- Opowiadanie: fanthomas - Czarna Ziemia

Czarna Ziemia

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Czarna Ziemia

Ona była niczym Książę, a ja przypominałem Kopciuszka. Graliśmy razem w amatorskim teatrze. Wcielałem się w jednego z siedmiu krasnoludków. Nie jestem przesadnie niski, po prostu organizatorom spektaklu nie chciało się szukać karłów, więc zgarnęli kilku facetów średniego wzrostu, a dla równowagi w roli Śnieżki obsadzili prawie dwumetrową kobietę. Na imię miała Sandra. Oczywiście Książę musiał być jeszcze wyższy, ale ze znalezieniem go jakoś nie mieli problemów.

Spędzaliśmy razem tak dużo czasu, że jakimś cudem zakochałem się w Śnieżce. Może nie była przesadnie piękna, ale jakże czarująco się uśmiechała. Ona jednak nie zwracała na mnie uwagi, całą poświęcając swojemu Księciu. Przeczuwałem, że prostym sposobem nie zdobędę jej serca. Postanowiłem wypróbować Technikę Dwóch Palców Tsu-Shiha, której opis znalazłem w internecie. Polegała ona na tym, by kobiecie, która nam się podoba, ucisnąć miejsce pomiędzy trzecim a czwartym kręgiem lędźwiowym, jednocześnie szepcząc jej do ucha: „Bądź na zawsze moja”.

Oczywiście autor techniki Dwóch Palców nie wypróbowywał jej sam, a jedynie opisał tajemnicę, którą przekazali mu buddyjscy mnisi w trakcie jednej z wypraw. Wiedziałby bowiem, że nie tak łatwo jest zbliżyć się do obcej kobiety i ot tak zacząć macać ją po plecach. Wystarczyło jednak trochę determinacji i tuż po próbie niby przypadkowo wpadłem na Sandrę, po czym wsunąłem rękę pod jej bluzkę. Próbowała uwolnić się z mojego uścisku, podczas gdy ja nerwowo wodziłem palcami wzdłuż jej kręgosłupa, starając się zlokalizować trzeci i czwarty krąg lędźwiowy. Cały czas szeptałem jej do ucha: „Bądź na zawsze moja” i tym podobne frazesy. W końcu się wyswobodziła, a ja miałem jedynie nadzieję, że ucisnąłem wystarczająco dużo kręgów i w efekcie natrafiłem na właściwe miejsce, by magia zaczęła działać. Dobrze, że nie było w pobliżu Księcia, bo na pewno dostałbym od niego w zęby.

Następnego dnia Sandra nie zjawiła się na próbie, a skoro była postacią wokół której kręcił się cały spektakl, należało zrobić kilka dni przerwy. Wiedziałem, że moje natrętne zachowanie wpędziło ją w zły stan. Obawiałem się, że już jej więcej nie zobaczę. Po tygodniu zaczęto szeptać o nowej Śnieżce. Miałbym przynajmniej możliwość ponownie wypróbować Technikę Dwóch Palców, może z lepszym skutkiem.

W końcu jednak się zjawiła. Patrzyła na mnie zupełnie inaczej, ale nie z pogardą, czy nienawiścią, wręcz przeciwnie. Po próbie powiedziała, że chyba się zakochała. Już miałem wytknąć, że przejrzałem te gierki i wiem, że mnie wkręca, ale namiętny pocałunek z jej strony skutecznie zamknął mi usta. To oznaczało, że Tsu-Shih nie kłamał i jego technika się sprawdza.

Zaprosiła mnie do siebie. Okazała się być miłośniczką literatury. Kilka regałów dosłownie uginało się od książek. Przyjrzałem się tytułom i zwróciłem uwagę, że większość to poradniki psychologiczne dotyczące uwodzenia mężczyzn. Wyglądało to trochę jak biblioteka femme fatale, co lekko mnie zaniepokoiło. Czyżby planowała owinąć sobie mnie wokół palca?

– Nawet nie wiesz jak bardzo jestem samotna – powiedziała. – Czytam te wszystkie poradniki w nadziei, że w końcu znajdzie się facet, który mnie pokocha, pomimo mojego nienormalnego wzrostu.

– A twój Książę?

– Lepiej o nim nie wspominaj. To przez niego się załamałam i przez tyle dni nie przychodziłam na próby. Wyznał, że mam stopy jak kaczka płetwy, a gdy się śmieję przypominam mu starą chabetę. Potem się tłumaczył, że tylko żartował, ale tak się nie robi…

– To bardzo niemiłe. Ja na pewno bym ci tak nie powiedział.

– Ale na pewno tak myślisz.

– Wcale nie. Uwielbiam twój uśmiech.

– Zawsze mi powtarzano, że mężczyźni najpierw całują, potem zabierają do łóżka, a jak jest po wszystkim to rozwiewają się w powietrzu.

– Zwyczajne stereotypy.

– To wszystko przez opowieści mojej babci. Kiedyś, jak byłam jeszcze bardzo mała, zapytałam ją, skąd się biorą dzieci. A ona odrzekła, że wychodzą kobietom z brzucha. Nie chciała więcej powiedzieć, a ja sobie pomyślałam, że skoro wychodzą, to jakoś muszą tam wejść i potem cały czas wyobrażałam sobie, że taki bobas zmaterializuje się w środku nocy, wyskoczy spod łóżka i mnie zaatakuje. W końcu nie mogłam wytrzymać i dopytałam babci, czy to się stanie już teraz, czy może dopiero jak będę dorosła, że dziecko będzie próbowało wejść mi do brzucha, a ona się zaśmiała i odparła, że bobasy siedzą w mężczyznach, a kiedy oni się zbliżają, to dopiero wtedy należy się bać. Dodała, że więcej mi powie dopiero jak będę pełnoletnia, ale nigdy nie wyjaśniła sprawy do końca, bo umarła wcześniej. A ja się bałam. Wszystkiego musiałam dowiedzieć się sama, ale początkowo nawet od własnego brata uciekałam, bo nie chciałam, żeby mnie zapłodnił. Nadal czuję lekki dyskomfort, gdy ktoś siedzi zbyt blisko mnie.

– To bardzo ciekawa historia – odparłem, choć prawie zasnąłem w trakcie tej przemowy. Sandra otworzyła się, więc ja też musiałem. Opowiedziałem jej o sobie znacznie więcej, niż mogła wywnioskować z tych krótkich chwil, gdy przebywaliśmy razem na scenie.

Kolejne spotkania także były u niej. Nie chciała nigdzie wychodzić, bo najbezpieczniej czuła się u siebie w domu. Spektakl się odbył i nastąpił koniec prób, co przyjęła z wielką ulgą. Choć również nie należałem do ekstrawertyków, to jej nietypowe usposobienie zaczynało mnie drażnić. Jakiś spacer od czasu do czasu na pewno by się przydał, ale ona nie chciała. Może wynikało to z faktu, że krępowała ją różnica wzrostu pomiędzy nami. Gdybyśmy spacerowali po mieście, wyglądalibyśmy jak żyrafa i osioł.

Po pewnym czasie odkryłem, że brzuch Sandry zaczął się coraz bardziej zaokrąglać. Nie spaliśmy ze sobą, więc podejrzewałem ją o romans. Zapewniła, że to niemożliwe, bo nigdy nie poszła z żadnym mężczyzną do łóżka. Zrobiła testy ciążowe, ale wszystkie dawały negatywny wynik.

– Co jest nie tak z twoim brzuchem? – pytałem, lecz ona tylko wzruszała ramionami. W końcu wysłałem ją do ginekologa. Po powrocie zamiast racjonalnego wytłumaczenia, otrzymałem kilka dziwnych historii.

– Moja babcia opowiadała mi, że w ciałach niektórych kobiet rodzą się wszechświaty. I chyba ja tak właśnie mam. Lekarz powiedział, że nie zobaczył w moim brzuchu żadnego dziecka, a dwie planety podobne do Ziemi i niepoliczalną ilość gwiazd dookoła.

Widocznie nadmiar książek psychologicznych i pustelniczy tryb życia sprawił, że straciła kontakt z rzeczywistością. Jej brzuch ciągle się powiększał, a ja nie znajdowałem żadnego racjonalnego wytłumaczenia.

– Wszechświat cały czas się rozszerza, a skoro znajduje się on we mnie, to mój brzuch także musi rosnąć – stwierdziła.

Robota zaczęła mnie coraz bardziej pochłaniać. Często wracałem do domu dopiero nad ranem, po czym padałem bez życia na łóżko. Nie myślałem nawet o tym, żeby zadzwonić albo odwiedzić Sandrę. A ona musiała się czuć coraz bardziej samotna.

Gdy zrozumiałem swój błąd, było już za późno. W końcu udałem się do jej mieszkania, lecz nie zastałem nikogo w środku. Na łóżku znalazłem karteczkę zapisaną jej charakterem pisma i zaadresowaną do mnie. A oto, co odczytałem:

„Zaczęło się w nocy, a ciebie nie było przy mnie. Okropnie rozbolał mnie brzuch i odkryłam, że się zapada. Zupełnie jakbym rodziła, ale żadne dziecko nie wychodziło na zewnątrz. Aż w końcu zrozumiałam. To przez czarną dziurę. Pojawiła się wewnątrz mnie i zaczęła wszystko wciągać w siebie. Gdy ponownie tu przyjdziesz, mnie już nie będzie. Zupełnie zniknę, choć przecież jestem taka wielka, więc pewnie to trochę potrwa. Przepraszam, że cię zostawiam. Twoja S.”

Koniec

Komentarze

Witaj.

Takie smutnawe… crying

Ale ładne, nawet bardzo. :)

 

Z technicznych:

… a skoro była postacią (przecinek) wokół której kręcił się cały spektakl,…

 

Pozdrawiam, klik. :) 

Pecunia non olet

Dość osobliwy przypadek niepokalanego poczęcia wszechświata, z czasem pochłoniętego przez czarną dziurę.

Doceniam pomysł, ale opowieść zdała mi się nadmiernie abstrakcyjna.

 

Na­zy­wa­ła się San­dra.Na imię miała San­dra.

 

a je­dy­nie opi­sał ta­jem­ni­ce, które prze­ka­za­li mu bud­dyj­scy mnisi… → Wspominasz o jednym sposobie, więc chyba: …a je­dy­nie opi­sał ta­jem­ni­cę, którą prze­ka­za­li mu bud­dyj­scy mnisi

 

po czym wsu­ną­łem rękę za jej bluz­kę. → …po czym wsu­ną­łem rękę pod jej bluz­kę.

 

że męż­czyź­ni naj­pierw się ca­łu­ją, potem za­bie­ra­ją do łóżka… → …że męż­czyź­ni naj­pierw ca­łu­ją, potem za­bie­ra­ją do łóżka

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:-) Ojojoj, lepiej, żeby się Wszechświaty nie rodziły w opisany sposób… Strach myśleć o świecie bez naszych Pań, pozjadanych przez wredne czarne dziury, które, wedle astrofizyków, m u s z ą powstawać w kosmosie. Ja tak nie chcę! :-)

Sposób Tsi-Shiha być może działa, ale jest, moim zdaniem, bardzo ryzykowny. Prędzej w dziób można zarobić, że o kopniaku w skarby, jak Pawlak o kole od rowera, nie wspomną, niż gorące uczucia wygenerować. Tak że prawdopodobnie wbrew intencjom Autora zamiast się przejąć, wzruszyć i co tam jeszcze, zacząłem się (głupawo) śmiać. Przepraszam…

A starałem się, żeby jednak nie było za bardzo abstrakcyjnie. AdamKB Myślę, że reakcja właściwa, bo to w sumie taki absurdalny koktajl ze smutną posypką

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Ech, a mnie się wydawało, że to modliszki są straszne, ale ustępują czarnym dziurom. Nie tylko zeżreć nienarodzony wszechświat, ale jeszcze mamusię do tego?! To już przekracza wszelkie pojęcie!

A co się z tą czarną dziurą stało potem?

Przyznam, że mnie też rozbawiło. Sorry, nic na to nie poradzę ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Zacząłeś rozrywkowo, bo przy uciskaniu kręgów było mi na prawdę wesoło. 

No, a końcówka smutna, jak czarna dziura.

Lożanka bezprenumeratowa

Tekst rodzi uśmiech, bez czarnej dziury między zębami, więc dla mnie dobry. Nie muszę rżeć jak koń.

 Po tygodniu zaczęto szeptać o nowej Śnieżce. Miałbym przynajmniej możliwość ponownie wypróbować Technikę Dwóch Palców, może z lepszym skutkiem.

W końcu jednak się zjawiła.

Technika czy nowa Śnieżka? :)

 

Ten monolog o babci to tak jednym tchem wypowiedziała? :)

Zupełnie zniknę, choć przecież jestem taka wielka, więc pewnie to trochę potrwa.

Ta konstrukcja choć…więc trochę zabija dramatyzm pierwszego zadnia.

Przepraszam, że cię zostawiam.

Ja bym dał “ciebie”, tj. formę akcentowaną, w takim zdaniu.

 

Trochę jak tu: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/ciebie-czy-cie;6617.html

 

Lekko mindfuckowa, wdzięcznie napisana historia – dyżurny.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Ciekawy tekst, z osobliwym morałem i abstrakcyjną, ale zarazem zrozumiałą puentą. Generalnie szort dobrze skomponowany i mający dla mnie odpowiednie tempo dla takich krótkich tekstów.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ciekawa koncepcja (;-) ), lekko absurdalna. Z czarnymi dziurami to tak łatwo nie jest – dziewczyna musiała albo mnóstwo ważyć, albo jeszcze więcej zjeść, a potem jeszcze ścisnąć tę masę poniżej promienia Schwarzchilda… Dobra, wiem, to fantastyka.

Babska logika rządzi!

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

To napisałeś, Fanthomasie…

Trudno jednoznacznie ująć Twój szort. Dobrze i bardzo świadomie balansujesz pomiędzy groteską, dramatem i komedią. Śmiem przypuszczać, że w zależności od nastroju czytelnika, każdy będzie widział trochę inny gatunek. Już za to należą Ci się słowa pochwały.

Jeśli zaś chodzi o fabułę – widziałem kiedyś w filmie takie zestawienie, to znaczy mężczyzny i kobiety. Wydaje mi się, że miało to coś wspólnego ze sztuką i wydźwięk był dramatyczny. Podobnie postrzegam Twój utwór.

Zajrzałem do komentarzy, ale nie znalazłem w nich tego, co chciałem. Czyli próby analizy utworu. Dlatego też nie mogę się przekonać, czy moja jest właściwa. Myślę jednak, że chciałeś zwrócić uwagę na hm, inność. Niepełnosprawność to zbyt mocne słowo, ale odstępstwo od klasycznej, normalnej, sylwetki i sprawności, a przynajmniej takiego postrzegania takich osób. Nie jestem pewien, kim jest bohater. Bo z jednej strony uważa sam siebie za normalnego, tak z drugiej strony jego zachowanie (czytaj akcja dwóch palców) wyraźnie naznaczone jest nieporadnością.

Brutalnie ujmując utwór w jedno zadanie. To historia związku dwóch “sierot”, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie do końca też zrozumiałem metaforę wszechświata. To znaczy mam swoją interpretację, ale nie chcę z nią wyskakiwać. Chętnie poznam Twoje wyjaśnienie, jeśli jest.

Ciekawa lektura.

Pozdrawiam.

 

Cześć, Darcon. W sumie napisałem ten tekst już tak dawno i nie pamiętam dokładnie skąd wziął się pomysł na Wszechświat w brzuchu. Miało to dodać całości pewnej tajemniczości i absurdalności, zwłaszcza zakończeniu, bo nie wiadomo do końca, czy kobieta oszalała i coś sobie uroiła, przypominając sobie stare opowieści babci, czy może wytłumaczenie jest jednak znacznie bardziej fantastyczne. W sumie porównałem to opowiadanie z innym moim, czyli Sub Rosa i dopiero teraz dostrzegłem sporo podobieństw, zarówno w tej warstwie zwyczajnej, czyli opowieści o niedopasowaniu w związku i tym, że na początku jest zauroczenie, ale z czasem pojawia się coraz więcej różnic i pęknięć, jak i tej warstwie fantastycznej.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Nowa Fantastyka