- Opowiadanie: Mordoc - Nie przestawaj!

Nie przestawaj!

Tekst powstał w marcu na konkurs związany ze 100-leciem Lecha Poznań. Nie miałem zbytnio pomysłu, dlatego podjąłem się próby stworzenia ckliwej historyjki z jak największą ilością nawiązań do poznańskiego klubu. 

A z racji, że nie udało się zachwycić jurorów, postanowiłem opublikować opowiadanie tutaj jako ciekawostkę umożliwiając sobie przy okazji wygodną formę podesłania treści znajomym w postaci linka. 

PS

To przeklejka z MS Worda, więc prosiłbym o wyrozumiałość w kwestii rozjeżdżających się myślników.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nie przestawaj!

 

 

Poznań, 2022

 

Czarek leżał w szpitalnym łóżku, podłączony do aparatury podtrzymującej życie. Towarzyszyła mu młoda blondwłosa kobieta trzymająca telefon, na którym wyświetlała skrót pewnie wygranego przez poznaniaków meczu z Mistrzem Słowenii.

– Mamusiu, skoro Lech pokonał Mure bez Ishaka, to z nim będzie jeszcze mocniejszy, prawda? – spytał chłopiec. 

– Tak, kochanie, oczywiście, że tak – odpowiedziała.

– Czyli zdobędziemy mistrzostwo?

– Jasne, że tak!

– A czy do tego czasu już wyzdrowieję, żeby zobaczyć to na żywo?

Kobieta zamilkła, a na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie, ale sytuację w porę uratował jej mąż.

– Oj, Czaruś, Czaruś, już zapomniałeś, co ci ostatnio mówiłem? – spytał stając w progu sali. Swój kiepski nastrój starał się ukryć za sztucznym uśmiechem.

– Że piłka jest okrągła i bramki są dwie?

 – To też, ale chodzi mi o sytuację, kiedy spytałeś, czy możesz zostać czarodziejem. Pamiętasz, co odpowiedziałem?

– Że Czarek to ktoś, kto umie czarować?

– Dokładnie, a od czego zależy siła czarodzieja?

– Od jego chęci i wiary w magię?

 – Prawidłowa odpowiedź! Dlatego jedyne, co musisz zrobić, to chcieć wyzdrowieć i uwierzyć, że to możliwe, a na pewno tak się stanie.

– Obiecujesz? – spytał chłopiec z nadzieją w głosie.

– Przecież tatuś by cię nie okłamał – wtrąciła matka.

– Obiecuję, a poza tym posiadam dowód. Pamiętasz jak bardzo zależało ci, żeby obejrzeć chociaż skrót tajnego meczu z Herthą?

– Tak.

 – Specjalnie dla ciebie udało mi się go zdobyć. Jednak to zadanie wcale nie należało do łatwych, więc bez pomocy twojej magii, z pewnością by mi się nie udało.

– Naprawdę?

 – Pewnie… No, to sobie obejrzyj w spokoju, a my z mamusią przejdziemy się w tym czasie do kawowego robota – powiedział mężczyzna wręczając synowi telefon.

 

* * *

 

Kobieta w milczeniu usiadła na jednym z krzesełek w poczekalni spoglądając nerwowo w kierunku przybitego męża wrzucającego monety do automatu. Gdy po chwili usiadł obok niej wręczając kubek z napojem, nie wytrzymała i spytała.

– I co powiedział doktor? Wyduś to w końcu z siebie!

Mężczyzna westchnął ciężko.

– Stan Czarka się pogarsza. Lekarze nie dają mu żadnych szans na przeżycie, jeśli nie zostanie przeprowadzona operacja. Nie są tylko zgodni co do czasu, który nam pozostał, ale nie wykluczają, że umrze nawet dzisiaj – wyjaśnił powstrzymując łzy szklące się w oczach. Jego żona ukryła twarz w dłoniach i dała upust emocjom.

 

* * *

 

Czarek nie rozumiał sytuacji. Unosił się teraz ponad głowami lekarzy obserwując bezskuteczne próby reanimacji jego własnego ciała. Gdy przeniósł wzrok na zrozpaczonych rodziców, widział bardzo wyraźnie ich sylwetki, mimo że znajdowali się za ścianą, w sąsiednim pomieszczeniu.

– Pora ruszać – odezwał się nieznajomy, ale miło brzmiący głos. Chłopiec natychmiast skierował spojrzenie w jego stronę.

– Koziołek? Gzub! Nie, Ejber! Którym z nich jesteś?

 – Żadnym. Przeprowadzam dusze zmarłych do innego świata, natomiast mój wygląd zależy od indywidualnych cech każdego człowieka. Dlatego ty widzisz mnie jako maskotkę ukochanej drużyny, albo raczej połączenie obu.

 – Fajnie, ale chyba nie rozumiem… Czy ja umarłem?

 – I tak, i nie. Znajdujesz się pomiędzy życiem i śmiercią, w miejscu, w którym czas nie istnieje. Moje zadanie polega na zabraniu cię do lepszego świata. Jednak uprzednio zobowiązuję się do pokazania kluczowych momentów twojego mijającego żywota, żeby ułatwić ci pożegnanie – wyjaśnił Koziołek, a sceneria zmieniła się przyjmując smutne szare barwy – Spójrz, rok dwa tysiące piętnaście, dzień twoich narodzin, a to ty jako niemowlę, wyjątkowo słabe i chore. Twoi rodzice płaczą, ponieważ lekarz oznajmił, że bez szeregu drogich zabiegów pożyjesz od pięciu do maksymalnie ośmiu lat. Przygnębiające, prawda?

– Wcale nie! Urodziłem się w dniu, w którym Lech sięgnął po mistrzostwo, a to przecież duże wyróżnienie – odpowiedział Czarek, a otoczenie nabrało żywych radosnych kolorów, wśród których dominowały niebieski i biały.

– Dobrze, przejdźmy dalej. Rok dwa tysiące dziewiętnaście. Twoje czwarte urodziny. Czekała cię ciężka operacja, więc leżałeś uwięziony w szpitalnym łóżku spoglądając przez szybę na bawiące się na zewnątrz dzieci. Wiedziałeś, że nie możesz do nich dołączyć. Nie czułeś się wtedy samotny?

– Ani trochę. Koledzy przyszli mnie później odwiedzić i się świetnie razem bawiliśmy. Dostałem nawet od nich wiele fajnych zabawek.

– Dalej było już tylko gorzej. Spójrz na ostatnie lata swojego życia. Praktycznie każdy dzień wygląda identycznie. Leżysz w szpitalu pod stałym nadzorem lekarzy, spożywasz te same posiłki i nic poza tym. Żadnego wyjścia do kina, na mecz, ani grania w piłkę. Absolutny brak rozrywek.

– Nieprawda. Rodzice regularnie mnie odwiedzają i nie tylko oni. Przychodzą tu też dzieci z innych sal. Często bawimy się razem. One mnie rozumieją, a ja rozumiem je. Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszych przyjaciół. Lekarze też są bardzo fajni. Zwłaszcza pan Marek, który także kibicuje Lechowi. Ostatnio pokazywał mi nawet zdjęcia i filmiki ze stadionu. Czułem się prawie tak, jakbym sam tam był.

– Rozumiem. W takim razie pozwól, że zabiorę cię do miejsca, w którym obejrzysz każdy mecz Lecha na własne oczy.

Koziołek chwycił Czarka za rękę, a wtedy nastąpił rozbłysk światła i obaj znaleźli się w innym świecie.

Nowe otoczenie jawiło się o wiele żywszymi i ostrzejszymi barwami niż te, które chłopiec znał z dotychczasowego życia.  

– Witaj po drugiej stronie. W miejscu, do którego trafiają dusze zmarłych. To nieograniczona przestrzeń, w której każdy może stać się kimkolwiek i tworzyć co tylko zechce. Oczywiście z zachowaniem zasad przyjętych w konkretnych krainach. Ale nie przejmuj się tym. Jeśli spodoba ci się jakieś miejsce, ale niekoniecznie panujące w nim reguły, to wystarczy, że stworzysz swoją własną rzeczywistość kopiując to, co uznasz za sensowne i modyfikując to, z czym się nie zgadzasz. Jeśli zaś chodzi o zjawisko czasu, to występuje tutaj, ale bez negatywnych skutków, które znasz z życia na ziemi. Najczęściej ogranicza się do określenia kolejności przybycia dusz zmarłych. To tyle słowem wstępu, czy masz zatem jakieś pytania?

– Jedno – odpowiedział Czarek. – Jak to się dzieje, że rozumiem te wszystkie skomplikowane rzeczy, które mi tłumaczysz?

 – To proste. Tak jak wspominałem możesz zostać kim chcesz. Pragnąłeś zrozumieć moje słowa, więc właśnie taką wersją siebie się stałeś.

– Czyli mogę zażyczyć sobie czegokolwiek? Nawet jakichś super mocy?

– I tak i nie. Jak mówiłem każda kraina rządzi się swoimi zasadami. Dlatego możesz mianować się bogiem w tej, którą sam stworzysz. Jednak jeśli wybierzesz się do innych, to niewykluczone, że podczas pobytu w nich staniesz się zwykłym człowiekiem, albo nawet istotą niższego rzędu. To miejsce przypomina świat wirtualny z twojej dotychczasowej rzeczywistości. Pozwala ustalać reguły, tworzyć społeczności i razem z nimi cieszyć się życiem. Dlatego jest to przestrzeń jednocześnie ograniczona i nieograniczona.

– Mogę zadać pytanie?

– Owszem.

– Kiedy wrócę do mojego świata?

– Muszę przyznać, że intryguje mnie powód, dla którego chcesz odrzucić uniwersum oferujące nieskończenie wiele możliwości, by z powrotem znaleźć się w swoim ubogim.

– To przez marzenie! Chciałbym na własne oczy zobaczyć, jak Lech w tym roku zdobywa mistrzostwo.

– Rozumiem. Pozwól zatem, że zabiorę cię do krainy, która z pewnością przypadnie ci do gustu. Po upływie dwóch tygodni, liczonych według panujących tam reguł definiujących upływ czasu, podejmiesz decyzję, czy wolisz zostać w teraźniejszości, czy wrócić do przyszłości. Umowa stoi? – spytał Koziołek, a chłopiec skinął głową. Następnie obaj uścisnęli dłonie. – Gdybyś we wspomnianym okresie zechciał odwiedzić inne krainy, to wystarczy, że o tym pomyślisz, a wówczas wyświetli się lista. Na samym początku zobaczysz opcję stworzenia swojego świata. Kiedy dokonasz wyboru, wystarczy że skierujesz wzrok na interesującą cię pozycję i wyrazisz intencję podróży. Natychmiast znajdziesz się we właściwym miejscu. Dokładnie w ten sposób.

 Kiedy otoczenie się zmieniło, Czarek otworzył usta z wrażenia. Z niedowierzaniem spoglądał na niebiesko-biały krajobraz wypełniony motywami związanymi z jego ukochanym klubem.

– Witaj w Poznaniu rządzonym przez sympatyków Lecha – powiedział Koziołek z uśmiechem.

– Czy to stadion Grzybowa?!

– Tak.

– Ale super, jest także Dębiec, 22 Lipca i ten na Bułgarskiej. Widzę także boiska treningowe, a nawet obiekt z Wronek!

– Zgadza się, na każdym z nich możesz oglądać mecze tak jak na żywo. I to zarówno te, które już odbyły się w twoich czasach jak i te, które dopiero zostaną rozegrane. Odtworzone zostanie wszystko w najmniejszym szczególe, włącznie z zachowaniem kibiców. Ponadto każdy mieszkaniec może obserwować w tym samym czasie zupełnie inne, niezależne widowiska. Opiera się to na zasadzie indywidualnego odbierania rzeczywistości. To pewna analogia do trybów "singleplayer" i "multiplayer" znanych z gier.

– Brzmi fajnie, ale w kwestii przyszłości nasunęło mi się pytanie. Czy tamten szary budynek to stadion, który powstanie za jakiś czas w moim świecie?

– Nie, to arena zmagań wyjazdowych. Z perspektywy obserwatora przyjmuje kształt obiektu gospodarza danego widowiska. Jeśli natomiast chodzi o wszelkie nowe budynki, to w mieście pojawiają się dopiero wtedy, gdy do tego świata dołącza dusza, za życia której zostały skonstruowane. Ale oczywiście istnieje możliwość zapoznania się z nimi w muzeum zgłębiając wiedzę dotyczącą przyszłości Lecha Poznań.  

– Wszystkiego tu tak dużo, że nie wiem od czego zacząć.

– Na początek proponuję przyjrzeć się gierce towarzyskiej, w której biorą udział miejscowi obywatele – wyjaśnił Koziołek, a następnie za zgodą chłopca zaprowadził go do małego, usytuowanego między budynkami boiska. Na nim rozgrywały starcie dwie trzyosobowe drużyny.

– Niemożliwe! – wykrzyknął Czarek wskazując na młodzieńców w białych strojach. – Przecież to Legendarny Tercet ABC! Teodor Anioła, Edmund Białas i Henryk Czapczyk. A ich przeciwnikami są Zygfryd Słoma, Henryk Miłoszewicz i Józef Szewczyk. Kolejne wielkie nazwiska! – wykrzyknął kierując wzrok na trójkę odzianą na niebiesko.

Obie drużyny prezentowały nieziemski poziom demonstrując zarówno wysoką efektowność jak i efektywność. Niesamowita kontrola piłki, widowiskowe sztuczki techniczne, celne strzały z każdej pozycji oraz skuteczne odbiory należały do repertuaru zagrań każdego z zawodników.

– I co sądzisz? – spytał Koziołek.

 – Fantastyczne! Wiedziałem, że byli jednymi z najlepszych, ale nie spodziewałem się, że prezentowali aż tak wysoki poziom.

– To nie tylko zasługa umiejętności, których w rzeczy samej im nie brakuje, ale to także udział tego miejsca. Każdy z obserwowanych zawodników przewyższa obecnie o wiele klas dawnych siebie, a nawet najlepszych piłkarzy twoich czasów. A to dlatego, że przez lata nastąpił ogromny postęp w dziedzinie futbolu. Dotyczy to genialnych piłkarzy, którzy swoimi pomysłami i zagraniami z pokolenia na pokolenie stale podnosili poziom gry; szkoleniowców, których taktyki i reżimy treningowe przyczyniły się do optymalnego wyszkolenia fizycznego i technicznego sportowców; a także naukowców, którzy opracowywali coraz nowsze technologie umożliwiające najskuteczniejszy rozwój w danej epoce. A do tych wszystkich wymienionych dobrodziejstw posiadamy dostęp w jednym miejscu. Mianowicie w tutejszej Akademii Lecha Poznań! Chodź, pokażę ci ją.

– To nie obejrzymy gierki do końca?

– Szkoda teraz tracić czas, zwłaszcza że oni grają w piłkę codziennie, czasem nawet po kilka razy i to w rozmaitych rozgrywkach ze zróżnicowanym składem osobowym. Jeśli zdecydujesz się zostać, to okazji nadarzy się wystarczająco wiele, a jak trochę potrenujesz, to zapewne pozwolą ci się przyłączyć.

– Racja, ruszajmy dalej, ale chyba wolę w pierwszej kolejności odwiedzić muzeum.

– W porządku, za mną.

Czarek i jego przewodnik już po chwili znaleźli się przed ogromnym wielopiętrowym budynkiem. Nad rozsuwanymi drzwiami wisiał szyld z napisem "Muzeum Lecha Poznań".

– Czy nie musimy założyć ochronnego obuwia? – spytał chłopiec przyglądając się grubemu niebieskiemu dywanowi przyozdobionemu białym szlaczkiem składającym się z głów koziołków. – Kolega w szpitalu opowiadał mi, że podczas wizyty w muzeum musiał takie nosić.

– W tym świecie nie zachodzi taka potrzeba, ponieważ nie istnieje coś takiego jak brud. Rozejrzyj się i pobaw wedle uznania – powiedział Koziołek demonstracyjnie strącając ręką kubek z wzorem upamiętniającym stulecie klubu. Naczynie jednak nie stłukło się, tylko natychmiast wróciło na swoje miejsce. – Jak zapewne się domyślasz tutaj wolno dotykać eksponatów bez obawy o ich zniszczenie. Zalecam, żebyś ustawił sobie tryb zwiedzania na indywidualny, a całą przestrzeń budynku posiądziesz na wyłączność.

Chłopiec skinął głową ze zrozumieniem, a następnie zabrał się do zwiedzania. Większość dzieci na jego miejscu uznałaby wizytę w muzeum za nudne doświadczenie, ale on czuł się obecnie jak łowca przygód podczas eksploracji starożytnych katakumb.

Aż mu się oczy świeciły na widok historycznych koszulek, szalików ze specjalnych wydarzeń tudzież monet wybitych okolicznościowo. Z dumą prześledził zmiany w wizerunku proporczyków, a także gablotę z trofeami. Puchar za mistrzostwo kraju z sezonu 2021/2022 nie tylko go ucieszył, ale także utwierdził w chęci powrotu. Jednak uprzednio pragnął dokończyć zwiedzanie. Z wypiekami na twarzy zaczął przeglądać fotografie i czytać wywiady, aż dorwał się do archiwum wyników. Jego szczególną uwagę zwrócił artykuł z 2030 roku.

W ostatnim spotkaniu sezonu 2029/2030 Legia Warszawa podejmowała Lecha Poznań. Popularny Kolejorz tracił do stołecznej drużyny zaledwie jeden punkt, dlatego prowadzącym w tabeli gospodarzom wystarczył remis. Ewentualne zwycięstwo przyjezdnych oznaczało mistrzowską fetę w obozie niebiesko-białych (…)

Sytuacja poznaniaków nie należała do łatwych ze względu na szereg kontuzji uniemożliwiających trenerowi wprowadzenie zmian podrywających drużynę do walki. Ostatecznie po zaciętym boju spotkanie zakończyło się wynikiem bezbramkowym.

Chłopiec po lekturze posmutniał do tego stopnia, że zignorował zbiór piłek meczowych z autografami i wybiegł z muzeum. Koziołek już na niego czekał.

– Nie wyglądasz za dobrze, ale przed nami wizyta w akademii treningowej, więc humor powinien wrócić.

Dziecko tylko skinęło głową, a następnie zniknęło razem z przewodnikiem, by pojawić się w innym miejscu.

Na obszarze niemożliwym do objęcia wzrokiem znajdowały się rozmaite obiekty sportowe. Czarek zastygł z wrażenia na sam ich widok. Dlatego Koziołek machnął ręką, żeby chłopiec oprzytomniał i udał się za nim.

Kiedy minęli kompleks boisk wielowymiarowych, sympatyk Lecha przystanął przy kilkupoziomowym torze przeszkód, jednak przewodnik pokręcił głową i poszedł dalej. Zatrzymał się dopiero przed stalową kopułą.

– Dotarliśmy do celu. Ten budynek to sala symulacyjna. Najlepsze miejsce do poprawienia umiejętności technicznych. Zostaniesz poddany kilku testom, na podstawie których sztuczna inteligencja oszacuje twój poziom zaawansowania, następnie ustali harmonogram ćwiczeń i skoryguje błędy. Powodzenia! – zakończył Koziołek popychając lekko chłopca w kierunku drzwi.  

Po wejściu do sali i wybraniu trybu singlowego wygenerowane zostało boisko piłkarskie. Na dziecku od razu pojawił się kombinezon wyposażony w elektrody, czujniki, a także ścieżki łączące elementy. Tuż przed nim wyświetlony został hologram przedstawiający uśmiechniętą lokomotywę parową.

– Witaj w symulatorze treningowym – wybrzmiał kobiecy głos. – Nazywam się Kolejka i przeprowadzę cię przez proces szkoleniowy. Na początek jeśli mój obecny głos ci nie odpowiada, zaproponuj zmianę. Istnieje możliwość wyboru barwy pośród wszystkich ludzi zarówno żyjących jak i zmarłych, w tym także sportowców, artystów, a nawet bliskich. Inną opcją jest wygenerowanie dowolnego dźwięku. Co wybierasz? Głos ulubionego piłkarza, a może mamy i taty? Potrafię dowolnie przełączać się między nieograniczoną ilością modułów brzmieniowych, więc dozwolony jest nawet wybór losowych tonów.  

– Myślę, że pasuje do ciebie mowa robota – powiedział z poważną miną.

– Taka? – spytała sztuczna inteligencja już mechanicznym głosem.

– Idealna!

Po skonfigurowaniu dźwięku przed chłopcem pojawiła się futbolówka, a Kolejka przyjęła formę człowieka z lokomotywą zamiast głowy.

– Weź proszę tę piłkę i zacznij podbijać dominującą nogą.

Czarek uśmiechnął się i zabrał do zadania. Niestety udało mu się wykonać jedynie trzy powtórzenia. Rozczarowany swoją postawą chciał ponownie poddać się próbie, ale słowa Kolejki były szybsze.

– Teraz to samo, ale drugą nogą.

– Dlaczego? Stać mnie na lepszy rezultat.

– Nie wątpię. Jednak w testach wstępnych nie chodzi o sprawdzenie umiejętności technicznych ani o pobijanie rekordów. Cel nadrzędny to zarejestrowanie twoich ruchów i obliczenie na ich podstawie takich parametrów jak masa ciała czy środek ciężkości. 

Chłopiec skinął głową i wrócił do testów. Po siedmiu udanych podbiciach słabszą nogą czekał go bieg z piłką i bez niej, zarówno w linii prostej jak i slalomem. Ostatnie dwa etapy dotyczyły przyjęcia futbolówki oraz oddania strzału.

– Już wszystko jasne! – zakomunikowała Kolejka. – Kombinezon ustawi cię w optymalnej pozycji. Początkowo odczujesz dyskomfort, ale z czasem twoje mięśnie przyzwyczają się do prawidłowych ruchów.

Po chwili strój wymusił na Czarku lekkie ugięcie nóg w kolanach, więc chłopiec jęknął zaskoczony.

– Wczytuję protokół pierwszy, czyli poruszanie się bez piłki. Obejmuje trucht, sprint i zmiany kierunku biegu. Staraj się nie opierać i nie zaciskać mięśni, tylko pozwól się prowadzić. Wówczas szybciej dostosujesz się do uniformu – oznajmiła sztuczna inteligencja.

Adept rozpoczął bieg. Próbował właściwie reagować na wyświetlane znaki sygnalizujące zmianę tempa lub kierunku, ale czuł wyraźne szarpnięcia i blokady ruchów. Dopiero po upływie kilku godzin zaczęło mu się wydawać, że płynie z prądem. Nie odczuwał oporu, a jego ruchy zsynchronizowały się z kombinezonem. Wtedy ukazał się komunikat "Gratulacje! Ukończyłeś pierwszy moduł treningowy!".

– I jak wypadłem? – spytał.

– Bardzo dobrze! W środkowej fazie kombinezon tylko częściowo korygował twoje ruchy, a w końcowej biegałeś już samodzielnie.

– Ekstra! To co teraz?

– Kolejne sekwencje dotyczą fundamentów, czyli prowadzenia piłki, przyjęcia, podań i strzałów. Jak je opanujesz, czekają cię podstawy gry na bramce, w obronie, pomocy i napadzie. Po ich ukończeniu odblokowany zostanie dostęp do nauki zagrań specjalnych na wybranej pozycji. Każdemu z nich przypisano rangę trudności. Wymogiem nauki technik z poziomu drugiego jest opanowanie przynajmniej jednej z pierwszego i analogicznie z kolejnymi numerami. Oczywiście nie musisz ograniczać się do jednej pozycji, zmieniaj ćwiczenia wedle uznania, wyciągaj wnioski i baw się dobrze!

– A czy istnieje możliwość nauczenia się grać tak jak ulubieni piłkarze?

– Oczywiście, aczkolwiek dawne style w przyszłości są nieefektywne i nieproduktywne.

– A jakbym chciał opanować zagrania skuteczne przeciwko konkretnych osobom, to też by się dało?

– Jak najbardziej. Wskaż, których zawodników chcesz ogrywać, a ja przeanalizuję ich umiejętności i dobiorę właściwe ćwiczenia.

– Chyba ci się spodobało? – zasugerował Koziołek.

– Bardzo.

– W takim razie później tu jeszcze wrócimy, a teraz chciałbym pokazać ci coś jeszcze.

– Dobrze, a czy mogę o coś spytać?

– Śmiało.

– Czy po powrocie do mojego świata, zapomnę wszystko, co tu się wydarzyło?

– Owszem, stracisz wspomnienia, jednak niektóre umiejętności pozostaną z tobą w postaci talentu.

– Niektóre, czyli jakie?

– Te, które są zgodne z prawami twojego świata. Przykładowo, jeśli w którejś z krain posiadłbyś zdolność posługiwania się magią, czyli dziedziną, która na ziemi nie istnieje, to nie mógłbyś z niej korzystać. Inaczej sprawy wyglądają w przypadku nauki gry w piłkę. Wprawdzie w przyszłości ziemskiej kombinezon, w którym trenowałeś trzeba będzie samodzielnie założyć, a nie pojawi się na ciele, to jest to uproszczenie, które nie wpływa zbytnio na cokolwiek. Reasumując, gdybyś urodził się w innych czasach, także dla ciebie istniałaby możliwość korzystania z tej formy treningu, a zatem uznaje się, że poświęciłeś swój czas trenując o własnych siłach, ale w przyszłości.

– Zaraz, jak to poświęciłem swój czas?

– W niektórych krainach, w tym także w tej, w której obecnie przebywasz, istnieje czas zsynchronizowany z ziemskim. Dlatego twój ewentualny powrót do życia nastąpi po umówionych czternastu dniach.

– Czyli obudzę się w trumnie?!

– Nie, w swoim łóżku szpitalnym. W czasie, gdy twoja świadomość przebywa ze mną, ciało leży nieprzytomne, a nasi specjaliści czuwają nad stabilnością jego stanu. Ale nie przejmuj się tym obecnie, chcę ci coś pokazać.

– Dobrze, to dokąd mnie zabierasz?

– Na stadion. Obejrzysz mecz na żywo.

– A który?

– Wybór należy do ciebie.

– W takim razie chcę na wyjazdowy.

– Wedle życzenia.

 

* * *

 

Czarek zasiadł na trybunie przyjezdnych razem z innymi kibicami Kolejorza z roku 2030. Obserwował jak głośny doping niebiesko-białych niesie się po całym stadionie Legii. Mniej liczni poznaniacy nie szczędzili gardeł bez trudu zagłuszając warszawską publiczność. Szkoleniowiec Lecha co chwilę doskakiwał do linii wykrzykując porady dla swoich piłkarzy, a oni walczyli jak lwy. Kwadrans przed końcem menedżer próbował odmienić przebieg spotkania zdejmując wyczerpanego skrzydłowego i wprowadzając bocznego obrońcę, czyli najlepiej przysposobionego ofensywnie zawodnika z ławki jakim w tamtym momencie dysponował.

Trzynaście minut później kontuzji doznał rozgrywający Lecha. Z konieczności jego miejsce zajął środkowy obrońca, ale nie udało mu się wpłynąć na wynik spotkania.

Gdy zabrzmiał końcowy gwizdek, stadion wybuchł warszawską euforią i jednocześnie zalał się łzami Poznaniaków. Płakali dosłownie wszyscy – piłkarze, trenerzy i kibice, a Czarek razem z nimi. Pocieszał tych ostatnich zapewniając, że za rok drużyna na pewno zdobędzie mistrzostwo, a oni reagowali na słowa, wchodzili w interakcje i sprawiali wrażenie namacalnych. Mimo to w jego głowie pozostawała świadomość, że nie doświadcza prawdziwego wydarzenia.

Kiedy w końcu z posępną miną opuszczał stadion, Koziołek już na niego czekał.

– I jak ci się podobało? Czułeś emocje?  

– Tylko częściowo, bo to jednak nie było to samo.

– Czyli brakuje satysfakcji?

– Dokładnie.

– Rozumiem. To wszystko, co chciałem ci pokazać. Zatem do zobaczenia za dwa tygodnie, wykorzystaj je wedle uznania – powiedział przewodnik i zniknął.

 

* * *

 

Czarek resztę dni postanowił spędzić na treningach w akademii, a gdy upłynął czas, ponownie spotkał się z Koziołkiem. 

– I jaką podjąłeś decyzję?

– Myślę, że chciałbym wrócić, mogę?

– Owszem, potwierdź mi tylko, dlaczego odrzucasz ten bogaty, oferujący wszystko świat, by na powrót znaleźć się w swoim ograniczonym?

– Ponieważ to miejsce wcale nie jest takie wspaniałe. Owszem, umożliwia wiele, ale to nieprawda, że wszystko. Choćby moich marzeń tutaj nie spełnię.

– Rozumiem, człowiek umiera wtedy, gdy przestaje marzyć. Zatem wracaj do siebie, spełniaj marzenia i przede wszystkim zobacz jak Lech w bieżącym sezonie zdobywa mistrzostwo!

 

* * *

 

 

Kiedy Czarek otworzył oczy, spostrzegł siedzącą przy łóżku matkę. Kobieta natychmiast zerwała się na nogi.

– Kochanie, obudził się! – krzyknęła, a po chwili do sali wbiegł jej mąż.

– Czaruś, no w końcu! Tak się martwiliśmy!

– Dlaczego? – spytał chłopiec.

– Bo spałeś… czternaście dni – wydukała kobieta łamiącym się głosem.

– Ile?!

– Czternaście, ale spokojnie tatuś ci wszystko wytłumaczy, bo widzę, że mamusia wciąż trochę się denerwuje.

– No dobrze.

– Dwa tygodnie temu było naprawdę niebezpiecznie, baliśmy się, że cię stracimy, ale medycy wpadli na pomysł, żeby wprowadzić cię w stan śpiączki farmakologicznej.

– Jakiej śpiączki?

– Powiedzmy, że lekarze dla twojego dobra sprawili, że spałeś dłużej niż normalnie. Ale to nie wszystko. Przedstawiciel Wiary Lecha przekazał nam pieniądze zebrane na twoją operację. Pan doktor powiedział, że miesiąc później wypisze cię ze szpitala, a za niecałe pół roku pozwoli nawet grać w piłkę! – wyjaśnił ze łzami w oczach. – Czy to nie cudowne? Wreszcie skończą się wszystkie nasze problemy i zaczniemy nowe, normalne życie! Nie cieszysz się?

– A czy spełnią się moje marzenia?!

– Tak, synku – powiedziała matka łamiącym się ze wzruszenia głosem.

– To bardzo się cieszę!

 

* * *

 

Poznań, 2030

 

Witamy wszystkich po przerwie! – zabrzmiał głos komentatora z odbiornika telewizyjnego w poznańskim szpitalu. – Dla tych z państwa, którzy dołączyli do nas dopiero teraz przypominamy, że dzisiejszy mecz zadecyduje o mistrzostwie Polski. Obecnie utrzymuje się bezbramkowy wynik, czyli rezultat korzystniejszy dla Legii. Ale teraz uwaga, bo dobrze zapowiadająca się akcja poznaniaków, tak to musi być gol! Nie, jednak świetną postawą wykazał się bramkarz warszawiaków.

– Co za pech! – jęknęli pacjenci siedzący przed telewizorem oraz lekarz, który właśnie przyszedł sprawdzić wynik.

– I jak grają? – spytał.

– Nasi ich ostro cisną, ale te huncwoty albo się nieźle bronią, albo mają fart jak piorun i bramka nie chce paść – wyjaśnił starszy mężczyzna.

– Ale chyba w końcu strzelą?

– Wszyscy na to liczymy.

 Uwaga teraz strzał z dystansu! Ale piłka odbiła się od zewnętrznej strony słupka. Krótka przerwa w grze, więc przyjezdni decydują się na zmianę. W normalnych okolicznościach nazwałbym to dość nietypowym pomysłem, żeby wpuszczać prawego obrońcę za skrzydłowego, ale menedżer gości w odwodzie ma już tylko samych obrońców i piętnastoletniego pomocnika, który wciąż czeka na debiut w pierwszym zespole. Najwidoczniej szkoleniowiec boi się zaryzykować.

– Marku, słyszałam, że ten młody to twój były pacjent – powiedziała położna.

– Tak, liczę na to, że trener da mu dzisiaj zagrać.

I znowu akcja Lecha, zobaczmy, czy w końcu padnie gol?! Jednak nie, to świetne podanie zostało przecięte przez obrońcę. Teraz przy piłce warszawiacy, ale nie kwapią się do ataku, szanują piłkę. Kibice przyjezdnych gwizdami wyrażają, co myślą na temat takiej gry. Nie spodobało się to także piłkarzom Kolejorza, więc przystąpili do intensywnego pressingu. I skutecznie! Rozgrywający przejął piłkę, czy wygra pojedynek jeden na jeden z obrońcą. Tak! Skuteczny zwód i… odebrana piłka przez defensora, ale faulował. Zasłużona żółta kartka. Ojej, to wygląda na coś poważnego. Nie podnosi się z murawy piłkarz Lecha. Zanosi się na zmianę. Tak, schodzi z boiska kapitan przyjezdnych, a przed szansą w dniu swoich piętnastych urodzin staje absolutny debiutant Cezary Nowak…

– To Czarek! – wykrzyknął doktor Marek.

…nawet jeśli nie uda mu się zabłysnąć w dzisiejszym meczu, to na pewno przejdzie do historii jako najmłodszy zawodnik w historii Polskiej Ekstraklasy. Inną ciekawostką wartą odnotowania jest jego nazwisko, które sympatykom Kolejorza ma prawo kojarzyć się z Janem Nowakiem, czyli jednym z założycieli i pierwszym prezesem poznańskiego klubu. Ale popatrzmy na premierowy kontakt z piłką i… Niestety wyszła na aut…

– Weź się w garść! – wrzasnął lekarz do telewizora, a pozostali widzowie zachowanie zazwyczaj spokojnego mężczyzny skwitowali uśmiechem.

…uwaga piłkę ma Nowak, próbuje gry jeden na jeden z przeciwnikiem, ale drugi stoper rywali podbiegł zaasekurować kolegę, jeszcze Nowak, minął obu i co?! GOL! Jest proszę państwa, bramka dla Lecha. Ależ rajd w jego wykonaniu, seria zwodów, wbiegnięcie między obrońców, uniknięcie wślizgu, położenie rywala i przelobowanie wychodzącego bramkarza! Niesamowite! Zawodników grających w tym stylu określano niegdyś czarodziejami. Gratulacje, Czarek! Zdecydowanie na to miano zasłużyłeś. Zaczarowałeś piłkę i obronę rywali! Brawo! Sędzia chyba nie pozwoli już wznowić gry. Tak, ostatni gwizdek! Lech zdobywa mistrzostwo! Załamani kibice Legii…

Tego pamiętnego dnia zarówno na stadionie jak i przed odbiornikami wybuchła radość sympatyków Lecha. Powodów do świętowania nikt nie musiał szukać. Wystarczyły dwa – mistrzostwo kraju i narodziny bohatera, który w spektakularny sposób przyczynił się do sukcesu.

Koniec

Komentarze

Natychmiastowo znajdziesz się we właściwym miejscu. <– Natychmiast…

a jak trochę podtrenujesz, to zapewne pozwolą ci się przyłączyć. ← potrenujesz

– Co za pech! – jęknęli pacjenci siedzący przed telewizorem oraz lekarz, który właśnie przyszedł skontrolować wynik. ← zobaczyć?

Jednak nie, to świetne podanie zostało przecięte przez obrońcę. ← przejęte

Teraz przy piłce Warszawiacy ← warszawiacy

Ale popatrzmy na premierowy kontakt z piłką i niestety wyszła na aut… ← Ale popatrzmy na premierowy kontakt z piłką. Niestety wyszła na aut…

 

Miś nie jest fanem piłki nożnej, ale czytał z zainteresowaniem.

 

 

Cześć, Misiu

dziękuję za poświęcony czas, zaraz poprawię błędy.

Część zostawiłem w niezmienionej formie, gdyż komentatorzy przykładowo używają określeń typu “przecięte podanie”.

Pozdrawiam

Jednak nie, to świetne podanie zostało przecięte przez obrońcę. Teraz przy piłce warszawiacy, ale nie kwapią się do ataku, szanują piłkę.

Misiowi nie podoba się przecięcie podania, bo piszesz w następnym zdaniu, że piłkę mają warszawiacy. Dla lejka piłki nożnej przecięcie podania może oznaczać np. bierne przeszkodzenie lotowi piłki bez przejęcia. Mimo wszystko piłkę mogli wtedy przejąć poznaniacy. Ale to Twój tekst. :)

Zawodnik A podaje do zawodnika B, więc z założenia podanie to krzywa łącząca punkty A i B. Zawodnik (głównie drużyny przeciwnej choć niekoniecznie) może w jakikolwiek sposób wpłynąć na tor poruszania się piłki, a wówczas przecina podanie. 

 

Dlatego obrońca nie musiał przejąć podania, a po prostu spowodował, że nie dotarło do celu. Piłka mogła się potoczyć odbita od niego i trafić pod nogi gracza z jego drużyny. Tak się sprawy mają :D

Kobieta zamilkła, a na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie, ale sytuację w porę uratował jej mąż.

– Oj, Czaruś, Czaruś, już zapomniałeś, co ci ostatnio mówiłem? – spytał brodaty mężczyzna stając w progu sali. Swój kiepski nastrój starał się ukryć za sztucznym uśmiechem.

 

Ten brodaty mężczyzna zbędny, bo już w poprzednim akapicie pokazałeś kto mówi.

Dała upust emocjom – okropne, jakbym harlequina czytała.

 

Czarek nie rozumiał obecnej sytuacji.

połączenie obu.

Mieszasz czasy, co powoduje zamieszanie.

Dla mnie za ckliwe, ale daje się czytać.

 

naliczyłam 3?

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, Ambush,

dzięki za poświęcony czas i wskazówki. 

 

naliczyłam 3?

W sensie 3 czasy, tak?

Za bardzo skróciłam wypowiedź;) Trzy symbole Lecha, a miały być dwa.

Lożanka bezprenumeratowa

Hmmm. Bardzo trudno zaangażować mnie piłką kopaną, więc nie pykło. Chyba nie miało prawa. Jestem w tej dziedzinie totalnym laikiem. Rozumiem, że Legia to Warszawiacy, ale reszta to obcy język.

Do tego poczułam się lekko szantażowana chorym dzieckiem.

I czy taki trening w zaświatach nie jest wątpliwy etycznie?

Babska logika rządzi!

Mój mózg ostatnio coś nie działa, Ambush, więc wolę dopytać, o co chodzi z tymi symbolami Lecha?

 

Cześć, Finkla, dzięki za poświęcony czas.

 

Do tego poczułam się lekko szantażowana chorym dzieckiem.

No trochę tak wyszło.

 

I czy taki trening w zaświatach nie jest wątpliwy etycznie?

Niekoniecznie. Jedni ludzie rodzą się z większym talentem, a inni z mniejszym. Skąd wiadomo, że ci lepsi nie odbyli właśnie takiego treningu lub nie są reinkarnacjami kogoś, kto trenował daną dziedzinę w poprzednim życiu? ;)

Przygotowałeś dla Lecha ładną laurkę, a przy okazji opowiedziałeś dość ckliwą historię chorego dziecka, które wyrosło na bohatera.

Nie znam wymogów konkursu, na który pisałeś, więc nie podejmuję się oceny opowiadania. Wyznam tylko, że lektura okazała się dość nużąca, albowiem piłka nożna leży zdecydowanie poza kręgiem moich zainteresowań.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

wy­gra­ne­go przez Po­zna­nia­ków meczu… → …wy­gra­ne­go przez po­zna­nia­ków meczu

 

i two­rzyć co tylko ze chce. → …i two­rzyć co tylko zechce.

 

skie­ru­jesz swój wzrok na in­te­re­su­ją­cą cię po­zy­cję… → Zbędny zaimek – czy kierowałby cudzy wzrok?

 

na­stęp­nie za­brał się za zwie­dza­nie. → …na­stęp­nie za­brał się do zwiedzania.

 

w obo­zie nie­bie­sko-bia­łych(…) → Brak spacji przed nawiasem.

 

Sy­tu­acja Po­zna­nia­ków nie na­le­ża­ła… → Sy­tu­acja po­zna­nia­ków nie na­le­ża­ła

 

ze wzglę­du na sze­reg kon­tu­zji unie­moż­li­wia­ją­cy tre­ne­ro­wi→ To nie szereg uniemożliwiał trenerowi, a kontuzje, więc: …ze wzglę­du na sze­reg kon­tu­zji unie­moż­li­wia­ją­cych tre­ne­ro­wi…

 

– Witaj w sy­mu­la­to­rze tre­nin­go­wym – wy­brzmia­ły ko­bie­ce słowa. → A jak brzmiałby komunikat powiedziany męskimi słowami?

Proponuję: – Witaj w sy­mu­la­to­rze tre­nin­go­wym – wy­brzmia­ł ko­bie­cy głos.

 

Cza­rek uśmiech­nął się i za­brał za za­da­nie.Cza­rek uśmiech­nął się i za­brał do zadania.

 

więc chło­piec jęk­nął z za­sko­cze­nia. → …więc chło­piec jęk­nął zaskoczony.

 

Wtedy uka­zał się ko­mu­ni­kat "Gra­tu­la­cje! Ukoń­czy­łeś pierw­szy moduł tre­nin­go­wy!" → Brak kropki po zamknięciu cudzysłowu.

 

do­brze za­po­wia­da­ją­ca się akcja Po­zna­nia­ków… → …do­brze za­po­wia­da­ją­ca się akcja po­zna­nia­ków

 

świet­ną po­sta­wą wy­ka­zał się bram­karz War­sza­wia­ków. → …świet­ną po­sta­wą wy­ka­zał się bram­karz war­sza­wia­ków.

 

ale me­ne­dżer gości w ob­wo­dzie ma już tylko sa­mych obroń­ców→ Czy tu aby nie miało być: …ale me­ne­dżer gości w odwo­dzie ma już tylko sa­mych obroń­ców…

 

Nawet jeśli nie uda mu się za­bły­snąć w dzi­siej­szym meczu… → …nawet jeśli nie uda mu się za­bły­snąć w dzi­siej­szym meczu…

Wielokropek przed wypowiedzią informuje, że została ona przerwana i teraz mówiący kontynuuje, więc wielka litera jest zbędna.

 

…Uwaga piłkę ma Nowak… → uwaga, piłkę ma Nowak…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 Część Regulatorzy,

 

dziękuję za poświęcony czas, opinię i szereg wyłapanych błędów oraz sugestii – skorzystałem ze wszystkich.  

 

Przygotowałeś dla Lecha ładną laurkę, a przy okazji opowiedziałeś dość ckliwą historię chorego dziecka, które wyrosło na bohatera.

Tak, postanowiłem spróbować techniki podlizania się i wzruszenia jurorów, ale nie wyszło :)

Wyznam tylko, że lektura okazała się dość nużąca, albowiem piłka nożna leży zdecydowanie poza kręgiem moich zainteresowań.

Doceniam, że dotrwałaś do końca, dziękuję :)

Czy tu aby nie miało być: …ale menedżer gości w odwodzie ma już tylko samych obrońców…

Kiedyś zamiast “polemizować” mówiłem “polonizować”. Ciekawe, ile jeszcze takich kwiatków mam w odwodzie? 

 

Dziękuję i pozdrawiam.

 

PS

Czy to nietakt z mojej strony, że piszę Twój nick wielką literą, podczas gdy domyślnie jest napisany małą?

Bardzo proszę, Mordocu. Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. :)

 

Kiedyś zamiast “polemizować” mówiłem “polonizować”. Ciekawe, ile jeszcze takich kwiatków mam w odwodzie? 

Jeśli zdarzy Ci cię posadzić podobne kwiatki w kolejnych opowiadaniach, nie martw się – co trzeba zostanie wyplenione. ;)

 

Czy to nietakt z mojej strony, że piszę Twój nick wielką literą, podczas gdy domyślnie jest napisany małą?

To żaden nietakt, a wręcz przeciwnie – Regulatorzy napisani wielką literą wydają się bardziej dostojni, nawet jeśli zostaną skróceni do Reg. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli zdarzy Ci cię posadzić podobne kwiatki w kolejnych opowiadaniach, nie martw się – co trzeba zostanie wyplenione. ;)

Dzięki, Reg, przekonałem się już o tym niejednokrotnie :)

Życzę Ci, aby wyplenianie kwiatków było konieczne jak najrzadziej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo dziękuję :)

Nowa Fantastyka