- Opowiadanie: dawidiq150 - Tajemnica Mensy

Tajemnica Mensy

Pisanie tego opowiadania sprawiło mi dużą frajdę.

 

Ostatnie moje opowiadanie było niewypałem. Jestem przekonany, że to jest dużo lepsze. Zapraszam do przeczytania!!!

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

BasementKey

Oceny

Tajemnica Mensy

Taksówka podjechała pod Hotel „Mercer” w Katowicach i wysiadł z niej średniego wzrostu młody mężczyzna o sympatycznej, inteligentnej twarzy. Zapłacił za usługę i zatrzasnął drzwi. Samochód odjechał, on natomiast rozejrzał się po okolicy. Znajdował się w centrum miasta przed pokaźnym budynkiem czterogwiazdkowego hotelu.

Rozglądając się ruszył w stronę obrotowych drzwi. Przypatrywał się ludziom. Wiedział, że niektórzy z nich mogą być geniuszami. Właśnie dzisiaj w tym miejscu mógł spotkać geniuszy.

Na drzwiach hotelu przyklejona była kartka z napisem „Mensa”.

– Czyli wszystko jest w porządku, dotarłem w dobre miejsce – pomyślał.

Strzałki doprowadziły go na pierwsze piętro do korytarza, w którym utworzył się niewielki tłum. Chętni do zbadania swojego IQ ustawili się w trzech kolejkach do stolików, za którymi siedzieli członkowie stowarzyszenia dopełniający koniecznych formalności.

Wokół kręcili się też inni mensanie, wielu miało logo na podkoszulku bądź bluzie.

Minęło niespełna dwadzieścia minut i Tadeusz razem z innymi został wpuszczony do dużej sali, gdzie w rzędach ustawione były pojedyncze ławki. Gdy pomieszczenie się zapełniło, prowadzący opowiedział o zasadach rozwiązywania testu. Potem niezwłocznie test się rozpoczął.

Tadeusz przekładał kartki książeczki testowej i nie mógł uwierzyć, że zadania są takie łatwe. Nie sprawiały mu żadnej trudności i był pewny, swoich poprawnych odpowiedzi. Gdy skończył przed czasem pierwszą część, w której były czterdzieści dwa zadania, rozglądnął się po sali. Takich jak on, którzy już skończyli było niewielu. Uśmiechali się zadowoleni. Reszta pracowała, nieliczni mieli bardzo zakłopotane miny. Ale wszyscy bez wyjątku byli mocno podekscytowani.

Po tej ciekawej przygodzie Tadeusz wrócił do domu bardzo szczęśliwy i później z niecierpliwością oczekiwał na wynik.

 

&&&

 

Zajechał autobusem na przedostatni przystanek w Katowicach, wysiadł i ruszył na swoje pierwsze spotkanie regionalne mensy.

Kilka dni temu przyszedł oczekiwany list, rozdarł wtedy prędko kopertę, by dowiedzieć się, że dostał się do stowarzyszenia, a jego IQ wynosi sto sześćdziesiąt cztery punkty w skali Cattella..

Miejsce, do którego zmierzał było na uboczu. Miała to być kawiarnia o nazwie „Rozgwiazda”.

Po kilkunastominutowym spacerze, w końcu znalazł się przed drzwiami lokalu. Nacisnął klamkę i wszedł.

Kawiarnie zaprojektowano w taki sposób, że od głównego, niedużego pomieszczenia z ladą, w różne strony ciągnęły się trzy korytarze. Na ich końcach, znajdowały się pokoje, gdzie siedzieli goście. W lokalu puszczona była spokojna, instrumentalna muzyka.

Tadeusz zagadnął barmana:

– Dzień dobry. Przyszedłem na spotkanie Mensy.

– A, to tam na końcu korytarza, drzwi po lewej.

– Dziękuję – oparł Tadeusz i ruszył spokojnym krokiem rozglądając się. Na ścianach wisiały bardzo wymyślne morskie potwory.

Po chwili znalazł się przed odpowiednimi drzwiami, nacisnął klamkę i wszedł. Ujrzał kilka osób siedzących przy dużym stole. Rozmawiali, a gdy zauważyli przybycie gościa, przerwali dyskusję i zlustrowali go. Rozpoznał kilka twarzy obecnych na teście.

– Cześć – rzucił – Mam na imię Tadeusz, deklarowałem się, że przyjdę. I jestem.

Przed spotkaniem należało uprzedzić o tym pocztą elektroniczną, Dla nowych członków czekała ponoć jakaś niespodzianka.

– Witaj Tadeuszu – mężczyzna w średnim wieku wstał od stołu i podał mu dłoń. – Jestem Arek. A to Marta, Kamila, Magda, Krzysiek i nowi tak jak ty, którzy zjawili się dzisiaj pierwszy raz, Anastazja i Bartek.

Wymieniono uściski dłoni i Kamila stwierdziła:

– Czyli są już wszyscy.

Następnie podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz. Potem zwróciła się do nowych:

– Stanie się zaraz coś, co może was zszokować, ale nie bójcie się, bo wszystko jest pod kontrolą.

Potem sięgnęła dłonią ramienia wielkiej rozgwiazdy przymocowanej do ściany i zakręciła niczym gałką od sejfu, trzy razy w lewo, dwa w prawo i cztery znowu w lewo. Momentalnie z lampy na suficie wytrysnęły niebiesko czerwone promienie tworząc stożek, który objął wszystkich siedzących przy stole.

– Co to dyskoteka? – zażartował Bartek.

Wszyscy trzej nowi członkowie byli zafascynowani tym co się działo, bo czuli, że zaraz stanie się coś niesamowitego.

Kamila wróciła w pobliże stołu, tak by znaleźć się wewnątrz kolorowej strefy. Następnie przyłożyła wskazujący palec do tarczy swojego zegarka i stała się rzecz niezwykła. Otoczenie znikło, nie byli już w kawiarnianym pokoju. Przez dwie sekundy Tadeusz widział kosmos i malejącą Ziemię. Zastanawiał się co się dzieje? Co to ma wszystko znaczyć? Co to za przedstawienie dla niego przygotowali? Podszedł dwa kroki przed siebie z wyciągniętą do przodu ręką i dotknął półprzeźroczystą nachyloną ścianę mieniącą się barwami czerwonego i niebieskiego. Była gorąca, oparzony odruchowo cofnął dłoń.

– Co to diabła ma znaczyć? – spytała Anastazja.

– Zaraz wszystko wyjaśnię, poczekajcie chwilę, zobaczycie, zrozumiecie. – odparł Arek.

Bariera znikła, znaleźli się w dużej hali. Dominował tu srebrny kolor. Podłoga była ciemno srebrzysta. Ich grupa natomiast stała na owalnym, czarnym podwyższeniu, w kształcie koła mającego ponad cztery metry średnicy. Ściany były wyłożone prostokątami w ciemno i jasno srebrzystych kolorach tworzących szachownicę.

– Chodźcie – nakazał Arek, a gdy ruszyli za nim, zaczął wyjaśniać. – Może pomyślicie, że to żart, ale znajdujemy się na planecie zwanej „Kalpina 5” w innym układzie słonecznym. Bardzo daleko od Ziemi. Jedenaście lat temu, szukając pomocy nawiązała z nami kontakt pewna humanoidalna rasa zwana Kalp. Niezwykle zaawansowana. Jeszcze, gdy po Ziemi chodziły dinozaury oni już byli bardziej rozwinięci technologicznie niż my teraz. Potrafią sterować czasem, latać z prędkością wiele razy szybszą niż światło, a także kasować pamięć. – zrobił pauzę i po chwili ciągnął dalej – paręnaście lat temu zostali zaatakowani przez agresywne zwierzęta, które w olbrzymich jajach spadły z kosmosu do oceanów, a później wykluły się, wyszły na ląd i zaczęły pożerać właścicieli planet. W absolutnie żaden sposób biedni Kalpowie nie mogli ich powstrzymać.

Arek przerwał, gdyż doszli do rzędu kilkunastu identycznych srebrzystych jak wszystko kabin, nieco większych niż przenośne ubikacje Toi Toi.

– Teraz czeka nas wszystkich krótki zabieg, który spowolni czas. Efekt będzie taki, że będąc tutaj przez dwie i pół godziny, na Ziemi minie sekunda. To najbardziej zaawansowana technika naszych przyjaciół i gdybyście się mieli zapytać jak działa, od razu mówię, że nie mam zielonego pojęcia.

Wchodząc do środka zachęcił Anastazję, Bartka i Tadeusza:

– Śmiało to nic nie boli a jest konieczne.

Tadeusz zajrzał do środka. Była tam przytwierdzona do ścian czarna siatka składająca się z niezliczonej ilości drucików zakończonych miniaturową główką. Wszedł i stanął wyprostowany. Druciki momentalnie dopasowały się tak, że każdy oddalony był o kilkanaście centymetrów od jego skóry. Drzwi się zasunęły, dał się słyszeć elektroniczny syk. Główki drucików zaświeciły na niebiesko, potem błysnęło niczym flash w aparacie i siatka wróciła do swojej pierwotnej pozycji. Drzwi na powrót rozsunęły się. Tadeusz wyszedł z kabiny i zauważył, że zarówno jego i jego nowych znajomych otaczała ledwo co widoczna błękitna poświata.

– Zaraz wyjdziemy na zewnątrz – Arek rozpoczął przerwaną przemowę. – Na czym to ja skończyłem? Aha, Kalpowie różnią się od nas wieloma rzeczami, zresztą za chwilę sami ich zobaczycie. Inaczej niż u nas, każdy ma identyczną inteligencje. Przeprowadziliśmy testy na stu osobnikach. Wynosi ona sto dziewiętnaście. Tak jak mówiłem Kalpowie szukali pomocy i odkryli, że ludzie z wysokim IQ są odporni na psioniczne ataki, tych przybyłych z kosmosu zwierząt… – przerwał bo otwarły się drzwi, za którymi Tadeusz i inni ujrzeli, nieznany im do tej pory świat.

Owiał ich ciepły wietrzyk, który przyniósł niezbyt przyjemny, ale słaby zapach, nie dający się do niczego porównać, był to naturalny zapach planety.

Znajdowali się na niezagrożonej przez ataki przybyłych z kosmosu zwierząt planecie. Nie było tu źródeł wody i stwory nie mogły się wykluć. To właśnie tu Kalpowie stworzyli bazę wypadową. Centrum militarne.

Daleko, na horyzoncie, widać było łańcuchy górskie i równiny w przeważająco brązowym kolorze.

Członkowie Mensy zeszli po niewielkich schodkach na powierzchnię planety, którą pokryto czymś szorstkim w rodzaju asfaltu bądź betonu o białej barwie z malutkimi czarnymi kropkami.

– Co to jest?! – pisnęła Anastazja, bo spod jej nóg umknęły jakieś zwierzątka przypominające jaszczurki, których przed chwilą nie było widać.

Spłoszone przez kilka sekund miały barwę żółtą, w czarne paski, potem zlały się z kolorem podłoża identycznie jak kameleony.

– Nie bój się – uspokoił Arek – te zwierzęta są niegroźne, ale trzeba się przyzwyczaić bo jest tu ich mnóstwo.

Idąc minęli kompleks olbrzymich beczek w których – jak tłumaczył Arek – magazynowano wodę.

Za nimi ujrzeli jakąś nowo powstającą budowlę i pracujących przy niej Kalpów. Wytrzeszczyli oczy. Dopiero teraz dotarło do nich w stu procentach, że to nie jest żaden żart. Mierzący od dwóch do dwóch i pół metrów Kalpowie ubrani byli jedynie w sięgające do kolan spodnie. Na żółtych muskularnych torsach mieli, bujne owłosienie zielonego koloru starannie przystrzyżone, każdy inaczej. Ich głowy podobne do ludzkich były nieco wydłużone i łyse, posiadały bardzo widoczne zmarszczki na całej powierzchni, które zaczęły bardzo ruchliwie się zniekształcać, gdy zauważyli grupę ludzi.

Mensanie przyglądali się obcym, którzy przerwali na chwilę pracę i podnosząc trzecią rękę, której wcześniej żaden z ludzi nie zauważył zaczęli ich dziwnie witać rozkładając i składając bardzo długie palce.

Szli dalej a Arek kontynuował wyjaśnianie.

– Dzięki nam – ludziom o olbrzymim IQ wojna z agresywnymi zwierzętami niechybnie się skończy i Kalpowie będą mogli dalej spokojnie egzystować. Pewnie jesteście ciekawi w jaki sposób macie pomóc, jaka jest wasza rola? Otóż tubylcy robią naloty i bombardują pojedyncze jednostki i gniazda zwierząt. Sami nie mogli tego robić, gdyż te tajemnicze potwory przejmują władzę nad ich umysłami i zwracają ku swoim sojusznikom. Rola Mensy jest bardzo prosta, wystarczy, że do samolotu wejdzie trzech, a w przypadku ataku na gniazdo, sześciu ludzi. Wtedy zwierzęta są bezbronne, gdyż nie mogą wpłynąć na umysły pilotów. Ściślej mówiąc nasze doskonalsze umysły tworzą barierę nie przepuszczalną dla psionicznych ataków agresorów.

– To wszystko jest niesłychane – powiedział Tadeusz kiedy doszli do kolejnej wielkiej budowli.

– Tak, zgadza się – odparł Arek – to potwierdza tezę, że w życiu ludzkim jest mnóstwo rzeczy, o których nie mamy pojęcia i też może nigdy się o nich nie dowiemy.

Znaleźli się przy kolejnym nie bardzo szerokim ale długim budynku. Wyglądał z zewnątrz tak samo jak pierwszy do którego przybyli z Ziemi.

Arek powiedział:

– To jest, a raczej było ich laboratorium.

Gdy podeszli drzwi rozsunęły się i weszli do środka. W centralnym miejscu znajdowało się pomieszczenie o szklanych przeźroczystych ścianach. To co było w środku, sprawiło że trzej nowi bezwiednie otwarli usta.

Ujrzeli stworzenie wyglądające na martwe, które było doprawdy olbrzymie. Musiało mieć blisko sto metrów długości, wyglądało trochę jak gigantyczna dżdżownica, posiadająca błękitną skórę. Jego zamknięty gęba była bardzo podobna do pyska hipopotama. Jedyne, wielkie oko znajdujące się w środku głowy skierowane było w górę.

– A to dopiero. – westchnął Bartek – czy to coś jest martwe?

– Tak – odparł Arek – gdyby było żywe wpływało by na myśli Kalpów.

– A dlaczego nikogo tu nie ma? – zapytała Anastazja.

– Badania tego organizmu dobiegły końca. Więc naukowcy zwinęli sprzęt i wrócili do innych zajęć.

– Czy mogę przyjrzeć się temu czemuś z bliska? – zapytał Tadeusz.

– Oczywiście. Jednak mam teraz do waszej trójki pytanie bo musicie się zdeklarować, czy weźmiecie udział w wojnie? Kalpowie chcą przeprowadzić ostateczną ofensywę, każdy z nas jest na wagę złota. Jeśli odmówicie wasza pamięć zostanie skasowana. Nie będziecie pamiętać nic z tego co tu zobaczyliście.

– No dobrze, a będziemy mieć coś w zamian gdy pomożemy? – zapytał Bartek.

Arek roześmiał się.

– Tak jak było mówione przed testem, wstąpienie do mensy daje wiele korzyści. A tak na serio to po pierwsze; możesz dostać trochę pieniędzy, nie za dużo by nie wzbudziło to podejrzeń. Kalpowie bez problemu mogą skopiować banknoty. Druga rzecz jest o wiele fajniejsza; gdy skończy się wojna, wszyscy co pomogli, będą mogli zwiedzać wszechświat, wyobrażasz to sobie? Setki różnych człekopodobnych ras, tysiące planet z odmienną fauną i florą. Ta korzyść nie ma końca.

– W porządku to ja w to wchodzę – powiedział Tadeusz z przekonaniem.

Pozostali również byli zdecydowani na pomoc.

– Dobrze. Świetnie. To możemy wracać.

Podróż na Ziemię nie różniła się niczym, od tej którą już przebyli, lecz musieli z powrotem wejść do kabin sterujących czasem.

Gdy znaleźli się w kawiarni, Tadeusz spojrzał na zegarek i stwierdził zaskoczony że faktycznie minęło tylko kilka sekund.

Usiedli przy stole i Kamila powiedziała:

– Teraz możemy podyskutować.

– Jest o czym – stwierdził żartem Bartek.

Rozmawiali przez dwie godziny, a potem pożegnali się i rozeszli. Umówili się znowu za trzy dni, wtedy Kalpowie mieli wykonać ostateczny atak.

 

&&&

 

Po wejściu na olbrzymi plac, Tadeusz i jego kompani ujrzeli wielką grupę ludzi, liczącą może nawet pięćset osób. Byli to członkowie Mensy z różnych krajów.

Znajdował się tu wielki ekran, na którym wyświetlona była od kilku minut sylwetka przywódcy Kalpów. Osobnik w końcu przemówił po angielsku:

– Witajcie moi drodzy, przyjaciele. Jak pewne wiecie dzisiaj ma odbyć się ostateczna bitwa. Dzisiaj uwolnimy planetę od znienawidzonych przez nas najeźdźców. Dzięki wam będziemy dalej istnieć. Dlatego wiedzcie, że od tej pory zawsze możecie na nas liczyć. Każdy z was może zwrócić się do nas w dowolnej sprawie. Czy będzie to choroba, brak pieniędzy, czy cokolwiek innego, jak będziemy w stanie pomóc, zrobimy to… – Kalp mówił jeszcze przez parę minut, na końcu ostatecznie wylewnie podziękował, potem przerwano transmisję.

Dwóch Kalpów wzięło się za składanie ekranu, a Tadeusz przyjrzał się dokładnie samolotowi bojowemu, do którego miał wsiąść.

W ogóle nie przypominał ziemskiego bombowca. Była to platforma w kształcie prostokąta po części zbudowana z jakiegoś materiału przeźroczystego, podobnego do szkła. Obiekt stał na sześciu solidnych nogach jak ziemski owad. Między nimi, przytwierdzone niczym męski organ płciowy było bardzo duże działo. W rogach maszyny znajdowały się cztery silniki.

Tadeusz razem z Anastazją i Bartkiem przy użyciu schodków weszli do środka. Znajdując się w kabinie mogli bez problemu ze sobą rozmawiać. Widzieli jak inni, tak samo ludzie jak i Kalpowie zajmują miejsca w swoich maszynach. Siedzenia pilotów były zamontowane nieco z przodu.

Usłyszeli jak przez radio pada jakaś komenda i kilkadziesiąt powietrznych statków włączyło silniki, które jak zauważyli pracowały bardzo cicho. Potem statki powoli uniosły się i błyskawicznie przyspieszając wleciały na orbitę „Kalpa 5”.

Międzyplanetarna podróż trwała nie dłużej jak pięć minut. Przyjaciele ujrzeli jak zbliżają się do czerwono, niebiesko, zielonej planety. Wehikuły Kalpów zaczęły zwalniać, tak że planeta wydawała się rosnąć coraz wolniej.

Wreszcie, gdy przelecieli przez chmury, pod nimi rozpostarło się błękitne jak na Ziemi morze. Chwilę później zastąpił je piaszczysty ląd a potem już tereny zurbanizowane.

Kalpowie nie mieli problemów z miejscem do życia, w ich posiadaniu było bowiem kilka planet. Dlatego już dawno porzucili zaludnione metropolie i przebudowali je w miasteczka.

– Patrzcie! Są! – krzyknęła Anastazja

Ich oczom ukazała się armia błękitnych dżdżownic. Pełzły z trudną do określenia prędkością. Oddalone od siebie o kilkadziesiąt metrów, nagle zatrzymały się, wielkie oko zauważyło przeciwnika.

I wtedy Tadeusz, Anastazja i Bartek poczuli chęć zrobienia sobie nawzajem krzywdy. Jakaś siła nakazywała im włożenie placów w oczodoły swoich kompanów. Dali jednak radę się temu przeciwstawić.

Pilot wcisnął jakiś przycisk i z działa, w które uzbrojona byłą latająca platforma wystrzelił samonaprowadzający pocisk. Wystarczyło cztery sekundy by trafił w cel i eksplodował. Pełznący stwór przestał istnieć. Tak zaczęła się rzeź.

Chwilę później stało się coś bardzo dziwnego. Jakby ostatnia broń zwierząt, które miały na sumieniu wiele istnień Kalpów. Wszyscy usłyszeli niezwykle głośny lament, który powodował w głowach dziwne echo. Niewątpliwie był to as z rękawa agresorów. Przyjaciele bowiem zaczęli się zastanawiać, kto tu jest gorszy Kalpowie czy olbrzymie zwierzęta. Zaczęli odczuwać współczucie dla tych stworzeń, które płakały niczym bity pies.

To wystarczyło by gigantyczne dżdżownice na moment przejęły kontrolę nad niektórymi pilotami bombowców. Kilka pocisków zostało wystrzelonych. Na szczęście to zachwianie nie trwało długo. Pasażerowie i piloci wehikułów oznaczonych jako cel katapultowali się. To był jedyny choć bardzo niebezpieczny moment. Ostatecznie ani ludzie ani Kalpowie nie doznali krzywdy, jedynie cztery bombowce został zniszczone.

Gdy zabity został ostatni pełzający potwór bitwa i jednocześnie wojna zakończyła się. Kalpowie i ludzie jednocząc siły pokonali bezwzględne armię olbrzymich zwierząt.

 

&&&

 

W pokoju Tadeusza zadzwonił budzik, była godzina pierwsza w nocy. Przebudzony wstał i niezwykle podekscytowany sięgnął pod łóżko. Wyciągnął spod niego mały, tajemniczo wyglądający przyrząd. Był to prezent od Kalpów.

Nacisnął czerwony przycisk i przed nim wyświetlił się duży obraz przedstawiający interaktywne menu. Teraz mógł przeglądać olbrzymią bazę danych, stworzoną dla ludzi w zamian za pomoc w wojnie. Za kilka dni, razem z przyjaciółmi z Mensy miał wyruszyć na niezwykłą wycieczkę po kosmosie. Czekała tam na niego fantastyczna niespotykana na Ziemi fauna i flora a także obce cywilizacje.

„Jak to dobrze, że poszedłem na ten test” – pomyślał.

 

 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Ostatnie moje opowiadanie było niewypałem.

Drogi Dawidiq150, nigdy tak nie myśl. Twoje teksty są bardzo pomysłowe i ciekawe. :)

 

No proszę, jak wiele może dać pójście na test, badający inteligencję! :)

Interesująca opowieść, jest w niej inna cywilizacja, jest zagrożenie, prośba o pomoc, jest zagadka, jest inna fauna i flora w całkiem innym układzie słonecznym. :) A wspomniane kopiowane banknotów bardzo mi się podobało. :)

 

Warto spojrzeć na sprawy językowe, np.:

… jego IQ wynosi sto sześćdziesiąt czterech punkty w skali Cattella.. – błędna odmiana i niepotrzebna druga kropka

– Dziękuję – oparł Tadeusz i ruszył spokojnym krokiem rozglądając się. – literówka

– Co to do diabła ma znaczyć? – spytała Anastazja.

 

Przyjrzyj się również zapisom dialogów, bo wymagają czasem naniesienia poprawek. :)

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Hej bruce !!!!

 

Fajnie, że znowu jest twój komentarz :) Jesteś bardzo sympatyczną osobą. Ja uważam, że pod względem wykonania to mój najlepszy tekst. Tak sobie myślę jaki ja byłem głupi pisząc pierwsze moje opowiadania.. I trochę się martwię, że mogę teraz również żyć w podobnej nieświadomości :)

 

Pozdr.

Jestem niepełnosprawny...

Nie myśl tak, Dawidiq150, bo każdy tekst jest na swój sposób ciekawy. :)

Pozdrawiam serdecznie, jest mi również bardzo miło. :)

Pecunia non olet

Ciekawy pomysł :)

Przynoszę radość :)

jego IQ wynosi sto sześćdziesiąt czterech punkty w skali Cattella.. ← chochlik

Grała tu spokojna, instrumentalna muzyka. ← muzyka nie gra, grają muzycy

Jeszcze, gdy po Ziemi chodziły dinozaury PRZECINEK oni już byli bardziej rozwinięci technologicznie niż my teraz.

wyszły na ląd i zaczęły pożerać właścicieli planet ←  właścicieli ? planet, brak wcześniejszej info, że jest tam więcej niż jedna planeta

– Śmiało to nic nie boli PRZECINEK a jest konieczne.  

 

Przestaję łapać, bo chcę przeczytać, mam mało czasu, zobaczyłem też, że te babole były Ci już wskazane i nie usunąłeś. Doczytałem do końca. Interesujące, ale… Brakuje wielu przecinków i mam wątpliwość, czy nie powinni pilotować maszyn ludzie odporni na wpływ zwierząt oraz co się stało z tymi, którzy się katapultowali. I skoro tekst jest sci-fi, to jeżeli przy IQ=119 Kalpowie osiągnęli taką wiedzę, dziwne, że ludzie są daleko w tyle. Trzeba by nadać temu jakieś pozory prawdopodobieństwa.

 

 

 

Dzięki Koala75 !!!

 

Chyba będę musiał coś z tym zrobić, że nie daję przecinków. Tak nie może być w nieskończoność.

 

I skoro tekst jest sci-fi, to jeżeli przy IQ=119 Kalpowie osiągnęli taką wiedzę, dziwne, że ludzie są daleko w tyle.

Myślałem o tym i chciałem dopisać, że co jakiś czas rodziła się jakaś zdolna istota i takie tam, ale porzuciłem ten pomysł, nie wiem dlaczego. Chyba nie chciałem przedobrzyć.

 

Pozdrawiam misia!!!

Jestem niepełnosprawny...

OK, niezła fabuła, wyraźny bohater. Robisz postępy.

Jak dla mnie, to Ziemianie bardzo łatwo uwierzyli potrzebujących pomocy ufoludkom. Rzeczy mówione Tadkowi i mu pokazywane da się bez problemu zainscenizować.

Brakowało mi szkolenia żołnierzy. Inteligencja inteligencją, ale pilotować obce statki trzeba się nauczyć. Oprócz tego chyba nie każdy jest psychicznie zdolny do zabijania myślących istot. I czy nie dało się tego efektu osiągnąć dronami?

Tadek właściwie niewiele zrobił – przeleciał się samolotem bojowym jako pasażer bez zadań i otrzymał za to wspaniałą nagrodę. Nie jestem przekonana, że na nią zasłużył.

Efekt będzie taki, że będąc tutaj przez dwie i pół godziny, na Ziemi minie sekunda.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzą bzdury. W tym przypadku – że sekunda przebywa na planecie. Jeśli masz wątpliwości, zmień kolejność zdań podrzędnych. “Na Ziemi minie sekunda, będąc tutaj przez dwie i pół godziny” brzmi o wiele gorzej, prawda? Jeśli podmiot się nie zmienia, kolejność zdań nie ma dużego znaczenia: “Pogwizdywał wesoło, idąc przez las” – “Idąc przez las, pogwizdywał wesoło”.

Babska logika rządzi!

Finkla dzięki!!!

 

Bardzo mnie cieszy, że ocena jest pozytywna :) Z pewnością można było to bardziej dopracować. Teraz to widzę.

Najbardziej jednak cieszy mnie, że są postępy. Wszystko może mi zginąć, różne rzeczy mogą się stać ale tego co mam w głowie (w sensie zdolności) nikt mi nie zabierze.

Kurcze to życie mi się coraz bardziej podoba :)

 

Pozdrawiam!!! :))

 

Jestem niepełnosprawny...

Hej, hej :)

 

ciekawa fabuła, podoba mi się jak skomplikowane i interesujące światy tworzysz. Lubię Twoje historie :)

Popieram Finklę, że pewnie fajnie, gdyby Ziemianie robili coś więcej niż tylko siedzieli w bojowych samolotach – może mogliby rozwiązywać jakieś logiczne zagadki, żeby oprzeć się atakom stworów?

Myślę też, że kolejnym krokiem w Twoim rozwoju jako pisarza powinno być pracowanie nad zakończeniem swoich utworów. Końcówka mogłaby być bardziej dynamiczna, może powinna się pojawić jakaś tajemnica, może jakiś nagły zwrot fabuły. Pomyśl :)

 

Głosuję na bibliotekę :)

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Witaj BasementKey !!!

 

Kurcze, niezwykle cieszy mnie to co napisałeś. Że nawet trudno mi w to do końca uwierzyć :)

 

Wszystko będzie dobrze, jesteście na tym portalu moimi wielkimi przyjaciółmi. Osobiście mało mam okazji by z kimś pogadać jak to się mówi zwyczajnie otworzyć do kogoś gębę. Obiecuję, że niedługo i ja przeczytam jakieś twoje opowiadania, bo pamiętam, że były bardzo dobre!

 

Pozdrawiam!!! Wesołych Świąt!

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka