- Opowiadanie: no_i_cio - Hoover

Hoover

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Hoover

– A to co u licha? – zdziwił się Frank, kiedy Molly zdarła z kwadratowego pudła papier i można było przeczytać napis.

– Hoover? Po kiego diabła nam kolejny odkurzacz? Nie mamy już na co wydawać forsy? Zostaliśmy milionerami, a ja nic o tym nie wiem? Kochanie, jeśli tak się stało, to wyjedźmy na Florydę i kupmy kawałek ziemi.

 

– Wiesz, że nie bawią mnie twoje dowcipy Frank, więc daruj sobie. Kupiłam to cacko, ponieważ nadażyła się prawdziwa okazja. Była znaczna przecena, a do tego udało mi się wynegocjować wysoki upust.

 

– Och, z pewnością wycisnęłaś ich jak cytrynę. – zakpił. Molly zrobiła naburmuszoną minę i wyjęła Hoovera z pudła.

 

Odkurzacz był duży. Miał specjalnie karbowaną rączkę i rząd niewielkich klawiszy sterowniczych, a także teleskopowe nóżki przytwierdzone do teflonowych kół. Molly otworzyła epoksydową pokrywę i wykrzyknęła

 

– Boże drogi, ma chromowany zbiornik, taki sam jak odkurzacz Sary Moyer.

 

Frank włożył ręce do kieszeni i oparł się o ścianę. Obserwował. Molly podłączyła urządzenie do sieci elektrycznej i nacisnęła przycisk start. Odkurzacz zadrżał i raptownie rozbłysnął feerią barw. Molly rozszerzyła oczy z zachwytu i zamarła w bezruchu. Poczuła jak jasne popołudniowe słońce łaskocze jej twarz i dłonie.

 

– Frank – zawołała – zobacz, co oni w nim zamontowali.

 

– To iluminator empatyczny – stwierdził Frank – Coraz częściej instalują takie rzeczy w różnych narzędziach, ręcznych i mechanicznych. Z reguły umieszczają tam jednak miniaturową diodę. To z uwagi na wysokie koszty. Dlatego prawdę powiedziawszy ta orgia świateł jest zastanawiająca.

 

– Naprawdę? To niezwykłe, ale po co oni to robią?

 

– Cholera ich wie. Może po to aby zanalizować stopień empatii u gospodyń domowych i proponować im pracę w ośrodkach socjalnych. Ale najpewniej te błyski niczemu nie służą, to zwykły gadżet.

 

Molly nie posiadała się z radości. Klasnęła w dłonie i zakręciła się dookoła. Odkurzacz był wspaniały. Sposób w jaki na nią reagował wywoływał w niej zachwyt.

 

– Musimy pokazać go Sarze – powiedziała – ona jest stuknięta na punkcie takich rzeczy, to straszna snobka.

 

Molly podeszła do Hoovera. Objęła go dłońmi, przysuwając usta do pulsującego światłem korpusu.

 

– Uważam, że jesteś najwspanialszą maszyną jaką kiedykolwiek miałam – szepnęła. – Mam nadzieję, że Sara pęknie z zazdrości.

 

Frank nie dotykał Hoovera z powodu braku zamiłowania do porządków, oraz dlatego, że Molly wydała forsę tak głupio. Następnego dnia zabrał stary odkurzacz do piwnicy. Zszedł na dół i postawił pudło na wilgotnej posadzce. Kiedy zapalił papierosa siedząc na taborecie pomyślał o tym, co mógłby kupić za forsę, którą Molly wyrzuciła w błoto. Czemu jego żona nie zapytała go o zdanie? To nie było w porządku. Zgasił niedopałek i wrócił na górę. Molly sprzątała korytarz, a Hoover wyrzucał z siebie serie błysków. Jak bożonarodzeniowe drzewko, pomyślał Frank. Pasowali do siebie. Świetnie się rozumieją. To go złościło. Przechodząc obok trącił Hoovera butem.

 

– Hej – Molly zmarszczyła brwi – zrobiłeś to naumyślnie.

 

– Niby co?

 

– Wymierzyłeś mu kopniaka.

 

– Dlaczego miałbym to zrobić?

 

– Może dlatego, że wciąż chowasz do mnie urazę. Jesteś samolubny i nie możesz znieść, kiedy dzieje się coś nad czym nie masz wystarczającej kontroli.

 

– To zabawne, że tak o tym myślisz. – Frank wybuchnął śmiechem. – I wiesz co, skoro tak świetnie znasz intencje moich zachowań, to może warto by było pomyśleć o pracy dla ciebie w przychodni psychiatrycznej. Za sto dolarów na godzinę robiłabyś ludziom wodę z mózgu.

 

Molly spojrzała na niego z niesmakiem, ale nic nie odpowiedziała.

 

W nocy Frank nie mógł zmrużyć oka, przewracał się z boku na bok, aż Molly dała mu porządnego kuksańca w bok. Czując suchość w ustach wstał i poszedł do kuchni napełnić szklankę mlekiem. Kiedy ją wychylił, otarł usta otwartą dłonią. Mimo półmroku jaki panował w mieszkaniu dostrzegł na podłodze kawałek przewodu. Kabel wystawał z wnęki gdzie trzymali środki czystości. Frank podniósł go z zamiarem wyciągnięcia wtyczki. Schowek zadrżał jak zmarznięty pies. Przez uchylone drzwiczki zaczęła sączyć się poświata. Pociągnął za drut. Chlusnęło na niego zielone światło. Cofnął się z obrzydzeniem. Molly musiała zapomnieć wyłączyć to draństwo z sieci. Wrócił do łóżka rozdygotany. Wślizgnął się pod kołdrę i przytulił do żony.

 

– Molly – wyszeptał.

 

– Trzęsiesz się, Frank. Co się stało, czy to z powodu zimna?

 

Nie odpowiedział. Rano zwlókł się z łóżka i zaspany poszedł do fabryki. Molly zadzwoniła do niego około południa z wiadomością o wizycie Eleonory.

 

– To zabawne, ale właśnie kazali mi wziąć nadgodziny – powiedział.

 

– Nie rób z siebie durnia, Frank. Eleonora będzie tu za godzinę.

 

– Powiedz mi dlaczego do nas przyjeżdza, przecież płacimy pięćset dolarów na jej utrzymanie. To znaczna kwota. Czemu ta kobieta nie korzysta z uroków wspaniałego miejsca w którym się znajduje? Przecież sama je wybrała. Czy będziemy na nią skazani do końca życia? Po cholerę tu przyjeżdża?

 

– Licz się ze słowami, Frank. – odparła Molly – Podarowała nam ten dom. Już choćby z tego powodu należy jej się odrobina szacunku.

 

– Bzdura. Niczego nam nie podarowała, może poza swoim narzucającym się towarzystwem. To była transakcja czysto handlowa – odparł – chętnie przypomnę ci warunki. Piętnaście tysięcy za zgodę na umieszczenie jej w ośrodku i pięćset dolarów dożywotniej renty. To lepsza oferta niż proponowało towarzystwo ubezpieczeniowe. Kto wie ile jeszcze pociągnie?

 

– Czemu to robisz, Frank? Dlaczego mówisz o niej w ten sposób?

 

– Spójrz prawdzie w oczy, Molly. Zasłużyła na to. Zdarła z nas skórę.

 

– To nieprawda.

 

– Prawda. Twoja matka, to twarda sztuka.

 

– Jeśli w ciągu sekundy nie usłyszę przeprosin – wysyczała Molly – to pożałujesz.

 

– Idź w cholerę. Mam skołatane nerwy i potrzebuję odrobiny spokoju, a ty każesz mi zabawiać swoją matkę? Postradałaś rozum?

 

– Ostrzegam cię.

 

– Zrobię to, jeśli opowiesz mi o swoich problemach z omniomanią. Jesteś uzależniona. Po co wzięłaś ten obrzydliwie drogi odkurzacz? Czyżbyśmy mieli za mało długów? Czy Eleonora maczała w tym palce. Wiem, że jest do tego zdolna.

 

W słuchawce usłyszał trzask, a potem długi sygnał. Odłożył telefon. Przeciągnął strunę. Czy było warto? Przynajmniej wiem na czym stoję, pomyślał.

 

Kiedy znalazł się na progu domu pojął, że nikogo tam nie ma; w oknach zalegał mrok. Musiał sięgnąć po klucz. Otworzył frontowe drzwi i zrobił kilka kroków. – Molly? Nikt nie odpowiedział. Wszedł na górę. Kiedy zajrzał do sypialni jego wzrok spoczął na otwartym schowku.

 

– Hoover. Co ty tam robisz? – zrobił kwaśną minę – To sprawka Molly. Niech mnie diabli, jeśli nie oddam cię dzisiaj do sklepu – powiedział – Zapewniam cię, że kiedy przygotuję kolację twój sprzedawca będzie już w drodze na przedmieścia – Wyszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki zimne piwo. Odkapslował i pociągnął spory łyk. – Słuchaj – powiedział wracając do sypialni – Może robię z siebie głupka, bo gadam do kupy lutowanych drutów, ale mam przeczucie, że w jakiś sposób mnie rozumiesz; jakby nie było zamontowali ci wysokospecjalistyczny analizator empatii, a to o czymś świadczy. – Zaczął chodzić tam i z powrotem. – Co miał oznaczyć ten nocny pokaz, co? Nie przekonasz mnie, że nie mam za grosz zrozumienia dla innych. Jeśli chcesz wiedzieć, to jestem filantropem. Co roku przekazuję pewną kwotę na cele dobroczynne. Tak więc powinieneś być wobec mnie uczciwy. A nie jesteś. Czy Molly nie kupiła cię za moją forsę?

 

Popatrzył na błyszczący korpus odkurzacza. Jak mógł wierzyć, że coś takiego może w ogóle myśleć? Podszedł i dotknął gładkiej stali. Na osłonie powstał łuk elektryczny. Frank cofnął rękę. Jęknął z bólu. – Dobra, jak tam sobie chcesz, dzwonię do sklepu. – powiedział – Kiedy powiem im co zrobiłeś przerobią cię na żyletki.

 

Podszedł do okna. Na parapecie stał telefon. Obok leżały rachunki. Wybrał numer umieszczony na jednym z nich i czekając na połączenie spojrzał na ulicę. Na chodniku, zatrzymała się ciężarówka należąca do jednej z międzystanowych firm przewozowych. Wyglądało na to, że będą mieli sąsiadów z Zachodniego Wybrzeża. Mizerowie, przeczytał napis. Czy to europejskie nazwisko? Ciekawe czy mają dzieci? – pomyślał – Jeśli tak, to Molly zwariuje. Nie da mi spokoju. Nie ma co liczyć, że nadal będzie łykać pigułki.

 

Z szoferki wyszła roześmiana brunetka. Była rumiana i wyglądała na dwadzieścia kilka lat. Zamachała do niego ręką. Skłonił się. Dlaczego Molly nie ma tak fajnych cycków, pomyślał kiedy kobieta opuściła dłonie i na jej bluzce ukazały się dwa wesołe wybrzuszenia. Zaświtało mu w głowie, że pewnie wcale nie nosi stanika. Postanowił otworzyć okno i przedstawić się. Już miał zagaić rozmowę, kiedy uzyskał połączenie ze sklepem. Zatkał palcem ucho i odwrócił się w stronę pokoju.

 

– Dom towarowy Hoovera. W czym mogę pomóc? – usłyszał aksamitny głos konsultantki.

 

– Tak. Odkaszlnął – Mam zamiar zwrócić wasz flagowy produkt, jest zupełnie do niczego.

 

– Nie spełnił pana oczekiwań?

 

– Właśnie. A wie pani dlaczego?

 

– Nie, proszę wyjaśnić

 

– Jest niebezpieczny, próbował mnie okaleczyć. Jego program kompletnie się rozsypał. Pewnie ktoś go uszkodził na linii montażowej. Wiecie co mogę wam za to zrobić? – Uśmiechnął się – Podam was do sądu. Albo nie, naśle na was gazety.

 

Odpowiedziała mu cisza.

 

– Czy nie ma mi pani mi nic do powiedzenia? Moim zdaniem jest sporo rzeczy do wyjaśnienia. Jak przypuszczam jesteście mi winni jakieś…

 

Nie dokończył. W rogu pokoju coś się wydarzyło. Na korpusie Hoovera pojawiła się długa wypustka. Odkurzacz zabuczał i skierował się w stronę okna. Frank otworzył usta, ale nie zdołał wypowiedzieć żadnego słowa. Opuścił ręce i odkurzacz pchnął go sztywną rurą prosto w mostek. Frank runął na dół przez otwarte okno razem z telefonem i z głuchym łomotem uderzył o kamienny kwietnik. Leżał dziwacznie rozciągnięty na ziemi, ze złamanym karkiem i wybitą ze stawu nogą. Odkurzacz trwał przez chwilę w bezruchu. Następnie wrócił do schowka na pościel. Wyłączył się. W mieszkaniu zaległa cisza. Przerwał ją dopiero oszalały krzyk pani Mizery.

Koniec

Komentarze

Dobrze się zapowiadało, ale finał odrobinę mnie rozczarował. Był taki jakiś, nie wiem, obcesowy, dosłowny, postmodernistyczny... licho wie. Jednak płynność opowieści, naturalne dialogi dają mi prawo bym przy punktowaniu równał w górę. Niniejszym daję 5

Dzięki terebka za komentarz i ocenę. Kolejny finał będzie bardziej przemyślany. Pozdrawiam

Jak na razie najciekawsze opowiadanie jakie tu czytałem. Swobodnie prowadzone dialogi bohaterów zrobiły na mnie duże wrażenie. :)

-> Marwiliusz.
To znaczy tylko tyle, że na ciekawe teksty jeszcze nie trafiłeś.
Mordercze elektroluksy? Ben Akiba...

Cóż... Średnio mi się podobało... Facet gadający do odkurzacza... Najarany jakiś?

Sprawnie napisane opowiadanie o odkurzaczu mordercy. To ma być laleczka Chucky w wersji AGD?

Średnio mi się podobało.

Fajnie czyta się Wasze komentarze.
Dziękuję 

Nowa Fantastyka