- Opowiadanie: LabinnaH - 'ONA – ZBYT MOJA...' – DRIBBLE w odpowiedzi na 'KOBIETA?' – DRIBBLE Koali75

'ONA – ZBYT MOJA...' – DRIBBLE w odpowiedzi na 'KOBIETA?' – DRIBBLE Koali75

Nie jest łatwo napisać coś mądrego i czułego o Onej, która jest... ZBYT MOJA”, nie będąc pewnym, czy nie narażę się  na zbyt trudne do zniesienia pochwały z ‘ust’ jej podobnych – mądrych i pięknych.

Zatem może dla obopólnej wszelakiej i na zawsze zgody płci – pominę wywód (z kolei) mych ust kwiecia, zapraszając do dribbla. 

KONIEC zabawy – “hyżo” zmieniam na chyży – “Ładniej brzmiący wyraz”.

 

Oceny

'ONA – ZBYT MOJA...' – DRIBBLE w odpowiedzi na 'KOBIETA?' – DRIBBLE Koali75

Ona – zbyt moja… jest nie tylko punktem zbytniego odniesienia, kiedy po zbyt nieodpowiednich moich zachowaniach, nie do końca wie, iż odnosząc się zbyt bezpośrednio do mnie (goniąc mnie chyżo po zbyt stromych schodkach z nożyczkami i pilnikiem w dłoni) nie może spowodować, żebym nagle sądził, że nie jest zbyt moja…

Koniec

Komentarze

Zdecydowanie i jednoznacznie “chyżo”… Ładnie brzmiący wyraz, stary, co prawda, ostatnimi czasy rzadko używany, a szkoda.

Pozdrówka.

Przed tym, jak zacząłem udzielać się na tym portalu, nie zdawałem sobie sprawy z istnienia takich gatunków literackich jak dribble, drabble i droubble. I nadal nie mogę się nadziwić, ile można zmieścić w tak krótkim tekście potencjalnych treści, wzbudzających (potencjalne) dyskusje. Choćby na przykładzie tego Twojego tekstu, drogi LabinnaHu, zaczynam snuć fantazje, czy to aby nie historia owładniętej obsesją kastracji swego partnera szalonej kobiety, czy może opowieść o właścicielce pudla, która chce mu przystrzyc sierść i przypiłować pazurki, czy też zgoła metaforyczne przemyślenie na temat tego, jak rzeczy, którym się poświęcamy, nasze namiętności czy pasje mogą opętać nas i przejąć nad nami kątrolę.

Jedno chyba wiem na pewno – sam tak zwięźle i zarazem treściwie pisać na razie nie potrafię. 

Podziwiam więc. I – pozdrawiam!

Dodałbym SKROMNIE (a ta cecha jest jedną z moich naj… zapomniałem), że całość jest: 

1. W jednym zdaniu,

2. Specy(a)lnie, 6–krotnie (moja cyfra numerologiczna) wstawiłem słówko ZBYT – z prośbą, żeby co bardziej zbyt z siebie zadowoleni komentatorzy – podpowiedzieli mi, co z takim ślicznym, lekko zawadiackim “ZBYT MOJA” połączeniem, można w mojej-tu literaturce uczynić, żeby było: miło, śmieszno, lekko nauczycielsko i żeby tej Mojej Jej – Onej, raczej się nie narazić ZBYT-nio…

Bardziej niż lekko za, przy i podkręcony,

LabinnaH

Hmmm. Nie skumałam. Nie wiem, czy odnosisz się do “onej” sugerowanej w driblu Koali, czy też do rzeczywistej. Bo mi coś ta rzeczywista zaginęła. No i wskazanego ortografa wypadałoby poprawić.

Babska logika rządzi!

LabinaH’u, to jest jedno zdanie :) w nawale wszystkiego umknął mi sens :(

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Ten wskazany przeze mnie fatalny ortograf jeszcze nie został usunięty? Słabiuteńko… Tekst może być nawet najciekawszy i najlepszy, ale nawet jeden ortograf bezapelacyjnie kładzie go na łopatki. W końcu jest to portal literacki.

Autorze, weź się w końcu do poprawienia tego byka, najwyższy czas.

Pozdrówka.

To chyba nie był zamierzony ortograf, a jeśli był, to nie kumam po co. W każdym razie, napisanie tak krótkiego tekstu w jednym zdaniu nie jest szczególnym osiągnięciem (mam nadzieję), ale całość jakoś się broni, choć nie jestem pewien, czy rozumiem, o czym to jest. :)

Dzięki i do następnego,

Corrinn

Hallo – jedno zdanko na 50 słów, a jest o czym krótko się… wy(s)powiedzieć…

Kochani moi „oprawcy”… macie rację – sprawa jest poważna, a RogerRedeye jakże delikatnie i z poczuciem humoru (dziękuję za łagodność) mi to ujął: „Ładnie brzmiący wyraz, stary, co prawda, ostatnimi czasy rzadko używany, a szkoda”.

Jakże miło popełnić ten skromny błąd, gdyż można teraz lekko żartobliwie i w niedzielę, porozmawiać o tym, co poniżej – do czego zachęcam.

Ha, ha, ha – no dobrze – dałem… jednak:

Po pierwsze – nie stać mnie na zakup „automatycznego sprawdzania pisowni i gramatyki”.

Po drugie, 3-cie, 4-te – żeby aż tak bardzo w płaczu i żalu się nie pogrążać – oto zmyślna druga odsłona tego ch…go (cholernego oczywiście) błędu:

Nagle wbiła mi się gdzieś tam… drzazga (każdemu się to zdarza, gdy wie, że już nic sensownego nie napisze) – gorączka zła wszelakiego i… w tragizmie chwili, taki pomyślunek sam się wziął i wysnuł:

Myślę tak – co bym nie napisał (już miesiąc i trzynaście dni tu jestem), to komentarze owszem są, ale TYLKO chwalące. Ile tego można czytać? Dlaczego to robią? Przyjaźń pisarska – owszem (greenhorna nie można urażać, niech się stara), lecz AŻ TAAK? No, muszę coś palnąć, bo proporcje, także w normalnym (nie pisarskim) życiu, to coś naj.

I… stało się.

PONIEWAŻ niemożliwe, żebym w jednym zdaniu ułożył coś sensownego i to tylko w 50 wyrazikach– żeby zapobiec utracie twarzy, zrobię to! Wstawię słowo „Hyży” – wtedy milusińscy zajmą się TYLKO wielką mą przewiną – RR „Ładnie brzmiącym wyrazem…” i… nie zauważą jakiegoś tam jednozdaniowego tekściku. Cóż – nie udało się?

Ależ skąd:

Corrinn zadał utwierdzające mnie w pomyślnym zamyśle pytanie – „To chyba nie był zamierzony ortograf, a jeśli był, to nie kumam po co?”.

Ano po to, co powyżej – żeby odwrócić proporcje chwalb wszelakich… (żartuję teraz czy nie… zagubiłem się…?)

Corrinn – „…całość jakoś się broni, choć nie jestem pewien, czy rozumiem, o czym to jest?”.

Odpowiedź. Opowiastka „Ona – zbyt moja…” – jest krótka i prawdziwa – otóż ta sytuacja zdarzyła się naprawdę:

Kiedyś, po mojej kolejnej wielkiej przewinie: pewna Moja Pani „odnosząc się bezpośrednio do mnie” – z nożyczkami (bez pilnika) „goniła mnie po zbyt stromych schodkach” (w naszym domciu i… nic mi nie zadrasnęła) – „nie do końca wie” = nie zdając sobie sprawy z tego – że ta gonitwa „nie może spowodować, żebym nagle sądził, że nie jest zbyt moja…” = ta gonitwa nic mi nie zrobiła, bo nadal będę ją wielbił i kochał. Oczywiście przeprosiłem, przytuliłem i pocałowałem (ha, ha – w jednym zdaniu!, pomimo chyżego błędu…).

Oto wytłumaczenie tekstu w odpowiedzi na dribble Koali75 pod ważnym tytułem ”Kobieta?”.

Kończąc – wielkie dzięki za komentarze – proszę was: RogerRedeye, Maldi, Finkla, krokus, Corrinn – zechciejcie skomentować moją powyższą skruchę.

Pozdrawiam wszystkich

LabinnaH

Po pierwsze – nie stać mnie na zakup „automatycznego sprawdzania pisowni i gramatyki”.

Nie jestem pewna, gdzie się wygłupiasz, a gdzie piszesz na poważnie, ale darmowe edytory też podkreślają byki na czerwono.

Babska logika rządzi!

Droga Finklo – oczywiście masz rację nt. edytorów. Natomiast moje powyższe, nie za krótkie “wypowiedzenie się”, było jedynie niedzielną, żartobliwą gadułką po zbyt chyżym POPEŁNIENIU (do końca życia już to słowo zapamietam) błędu – cytuję RogerRedeye „Ładnie brzmiący wyraz“.

Pięknie dziękując za widzenie ‘u mnie’, proszę o dalsze mnie uwzględnianie…

Pozdrawiam seerdecznie

LabinnaH

Hej, LabinnaHu!

Doprawdy nie wiem, czy bardziej fascynuje mnie czytanie Twoich właściwych tekstów, czy też Twoich komentarzy. Trochę rozumiem Finklę – często nie potrafię do końca określić, gdzie kończy się Twoja autokreacja, a gdzie zaczyna Twoja prawdziwa osobowość. Ale w sumie to nieważne – jesteś wyjątkowy taki jaki jesteś, ze swoimi fantastycznymi girlandami akapitów pełnych wykrzyknień i niedomówień. Przyjmuję więc za dobrą monetę Twoje wyjaśnienie, które tak naprawdę dodaje tylko kolejną warstwę tajemnicy – kim jest Twoja Pani? Ale nie chcę tego wiedzieć, bo cała magia kryje się właśnie w tajemnicy.

Swoją drogą, wcale mnie nie zgorszył tak rażący ortograf – przypuszczałem, że coś jest na rzeczy. 

Pozdrawiam nieustająco zaintrygowany,

Maldi

Drogi Maldi, przyjacielu w błąd-nej niedoli. 

Jeśli nie wiesz – “Czy bardziej fascynuje mnie czytanie Twoich właściwych tekstów, czy też Twoich komentarzy” – mam CHYŻY pomysł (Boże, znowu…?).

Jeśli jeszcze kiedykolwiek – to pewne – nie wcześniej niż w 2223 roku napiszę kolejny (znasz mnie) nadwyraz skromny dribble, to pod spodem umieszczę do niego mój komentarz. Wtedy będziesz miał problem! Jak tu odnieść się pospołu do obu (gdyby jeden był wspaniały a drugi kiepski) – oczywiście sanskrytem, w jednym 50 słownym zdaniu.

“TY – ZBYT MÓJ” kumplu do słownych gierek, na zbyt trudnym dla mnie intelektualnie etapie rozwoju w pisaniu wszelkich “…i-a-u-bbli”.

Pozdrawiam zaitrygowaniem twym, nieustająco zdruzgotany… 

LabinnaH

LabinnaHu!

Oczywiście czekam na wszelkie Twoje teksty – zarówno na takie, które uznasz za dobre, jak i, jeśli odważysz się je upublicznić, takie, które uznasz za słabsze. W takim wypadku rzecz jasna spróbuję odnieść się do obu – uznaję to za wyzwanie. Kto wie, być może i mnie uda Ci się w końcu zainspirować do napisania tego rodzaju literackiego utworu.

Pozdrawiam,

Maldi

Poproszony komentuję – nie czaję co napisałeś w powyższej skrusze, bo trudno wyczuć kiedy żartujesz, a kiedy nie

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Drogi Krokusie, ja chyba rzeczywiście powinienem zastanowić się, dlaczego mamy problem – kiedy żartuję, a kiedy piszę poważnie? Niech to pozostanie na wieki jedyną pomiędzy nami sprawą niemożliwą do wyjaśnienia. 

Z poniedziałkwym, nadal przyjacielskim pozdrowieniem

LabinnaH

Zamotane tak bardzo, że trudno odczytać intencje autora.

Droga Ando, oto wytłumaczenie mojego “dribbla w odpowiedzi na dribble Koali75”, pod ważnym tytułem ”Kobieta?”.

 Opowiastka „Ona – zbyt moja…” – jest krótka i prawdziwa – otóż ta sytuacja zdarzyła się naprawdę:

Kiedyś, po mojej kolejnej wielkiej przewinie: „Ona – zbyt moja…”, czyli Moja Pani, „odnosząc się bezpośrednio do mnie” – z nożyczkami (bez pilnika) „goniła mnie po zbyt stromych schodkach” (w naszym domciu i… nic mi nie zadrasnęła) – „nie do końca wiedząc” = nie zdając sobie sprawy z tego – że ta gonitwa „nie może spowodować, żebym nagle sądził, że (Moja Pani) nie jest zbyt moja…” = ta gonitwa nic mi nie zrobiła, bo nadal będę ją wielbił i kochał. Oczywiście przeprosiłem, przytuliłem i pocałowałem. 

Postaram się tego typu (zabawne?) dribble “ustawiać” wyraźniej, czyli w b. prostym układzie słownym.

Pozdrawiam

LabinmnaH

Nowa Fantastyka