- Opowiadanie: Kaplan - Śmierć Łajdaczki

Śmierć Łajdaczki

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy III

Oceny

Śmierć Łajdaczki

Po raz pierwszy zdała sobie na poważnie z tego sprawę w dniu urodzin. Spędziła ten czas samotnie w mieszkaniu, na strychu, z nostalgią oglądając zdjęcia z dzieciństwa. Natrafiła też na pamiątki z młodości rodziców. Patrzyła z uśmiechem na fotografie tych brudnych, długowłosych awanturników, znajdujących się w garażu pośród instrumentów muzycznych. Awanturników będących teraz schludnymi nudziarzami. Zobaczyła też ich dyplomy ze szkoły medycznej oraz atrapę czaszki dziecka, którą ponoć dostali pod koniec studiów na pamiątkę. Widok niezwykły, interesujący i niepokojący, a niesamowitości nie odejmowały mu bynajmniej dziwne bruzdy na czole i potylicy. Na strychu było również parę starych podartych plakatów teraz nieznanych już zespołów muzycznych, zeszycik z numerami do starych znajomych oraz niemodne już ubrania.

Gdy to wszystko przeglądała, powróciło widmo z młodości. Niechciane wizje, których przez długi czas nie mogła się pozbyć.

Zawsze zdawała się mieć problemy z natrętnymi myślami, często brutalnymi, perwersyjnymi bądź bluźnierczymi. Zaczęło się to we wczesnym dzieciństwie. Pamiętała zawsze chwile spędzone w St. Joseph's Catholic Church w Rawlins, jednym z najpiękniejszych kościołów w Wyoming. Jednak to nie piękno tego kościoła najmocniej zapisało się jej w pamięci. Nachodziły ją wówczas świętokradcze wizje nadzwyczaj zwyrodniałych stosunków między postaciami religijnymi. Choć próbowała zbywać te myśli, one nie opuszczały jej nawet na moment. Jednak, o dziwo, całkowicie ustały, gdy dorosła i rodzice nie zaciągali jej więcej do świątyni, a ona mogła chodzić, kiedy chciała i dokąd chciała. Nie porzuciła jednak wiary i dalej uczęszczała do kościoła. Wcześniejsze natrętne obrazy musiały ją dręczyć z powodu napięcia spowodowanego przymusem i obecnością rodziców. A tak przynajmniej to tłumaczyła.

Natręctwa natury religijnej nie były jedyne. Nieraz marzyła o zepchnięciu najbliższych osób z klifu, zaatakowaniu ich maczetą, spożywaniu ich mięsa i tak dalej. Były to wizje przechodzące przez jej głowę jedynie przez sekundę, wbrew jej świadomej woli i, jak to sama przed sobą wyjaśniała, nie planowała zrobić nikomu krzywdy. Od czasu do czasu miała w pobliżu bliskich myśli kazirodcze, lecz ich nie akceptowała.

Natręctwa nie były jej jedynym psychicznym problemem. Lisa zawsze była impulsywna. Odkąd pamiętała, nie mogła kontrolować swoich żądz i emocji. Wybuchała złością niemal za każdym razem, gdy przytrafiało się jej coś w najmniejszym stopniu irytującego.

Najgorszy napad miał miejsce wówczas, gdy wtem pewnego dnia, zupełnie niczego nie podejrzewając, zobaczyła raz ulubioną sukienkę zostawioną w zupełnie innym miejscu, niż zapamiętała, i jakkolwiek trywialnie by to nie zabrzmiało dla postronnej osoby, to każdy, kto ją znał, wiedział, że jest na tym punkcie niezwykle przewrażliwiona i że ktokolwiek odpowiedzialny za „zbrodnię” przemieszczenia jej ubrania nie mógł skończyć dobrze.

Podeszła zatem do jedynej osoby, którą podejrzewała o przemieszczenie tej sukienki, czyli do matki, Sophii. Spojrzała na nią z początku spode łba, z przygryzioną dolną wargą, dysząc ciężko.

– Co jest? – zapytała Sophia.

– Ty już dobrze wiesz.

– O co ci chodzi?

– Dlaczego ruszasz moje rzeczy? Masz mnie cały czas za dziecko, prawda? Za małe nieporadne…

– Słuchaj. – Tu zaczerwieniła się ze wstydu i poczęła pojękiwać nieśmiało. – Niczego ci nie ruszałam. Daj mi spokój. Nie wiem, o czym mówisz.

– Już ty dobrze wiesz. Kto inny mógłby mi zabrać sukienkę, pognieść ją i rzucić gdzieś…

– Daj spokój, ty mała wariatko – rzuciła w końcu wściekle. – Reagujesz tak tylko dlatego, że jesteś małą smutną dziewczynką bez życia…

Lisa nagle uderzyła matkę w twarz. Słowa Sophii mocno ją dotknęły, jednak niemal natychmiast poczuła wyrzuty sumienia z powodu użycia przemocy. Z kącika ust matki poczęła lecieć krew. Lisa spodziewała się poważnej nagany. Spotkała się wszakże jedynie z dziwnym uśmiechem matki.

– Uspokój się – powiedziała Sophia.

– Przepraszam – mówiła wysokim tonem, przysłaniając usta obiema rękami.

– Nie masz za co przepraszać. Więcej o tym po prostu nie mówmy.

Lisa robiła tak, jak zasugerowała matka.

Od tej pory znajdowała zawsze sukienkę na swoim miejscu, czasem wprawdzie pogniecioną i dziwnie pachnącą, ale nie wszczynała z tego powodu kłótni.

Jednak w innych sytuacjach wybuchy złości i natrętne myśli nie ustawały.

Mimo tego wszystkiego uważała siebie za osobę w głębi serca dobrą, lecz zmagającą się po prostu z czymś, co jest poza jej kontrolą. Ten pogląd na temat kondycji własnej duszy zmienił się podczas jednego wyjazdu z ojcem, Matthew.

Matka Lisy od ponad tygodnia chorowała i ledwie była w stanie wyjść z łóżka. W tym czasie organizowano pogrzeb osoby z bliskiej rodziny Sophii. Matthew uznał pojechanie na uroczystość za obowiązek swój i córki, a do opieki nad żoną wynajął opiekunkę.

Istniał także inny powód, dla którego Sophia nie chciała tam iść. Mianowicie, podczas pogrzebu mógł pojawić się jeden z krewnych, skazany przed laty za jakieś zwyrodniałe przestępstwa. Dokładne informacje o tej sprawie trzymała w tajemnicy przed córką. W każdym razie bardzo się bała tego człowieka i nie miała zamiaru być w jego pobliżu. Choroba natomiast stanowiła doskonałą wymówkę.

Pogłoski o owym krewnym niezwykle zmartwiły Lisę. Jeśli bowiem dzieliła geny z poważnym kryminalistą – a zdawała sobie sprawę z badań udowadniających dziedziczność takich cech – to sama mogła stać się kimś podobnym. Natrętne myśli o zbrodniach i dewiacjach nie zmniejszały tego prawdopodobieństwa, podobnie jak „pocieszenia” ojca w formie słów o „nie lepszych ludziach”, którzy rzekomo byli w jego rodzinie.

Pogrzeb miał się odbyć na drugim końcu Wyoming, toteż podróż samochodem była długa. Przez całą drogę Lisa nie mogła pozbyć się różnych ohydnych myśli; niemal cały czas miała przed oczami wizję, w której ręka ojca obmacuje jej nagie udo. W rzeczywistości nic takiego się nie działo, jednak natrętność i realistyczność tych widzeń mocno ją niepokoiły.

Starała się myśleć o czymś innym. Przypomniała sobie pogłoski o niebezpiecznym i zboczonym kuzynie i wtedy szczególnie zaczęło ją to niepokoić.

– Jeśli ktoś tam spróbuje mnie skrzywdzić, to zabiję, jak Boga kocham – powiedziała, ni stąd, ni zowąd, jakby do siebie.

Ojciec zaniemówił. Spojrzał na nią tylko skrzywiony. Więcej do tych jej słów nie wracał.

 

 

Po przybyciu na pogrzeb było jeszcze gorzej. Kiedy Matthew podszedł do jednej z dziewczynek z rodziny i gdy rozmawiał z nią przyjaźnie przy rodzicach, Lisa wbrew własnej woli zaczęła wyobrażać sobie, jak ojciec gwałci tę dziewczynkę. Te obrazy były wyraźne i realistyczne, toteż Lisa krzyknęła, rozpłakała się i wybiegła, by zwymiotować w toalecie. Goście oglądali się za nią w zdziwieniu.

Reszta uroczystości przebiegła nieco lepiej. Jednak na stypie nie obyło się bez rozmów nudnych bądź niezręcznych dla Lisy. Dyskutowano o takich rzeczach jak rzekomo zbyt niskie cła na towary z Chin i Meksyku oraz związane z tym zbliżające się wybory. Według większości członków rodziny Sophii globalistyczne elity propagowały wolny handel, by wyzyskiwać kraje Trzeciego Świata, jednocześnie niszcząc amerykańską kulturę. Wielu nawet uznawało niekorzystny wpływ ceł na materialny dobrobyt Amerykanów, lecz niematerialne korzyści protekcjonizmu miały być znacznie większe. Niektórzy jednak nie omieszkali wspomnieć o chronieniu miejsc pracy i „motywowaniu” lokalnego przemysłu. Potem wypytywano Lisę o osobiste życie, znajdowanie chłopaka, wspomniano o tym, że wygląda identycznie jak matka i tak dalej. Wreszcie jedna z kuzynek Sophii postanowiła wspomnieć, rzekomo w celu odświeżenia pięknych czasów, o tym, jak Matthew poznał żonę. W rzeczywistości robiła to, by poirytować Lisę i jej ojca. Mówiła coś o spotkaniu podczas studiów medycznych w zespole wczesnej sceny muzyki black metalowej, o „zboczonych obrazoburcach”, którzy teraz dla polepszenia wizerunku „nawrócili się” na katolicyzm. Wprawdzie tyrada o „obrazoburcach” nie odnosiła się wprost do Matthew i jego żony, lecz rzekomo do „podejrzanego kryminalnego towarzystwa”, z którym się zadawali, sami niewinnie chcąc tworzyć muzykę. Jednak podtekst jej wypowiedzi był wiadomy niemal wszystkim. Następnie plotkowano o innych członkach rodziny, o rozwodach, zdradach i porzuceniach i opowiadano o dorastaniu własnych dzieci. Lisa podczas tego spotkania nie odzywała się prawie ani razu.

Jedynie gdy raz wyszła poza salę, podszedł do niej około czterdziestoletni kuzyn Sophii. Dziewczyna od razu spuściła z niego nieśmiało wzrok.

– Wiem, co myślisz – powiedział, wyciągając ręce w łagodnym geście. – Chciałem tylko cię pocieszyć, bo widzę, jak ci ciężko. – Zapadła nieco dłuższa cisza. – Nie musisz nic mówić. Wiem, że wstydzisz się rodziny, bo zresztą sam pamiętam twoją matkę i ojca. Wiem, jak na parę lat przed twoim narodzeniem Sophia przez niemal cały rok nie pracowała i jak nie wychodziła praktycznie poza dom. Wiem, że są też dość nieroztropni i czasem nie przemyślą nawet przez moment tego, co robią, a na końcu okazuje się, że od samego początku chodzili po cienkim lodzie. Ty chyba jesteś znacznie rozsądniejsza. Pilnuj ich. Wiesz, ja próbuję czasem dowiedzieć się, o co chodzi twoim rodzicom, lecz mi się nie udaje. Najprawdopodobniej nie jesteśmy ze sobą zbyt mocno emocjonalnie związani. Jeśli ty uważasz, że twoi rodzice są samolubni, to wiedz, że pewnie cię kochają, lecz nie umieją tego okazywać. Nie martw się tym wszystkim. Po prostu bądź ostrożna. Bardzo ostrożna. Nie zwracaj uwagi na ludzi wokół. Kształć swoje zdolności. Lecz strzeż się, by nie odwróciły się przeciw tobie. Najważniejsze nie jest rozwijanie ich, lecz wybranie dla nich odpowiedniego celu.

Lisa spojrzała na niego nieśmiało i niechętnie podziękowała za radę.

Wracając z pogrzebu, Matthew nie pytał Lisy, co się stało. Okres życia dorastającej dziewczyny był według niego wystarczająco stresujący i nawet takie nagłe wybuchy nie były niczym zaskakującym. Zresztą nie chciał dokładać jej stresów niepotrzebnymi indagacjami.

Lisie trudno było patrzeć na ojca, lecz oczywiście nie obwiniała go za swoje myśli. Niestety zaczęła obwiniać samą siebie. Przez następnych kilka tygodni była w bardzo złym humorze, niewiele lepszym, niż gdyby sama skrzywdziła w taki sposób dziecko.

Jej stan przekładał się w dużym stopniu na życie w szkole. Już od dawna dręczyła ją pewna koleżanka z klasy, Emma, ewidentnie popularna i lubiana, znana jako pełna współczucia aktywistka na rzecz praw zwierząt i zwolenniczka wysokowydajnej charytatywności. Wykorzystywała jednak charyzmę psychopatki do zamydlenia oczu ludziom wokół. Dla osób z otoczenia jej relacja z Lisą zdawała się przyjazna, a jedynie okraszona co jakiś czas uszczypliwymi, lecz wciąż rzekomo przyjacielskimi komentarzami. Dla Lisy wszakże zadawanie się z nią było prawdziwym koszmarem. Emma codziennie była gotowa rzekomo niewinnie brzmiącym komentarzem rozdrapać najsekretniejsze psychiczne rany koleżanki. Ta starała się grzecznie odmówić przyjaźni czy jakichkolwiek kontaktów, lecz Emma ignorowała wszelkie prośby.

Jedna uwaga szczególnie ją dotknęła. Emma ujrzała raz na przerwie jednego siniaka na ręce Lisy. Ni stąd, ni zowąd, zaczęła mówić z koleżankami o przemocy rodzinnej, tak by usłyszała to siedząca daleko koleżanka.

– Wiecie – mówiła – to naprawdę zastanawiające, że jeszcze niedawno wszyscy rodzice bili dzieci. Dzisiaj nie robi tak nikt. – Tu spojrzała przez moment na Lisę.

Dziewczyna poczuła wstyd. I szok.

Ostatni wstrząs psychiczny nie uczynił jej bynajmniej odporniejszą na tego typu złośliwe zaczepki. Z początku pomogło werbalne wsparcie Johna, jednego z kolegów z klasy, do którego pałała sympatią.

– Mnie też wnerwia ta zołza – szepnął jej raz na ucho. – Nie przejmuj się, nie zwracaj uwagi. – Tu uśmiechnął się przyjaźnie. – Powinna czasem naprawdę dostać solidnie po pysku za to, co robi.

– Spoko, nic się nie dzieje – rzekła, uśmiechając się uroczo i z nieśmiałości uciekając od niego spojrzeniem.

– Gadasz. Widzę, jak jesteś smutna. Ona niby nic takiego strasznego tobie nie mówi, ale zdaję sobie sprawę, jak na to reagujesz. Ona też musi to widzieć, więc jakby jej zależało, toby już przestała.

To jednak nie dało wytchnienia na długo, zwłaszcza po tym, jak spostrzegła Johna osobiście smalącego cholewki do atrakcyjnej i popularnej Emmy. Ta ewidentnie odrzucała jego zaloty, patrząc nań ze wstrętem i pogardą, jakby znała jakiś okropny sekret, którego nie mogła wyjawić. Była też zazdrosna o jego znacznie lepsze oceny i sukcesy w nauce poza szkołą, do czego zresztą sama się niegdyś przyznała. Mimo to obserwowanie uwielbianego chłopaka, jak zaleca się do najgorszego wroga, było dla Lisy bolesne.

Nieco pocieszyły ją słowa ojca, który widząc jej smutek i tylko przypuszczając, jaka jest jego przyczyna, rzekł, by nie martwiła się tym, co ma miejsce w szkole. Ponoć, jeśli była samotna i zazdrościła popularnym kolegom i koleżankom, to nic nie traciła. Przyjaciele jakoby „przychodzą i odchodzą bez słowa, a potem i tak wszyscy zostają sami” – cokolwiek miało to znaczyć.

 

***

 

Brutalne i perwersyjne myśli powróciły. Znudzona dziewczyna przez moment, podczas jednej z lekcji, ujrzała Johna odcinającego Emmie głowę, a następnie używającego tej odciętej głowy do masturbacji. Dziewczyna wydała z siebie krzyk obrzydzenia i zasłabła. Ponieważ szybko wróciła do siebie, nikt szczególnie nie przejął się jej stanem.

W tym czasie pojawiła się u niej inna obsesja: gdy patrzyła w zauroczeniu na Johna, przelatywały jej przed oczami sceny torturowania i dręczenia ludzi i zwierząt. Natomiast natrętne myśli dotyczące zabójstwa Emmy nieco ustały, jednak wciąż niepokoiło ją, co może tak naprawdę się za nimi kryć. Czy podświadomie pragnęła jej śmierci? Na pewno jej nie lubiła i chętnie by ją uderzyła, najlepiej na oczach wszystkich tych, którzy wychwalają ją pod niebiosa za aktywizm na pokaz. Ale by aż tak? Tak, była irytująca. Tak, dowiadywała się wszystkiego na temat znanych jej osób. Tak, odszukiwała ich najgłębsze sekrety. Owszem, sprawdzała ich działalność w internecie, niby z „ciekawości”, a tak naprawdę w celu wykorzystania tych informacji jako broni psychologicznej. Ale nie zasługiwała na nic innego niż zerwanie kontaktu i ostracyzm.

Lisa posiadała pistolet do samoobrony już od dziecka. W tych okolicach było to nie tylko legalne, lecz także akceptowane społecznie. Teraz bała się lekkomyślnie skrzywdzić Emmę, sięgnąć po broń w przypływie złości lub strachu. Wierzyła jednak w siłę swojej woli i nie pozbywała się pistoletu. Mogła koniec końców pewnego dnia go potrzebować.

Zbliżała się osiemnastka Emmy. Jako osoba niezwykle popularna i sygnalizująca przy każdej okazji serdeczność zapraszała wszystkich, których znała. Zapowiadała się huczna zabawa. Zaprosiła rzecz jasna także Lisę. Ta od początku doszukiwała się spisku. Stawiała na dowcip pokroju wylania na nią wiadra zwierzęcej krwi, lecz szybko zbyła te myśli jako objaw przewrażliwienia na swoim punkcie. Nie chciała tam iść, jednak miała ku temu jeden powód: Johna. Johna, którego będzie można, pośród muzyki i innych bawiących się w podobny sposób osób, poprosić do tańca, nie bojąc się odrzucenia czy niezręczności.

Ostatecznie przyjęła zaproszenie. Miała wrócić o północy, na co, o dziwo, rodzice się zgodzili. Nie brała ulubionej sukienki, aby nie wzbudzać podejrzeń co do próby uwodzenia kogokolwiek. Wychodząc z domu, wpatrywała się przez długi czas w pistolet.

„Może powinnam wziąć… Wiem, nie powinnam, zwłaszcza po tych okropnych myślach. Emma może chcieć mnie sprowokować, ale… Przecież nigdy nic nie wiadomo. Będę chodzić późno, a choć Wyoming jest bezpieczne, to młoda dziewczyna wracająca przez przedmieścia w środku nocy to nigdy nie jest dobry pomysł. Poza tym jakiś chłopak może chcieć mnie… Lepiej wezmę. Na wszelki wypadek”.

Na przyjęciu bawiła się wyjątkowo dobrze. Zdawała się nawet pogodzić z Emmą. Ta nie zagadywała jej złośliwie tego wieczoru, a na dodatek była bardzo przyjazna: tym razem pod jej uśmiechem nie skrywało się szyderstwo. Jak gdyby sama nie chciała podłym zachowaniem popsuć własnej zabawy.

Lisa zrobiła tak, jak zaplanowała. Użyła imprezy jako wymówki do zatańczenia z Johnem. Im obojgu było cudownie, a zakochanie dziewczyny zdawało się osiągać w tamtym momencie apogeum. Przytuliła się delikatnie do klatki piersiowej, zamknęła oczy z rozkoszy, i nasłuchiwała jego serca bijącego niezwykle szybko i mocno.

Przytuliwszy się silniej, John poczuł coś u jej uda i od razu domyślił się, że to pistolet. Pot wstąpił mu na czoło.

Nagle, w środku przyjęcia, Emma przerwała zabawę, aby rzekomo wszystkim coś ogłosić. Włączyła nie wiedzieć czemu telewizor i powiedziała:

– Bardzo bym chciała – mówiła, uśmiechając się szczerze i rozkosznie – abyście coś zobaczyli. John. – Wskazała go. – To dla ciebie.

Serce skoczyło Lisie do gardła. Spodziewała się wyznania miłości bądź czegoś w tym rodzaju. Cóż za wspaniały sposób, by ostatecznie ją zasmucić i poniżyć! Prawda była jednak znacznie gorsza.

Wszyscy spojrzeli w niedowierzaniu i złości na Johna, podczas gdy on chował twarz ze wstydu.

– Mój Boże – szepnął ktoś żałośnie w pobliżu, skrzywiwszy się.

Na ekranie pojawiło się amatorskie wideo, na którym John dręczy bezpańskiego kota w sposób wyjątkowo okrutny i paskudny.

John spojrzał na przyjaciółkę obok, czerwieniącą się ze złości i smutku, wpatrującą się z niebywałą intensywnością w Emmę i jej szyderczy uśmiech, i zacisnąwszy wargi z niepokoju, skierował wzrok na rękę Lisy, a potem, zerknąwszy jeszcze raz na Emmę i ekran telewizora, popatrzył na tę część ciała, do której ta ręka zdawała się powoli, lecz zdecydowanie zbliżać – na udo Lisy.

– Sądy w Rawlins przymknęły na to oko – mówiła z dumą i szyderstwem Emma. – Choć przynajmniej zmusiły Johna do usunięcia tego z internetu. Ale w internecie nic nie ginie, Johnny. A jak nie państwo, to potępienie społeczne spełni swoją rolę.

Zapadła niezręczna cisza.

– Byłem młody i głupi – tłumaczył pokornie.

– Moja ulubiona wymówka – rzuciła z pogardą Emma.

Lisa poczuła jednocześnie niewyobrażalną złość i smutek.

„Zrobiła to specjalnie, czekała na ten moment specjalnie po to, by wszystko mi popsuć”.

Podeszła do Emmy stanowczym krokiem. Patrzyła na nią ze złością, ledwie powstrzymując płacz. Emma skrzywiła się jakby zarówno z pogardą, jak i współczuciem. Ta jednak jakby w ostatnim momencie zmieniła zdanie i podeszła do Johna.

Nagle uderzyła go z całej siły w twarz. Część gości westchnęła w zdumieniu, część uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Lisa wybiegła z płaczem na zewnątrz. Było około dziewiątej, słońce już dawno zaszło. Nie miała zamiaru już nigdy więcej rozmawiać ani z Emmą, ani z Johnem.

Choć ledwo cokolwiek widziała, to wróciła do domu bez większych trudności. Otworzyła drzwi własnymi kluczami i już miała położyć się u siebie i płakać, ale wtem zauważyła, iż nie ma w pokoju jej ulubionej sukienki. Zwykle była po prostu przemieszczona na niewłaściwe miejsce, ale tym razem w ogóle nie można było jej znaleźć.

Dziewczyna pobiegła do pokoju rodziców i już miała skrzyczeć matkę. Wówczas zobaczyła ją i ojca w sytuacji, w której wolałaby nigdy ich nie zobaczyć.

Najwidoczniej nie usłyszeli jej wchodzącej do mieszkania. Matthew uprawiał seks z Sophią ubraną w ulubioną sukienkę córki.

Lisa zaniemówiła i natychmiast wbiegła do własnego pokoju. Czuła, jakby miała znowu wymiotować i ledwie się od tego powstrzymała. Nie wiedziała, jak – i czy w ogóle – ma poruszyć tę kwestię z rodzicami. Nie mogła jednak ot tak przymknąć na to oka.

Po chwili podszedł do niej Matthew i zaczął nieśmiało mówić:

– Miałaś wrócić o północy.

– I co, to ma niby usprawiedliwiać to, co robiliście? – wykrzyknęła niemal.

– Nie, my możemy robić, co chcemy, póki nikogo nie krzywdzimy – oznajmił w końcu, siląc się nieudolnie na surowy ton.

– Bardzo amerykańskie podejście, kurwa jego mać. Za to umierali ojcowie założyciele, prawda, byś teraz mógł fantazjować o seksie ze mną, z tą dziewczynką na pogrzebie…

Ostatnie stwierdzenie jedynie jej się wymsknęło. Wcale nie wierzyła we własną moc czytania w myślach. A jednak Matthew zareagował w sposób, który wiele wyjawił:

– Boże, skąd o tym wiesz?

„Skąd o tym wiesz”, powtórzyła Lisa. „Nie »co ty wygadujesz«, tylko »skąd o tym wiesz«. Przejęzyczenie? Jeśli tak, to freudowskie. Wyobrażałam sobie Johna torturującego zwierzęta, a potem… »Ja też nie lubię Emmy«, a potem ją podrywał. Czy to się wyklucza? A potem to on marzył o zabiciu jej, nie ja… O zabiciu oraz o…”

„Jeśli faktycznie jestem w stanie to robić, to wyłącznie na osobach, z którymi mam jakąś więź emocjonalną”.

– Nieważne – powiedziała w końcu. – Macie już nigdy czegoś takiego nie zrobić. Przyrzeknijcie to. Choć i tak nie będę się przy was czuła bezpiecznie, zdajecie sobie z tego sprawę?

Matthew zgodził się nieśmiało. On i Sophia przeprosili ją za tę sytuację. Podobno nigdy nie chcieli skrzywdzić córki, lecz ona nie wierzyła w ich zapewnienia.

Przez następnych kilka tygodni nie rozmawiała z rodzicami. Bo i znowuż po co, skoro dokładnie mogła wiedzieć, co myślą? Coraz częściej wykorzystywała swoją moc i z dnia na dzień dowiadywała się coraz gorszych rzeczy.

Postanowiła raz wejść na strych i obejrzeć dokładnie wszystko. Od razu przykuła uwagę sztuczna czaszka. Wydała jej się nie wyglądać na atrapę. Lisa, gdy wzięła ją do ręki, dowiedziała się wszystkiego. Użyła nowo nabytej zdolności. Wokół tego przedmiotu zgromadziły się silne duchowe prądy jej najbliższych i dlatego doznała wizji z nim związanej. Zobaczyła dokładnie, jak rodzice zdobyli czaszkę. I bynajmniej nie dostali jej na studiach.

Aby potwierdzić przypuszczenia, zadzwoniła do jednego z ich kolegów z tamtych czasów. Ten pośrednio potwierdził jej przypuszczenia. Ponoć żadnego zwyczaju dawania atrap czaszek nie było. Jego głos zdawał się także sugerować smutek, zaskoczenie i współczucie. Najdziwniejsze były słowa o Sophii i Matthew. Ponoć „zawsze byli dziwni” i „dlatego zerwał z nimi kontakty”.

A więc wszystko wiedział i trzymał to w tajemnicy? Dlaczego? Zaślepiła go sympatia? Albo czuł się zagrożony…

Schowała czaszkę w sekretnym miejscu, by ta mogła stanowić dowód w razie czego.

Potem zagroziła raz matce wyjawieniem wszystkich jej straszliwych tajemnic, o ile nie będzie się z Matthew do niej zbliżać. Matka się zgodziła, lecz Lisa ze swoją zdolnością mogła łatwo odróżniać obietnice szczere od nieszczerych.

Ani Matthew, ani Sophia nie wierzyli w nadnaturalną zdolność córki, chociaż i takie domysły przelatywały im przez głowę.

Lisa nosiła ze sobą broń niemal codziennie. Długo czuła się w miarę bezpieczna. Pewnego dnia wszystko się zmieniło.

Ojciec wyjechał nagle wieczorem. To nie było w jego stylu. Lisa spostrzegła, że coś się złego święci, zwłaszcza gdy zobaczyła, jak praktycznie nigdy niezajmująca się pracami domowymi matka od tak postanawia zasłonić wszystkie okna w mieszkaniu, jak zaczęła mówić nienaturalnie wesoło, jak gdyby usilnie chciała zachować pozory kochającej matki pełnej wyrzutów sumienia za wcześniejsze decyzje życiowe.

– Kochanie – powiedziała, wskazując coś palcem – poszłabyś do rupieciarni i pomogła ściągnąć takie pudło?

– Do tego pomieszczenia z grubymi ścianami? – Obie intensywnie patrzyły na siebie. – Przez które nic nie da się usłyszeć…

Lisa spojrzała na matkę spode łba. Wyraz twarzy matki zdawał się mówić: „Wiem doskonale, co sugerujesz, ale nie jesteś taka mądra, jak ci się wydaje”.

– Słuchaj. – Tu ton matki stał się surowy. – Do tej pory nie słuchałaś mnie ani razu. Robiłaś, co chciałaś. Używałaś nas jak narzędzia. Mamy tego dosyć.

– Mogliście zostawić mnie w spokoju – mówiła niemal piskliwym głosem. Nie bała się matki, lecz rozpaczała, że ta zmusza ją do ostatecznych środków. – Proponowałam wam. Mogłam się wyprowadzić, a wy żylibyście spokojnie.

– Tak, a za czyje pieniądze byś się wyprowadziła, co, mała suko?

– Proszę, nie!!! – Tu na dobre się rozpłakała. – Dajcie mi ostatnią szansę, wyjadę jak najdalej, nie potrzebuję mieszkania, będę w ośrodku, dam wam spokój. Nie chcę tego robić. – Ostatnie zdanie wyszeptała bezsilnie.

Wtem po raz kolejny użyła mocy. Chciała być pewna, czy to, co robi, jest konieczne.

Przed oczami przemknęły jej dwa obrazy. Matka strzela jej w głowę w magazynie. Potem znajdują się w kuchni. A więc pomieszczeniu z cienkimi ścianami. Tam sięga po nóż. Nagła zmiana planów, co? pomyślała Lidia. Mało brakowało…

Wycelowała pistolet w stronę matki. Lisa już od kilkunastu sekund płakała rzewnie, lecz teraz z jej oczu lał się prawdziwy strumień. Lecz ona nie była jedyna.

Właśnie w tym momencie po raz pierwszy w życiu ujrzała płaczącą matkę.

– Nie zrobisz tego – powiedziała Sophia. – Nie zrobisz… Nie jesteś taka…

Na moment Lisa opanowała łzy.

– Zgłoś się na policję. Powiedz o wszystkim, co zrobiłaś. Inaczej ja to zrobię. – Szlochała przez moment jeszcze raz. – Powinnam to była zrobić już dawno temu.

– Dobrze – uśmiechnęła się Sophia. – Dobrze.

– Co z ojcem?

– Odłóż broń.

– Co z ojcem?! Pojechał wykopać mi grób, prawda? I potem zgłosilibyście zaginięcie? Nieśmiała samotna nastolatka zaginęła, co w tym dziwnego, nie? Mam nadzieję, że do próby drugiego zabójstwa też się przyznacie.

– Odłóż broń – powiedziała najłagodniejszym głosem, jaki Lisa kiedykolwiek słyszała z jej ust.

Dziewczyna niechętnie wypełniła prośbę matki.

– Dobrze – mruknęła Sophia. – A teraz…

Lisa użyła mocy po raz ostatni. Według jej wizji matka nie miała zamiaru dotrzymywać umowy.

Padły trzy strzały. Za pierwszym razem kula uderzyła w ścianę. Kolejny pocisk trafił w przód czaszki. Ostatni odbił się rykoszetem i zranił tył głowy. Sophia padła martwa natychmiast.

 

***

 

Lisa zastrzeliła matkę rzekomo w samoobronie, jednakże trudno było uwierzyć w jej historię. Wiarygodności tym zeznaniom nie dodawały szalenie brzmiące informacje o zbrodniach własnych rodziców. Jednak zaczęto spoglądać życzliwiej na jej słowa, gdy podała informację o czaszce na strychu. Dodatkowo ojciec sam się przyznał do planowania z żoną zabójstwa, a jego były przyjaciel ze studiów zeznał na temat wczesnych oznak socjopatii. Dodatkowo za oskarżoną wstawiła się Emma. Wykorzystała swoją popularność do przedstawiania opinii publicznej Lisy jako osoby dobrej i łagodnej, niemogącej się dopuścić morderstwa. Mogła być według Emmy w najgorszym wypadku ofiarą zbyt luźnego systemu regulacji broni palnej w Wyoming i toksycznej kultury macho-kowbojów.

Lisa została uniewinniona od zabójstwa, jednak musiała odpowiedzieć za przechowywanie informacji o podejrzeniu zbrodni oraz za szantaż. Ostatecznie kara nie była surowa. Ojciec zaś trafił na przymusowe leczenie psychiatryczne.

Choć w tamtym momencie została praktycznie rzecz biorąc sierotą, postanowiła z nikim się już więcej na stałe emocjonalnie nie związać. Nie chciała znać najgorszych myśli ukochanej osoby, nie chciała widzieć zła, którego nikt nigdy nie miał widzieć.

Jakiś czas temu bała się, że sama jest skrycie osobą okrutną i niezrównoważoną i zazdrościła całej reszcie „normalnego” świata. Nigdy nie przypuszczała, że jeszcze gorszy byłby świat, w którym to ona jest dobra nawet w najgłębszych otchłaniach duszy, a cały świat to osoby skrycie podłe. Całe szczęście, stwierdziła, dla większości ta podłość pozostanie na wieki tajemnicą.

Jednej rzeczy było szczególnie szkoda. Choć pocieszała się, że nie skończyła tak samo, to żal jej było maltretowanej i zamordowanej siostrzyczki.

Koniec

Komentarze

Dużo poprawiłem i dopisałem. Jakbyście chcieli przeczytać jeszcze raz, to zapraszam :)

Kaplanie, powinieneś podać źródło ilustracji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miś przeczytał i nie wie, jak miałby to skomentować.

Interesujące, dość rzadko spotykane odwrócenie mechanizmu odczytywania cudzych myśli i emocji. W klasycznym przedstawieniu tego (nieudowodnionego na gruncie fizyki, bo niemożliwego) zjawiska osoba “czytająca” cały czas doskonale wie, czyje “czyta” myśli – tu odbiorczyni cudzych emanacji długo nie zdaje sobie sprawy, że trapiące ją wyobrażenia pochodzą z zewnątrz i przypisuje je sobie, swojej umysłowości i psychice.

Jedno uważam za kiks autorski. Sophia powinna zdawać sobie sprawę z przypadłości Lisy, więc wysyłanie córki do magazynu było błędem. Jeśli, to działanie z całkowitego zaskoczenia i bez niemal bezpośredniego kontaktu fizycznego, działanie wyprzedzające możliwe reakcje Lisy.

Nieźle opisałeś doświadczenia dziewczyny, która początkowo nie zdaje sobie sprawy, że trapiące ją wyobrażenia i myśli są spowodowane w szczególny sposób. Nieźle też wypadł dramatyczny finał, kiedy Lisa pojęła cała sytuację.

 

oraz atrapę czaszki niemowlaka, z widocznymi mlecznymi oraz stałymi zębami… → Niemowlę to dziecko do pierwszego roku życia i w tym czasie mogą pojawić się pierwsze zęby mleczne, a chyba nie stałe.

 

miała w po­bli­żu bli­skiej ro­dzi­ny… → Nie brzmi to najlepiej.

 

 Spoj­rza­ła na nią z po­cząt­ku spode łba, z przy­gry­zio­ny­mi dol­ny­mi war­ga­mi… → Czy Lisa na pewno przygryzała dolne wargi???

Pewnie miało być: Spoj­rza­ła na nią z po­cząt­ku spode łba, z przy­gry­zio­ną dol­ną war­gą

 

 Nie brała ulu­bio­nej su­kien­ki… → Co to znaczy, że nie brała sukienki?

A może miało być: Nie włożyła ulu­bio­nej su­kien­ki

 

Dla ich obu było cu­dow­nie… → Rzecz dotyczy dziewczyny i chłopca, więc: Dla nich obojga było cu­dow­nie… Lub: Im obojgu było cudownie.

 

Pot wstą­pił mu na czoło.Pot wystą­pił mu na czoło. Lub: Na czole pojawił się pot.

 

– I co, to ma niby uspra­wie­dli­wia to, co ro­bi­li­ście? – > – Literówka.

 

– Ko­cha­nie – po­wie­dzia­ła , wska­zu­jąc… → Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

– Pro­szę, NIE! → Czy umiała mówić wielkimi literami?

A może wystarczą trzy wykrzykniki: – Pro­szę, nie!!!

 

– CO Z OJCEM? – Co z ojcem???!!!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, myślę, że opowiadanie sporo zyskało na szczegółowo rozpisanych scenkach, więc czyta się całkiem przyjemnie. Tak jak przy becie, lubię ten koncept, zwłaszcza, że historia ma kilka foreshadowingow, jak puzzle, dając czytelnikowi satysfakcję pod koniec. Pozdrawiam!

smiley

Po raz pierwszy zdała sobie na poważnie z tego sprawę w dniu urodzin.

Czepiam się, ale to słabe otwarcie, do tego “sobie na poważnie z tego” brzmi mętnie.

 

Spędziła ten czas samotnie w mieszkaniu, na strychu, z nostalgią oglądając zdjęcia z dzieciństwa.

Ja bym napisał to bez przecinka, np. na strychu mieszkania. Czaszka dziecka bardzo ładnie wprowadza niepokój.

 

Natrafiła też na pamiątki z młodości rodziców. Patrzyła z uśmiechem na fotografie tych brudnych, długowłosych awanturników, znajdujących się w garażu pośród instrumentów muzycznych.

Fotografie czy awanturnicy się znajdowali?

Awanturników będących teraz schludnymi nudziarzami.

To nic przyjemnego, zapewniam. Nie chcę na NF czytać o sobie :)

Na strychu było również parę starych podartych plakatów teraz nieznanych już zespołów muzycznych, zeszycik z numerami do starych znajomych oraz niemodne już ubrania.

Powtórzenie. To “teraz” dla mnie wprowadza lekkie zamieszanie w zdaniu.

 

Paragraf ze świętokradczymi wizjami ciekawy, ale pod koniec jest bardzo duże przyspieszenie.

 Od czasu do czasu miała w pobliżu bliskich myśli kazirodcze, lecz ich nie akceptowała.

To “nieakceptowanie” trochę słabe jak na kaliber sprawy :)

 

Najgorszy napad miał miejsce wówczas, gdy wtem pewnego dnia, zupełnie niczego nie podejrzewając,

Ta scena to bardzo dobry opis OCD-owych okolic, ale zaznaczone bym jakoś uprościł.

 

– Dlaczego ruszasz moje rzeczy? Masz mnie cały czas za dziecko, prawda? Za małe PRZECINEK nieporadne…

 

Reagujesz tak tylko dlatego, że jesteś małą PRZECINEK smutną dziewczynką bez życia…

Jednak w innych sytuacjach wybuchy złości i natrętne myśli nie ustawały.

Może lepiej “nie ustawały i pojawiały się w innych sytuacjach” czy cuś? Te dwa zaznaczone wyrażenia nie pasują do siebie wprost. 

 

 wyjazdu z ojcem, Matthew.

Nie znam się, ale nie wiem, czy imienia nie trzeba odmienić.

 

Bardzo ładny ustęp przed pogrzebem, ale nieco ogólny – jakiś krewny, jakaś zbrodnia.

 

Ta porada od kuzyna jest długa i podejmuje zbyt wiele wątków, a szkoda, bo czuć w tym niepokojący klimat kontrolowania pod pozorem dawania rad.

 

Tworzysz ciekawą galerię manipulujących psychopatów, dajesz im bardzo wiarygodne i odbrze napisane kwestie. Jednak jest z tym jeden problem – to jest nieco zbyt szybko i wprost powiedziane, takie rzeczy jednak świetnie się sączy powoli. Mam wrażenie, że masz tu zamysł który po prostu nie mieści się w tak krótkiej formie :)

 

Przyjęcie – dla mnie nieco zbyt amerykańskie, ale to pewnie ja.

 

Z tą sukienką i rodzicami – uuuffff, mocne.

 

Najdziwniejsze były słowa o Sophii i Matthew. Ponoć „zawsze byli dziwni” i „dlatego zerwał z nimi kontakty”.

Tak by wprost powiedział ich córce?

 

Schowała czaszkę w sekretnym miejscu, by ta mogła stanowić dowód w razie czego.

 

Szyk bym przeredagował.

 

Lisa zastrzeliła matkę rzekomo w samoobronie, jednakże trudno było uwierzyć w jej historię. Wiarygodności tym zeznaniom nie dodawały szalenie brzmiące informacje o zbrodniach własnych rodziców. Jednak zaczęto spoglądać życzliwiej na jej słowa, gdy podała informację o czaszce na strychu. Dodatkowo ojciec sam się przyznał do planowania z żoną zabójstwa, a jego były przyjaciel ze studiów zeznał na temat wczesnych oznak socjopatii. Dodatkowo za oskarżoną wstawiła się Emma.

Dobrze wykreowany klimat melancholii, osamotnienia, ciasnego otoczenia i zwątpienia we własną stabilność psychiczną. Mam wrażenie sporej wiarygodności psychologicznej, ale też nie znam się.

 

Ogólnie mam wrażenie, że dalej za dużo jest powiedziane wprost i z góry, np. postać Emmy. Drugorzędne wątki typu pseudoaktywizm czy cła zbyt jak dla mnie mocno wyeksponowane jak na krótki tekst. Do tego w drugiej połowie przewija się klimat nieco trącący amerykańskimi serialami – konflikty, imprezy i zazdrości szkolne. Nie jest to złe samo w sobie, po prostu nie przepadam.

 

Polecam poczytać opka belhaja z portalu, czasem miałem wrażenie nieco zbieżnego klimatu w scenach gore masturbacji. Poza tym są same w sobie bardzo dobre :)

 

Dołączam się do uwagi AdamKB, że ciekawe odwrócenie w działaniu telepatii.

 

Nie obraź się, ale nie potrafię patrzeć na ten tekst inaczej niż jako na zapowiedź czegoś dłuższego i wchodzącego bardziej powoli. Kreowanie klimatu i zamysł postaci masz bardzo dobry.

 

Dodam jeszcze, że zakończenie sądowe nic dla mnie nie robi, w zasadzie dla mnie lepiej by było uciąć bez tego.

 

Gburny dyżurny

 

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Tutaj czuję się zmuszony powtórzyć moją opinię z bety:

  1. Opowiadanie jest nadmiernie swoim własnym streszczeniem, chociaż uważam postacie za dobre i takiż pomysł na fabułę.
  2. Brakuje kilku scen dialogowych np.:

    Dyskutowano o takich rzeczach jak rzekomo zbyt niskie cła na towary z Chin i Meksyku oraz związane z tym zbliżające się wybory. Według większości członków rodziny Sophii globalistyczne elity propagowały wolny handel, by wyzyskiwać kraje Trzeciego Świata, jednocześnie niszcząc amerykańską kulturę.

    warto zastąpić dialogiem. Byłyby ze trzy linijki więcej.

  3. Zakończenie w takiej sytuacji aż prosi się o jakiś twist.

Pozdrawiam,

Radek

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Zjadło mi całyyy komentarz. Nie potrafię się już zmusić, żeby go odtworzyć. Będzie więc skrótowo, dlatego nie odbieraj go jako nonszalancję.

Po raz pierwszy zdała sobie na poważnie z tego sprawę w dniu urodzin.

Jak zdaje się sprawę na niepoważnie?

Natręctwa natury religijnej nie były jedyne.

Natręctwa nie były jej jedynym psychicznym problemem.

Powtarzasz tę samą myśl.

– Co jest? – zapytała Sophia.

– Daj spokój, ty mała wariatko – rzuciła w końcu wściekle.

– Uspokój się – powiedziała Sophia.

– Przepraszam – mówiła wysokim tonem,

Ograniczaj czynności “gębowe” w didaskaliach i nie spowalniaj tym akcji. Wiadomo, że ludzie mówią.

Spojrzała na nią z początku spode łba, z przygryzioną dolną wargą, dysząc ciężko.(…)

– Przepraszam – mówiła wysokim tonem, przysłaniając usta obiema rękami.(…)

– Słuchaj. – Tu zaczerwieniła się ze wstydu i poczęła pojękiwać nieśmiało.

Ile czasu pojękiwała nieśmiało? 10, 15 sekund? Nigdy nie spotkałem się w życiu z takimi sytuacjami, oprócz teatru, bo w sztukach zdarzają się interpretację z przejaskrawionymi reakcjami. Tu brzmią groteskowo.

Poczęła pojękiwać, poczęła lecieć krew. Począć można dziecko.

Lisa spodziewała się poważnej nagany.

Czy rodzice kiedykolwiek wyrazili się, że dają ci poważną naganę?

 

Moim zdaniem jeszcze sporo stylistycznego szlifowania przed tobą. W całym tekście można znaleźć podobne sformułowania. Na razie skutecznie ograniczają przyjemność z lektury, ale trening czyni mistrza.

Pozdrawiam.

 

 

OK, jest jakiś pomysł. IMO, wymaga jeszcze dopracowania szczegółów. Zaskoczyło mnie, że w jakimkolwiek kraju posiadanie broni przez dzieci jest legalne. Przecież to idiotyczne.

No i końcowa informacja o siostrze. Pierwsze zęby stałe wyrastają w wieku sześciu-siedmiu lat. Czyli (przy założeniu, że czaszka pojawiła się krótko po zakończeniu studiów) mieli dziecko zanim się poznali. Nikt dziewczynki nie kojarzył, nie szukał, nie było śledztwa? A jeśli urodziła się już po studiach, to rodzice mają teraz około pięćdziesiątki. Jeszcze im się chce bawić w takie rzeczy?

Babska logika rządzi!

“Zaskoczyło mnie, że w jakimkolwiek kraju posiadanie broni przez dzieci jest legalne. Przecież to idiotyczne.”

Dlaczego? W przypadku dzieci dokonanie morderstwa jest mniej prawdopodobne niż w przypadku większości dorosłych mężczyzn. A jeśli chodzi o wypadki, to będzie bardziej to zależało od umiejętności w bezpiecznym obsługiwaniu broni, a te mogą być duże w praktycznie każdym wieku.

“Nikt dziewczynki nie kojarzył, nie szukał, nie było śledztwa?”

Specjalnie ze względu na takie obiekcje wstawiłem ten fragment: “Wiem, jak na parę lat przed twoim narodzeniem Sophia przez niemal cały rok nie pracowała i jak nie wychodziła praktycznie poza dom.”

Jeśli chodzi o zeby, myślałem, ze zlikwidowałem wzmiankę o nich? Jeśli nie, to zrobię to teraz, bo jest to szczegół, który niewiele zmienia w odbiorze opowiadania, a jak wprowadza jakieś wątpliwości, to jest niepotrzebny.

Broń i dzieci. Dzieci bywają impulsywne, kilkulatek może się wkurzyć na siostrę i autentycznie chcieć jej zrobić krzywdę. Lepiej, żeby nie miał wtedy dostępu do broni. No i dzieci nie odpowiadają za swoje czyny w świetle prawa. Kto idzie siedzieć, jeśli dzieciak na przykład zastrzeli listonosza, bo kopnął jego psa?

OK. Czyli nikt o dziecku nie wiedział. Ogarnęli poród i całą resztę we własnym zakresie. Możliwe, bo to lekarze. Ale w takim razie już w ciąży matka wiedziała, że będzie chciała zabić dziecko. A to jest strasznie chore.

Babska logika rządzi!

Sorry, nie miało być dyskusji politycznej, ale co mi tam… wink Można sobie na spokojnie podyskutować.

“Broń i dzieci. Dzieci bywają impulsywne, kilkulatek może się wkurzyć na siostrę i autentycznie chcieć jej zrobić krzywdę. Lepiej, żeby nie miał wtedy dostępu do broni. No i dzieci nie odpowiadają za swoje czyny w świetle prawa. Kto idzie siedzieć, jeśli dzieciak na przykład zastrzeli listonosza, bo kopnął jego psa?”

Są impulsywne właśnie w ten sposób, że krzywdzą, ale w słaby sposób, prawie nigdy nie próbują nikogo zabić. Można podnieść argument, że to przez ich fizyczną słabość, a nie przez brak chęci mordowania. [Z tego wynikałoby, że wiele maluchów mordowałoby, gdyby miało okazje. Mam nadzieję, że nie masz takiego obrazu większości dzieci; serio pracuję z nimi i fakt, że są impulsywne, nigdy by nie sprawił, że podejrzewam je o skrywane mordercze instynkty]. Jednak spodziewalibyśmy się choćby nieudolnych prób morderstwa ze strony dzieci [ta grupa osób raczej słynie z przeceniania swoich możliwości]. Np. podejście do matki po dostaniu ochrzanu, z nożem i nieporadne dźganie słabymi rączkami. Ale takie rzeczy się nie zdarzają, oprócz skrajnych patologicznych sytuacji.

Ale w opowiadaniu mówimy o 16/17 latce, nie o małym brzdącu. Nie mówiłem o dokładnym wieku, w którym otrzymała broń, ale mogło to być równie dobrze 14 lat. Większość osób w wieku 14-18 lat mogłoby niemal tak samo spokojnie zadźgać kogoś na śmierć jak 20 paro latkowie, a z empirii wiemy, że robią to rzadziej. Zwłaszcza dziewczyny.

Powyżej statystyki z UK, słynącego z tego, że morderstwa dokonywane są głównie za pomocą noży. 10-19 latkowie rzadziej dokonują morderstw niż jakakolwiek grupa poza jeszcze mniejszymi dziećmi i 60-80 latkami.Część z tych różnic może wynikać z tego, ze dzieci są słabsze fizycznie, ale nie sądzę, by odpowiadało to za ułamek tego, co widzimy. Koniec końców ofiarami mogliby padać równieśnicy, a chłopcy w wieku 10-19 lat wcale nie są znacznie słabsi niż dorośli mężczyźni, zwłaszcza ci w wieku 50-59 lat.

[Nie wstawiam statystyk w krajach z liberalnym dostępem do broni palnej, mimo w przypadku tych również byłaby przepaść między dziećmi a dorosłymi, co działąłoby na korzyść mojej tezy. Nie robię tego dlatego, że można by argumentować, iż to właśnie dlatego, że dzieci nie mają dostepu do broni palnej, a dorośli mają swobodny i gdyby nie zakaz dzieci, ich odsetek zabójstw byłby wyższy. Natomiast znalezienie statystyk dla poszczególnych stanów bądź krajów pokroju Szwajcaria czy Jemen, gdzie dzieci moga posiadać broń, byłoby trudniejsze. No i nawet w tych krajach większość nieletnich nie posiada broni.

No, zdarzało się widzieć wściekłego młodszego braciszka z mordem i łzami w oczach atakującego siostrzyczkę, ale fakt – nigdy nie sięgał coś niebezpiecznego, chociaż w każdym domu coś takiego się znajdzie.

W opowiadaniu mowa o nastolatce (pewnie około 18), która broń miała od dziecka.

No i jednak zdarzają się masakry w szkołach, kiedy niektórzy nastolatkowie dorwą się do broni. Po prostu nie mieści mi się w głowie, że jakieś społeczeństwo mogłoby się zgodzić na dawanie im wszystkim broni do ręki. A co z próbami samobójczymi?

Babska logika rządzi!

Statystyki się nie wyświetlają na moim wiekowym kompie.

Zdaje się, że w UK mają dość ostre przepisy i nawet policjanci chodzą bez broni. To i skąd mają Anglicy wytrzasnąć rewolwer w chwili afektu…

Hmmm. Wydaje mi się, że chłopcy przechodzą skok rozwojowy w okolicy 14-15 lat. Wcześniej jednak chyba są słabsi od dorosłego mężczyzny. Chyba że były naprawdę zniedołężniały.

Babska logika rządzi!

Hmmm… sprawcami MASOWYCH morderstw, zwłaszcza w Ameryce, mogą być faktycznie osoby nieletnie, choć dokładnych statystyk nie znam. Ale jak dla mnie fakt, że morderstw zostało dokonane MASOWO, nie jest szczególnie relewantne. Wiemy, że młodzi ogólnie rzecz biorąc morderstw dokonują rzadziej niż dorośli mężczyźni, a wybieranie niezwykle rzadkiego i emocjonalnie mocniejszego podgatunku tej zbrodni, by obwinić młodych ludzi, wydaje się trochę nieuczciwe wobec nastolatków.

No i nie zapominajmy, że strzelaniny dokonywane przez młodych ludzi ma miejsce najczęściej w szkołach [przynajmniej w Stanach], czyli miejscu, gdzie właśnie przebywają owe impulsywne dzieci, którym za żadne skarby nie można dać do ręki broni, a nie na spotkaniach MAGA. Wystarczajaco kontrowersyjnym pomysłem jest dać broń do samoobrony nauczycielom, a ja nieraz zastanawiam się, jak bardzo ludzie by drżeli w zniesmaczeniu, gdybym zaproponował nauczenie bezpiecznej obsługi broni dzieciom i pozwolenia na używanie jej do samoobrony. I nie jest to pomysł z kosmosu, na Ukrainie widzimy to już teraz. I nie mówimy tu o małych handgunkach, tylko cholernyhc karabinach szturmowych! https://www.dailymail.co.uk/news/article-3215504/Keeping-class-order-Tiny-children-balaclava-wearing-teachers-taught-fire-disassemble-AK47s-summer-camp-run-Ukrainian-army.html

Można powiedzieć, ża na Ukrainie to wyjątkowa sytuacja wojny i nie można ekstremalnych środków kryzysu przenosić na kraje żyjące w pokoju. Ale warto przynajmniej zadać sobie pytanie, ile masowych strzelanin jest w tamtych szkołach.

No i nie zapominajmy, że strzelaniny dokonywane przez młodych ludzi ma miejsce najczęściej w szkołach [przynajmniej w Stanach], czyli miejscu, gdzie właśnie przebywają owe impulsywne dzieci, którym za żadne skarby nie można dać do ręki broni, a nie na spotkaniach MAGA.

No i chyba właśnie Stany kształtują moje wrażenia w tej kwestii.

Ale warto przynajmniej zadać sobie pytanie, ile masowych strzelanin jest w tamtych szkołach.

Jeśli są, to pewnie nie dzieci strzelają… Nie znam się i wolę pozostać w tej niewiedzy, ale wydaje mi się, że wojna przewartościowuje mnóstwo. Wspólny wróg wiele zmienia. Kiedy nastolatek martwi się, czy jego rodzina jeszcze żyje, to nie będzie się przejmował starym modelem telefonu. Jeśli on albo ktoś z bliskich stracił nogę na minie, to pryszcze na twarzy przestają stanowić problem.

Babska logika rządzi!

“Zdaje się, że w UK mają dość ostre przepisy i nawet policjanci chodzą bez broni. To i skąd mają Anglicy wytrzasnąć rewolwer w chwili afektu…”

Właśnie już o tym pisałem, dlaczego wybrałem UK: “Nie wstawiam statystyk w krajach z liberalnym dostępem do broni palnej, mimo w przypadku tych również byłaby przepaść między dziećmi a dorosłymi, co działąłoby na korzyść mojej tezy. Nie robię tego dlatego, że można by argumentować, iż to właśnie dlatego, że dzieci nie mają dostepu do broni palnej, a dorośli mają swobodny i gdyby nie zakaz dzieci, ich odsetek zabójstw byłby wyższy. Natomiast znalezienie statystyk dla poszczególnych stanów bądź krajów pokroju Szwajcaria czy Jemen, gdzie dzieci moga posiadać broń, byłoby trudniejsze. No i nawet w tych krajach większość nieletnich nie posiada broni.”

No i nie zapominajmy, że w chwili afektu jeszcze łątwiej jest sięgnąć po nóż. Zdaję sobię sprawę, że właśnie w przypadku noży różnica w odsetku morderstw między nieletnimi a dorosłymi może być kwestią siły fizycznej, ale jak duża jest to różnica? Nie sądzę, by była aż tak duża. Pod tym względem statystyki niewiele nam powiedzą, więc trzeba użyć niejako intuicji, by to rozstrzygnąć. Jak wyobrażam sobie 14 i 30 latka próbującego mnie dźgać ostrym nożem nie widzę zbyt dużej różnicy i zakładając, że nie mam jak się bronić, możliwe, że wykrwawiłbym się w obu przypadkach.

W takiej sytuacji uratowałoby nas statystyki dotyczące PRÓB zabójstwa w poszczególnych przedziałach wiekowych, ale takich statystyk znaleźć nie mogłem.

 

Ale w USA będzie podobnie. 17-19 latkowie mają mniejszy odsetek zabójstw niż mężczyźni od 20-29 lat. 13-17 lat podobnie, ale znowu – można powiedziec, że to dlatego, iż w większosci Stanów zakazuje im się dostępu do broni, więc nie wiem, na ile jest to argument za moją tezą. Z drugiej strony nie zapominajmy, jak łatwo byłoby podebrać broń rodzicom albo załatwić ją nielegalnie w kraju, w których sztuk broni per capita jest tak duża.

 

https://www.google.com/search?q=homicide+rate+by+age+us&sxsrf=APwXEddaAHAAFNPYd-VNmWqiDTXTJXeySg:1682173562106&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=2ahUKEwjbuPrs2L3-AhXO_ioKHQd9AGQQ_AUoAXoECAEQAw&biw=1333&bih=599&dpr=1.2#imgrc=aylaMYywIOScTM

 

 

Nowa Fantastyka