- Opowiadanie: dawidiq150 - Czyściec

Czyściec

Króciutki tekścik, tym bardziej gorąco zapraszam do przeczytania i zostawienia komentarza :) Nie chcę nic zdradzać to by wszystko zepsuło. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Czyściec

To był zwyczajny dzień, kompletnie się nie spodziewałem, że właśnie dzisiaj umrę…

 

&&&

 

Ta historia zaczyna się, gdy miałem trzydzieści parę kilo nadwagi. Nie wiem jak się do tego doprowadziłem, ale w końcu uświadomiłem sobie, że jest bardzo źle. Zacząłem się wstydzić swojego ciała, o takim czymś jak wyjście na basem nie było nawet mowy. Że byłem nieatrakcyjny to mało powiedziane. Wielki brzuch, zwały tłuszczu na biodrach, nalana twarz, grube paluchy i tak dalej.

Rodzice, bardzo chcąc mi pomóc zaproponowali, że kupią mi rower. Świetny pomysł! Była tylko jedna kwestia; „czy będę często i systematycznie jeździł”? Zdeklarowałem się, że tak.

Gdy już miałem wspaniałego, nowiutkiego „górala”, zacząłem jeździć. Początkowo codziennie, jednak już po tygodniu próbowałem się wymigać. Powodem nie było wyłącznie lenistwo. Wyniknął inny problem, który mnie zniechęcał. Niemal za każdym razem, kiedy byłem „na rowerze”, przytrafiał mi się jakiś mały wypadek. Widać jazda na rowerze to też jest sztuka. I tak, raz zjeżdżając z chodnika o mało się nie wywaliłem. Innym razem nie zmieściłem się w bramie i do krwi otarłem sobie kolano. Doszedłem do wniosku, że ja chyba jeżdżę nieostrożnie, i muszę bardziej uważać.

Pewnego razu wracając z trasy, zatrzymałem się przy sklepie spożywczym, by kupić kilka rzeczy. Potem zawiesiłem reklamówkę z zakupami na kierownicy i ruszyłem do domu. Nie zdawałem sobie sprawy, że takie zachowanie jest lekkomyślne. W czasie jazdy, chciałem poprawić torbę i straciłem panowanie nad rowerem. Jak długi wywaliłem się na beton. Wypadek był poważny. W lekkim szoku, bardzo potłuczony, powoli wstałem i pieszo prowadząc rower dotarłem do domu. Wydawało mi się, że nie jest aż tak bardzo źle, ale dopiero kilkanaście minut później zacząłem odczuwać ból w wielu miejscach. Na ramieniu odkryłem ogromny ciemnofioletowy siniak. Przez miesiąc nie dałem rady jeździć na rowerze.

 

Pół roku później.

 

Był zwyczajny, letni dzień. Rodzice wyjechali na dwa tygodnie, a ja miałem za zadanie podlewać rośliny na działce. Z mojego domu na działkę nie jest bardzo daleko, więc załatwiając jednocześnie dwie sprawy, to znaczy podlanie roślin i jazdę na rowerze, wyjąłem z garażu mojego górala i pojechałem.

Byłem już blisko celu, pozostało mi tylko przejechać ulicę, która nie jest bardzo ruchliwa. Popatrzyłem więc, raz w lewo, raz w prawo i oszacowałem, że zdążę przed nadjeżdżającym z lewej samochodem. Łamiąc co najmniej dwa przepisy drogowe ruszyłem. Sekundę później zdałem sobie sprawę, że to był błąd. Naparłem mocno nogą na pedał, żeby jak najszybciej zjechać z ulicy. Pech chciał, że miałem na sobie spodnie o szerokich nogawkach, które już kilka razy zaplątały mi się w zębatkę. Stało się to też teraz. Rower zatrzymał się. Usłyszałem pisk opon, samochód uderzył we mnie z wielką siłą i to był mój koniec. Umarłem.

 

&&&

 

Powoli unosząc się, pode mną widziałem tragiczną sytuację, której byłem przyczyną. Pogięty rower leżał na ulicy, a moje zmasakrowane ciało kawałek dalej. Z samochodu, który mnie potrącił wyszły dwie osoby; kobieta koło czterdziestki i nastolatka zapewne jej córka. Ta pierwsza podeszła i uklękła przy moich zwłokach. Druga natomiast pospiesznie wybierała numer na komórce. Wyraz ich twarzy i zachowanie świadczyły, że są w szoku.

Nic więcej nie zdążyłem zobaczyć. Całe moje otoczenie zaczęło ciemnieć. Ogarniała mnie czerń, straszna i nie wróżąca nic dobrego.

Chwilę potem ujrzałem w oddali jasną kropkę i zacząłem się do niej zbliżać. Rosła z każdą sekundą. Poczułem się jakbym jechał szybko pociągiem przez długi, ciemny tunel.

Gdy wyłoniłem się z mroku mogłem już dostrzec to, co znajdowało się w tym innym wymiarze. Nie było tego wiele. Bezkresna łąka o błękitnej wysokiej trawie, drewniana brama przede mną i białe niebo.

Nie posiadałem ciała. Spojrzałem na ręce i nogi, poruszyłem palcami. Byłem półprzeźroczysty i miałem taki sam kolor jak trawa, która tu rosła.

Gdy zacząłem przyglądać się bramie, ona otworzyła się na oścież a w moje plecy, jakby ponaglając mnie zawiał silny wiatr. Ruszyłem więc przed siebie.

Minąłem bramę i nagle znalazłem się w niedużym pokoju, w którym na wprost mnie znajdował się biały ekran. Sufit i ściany pomieszczenia były brązowe.

– Umarłeś. – Ktoś nagle głośno powiedział.

Głos określiłem jako męski, w jego brzmieniu wyczułem krytyczne nastawienie.

– Tego już się domyśliłem – chciałem odpowiedzieć i wtedy pojąłem, że moje myśli zastępują mi mowę.

Głos odpowiedział:

– Jestem po to, by poinformować cię co się dalej z tobą stanie i wytłumaczyć dlaczego. – nastąpiła krótka pauza, po której kontynuował – Przez całe ludzkie życie prowadzona jest punktacja. Dobre uczynki dają dodatnie punkty a złe ujemne. Przykładowo za to, że byłeś lekkomyślny i spowodowałeś wypadek dostałeś tysiąc trzysta sześćdziesiąt dwa ujemne punkty. Dla porównania, przyjrzyj się ekranowi przed tobą…

Ujrzałem na ścianie film niczym w kinie. Mały chłopiec, w którym rozpoznałem siebie, podszedł do żebrzącej na dworcu kolejowym kobiety i rzucił jej pieniążek. Głos kontynuował:

– Za to dostałeś 114 dodatnich punktów.

Pomyślałem, że to wszystko jest niezwykłe. Kto by wpadł na taki pomysł, że tak będzie wyglądać rozliczanie grzechów po śmierci.

– Najwięcej minusów uzbierałeś za opuszczanie niedzielnej Mszy Świętej. – kontynuował głos – A to dlatego, że należałeś do rodziny wierzącej i praktykującej. To był wyłącznie twój wybór.

Teraz wyświetlił się filmik, jak razem z trzema kolegami śmiałem się z innego kolegi, że chodzi do kościoła.

– To ostatecznie ile mam punktów? – myślami zadałem pytanie.

– Jesteś na minusie. Masz 10335 ujemnych punktów.

– No dobrze i co w związku z tym?

– Musisz odpokutować złe uczynki. Wracasz do ziemskiego świata, przyjrzyj się wyświetlonej liście!

Na ekranie ukazała się tabela z podświetlonym na żółto wierszem. W nim było napisane: od -10400 do -10200 siedem lat życia w ciele komara.

– Ale co to oznacza? – zapytałem ponownie.

– Dokładnie to, co jest napisane – padła odpowiedź – by wyzerować punkty musisz przeżyć siedem lat będąc komarem. Wiedz, że nie będzie to przyjemne.

Niezwykle zaciekawiony tabelą czytałem inne wiersze. Wiersz wyżej kara wynosiła sześć lat i tak dalej.

– A co jest za powiedzmy -100000 punktów?

Głos odpowiedział:

– To jest w całkiem osobnej tabeli, ja się tym nie zajmuję. Wszyscy myślą, że inna ilość punktów to jakieś inne zwierzę. To nie tak. Komar jest, że tak powiem „uniwersalny” zmienia się tylko długość wyroku. A pozostałe tabele, to już inne kary.

Chciałem zadać jeszcze wiele pytań, ale istota, z którą rozmawiałem znając moje myśli powiedziała:

– To koniec naszej rozmowy, żegnaj! I jeszcze jedno; pamiętaj, że nie zostałeś potępiony.

Nagle, jakby ktoś zgasił światło. Ogarnęła mnie ciemność. Potem, niczym po otworzeniu oczu, ujrzałem znowu ziemski świat. Była noc, na niebie widziałem gwiazdy, a pode mną jakieś dziesięć metrów niżej, znajdowały się kilkuosobowe drewniane chatki rozmieszczone na wielkiej polanie. Niemal od razu rozpoznałem ośrodek wczasowy w Wysowej Zdroju, gdzie często spędzałem z rodziną wakacje. Do głowy przychodziły mi różne myśli, jedną z nich była, że wcale nie cierpię, wręcz przeciwnie, latanie było wspaniałe.

Jakby w odpowiedzi na moją myśl sytuacja się natychmiast zmieniła. Jakaś siła przejęła kontrolę nad moim ciałem. Wtedy zacząłem się bać.

Niosło mnie w stronę jednej z chatek, która miała otwarte na oścież drzwi. Urlopowicze siedzieli na zewnątrz przy stole i raczyli się jakimiś napojami jednocześnie rozmawiając. Nikt nie zauważył jak wleciałem do domku. Usiadłem na firance i teraz mogłem tylko myśleć, zastanawiać się i rozważać wszystko co mi się przytrafiło. Trwało to dla mnie niezmiernie długo, natomiast dla wczasowiczów pewnie krótko.

Nagle światło w domku się zapaliło i do środka weszło trzech nastoletnich chłopców. Gdy zamknęli drzwi odzyskałem kontrolę nad swoim ciałem.

– Zabijcie tego wielkiego komara – powiedział jeden z nich.

Próbowałem uciec, lecz nie udało mi się to. Zostałem rozgnieciony butem na ścianie. Ból był okropny. Chłopcy przestali się mną interesować. Ja natomiast z połamanymi skrzydłami i odnóżami, a także mając wnętrzności na wierzchu, bardzo długo umierałem.

Gdy w końcu zdechłem, ogarnęła mnie na moment ciemność, by po chwili odrodzić się w tej samej chatce. Sytuacja się powtórzyła, jakby ktoś cofnął czas o kilkanaście godzin.

Tym razem udało mi się uciec do łazienki, i wtedy, gdy ujrzałem swoje odbicie w lustrze, przeżyłem wielki szok i ból psychiczny tak silny, że nie potrafię go opisać.

Ciało, które posiadałem było obrzydliwe. Skrzydełka w których było widać cienkie żyłki przepełniały mnie wstrętem.

Nagle do łazienki wszedł jeden z chłopaków i ponownie zostałem rozgnieciony tym razem na lustrze.

Umierałem setki razy, na przeróżne sposoby. Raz zostałem zjedzony żywcem przez pająka uwięziony w jego pajęczynie. Innym razem konałem kilka dni razem z muchami przyklejony do lepu na muchy. Pamiętam jak kiedyś nieznana siła pokierowała mnie i znalazłem się w dużej łazience jakiegoś ośrodka wczasowego. Była wtedy noc, mój los dzieliły inne owady takie jak ćmy i inne przeróżne insekty, które lecą do światła. W momencie, gdy mogłem już się poruszać spod natrysku wyszedł mężczyzna i z jakiegoś powodu, może dla zabawy skierował w moją stronę strumień wody z prysznica. Zostałem spłukany do kanalizacji, i szybko umarłem.

Często powtarzała się sytuacja, gdy dzieci zabijały mnie dla zabawy. Ci mali sadyści chyba nie zdawali sobie do końca sprawy, jakie bolesne było odrywanie mi skrzydełek i kończyn.

Gdyby nie słowa tajemniczej istoty, z zaświatów, które brzmiały „pamiętaj, że nie zostałeś potępiony” myślałbym, że trafiłem do piekła. Często zastanawiałem się dlaczego ta kara jest tak surowa? Przecież znowu moje życie nie było aż takie złe.

Potem zasady dotyczące mojej kary się zmieniły. Żadna siła już mną nie kierowała i rodziłem się by przeżyć czasami nawet tyle ile żyją komary tzn. od siedmiu do dziesięciu dni. Nauczyłem się unikać tych sytuacji, które doprowadzały do śmierci w mękach.

Bardzo często zostałem zjedzony przez nietoperza albo jakiegoś ptaka, a czasem żabę.

Było źle, ale przyzwyczaiłem się, można było tak egzystować. Kompletnie straciłem rachubę czasu, który ciągnął mi się bardzo powoli.

 

&&&

 

Jakaż ogarnęła mnie radość, kiedy w końcu umarłem jako komar ostatni raz. Początkowo nie uświadomiłem sobie tego, unosiłem się coraz wyżej i wyżej nie czując już powiewu wiatru. Przypomniała mi się sytuacja sprzed, jak się domyślałem siedmiu lat, kiedy to widziałem swoje martwe ciało na ulicy potrącone przez samochód. Wtedy zrozumiałem, że odbyłem już całą karę.

 

&&&

 

Chwilę później ogarnęła mnie ciemność i poczułem się dziwnie, ale bardzo przyjemnie. Pływałem w jakiejś gęstej cieczy. Usłyszałem w głowie głos, który rozpoznałem, należał bowiem do istoty z zaświatów.

– Masz drugą szansę. Musisz ją dobrze wykorzystać. Ale nie obawiaj się, w prezencie od stwórcy dostajesz intuicję, która pomoże ci nie popełniać tych samych błędów. Będzie ci łatwiej dokonywać właściwych wyborów. Powodzenia.

Długo dumałem nad tym wszystkim. Z czasem robiło mi się ciasno a ja nadal nie rozumiałem co się ze mną dzieje.

Pojąłem to dopiero, gdy opuściłem matczyne łono. Ujrzałem szpitalny pokój i lekarkę, która z radością oświadczyła:

– Zdrów jak ryba!

Następnie dała mi klapsa a ja zaczerpnąłem powietrza. I wtedy wszystko zapomniałem.

Koniec

Komentarze

Cześć!

Ale co to oznacza – zapytałem ponownie. – zabrakło pytajnika

Dokładnie to co pisze – padła odpowiedź – wydaje mi się, że powinno być jest napisane, zamiast “piszę”.

Kompletnie straciłem rachubę czasu, który ciągnął mi się bardzo powoli. – A to zdanie wydaje mi się dziwne. Albo stracił poczucie czasu, albo ciągnął mu się powoli :D

 

Ogólnie opowieść napisana jest tak… dziwnie, niekiedy dość ciężko się to czyta, nie ma takiej płynności. Interpunkcja jest, mam wrażenie, używana w losowych miejscach.

Chociaż pomysł nie był najgorszy, to nie bardzo dostrzegam tu horror, niestety :(

Zakończenie mnie zawiodło, było takie… Nieciekawe, jakby pozbawione jakiejś puenty.

Niestety, nie zachwyciła mnie ta opowieść, czegoś tutaj zabrakło. Ale to tylko moje zdanie i… Może komuś spodoba się bardziej ;)

Pozdrawiam serdecznie!

Cześć, postaram się napisać jak najbardziej szczerą opinię. Tak, jakbym oceniał opowiadanie na piórko. ;) 

Najpierw ogólnie:

Styl: Raczej przeciętny. Nie wzbudził we mnie jakiś większych emocji. 

Pomysły: Jeden bardzo ciekawy, a inne raczej przeciętne. 

Fabuła: Dość prosta i przewidywalna, nie wprawiła mnie w zachwyt. 

Teraz trochę dokładniej:

Główny bohater: Średnio wprowadzony, ale poznawanie wydarzeń z jego perspektyw jest przyjemne. Jest charakterystyczny, a to zdecydowanie na plus. 

Moment śmierci: Sam opis nie przypadł mi jakoś bardzo do gustu, ale ciekawy pomysł na powód wypadku .

Metamorfoza w komara: Chyba najlepsza część tego opowiadania. Zaskoczyła mnie i wciągnęła w historię. Zostanie ze mną na dłużej. 

Pomysł na punkty za złe uczynki: Fajne! Przeczytałem o tym z zaciekawieniem. 

Czyściec: Nie poczułem tego klimatu, choć ten konkretny opis nawet ci wyszedł: 

Bezkresna łąka o błękitnej wysokiej trawie, drewniana brama przede mną i białe niebo.

Domek letniskowy: Całkiem przyjemnie go opisałeś, poczułem panującą tam atmosferę. 

Wstęp: Nie zachęca do dalszego czytania. Jeśli ktoś ma mało czasu, to raczej nie zdecyduje się na przeczytanie do końca. 

Rozwinięcie akcji: Tutaj czytało się przyjemnie. Pomysły z komarem i punktami za grzechy wypadły naprawdę dobrze. 

Zakończenie: Słabe, spodziewałem się czegoś lepszego. Zabrakło puenty. 

Podsumowując: Wybacz, że zrobiłem to wszystko tak bardzo ogólnikowo. Następnym razem postaram się aby wszystko dokładnie wyjaśnić.

Pamiętaj!

Byłem w stu procentach szczery, oceniłem tekst w taki sposób, jakby został wydany na papierze. Mam nadzieje, że moja opinia choć trochę ci pomogła. 

Pozdrawiam! 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cześć dovio !

 

Bardzo się cieszę, że przeczytałeś i dałeś komentarz! Serdecznie za to dziękuję. Cieszę się też, że tak szybko są już dwa komentarze. W sumie to twoja zasługa w dużym stopniu. :)

Z tym horrorem to faktycznie zastanawiałem się czy będzie dobrze. Tak sobie teraz myślę o zakończeniu, faktycznie masz rację; nie ma puenty.

 

Przepraszam skończę pisać później bo trochę się teraz źle czuję :(((

Jestem niepełnosprawny...

c.d.

 

… faktycznie masz rację; nie ma puenty. Nie zawsze człowiek jest w Stanie wymyślić fajny twist :) Cóż bardzo się cieszę jeszcze raz podkreślam, z tego, że ludzie mają tu poczucie humoru i lubię nie tylko wstawiać tu teksty, ale też rozmawiać poprzez pisanie, o właśnie tak jak teraz :)

 

Serdeczne pozdrowienia

Jestem niepełnosprawny...

Hej Młody pisarz !!!

 

Miło mi cię ta widzieć. Doceniam, że już któryś raz mnie komentujesz :) Zrewanżuję się tym samym. Fajny jest twój komentarz, bardzo oryginalny. A i przy okazji dla mnie optymistyczny.

 

Spoko jesteś gościu :) Samiec Alfa?

 

Pozdro!!!

Jestem niepełnosprawny...

dawidiq150

Fakt, czasem trudno wymyślić naprawdę świetne zakończenie, ale też nie ma pośpiechu. W sensie, nie trzeba od razu wrzucać historii laugh

Czasem świetny pomysł na zakończenie może przyjść w najmniej spodziewanym momencie ;)

Cóż, Dawidzie, tym razem Twoje opowiadanie okazało się niezbyt zajmujące. Zupełnie nie poruszyła mnie wizja czyśćca, gdzie bohater pokutuje jako komar i tak po prawdzie to nie bardzo wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia, ale nie poświęciłam łapance zbytniej uwagi, bo zauważyłam, że i tak nie poprawiasz wskazanych błędów i usterek.  

 

Ta hi­sto­ria ma po­czą­tek, gdy mia­łem trzy­dzie­ści parę kilo nad­wa­gi. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Ta hi­sto­ria zaczyna się, gdy mia­łem trzy­dzie­ści parę kilo nad­wa­gi.

 

Widać jeź­dzić na ro­we­rze to też jest sztu­ka.Widać jazda na ro­we­rze to też jest sztu­ka.

 

Pech chciał, że mia­łem ubra­ne spodnie o sze­ro­kich no­gaw­kach… → W co bohater miał ubrane spodnie???

Dawidzie, chyba już zwracałam Ci uwagę, że odzieży się nie ubiera. Obawiam się, że w końcu się doigrasz i nie obędzie się bez zapowiadanej srogiej kary.

Winno być: Pech chciał, że mia­łem na sobie spodnie o sze­ro­kich no­gaw­kach

 

Spoj­rza­łem na swoje ręce i nogi, po­ru­szy­łem pal­ca­mi, byłem pół­prze­źro­czy­sty a moja isto­ta miała taki sam kolor jak trawa, która tu rosła. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Spoj­rza­łem na ręce i nogi, po­ru­szy­łem pal­ca­mi. Byłem pół­prze­źro­czy­sty i miałem taki sam kolor jak trawa, która tu rosła.

 

ona otwo­rzy­ła się na oścież a w moje plecy, jakby po­na­gla­jąc mnie za­wiał silny wiatr. Ru­szy­łem więc przed sie­bie. → Nadmiar zaimków.

 

– Umar­łeś – ktoś nagle gło­śno po­wie­dział. → – Umar­łeś.Ktoś nagle gło­śno po­wie­dział.

Nadal źle zapisujesz dialogi. Sugeruję uważniejszą lekturę poradnika o zapisywaniu dialogów.

 

do­sta­łeś 1362 ujem­ne punk­ty. → …do­sta­łeś tysiąc trzysta sześćdziesiąt dwa ujem­ne punk­ty.

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach. Ten błąd pojawia się też w dalszej części opowiadania.

 

– Mu­sisz od­po­ku­to­wać swoje złe uczyn­ki. → Zbędny zaimek – czy kazano by mu pokutować za cudze grzechy?

 

– Ale co to ozna­cza – za­py­ta­łem po­now­nie. → pytanie powinien kończyć pytajnik.

 

– Do­kład­nie to co pisze… → – Do­kład­nie to, co jest napisane

 

Ciało, które po­sia­da­łem było obrzy­dli­we. Skrzy­deł­ka w któ­rych było widać… → Powtórzenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć regulatorzy !!!

 

Mimo, że zamachnęłaś się i wymierzyłaś mi ponownie silnego, siarczystego klapsa. Cieszę się, że u mnie zawitałaś. :-)

 

Chciałem jednak wyprowadzić cię z błędu. Źle zakładasz, że ja w ogóle chcę coś przekazać. Po pierwsze cały czas szlifuję warsztat bo chcę kiedyś być prawdziwym pisarzem. Nic nie chcę przekazać! Poza tym choroba, na którą cierpię steruje mną w dość dużym stopniu. Cały czas jestem chory i wszystko co robię jest chore. Cieszy mnie, że nawet tak inteligentna osoba tego nie zauważa.

 

Jeśli chodzi o błąd, który chyba cię jak przypuszczam wkurza, to liczę, że nie mówisz poważnie tzn. chyba nie chcesz mnie zabić albo oślepić czy coś innego? :))

 

A.. wiem co jeszcze miałem ci napisać; nie chodzi o żaden czyściec trzeba było dać jakiś tytuł. To nie wyglądało tak, że “o wymyśliłem sobie, że napiszę wizję czyśćca bo jestem religijny…”. Miałem taki pomysł trochę dziwny i ze względu, że pisanie sprawia mi wielką przyjemność napisałem…

 

Trochę źle postępujesz strasząc mnie banem. Bo chyba to masz na myśli. Co innego możesz mi zrobić by sprawić mi nieszczęście?

Jestem niepełnosprawny...

Ciężko jest poprawiać niektóre błędy bo trzeba zmieniać dużo w opowiadaniu. Ja wolę zapamiętać i napisać nowe bez tego błędu.

Jestem niepełnosprawny...

Źle za­kła­dasz, że ja w ogóle chcę coś prze­ka­zać. Po pierw­sze cały czas szli­fu­ję warsz­tat bo chcę kie­dyś być praw­dzi­wym pi­sa­rzem.

Dawidzie, nie bardzo wiem, co rozumiesz przez zostanie prawdziwym pisarzem, ale jeśli tak jak ja to pojmuję, obawiam się, że trudno Ci będzie nim zostać, skoro w opowiadaniach nie chcesz nic przekazać czytelnikom. Jak ma ich zainterersować Twoje opowiadanie, skoro nie masz im nic do powiedzenia?

Rozumiem, że pisanie sprawia Ci przyjemność, ale nie z każdego pomysłu, który wpadnie Ci do głowy, da się stworzyć opowiadanie, choćby i średnio dobre.

Zamieszczasz dużo opowiadań, ale czy na tym polega szlifowanie warsztatu? Nie poprawiasz palcem wskazanych błędów, a w kolejnych tekstach popełniasz je znowu. Pod każdym opowiadaniem dostajesz rady i zalecenia od wielu użytkowników, którym też zależy, żebyś pisał coraz lepiej, ale mam wrażenie, że korzystasz z tych rad niezwykle oszczędnie. Owszem, widzę postęp w porównaniu z pierwszymi tekstami, ale muszę zauważyć, że i teraz zdarza Ci się pisać dość nierówno – raz lepiej, raz gorzej. I właśnie Czyściec zaliczyłabym do tych gorszych.

 

Jeśli cho­dzi o błąd, który chyba cię jak przy­pusz­czam wku­rza, to liczę, że nie mó­wisz po­waż­nie tzn. chyba nie chcesz mnie zabić albo ośle­pić czy coś in­ne­go? :))

Dawidzie, każdemu użytkownikowi, który ubiera odzież, grożę srogą karą, czyli trzema godzinami klęczenia na grochu, w kącie, z twarzą zwróconą do ściany i z rękami w górze! Jednak każdy, kto obiecał poprawę i więcej tego błędu nie popełniał, miał karę darowaną i zamiast rozsypywać groch na podłodze, mógł ugotować pyszną grochówkę. ;)

 

Trochę źle postępujesz strasząc mnie banem. Bo chyba to masz na myśli. Co innego możesz mi zrobić by sprawić mi nieszczęście?

Dawidzie, czy możesz mi powiedzieć, skąd przyszło Ci do głowy, że straszę Cię banem???

Zapamiętaj, że banować może Beryl i że na bana trzeba sobie naprawdę zasłużyć – za byki w opowiadaniu jeszcze nikt nie został zbanowany.

Pamiętaj, że ze strony innych użytkowników naprawdę nic Ci nie grozi.

 

Ciężko jest poprawiać niektóre błędy bo trzeba zmieniać dużo w opowiadaniu. Ja wolę zapamiętać i napisać nowe bez tego błędu.

Szkoda, że nie chcesz poprawiać opowiadań, bo nanosząc poprawki uczysz się, a następni czytelnicy dostają lepiej napisany tekst. I nie wierzę, że zapamiętujesz wskazane błędy, bo kolejne opowiadania wcale nie są napisane lepiej, a błędy powtarzają się.  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy gwoli wyjaśnienia; chcę być takim pisarzem, który zarabia na życie pisaniem książek. Marzę o tym i modlę się o to. A to dlatego bo ja naprawdę bardzo lubię tworzyć różne fantastyczne historie.

 

EEE nie jest tak, że nie biorę rad do serca. Ogromnie dużo się już nauczyłem. Fakt, że mam trochę upośledzoną pamięć i może dopiero teraz zapamiętam, że ubrania się nie ubiera.

 

Przyznaję, że twoja ocena mojego opka trochę podcięła mi skrzydła. I zacząłem się zastanawiać, tzn. trochę moja pewność siebie została zachwiana. No ale już doszedłem do siebie i nie mogę wytrzymać już dzisiaj zaczynam pisanie nowego tekstu, który mi oceni moja koleżanka z poza portalu. Mam pomysł, nad którym już trochę myślałem i wydaje mi się fajny.

 

Tak więc cieszę się, że znowu zawitałaś u mnie i naprawdę nie krępuj się komentować moje teksty bo rozumiem, że dla dobrej osoby to też jest trochę problematyczne ciągle wystawiać negatywną ocenę tej samej osobie :)

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, dobrze, że już ochłonąłeś.

Nie mam zamiaru podcinać Ci skrzydeł, wręcz przeciwnie – masz wizję przyszłości, dążysz do niej i chciałabym, aby Twoje marzenia kiedyś się spełniły. Czy tak się stanie? To zależy wyłącznie od Ciebie. Obawiam się tylko, że tempo w jakim produkujesz opowiadania, nie najlepiej wpływa na ich jakość. Już kiedyś mówiła Ci o tym, ale cóż… Nadal mam wrażenie, że bardziej stawiasz na ilość, miast na jakość.

 

…ro­zu­miem, że dla do­brej osoby to też jest tro­chę pro­ble­ma­tycz­ne cią­gle wy­sta­wiać ne­ga­tyw­ną ocenę tej samej oso­bie :)

Dawidzie, przeczytawszy opowiadanie nie wystawiam oceny jego autorowi. Dzielę się tylko wrażeniami, jakich dostarczyła mi lektura.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy ale nie jest tak jak piszesz, że stawiam ba5rdziej na ilość niż na jakość, tak było kiedyś teraz świetnie sobie z tego zdaję sprawę. Powiem więcej bo nie wiem czy się tego domyślasz :) Postanowiłem sobie jakiś czas temu, że tak dopracuję każde swoje nowe opowiadanie, że nie będzie mi żadna beta potrzebna. Widać do końca tego nie osiągnąłem, ale problemu wstawiania tekstów przeze mnie niedopracowanych już myślę, że nie ma. Cóż na więcej na razie mnie nie stać.

 

chciałem jeszcze wyjaśnić 

 

Cały czas jestem chory i wszystko co robię jest chore. Cieszy mnie, że nawet tak inteligentna osoba tego nie zauważa.

Ja rozumiem teraz jak to przeczytałem, że to dziwnie i zadziornie brzmi, tak naprawdę tak nie jest, bo chodziło mi, że “cieszy mnie iż nikt nie ma dostępu co dzieje się w mojej głowie”

 

Pozdrawiam :)

Jestem niepełnosprawny...

Po­sta­no­wi­łem sobie jakiś czas temu, że tak do­pra­cu­ję każde swoje nowe opo­wia­da­nie, że nie bę­dzie mi żadna beta po­trzeb­na.

Dawidzie, szczerze Ci życzę, aby Twoje postanowienie się spełniło.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Skądś kojarzę bycie komarem w kolejnym wcieleniu. Czy Ty już podobnego tekstu nie wstawiałeś?

Pół roku później.

Był zwyczajny, letni dzień.

To by znaczyło, że w poprzedniej scenie była zima. I bohater jeździł wtedy na rowerze? Niby można, ale jeśli ktoś się łatwo przewraca, to nie polecam.

Babska logika rządzi!

Hej Finkla !!!!

 

Faktycznie pomysł z owadami przewijał się już w mojej twórczości. Konkretnie komar był w jednym z moich pierwszych opowiadań :) Wiele osób mi mówiło (nie tylko na portalu), że ten pomysł jest fajny, więc z uwagi, że poziom tamtych pierwszych tekstów był dużo dużo niższy i, że ćwiczę się w pisaniu to postanowiłem wykorzystać go jeszcze raz :)

Jestem niepełnosprawny...

Hmm, przemyślałabym punktację, bo wydaje mi się nieco surowa. Tyle karniaków za spowodowanie własnej śmierci? Gdybyż jeszcze ktoś poza bahaterem ucierpiał w tym wypadku. I te niedzielne msze. Tym bardziej, że nie wyjaśniasz, czemu bohater je opuszczał. I nawet w rodzinie wierzących i praktykujących można stracić wiarę, szczególnie w dzisiejszych czasach.

Pomysł na czyściec w ciele komara bardziej zabawny niż straszny. Odróżniać dobro i zło potrafi chyba każdy, więc jeśli bohater zapomniał pokuty, to nie na wiele się zdała.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej Irka_Luz

 

Miło mi, że przeczytałaś mój tekst :))) Ja już sobie postanowiłem, że będę starał się pisać opowiadania mnie wyświrowane. Czy się uda to nie wiem bo we mnie tkwi jakieś takie szaleństwo :)

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka