- Opowiadanie: dawidiq150 - Tortury

Tortury

Zapraszam – krótki szorcik!

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Tortury

W niedużej obskurnej piwnicy, gdzie światło dawała jedynie zwisająca z sufitu nieosłonięta żarówka, oprócz stęchlizny czuć było też nieprzyjemny zapach ekskrementów. Naprzeciwko drzwi przy jednej ze ścian, na krześle siedział skrępowany mężczyzna z workiem na głowie.

Był to policjant Tadeusz Zawadzki pracujący w dziale zwalczania przestępczości narkotykowej. W swoim fachu nie miał sobie równych. Zyskał wielką sławę, bo wsadził za kratki rekordową liczbę przestępców. Nic więc dziwnego, że w końcu ktoś ze świata przestępczego postanowił go zlikwidować. Słynął też z tego, że niczego się nie bał, a niektórzy nazywali go „Bożym rycerzem”.

Drzwi otwarły się i do pomieszczenia weszli dwaj mężczyźni. Jeden o drobnej budowie ciała ubrany w dżinsy i marynarkę, drugi różnił się znacznie; wysoki na ponad dwa metry, miał potężną sylwetkę, ubrany był w dresowe spodnie i nieświeży poplamiony biały podkoszulek na ramiączkach. Ten drugi niósł ze sobą wiadro pełne wody.

Postawił je na podłodze, potem podszedł do więźnia i zdjął worek z jego głowy.

Skrępowany mężczyzna był nieprzytomny, nad lewym uchem tam gdzie został uderzony miał strup zaschniętej krwi.

– Wykąp go – nakazał niższy z mężczyzn.

Olbrzym chlusnął zimną wodą na twarz policjanta. Dało to efekt, Tadeusz się ocknął. Podniósł głowę, spojrzał na mężczyzn, a potem rozglądnął się po pomieszczeniu.

– Witaj psie! – odezwał się niski. – Niedługo dokonasz swojego żywota. Niestety jednak musisz wcześniej trochę pocierpieć, ku przestrodze dla innych tobie podobnych. No i przy okazji podasz nam kilka informacji.

Następnie zwrócił się do olbrzyma:

– Możesz zaczynać.

I wyszedł.

Uśmiechnięty od ucha o ucha osiłek, stanął w rozkroku naprzeciwko Tadeusza i zapytał:

– Wiesz jaki koledzy nadali mi pseudonim? Daniel de Sade! Zapewne słyszałeś z czego słynął żyjący w osiemnastym wieku niejaki Markiz de Sade. No nieważne. – podszedł, chwycił Tadeusza za brodę i popatrzył mu prosto w oczy – Nie umrzesz ani dzisiaj, ani jutro, będziesz konał w mękach przez co najmniej tydzień.

Olbrzym sadysta swoją przemową chciał złamać więźnia i upokorzyć. W znacznym stopniu mu się to udało, ale policjant dobrze ukrył swoje uczucia.

– Nie boisz się. To prawda co o tobie mówią, że masz jaja. Ale ja niedługo cię ich pozbawię. W takim razie zaczniemy delikatnie, od białych tortur.

Wielki mężczyzna wyszedł, gasząc światło.

Mijały minuty, potem godziny. Tadeusz szybko stracił rachubę czasu. Jedyne co wiedział to, że w takiej sytuacji do następnej wizyty wielkiego mężczyzny minie jakieś dwadzieścia godzin. Był to najkrótszy optymalny czas dla tej tortury.

Bardzo mu się dłużyło i odczuwał naturalny lęk przed bólem, który – miał pewność – zostanie mu zadany. To siedzenie w całkowicie ciemnym pomieszczeniu i oczekiwanie na to co miało nieuchronnie nadejść, przypominało grę wstępną sadomasochistycznych kochanków.

Nagle odgłos otwieranych drzwi wybudził go z pełnej koszmarów słabej drzemki. Żarówka zaświeciła się i Tadeusz zmrużonymi oczami zobaczył kto wchodzi. Jak można się było spodziewać w drzwiach stanął znajomy mu już „Daniel de Sade”.

Trzymał w dłoniach duże zawiniątko. Nogą zamknął drzwi i rzucił zadowolony:

– Cześć!

– Cześć! – policjant odparł jakby witał się z najlepszym przyjacielem. Co wywołało wesołość, a także uznanie dużego mężczyzny.

– Masz jaja, niewątpliwie. Stracisz je na końcu. Popatrz co dla ciebie mam.

Rozłożył na podłodze przyniesione przedmioty, które normalnie u każdego człowieka nie wywoływały by żadnych większych emocji ale w tej sytuacji… Tadeusz uczuł mocne uczucie strachu.

Oprócz zwykłych obcęgów, młotka i piły z brzeszczotem, były tu też przyrządy skonstruowane wyłącznie do zadawania bólu. Nawet trudno było powiedzieć, do czego konkretnie mają zastosowanie.

– Zaczniemy od pedicure – powiedział osiłek i zabrał się do pracy.

Rozwiązał nogi więźnia i wyprostował je podkładając nieduży taboret ubrudzony zaschniętą krwią, który stał przy jednej ze ścian. Potem zdjął mu buty i skarpetki.

Gdy wszystko było przygotowane, z zestawu narzędzi tortur wybrał obcęgi. Nie zwlekając uchwycił nimi duży palec u nogi policjanta i zaczął kręcić jakby wyrywał ząb. Z palca zaczęła lecieć krew, ale Tadeusz nawet nie jęknął.

Zdziwiło to oprawcę. Spróbował jeszcze raz, mocniej przyglądając się twarzy swojej ofiary. Ten się uśmiechał, zamknął oczy i coś szeptał.

– Co ty tam szepczesz? – spytał osiłek wyraźnie niezadowolony.

– Modlę się.

– Chyba nie myślisz, że to ci pomoże? – wielki mężczyzna zirytowany rzucił obcęgami o ścianę. Następnie wziął do ręki palnik gazowy.

Zapalił go i przysunął do zranionego palca u nogi torturowanego. Niebieski płomień lizał skórę, na której po chwili pojawiły się bąble. Ale torturowany siedział spokojnie z zamkniętymi oczami szepcząc pod nosem modlitwę.

– Co jest do diabła? Jesteś sparaliżowany czy co? – skierował teraz palnik na twarz Tadeusza.

Pojawiły się na nosie i wargach oparzenia, ale torturowany nie mógł ich odczuwać, gdyż żaden człowiek nie wytrzymałby takiego bólu bez krzyku.

– Niemożliwe – sadysta był przerażony.

Policjant otworzył oczy i uniósł głowę ku górze. I wymówił zdanie:

– Dziękuję ci mój Boże!

Następnie powiedział do osiłka:

– Pewnie nie wiesz, że Św. Jan został wrzucony do wrzącego oleju, ale nie został poparzony. Podobny cud ma miejsce właśnie teraz.

Oprawca wybiegł z piwnicy przerażony nie na żarty. Po chwili wrócił z dwoma kolegami.

– Jak to nie czuje bólu? Co ty pierdzielisz? – powiedział jeden z nich. Obaj byli bardzo zaciekawieni.

– Zaczął się modlić i mówi, że to cud, że takie rzeczy się już zdarzały.

Jeden z przybyłych wyciągnął pistolet z kabury i strzelił w kolano policjantowi. Rzepka została roztrzaskana.

– Nic nie czuję – odparł więzień, podniósł głowę i ponownie zwrócił się do Boga – Dziękuję ci Jezu.

W tym momencie zadzwonił telefon komórkowy złoczyńcy, który miał w dłoni pistolet. Odebrał go i po krótkiej rozmowie powiedział pospiesznie do towarzyszy:

– Zmywamy się stąd! Znaleźli nas, zaraz będzie tu policja.

– Zastrzel go – powiedział trzeci z mężczyzn.

Jednak ten zdecydowanie odmówił.

– O nie! Ja tego nie zrobię!

– Ma rację – „Daniel de Sade” poparł kolegę i wskazał na Tadeusza – on jest Święty.

Potem w pośpiechu trzech złoczyńców opuściło piwnicę.

Kwadrans później policjanci odnaleźli Tadeusza.

– Boże co oni ci zrobili? – powiedział ze współczuciem jego przyjaciel po fachu.

– Dobrze, że uszedłem z życiem – odparł Zawadzki.

 

&&&

 

– Odsuwamy Cię od misji wracasz do siebie, do przyszłości. – oznajmił w czasie odwiedzin w szpitalu przełożony Tadeusza.

Tadeusz Zawadzki naprawdę był agentem założonej w roku dwa tysiące pięćset czterdziestym drugim organizacji, która podróżowała w czasie. Organizacja wysyłała w przeszłość wyszkolonych ludzi, którzy nowoczesnymi metodami walczyli z przestępczością.

Mieli oni różne biowszczepy. Dlatego Tadeusz z wdzięcznością powiedział do swojego szefa.

– Dziękuję, że na czas wyłączyłeś czujniki bólu.

Ten popatrzył na niego zdziwiony i zapytał:

– Ale jakie czujniki bólu.

– Robisz sobie jaja? – Tadeusz myślał, że jego rozmówca żartuje. – Nie odczuwałem żadnego bólu podczas tortur.

Szef popatrzył na niego zdziwionym wzrokiem.

– O mój Boże – jęknął agent, a po ciele przeszły go ciarki, zrozumiał bowiem co się naprawdę wydarzyło.

Koniec

Komentarze

Sugestia: wycofaj i wrzuć do betowania, jest sporo błędów językowych, itp.

W komentarzach robię literówki.

Może to i dobry pomysł. Wolę jednak iść do przodu niż się cofać :) Na to samo wyjdzie jak ktoś mi wskaże błędy. Ale w oczy zabiło :)))

Jestem niepełnosprawny...

 Hej

 Jako że mam już swoje lata i niejedno “czytadło” za sobą powiem w dwóch słowach:

bezkrytycznie infantylne.

NaN słusznie sugeruje betowanie. Nie wyjdzie na to samo. Z dorywczych, ograniczonych uwag

i sugestii nie uzyskasz tego co po solidnym betowaniu. To jak kapitalny remont.

Kamienista ścieżką idzie się wszak wolniej i z mozołem. Ale quid quis vult…

Powodzenia. smiley

dum spiro spero

Dobry wieczór.

Napisane prostym językiem i z odrobiną błędów, ale no cóż.

Ja potrafię osiągnąć ślepotę na błędy i dogryźć się do samej melodii utwóru.

Super jest, że do momentu &&& nie wiedziałem, dlaczego dokładnie policjant nie czuje bólu. Czy faktycznie fabuła dopuszcza nadprzyrodzony cud? Może Zawadzki kłamie? I jak okazało się, że jest wysłannikiem z przyszłości, od razu się to wpasowało, jak w masełko. UwU

Może opisy nie są jakoś wystarczająco barwnie zbudowane, ale jako całość się broni, chyba.

 

Umiarkowanie mi się podobało.

Pozdrawiam cieplutko :>

Cześć,

 

nie wiem na ile wziąłeś sobie do serca mój poprzedni komentarz, ale widzę, że tutaj mamy bardzo ciekawą końcówkę. Myślę, że generalnie jest to dobra droga, która może doprowadzić do znacznej poprawy, już i tak niezłych, historii, które tworzysz.

 

W ogóle już sam pomysł świętego policjanta, jest ciekawy. Rodzi bardzo wiele konfliktów – np. jak święty radzi sobie z przemocą, czy może kogoś zabić, zranić? Podoba mi się ten temat i myślę, że jest wart rozwinięcia.

 

Jeżeli chodzi o samą końcówkę – jezeli chodzi o konstrukcję, sam pomysł, to wg mnie jest dobrze, troszkę mniej dobrze z realizacją, ale myślę, że to jest coś do popracowania po prostu, potrenowania i przyjdzie z czasem. Kierunek, konstrukcja jaką zastosowałeś mi się podoba :) Oczywiście to tylko moje zdanie, pewnie inni moga też się wypowiedzieć i odnieść.

Jeszcze co do samej końcówki – mamy tutaj dwa twisty, jeden, wskazujący na to, że policjant nie jest tym kim się wydaje, pochodzi z innego czasu i potem drugi twist, wskazujący na to, że jednak bio wszczepy nie były tym czynnikiem, który wpłynął na odczuwanie bólu i jednak bohater być może ma w sobie coś ze świętego. Wg mnie – przydałoby się schować jakieś wskazówki w tekście związane z bio wszczepami, wskazujące, że bohater jest kimś innym niż się wydaj. Taki twist na koniec warto odpowiednio zbudować, czytelnik powinien mieć poczucie, że coś jest nie tak, ale te przesłanki zwykle są na tyle niejasne, że nadal zaskakują. Chodzi jednak o to, żeby nie zaskakiwać zbyt mocno, żeby to zakończenie nie było zupełnie “z czapy”. W tej historii można by dać np. jakąś diodę świecącą w nodze policjanta, może jakiś szmer mechaniki, coś subtelnego, czego czytelnik nie zrozumie, być może nawet zlekceważy w fabule, ale na koniec lepiej zrozumie końcówkę i zobaczy, że w tekście były przesłanki, żeby tak a nie inaczej poprowadzić historię. To jest trudne, ale myślę, że warto się postarać :)

 

Jeszcze co do samego tekstu, jest bardzo krótki – jeżeli to takie ćwiczenie, żeby popracować na konstrukcją, zwłaszcza końcówkę, jest okej, ale zasadniczo warto by rozbudować o te przynajmniej 10 tysięcy znaków :) Warto też pomyśleć o zróżnicowanym języku – szczupły gangster może się wypowiadać elegencko, olbrzym w dresach jak typowy gbur, a policjant np. może mówić językiem nieco technicznym, tak, żeby przy okazji przemycić przesłankę dla końcówki.

 

Tyle ode mnie.

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

 

 

 

Che mi sento di morir

Fascynator dziękuję za przeczytanie i komentarz. Nie ma co się przekomarzać czy powinienem betować czy nie… Jest to oczywiste; jakieś mądre głowy wymyśliły betowanie i co do zalet tego nie może być dyskusji. Ze mną jednak jest taki problem, że tego nie lubię.

Musiałem wyszukać w internecie co znaczy infantylny nie znałem tego słowa :) To znaczy słyszałem je ale nie wiedziałem dokładnie co znaczy. Smutna prawda jednak jest taka, że na mój wiek z pewnością jestem dziecinny. …

 

Może dlatego, że straciłem dużą część dzieciństwa… już mniejsza o to… jeszcze raz dziękuję za komentarz! :)

 

Aeaeaether bardzo dziękuje, wielkie skrzydła mi urosły po przeczytaniu twojego komentarza. O to mi chodziło, by utrzymać efekt tajemnicy.

 

BasementKey olbrzymi komentarz!!! bardzo dziękuję. Od razu poleciałem powiedzieć rodzicom! Masz rację, że tam był na końcu dwa twisty :) Właśnie tak chciałem by to zostało odebrane :) 

Jestem niepełnosprawny...

Masz rację, że tam był na końcu dwa twisty :) Właśnie tak chciałem by to zostało odebrane :) 

Tak, bardzo fajny pomysł, ciekawa ta końcówka :)

Che mi sento di morir

Fajna końcówka, z tym podwójnym twistem. Podobała mi się.

Ta wcześniejsza część wypada słabiej – dużo streszczeń/infodumpów. Na plus, że są przełamane żywym dialogiem.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego ta organizacja zajmuje się zwalczaniem historycznej przestępczości. Czy my, gdybyśmy mieli możliwość podróżowania w czasie, tropilibyśmy złodziejaszków na ulicach starożytnych miast, czy raczej na przykład zapobiegali zniszczeniu dzieł sztuki. Powiedzmy, wynosili zwoje z Biblioteki Aleksandryjskiej przed pożarem?

– Odsuwamy Cię od misji wracasz do siebie, do przyszłości.

Ty, twój, pan itp. w dialogach piszemy małą literą. W listach dużą.

Masz jeszcze inne literówki i brakujące przecinki.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finkla !!!

 

Twój komentarz to taki prezent na święta :)))))

Jestem niepełnosprawny...

Hej Dawidzie!

 

Mimo, że tematyka dosyć nie moja, było całkiem ok. Niektóre akapity dość infodumpowe, kilka zdań wybijało z rytmu, ale i tak jest nieźle. Na pewno najlepsza końcówka, twist z czujnikami bólu bardzo fajnie przedstawiony, nie wprost, ale wszyscy wiedzą o co chodzi. Nieco gorzej z informacją o pochodzeniu Tadeusza, ale też w takim szorcie pewnie trudno byłoby płynnie zawrzeć tę informację ;)

Dziękuję za lekturę!

Czołem.

Pomysł ciekawy i spokojnie można na tej bazie zbudować coś większego. 

Co do uwag, myślę że najlepiej ujął to BK w swoim komentarzu. Podbiję jedynie zwrócenie uwagi na pełnokrwistość bohaterów. nie tylko wygląd, ale także sposób wypowiadania się bardzo dużo mówi nam o ich cechach charakteru, a nawet o tym kim są.

PS.

Jak wrzucisz coś do bety, napisz na priv, chętnie pogadam z Tobą.

Witaj, Dawidiq150.

 

Starasz się bardzo realnie oddać opisywane wydarzenia. Początkowo miałam skojarzenie z odcinkiem pewnego serialu kryminalnego, bo scena była prawie identyczna. ;)

Zakończenie oraz zwroty akcji potrafiły mocno wciągnąć. 

 

Tutaj zwróć, proszę, uwagę, że pojawił się błąd:

Zapewne słyszałeś z czego słyną żyjący w osiemnastym wieku niejaki Markiz de Sade. – ten podkreślony wyraz powinien mieć jeszcze na końcu literę Ł, ponieważ dotyczy liczby pojedynczej rodzaju męskiego czasu przeszłego (markiza), a tak zapisany – odnosi się błędnie do liczby mnogiej czasu teraźniejszego (np. “one słyną”). A zatem: “markiz słynął”. :)

 

Trochę innych usterek językowych też by się jeszcze znalazło.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

 

 

Pecunia non olet

Gruszel dzięki, bardzo mi miło. Biegnę dowiedzieć się co t osą infodumpy!!! Serdecznie pozdrawiam i życzę Wszystkiego Najlepszego!!!! :)))

 

ManeTekelFares dzięki!! mówię ci jaki jestem teraz głodny, muszę koniecznie iść coś zjeść.

 

bruce bardzo mi miło. Jednocześnie tak mi żal, że Bruce Lee już nie żyje :( To jego masz na avatarze nie? Pozdro

Jestem niepełnosprawny...

Jednocześnie tak mi żal, że Bruce Lee już nie żyje :(

I mnie. Przedwczesna, niespodziewana śmierć. 33 lata. Jego syn – 28. 

 

To jego masz na avatarze nie?

Dokładnie tak. Jestem fanką od dziecka. :) 

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Końcowy twist bardzo fajny, myślałem, że na dialogu o wyłączeniu czujników bólu się skończy a tu proszę :) Prostota językowa mi osobiście nie przeszkadzała. Również uważam, że było nieco za krótko i koncept zasługuje na rozwinięcie w coś większego. Ogółem przyzwoity szorcik!

Pomysł ciekawy. Dobre twisty na zakończenie. Cenię krótkie teksty zawierające zamkniętą historię.

Nowa Fantastyka