Z południa i zachodu Dartnę oblewały wody nieprzebytego do tej pory oceanu. Na wschodzie granicę krainy wyznaczało długie pasmo stromych, wysokich i niemożliwych do przejścia gór, od dwóch trzecich wysokości wiecznie pokrytych śniegiem. Mieszkały w nich smoki, których mroźny oddech w jednej chwili potrafił zmienić człowieka w sopel lodu. Na północy natomiast ciągnął się długi na wiele kilometrów las. Nie było wiadomo co się za nim znajduje, od dawien dawna nikt tam się nie zapuszczał. Wiele ekspedycji zniknęło jak kamień w wodę. Magię, którą zaklęty był las magowie od dziesiątek lat próbowali okiełznać, jednak z zerowym skutkiem.
Na łąkach o soczyście zielonej trawie, gdzie w wielu miejscach rosły czerwone jak krew i białe jak śnieg wielkie kwiaty Orchidei, zaczęły hasać Niaskry. Były to istoty o niezwykle skomplikowanej budowie, które w skrócie można określić jako pół cenatury, pół węże. Zbijały się one w grupy i obserwowały kopulujące dzikie kozice, zaśmiewając się przy tym do rozpuku. Gigarszenie czyli przerośnięte osy, w chmarach latały pośród sitowia głośno brzęcząc. Ze stawów powychodziły Kroczoryby, by dla przyjemności spacerować od brzasku do zmierzchu po piaskowych brzegach jezior. Na skraju lasów pojawiły się zwykle bardzo nieśmiałe Kaproszcze. Na niebie można było ujrzeć latające w parach Wiernowce. Ku radości wszystkich do Dartny zawitała wiosna.
&&&
Wieczorem, w przeddzień rozpoczęcia kalendarzowej wiosny, w jednym z tysięcy domów, gdzie mieszkali, może nie bardzo majętni, ale szczęśliwi ludzie, pewna dziewczynka o imieniu Agatka zwróciła się do matki:
– Jutro w szkole nie będzie lekcji! Dyrekcja tak ustaliła, bo wiesz dzień wagarowicza i te sprawy… Zamiast tego będziemy jeździć na jednorożcach. Pani Grażyna powiedziała, że one są bardzo humorzaste i pozwalają się dosiadać tylko wczesnym rankiem. Dlatego muszę wstać skoro świt.
Normalnie z uwagi na prace domowe takie, jak na przykład dojenie krów, czy karmienie świń dzieci, które w wielu domach pomagały w tych czynnościach, szły do szkoły dopiero późnym rankiem. Agatka na jutrzejszy dzień miała całkiem inne plany.
– Obudzę cię – zapewniła matka, w ogóle nie podejrzewając, że córka kłamie.
Następnego dnia, zgodnie z obietnicą, gdy na dworze zaczęło robić się widno, kobieta zbudziła córkę. Agatka ubrała się i zjadła śniadanie. Następnie pożegnała mamę i zabierając swój plecak ruszyła do wyjścia. Jej rodzicielka jednak zainteresowała się tym, po co go bierze i dlaczego jest tak mocno wypchany, spytała więc zdziwiona:
– Co ty tam włożyłaś?
Jej córka miała dopiero dziewięć lat, jednak pod jednym względem była jak dorosły. Posiadała pewną cechę, której mógłby pozazdrościć jej nawet najlepszy szpieg; potrafiła fantastycznie kłamać.
Odparła więc, niezgodnie z prawdą:
– Jabłka dla jednorożców. Pani Grażyna powiedziała, że one je uwielbiają – oszustwo mogło bardzo łatwo wyjść na jaw, gdyby tylko kobieta postanowiła sprawdzić i otworzyć tornister. W rzeczywistości Agatka narobiła sobie wcześniej mnóstwo kanapek, które razem z termosem gorącego kompotu wsadziła do środka.
Potem radosnym, dziarskim krokiem wyszła z domu i ruszyła w stronę szkoły. Mama odprowadziła ją wzrokiem.
&&&
Agatka i jej rodzina mieszkali na obrzeżach Dartny. Od zaklętego lasu, przed którym rodzice przestrzegali swoje pociechy, by absolutnie tam nie chodziły, dzieliło ich zaledwie kilka kilometrów. Opowiadano dzieciakom, że w lesie mieszkają potwory, które zanim je pożrą, uwięzią w swoich norach na długie tygodnie. Dziewczynka interesowała się tą sprawą. Wypytywała dorosłych, kogo tylko się dało i widząc wiele zaprzeczeń i rozbieżności w tych opowieściach doszła do słusznego wniosku, że to wszystko bajki i że tak naprawdę nikt nie wie co z lasem jest nie tak.