Piotr wszedł do ogromnej groty i poczuł orzeźwiający chłód. Zdjął kask i oparł motocykl o ścianę.
W świetle latarki zobaczył długi korytarz.
– To na pewno tu? – zadał pytanie do mikrofonu, wpiętego w kombinezon.
– Tak mi się wydaje – odpowiedział mu głos z słuchawki. – Z kilometr drogi masz przed sobą.
Teraz już nie mógł się wycofać. Ruszył powoli.
– Ta dziura jest naprawdę ogromna.
– Ta, trochę duża jest, szkoda, że kamer tam nie ma… – odparł przeciągle znajomy.
Piotr uśmiechnął się. Zrobił jeszcze kilka kroków, gdy nagle zatrzymał się i wyszeptał:
– Adam, widzę mały otwór , na końcu drogi.
– Będziesz się musiał przez niego prześlizgnąć.
– Jasne…
Widział go coraz wyraźniej, serce zaczęło bić szybciej. Jeszcze tylko kilkanaście kroków.
– Jesteś już? – zapytał Adam.
– Jeszcze chwila… Jestem!
Piotr odetchnął z ulgą, pierwszy etap podróży był pokonany.
– I co, przełazisz przez ten otwór? – Adam zadał kolejne pytanie.
– Zaraz…
Piotr rozejrzał się i oniemiał.
– Człowieku, tu są drzwi! – wykrzyczał do mikrofonu.
– Jak to drzwi?
– No normalne drzwi, takie z klamką. – Spróbował otworzyć, ale nie ustąpiły. – Chyba są zamknięte albo coś je blokuje.
– Ciekawe, może to takie… – Adam zrobił długą przerwę. – Piotr, masz problem…
– Co się stało?
– Smog… On leci po ciebie.
Piotr zaklął i z trudem przecisnął się przez mały otwór. Boleśnie wylądował na brzuchu.
Znalazł się w ogromnej jaskini. Poświecił latarką i serce prawie mu stanęło.
Pomiędzy czterema filarami leżało ogromne cielsko.
– Adam… Ten Smok Wawelski jest zdecydowanie większy, od tego opisywanego w legendach.
– Nie mogliśmy tego wykluczyć, widzisz na filarach wgłębienia?
Piotr zbliżył się do smoka, musiał przejść obok niego, aby sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu. Istotnie na każdym filarze było jedno wgłębienie. W trzech z nich zobaczył pomarańczowe kryształy. Tylko jeden otwór był pusty. Sięgnął do kieszeni, poczuł zimny kryształ.
– Jesteś pewien, że ten smok mnie nie zabije? – zapytał Piotr, powoli zbliżając się do pustego wgłębienia.
– Smog wleciał do wyłomu!
Piotr westchnął, wyjął z kieszeni pomarańczowy kryształ i włożył do otworu. Odetchnął z ulgą, filary zaświeciły się na pomarańczowo, błyskawice otoczyły stary marmur. Kolumny drżały coraz mocniej, a wyładowania przybierały na sile.
– Włożyłeś?
– Tak! To zaraz wybuchnie! – krzyknął Piotr, rzucając się do ucieczki.
– Widzisz jakąś wnękę!?
Rozejrzał się w biegu.
– Nie widzę!
W ostatnim momencie kątem oka zobaczył wielki kamień, to była jego szansa, skręcił w bok i skoczył. Plac eksplodował. Huk niemal rozerwał mu uszy, ryk bestii wydał mu się przytłumiony.
Piotr ochłonął dopiero po chwili, lecz nadal dźwięczało mu w uszach. Wyjrzał zza kamienia. Smoka nie było już widać. Usłyszał czyjś głos, najpierw bardzo niewyraźny, lecz z czasem zaczął rozróżniać coraz więcej słów.
– Słyszysz mnie!?
Piotr podniósł się i drżąc odpowiedział:
– Taaaak…
– Wsiadaj na motocykl, musimy wyłączyć ostatnią fabrykę – mówił gorączkowo Adam.
Piotr pokręcił głową i zapytał z wyrzutem:
– Czy ty wiesz co ja właśnie przeżyłem?
– Nie mamy czasu, cały plan może wziąć w łeb!
Piotr odburknął coś niewyraźnie, lecz zaczął biec w stronę wyłomu. Wcześniej był tu mały otwór, teraz widniała ogromna dziura.
– Zawirusowałem fabryki, smogu będzie mniej, więc nasz smok ma większe szanse. – Adam nie przestawał informować przyjaciela o swoich kolejnych działaniach.
***
Piotr podjechał motocyklem pod bramę ogromnej fabryki. Czekał na niego mężczyzna, weteran wojenny, którego twarz pokrywały liczne blizny.
– Ku chwale ojczyzny! – przywitał się Piotr.
– Za Kraków! – odkrzyknął mężczyzna.
Teraz czekali na sygnał, by przekraść się na teren zakładu.
– Zaraz możecie wchodzić, smok już podlatuje… – W głosie Adama czuć było podekscytowanie.
Podnieśli oczy. Bestia zbliżała się powoli, skrzydłami rozganiając smog. Nagle duszący dym zaczął się wycofywać, leciał w stronę fabryki. Dostał jakiś rozkaz?
– Adam, co się dzieje? – zapytał zdezorientowany Piotr.
Długo nie słyszał odpowiedzi, aż wreszcie ze słuchawki wydobył się krzyk:
– Niemożliwe!
Teraz i oni to ujrzeli. Smog stworzył w powietrzu trzy gigantyczne smoki.
– Przecież miał być jeden! – krzyknął Piotr.
– Wiem, wiem już sprawdzam – mówił Adam. – Mam obraz z kamery, ciepło wytwarza tylko jeden z nich. Ten smok potrafi się posługiwać smogiem i tworzy swoje odpowiedniki, żeby zmylić wroga.
Piotr zamknął oczy, teraz nie był już taki pewien zwycięstwa. Usłyszał głos weterana:
– Musimy wyłączyć tę fabrykę. Jazda!
Nie mieli wyboru, prześlizgnęli się nad ogrodzeniem i podeszli do wielkich drzwi. Zobaczyli przyczepioną drabinkę. To po niej mieli dostać się do środka.
***
W twarz Piotra uderzył chłód. W pomieszczeniu panował półmrok, a przez uchylone okna wpadał wiatr, gwiżdżąc przeraźliwie. Ciepłe promienie słońca przebijały się przez szkło.
Stąpali powoli, zważając by nie uruchomić żadnego alarmu.
– Boisz się? – zapytał łagodnie weteran.
– Nie, a dlaczego miałbym? – odparł Piotr z uśmiechem.
Kłamstwo bolało, ale brzmiało lepiej od prawdy, choć kto wie, czy weteran i tak się nie domyślił.
Dotarli do małych zardzewiałych drzwi. Weteran westchnął i nacisnął klamkę. Piotr odruchowo cofnął się, pod wpływem uderzenia wiatru. Wyjrzał zza mężczyzny. W cieniu beczek siedziało dwóch strażników.
Zobaczyli ich. Piotr spojrzał pytająco na weterana wojennego.
Tamci już wstali i niebezpiecznie zbliżali się, trzymając w ręku paralizatory. Młodzieniec chciał uciec, ale został powstrzymany przez weterana i usłyszał jego głos:
– Nie możemy teraz zrezygnować.
Po tych słowach mężczyzna chwycił ręce chłopaka i szybkim ruchem związał je. Na nic zdały się krzyki i wierzganie.
***
Weteran stał przy człowieku w podeszłym wieku, obaj wpatrywali się w duży ekran. Piotr odwrócił z obrzydzeniem wzrok. Ręce miał związane, niedokładnie, ale nie posiadał odpowiedniej siły by się uwolnić.
Zacisnął zęby i zwrócił się do weterana:
– Oszukałeś nas!
Mężczyzna odwrócił się i z kpiną w głosie odparł:
– Widzisz, a mówiłem, że inteligencja przede wszystkim. Teraz smog zabije waszego smoczusia i przejmie kontrolę nad miastem.
– Opamiętaj się, przecież jeszcze możesz. – Piotr wpatrywał się w twarz byłego żołnierza, szukając choć cienia litości i współczucia.
W odpowiedzi usłyszał głos starszego człowieka.
– Mój chłopak sprawił się doskonale. Zwabiliśmy waszego smoka w miejsce, gdzie nie ma szans. – Po tych słowa mężczyzna zarechotał.
Piotr spuścił wzrok, do niedawna był pewien, że weteran jest ich największą szansą, a teraz go nie mieli po swojej stronie. Został tylko Adam, ale z nim stracił kontakt. Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Piotr nie wiedział jak daleko znajduje się generator, który mieli wyłączyć… musiał się uwolnić. Sam! Inaczej cały plan weźmie w łeb. Do głowy wpadł mu pewien pomysł.
– A co wam z tego, że wygracie tę walkę? – zapytał z przekąsem.
Były żołnierz wyszczerzył zęby i spokojnie odparł:
– Marek, powiesz mu?
Mężczyzna obrócił się:
– Nie zdradzę tego, nie jestem taki…
Nagle coś sobie uświadomił i spojrzał na weterana. Dostrzegł wycelowany w głowę pistolet.
– Co ty robisz! – wykrzyczał przerażony.
– Wyłącz – odpowiedział weteran głosem pozbawionym emocji.
Marek rozejrzał się, strażnicy stali w miejscu. Nie wiedzieli, czy sięgać po paralizatory.
– Zastrzelę cię, jeśli się ruszą! – Tym razem słowa byłego żołnierza brzmiały stanowczo.
Marek nie chciał ryzykować. Posłusznie dotknął tablicy. Produkcja smogu została wstrzymana.
Weteran spojrzał na zszokowanego chłopca, po czym powiedział:
– Zbieramy się, nie ma co tu dłużej tracić czasu. Marek, pójdziesz przed nami dla bezpieczeństwa.
***
Piotr odetchnął z ulgą, gdy wyszli na zewnątrz. Zaczerpnął hausty powietrza. Wówczas usłyszał głos weterana:
– Zaraz będzie tu wojsko. Zniknij gdzieś. Ja przypilnuje tego delikwenta.
Piotr posłusznie wykonał polecenie. Do końca jeszcze nie rozumiał, co przed chwilą się wydarzyło, ale nie miał czasu na domysły.
Ledwie zdążył przejść kilkanaście kroków, gdy usłyszał ryk. Uniósł głowę. Bestie nadal walczyły w powietrzu. Ten otoczony smogiem zdecydowanie wygrywał, a Smok Wawelski odnosił poważne obrażenia. Teraz zaatakowały go ponownie trzy smoki z dymu. Spróbował rozgonić smog skrzydłami, ale się nie udało. Krew poleciała z prawego boku.
Piotr z powrotem włączył słuchawkę i mikrofon.
– Adam, jesteś tam?
Tak, był tam i zdecydowanie coś mówił, ale nie do niego, tylko do siebie.
– Smok Wawelski przegrywa! – wrzeszczał do słuchawki Piotr.
Ogień nie robił na smogu większego wrażenia. Smok Wawelski szamotał się, próbując odkryć, która spośród trzech chmur gryzącego dymu, kryje wroga.
Piotr patrzył przez szparę między rękami, ten cios mógł zabić przyjazną bestię… I co wtedy?
Nagle usłyszał wściekły krzyk Adama:
– Mam tego dość!
Po tych słowach niebo zabarwiło się na pomarańczowo. Smok Wawelski zapłonął, a oślepiony Piotr ukrył twarz w rękach. Dopiero po chwili spojrzał ku górze. Nie widział już bestii, ani smogu.
– Adam? – wyszeptał do słuchawki.
– Wygraliśmy! – odpowiedział mu radosny krzyk.
Wojsko już podjechało pod fabrykę, więc Piotr schował się za autem i gdy upewnił się, że go nie zobaczą, zapytał:
– Adam, ty potrafisz rozmawiać ze smokami?
– Nie… Dlaczego?
– Gdy wykrzyknąłeś coś w gniewie, on stał się silniejszy…
Piotr długo nie słyszał odpowiedzi.
– Nie wyciszyłem się? – głos był spokojny. Piotr siedział zdezorientowany. Nic z tego nie mógł pojąć. Adam kontynuował. – Cóż, nawet cię polubiłem. Jeszcze kiedyś się spotkamy.
– Co to ma znaczyć? – wykrzyknął Piotr.
– Potrzebuję tego smoka. Wybacz.
– Kim ty jesteś? – zapytał roztrzęsiony.
– Już mówiłem, jestem władcą smoków – Adam mówił spokojnie – Wrócę tu za kilka lat, na Ziemi macie wiele ciekawych stworzeń, które mi pomogą…
Głos był łagodny, uspokajał. Piotr poczuł potrzebę zapytania o coś jeszcze:
– Nie pochodzisz z Ziemi?
Adam zaśmiał się i dobrodusznie wyjaśnił:
– Chronię ten wszechświat, nie jestem człowiekiem… Do rychłego zobaczenia.