- Opowiadanie: LabinnaH - UŚMIECH PONAD WSZYSTKO

UŚMIECH PONAD WSZYSTKO

WÓDZ NARODU leży na katafalku, więc ODCHODZI. Wiedząc, że zgromadzone obok żony i kochanki, ale też pełen stadion poddanych kłamią, że go kochają, postanowił z nich zakpić. Podpisał testament, oddając cały budżet państwa – sześćset milionów dolarów, na rozbudowę kociego cmentarza w Beverly Hills.

Groteskowy żarcik – warto przyjrzeć się, co też tam się działo... i po przeczytaniu – zapłakać sowitym potokiem łez,  będąc w jeszcze lepszym nastroju...

 

 

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

UŚMIECH PONAD WSZYSTKO

Ja, leżę. Na czarnym katafalku. Obok kwiaty, woń świec i mnóstwo wieńców z szarfami, ułożonych oczywiście w kształt serca. Władam dużym palcem prawej stopy, więc jestem ruchomy. Nic mnie nie boli, a leżę. Ładnie przyczesany, z lekka podwiązany, rzęsy podczernione, włosy odsiwione, dużo pudru. Jeszcze oddycham. Nic mi nie robi, że moja fizyczność ulegnie niedługo mrówkom, glistkom, ślimaczkom, ulewie jesiennej, pieskom cmentarnym czy hienom mocarnym. Leżę spokojnie. Tak wypada. Ludzie patrzą. Trochę zdrowy, choć ledwo się czujący, przypominam sobie słowa mamusi, nagminnie w młodości wbijane mi do głowy: „Tuż przed odejściem, podaruj światu niezwykłą, znaczącą pamiątkę. Żeby ci, którzy pozostaną, dobrze o tobie myśleli i abyś miał szansę zasłużyć na ich wdzięczną, długą pamięć”.

Dookoła, na gigantycznym stadionie, ogromna ilość ludzi, niemal cały naród. Przyszli tak tłumnie, żeby mnie pożegnać. Miejsca dla VIP-ów zarezerwowane. Stacje TV podpisały bezterminowe umowy na punkt obserwacji i jakość narracji – wszystko w 8D. Kilka specjalizujących się w nauce kontrolowanego aplauzu firm, przez tydzień ćwiczyło zgromadzonych, aby w oznaczonym przez prowadzącego uroczystość czasie, potrafili „nałożyć na twarz” smutek, mieli załzawione oczy i obwisłe z żalu wargi. Wyznaczono sektory: dla płaczących samodzielnie, dla tych, którzy tylko wspólnie, a najrzewniej i najgłośniej łkającym – bo za pieniądze – przy miejscach dla ambasad i prasy.

Kolejne popołudnie chyli się ku końcowi, a mnie… jakoś się nie spieszy. Ciekawe, czy budżet to wytrzyma, bo Ja, ich wódz i dobroczyńca – a kochają mnie bezgranicznie –zażyczyłem sobie, aby, wszystko co ważne dla mnie, dla nich było najważniejsze. I dokonało się na wielkim, specjalnie na pożegnanie wybudowanym stadionie. Ja czekam, oni czekają…

Nagle, z niewiadomych przyczyn – omamy słuchowe w przyrodzie czasami się zdarzają – rozlega się tubalny męski głos, powtarzany przez setki megafonów. Sto tysięcy ludzi i oczywiście ja, słyszymy takie oto słowa:

„Nasz drogi władco, dotąd przez naród kłamliwie kochany. Bądź miłosiernym dla Pana Boga człowiekiem i wybacz mu, że odrywa cię od tego padołu oraz od starszych już ciałem i powabem, ale nadal byłych żon i kochanek. One w całym twoim życiu „ocierały się” o ciebie, więc o siebie także. Teraz, po latach, blisko, w ważnym sektorze usadzone, znowu czują, że żyją. Są absolutnie pewne, że gdy w końcu wydasz bez-oddech ostatni, zostaną sowicie nagrodzone za wieloletnią, tak czule odgrywaną ku tobie miłość. Siedzą spokojnie. Na ważny, testamentowy czas, czekają.

Ty też jesteś spokojny, bo wiesz, że zdążyłeś pozbyć się dręczącego cię problemu – co zrobić w tej-tu-teraz chwili z gigantyczną swoją mamoną. Forsą jak smalec ze skwarkami smakowitą, zarobioną na wprowadzeniu do hurtowego obrotu, niszowych, niespotykanych wcześniej zawodów. Ich pokrętne, szaleńczo brzmiące nazwy, już same w sobie stanowiły powód, aby zainwestować w nie cały majątek twojego narodu. Jedynie ty, z wybiegającym w kosmiczną przyszłość umysłem, mogłeś wymyślić taki ich zestaw i wykorzystać do inwestycyjnych cnych-celów. Wodzu pomysłowości, niech zabrzmi nazw twego genialnego biznesu, rym:

Przewodnik szambonurków.

Poganiacz młodych knurków.

Pokrętny skręcacz prostych sznurków.

Prostowacz kocich na eksport pazurków.

Nadzwyczaj spokojnie leżysz, bo udał ci się ostatni, pełen mistrzowskiego uroku, żarcik. Zdążyłeś ręką, umęczoną zatwierdzaniem stosów pokrętnych transakcji, podpisać testament. Oddałeś wszystko, co masz, jakieś sześćset milionów dolarów, na rozbudowę kociego cmentarza w Beverly Hills. Okryłeś się wielką chwałą. Naród kochający oswojoną zwierzynę nigdy ci tego nie zapomni. Dodatkowe brawa”.

Słysząc prześmiewcze podsumowanie życia swojego mistrza i nauczyciela, cały stadion wytrenowanych do wielkiego smutku żałobników, zdaje sobie sprawę, że choć nie wolno mu parskać i skowytać, nie jest w stanie utrzymać ze śmiechu grymasu wytężonych ust w żalu za jego odejściem. Ich tysięczne oczy popatrują na boki, rozglądają się uważnie na inne tysiące, a dłonie dla niepoznaki zatykają rozśmieszone usta.

No, cóż. Cała prawda o moim życiu została jak na tacy podana przez uważnego obserwatora. Sam nie umiałbym tego bardziej krotochwilnie podsumować. Jakiś bystry i majętny człowiek, korzystając z chwilowego niedowładu mojego ciała, przepłacił rządowych popleczników i dorwał się do stadionowych megafonów. Nie szkodzi. Podstępne i kąśliwe sumowanie życia przez przeciwnika politycznego, świadczy o mojej niezaprzeczalnej wielkości. Szkoda, że dozgonnie rozbawiony, nie mogę zawyć ze śmiechu, a ręce bić brawo.

Jako znawca angielskiego humoru, równie błyskotliwie zakończę „wieczne” nad narodem panowanie. Na chwilę uniosę powieki (ich trzepot kamery rozsypią w medialny świat) i jak mamusia nakazała, wyślę licznie tu zgromadzonym kochającym mnie tłumom, ostatnią, tak znaczącą po sobie pamiątkę – zbyt biały, ale łagodny, miły i równiutki uśmiech, wysnuty przez spracowane, lecz ciągle jeszcze niezwykle kosztowne złote protezki.

Uśmiech ponad wszystko.

 

 

Koniec

Komentarze

Dobre. Z ciekawością i przyjemnością miś przeczytał. Rzeczywiście groteska i humor imo nie przekraczające granic. Miś poleca.

Szczerze pisząc, chyba nie zrozumiałem tekstu. Tym samym pozostawiam komentarz (dyżur), ale wstrzymuję się z oceną.

Dziękuję Koala75 – jak zawsze o moim pisaniu – rozumiesz, podoba ci się i polecasz innym. Jak ja ci sie odwdzięczę. Acha, komentowaŁem twoje drable – ABSOLUTNE CUDZIKI!! Masz wspaniały poziom humoru, a to w krótkich opkach jest NAJ.

Pozdrawiam

 

zygfryd89.

Dzięki, że jako dyżurny zechciałeś wpaść – wiem, że macie mnóstwo pracy, szanuję was bardzo.

Dla lepszego zrozumienia tekstu, przytaczam to, co napisałem we wstępie:

“WÓDZ NARODU leży na katafalku, więc ODCHODZI. Wiedząc, że zgromadzone obok żony i kochanki, ale też pełen stadion poddanych kłamią, że go kochają, postanowił z nich zakpić. Podpisał testament, oddając cały budżet państwa – sześćset milionów dolarów, na rozbudowę kociego cmentarza…”. Jak Kuba… tak… 

Groteskowy żarcik – warto przyjrzeć się, co też tam się działo… i po przeczytaniu – zapłakać sowitym potokiem łez, będąc w jeszcze lepszym nastroju…

Dziekuję także za twój poprzedni komentarz dla “Midas-One”. Super ważne dla czytelników, że pisarze miewają ciut inny typ odbierania poziomu humoru – oni na tym zyskują, bo mają nas dwóch w różnych równie ważnych odsłonach. 

Pozdrawiam was, kumpli pisania.

LabinnaH

 

 

 

 

 

LabinnaHu, zdarzyło mi się już czytać różne szorty, także zabawne i zabawne inaczej. Twój, jak mniemam, należy do tych drugich.

 

mnie bez­gra­nicz­nie –za­ży­czy­łem sobie… → Brak spacji po półpauzie.

 

i wy­ko­rzy­stać do in­we­sty­cyj­nych cnych-ce­lów. → Czemu tutaj służy dywiz?

 

niech za­brzmi nazw twego ge­nial­ne­go biz­ne­su… → Literówka.

 

Prze­wod­nik szam­bo nur­ków. Prze­wod­nik szam­bonur­ków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam znów, LabinnaH!

Cóż, muszę przyznać, oszołomiłeś mnie. Żart li to czy nie żart – nie do końca potrafię określić. Bo jednak gdzieś mi świta, że nie tak do końca żart. Skądś tam przychodzi mi myśl, że w tym opowiadaniu nie tyle chciałeś stworzyć zabawną historyjkę, co powiedzieć coś istotnego. Nie o śmierci, a o życiu właśnie. O tym jak jest ono zakłamane, pełne konwencji i konwenansów, protokołów, dyplomatycznych i innych, skrępowane więzami uprzejmości i tchórzostwa. O tym, że nigdy prawie nie czynimy tego, co byśmy chcieli i nie mówimy tego, co byśmy chcieli. A w każdym razie nie do końca tak, jakbyśmy chcieli. Właśnie przez wzgląd na innych ludzi, którzy są ciągle dookoła nas, patrzą na nas, oceniają, osądzają, są oburzeni lub zawstydzeni, ludzi, opinią których się przejmujemy, ludzi, na których nam zależy. I dopiero właśnie w momencie śmierci – swoją drogą, onirycznie sprolongowanej, kwantowo obecnej i nie-obecnej – możemy dopiero być naprawdę sobą, nie przejmować się niczym, bo i czym, skoro i tak umrzemy. Bardzo to skłania do refleksji i bardzo jest pouczające.

A przy tym podane na Twój wyjątkowy sposób, który tutaj znów wykazuje swoje zalety – monolog wewnętrzny pozwala Ci na wykreowanie tej opowieści, w której w zasadzie nie ma żadnych wydarzeń – inaczej nie wyobrażam sobie, żeby ten tekst mógł zaistnieć. To zapewne jedyny, ale i najlepszy sposób, który przywodzi na myśl gombrowiczowskie pamiętniki, będące w istocie wyzwaniem rzuconym czytelnikowi. Wyzwaniem, które mówi: no i spójrz, czy widziałeś kiedyś taką historię? Czy ty sam nie jesteś właśnie taki? Pewnie, że jesteś. 

Pozdrawiam!

Regulatorzy, dziękując także za technikę, witam ponownie, ciesząc się, że często “do mnie” zaglądasz. 

To wyróżnienie, że mój szort jest zabawny inaczej…! Oczywiście słowo “inaczej” można by potraktować zbyt wielostronnie, jednak dla mnie (tak już mam) – będzie kojarzylo się z wielką pochwałą. 

Zamierzam – być może dzisiaj, w sobotę, potraktować przyjaciół pisarzy i komentatorów czymś specjalnym, co nazywa się DRUBBLE (200 słów) i sądzę, że spodoba ci się także.

Pozdrawiam przyjaźnie 

LabinnaH

 

Maldi – uwielbiam oszołamiać zwłaszcza ładne kobietki, lecz jeśli to się zdarzyło faciowi – to trudno, niech będzie.

“W tym opowiadaniu nie tyle chciałeś stworzyć zabawną historyjkę, co powiedzieć coś istotnego. Nie o śmierci, a o życiu właśnie. O tym jak jest ono zakłamane, pełne konwencji i konwenansów, protokołów, dyplomatycznych i innych, skrępowane więzami uprzejmości i tchórzostwa. O tym, że nigdy prawie nie czynimy tego, co byśmy chcieli i nie mówimy tego, co byśmy chcieli”.

Cholercia – Ty Maldi jesteś chyba profesorem odgadywania co ja CHCIAŁBYM – i (do licha) masz absolutną rację.

“I dopiero właśnie w momencie śmierci – swoją drogą, onirycznie sprolongowanej, kwantowo obecnej i nie-obecnej – możemy dopiero być naprawdę sobą, nie przejmować się niczym, bo i czym, skoro i tak umrzemy. Bardzo to skłania do refleksji i bardzo jest pouczające”.

Brawissimo – zobacz jak to jest – ja coś tam niby piszę, a ty tak wspaniale to interpretujesz – zadziwiasz mnie Maldi! Sądzą, że ten szort być może nie wszystkim – ale tak jak tobie – niektórym czytelnikom to samo podpowie. I to jest wielka nagroda dla pisarza!!

Muszę kolejny raz wpisać co napisales podsumowując komentarz – dzieki ponowne:

“A przy tym podane na Twój wyjątkowy sposób, który tutaj znów wykazuje swoje zalety – monolog wewnętrzny pozwala Ci na wykreowanie tej opowieści, w której w zasadzie nie ma żadnych wydarzeń – inaczej nie wyobrażam sobie, żeby ten tekst mógł zaistnieć. To zapewne jedyny, ale i najlepszy sposób, który przywodzi na myśl gombrowiczowskie pamiętniki, będące w istocie wyzwaniem rzuconym czytelnikowi. Wyzwaniem, które mówi: no i spójrz, czy widziałeś kiedyś taką historię? Czy ty sam nie jesteś właśnie taki? Pewnie, że jesteś”. 

Juz teraz obiecuję ci, że gdy kiedyś uda mi się wydac książzkę, w której polączę thrillery, bajki, groteskę i humor – to TY będziesz osobą, która napisze wstęp dla czytelników, zeby od razy skumali CO TO I O CZYM TO.

Pozdrawiam

LabinnaH

p.s. Tak między nami: Dlaczego (dyżurny) Zygfryd89 napisał, że nie zrozumial tekstu, więc nie dał sobie szans na komentarz…?

I owszem, LabinnaHu, masz dobre skojarzenie. Zdecydowanie wolę, kiedy coś jest zabawne inaczej, niż śmieszne wprost. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo lubię wdzięczny sposób, w jaki bawisz się słowami – niewymuszony, nienadęty, po prostu przyjemny. Wierszyk wymiata, a kąśliwe sumowanie życia przez przeciwnika politycznego świadczy o wyrachowanej podłości tegoż przeciwnika. 

Przy twoich tekstach można dobrze się bawić, a gdyby ktoś poczuł potrzebę, aby zadumać się i poszukać w nim drugiego dna, bez trudu by je tutaj znalazł.

Hej miła Ośmio, widzę, że kawałki z tematu ‘katafalk’ bardzo ci pasują – no, cóż, jeśli takim nastrojem ‘rozkochałem’ cię ha, ha, to jesteśmy w podobnym trendzie… (oczywiście nie tylko) pisarskimi przyjaciółmi.

Mam pomysł, ale nie wiem jak go tutaj przeprowadzić.

W tym szorciku są cztery wg mnie całkiem zgrabne NOWE ZAWODY, dzięki którym nasz milusiński bohater zdobył majątek. Jako życiowy fantasta – chciałbym rozruszać trochę tutejsze FANTASY towarzystwo, próbować trzeba.

Jeden z nowych zawodów (o światowym zasięgu) – np. 1 – “Przewodnik szambonurków”, mógłby być zaczynem konkursu na szort o tym samym tytule. Ty oczywiście – mam wielką nadzieję – zechciałabyś także wziąć udział w takim konkursie, jednak nie nalegam.

Jak się tutaj organizuje konkursy?? – musiałbym to wiedzieć ‘kawa na ławę’ po kolei co, gdzie, kiedy, w co kliknąć itp. żeby się nie pomylić.

Pytanie drugie – czy tzw. priw – to miejsce ‘u góry z kopertą’, czy jakiś specjalny “guziczek” (paluszkiem jeszcze potrafię naciskać), którego jak na razie nie umiem znaleźć…?

Dziękując ponownie za niezwykły – bajkowy komentarz, czekam na odpowiedź.

Pozdrawiam cię Ośmio.

LabinnaH 

 

Hejo, co do konkursów to nie mam pewności. Dopytaj najlepiej na  shoutboxie (czat zaikonkowany ołówkiem/kredką/długopisem czymś w ten deseń, na górnym pasku po prawej :P ). Możesz wysłać mi list, kiedy wejdziesz na profil użytkownika (kliknij w ośmiorcę) i nad nazwą po prawej zobaczysz napis “Wyślij wiadomość”. Potem sprawdzaj, czy symbol koperty nie zrobił się żółty (górny pasek po prawej), co by znaczyło, że dostałeś odpowiedź ;)

Nie bardzo rozumiem, dlaczego on leży na tym katafalku jeszcze za życia – może się krzywić, makijaż sobie popsuć, a ktoś się nad tym napracował…

na gigantycznym stadionie, ogromna ilość ludzi, niemal cały naród.

Jeśli niemal cały naród mieści się na stadionie, to chyba mówimy o mocarstwie niewiele większym od Watykanu, a stadion jest wynajęty od sąsiadów.

Jeśli jego majątek wynosi około 600 milionów baksów, to kradł umiarkowanie. Ile myśmy zapłacili za respiratory od handlarza bronią? Istotny ułamek tej kwoty, a to tylko jedna transakcja, urobek z tego dnia musiał być większy.

Babska logika rządzi!

Finkla

Dzięki za zabawny, przewrotnie “nierozumiany” odbiór opowiastki. Poczucie humoru cenię baaaardzo! Sam jestem zadziwiony, że skandalizujący całym swym życiem bohater, ot tak sobie leży, oczywiście narazony na utratę wspaniałości usztywnionej makijarzem buźki.

Tak już mam, iż (zawód przestrzenny) czasami gdy widzę takie “wspaniałości”, muszę! o tym napisać. Ty i ja wiemy, że usadzenie dogorywającego dobrodzieja-barbarzyńcy na oczach ludu w takim stanie jest wieloznaczne: lud się cieszy widząc dogorywającą kanalię, a kanalia (lubię “grę” powtarzania słowek) cieszy się, że lud się cieszy, gdyż jako super życiowo “humorna” (nazwy zawodów – “Przewodnik szambonurków; Poganiacz młodych knurków; Pokrętny skręcacz prostych sznurków; Prostowacz kocich na eksport pazurków” – pozostawia im (zamiast milionów na chore dzieciątka) – uśmiech wysnuty ze złotych ząbków. Ach, co za plastyka i przestrzenność oraz wieloznaczność tego miłego opowiadanka – brawo Labciu…! Jeśli odpiszesz, proszę o ponownie cudowny stan zabawy słownej ze mną – najwyższej miarki.

LabinnaH

Pod koniec roboczego dnia stać mnie tylko na skojarzenie z dowcipem o putinie u wróżki.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka