślimak Zagłady: Michałek jest urzędnikiem, on nie ma rozterek ;) 

W krainie cyferek, Excel jest bogiem.

Taką frazę ukuliśmy w mojej dawnej korpo i przypomniała mi się ona po pierwszych kilku akapitach :) Nie powiem, parę razy śmiechłem przy tym szorcie, choć koniec końców wymowa jest bardziej tragiczna niż komediowa ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Wizja stresująca. Ciekawe, czy do niej się zbliżymy…

Czytało się przyjemnie, tylko końcówka jak dla mnie za mało wyrazista. Chyba spodziewałam się wyjaśnień co do stwora.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka