- Opowiadanie: Crucis - Jaja od szczęśliwych kur

Jaja od szczęśliwych kur

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

Trochę mnie tu nie było. Napisałem krótkie opowiadanie z myślą o konkursie. Przyszedł czas wystawić je na widok publiczny. :)

 

Co do limitu: licznik worda pokazuje mi 995 słów (po odjęciu gwiazdek rozdzielających części opowiadania). To samo rzecze google docs, który gwiazdek do słów nie liczy. 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla, Irka_Luz, wilk-zimowy

Oceny

Jaja od szczęśliwych kur

Na ekranie nowiutkiego telewizora leciał przepis-video. Do kamery mówiła atrakcyjna kobieta o związanych włosach.

– Moi drodzy, dzisiaj zrobimy prosty przepis, który zapewni wam solidną porcję białka. Nada się: na śniadanie, na obiad, kolację. – Wyliczała na palcach. – Okej, w takim razie przejdźmy do składników.

Potrzebne nam będą: serek wiejski, mąka, mozzarella, passata pomidorowa, jaja od szczęśliwych kur…

 

Jajko wylądowało na ekranie.

– O, stara, dziećmi rzucasz? – zapytała Kokolina. – Ostro…

– A co!

– Dobra, to ładujemy.

Rwetes i latające jaja wypełniły kurnik.

– Eee, spokój, spokój!!! – wydarł się opiekun kurnika i zaraz wypadł z pomieszczenia pod naporem kanonady.

Gdy jajeczna zawierucha ucichła, kury rozkokosiły się kompletnie.

– Hahaha!!! Dobry pomysł! Widziałaś jego minę???

– Tak! Hahaha!!! Aleśmy go wy-kurzyły!

– Wy-kurzyły, hahaha!!! Dobre!!! Teraz będzie spokój do jutra.

– No! I świetnie! Skoro nie da się stąd wyjść, to możemy przynajmniej porobić sobie z nich jaja!

– A gdzie ty chcesz iść, Jajanna? – spytała Kokolina, ocierając łezki.

– Co? Nie, nigdzie. – Machnęła skrzydłem.

 

* * *

 

Opiekunowie, nauczeni przykładem, przestali oglądać własne materiały na telewizorach. Z powrotem leciało KokoTV, Na Grzędzie, w-jajo-mości…

Tego dnia rozrywka miała wejść na nowy poziom. Dwóch opiekunów ostrożnie weszło do kurnika. Panowała cisza.

– Widzisz, Jajanna? Czują respekt – powiedziała Kokolina do koleżanki z gniazda obok.

Majstrowali coś przy telewizorze. 

– Ciekawe co te debile znowu wymyśliły… – odparła Kokolina.

Ze wszystkich 16 głośników zestawu kina kurnikowego popłynęła nastrojowa muzyka czołówki. Kury jeździły samochodami, przeżywały romanse… Słowa piosenki brzmiały: “Ko, ko, koo~ koo~. Ko, ko, koko, ko”. Pojawił się tytuł: “K jak Kurnik”.

Opiekunowie spojrzeli kątem oka na reakcję.

Cisza.

Po chwili podniosła się kurza wrzawa.

– Podoba im się! – powiedział jeden do drugiego.

Ale ludzie nie rozumieli mowy kur. Towarzystwo piało nie z zachwytu a ze śmiechu.

– Hahaha!!! No mówiłam, debile, idioci, barany!!!

– Hahaha!!! Patrz na nich, myślą, że nam się podoba!!! Co oni niby wiedzą o byciu kurą?!

 

* * *

 

Kokolina i Jajanna korzystały ze spa na siódmym piętrze kurnika. Leżały w maleńkich jaccuzzi. Słabe, ciepłe światło wypełniało pomieszczenie.

– Nareszcie relaks. Ile można wysiadywać? – zaczęła Jajanna.

– O tak, należy nam się, kochana.

Westchnęły synchronicznie.

– Mówisz, że sprzedają nasze jaja pod nazwą “od szczęśliwych kur”?

– Nieźle, co? – odparła Kokolina.

– A skąd oni wiedzą, że jesteśmy szczęśliwe?

– No mają jakieś pomiary, wskaźniki… – Zamyśliła się. – I im wychodzi, że jesteśmy.

Jajanna milczała chwilę.

– Żarty! Nie podoba mi się to – powiedziała.

– Ale nabywcy jajek już tak. Myśli, że płaci na nasze szczęście… i przez to jego zadowolenie wzrasta.

 

* * *

 

Podobno mieli zwiększyć przydział kogutów. Wcześniej był to jeden kogut na dziesięć kur. Teraz miało być po jednym na każdą! No, luksus! Kto by chciał używanego koguta?!

– Ta…, żeby im wskaźniki skoczyły – mówiła Jajanna. – Ja myślę, że powinnyśmy dostać co najmniej po trzy koguty. Wiecie, dziewczyny, jeden cię w-kukuryku-rzy, to go wymieniasz na innego.

Koleżanki przygdaknęły. 

Siedziały na piętnastym piętrze, na sztucznej łące. Ściany i sufit zbudowano z ekranów – pierwsze wyświetlały pagórkowate, zielone łąki, a drugi, symulował pogodne niebo. Tylko ziemia i trawa były autentyczne. Można było grzebać do woli.

Jedna z kur zmieniła temat:

– Odważna akcja z tym rzucaniem dziećmi, Jajanna.

Przywołana rozłożyła skrzydła w geście niewinności.

– Wiesz, gdyby się wykluło, to nie miałoby wcale szczególnie lepszego losu

– To znaczy?

– Cóż… Popatrz: część jaj idzie na hodowlę, na świat przychodzi pisklak. Jeśli to kurka, to pewnie dadzą ją do kurnika, żeby niosła. Gorzej, jeśli wykluje się kogucik…

– Co z nim…?

– Wszystkie pisklęta trafiają na taśmę. Tam oddziela się kurki od kogucików… a koguciki idą do maszyny, która mieli je żywcem! To taka wielka śruba… Tysiące, setki tysięcy kogucików dziennie! Są zbędne, dlatego je mielą.

– Kurcze mać!

– Tak – przyznała – więc używajcie sobie, koleżanki, bo nie wiadomo, co człowieki zrobią, kiedy to my przestaniemy być przydatne. Teraz możemy uprawiać tu Epi-kure-izm, ale kto wie…

 

* * *

 

– Ty nie ściemniasz, Jajanna, z tymi kogucikami? – zapytała Kokolina, przyciszonym głosem.

– Nie.

– Skąd ty wiesz takie rzeczy?

Rozmawiały przyciszonym głosem. Wszystkie kury spały, panował półmrok.

– Bo pochodzę z biednej farmy. Nie zostałam specjalnie wyselekcjonowana do tego kurnika. Dopiero później mnie tu sprzedano. Tuż po wykluciu się sama trafiłam na taśmę. Jechałam prosto do śruby… Poszłam na sprzedaż, a moich trzech braci na przemiał.

Kokolina milczała. 

– Nigdy tego nie zapomnę… – ciągnęła. – Dlatego tak nie leżą mi “jaja od szczęśliwych kur”. Zresztą pracujemy dla takich samych, jak… 

Tej nocy śniła o farmie, wyposażona w miernik strachu, śruba mieliła zbędnych człowieków. Tę papkę zamykano w plastikowe opakowania i sprzedawano.

 

* * *

 

Na piętnastym piętrze likwidowano ukryte gniazda.

– Niosą tutaj przez instynkt macierzyński. Chcą zostawić sobie chociaż jedno. A ja po prostu, bo lubię w-kurzać człowieków. – Jajanna szeptała do Kokoliny. – Patrz na to.

Człowiek szedł, schylony, wypatrywał gniazd i jajek. Jeszcze nie wiedział, co się święci.

Jajanna odczekała chwilę i skoczyła na głowę opiekuna. Ten krzyknął, stracił równowagę i upadł w przód.

Podniósł głowę, a twarz miał w mieszance kurzych ekskrementów i jaj.

– Hahaha!!! Szykowałam tę zasadzkę przez trzy dni!!! – Jajanna rozkokosiła towarzytwo.

Człowiek wstał i próbował bezskutecznie kopnąć jakąś kurę.

– Nie, pierdolę to, pierdolę, kurwa, tę robotę!!! 

Inny człowiek przybiegł go uspokoić. 

– Nie, spierdalam stąd!!! – ciągnął. – Nic dziwnego, że wszyscy się zwalniają! Te kury są jakieś pokurwione. – Piętro rozkokosiło się na dobre. “PO-KUR-WIONE!!! DOBRE!”. – Zresztą ta firma i tak niedługo jebnie, słyszałeś, co mówili!

Człowieki wypadły ze sztucznej łąki i zostawiły otwarte drzwi. Teraz była szansa!

– Bierzcie jaja, dawajcie, gonimy ich!!! – krzyknęła Jajanna.

“Ale dokąd?” – przemknęło przez myśl Kokolinie. Zaraz jednak wzięła nieco amunicji i pobiegła za tłumem.

W tym akcie spontanicznej radości uczestniczyła ponad połowa drobiowego kolektywu. Pojedyncze stadka siały chaos w całym budynku. Rozkokosiły się przestrzenie do tej pory zamknięte dla kur – stołówka była pod koniec cała w jajach, dyrektorowi nasrano do kapci, a pracownikom HR do szuflad z dokumentacją. Uszkodzone zostały liczne sprzęty elektroniczne, w tym skrzynka z bezpiecznikami – napchano do niej trzydzieści dziewięć jaj, co wywołało usterkę sieci elektrycznej.

Po czterech dniach złapano wszystkie kury i umieszczono z powrotem w przestrzeniach dla kur przeznaczonych.

– Tylko gdzie Jajanna? – pytały kury.

Kokolina znała odpowiedź. Echem powracała ich nocna rozmowa, w której – pierwszy raz – nie było miejsca na żarty. Inne pewnie dziwiłyby się na wiadomość o ucieczce. Ona – rozumiała.

 

Koniec

Komentarze

Chętnie misię przeczytało. Lubi i docenia zabawy słowami. :)

Dzięki @Koala75 :D

Pardonsik, ale zanim przeczytam, sygnalizuję Ci, że tekst jest chyba za długi – sprawdziłam i ja mam ponad wymaganą ilość słów.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dzięki za czujność @bruce. Faktycznie troche wyjechało – sprawdziłem z innym licznikiem słów i rzeczywiście przekroczyłem limit. Teraz pokazuje 999, wyłączając gwiazdki. :) Z kolei google docs zjechało do 989. I weź tu, człowieku, ufaj technologii! cool

 

Tak, te limity są pułapkowe. :)

Edit, wracam z komentarzem po lekturze. 

Podobnie, jak Koala75, doceniam ciekawą zabawę słowami, która przebija przez cały ten tekst. Pomysł z powstaniem kur-niosek przeciwko barbarzyńskim ludziom rzeczywiście ma w sobie wiele absurdu, lecz zważywszy na argumentację… A zasygnalizowana kwestia mordowania w taki sposób zwierząt jest faktycznie przerażająca. 

Mignęło mi trochę spraw interpunkcyjnych i zapisów dialogów do poprawy.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Dzięki, cieszę się, że zabawy słowem wpadają w oko. :) Postaram się namierzyć niezręczności stylistyczne.

Dzięki, pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Interesujące. Podobnie jak Misiowi, przypadły mi do gustu zabawy słowne, imiona kurek. Poza tym może nie zachwyca, ale czytało się przyjemnie.

Ponarzekałabym na mało obcości. Można się jej w treści dopatrzyć, ale nie czuć jej.

– Nie, Spierdalam stąd!!!

Niepotrzebna wielka litera po przecinku.

 

Opiekunowie, nauczeni przykładem incydentu, przestali oglądać własne materiały na telewizorach.

Niezręcznie to brzmi. Może po prostu “nauczeni przykładem”? Albo “nauczeni incydentem”?

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Dzięki za odwiedziny, @mindenamifaj. Chciałem kwestię obcości zasygnalizować tutaj trochę bardziej subtelnie, to znaczy: na poziomie międzygatunkowym (człowiek – zwierzęta) i wewnątrzgatunkowym (kura – inne kury). 

 Zaraz wprowadzę poprawki! :D

Sympatyczne opko. Podobały mi się kurze neologizmy. Takie, wiesz, z jajem.

Wizja kurnika dla szczęśliwych kur też interesująca.

Babska logika rządzi!

@Finka, dobre jaja nie są złe. Dzięki za wizytę! :)

Zabawne, fajne imiona noszą bohaterki i fajne neologizmy wymyślasz. Uśmiechnęło mi się, miło spędziłam czas :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Miło, że wpadłaś @Irka_Luz – tym milej, że tekst przypadł Ci do gustu. :D

Nie spodziewałam się, że głównymi bohaterkami będą kury. Bardzo fajne opowiadanie, dobrze się bawiłam podczas czytania. :)

Dzięki za lekturę @Archeopteryks! Ciesze się, że przypadło Ci do gustu. 

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet, cieszę się. :D

Hah, w “okoliczności” żeś trafił z tekstem :)

I powiem szczerze, ze końcówka dużo robi, wprowadzając taki niby optymizm, niby smutek, a przy okazji ukazując, że żarty żartami, ale całość – bez względu na to, jak pięknie by nie była pokazana – nie oznacza “szczęśliwego losu”.

Swoją drogą jak dobrze pomyśleć, podobną analogię można przenieść na niektóre “ludzkie” sytuacje…

 

Nowa Fantastyka